Panasiuk: Wojna w mediach

Media, jako pośrednik pomiędzy wydarzeniem a odbiorca zawsze pełniły bardzo ważną rolę, przede wszystkim informacyjną, ale także kulturotwórczą i edukacyjną. Dzięki sprawdzonym informacjom odbiorca mógł w realny sposób orientować się w zmieniającym się świecie i podejmować właściwe decyzje dotyczące jego samego i bliskich. Mógł wyławiać z chaosu informacyjnego najważniejsze wydarzenia i poznawać nowe trendy w kulturze i sztuce. Media również, poprzez przypominanie dorobku historycznego i rocznic zawsze pełniły rolę łącznika i kultywatora tradycji narodowych.

Niestety, od wielu lat pluralizm rynkowy na rynku mediów został dramatycznie zwichnięty. Coraz mniej jest podmiotów niezależnych utrzymujących się ze sprzedaży treści dziennikarskich. Zaczyna natomiast dominować forma wynajmowania witryn medialnych olbrzymim korporacjom i relacjonowanie rzeczywistości przez pryzmat potrzeb „rekinów” gospodarczych dominujących na rynku. W większości przypadków tzw. media stały się tak naprawdę wyłącznie przybudówkami  do działalności marketingowej tuzów „korpo” lub agencji rządowych. Widzimy, że to wszystko, co jest obecnie tworzone przez tzw. „media”, jest z reguły wynikiem zamówienia komercyjnego, a nie odbiciem zastanej rzeczywistości. W pogoni za zyskiem, nie ma już miejsca na zajmowanie się relacjonowaniem tzw. „prawdy. Witryny prasowe, radiowe, czy też telewizyjne nie mają na to czasu i miejsca. Realizują niemal wyłącznie zamówienia i to z reguły te najlepiej opłacone. Sprzyja temu brak prawdziwej gry rynkowej. W dobie mediów elektronicznych i darmowego dostępu mało ludzi decyduje się płacić za treści.  Aby być odwiedzanym przez czytelników, witryny z reguły muszą utrzymywać „darmowe dostępy” a to powoduje, że aby przetrwać na rynku muszą gros, albo i całość tworzonych treści zbyć wielkim korporacjom. Wynikiem tego jest pogłębiająca się nierównowaga. Podmiot utrzymujący się wyłącznie z treści opisujących rzeczywistość nie ma szans przeżycia. Sytuacja taka stwarza realne zagrożenie sterowania rynkiem medialnym przez podmioty dominujące, które mogą dowolnie preparować publikowane treści.

Tzw. pandemia odsłoniła nam opłakany stan polskich mediów. Widzieliśmy wszyscy ich zaangażowanie w przekazywanie nieprawdziwych informacji o COVID i prześladowanie wszystkich, którzy nie zgadzali się z preparowanymi teściami. Wojna na Ukrainie natomiast uświadomiła, ze ich marny stan stał się poważnym zagrożeniem dla ładu społecznego w Polsce a nawet dla istnienia państwa. Od ponad roku obserwujemy, iż zdecydowana większość mediów mainstreamowych relacjonujących w Polsce wojnę na Ukrainie zwyczajnie okłamuje wszystkich swoich odbiorców. Nie przekazują faktycznie zaszłych zdarzeń, konfabulują znaczenia, podsycają emocje a nawet same są źródłem dezinformacji.

Sterowane przez zagraniczne agencje i wielkie korporacje – media głównego nurtu- kierują do polskich odbiorców wyłącznie spreparowany przekaz mający na celu uzyskanie -zaprogramowanych wcześniej- odpowiednich reakcji. W swojej działalności posługują się głównie tworzeniem fałszywych narracji- mitów.

Przyjrzyjmy się niektórym:

Mit bezinteresownej pomocy

W interesie USA, które prowadzą zastępczą wojnę na Ukrainie jest przekonanie Polaków, że pomaganie Ukraińcom ma jakikolwiek sens. Dzięki temu mogą jak największą część wydatków wojennych zepchnąć na Polaków. Gdyby media informowały np. o klęskach wojsk ukraińskich zapewne większość nie widziałaby sensu pomocy. Po co bowiem inwestować w przegrane sprawy?

Tak samo informowanie o codziennie popełnianych przez wojska ukraińskie zbrodniach na ludności cywilnej Donbasu, a w szczególności Doniecka bardzo szybko ostudziłoby zapędy do pomagania. Nikt, bowiem nie chce pomagać zbrodniarzom. Więc „polskie” media tego nie pokazują.

Media nie informują faktycznym stanie państwa ukraińskiego, łamaniu swobód demokratycznych, faszyzacji społeczeństwa i armii, prześladowaniu religii. Kto bowiem chciałby wspomagać autorytarny, niedemokratyczny reżim?

Media przemilczają również, że większość polskiej pomocy jest rozkradana przez różne bandy lub oligarchów już na Ukrainie. Media również o tym nie mówią, bo mogłoby to wśród pomagających wzbudzić wątpliwości o sensowność trwonienia swojego majątku na pomoc hochsztaplerom i przekrętom.

Ale oprócz budowanej sztucznie zachęty do pomagania materialnego budowane są o wiele bardziej groźne mity, które służą wepchnięciu Polaków już bezpośrednio do wojny, jako strony konfliktu.

Mit słabej Rosji

Bardzo groźny jest fałszywy, kreowany przez media  mit o słabości Rosji. Bardzo często państwo rosyjskie jest wyśmiewane, jako słabe, niezaradne, upadające. Lekceważy się siłę rosyjskiej gospodarki i jej potencjał finansowy.

Próbuje się przedstawić armię rosyjską, jako rozpadającą się strukturę rządzona przez nieświadomych nowoczesności żołdaków. Przemilcza się jej potęgę militarna i lekceważy posiadaną przez nią broń jądrową.

Przywódca Rosji -Władimir Putin przedstawiany jest , jako człowiek wiecznie chory na raka, albo mający udar, czy też zmagający się z jakimś atakiem serca. Odmawia się mu człowieczeństwa jak i jakiejkolwiek racjonalności.

Mit „słabej Rosji” ma niewątpliwie na cele poluzowanie wszelkich hamulców ostrożnościowych i mechanizmów samozachowawczych tkwiących od wieków głęboko w świadomości Polaków, a postrzegających Rosję, jako silne państwo.  To osłabienie ma na celu przełamanie w Polakach zakorzenionego przez pokolenia lęku przed potęgą Rosji i możliwym odwetem.. Niewątpliwie rezultatem oczekiwanym przez operatorów narracji jest zachęcenie Polaków do udziału w wojnie przeciwko Rosji. Media polskojęzyczne wyraźnie mówią: „śmiało, Rosja jest słaba, bezbronna, nie ma amunicji, i rakiet, razem z Ukraińcami dacie radę ja pokonać, odwagi”. Nie trzeba nawet mówić, że akceptacja społeczna dla takiej narracji grozi hekatombą polskiej młodzieży na Ukrainie i zagładą polskiej państwowości.

Mit Rosji – głównego wroga Polski

Sterowane z USA polskojęzyczne media za wszelką cenę starają się wytworzyć w świadomości Polaków przeświadczenie, że Rosja jest głównym wrogiem Polski. Nie przytaczają oczywiście żadnych racjonalnych argumentów na potwierdzenie tej tezy, ale posługują się przypominaniem zbudowanych na emocjach dawnych resentymentów historycznych. Wyciąga się z lamusa wszelkie zatargi polsko rosyjskie a szczególnie Bitwę Warszawską, traktat Ribbentrop Mołotow, Katyń i okres PRL.

Oprócz tego z przestrzeni publicznej usuwa się wszystko, co przeczy nagłaśnianej narracji. Niszczy się upamiętnienia żołnierzy radzieckich, którzy oddali życie z a wyzwolenie Polski od hitleryzmu.  Próbuje się usuwać rosyjską kulturę z teatrów, sal operowych, bibliotek. „Aresztuje” się dzieła Puszkina, Dostojewskiego, czy też Czajkowskiego. Próbuje się prześladować Rosjan, korzy mieszkają w Polsce albo przez Polskę poróżują. Seanse nienawiści w reżimowych mediach ukazują Rosjan, jako ludzi drugiej kategorii, którzy są winni całego zła, jakie istnieje na świecie.

Utrudnia się z całą mocą działalność ambasady rosyjskiej w Polsce blokując środki finansowe i prześladując rosyjskie dzieci. Wszystkie ta działania maja na celu sprowokowanie reakcji rosyjskiej, tak, aby w opinii publicznej utrwalił się ten mit – złych Rosjan – wrogów Polski.

Jak Powiedział Goebbels – „kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą”. Mit Rosjan, jako głównych wrogów Polski ma podsycać emocjonalnie budowaną nienawiść pomiędzy narodami i uniemożliwić im rozwiązania wszelkich sporów na drodze pokojowej i wykluczyć jakakolwiek współpracę.

Mit braterstwa ukraińskiego.

Od samego początku wojny media prześcigają się w podkreślaniu zupełnie fałszywej bliskości politycznej, kulturowej i cywilizacyjne Polaków i Ukraińców. Lansuje się ideę tzw. Międzymorza – czyli wspólnego bloku państw Europy Środkowej, a przede wszystkim Polski I Ukrainy. Przypomina się resentymenty z czasów istnienia Pierwszej Rzeczypospolitej, kultywuje jakieś wspólne walki w Bitwie Warszawskiej, etc.

Jest to wyjątkowo fałszywy mit, gdyż ani politycznie, ani kulturowo, ani cywilizacyjnie nic nas z Ukrainą nie łączy. Jak pamiętamy z historii, to najpierw powstania kozackie, potem rzezie hajdamackie a ostatnio – zbrodnia  wołyńska były wielkim ciosami osłabiającymi państwo polskie. Polacy posiadają swoją własna bogata kulturę opartą na korzeniących łacińskich i chrześcijaństwie i nigdy nie będzie im bliskie bezhołowie ukraińskie i barbarzyństwo związane z cywilizacją stepowo-turańską. Dzieli nas wiara, język i wartości. Także aspekty cywilizacyjne i społeczne. Polacy nie zaakceptuję ukraińskiej oligarchii i kultu siły budowanych obecnie na elementach nacjonalistycznych i szowinizmie narodowym.

Także gospodarczo, Ukraina jest naturalnym i bardzo groźnym konkurentem polskiego rolnictwa i przemysłu, państwem nieposiadającym wiarygodnych instytucji finansowych i samorządowych. Rządzą tam mafie i wszechobecna korupcja, nie przestrzega się żadnych norm współżycia zbiorowego. Wszelka próba połączenia tak odmiennych organizmów grozi wywróceniem całego ładu społecznego i w konsekwencji zagładą państwa.

Niestety, pomimo tych oczywistych faktów  media głównego nurtu za wszelką cenę starają się znaleźć elementy wspólne i stworzyć na siłę wizję wspólnego polsko ukraińskiego organizmu politycznego. Ukraińców przedstawia się jak braci, którzy giną za wspólne cele. To oni „bronią” Polski i Europy przed szowinizmem rosyjskim i są przedmurzem całej demokratycznej Europy.

Budowany z takim uporem fałszywy mit ma oddziaływać dwutorowo. Z jednej strony ma na celu wytworzenie u Ukraińców przeświadczenia, że warto dalej prowadzić wojnę i przelewać krew, gdyż stoją za nimi „bracia Polacy” i cała potęga Zachodu. Z drugiej zaś strony tak pieczołowicie budowana „bliskość” ma na celu przekonanie Polaków, aby zechcieli popełnić to szaleństwo i wysłali na pomoc „krajanom” swoją młodzież na rzeź na Donbasie, kiedy nadejdzie pora.

Walka o prawdę

Aby nasi rodacy nie popełni masowego harakiri i nie poszli na przegraną wojnę z Rosją, ważne jest aby ludzie dobrej woli przekazywali społeczeństwu rzetelne informacje . Kluczowe jest informowanie o faktycznych zdarzeniach, które zaszły na Ukrainie, a przede wszystkim o tragicznym położeniu armii ukraińskiej, która nie dysonuje i nigdy nie będzie dysponowała odpowiednim potencjałem do pozytywnego rozstrzygnięcia wojny na Donbasie. Przedłużanie tego konfliktu nie ma żadnego sensu dla Ukrainy a jest bardzo groźne dla Polski.

Jednocześnie trzeba stale uświadamiać, ze Ukraina nie jest żadną demokracją, ale fatalnie zarządzaną oligarchią, gdzie władze kultywują kult neonazistów, zbrodniarzy z OUN – UPA. Ideologii banderowskiej Ukraina nigdy się nie wyzbędzie, tak jak nie zburzy nigdy żadnego pomnika Bandery i nigdy nie przeprosi nas za Wołyń. Musimy mieć tego świadomość.

Ważna jest też walka z innymi budowanymi fałszywymi narracjami, takimi jak bezinteresowna pomoc-, która drenuje kieszenie Polaków, nie służy niczemu, a tylko przewleka wojnę.

Ważne jest, aby pokazywać faktyczną siłę armii rosyjskiej, która jest drugą armią na świecie, ale pierwszą w Europie i Polska powinna się z nią liczyć. Machanie szabelką przed głową mocarstwa atomowego może się, bowiem skończyć fatalnie.

 Trzeba walczyć ze stereotypami i pogardą okazywaną naszym braciom –Rosjanom. Należy przełamywać nazrzucaną nam odgórnie przez Zachód wrogość do Rosji i Wschodu. Trzeba natomiast przypominać wszystko, co nas łączy- tysiącletnie sąsiedztwo, walkę z hitleryzmem i wspólne zwycięstwo w 1945, wspólnotę interesów ekonomicznych i możliwości, jakie daje pokojowa współpraca na pomoście handlowym Wschód – Zachód. Rosja jest, bowiem naszym naturalnym parterem, z jednej strony – najbliższym rynkiem zbytu dla polskiego rolnictwa i przemysłu ( Moskwa, Petersburg), z drugiej zaś strony jest dostawcą najtańszych na świecie surowców energetycznych niezbędnych dla polskiego przemysłu. Nie mamy tez z nią żadnych sporów terytorialnych, czy narodowościowych. Trudno o lepszą synergię.

Nie jest proste walczyć z manipulacją i kłamstwem podniesionym nieomal do rangi ideologii narodowej i emocjami rozgrzanymi przez zakłamane media nieomal do czerwoności. Ale nie mamy innej drogi. Trzeba podjąć nierówną walkę, inaczej nasze domy, i zakłady pracy, nasze dzieci i bliskich może spopielić pożoga wojny. Nie dajmy się zwyciężyć podżegaczom do nie naszej wojny.

Piotr Panasiuk

Click to rate this post!
[Total: 66 Average: 4.2]
Facebook

23 thoughts on “Panasiuk: Wojna w mediach”

  1. Już bardzo dawno nie publikowano tu tekstów autorstwa Piotra Panasiuka i pilaster odczuwał z tego powodu głęboki niedosyt. W końcu jednak się doczekał.

    1. Ciekawość o jakich to porażkach armii ukraińskiej nie informowano w polskich mediach? Można by oczekiwać, że podane zostaną jakieś konkretne przykłady, ale oczywiście – cicho sza.

    2. Pomoc polska dla Ukrainy na szczeblu rządowym, wbrew gromkim deklaracjom ze strony PIS, jest właściwie symboliczna. PIS werbalnie zapluwa się o „pomaganiu” a naprawdę hamuje tę pomoc jak się da. Nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, że naprawdę PIS życzy sobie zwycięstwa Rosji, a jedynie nie może iść pod prąd polskiej opinii publicznej.

    Wg „Ukraine Support Tracker”
    https://www.ifw-kiel.de/topics/war-against-ukraine/ukraine-support-tracker/?cookieLevel=not-set

    pomoc ze strony Polski to …2,3% całości pomocy która Ukraina do tej pory otrzymała. Słownie dwa i trzy dziesiąte procent. Jest to nie tylko DWADZIEŚCIA razy mniej niż przekazały Ukrainie USA – bynajmniej jak widać Amerykanie nie spychają tego działania na Polskę, – ale i mniej niż przekazały …Niemcy, a nawet Holandia. Pomoc polska dla Ukrainy jest większa na poziomie prywatnym niż państwowym – pisowskim.

    3. Oczywiście Ukraina jest państwem prymitywnym, zacofanym, biednym i skorumpowanym. Ale Rosja nie tylko jest zacofana i skorumpowana jeszcze bardziej niż Ukraina. Rosja jest jeszcze do tego agresywną dyktaturą, która najeżdża zbrojnie na sąsiadów lub przynajmniej jawnie tym wygraża. Rosja jest wrogiem Polski – obecnie nawet nie tyle największym, co jedynym – nie powodu tego co robiła 30, 50, 100 czy 200 lat temu, ale z powodu tego, co robi obecnie. Przypomina pilaster, że w ultimatum katechona Putina z grudnia 2021 roku, zawarte było żądanie wycofania NATO za granicę z 1997 roku, czyli pozostawienia Polski i wszystkich innych krajów z dawnego Układu Warszawskiego, w rosyjskiej „strefie wpływów”.

    Rosja w ogóle nie uważa Polski (ani Ukrainy, czy Estonii), za jakiś samodzielny podmiot polityki międzynarodowej, z którym utrzymuje się jakieś równoprawne relacje czy nawiązuje obopólnie korzystną współpracę, ale jedynie za krnąbrnego wasala, który ma obowiązek bezwzględnie się Moskwie podporządkować. Jak Kreml sobie wyobraża modelowe „przyjazne” stosunki ze sobą, można doskonale zobaczyć na przykładzie Białorusi, jedynego kraju w środkowej i wschodniej Europie, który nie jest „rusofobiczny”.

    4. Ukraina jest sojusznikiem Polski również nie z powodu tego, co się działo 50, 100 czy 500 lat temu, ale z powodu tego co się dzieje dzisiaj. Będąc częścią „ruskiego miru”, czyli skorumpowaną, prymitywną i zacofaną oligarchiczną kleptokracją, Ukraina wyraziła wolę wyjścia z tego opłakanego stanu i dołączenia do krajów Zachodu – rozwiniętych praworządnych i cywilizowanych. Ten ruch jest w interesie nie tylko Ukrainy, ale także Polski, Estonii, Litwy, oraz całego szeroko rozumianego Zachodu. Wszyscy oni zyskają, jeżeli Ukrainie się to uda. Dlatego Polska powinna w maksymalny dostępny dla siebie sposób wspierać Ukrainę – co PIS właśnie usiłuje sabotować, a zwalczać Rosję.

    5. Rzekoma siła i potęga Moskwy okazała się być właśnie rzekoma. Armia rosyjska nie dała sobie rady nawet z Ukrainą, zatem o armiach krajów NATO nawet nie ma co mówić. Oczywiście inaczej by to wyglądało, gdyby faktycznie Ukraina padła w tydzień, jak to sobie w Moskwie zaplanowano. Wtedy ryzyko dalszych agresji katechona Putina, w tym również na kraje należące do NATO (Estonię, Łotwę i Litwę w pierwszym rzucie), byłoby bardzo wysokie. Zdecydowanie lepiej dla Polski zatem jest, aby katechon Putin poniósł klęskę już na Ukrainie, a nie dopiero w Polsce.

    Z dowolnego punktu widzenia zatem, obrona Ukrainy przed Moskwą jest właściwie równoznaczna z obroną Polski i wszelka pomoc Ukrainie jest po prostu bardzo opłacalną inwestycją nie tylko w przyszły dobrobyt, który wzrośnie po ucywilizowaniu się Ukrainy, ale i bezpieczeństwo. Nie przybliża ona zbrojnego konfliktu z Rosją, ale dokładnie na odwrót – oddala go.

    1. Pomoc polska dla Ukrainy na szczeblu rządowym, wbrew gromkim deklaracjom ze strony PIS, jest właściwie symboliczna. PIS werbalnie zapluwa się o „pomaganiu” a naprawdę hamuje tę pomoc jak się da. Nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, że naprawdę PIS życzy sobie zwycięstwa Rosji, a jedynie nie może iść pod prąd polskiej opinii publicznej.
      No nie te 300 – 400 czołgów , około 400 BWP, 60-70 krabów (oficjalnie zdaje sie 18), myśliwce, pioruny – nikt nie wie ile milionow ton paliwa – pewnie za free, amunicja. Całkiem sporo i najważniejsze dostarczane od początku wojny. Akurat w kwestii pomocy Ukrainie pisiory zachowują sie ok.

      1. PIS nie mógł, w przeciwieństwie do Orbana, w ogóle nie pomagać Ukrainie, bo bał się polskiej opinii publicznej, inaczej niż na Węgrzech, skrajnie antyrosyjskiej. Jednak jak widać w zestawieniach, udało się PISowi tę polską pomoc ograniczyć. W relacji do wielkości PKB można było oczekiwać, że Polska będzie pomagać na poziomie krajów bałtyckich, bo znajduje się w identycznej, co one, sytuacji – jest następnym celem katechona Putina, gdyby Ukraina faktycznie padła. Tymczasem w tej kategorii Polska jest nawet za …Norwegią. 🙁 Zresztą sprzęt wojskowy który Polska wysłała na Ukrainę, choć dla Ukrainy bardzo cenny, w Polsce był już skrajnie przestarzały i miał być wycofany ze stanu. Zatem i jego koszt był niewielki.

        Polska (wg Ukraine support trucker) wychodzi na czoło krajów pomagających Ukrainie wyłącznie wtedy, kiedy uwzględni się pomoc uchodźcom, płynącą oddolnie, od osób prywatnych, firm i samorządów, bo przecież PIS od początku żadnych funduszy na to nie przeznaczył, licząc na wybuch tarć i konfliktów miedzy Polakami i ukraińskimi uchodźcami, do czego, ku zapewne jego wielkiemu rozczarowaniu, nie doszło. I dopóki Polska i Ukraina jadą na tym samym wózku, zagrożone przez katechona Putina, nie dojdzie. Btw pouczający jest przykład Węgier, których rząd jawnie stoi po stronie katechona Putina i oczywiście żadnej pomocy Ukrainie nie udzielił, ale sami Węgrzy zachowali się przyzwoicie i pomogli oddolnie ukraińskim uchodźcom w bardzo znaczącej skali. Mimo wielu lat dyktatury Orbana nie są zatem Węgrzy tak zdeprawowani i zdemoralizowani jak Rosjanie.

        Nie zrezygnował też wcale PIS z prób odwrócenia nastrojów polskiej opinii publicznej i wywołania niechęci do Ukrainy sącząc w swojej propagandzie (np w „Dorzeczy”) przekaz, że „to nie jest nasza wojna”, że Ukraińcy przywożą choroby, że Wołyń, etc…

        Powtarza pilaster jeszcze raz. Obecne relacje w trójkącie Polska – Ukraina – Rosja nie wynikają z tego, co było 50, 100, czy 500 lat temu. Wynikają z tego, co jest teraz – z agresywnej i awanturniczej polityki Kremla. Zarówno Polska jak i Ukraina chciałyby mieć z Moskwą partnerskie relacje i korzystne układy handlowe, bo w gospodarce postindustrialnej współpraca jest zawsze o wiele bardziej korzystna niż konflikt. Tylko że tego nie chce Moskwa. Moskwa chce wszystkie kraje dawnego bloku komunistycznego potraktować jak Białoruś – narzucając im nie tylko swoją zwierzchność polityczną, ale także „ruski mir” – zacofaną kleptokratyczną zamordystyczną oligarchię:

        https://blogpilastra.wordpress.com/2023/04/11/ucieczka-z-ruskiego-miru/

    2. ty nie rozumiesz, że ukraina nie wygra tej wojny i w zamierzeniu nie ma jej wygrać? Opierasz się na zmanipulowanych informacjach z głównego ścieku. My w żaden sposób nie oddalamy ataku Rosji My go prowokujemy. I gadanie o NATO,odstraszanie to śmieszne działanie. Jedna głowica nuklearna i jest po Polsce, nawet jesli końcowo Rosja miałaby przegrać z NATO. Tego chcesz? Nam w interesie jest by wojna sie nie rozlała dalej, powinniśmy zachowywać neutralnosć a nie podsycać konflikt

      1. Owszem w zamierzeniach katechona Putina Ukraina żadnym wypadku nie miała wygrać. Na szczęście Ukraina nie wiedziała o tych moskiewskich założeniach i jednak wygrała. 🙂

        A im bardziej katechon Putin przegrywa na Ukrainie tym mniejsze jest ryzyko, że zaatakuje kogoś jeszcze, np Polskę. Co innego, gdyby Moskwa Ukrainę faktycznie podbiła. Przyszła by wtedy kolej na następnych z krótkiej listy katechona Putina (opublikowanej w grudniu 2021). I nie potrzebowałby Kreml żadnej „prowokacji”. A gdyby nawet potrzebował, to by ją sobie sam zorganizował.

        1. (…)Na szczęście Ukraina nie wiedziała o tych moskiewskich założeniach i jednak wygrała. 🙂(…)
          Już armia ukraińska wkroczyła do Moskwy?

        2. Wygrała? Co wygrała?
          Wedle różnych szacunków zostało na U. 18-26 mln ludzi (przed Majdanem ok. 40 mln). Zdrowi mężczyźni w młodym i średnim wieku poszli na rzeź. U. straciła 10% najwartościowszych ziem (na razie 10%).

          1. Mnie bardziej interesuje, ile ludności Ukrainy zostało wywiezionych do Rosji, bądź znajduje się na terytoriach okupowanych. Będzie to 5, 10 czy może 15 mln? Powierzchnię Donbasu czy Krymu łatwo ustalić, ale z zasoby ludzkie już trudniej. Co więcej, Rosji – podobno – zależy bardziej na zdobyczach populacyjnych niż na terytoriach. Te drugie też się przydadzą, ale Rosja ma problem głównie ze stosunkiem ludność/powierzchnia i chce podszlifować sobie liczbę ludności przy niewielkim rozroście obszaru.

            1. (…)ale Rosja ma problem głównie ze stosunkiem ludność/powierzchnia i chce podszlifować sobie liczbę ludności przy niewielkim rozroście obszaru.(…)
              Zawsze będzie miał z tym problem… gros Rosji to Syberia, to nie jest teren, który mógłby utrzymać jakieś wielkie zagęszczenie ludności. To nie udaje się nawet nowoczesnym krajom takich jak Kanada czy Norwegia.

        3. Co Ukraina wygrała?

          Zniszczone miasta, eksodus milionów rąk do pracy + ludzi z zapleczem finansowym (bo tylko tych stać było na ucieczkę od wojny, co jest normalne), śmierć dziesiątek tysięcy mężczyzn (dane wywiadowcze USA z wycieku, które notorycznie ignorujesz, bo nie pasują pod tezę), konieczność odbudowywania tej części kraju, która była ich przemysłowym motorem napędowym to jest wygrana? 😀

        4. Rosja przegrała wojnę krymską, wojnę z Japonią, I wojnę światową, wojnę z Polską, wojnę w Afganistanie. W żadnej z nich wrogie armie nie zajęły jej stolicy. Teraz też Ukraina nie musi okupować Moskwy, żeby wygrać.

          Wojnę wygrywa nie ten, kto zajmuje terytorium wroga i nie ten, kto toczy efektowne bitwy, i nawet nie ten, kto ponosi mniejsze straty. Wojnę wygrywa ten, kto dzięki niej realizuje swoje cele polityczne. Ukraina zrealizowała swoje cele, w tej chwili większość z nich, ale zrealizuje zapewne wszystkie, natomiast Moskwa nie osiągnęła żadnych swoich celów.

          Zatem z definicji Ukraina wojnę wygrała (albo wygra lada moment), a Rosja przegrała.

          Zresztą także straty rosyjskie są nie tylko o wiele większe od ukraińskich, ale i w przeciwieństwie, do nich, niemożliwe do odrobienia. Po wojnie Ukraina będzie odbudowywana, a uchodźcy, a przynajmniej większa ich część, wrócą do kraju. Jeżeli zaś Ukraina zacznie się wreszcie, po dekadach stagnacji, szybko rozwijać, a jest to praktycznie pewne, to przyciągnie też wielu emigrantów, zwłaszcza z krajów bliskich sobie kulturowo, czyli przede wszystkim z …dzisiejszej Rosji.

          Tymczasem Rosja nie może liczyć już nawet na zmianę pogody. Jej upadek i rozpad jest przesądzony, zresztą już trwa:

          https://ekonomiarosji.pl/2023/06/01/czy-rosja-juz-upada-balansowanie-nad-przepascia-gospodarki-rosyjskiej/

          1. Skoro tak to możemy w końcu przestać wysyłać do nich uzbrojenie… F-16 też jest już nie potrzebne.

          2. Nie istnieje taka definicja wygranej jak przedstawiona przez pilastra. Wojna nadal trwa, Ukraina jest zdezelowana i będzie podnosiła się z tego co najmniej kilkanaście lat, Rosja nie upadła wbrew opowieściom zwolenników sankcji i nadal ma spore szanse na zrealizowanie swoich celów, czyli odsunięcie zachodu od swoich granic. To są fakty.

          3. „Wojnę wygrywa ten, kto dzięki niej realizuje swoje cele polityczne”.

            To nieprawda. Jeśli przywódca jest idiotą wierzącym w jakieś abstrakcyjne i oderwane od rzeczywistości ideologie, na podstawie których formułuje cele polityczne, to nawet zwycięska wojna, która zrealizuje te cele, jest totalną porażką.

            1. Poniekąd. Dlatego np zwycięstwo ZSRR w II wojnie św było zwycięstwem pyrrusowym. Niemniej było to jednak zwycięstwo. Dzisiaj też, nawet gdyby katechon Putin, tak jak sobie zaplanował, w trzy dni podbił całą Ukrainę, na dłuższą metę Rosja i tak by upadła i zniknęła. Tyle że zajęłoby to kilka lat dłużej. Ale nadal byłoby to zwycięstwo katechona Putina. Tyle że krótkotrwałe.

  2. Jeszcze w kwestii rosyjskiej broni jądrowej. Nie ma żadnego powodu, dla którego stan rosyjskich wojsk nuklearnych miałby być zauważalnie lepszy od stanu wszystkich innych części rosyjskich sił zbrojnych. Z względu na znacznie większe utajnienie i zakaz przeprowadzania próbnych eksplozji, można śmiało założyć, że ten stan jest nawet jeszcze gorszy.

    A w ogóle, jakikolwiek by nie był, to Chiny zabroniły przecież katechonowi Putinowi używać, a nawet tylko straszyć tym arsenałem, zatem cała kwestia jest bezprzedmiotowa.

  3. Jeszce btw. Nie ma żadnego „tysiącletniego sąsiedztwa” Polski z Rosją. O takim sąsiedztwie można od biedy mówić od drugiej połowy XV wieku, a bardziej dokładnie nawet od Unii Lubelskiej. Sporo do tysiąca lat brakuje.

  4. Re: pilaster

    Dziękuję Panu za swoiste wyznanie wiary nt. relacji Polska versus Rosja.
    To poważna analiza a nie jak to często
    teraz bywa rusożercze wymiociny.
    Jednak po moim wyjściu z ciężkiego przypadku rusofobii jest mi zdecydowanie bliżej do przesłania artykułów p. Piotra Panasiuka.
    Wybaczy Pan,że nie mam na tyle uporządkowanej wiedzy by podjąć z Panem polemikę.
    Oczekuję, że znajdą się tacy na tym portalu.
    Pozdrawiam!

    1. Ten tekst od p. Pilastra to nie była poważna analiza, tylko zlepek: 1) sloganów żywcem wyjętych z mediów głównego ścieku oraz 2) niepopartych żadnym źródłami i do tego nieprecyzyjnych danych.

  5. „Nie dajmy się zwyciężyć podżegaczom do nie naszej wojny.”, Jak to zrobić w kraju, gdzie irracjonalna granicząca ze zboczeniem psychicznym nienawiść do Rosji i wszystkiego, co rosyjskie z jednoczesnym obleśnym wielbieniem wujka samo zło i upadlińców, już skłóciła członków Polskiego Ruchu Antywojennego. Wystarczyło 30 z górą lat trzepania polskich łbów, by za Mateuszem Ewangelistą powiedzieć o nas, „Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz, jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną.” Podziwiam optymizm, zwłaszcza po niedawnych wizytach niezwykle znamienitych gości w naszym dumnym państwie, które tak skomentowałem, bo inaczej nie mogłem: https://youtu.be/5f-KrqMDbXg I drugi komentarz aktualny także w kontekście spędu tracących kontrolę nad sobą idiotów G7 w Hiroszimie!!! https://youtu.be/94vDz9Gawg0

  6. Jeżeli ktoś miałby wątpliwości kim jest autor to proszę się zapoznać z poniższym linkiem.
    https://tvmn.pl/Cala-prawda-o-prorosyjskim-aktywiscie-obnazona-Panasiuk-w-ogniu-pytan-redaktora-TV-Media-Narodowe-Z-Katyniem-to-jest-skomplikowane-WIDEO-1493a

    Panasiuk to człowiek, dla którego mord w Katyniu, to w sumie nic oczywistego.
    Nie widzi, że to było zwykle ludobójstwo na jeńcach wojennych, którzy zginęli tylko dlatego, że byli Polakami, a stara się usprawiedliwić zbrodniarzy z NKWD.
    Naczelny rosyjski propagandysta i autor nieprawdziwych informacji przekazywanych wprost z Rosji.

    Oby jak najdalej od kłamliwej rosyjskiej propagandy Panasiuka.

    1. Wręcz przeciwnie, Panasiuka, tak samo zresztą jak i Rękasa, należy publikować jak najwięcej, żeby wszyscy mogli się naocznie przekonać, jak naprawdę wygląda „ruski mir” i „walka z rusofobią”. Co czeka Ukrainę, a i Polskę, gdyby ponownie wpadły w zależność od ruskiego miru. Nie należy ich kneblować, tylko spokojnie, merytorycznie, punkt po punkcie, obnażać ich manipulacje i kłamstwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *