Pawłowiec: Komunia na rękę

Dla wielu katolików w Polsce niedawny list przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski z 28 lutego br. przypominający o możliwości udzielania Komunii na rękę był szokującą nowością. Wbrew postępowej Europie w Polsce do tej pory szczytem ekstrawagancji i progresizmu było przyjmowanie Komunii na stojąco a forma „na rękę” była praktycznie nieznana. Pamiętam jak w mojej parafii ksiądz proboszcz  przed laty dość sucho skomentował dokument KEP wprowadzający taką możliwość, mówiąc, że w naszej parafii nie ma potrzeby wprowadzania tej nowinki i będziemy nadal przyjmować Komunię do ust i na klęcząco.

W ostatnich latach a szczególnie ostatnich tygodniach wiele się o tej współczesnej formie Komunii na rękę pisało, przypomniało i wyjaśniało. Nie ma sensu w tym miejscu powtarzać suchych dat kolejnych synodów, Soborów, wypowiedzi papieży i Ojców Kościoła nt. sposobu przyjmowania Komunii przez wiernych, ani wyrokowanie w którym momencie zwyczaj Komunii do ust wziął górę, ważne jest, aby dostrzec, że działo się to stopniowo i w rytmie Eucharystycznej refleksji Kościoła. Natomiast dostrzeżenie teologicznych przyczyn dla których liturgiczna dyscyplina Kościoła wyrugowała starożytną wersję Komunii na rękę jest zadaniem naszych czasów i asumptem do prawidłowej oceny tej formy. Zrozumienie „ducha czasów”, który stał za ukształtowaniem się współczesnej formy udzielania Komunii na rękę jest kluczem do podjęcia świadomej decyzji o tym w jaki sposób ja sam mam przyjmować Pana Jezusa. Ten „duch czasów” bowiem każe nam abstrahować od dotychczasowej katolickiej pobożności Eucharystycznej, zrewidować na nowo kwestię „posłuszeństwa Kościołowi” i wziąć w intelektualno-duchowy nawias nauczanie o realnej obecności Pana Jezusa w Komunii. Jak to – zapyta „w miękkie szaty odziany” katolik bezobjawowy – czy to nie wszystko jedno jak przyjmujemy Jezusa na Mszy? Ano, nie, nie jest i nigdy nie było to wszystko jedno.

Czy Eucharystia jest jakimś specjalnym sakramentem? Czy ma znaczenie to gdzie i jak otrzymujemy Komunię? Czy ręce są naprawdę gorsze od  ust? Czy to czasem nie jest wszystko jedno w jaki sposób przyjmujemy Pana Jezusa?

Trzeba zacząć od tego, że w nauczaniu Kościoła Eucharystia zawsze zajmowała naczelne miejsce pośród innych sakramentów i przejawów życia religijnego, stąd jeden z tytułów Pana Jezusa w Eucharystii brzmi wprost – Najświętszy Sakrament. Zgodnie z „dekretem o Eucharystii” przyjętym na 13 sesji Soboru Trydenckiego Eucharystia ma wyższość ponad innymi sakramentami. Sobór w tym dekrecie przypomniał, że „wszyscy wierzący w Chrystusa, zgodnie ze zwyczajem zawsze przyjmowanym w kościele Katolickim, winni oddawać Najświętszemu Sakramentowi kult uwielbienia należny prawdziwemu Bogu” (P13:I/A,5). W innym miejscu Sobór mówi: „Skoro więc koniecznie stwierdzamy, że żadne inne dzieło nie może być uznane przez wiernych chrześcijan za bardziej święte i Boże, jak ta budząca lęk Tajemnica, w której owa ożywiająca Hostia, przez którą zostaliśmy pojednani z Bogiem Ojcem, jest codziennie ofiarowywana przez kapłanów na ołtarzu, to ponadto jest jasne, że należy dołożyć wszelkich starań i dokładności, aby ta Ofiara była składana z największą możliwą wewnętrzną prawością i czystością serca, a także z wyrazami zewnętrznej pobożności i szacunku” (P22:II,1). Taka nauka znajduje to potwierdzenie we współczesnym Kodeksie Prawa Kanonicznego (dalej KPK), który w kan. 897 jasno stanowi: „Najbardziej czcigodnym sakramentem jest Najświętsza Eucharystia (…) jest szczytem i źródłem całego kultu oraz życia chrześcijańskiego”. Podobnie głosi Katechizm Kościoła Katolickiego (dalej KKK) w kan. 1113 „Całe życie liturgiczne Kościoła koncentruje się wokół Ofiary eucharystycznej i sakramentów” (por. kan. 1324 KKK i nast.). Sobór Trydencki stanowi też w innym miejscu już wspomnianego dekretu: „im bardziej chrześcijanin poznaje świętość i boskość tego niebiańskiego sakramentu, tym bardziej winien się strzec, by do jego przyjęcia nie przystępował bez wielkiego uszanowania i świętości” (P13:I/A,7) przypominając zaraz groźne słowa Apostoła z 1Kor11,29: „Kto pożywa i pije niegodnie, sąd sobie spożywa i pije, gdy nie zważa na Ciało Pańskie”, co w tym miejscu odnosiło się do przystępowania do Komunii w stanie grzechu śmiertelnego. KPK nadaje normę tym rozważaniom stanowiąc w kan. 898: „Wierni powinni z najwyższym szacunkiem odnosić się do Najświętszej Eucharystii, biorąc udział w sprawowaniu najczcigodniejszej Ofiary, z największą pobożnością i często przyjmując ten sakrament i adorując Go z najwyższą czcią”. Sobór Trydencki przypomina w związku z tymi wymogami, że „zawsze istniał w Kościele Bożym zwyczaj, że świeccy otrzymywali Komunię od kapłanów” (P13:I/A,8). W czasach Soboru Komunia do ust nie tylko była powszechnym sposobem przyjmowania Pana Jezusa ale też stanowiła symbol katolickiej wiary o czym za chwilę. To „trydenckie” rozumienie sakramentu Eucharystii zostało potwierdzone m.in. przez papieża Piusa X, który w Dekrecie „Lambentabili” potępił zdanie: „Pojęcia o początku sakramentów, jakie mieli Ojcowie Trydenccy i które bez wątpienia wywarły wpływ na ich dogmatyczne kanony, dalekie są od teorii, które dzisiaj słusznie utrzymują historycy i badacze chrześcijaństwa”. Tak więc próby oceny sposobów udzielania Komunii „ab ovo”, czynione przez współczesnym nam katolickich publicystów czy nawet kapłanów, znajdują w tym zapisie istotne ograniczenie, niestety nie za często respektowane.

