Czy zasadny jest pogląd, że „młoda endecja” w latach trzydziestych XX wieku, z późniejszymi rozwinięciami koncepcyjnymi, chociażby w postaci Katolickiego Państwa Narodu Polskiego, była ruchem już nie tylko nacjonalistycznym, lecz również konserwatywnym w swojej orientacji tj. antyliberalnym, katolickim i społecznie organicznym?
W rozmaitych moich publikacjach – szczególnie w rozdziale I Nacjonalizmu francuskiego 1886-1940 lub tekstem w ostatnim numerze „Pro Fide, Rege et Lege” – opowiadałem się zawsze za poglądem, że nie ma czegoś takiego jak „nacjonalizm w ogóle”. To, że ktoś jest nacjonalistą nie wiele nam mówi czy jest za monarchią czy za republiką; za konkordatem, teokracją czy za państwem laickim; za prywatyzacją kopalń czy przeciwko; za wolnym rynkiem czy przeciwko niemu? Każdy, nawet przeciwstawny pogląd łatwo jest uzasadnić „dobrem narodu” i aplikować go jako „nacjonalistyczny”. Dlatego nie istnieje coś takiego jak „nacjonalizm”. Są tylko „nacjonalizmy”, czyli doktryny, gdzie idea narodu łączy się z rozwiązaniami konserwatywnymi, liberalnymi, socjalistycznymi, faszystowskimi, etc. Tylko libertarianizm i anarchizm nie mogą łączyć się z nacjonalizmem, ponieważ są nominalistyczne (skrajnie indywidualistyczne) i nie uznają tzw. bytów ogólnych, np. narodu.
Młoda endecja z lat trzydziestych w sferze aksjologicznej (wartości) i ustrojowej jednoznacznie sięgała po idee konserwatywne, często wręcz reakcyjne, zaprzeczając egalitaryzmowi i promując społeczną hierarchiczność, jakkolwiek – tu element rewolucyjny – przyszłą elitą nie miało już być ziemiaństwo. Endecja zawsze uznawała, że klasą społeczną kierującą nowoczesnym państwem jest mieszczaństwo (co jest prawdą). Chodziło jej więc o wykorzystanie tradycyjnej idei stratyfikacji społecznej, ale dla nowych elit politycznych i społecznych. W swoim katolicyzmie młoda endecja także dokonała fuzji z konserwatyzmem.
Sprawa trudniejsza była ze sprawami ekonomicznymi. Dobrze pokazał to w swojej ostatniej książce prof. Bogumił Grott, wskazując, że młoda endecja zachłysnęła się korporacjonizmem i teoriami bez mała neo-średniowiecznymi, gdy Polska potrzebowała szybkiego uprzemysłowienia. Tak, te idee były anachroniczne, więc wprost reakcyjne. Nie bardzo tylko wiem jak miano by je wprowadzić w życie? Niektórych gałęzi przemysłu – np. kopalń czy hut – nie sposób rozparcelować na małe rodzinne przedsiębiorstwa. Dlatego „radykalizm społeczny” młodej endecji uważam za bardzo niejasny i mgławicowy. Obawiam się, że w praktyce – tak jak to było w III Rzeszy – pod hasłami neomediewalnymi mógłby ten program zostać zrealizowany w postaci etatyzmu, a to byłoby jego zaprzeczeniem.
Jakich uzupełnień ideowych potrzebuje dzisiejszy ruch narodowy, szczególnie młodego pokolenia, aby stać się atrakcyjnym ruchem również dla polskich konserwatystów i tradycjonalistów?
Uważam doktrynę młodego pokolenia narodowego za bardzo słabo określoną. W sferze aksjologicznej wydaje mi się być bliską, koncepcji ustrojowych nie znam i nie wiem nawet czy zostały sformułowane. Na pewno nie zgadzam się z szerzącymi się w tym środowisku (przynajmniej w jego części) ideami Międzymorza. To utopia. Pomiędzy Niemcami i Rosją nie ma i nie będzie żadnej trzeciej siły, ponieważ sojusz taki musiałby się opierać na sojuszu Ukrainy i Polski, a wspólnotę takich interesów widzą wyłącznie w CIA, skąd przekazywane są polecenia do agentury w Polsce. Stosunek Ukrainy do Zbrodni Wołyńskiej pokazuje, że Kijów traktuje polskie wsparcie instrumentalnie, widząc w nas leninowskich „pożytecznych idiotów”. I słusznie, gdyż nimi jesteśmy.
Polska leży pomiędzy Niemcami i Rosjami i trzeba wybrać pomiędzy Mitteleuropą budowaną przez Berlin albo jakimś rodzajem „panslawizmu” wokół Moskwy. Ruch Narodowy ma w tym miejscu problem, ponieważ silnie jest zainfekowany przez politykę historyczną PiS, a to prowadzi go na pozycje antyrosyjskie. Nie mogąc zaakceptować Mitteleuropy, wpadł w ślepą uliczkę Międzymorza.
Nie odpowiada mi też pośród młodych nacjonalistów polskich także i inny ślad „pisowskiej infekcji”, a mianowicie radykalizm antykomunistyczny, kult żołnierzy wyklętych, obsesje antyesbeckie, etc. Nie będę wskazywał po imieniu, ale znam takich młodych narodowców, dla których największym autorytetem dziennikarskim jest Bronisław Wildstein. Nie, zdecydowanie to nie jest tradycja ani narodowa, ani konserwatywna, ani prawicowa.
Czy w dzisiejszych warunkach społeczno-politycznych, zasadnym jest stawianie w opozycji do siebie radykalizmu działania, charakterystycznego dla skręcającej w prawo młodzieży, z konserwatywną filozofią polityczną?
Generalnie konserwatyści radykalizmem się nie ekscytowali. Ja także jestem od tej postawy daleki, acz nie uważam, że nie ma takich sytuacji, gdy po metody radykalne nie należy sięgnąć. Gdy państwo jest zagrożone, rozpada się, grozi mu dojście do władzy skrajnej lewicy, ekstremistów, etc – wtedy jest moment na „radykalizm działań”. To, co mnie razi u młodych narodowców, to bezustanne gadulstwo o „radykalizmie działań”, ekscytowanie się i wzajemne nakręcanie, po czym kompletnie nic z tego nie wynika, ew. wynika z tego „czarny pijar” tworzony przez liberalne media.
Radykalizm tak, ale jako wyjątek i w sytuacji wyjątkowej, a nie jako zasada dnia codziennego, bo to do niczego nie prowadzi. Polacy są raczej konserwatywni, nie lubią zmian i rewolucji. Gdy poprą zmianę – np. „dobrą zmianę” – to tylko taką, która zmieni narrację, problemy, ale która w państwie niczego nie zmieni.
Patrząc na potencjał fuzji narodowo-konserwatywnej w Polsce i z perspektywy odpowiedniej hierarchii zasad, w dobie papieża Franciszka i pół-wieku po Soborze Watykańskim Drugim, czy nie nadszedł czas, aby jednoznacznie postawić na tradycyjny katolicyzm, jako podstawowy zwornik tejże fuzji?
Bez wątpienia jest to element, który bezdyskusyjnie łączy obydwa środowiska, acz w obydwu też są osoby i środowiska mniej lub bardziej laickie. W ogóle postawy tradycjonalistyczno-katolickie są w Polsce mniejszościowe. Dlatego mam wątpliwości czy jest to zwornik prowadzący do sukcesu politycznego, do stworzenia zaplecza społecznego dla takiego ruchu.
W moim przekonaniu, to co winno połączyć środowiska narodowe, konserwatywne i konserwatywno-liberalne to stworzenie zwartej i wiarygodnej alternatywy dla partii post-solidarnościowych, do tego całego konglomeratu PO-PiSu, GP-GW. Opozycja z prawa wobec solidaruchów, eurosceptyczna, konserwatywna obyczajowa – przy wszystkich różnicach np. na polu koncepcji ekonomicznych – powinna czekać na swój dzień, gdy Polacy wreszcie zrozumieją, że na styropianie nigdy nic nie wyrosło, nie wyrosło przez ćwierć wieku i nigdy nie wyrośnie, bowiem styropian jest sterylny.
Adam Wielomski