Wstęp
Za każdym razem, gdy patrzę na mapę Chińskiej Republiki Ludowej zastanawiam się, jak wielkie byłyby Chiny gdyby zostawić w nich tylko to co jest prawdziwie chińskie. Tak samo było, gdy nastąpił rozpad Związku Radzieckiego i wtedy mogliśmy zobaczyć, ile Sowieci siłą zagarnęli krajów oraz ile stracili. Być może nastąpi kiedyś też rozpad Chińskiej Republiki Ludowej i wtedy Chiny staną się stosunkowo małym krajem, rozmiarami przypominającym Francję. Prawdziwe Chiny skąd pochodzi chińska kultura oraz ludzie Han pochodzą z jej wschodniej części, natomiast ekspansja grupy etnicznej i kultury Han to wynik ich najazdów i okupacji.
Zadaniem tego artykułu jest jedynie przybliżenie mapy rzeczywistych Chin, choć z uwagi na historię Antycznych Chin, autor nie ma zdania co do tego, czy specjalne regiony administracyjne i autonomiczne powinny być osobnymi krajami, czy nie. Mimo to, z uwagi na ochronę kultur i obrzydzenie do komunizmu, autor na pewno opowiada się za ich pełną odrębnością ideologiczną i etniczno-kulturową.
Oto terytoria Chińskiej Republiki Ludowej, które poddaję pod wątpliwość jako chińskie:
►W części północnej znajduje się prowincja o nazwie Mongolia Wewnętrzna, która terytorialnie powinna być Mongolią, choć dziś mieszka tam jedynie 15% rodowitych Mongołów. Są oni jednak obywatelami chińskimi, gdyż nie mają innego wyboru.
Z drugiej jednak strony, Imperium Mongolskie słynęło ze swej brutalności oraz zajmowało największy masyw ziemi. Mongołowie podbili niegdyś całe Chiny i na tronie w Pekinie posadzili dynastię Yuan, która była mongolska. Z uwagi na tragiczną lokalizację obecnej Mongolii myślę, że Mongołowie i tak mogą mówić o dużym szczęściu że mają swój kraj bo na pewno naród mongolski do niewinnych nie należy.
►W części północno-wschodniej znajduje się Mandżuria, która była terenem gier pomiędzy Rosją, a Chinami i która została w całości przyłączona do ChRL w 1949, po tym jak władzę przejęli komuniści. Manchuria jest zazwyczaj określana jako „Północny – Wschód” lub „trzy wschodnie prowincje” (san dong sheng), do której należą prowincje: Heilongjiang, Jilin i Liaoning, choć historycznie ten nieoficjalny kraj znajdował się też w części Rosji i Mongolii Wewnętrznej. Dziś zdecydowaną większość w tej części ChRL stanowią Chińczycy Han.
Może być nam przykro podbitych i nieistniejących narodów lecz Mandżurowie także zaatakowali Chiny w 1644 roku, a potem także Koreę. Następnie sami zostali podbici przez swoich silnych sąsiadów.
►W części płd-zach znajduje się Tybet, czyli płaskowyż w Himalajach siłą zagarnięty podczas rewolucji „kulturowej” przez przewodniczącego Mao. Byłem także w Tybecie i pod względem kulturowo-rasowym zdecydowanie nie są to Chiny. Tybetańczycy mają swoją oryginalną architekturę, swoje własne obyczaje, swój język oraz także swoją własną wersję buddyzmu, który jest inny niż buddyzm chiński. Tybetańczycy mają też bardzo bliskie przywiązanie do swoich gór, którego Chińczykom po prostu brakuje.
Z drugiej jednak strony Tybet też napadał i mordował. Tybet kontrolował Nepal od VII do XII wieku przez co dotarł tam buddyzm.
Warto też dodać, że prowincja Qinghai, która jest częścią Wyżyny Tybetańskiej poza Tybetem posiada znaczną mniejszość tybetańską, bo aż 22% całej populacji tej prowincji. Dzięki temu w Qinghai znajduje się istotny ośrodek tybetańskiej kultury poza Tybetem, co oferuje fotografom możliwość robienia pięknych zdjęć stup i klasztorów tybetańskich na tle gór i otwartych przestrzeni.
►W części północno-zachodniej znajduje się Xinjiang Uyghur nazywany także Chińskim Turkestanem, mimo, że jest to kolejny bardzo nie-chiński kraj na terenie ChRL. Turkestan jest także kulturowo bardzo odmienny od Chin, gdyż jest to kraj muzułmański o tradycjach i sposobie życia Azji Centralnej oraz tureckich korzeniach. Uygurzy posługują się językiem pochodzącym od tureckiego, posiadają kulturę wyrabiania dywanów i przywiązania do wypasania zwierząt na rozległych pastwiskach, dokładnie tak samo, jak ma to miejsce w Kirgistanie czy Uzbekistanie. Poza tym Uygurzy, będący ludźmi Jedwabnego Szlaku Azji Centralnej, pod względem rasowym w niczym nie przypominają Chińczyków, gdyż są bardziej podobni do Kirgyzów, Uzbeków, czy Afgańczyków. Xinjiang Uygur to kraj wybitnie nie-chiński pod każdym względem.
Jednak z drugiej strony muzułmanie mordowali, gwałcili, krzywdzili i niewolili innych od kiedy pojawili się tylko na planecie Ziemia i jest to element ich kultury, zupełnie tak samo, jak wyrabianie dywanów czy romansowanie z kozami na łonie natury. Gdyby Wiedeń nie został obroniony dwukrotnie przed Imperium Osmańskim (1529 i 1683) Europy już by nie było. W tym wypadku ciężko jest mi żałować muzułmanów, tym bardziej że istnieje nierozerwalne pokrewieństwo etniczne pomiędzy Uygurami a Turkami (Osmanami). Obecnie historia znowu się powtarza, gdyż ponownie trzeba bronić Europy przed islamem.
►Na południowym-wschodzie znajduje się jeszcze Hong-Kong, czyli potęga ekonomiczna świata, najpierw wyhodowana na kolonializmie brytyjskim. Następnie miała tu miejsce prawna umowa polegająca na wydzierżawieniu wyspy Hong Kong i Nowych Terytoriów na 99 lat do roku 1997, która zaistniała z powodu słabości ekonomicznej oraz chciwości Chin. Było to wówczas najlepsze rozwiązanie dla Chin, które dziś bardzo im procentuje. Hong Kong bardzo się różni od chińskich prowincji, gdyż wiele rzeczy wygląda brytyjsko, a język angielski jest powszechnie używany.
Hong Kong działa według koncepcji „jeden kraj, dwa systemy”.
►Na południowym-wschodzie, około pół godziny łodzią od Hong Kongu, znajduje się chińskie Las Vegas czyli była kolonia portugalska o nazwie Makao. W tym wypadku także miała miejsce umowa dzierżawy, wynikająca głównie z chęci zysku przez Chiny i Portugalię. Makao było kolonią, a potem terytorium Portugalii od 1557 aż do roku 1999, gdy stało się Specjalnym Regionem Administracyjnym ChRL. Dziś Makao ciągle wygląda jak mała Portugalia, z architekturą i nazwami ulic w tym właśnie języku.
Makao działa według koncepcji „jeden kraj, dwa systemy”.
►Na południowym-wschodzie znajduje się też wyspa Tajwan (arena militarno-polityczna USA), czyli oficjalnie Republika Chińska. Co prawda Tajwan z przyczyn polityczno-ekonomicznych nie jest uznawany przez większość krajów na świecie, oprócz np. Watykanu, lecz cały świat widzi Tajwan jako osobny kraj. W przekonaniu Chińczyków jednak Tajwan jest tylko kolejną prowincją Chin, a wszystkie chińskie mapy tak właśnie ten kraj przedstawiają. Natomiast stolica Tajwanu – Taipei z uporem jest nazywana „Chińskim Taipei”.
Gdy Mao Zedong (inna poprawna nazwa: Mao Tse-Tung) przejął kontrolę nad Chinami w 1949 roku partia opozycyjna uciekła na Tajwan i założyła tam swój osobny kraj – Tajwan, czyli oficjalnie Republikę Chińską. Tajwan jednak był częścią antycznych Chin i to jest powód, dla którego Chińska Republika Ludowa nie uznaje jego niepodległości.
Z uwagi na powyższe, uważam Chiny za kraj nie do końca stabilny. Pomimo jego siły gospodarczej i militarnej, mały błąd lub interwencja z zewnątrz mogą doprowadzić do rewolucji narodowych czego rezultatem byłby albo rozpad Chińskiej Republiki Ludowej na małe kraje, albo byłaby to rzeź mniejszości etnicznych w celu zachowania kontroli nad całym obecnym terytorium. Problemem dla Chin byłoby też to, że chaos ważący mapę Chin powstałby w wielu częściach tego ogromnego kraju jednocześnie. Według mnie przetrwanie żadnego kraju nie jest do końca pewne.
Na dzień dzisiejszy Han stanowi ponad 90% populacji Chin, mimo że w niektórych prowincjach, zajmujących ogromne obszary, znienawidzeni przez mniejszości Han stanowią tylko 50%
Prowincje ryzyka
Jako ciekawostkę podaję też informację na temat demografii dwóch kolejnych Regionów Autonomicznych Chin, które są autonomiczne z powodu mniejszości etnicznych.
Na przykład w prowincji Guanxi, której populacja wynosi około 47 mln, Chińczycy Han stanowią tylko 62% populacji. Liczącą się mniejszością są ludzie Zhuang (32%), Yao (3%) oraz kilka innych, które razem stanowią około 3%.
Innym tego typu regionem jest prowincja Ningxia, której całkowita populacja wynosi ponad 6 mln, w tym Han stanowią 62% a mniejszość Hui aż 34%.
W przypadku słabnących Chin lub w przypadku rozpadu Chin „prowincją ryzyka” mogłaby się też stać prowincja Qinghai i to z kilku powodów. Qinghai znajduje się na Płaskowyżu Tybetańskim pomimo, że prowincja ta nie jest częścią Regionu Autonomicznego Tybetu. Ogólna populacja to około 5,5 mln z czego Chińczycy Han stanowią 54%, Tybetańczycy 21%, Hui 16%, Tu 4%, choć są też Mongołowie (około 2%) i Salarowie, także niecałe 2%. Qinghai jest więc kulturową i językową Wieżą Babel i każda z mniejszości chce się Pana w swoim własnym domu. Poza tym Tybetańczycy mają roszczenia wobec prowincji Qinghai oraz części Sichuan, Gansu i Yunnan jako części Płaskowyżu Tybetańskiego oraz kulturowego i etnicznego dziedzictwa Tybetu.
W tym momencie są to bardzo stabilne regiony Chin gdzie każda ze społeczności żyje w harmonii, a na przykład prowincja Guangxi, z uwagi na swoje piękno naturalne jest wielką atrakcja turystyczną. Rząd chiński powinien sobie jednak zdać sprawę, że jeśli Chińska Republika Ludowa zacznie się kiedyś rozpadać, to w tych dwóch prowincjach także dojdzie do starć, gdyż mniejszości będą chciały być niepodległe. Co więcej, akurat te dwie prowincje mają ogromne atuty geograficzne gdyż znajdują się na krańcach Chin. Guangxi graniczy z Wietnamem, a Ningxia z Mongolią Wewnętrzną i gdyby Chiny słabły, a w krajach okolicznych powstałyby bazy amerykańskie wszystko mogłoby się zdarzyć.
•••
Moje reportaże piszę zawsze w bardzo uczciwy sposób i dlatego i tym razem chciałem powiedzieć jak powyższa sytuacja wygląda z punktu widzenia Chińczyków. Otóż Antyczne Chiny obejmowały całe terytorium dzisiejszej Chińskiej Republiki Ludowej, z Tajwanem włącznie. Wedle tego właśnie faktu historycznego Mao Zedong „nie zagarnął nic siłą”, ale wziął to co i tak już się Chinom należało, gdyż było wcześniej chińskie. Tego właśnie wytłumaczenia trzymają się Chiny jako swojej polisy niewinności.
Poza tym Mongolia, Tybet oraz muzułmanie także napadali i grabili przez tysiąclecia i dlatego uważam, że zanim ocenimy Chiny, najpierw musimy lepiej poznać ich historię oraz wszystkich krajów okolicznych. Niestety, wcześniej czy później jest już tylko anarchia w polityce.
Ze wszystkich okupowanych krajów na terenie ChRL jest mi mimo wszystko najbardziej szkoda Tybetu. Kiedyś uważałem, że byłoby dobrze, gdyby na zasadzie dzierżawy Tybet stał się europejskim protektoratem, lecz dziś gdy Europa cierpi z powodu multi-„kulturalizmu” i promocji zboczeń uważam, że być może lepiej jest pozostawić Tybet takim, jaki jest.
“Chiny” poza granicami Chin
Niestety apetyt rośnie w miarę jedzenia, co sprawia że Chiny chcą więcej terytoriów krajów okolicznych, w tym także wysp na Morzu Południowo Chińskim. Oprócz tego tam gdzie Chiny nie mają roszczeń terytorialnych chcą kontrolować inne kraje politycznie lub ekonomicznie a jeśli ta opcja się nie sprawdza to także militarnie.
Roszczenia na morzach
Na Morzu Południowochińskim oraz Wschodniochińskim Chiny mają niekończące się roszczenia terytorialne o Wyspy Paracelskie, Wyspy Spratly, Wyspy Senkaku (Diaoyu), Rafę Scarborough oraz część Zatoki Tonkińskiej. Jest to konflikt, w który zamieszane są Chiny (Chińska Republika Ludowa), Tajwan (Republika Chińska), Wietnam, Brunei, Filipiny, Malezja oraz Japonia. Poza tym ChRL rości też sobie prawa do całego Tajwanu oraz jego wszystkich wysp przybrzeżnych, a także rości sobie jurysdykcję morską przy indonezyjskich wyspach Natuna i Anambas.
Pomimo, że z uwagi na tragiczną historię największe emocje powoduje konflikt z Japonią o wyspy Senkaku, to konflikt na obydwu morzach jest poważny ze wszystkimi krajami zamieszanymi w te roszczenia.
Same wyspy mają ogromne znaczenie strategiczne, gdyż są wymarzonymi miejscami na budowę baz wojskowych, a przede wszystkim portów, dzięki którym Chiny w znacznie łatwiejszym stopniu mogłyby kontrolować cały basen Morza Wschodniochińskiego i Południowochińskiego. Region ten ma także duże znaczenie handlowe i transportowe, co oznacza, że Chiny mogłyby dodatkowo pobierać opłaty za cumowanie w „swoich portach” oraz mogłyby całkowicie kontrolować handel i transport w całym regionie. Dodatkowo wody dookoła wysp posiadają bogate łowiska ryb oraz złoża surowców naturalnych, takich jak na przykład gaz.
Roszczenia lądowe
Oprócz roszczeń na morzach Chiny mają także roszczenia lądowe. Od Indii Chiny domagają się części indyjskiego stanu Arunachal Pradesh wliczając Tawang na Linii McMahon i nazywają go „Południowym Tybetem”. Jest to ogromny teren zajmujący 90 000 km2, którego Chiny łatwo nie podarują, mimo że wcale on do Chin nie należy. Poza tym Chiny chcą także region Aksai Chin, znajdujący się w Jammu i Kaszmir w obszarze Ladakh, który z kolei zajmuje kolejne 38 000 km2.
Poza tym Indie mają jeszcze jedno zmartwienie i jest to Korytarz Siliguri zwany też Karkiem Kurczaka. Jest to wąski kawałek ziemi należący do Indii, który łączy główne Indie z ich północno-wschodnimi stanami oraz graniczy z Nepalem, Bhutanem i Bangladeszem. Korytarz Siliguri jest geograficznie bardzo delikatnym rejonem Indii i choć Chiny nie mają roszczeń do tego regionu, to w przypadku konfliktu mogłyby one całkowicie odciąć Indie od jej 7 stanów północno-wschodnich oraz himalajskiego Sikkimu. Korytarz Siliguri nie jest tylko bardzo miękką częścią Indii, ale też wielkim geograficznym atutem Chin, który pomimo, że nie jest poruszany przez żadną ze stron, to na pewno przy konflikcie wypłynie w mediach jako gorąca strefa koncentracji chińskich wojsk.
Oprócz tego Chiny mają roszczenia terytorialne względem małego Bhutanu. Według Chin należy im się Płaskowyż Doklam (269 km2), który jest położony koło strategicznie zlokalizowanej doliny Chumbi, będącej bólem głowy dla Indii. Chiny mają też roszczenia względem doliny Jakarlung i Pasamlung (razem 495 km2).
Bhutan jest malutkim krajem reprezentowanym na arenie międzynarodowej przez Indie, czego Chiny nie mogą znieść. Poza tym Indie w zamian za „ochronę” nie pozwalają Bhutanowi na zbliżenie się do Chin, co jeszcze bardziej denerwuje Chiny. Roszczenia terytorialne Chin względem Bhutanu są więc brudną grą polityczną pomiędzy dwoma regionalnymi mocarstwami, Chinami a Indiami.
Oprócz tego Chiny zdominowały ekonomicznie zwłaszcza północną Birmę, cały Laos i Kambodżę oraz spośród wielu innych krajów są bardzo aktywne ekonomicznie w Nepalu, Wietnamie i na Filipinach. Ekspansja Chin nie ma więc końca, mimo że moim zdaniem Chiny także grają w niebezpieczną grę.
Groteskowa rola Ameryki
W regionie Azji i Pacyfiku najbardziej groteskową rolę według mnie odgrywa jednak Ameryka, której prezydent daje emocjonalne zapewnienia małym krajom na temat ich ochrony przed Chinami. Polityka ta jest typową dla Ameryki taktyką dominacji po drugiej stronie świata poprzez dawanie fałszywego poczucia bezpieczeństwa tym krajom, o które Ameryka nigdy nie będzie walczyć. Według mnie każdy kraj zamieszany w roszczenia terytorialne wobec Chin może liczyć tylko na siebie, lecz tak długo, jak nie jest celem otwartego ataku, daje Ameryce wpływy polityczne oraz ekonomiczne ze sprzedaży starej broni.
Marcin Malik
Artykuł ukazał się na stronie: http://prawica.net/1364 i stanowi aktualizację artykułu, który okazał się na konserwatyzm.pl 19 lutego 2013 r.
Jak można w jednym akapicie mówić o islamskim barbarzyństwie i Imperium Perskim walczącym z Grecją? Pachnie to okrutną ignorancją i podważa wiarygodność tekstu.
Z textu niechcący wynika, że Dariusz I i Xerxes byli muzułmanami :). Swoją drogą imperium perskie było cywilizowanym tworem, w epoce Sasanidów Rzymianie jedynie Persów nie uważali za barbarzyńców.