Modzelewski: Podatkowe wpadki w roku wyborczym. Czy to tylko przypadek?

Nasza elita polityczna, w tym wspierające ją media („opiniotwórcze”) nie mogą podnieść się po nokaucie zadanym przez bezsensowne otwarcie naszego rynku dla towarów ukraińskich, a zwłaszcza płodów rolnych. Wypowiedzenie posłuszeństwa organom Unii Europejskiej w postaci embarga na niektóre produkty nieco poprawiło wizerunek rządzących, ale nie ma to żadnego znaczenia dla zapobieżenia tej katastrofie: w miejsce zakazanych produktów przyjdą ich przetwory, a nasze rolnictwo i przemysł rolno-spożywczy będą zniszczone masowym przywozem tanich ukraińskich substytutów. Jakoś nikt z opozycji, w tym również „ludowej”, nie umiał się upomnieć o interesy polskiej wsi, bo trzeba by – choćby słownie – przeciwstawić się aktualnej polityce „światowego przywództwa”, a to przecież w niepodległej ojczyźnie „należącej bez reszty do Zachodu” jest całkowicie zabronione. Może jednak warto naszym elitom politycznym coś wytłumaczyć: jeśli jakiś kraj jest w stanie wojny (nawet gdy twierdzi, że ją wygrywa) w wyniku której nastąpi masowa emigracja (miliony ludzi), to spada spożycie wewnętrzne żywności, a to rodzi nadwyżki, które można sprzedaż za bezcen. Po drugie – wbrew wszechobecnej (od lewa do prawa) propagandzie, wojska rosyjskie nie zniszczyły ukraińskich latyfundiów rolnych, będących własnością „zagranicznych inwestorów” – więc produkcja nie spadła. Czy mając taką wiedzę, ktoś o zdrowych zmysłach znosi cła przywozowe na produkty rolne z tego kraju?

Ale to tak na początek. Litościwość już nie pozwala odnieść się do wszystkich wpadek, które może zapisać na swoje konto całości naszej klasy politycznej. Tradycyjnie dotyczy to oczywiście również prawa podatkowego. W tym samym czasie najpierw uchwalono wysoki podatek od darowizn obciążający łączną wartość zbiórek publicznych, oraz „nowelizację nowelizacji”, która uchyla ten nonsens. Czy jest to kolejny dowód (wystarczający?), że to całe towarzystwo, które wzięło się od kilku lat za pisanie przepisów podatkowych nie powinno wrócić do swoich poprzednich zajęć? Na niwie legislacji jest ono autorem kompromitujących wpadek, bo wprowadzone i jednocześnie uchylane przepisy były szeroko omawiane w mediach i każdy kto chciał, mógł zrozumieć ich bezsens. Ale jest to również kompromitacja opozycji, która uczestnicząc w pracach parlamentarnych jakoś nie zauważyła tego nonsensu. Może to mieć dwie przyczyny. Pierwszą jest deficyt jakiejkolwiek wiedzy na tematy podatkowe i brak tzw. zaplecza eksperckiego albo wiedza owego zaplecza jest na poziomie „ludzi z rynku”, których zatrudnia rządząca większość. Każda z tych hipotez jest również prawdopodobna. Skąd np. liberałowie mieliby wziąć specjalistów od prawa podatkowego, skoro w czasie gdy rządzili (8 lat) zatrudnili w resorcie finansów (społecznie) pewną panią, która nie tylko nie znała się na podatkach, ale również nie wiedziała, że się na tym nie zna, co kosztowało nas wszystkich straty liczone w dziesiątkach a nawet miliardach złotych. Drugie wytłumaczenie tego fenomenu jest nieco bardziej złożone. „Ludzie z rynku”, których zatrudnia dziś rządząca większość, być może działają w porozumieniu z opozycją i świadomie kompromitują „rządy PiS” podkładając nonsensowne przepisy, a opozycja ich nie oprotestowuje, bo wie o co tu idzie. Dzięki tej zmowie wyborcy już nie uwierzą, że obecna większość może napisać jakiś w miarę sensowny przepis podatkowy. Każda kolejna nowelizacja przyniesie kolejne wpadki, a w kolejce czeka powszechny paraliż fakturowania w postaci powszechnego nakazu wystawiania tzw. faktur ustrukturyzowanych oraz – co już jest kompletnym absurdem – „duża nowelizacja” Ordynacji podatkowej na kilka miesięcy przed wyborami. Z (kontrolowanych?) przecieków wiemy, że zamierza się wydłużyć w nieskończoność okres przedawnienia zaległości podatkowych, czyli tych długów nie pozbędziesz się nigdy, bo je odziedziczą nawet twoi wnukowie. Jeżeli to prawda, to druga z hipotez wydaje się bardziej prawdopodobna: przecież ludzie, którzy dziś zajmują się „pisowską legislacją podatkową” wywodzą się również z firm, które przed ośmiu laty zgodnie wspierały rządzących liberałów.

Witold Modzelewski

Click to rate this post!
[Total: 19 Average: 4.3]
Facebook

6 thoughts on “Modzelewski: Podatkowe wpadki w roku wyborczym. Czy to tylko przypadek?”

      1. Dlaczego taki prawniczy autorytet w Pan Modzelewski miałby się nie zajmować kwestią dzięki, której był bożyszczem opinii publicznej w czasie kampanii wyborczej z 2015?

  1. „zamierza się wydłużyć w nieskończoność okres przedawnienia zaległości podatkowych, czyli tych długów nie pozbędziesz się nigdy, bo je odziedziczą nawet twoi wnukowie”
    Z grubsza tak, jak z ZUS-em: wystarczy jakakolwiek „czynność” ze strony ZUS-u, aby teoretycznie upływający okres przedawnienia uległ „zresetowaniu” do wartości początkowej.
    W ten sposób niby przedawnienie jest — ale przecież w praktyce nie istnieje. Dość, że ZUS dzień-dwa przed jego upływem wyśle jakieś pismo w tej sprawie, dajmy na to.

  2. Największą wpadką podatkową jest sam Modzelewski.
    Redagował podatki, a jego firma doradcza doradzała, jak ich unikać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *