Festiwal żenady, w który zamieniła się po pierwszej turze kampania wyborcza szczęśliwie dobiega końca. Niewiele z rzeczy, które wydarzyły się w tym czasie wartych jest odnotowania, jeszcze mniej zapamiętania.
Symbolem upadku naszej kultury politycznej stały się z pewnością dwie pseudo-debaty. Wbrew pozorom debatowanie ze samym sobą nie jest wynalazkiem polskim. Do analogicznej sytuacji doszło na Ukrainie w roku 2010, kiedy to rywalizujący o fotel prezydenta Julia Tymoszenko i Wiktor Janukowycz nie spotkali się twarzą w twarz. Ostatecznie Tymoszenko została zaproszona przez komercyjną telewizję Inter, natomiast Janukowycz wypowiadał się dla ukraińskiej telewizji publicznej. Możemy więc pokusić się o stwierdzenie, że doszło u nas do ukrainizacji polityki. To nie wróży niczego dobrego.
W ostatnich dniach kampanii oba sztaby będą próbowały manipulować wyborcami wzbudzając najniższe emocje. Powinniśmy zatem spodziewać się nasilenia negatywnych zjawisk. Media społecznościowe zaroją się od fałszywych informacji i ordynarnych kłamstw, nazywanych oględnie fake-newsami. Nasili się też kampania negatywna.
Wysiłek sztabowców PiS skoncentruje się zapewne na niedawnych wyborcach Krzysztofa Bosaka. Choć Konfederacja konsekwentnie (i racjonalnie) nie popiera żadnego z kandydatów zaplecze Andrzeja Dudy wychodzi z siebie by wywołać wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie. Wychodzi to trochę śmiesznie a trochę żenująco.
Próbką możliwości tuzów z PiS-u był klip, w którym rzekomi wyborcy Bosaka deklarują poparcie dla Dudy. Piszę, „rzekomi” gdyż co najmniej dwie z występujących w klipie postaci to podstawieni statyści. Wpisuje się to w linię medialnego przekazu zawierającą zarówno fejkowego projektanta mody Christiana Paula jak i zalatujące Koreą Północną newsy z głównego wydania „Wiadomości”.
Innym „chytrym” zagraniem erystycznym jest moralny szantaż. „Koledzy z Konfederacji, którzy deklarują, że zagłosują na Trzaskowskiego, stają dziś po tej samej stronie co Roman Giertych – wspierają PO” – pisała na swoim facebookowym profilu jedna z posłanek partii rządzącej. Inni są bardziej subtelni: „Czekam na jasny sygnał skierowany do wyborców Konfederacji że w obecnej sytuacji „mniejsze zło” to PIS. Od tego zależy dalsze moje (jak i wielu innych) poparcie dla tego ugrupowania. Gra toczy się o zbyt dużą stawkę.”. Na finiszu kampanii tego typu tanich chwytów będzie więcej. Pozostaje jednak wierzyć w rozsądek wyborców Konfederacji.
Na szczęście cały ten cyrk skończy się już za kilkadziesiąt godzin. Pozostanie jeszcze sam akt wyborczy. Potem możemy już wyzbyć się nieuchronnego absmaku i cieszyć się wakacjami.
Przemysław Piasta
za: FB