Od kilku tygodni uczestniczę w debacie (nierelacjonowanej oczywiście przez „opiniotwórcze media”) na temat przejściowego obniżenia stawek podatku od towarów i usług na wszystkie bezpośrednie i (pośrednie) nośniki energii w okresie grzewczym czyli przez pierwszy kwartał przyszłego roku. Wiemy, że nowy rok zacznie się od super absurdu (czegoś podobnie niemądrego nie zrobiono w czasie minionych kilkudziesięciu lat), polegającego na podwyżce z 5% na 23% stawek podatku na energię elektryczną i cieplną, z 0% na 23% na gaz ziemny i z 8% na 23% na paliwa silnikowe. Jest to zdaniem wielu komentatorów SAMOBÓJSTWO POLITYCZNE: najważniejszym toastem, który będzie wznoszony o godz. 24:00 w najbliższego sylwestra może być (będzie?) życzenie odebrania władzy tym, którzy przez podwyżki opodatkowania faktycznie pozbawiają nas możliwości ogrzania naszych mieszkań, firm i budynków publicznych. Podatkami zajmuję się już prawie pół wieku (również jako członek władz, które swego czasu przeprowadziły dwie udane operacje fiskalne w naszym kraju), lecz takiego scenariusza jeszcze nikt rządzącym nie podrzucił. Wynik jesiennych wyborów może być już znany w czasie nocy sylwestrowej: dla ludzi o skromnych dochodach (a ci stanowią najważniejszy elektorat obecnej większości parlamentarnej) drastyczna podwyżka opodatkowania nośników energii może zapoczątkować zmianę preferencji wyborczych.
Dlaczego więc klasa polityczna konsekwentnie dążą do politycznej katastrofy? Słyszę na ten temat co najmniej dwie odpowiedzi. Pierwsza akcentuje brak jakiegokolwiek poważnego zaplecza merytorycznego obecnej władzy, które byłoby zdolna ostrzec przed tym błędem. Przecież gdy przed rokiem podrzucono politykom „Polski Ład” w podatkach, również nikt nie ostrzegł, że skończy się to wizerunkową katastrofą. Przecież funkcjonariusze publiczni, którzy formalnie przedstawiają te absurdalne projekty, powinni albo odmówić ich podpisania, albo lojalnie poinformować, że to, co się im poleca zrobić, jest kardynalnym błędem, albo podać się do dymisji. Mogę przy innej okazji opowiedzieć przypadki z dość odległej przeszłości, gdy wysocy funkcjonariusze resortu finansów odmawiali wykonania bezsensownych poleceń („ja tego nie podpiszę”) i … wygrywali, bo politycy odstępowali od głupich pomysłów. Bywało również tak, że wycofywano się z proponowanych nonsensów, lecz również odwoływano tych, którzy uratowali tyłek polityków – dotyczyło to również mojej skromnej osoby (w tym świecie każdy dobry uczynek będzie przykładnie ukarany). Gdyby w administracji publicznej, a zwłaszcza w organach zajmujących się podatkiem od towarów i usług zasiadali ludzie, którzy inaczej pojmowaliby swoją rolę, pomysł drastycznych podwyżek podatku od towarów i usług w nowym roku nigdy nie byłby przedmiotem jakiejkolwiek rządowej agendy. A może rządzą tam wciąż ludzie, którzy w nieodległej przeszłości byli współautorami klęski nie tylko „Polskiego Ładu”?
Jest również inna odpowiedź na powyższe pytanie: podrzucenie tego pomysłu nie jest wynikiem niekompetencji, lecz jest świadomą dywersja AntyPiSu, który miał, ma i pewnie będzie mieć duże wpływy w strukturach rządowych. Jeżeli przypomnielibyśmy słowa, których używali medialni przedstawiciele „międzynarodowego biznesu optymalizacyjnego” jeszcze w 2015 roku, oceniając ówczesny program podatkowy tej partii, to uzyskalibyśmy jednoznaczną odpowiedź: stanowili wówczas reprezentatywną część tworzącej się wówczas totalnej opozycji. Szczególnie konsekwentnie kwestionowali fakt masowej ucieczki od opodatkowania i wyłudzania zwrotów, a zwłaszcza oszustw w podatku od towarów i usług oraz konieczność zasadniczej naprawy tego podatku. Doprowadzili również do opóźnień we wdrażaniu skutecznych metod likwidacji tych patologii (likwidacji odwrotnego obciążenia), co kosztowało budżet dziesiątki miliardów złotych: praktycznie do marca 2017 roku nie zrobiono nic na tym polu.
A jaka jest prawda? Może ją kiedyś poznamy.
Witold Modzelewski
Tak; lecz to niejaki W. Modzelewski wymyślił, stworzył i przystosował ustawę o vat do polskiej gospodarki, prawa, warunków ekonomicznych i finansowych, w ramach tzw. UE (to jest jej podstawowa broń). Warto to wiedzieć, on nie powinien zaprzeczyć, bo tak było.
Nie proszę Pana, tak nie było. Profesor WM był autorem ustawy z 1993 r. o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym. Ustawa o podatku od towarów i usług z 2004 r. była dziełem ministra Raczki. Nie ma więc czemu zaprzeczać, za to Pan ma zadanie domowe z najnowszej historii Polski do odrobienia.
Cenię Pańskie artykuły i kompetencje, ale tezy o antypisie w rządzie są groteskowe, świadczące o miłości do partii do jakiej zdolni byli tylko komuniści i naziści. W czasach , w których o wszystkim decyduje jeden lider partyjny, a do partii wstępuje się tylko robić karierę, nie ma w nich żadnej ludowej bazy. Czym ma niby być ten prawdziwy Pis, który przegrywa z tajemniczymi siłami mając pełnię władzy? Robią co mogą żeby doprowadzić kraj do zguby i trzymają się tej linii zdeterminowanie na froncie polityki krajowej i zagranicznej . Zgodnie ze zleceniami mocodawców.
WM popierał i wspierał PIS; również był często w państwowych mediach, w TV Trwam etc.
„Jest to zdaniem wielu komentatorów SAMOBÓJSTWO POLITYCZNE”
Nic podobnego; oni po prostu już się zorientowali, że na ponowną wygraną w wyborach liczyć nie mogą, zatem już „nie muszą się krępować”. Po prostu.
I tak, i nie; bo to jest systemowe… wszyscy poprzednicy też tak samo robili i będą robić następcy, ktokolwiek; podobnie jak ta cała zafajdana, ruska, lewicowa UE i wszyscy w niej, i co z niej…
Niestety.