Ile jest Pana Jezusa w Panu Jezusie? Dlaczego musi być do ust? Co się dzieje z Eucharystią po Komunii? Czy nie są to czasem nikomu niepotrzebne rozważania?

Kościół zawsze uczył, że w Hostii po Przeistoczeniu Pan Jezus jest obecny w pełni, ciągle i w każdej cząsteczce. Święty Sobór Trydencki jasno stwierdził w 3 kanonie o Najświętszym Sakramencie Eucharystii: „Gdyby ktoś przeczył temu, że w czcigodnym sakramencie Eucharystii pod każdą postacią i w każdej oddzielonej cząstce obecny jest cały Chrystus – niech będzie wyklęty”. Natomiast w 4 kanonie doprecyzował, że: „Gdyby ktoś mówił, że po konsekracji w przedziwnym sakramencie Eucharystii nie ma ciała i krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa, ale tylko w jego użyciu, gdy jest przyjmowany, nie wcześniej ani później, i że prawdziwe ciało Pańskie nie pozostaje w hostiach, czyli konsekrowanych cząstkach, które przechowuje się lub pozostawia po Komunii – niech będzie wyklęty”. Pogląd przeciwny, czyli taki, który neguje obecność Pana Jezusa w każdej cząstce Eucharystii jest poglądem heretyckim. Również pogląd lekceważący te Cząsteczki nie jest poglądem zgodnym z nauką Kościoła i może prowadzić do herezji poprzez podważenie prawdy o nieodwracalnym Przeistoczeniu.

Jaka w tym jest rola kapłana? Co może kapłan w trakcie Eucharystii? Czym powinien się kierować? Czy ponosi jakąkolwiek odpowiedzialność za sposób udzielania Komunii świętej? W czym jest problem?

Główną odpowiedzialność za to w jaki sposób udzielana jest Komunia święta, jak i za konsekwencje takiego, albo innego sposobu, ponosi biskup miejsca. Na początku „Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego” (dalej OWMR) jest mowa o tym, że biskup jako „pierwszy szafarz Bożych misteriów w powierzonym mu Kościele, jest opiekunem, zwierzchnikiem i stróżem całego życia liturgicznego” i jako taki „winien czuwać nad tym, aby celebracje odbywały się coraz godniej” (OWMR, p.22). Podobnie twierdzi Sobór Trydencki, który w „Dekrecie o tym, co należy zachować a czego unikać podczas odprawiania mszy” nakazywał, że biskupi ordynariusze „będą się pilnie starać i dążyć, aby zwalczyć to wszystko, co wiedzie do chciwości, bałwochwalstwa, a także do braku czci, który nie daje się oddzielić od bezbożności albo od przesądu, pozoru prawdziwej pobożności” (P22: II,1). Widać więc wyraźnie, że Święty Kościół w swym nauczaniu tradycyjnie miał na celu oprócz okazania najwyższej czci Eucharystii również zapobieżenie profanacja, znieważenia czy świętokradztwa wobec Najświętszego Sakramentu.

Sobór Trydencki w innym miejscu zwraca z kolei uwagę, żeby „Ordynariusze gorliwie i z wszelką ostrożnością zadbali, aby w rozdzielaniu krwi nie doszło do jakiegoś świętokradztwa  lub profanacji. Tym wszystkim obciążone jest ich sumienie” (P21: II,1). Dbałość o Ciało i Krew była tak wielka, że Sobór drobiazgowo zalecał „trzeba dopilnować, by księża nosili tonsurę, byli godnie ubrani i nie mieli wąsów, co przeszkadza przy Komunii Krwi” (P21: IV/B, 29).

Podobnie stanowi instrukcja „Redemptionis Sacramentum” z 2004 roku (dalej RS) w punkcie 11: „Tajemnica Eucharystii jest zbyt wielka, „ażeby ktoś mógł pozwolić sobie na traktowanie jej wedle własnej oceny, która nie szanowałaby jej świętego charakteru i jej wymiaru powszechnego”. Przeciwnie, kto tak postępuje, pobłażając swojemu sposobowi myślenia, szkodzi, chociażby był kapłanem, prawdziwej jedności obrządkowi rzymskiego” tłumacząc wcześniej, że „Przyczyna nadużyć (w liturgii – przyp. moje) nierzadko tkwi w fałszywym poczuciu wolności” (RS, 7). Dalej Instrukcja mówi o tym, że „trzeba z żalem stwierdzić, że począwszy od czasów posoborowej reformy liturgicznej, z powodu źle pojmowanego poczucia kreatywności i przystosowania, nie brakowało nadużyć, które dla wielu były przyczyną cierpienia” (RS, 30), aby konkludować: „Niech więc Kościół Boży nie będzie raniony przez kapłanów, którzy tak uroczyście poświęcili się posługiwaniu” (RS, 31).

Koresponduje z tymi obawami straszna kara nałożona na kapłanów – sprawców profanacji, KPK w kan. 1367 jasno stwierdza: „Kto postacie konsekrowane porzuca albo w celu świętokradczym zabiera lub przechowuje, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zarezerwowanej dla Stolicy Apostolskiej”. Ta surowa regulacja nabiera dla kapłanów jeszcze większego znaczenia, jeśli połączy się ją z punktem 278 OWMR który mówi o tym, że kapłan zobowiązany jest również do tego, aby „zebrać cząstki znajdujące się poza pateną”. Kapłan więc ponosi dużą odpowiedzialność za to co dzieje się z Ciałem Pana, którego udziela wiernym w trakcie Komunii, aż do momentu gdy wierny spożyje Ciało Pana. Kościół jest świadomy tego niebezpieczeństwa i odpowiedzialności, dlatego np. nakazuje, aby kapłan był świadkiem spożycia Komunii przyjętej na dłoń przez wiernego (RS, 92).

W instrukcji Redemptoris Sacramentum (punkty 91-92) widać jak w soczewce, że różne sposoby udzielania komunii mają inne „progi” niebezpieczeństwa profanacji. Najbezpieczniejsza jest zdecydowanie Komunia do ust, która nie jest obwarowana żadnymi uwagami. Instrukcji mówi o tym, że nie można odmówić wiernemu Komunii w przypadku, gdy „chce ją przyjąć na klęcząco lub na stojąco”. Zastrzeżenia budzą się jednak w przypadku udzielenia Komunii na rękę. Instrukcja poucza, że kapłan może odstąpić od udzieleniu wiernemu Komunii w takiej formie, gdy zaistnieje możliwości profanacji. Miarą zamieszania w tej sprawie niech będzie artykuł jednego polskich jezuitów, który w swoim publicznym tekście pt. „Jeśli nie chcesz przyjmować Komunii na rękę, przyjmuj ją duchowo” postuluje: „Jeśli zatem ktoś się gorszy dziś przyjmowanie Komunii św. na rękę i nie chce jej tak przyjmować, niech ją przyjmuje duchowo. Lepiej ją obecnie przyjmować duchowo niż do ust”. Takie niefrasobliwe i nieprzemyślane enuncjacje można jednak od biedy pominąć milczeniem jako okołokatolicką publicystykę. Gorzej, gdy z taką inicjatywą występuje prezbiter lub biskup zakazując lub ograniczając na swoim terenie możliwość uzyskania Komunii do ust. W świetle obowiązującego prawa kanonicznego kwestią sumienia jest wtedy realizacja dyspozycji kanonu 35 KPK, który mówi o tym, że „Poszczególny akt administracyjny – a więc dekret, nakaz czy reskrypt – może być wydany przez posiadającego władzę wykonawczą w granicach przysługującej mu kompetencji, z zachowaniem przepisu kan. 76, § 1”. Podobna dyscyplina kompetencyjna dotyczy zresztą episkopatów, które w Kan. 455 KPK – są pouczone, że „Konferencja Episkopatu może wydawać dekrety ogólne jedynie w tych sprawach, w których przewiduje to prawo powszechne, albo określa szczególne polecenie Stolicy Apostolskiej, wydane przez nią z własnej inicjatywy lub na prośbę samej Konferencji”. Idąc tropem katolickiego posłuszeństwa to warto wiedzieć, że zgodnie z p. 184 Instrukcji „Redemptionis Sacramentum”: „każdy katolik, czy to kapłan, czy diakon, czy wierny świecki ma prawo zgłosić skargę na nadużycie liturgiczne przed biskupem diecezjalnym lub równym  mu w prawach kompetentnym ordynariuszem, lub przed Stolicą Apostolską na mocy prymatu Biskupa Rzymu” przy czym instrukcja precyzuje, że wypada aby „takie zażalenie lub skarga była najpierw przedstawiona biskupowi diecezjalnemu”.

Na czym polega współczesna wersja Komunii na rękę? Wolno czy nie wolno udzielać Komunii sobie samemu? Czy gesty są istotne? Czy to ważne kto komu i jak udziela Komunii? Czy to nie wszystko jedno?

Co do sposobu udzielania Eucharystii autorytatywnie wypowiedział się Sobór Trydencki. Poddając badaniu zdanie „Nie wolno, aby ktoś samemu sobie udzielał komunii” uznał, że w odniesieniu do kapłana jest to zdanie heretyckie a w odniesieniu do świeckich jest to zdanie katolickie (P7: I/B,10). Dalej komentując tą samą kwestie Sobór poucza, że „niektórzy uczeni mówią, że świeckiemu nie wolno nawet w przypadku konieczności udzielić sobie komunii, ale bezpieczniej jest powstrzymać się i przyjąć Eucharystię w pragnieniu” (P12:II/B,6). Kwestię o zakazie udzielania sobie Komunii przez wiernego powtarza też Instrukcja Redemptoris Sacramentum w punkcie 94 i w takim samym brzmieniu OWMR w punkcie 160, gdzie wyraźnie stanowi, że: „Nie wolno samym wiernym brać konsekrowanego Chleba ani kielicha Krwi Pańskiej, ani tym bardziej przekazywać między sobą z rąk do rąk”. Jeśli natomiast prześledzi się współczesną wersję „Komunii na rękę” gest po geście, to wyraźnie widać, że wierny po przekazaniu Hostii przez kapłana ostatecznie sam sobie udziela Komunii do ust, wykonując dokładnie ten sam gest (wsunięcie palcami Komunii do ust) co kapłan, tyle, że samodzielnie (zob. abp Stanisław Gądecki „Eucharystia tworzy komunię i wychowuje do komunii. List pasterski o sposobach przyjmowania Komunii świętej” z 13 marca 2005 roku). Mamy więc taką sekwencję gestów: palce kapłana-dłoń wiernego-palce wiernego-usta. Kontrastuje to z historyczną formą „Komunii na rękę” w której wierny z własnej dłoni pokrytej materiałem, jakby z pateny, przyjmował ustami Pana Jezusa. w tym przypadku mamy następującą sekwencję gestów: palce kapłana-dłoń wiernego-usta wiernego. Kościół doskonale rozróżnia te gesty przy okazji Komunii pod obiema postaciami, gdzie zabronione jest aby wierny samodzielnie zanurzał Hostię w kielichu lub brał na rękę Hostię zanurzoną uprzednio w Krwi Chrystusa (por. RS, 103).

Co może zaskakiwać to fakt, że Kościół też doskonale zdaje sobie sprawę z natury współczesnej wersji Komunii na rękę, dostrzegając, że „W tym samym czasie pełny udział w celebracji Eucharystii, wyrażany przez sakramentalną komunię, pobudził gdzieniegdzie pragnienie powrotu do praktyki, w której chleb eucharystyczny jest rozdawany wiernemu na rękę, który z kolei komunikuje się sam poprzez włożenie go do ust” (instrukcja Memoriale Domini – dalej MD) przyznając jednocześnie, że ten obrzęd „wprowadzono bez wcześniejszej zgody Stolicy Apostolskiej, a czasem nawet bez odpowiedniego przygotowania wiernych” (tamże). Innym problemem towarzyszącym współczesnej Komunii na rękę jest gest ułożenie dłoni. Jak przytacza JE abp Stanisław Gądecki we własnym liście, w pierwotnym Kościele wierny otrzymywał Komunię trzymając rękę prawą na górze a lewą pod spodem (prawa ręka była jakby pateną, podtrzymywana przez lewą), co sprawiało, iż niemożliwym było potem samodzielne wzięcie Komunii do ust, jako, że prawa dłoń była już użyta a lewa tradycyjnie była uznawana za „niegodną”. W nowej formie przyjmowania Komunii na rękę, wierny ma otrzymać Ciało na lewą rękę, tak, żeby prawa była wolna i mogła posłużyć do samo-komunikowania. O skali zamieszania i niewiedzy w tej materii niech świadczy film przygotowany przez innego polskiego jezuitę pt. „Jak przyjmować Komunię świętą na rękę” w której to duchowny poucza, że pierwotny zwyczaj spożywania Komunii z ręki przez wiernego jest złym zwyczajem i nie należy go powtarzać!

O co ten cały hałas? Czy współczesna forma Komunii na rękę ma jakiś ukryty sens? Czy musimy przejmować się tym jak to widzą inni? Czy takie rozważania mają sens?

Warto nadmienić, że współczesny zwyczaj „Komunii na rękę” praktykowany obecnie przez Święty Kościół Rzymskokatolicki został wprowadzony w swoim czasie przez protestanckich heretyków, jako sposób na zanegowanie rzeczywistej obecności Boga w Hostii, o czym wspominał między innymi bp Athanasius Schneider w książce „Christus Vincit”. Do głównych przeciwników realnej obecności Pana Jezusa w Eucharystii należeli zwolennicy Kalwina i Zwingliego. Również biskup Juan Rodolfo Laise w swojej pracy poświęconej Komunii na rękę jako historii nieposłuszeństwa, przytacza fragmenty pracy niemieckiego heretyka Martina Bucera (n.b. ex-dominikanina), który twierdził, że katolicka praktyka niepodawania wiernym Komunii do ręki wynika z fałszywej czci oddawanej Sakramentowi. Komunia do ust była dla tego herezjach dowodem na „tyranię rzymskiego Antychrysta” stąd jasne jest, że komunia do ręki była wyrazem sprzeciwu wobec tegoż „Antychrysta”. Ten sam heretyk twierdził zresztą, że ręce wiernego nie są mniej święte od rąk kapłana i podobnie też, że nie ma różnicy między dłonią czy ustami wiernego (to ostatnie dziś chętnie podkreśla wielu progresywnych katolików).

Przed ponad dziesięcioma laty głośna była sprawa umieszczenia w internecie kilkudziesięciu obrzydliwych filmów na których na przeróżne sposoby niszczono, bezczeszczono i profanowania Hostie uzyskane uprzednio w ramach Komunii na rękę. Amerykańskie „Confraternity of Catholic Clergy” zareagowało oficjalnym protestem w którym stwierdzono m.in., że „Ograniczenie sposobu przyjmowania Eucharystii na formę „do ust” i uniemożliwienie przyjmowania Go na dłoń jest jedynym możliwym środkiem zaradczym. Wielką pomocą i zachętą będą także częste Adoracje Najświętszego Sakramentu. Dobrowolne wydłużenie postu eucharystycznego z jednej godziny do trzech godzin przed przyjęciem Komunii Świętej jest kolejną pomocą”.

Nie bez przyczyny też już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa zwrócono uwagę na to wielkie niebezpieczeństwo związane z udzielaniem Komunii na rękę – synod w Toledo (400 r.) w kanonie 14 nazywał świętokradztwem, gdy ktoś odchodził od Komunii nie spożywszy jej przedtem, co było oczywiście niezwykle łatwe przy przyjmowaniu Komunii na rękę.

Last but not least – sposób w jaki przyjmujemy Pana Jezusa, zgodnie z zasadą lex orandi, lex credendi, wyraża niewątpliwie nasz stosunek do prawd Wiary. Niestosowanie się do wiekowych zwyczajów Kościoła, uleganie buntom niektórych, nawet jeśli kapłanów lub biskupów (casus Holandii, Belgii, Francji i Niemiec), wprowadzanie zwyczajów dawniej odrzuconych bez zaniknięcia przyczyn ich wprowadzenia (ciągle żywe herezje), musi niepokoić. Nieodparcie protestancki argument o „historii pierwszych chrześcijan” ma w naszym Kościele zresztą kilka wymiarów: oprócz procederu Komunii na rękę, mamy też przykład nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej, dyskusje o diakonacie kobiet czy celibacie. Jeśli dodamy do tego świeżą kwestię dopuszczenia do Komunii osób rozwiedzionych, to widać wyraźnie, że wszystkie te kwestie dotyczą szacunku i powagi wobec Najświętszej Eucharystii. Muszą niepokoić też owoce tych zmian i debat wśród wiernych: zgorszenie, konfuzja, konflikty… Instrukcja „Redemptionis Sacramentum” jasno i niezwykle precyzyjnie rysowała nam konsekwencje zbyt swobodnego traktowania celebracji Eucharystii: „niepewność co do nauki Kościoła, wątpliwości i zgorszenie ludu Bożego oraz, w sposób prawie nieunikniony, gwałtowne sprzeciwy, a wszystko to, w naszych czasach, gdzie często życie chrześcijańskie również z powodu naporu „sekularyzacji” staje się niezwykle trudne, zasmuca i wprowadza duże zamieszanie wśród wielu wiernych” (RS, 11).

O co tyle hałasu z tymi partykułami? Skąd tyle zamieszania o coś, czego prawie nie widać? Czy Kościół dostrzega te problemu? Czy to tylko niezdrowe skrupulanctwo? W czym problem?

Partykuła jest to każda, nawet najmniejsza, cząsteczka Hostii, która w trakcie Komunii może oddzielić się od głównej części Hostii i pozostać na palcach i dłoni wiernego, a potem zostać  przeniesiona przez niego na ubranie, ławkę, posadzkę, czy klamkę. Wydana w 1973 roku instrukcja „Immensae caritatis” (dalej IS) zwraca uwagę, że ze względu na kwestię okazywania jak największego szacunku dla Eucharystii „zwłaszcza w tym sposobie udzielania Komunii św. (Komunia na rękę – przyp. moje) trzeba dokładnie wziąć pod uwagę pewne momenty, które podsuwa samo doświadczenie”. Dalej w Instrukcji wyjaśniono, że chodzi właśnie o problem partykuł: „Szczególną pilność i troskę należy ujawnić zwłaszcza gdy chodzi o partykuły, jakie mogą ewentualnie oddzielić się od hostii” przy czym instrukcja zaznacza, że ta troska obejmuje zarówno szafarza jak i wiernego. Warto przy tym pamiętać, że za Sakrament odpowiedzialny jest nie tylko kapłan ale też i wierny. Kościół traktuje profanację bardzo poważnie, powtarzając w p. 132 Instrukcji „Redemptoris Sacramentum”, że „zabranie lub przetrzymywanie w celu świętokradczym albo wyrzucenie konsekrowanych postaci jest poważnym przestępstwem, od którego uwolnienie zastrzeżone jest dla Kongregacji Nauki i Wiary”. Pojawia się tu oczywiście kwestia osobistej odpowiedzialności każdego wiernego, który świadomy istoty Najświętszego Sakramentu (a wszak tylko taki powinien zostać dopuszczony do Komunii) przyjmuje Go na rękę po czym nie dokonuje żadnej ablucji pozwalając by drobinki Ciała znajdowały się praktycznie wszędzie.

Niestety instrukcja „Immensae caritatis” nie precyzuje w jaki sposób należałoby zadbać o te partykuły, które, przypomnę, zgodnie z Tradycją Kościoła są prawdziwym Ciałem Pana Jezusa. Niedawne „Wskazania prezydium Konferencji Episkopatu Polski dla biskupów odnośnie do sprawowania czynności liturgicznych w najbliższych tygodniach” z 21 marca 2020 roku, choć potwierdzają możliwość udzielenia Komunii na rękę również nie precyzują kwestii partykuł – zupełnie jakby ten problem nie istniał! W trosce o ochronę przed koronawirusem biskupi zalecają jedynie wiernym zdezynfekowanie dłoni – troska o zdrowie wiernych jest chwalebna, ale co z troską o Ciało Chrystusa?

Tymczasem „Jeśli chodzi o profanacje mimowolne, przy Komunii do ust, dzięki użyciu pateny, puryfikaterzy przewidzianych przez mszał oraz dzięki naturalnej dbałości przy udzielaniu i przyjmowaniu świętej Hostii, ryzyko prawie nie istnieje. W przypadku Komunii na rękę potrzebny byłby cud, żeby przy każdej Komunii jakaś cząstka nie upadła na ziemię lub nie została na dłoni wiernego” – pisał biskup Juan Rodolfo Laise OFMCap w książce pt. „Komunia św. na rękę?”. Zwraca na to też uwagę JE kard Robert Sarah pisząc, że niezważanie na cząsteczki Hostii powoduje, że zapomina się o dogmacie pełnej obecności Pana Jezusa w każdej cząstce Eucharystii. Kard Sarah zwraca też uwagę, że wierni w tym zakresie uczą się przede wszystkim przez zachowanie kapłana, czyli według zasady lex orandi, lex credendi.

Jaka była dotychczasowa praktyka czci wobec Najświętszego Sakramentu? Czego uczy nas Kościół przez swoje praktyki, wierzenia, liturgię i nabożeństwa? Czy to aż tak bardzo odbiega od współczesnej wersją Komunii na rękę? Czy może jednak to wszystko jedno?

Sobór Laterański IV w konstytucji nr XX rozkazał przechowywać pod kluczem krzyżmo i Eucharystię, aby „nie mogła sięgnąć po nie zuchwała ręka dla dokonania czegoś strasznego lub bezbożnego”. Troska o każdą drobinkę czy kroplę Świętych Postaci zachowana jest też w przypadku Komunii pod obiema postaciami. Wspomniana już instrukcja „Redemptoris Sacramentum” wyraźnie poucza, że „trzeba ją (Komunię pod dwiema postaciami – przyp. moje) wykluczyć, gdy zachodzi niebezpieczeństwo, nawet małe, znieważenia świętych postaci” (RS, 101-106). Dalej instrukcja reguluje, przy dużej ilości wiernych nie należy świeckim podawać kielicha, a Sakrament powinien być udzielany generalnie przez zanurzenie i zawsze do ust. Oczywiście zabronione jest by wierny „sam zanurzał Hostię w kielichu ani brał na rękę Hostię, która była zanurzona we Krwi Chrystusa”. Za wszelką też cenę nie można zezwolić na przelewanie konsekrowanej Krwi Chrystusa z jednego kielicha do drugiego.

Kościół z wielką czcią praktykuje obchodzenie się z konsekrowaną hostią. W czasie Mszy św. szczegółowo opisany jest cały system ablucji palców kapłana i puryfikacji naczyń użytych do konsekracji (por. OWMR, p. 163, 278-280). Podobnie czytamy w dokumencie „Redemptoris Sacramentum” w p. 119, który z kolei w kolejnym punkcie reguluje też kwestie prania bielizny ołtarzowej. Regulacje były tak drobiazgowe, że w Mszy trydenckiej określały nawet sposób trzymania palców przez kapłana podczas Podniesienia (kciuk i palec wskazujący miały być złączone). Podobny cel miało stosowanie pateny przez ministranta podczas udzielania Komunii wiernym. W ramach liturgii przed Soborem Watykańskim II w przypadku, gdy jakaś Postać upadła na ziemię, należało takie miejsce oznaczyć ściereczką lub tabliczką i po mszy oczyścić według przewidzianej instrukcji. Wszystko to, przypomnę, w trosce o najmniejszą cząstkę Ciała Pana Jezusa. Tymczasem w przypadku Komunii na rękę, jak do tej pory nie zadbano o usunięcie wszelkiego niebezpieczeństwa braku czci, ponieważ nie powstały szczegółowe przepisy, które wskazywałyby precyzyjny sposób postępowania, w przypadku, gdy na dłoni pozostaną drobiny Hostii.

Podobnie o czci do Najświętszego Sakramentu świadczy ceremonia wystawienia Go do adoracji. Każdy wie, że adorujemy Boga na kolanach i w milczeniu, z największym szacunkiem i godnością na jaką nas stać. Każdy też wie, że Pan Jezus nie może zostać sam podczas tej adoracji – zawsze ktoś musi przy Nim być. Każdy wie, że podczas procesji w trakcie Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa przyklękamy ilekroć mija nas Najświętszy Sakrament, podobnie klękamy przy przechodzeniu przed tabernakulum. Każdy zna niezliczone pieśni traktujące o Eucharystii na czele z „Upadnij na kolana ludu czcią przejęty…”. W końcu warto wspomnieć o wielkiej czci dla Najświętszego Sakramentu przez formę postu eucharystycznego (zob. Sobór w Konstancji, P13/I:1). Również Pan Jezus w tabernakulum otoczony jest szczególną czcią, regulowaną przez Kościół w szeregu przepisów, które mają chronić Go przed profanacją (zob. RS, 129-132). Dodatkowo o tak wielkiej Tajemnicy pouczają nas liczne cuda Eucharystyczne, również te, której miały miejsce w Polsce. Nie wolno też zapominać o objawieniach prywatnych, ale uznanych przez Kościół, takich jak np. w Fatimie. W Fatimie właśnie dzieciom objawił się Anioł z Ciałem i Krwią Pana Jezusa, na co dzieci, naśladując Anioła, padły na kolana i dotknęły czołami ziemi w ten właśnie sposób okazując Mu należny szacunek. Anioł zaproponował tam dzieciom modlitwę przebłaganą „za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany”.

Wszystkie te wielowiekowe praktyki czci i uwielbienia dla Najświętszego Sakramentu były ustanowione i stosowane przez Kościół w konkretnym celu: „(…) święta Matka Kościół ustanowił pewne przepisy w odprawianiu, np. aby przy Mszy św. pewne zdania mówione były po cichu, a inne głośniej. Zastosował też różne obrzędy, jak święte błogosławieństwa, światła, okadzania, używanie szat i inne liczne tego rodzaju rzeczy, oparte na zarządzeniach i tradycjach apostolskich. Dzięki temu ma być podkreślony majestat tak wielkiej ofiary, a dusze wiernych przez te widzialne znaki religii i pobożności pobudzone do kontemplacji wzniosłych rzeczywistości zawartych w tej ofierze” (Sobór Trydencki, P22/V).

Co z tą historią, czy faktycznie raz było tak a raz inaczej? Czy Kościół się mylił? Po co te wszystkie zmiany? Czego obawia się Kościół? Czy to w ogóle jest istotne grzebać się w archeologizmach? Czy te rozważania mają sens?

Nie należy się więc dziwić, że z czasem Kościół uznał, że „Komunia na rękę”, nawet w swym pierwotnym kształcie jest niewystarczającą. Wraz ze wzrostem świadomości Najświętszego Sakramentu wzrastała cześć dla Niego. Kierując się słowami św. Cyryla o tym, że każda okruszyna Hostii to coś „cenniejsze od złota i drogocennych kamieni” Komunia na rękę została uznana za sposób bardziej prymitywny i mniej doskonały na rzecz Komunii do ust – formy zapewniającej większy szacunek i lepiej wyrażający naszą Wiarę.

O tym, że praktyka pierwszych chrześcijan może być zmieniona poucza analogiczna historia zwyczaju udzielania Komunii pod dwiema postaciami. Wiemy, że tak było w pierwszych wiekach. Potem jednak wskutek wielu herezji, które obrosły ten zwyczaj Kościół nie tylko zdecydował o zaniechaniu tej praktyki a nawet jej zakazał. Na soborze w Konstancji ustalono, że „choć w Kościele pierwotnym wierni przyjmowali ten Sakrament pod dwiema postaciami, to jednak później pod dwiema postaciami przyjmował go tylko konsekrujący, a wierni jedynie pod postacią chleba” i dalej „dlatego mówić, że zachowanie tego zwyczaju lub prawa (Komunia pod jedną postacią – przyp. moje) jest świętokradzkie albo niedozwolone, należy uważać za błędne, ci, którzy z uporem głoszą poglądy przeciwne niż powiedziano powyżej, muszą być traktowani jako heretycy”. (P13/I,3-4). Sobór wierność tej praktyce (Komunii pod jedną postacią – przyp. moje) obwarował karą ekskomuniki dla kapłanów, którzy ośmieliliby udzielać wiernym Komunię pod dwiema postaciami, tych zaś, którzy by się nie podporządkowali tym zarządzeniom  i nie chcieli powrócić na łono Kościoła, Sobór kazał nazywać heretykami. (zob. Sobór w Konstancji P13/II). Podobnie miała się sprawa z sakramentem pokuty. Początkowo polegał na głośnym wyznaniu grzechów wobec całej wspólnoty aby przejść w formę spowiedzi indywidualnej, usznej i pełnej dyskrecji. Te zmiany wynikają z ogólnych kompetencji Kościoła o których mówił Sobór Trydencki „Kościół od wieków posiadał tę władzę, żeby w udzielaniu sakramentów, z zachowaniem ich istoty, wprowadzać lub zmieniać, co według różnorodności rzeczy, czasów i miejsca uzna za odpowiedniejsze” (P21/II). Władzy tego nauczania użył właśnie Kościół do rezygnacji z sakramentu Eucharystii pod dwiema postaciami czy udzielania Eucharystii dzieciom. Jednocześnie sobór Trydencki powstrzymał się od potępienia uprzednich zwyczajów, uznając, że „Nie należy jednak potępiać starożytności chrześcijańskiej, jeśli ten zwyczaj (Komunii dla małych dzieci – przyp. moje) czasem zachowywano w niektórych miejscach. Jak bowiem owi święci Ojcowie ze względu na swoje czasy mieli do tego chwalebny powód, tak też trzeba bezspornie wierzyć, że z pewnością nie uważali tego za konieczne do zbawienia” (P21/IV). Należy mieć silną nadzieję, że podobnie Kościół wyłączywszy możliwość Komunii na rękę nie potępiał tych starożytnych chrześcijan, którzy czynili to bez świadomości późniejszych herezji i nadużyć.

Historia starożytnej Komunii na rękę opisuje pokrótce instrukcja „Memoriale Domini”  również zwracając uwagę na to, że Komunia do ust była efektem okazywania coraz większej czci dla Ciała Chrystusa, stąd Instrukcja jasno stanowi, że „zwyczaj, iż szafarz sam kładzie kawałek konsekrowanego chleba na języku komunikanta (…) należy zachować ten sposób rozdawania Komunii świętej, nie tylko dlatego, iż opiera się na tradycji wielu wieków, ale szczególnie dlatego, iś jest on oznaką czci wiernych dla Eucharystii”. Instrukcja zastrzega przy tym, że „praktyka ta w żaden sposób nie umniejsza godności tych, którzy przystępują do tego wielkiego sakramentu, ale jest częścią przygotowania, niezbędnego dla jak najbardziej owocnego przyjęcia Ciała Pańskiego”. Warto pamiętać o tych wskazaniach, gdy następnym razem usłyszymy z ust kapłana czy świeckiego, że nie ma znaczenia jak przyjmujemy Ciało Pana Jezusa i że każdy sposób i każda część ludzkiego ciała jest równie godna do przyjęcia Ciała Pańskiego.

W konkluzji swoich rozważań nad konsekwencjami wprowadzenia Komunii na rękę autorzy „Memoriale Domini” obawiali się konsekwencji wprowadzenia nowej praktyki, uznając, że „Mogą one odstraszać od nowego sposobu udzielania Komunii świętej, oznaczają one także utratę czci dla szlachetnego sakramentu ołtarza, jego profanację lub zafałszowanie właściwej doktryny”. Aby się przekonać co Kościół hierarchiczny sądzi na ten temat autorzy instrukcji przeprowadzili ankietę wśród ponad dwóch tysięcy biskupów na całym świecie. Odpowiedzi jednoznacznie wskazywały na to, że biskupi są przeciw tej praktyce. W efekcie „Najwyższy Pasterz postanawia, iż z dawna przyjęty sposób rozdawania Komunii świętej wiernym nie powinien być zmieniony” (MD). Papież w instrukcji „usilnie napomina biskupów, kapłanów i wiernych, aby gorliwie przestrzegali tego prawa, ważnego i ponownie potwierdzonego, zgodnie z osądem większości biskupów katolickich, w formie zgodnej z obecnym rytem świętej liturgii, co jest niezbędne dla powszechnego dobra Kościoła” nazywając w dalszej części Komunię na rękę jako „przeciwny temu sposób”, czyli jako zbędną dla powszechnego dobra Kościoła. Obecnie sami możemy się przekonać ilu „biskupów, kapłanów i wiernych” jest posłusznych temu „usilnemu napominaniu” papieża. A przecież Instrukcja pochodzi z roku 1969, czyli minęło od jej ogłoszenia ledwie 50 lat. Nie zmienia tu postaci rzeczy fakt, że papież wprowadził „w jakże często trudnej obecnie sytuacji” możliwość zatwierdzenia przez Stolicę Apostolską takiej formy udzielania komunii, bo uczynił to pod następującymi warunkami: sposób rozdawania Komunii Świętej „rozwinął się już w jakimś miejscu” (pamiętajmy, że był to sposób buntowniczy, wbrew ówczesnej tradycyjnej dyscyplinie liturgicznej Kościoła), oraz że „wnikliwie zadba się o usunięcie wszelkiego niebezpieczeństwa braku czci albo złego mniemania o Eucharystii świętej, które mogłoby pojawić się w umysłach wiernych, jak również wszelkich innych niestosowności”.

Jak to było w Polsce? Czy na pewno jesteśmy tak rozwinięci duchowo, że możemy bez żadnego zagrożenia przyjmować Komunię na ręce? Jaka jest nasza wiara? Czy warto się nad tym zastanawiać? Czy Komunia na rękę na pewno przynosi owoce duchowego wzrostu?

Zastanawiając się nad przedstawionymi wyżej kryteriami zawartymi w instrukcji „Memoriale Domini” warto pamiętać, że kiedy w marcu 2006 roku JE ks. Arcybiskup Józef Michalik, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski występował do Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z prośba o zgodę na udzielenia Komunii na rękę, nie istniała w Polsce rozwinięta praktyka przyjmowania Komunii na rękę, wręcz odwrotnie, była to dla nas, wiernych, nowość. Kościół w Polsce podczas II Synod u Plenarnego w 1999 roku jedynie zasugerował taką możliwość mówiąc: „Synod Plenarny potwierdza i wyraża szacunek dla zwyczaju przyjmowania Komunii św. „do ust” w postawie zarówno klęczącej, jak i stojącej, nie wykluczając jednak innych form przyjmowania Komunii św., z zachowaniem najwyższej czci dla Eucharystii” (w: „Liturgia Kościoła po Soborze Watykańskim II”, p. 92). Ten Synod, ze swoim nieprecyzyjnym zapisem, podobnie jak i szereg późniejszych enuncjacji prasowych polskich biskupów i oczywiście towarzyszących im artykułów w postępowych pismach katolickich, został wykorzystany następnie jako uzasadnienie do przygotowania prośby polskich biskupów podczas 331. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski w marcu 2005 roku. Zezwolenie zostało udzielone przez Watykan już w następnym roku.

Żeby proces zmian dotyczących przyjmowania komunii a zaproponowanych przez polskich biskupów uczynić jeszcze bardziej czytelnym, należy przypomnieć, że furtka dla Komunia na stojąco w Polsce została wprowadzona „Przepisami wykonawczymi Konferencji Episkopatu Polski do instrukcji Inaestimabile donum” z dnia 1 grudnia 1980 roku. Utrwalenie ten możliwości nastąpiło dodatkowo w 1987 roku, gdy KEP w swoim dokumencie uznawała, że „Komunii świętej udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Wierni przyjmują Komunię święta w postawie klęczącej. Mogą również stać, gdy przemawiają za tym szczególne okoliczności”.

Co do kwestii dojrzałości duchowej i świadomości własnej religii, to warto po prostu przyjrzeć się statystykom. Według badań CBOS z 2006 roku w Boga wierzyło 94 proc. Polaków, w piekło tylko 65 proc., w zmartwychwstanie Chrystusa 88 proc., zaś 26 proc. Polaków wierzyło w reinkarnację. Według innych badań (PBS) z tego samego roku aż 20 proc. katolików w Polsce nie wierzyło w Sąd Ostateczny a 13 proc. podważało historyczność postaci Jezusa Chrystusa. W 2013 roku według TNS 49 proc. Polaków wierzyło w śmierć Jezusa na krzyżu, 47 proc. w Jego zmartwychwstanie, w Niepokalane Poczęcie – 38 proc., w istnienie czyśćca tylko 30 proc. Z kolei przygotowane przez Pew Research Center dane za 2019 rok, mówią o tym, że 70 proc. katolików w USA nie wierzy w rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii, a 69 proc. uważa, że podczas Mszy św. chleb i wino przyjmowane w komunii są „symbolami ciała i krwi Jezusa Chrystusa” (nauczanie protestanckie). W ciągle katolickiej Polsce w 2019 roku już tylko 86 proc. mieszkańców wierzyło w Boga, w Belgii było to tylko 42 proc. (z tego w „Boga z Biblii” wierzyło 14 proc. populacji), w Holandii 44 proc. populacji wierzyło w Boga a 20 proc. w „Boga z Biblii”, podczas gdy we Francja 56 proc. obywateli wierzyło w jakiegoś Boga a tylko 27 proc. w Boga Starego i Nowego Testamentu. Według tych samych badań połowa katolików Europy Zachodniej uważa, że katolicy i protestanci są pod względem religijności bardziej podobni niż różni, to znaczy, że nie rozumie różnicy np. co do wiary w Przeistoczenie. Czy taki stan wiary w Polsce i Europie na pewno usprawiedliwia wprowadzenie czy dalsze utrzymanie Komunii na rękę? Czy na pewno jest to wyraz najwyższej czci dla Najświętszego Sakramentu?

Daniel Pawłowiec

Click to rate this post!
[Total: 16 Average: 3.7]
Facebook

6 thoughts on “Pawłowiec: Komunia na rękę”

  1. Nie wiem gdzie autor mieszka, ale w zdecydowanej większości parafii w Polsce standardem, a nie szczytem ekstrawagancji jest przyjmowanie komunii na stojąco.

  2. Nalezy zwolac nowy Sobor aby raz na zawsze ugruntowac prawdy wiary i odrzucic wszelkie ruchy heretycko-modernistyczne z Vaticanum Secundum na czele. Ciagle w Kosciele czuc swad szatana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *