Rękas: „Mundur niebieski, orzeł żelazny…”

Nadużywanie uprawnień, nieuzasadnione podejmowanie interwencji, stosowanie mandatów i kar w sytuacjach, których wystarczyłoby upomnienie i poinstruowanie, agresja (nie tylko słowna), wreszcie zwykłe chamstwo niektórych policjantów – wszystko są to realne i poważne problemy stanu epidemicznego, znacznie poważniejsze od ewentualnego zagrożenia chorobą. Ta bowiem dotyka wciąż jeszcze nielicznych – a praktyka prawna państwa może zostać dotkliwie i trwale zepsuta na lata po pandemii.

Proste sprawy

Wysyp filmików z policjantami rozdzielającymi mandaty za siedzenie na ławce i dociekającymi czy wyjazd Kowalskiego był wystarczająco życiowo uzasadniony – tradycyjnie podzielił internet. Oprócz narastającego poczucia absurdu, w jaki wpędziło nas ciągłe zaostrzanie przepisów lockdownu – pojawiły się również próby obrony metod działania funkcjonariuszy, już to w duchu znanym od początku całej tej histerii („Czy chcecie, żeby było jak we Włoszech?!”), już to z trudem tylko maskowaną złością, nienawiścią i zawiścią wobec tych, którzy nie dość, że zamknąć całkiem się dali, to jeszcze „w swoich SUV-ach” (czyli w domyśle na bogato) szwendają się po kraju, zamiast pokornie słuchać panów policjantów i panów polityków siedząc w domach i licząc na cud. Stan zamknięcia sprzyja zresztą prowadzeniu takich debat w nieskończoność, co ze stosunkowo prostych spraw – czyni niemal traktaty socjal-politolo-ekonomiczno-cywilizacyjne pt. jak rozmawiać z panem funkcjonariuszem i czy go nagrywać.

A rzecz to przecież naprawdę oczywista. Po pierwsze i jak zawsze – postępuje się na wyczucie. Czy interweniujący działa wyraźnie w intencji, żeby legitymowanego zgnoić – czy też zachowuje się jak człowiek. Czy widać, że musi przynieść z patrolu określoną liczbę mandatów – czy tylko chce odfajkować służbę. Mówiąc jeszcze prościej – cham, zupak czy normalny człowiek? Przecież łatwo się zorientować… I od tego uzależniona winna być nasza reakcja. Nie można z niej jednak z góry wykluczyć realizowania naszych obywatelskich uprawnień. Jeśli policjant działa bezprawnie – należy to udokumentować i złożyć skargę. Jeśli przekracza swoje uprawnienia, nadużywa prawa i/lub sam go nie zna – należy to udokumentować i wejść na drogę prawną. Zawsze należy brać pod uwagę, że funkcjonariusz może nie mieć skrupułów w formułowaniu fałszywych zarzutów i fabrykowaniu dowodów mających osłonić bezprawność jego działań (zrzuciliście mu czapkę, znieważyliście funkcjonariusza, stawialiście opór itp). Taka jest zwykła praktyka działań policji w poczuciu bezkarności. Stąd należy rejestrować, nagrywać, mieć dowody, świadków, zwracać uwagę czy scenę interwencji rejestruje monitoring itd. Nade wszystko należy też zachowywać spokój – nie dając pretekstu i pozwalając, by to nielegalnie interweniujący dodatkowo się pogrążył poddając emocjom. I wreszcie warto pamiętać, że chociaż ten konkretny osobnik może mieć indywidualną predylekcję do agresji, brak kultury czy inteligencji – ale też niemal na pewno konkretne wytyczne dotyczące sposobu, zakresu i celu interwencji otrzymał od przełożonych, a więc to oni pozostają szczególnie odpowiedzialni (co samego funkcjonariusza, rzecz jasna, nie rozgrzesza, gdy bezpośrednio narusza prawo).

Czy nagrywać

Podkreślmy, choć policjanci z reguły bardzo nie lubią widoku włączanych kamer w smartfonach – to czasem, jeśli nie nagrasz policjanta (a nie musisz tego robić wkładając mu komórkę w twarz) możesz się dowiedzieć (już z treści zarzutu), że się na niego rzuciłeś, byłeś pijany i złorzeczyłeś najjaśniejszej. Tak to w Polsce wyglądało i wygląda (negatywną stroną wszechobecnej rejestracji pozostaje natomiast to, że interweniujący policjanci boją się teraz wziąć łapówkę – co pewnie też im humoru nie poprawia…). Pokoleniu, które wyrosło w trakcie ostatnich dwóch dekad trzeba niestety przypominać co działo się przed wynalezieniem nagrywania i videorejestracji w komórkach: jak się np. wyglądało już w demokracji rano wychodząc z izby zatrzymań, oczywiście po obrazie funkcjonariusza i napaści na policjanta. Jakim postępem w budowaniu nuty zrozumienia między policją a obywatelami stały się kamery noszone przez obywateli w kieszeniach i na szybach aut. Choć jak wspomniano – rozwiązanie to miało pewne wady (wzrosła ściągalność mandatów – panowie z lotnej mniej pieniędzy wydają na nowe domy i prywatne bryki itd.). Oczywiście więc, że ci od początku działający w złych intencjach złoszczą się na widok telefonów. Gdy goryl nie ma jak i komu wp… przyłożyć – to też wściekły gania po klatce.

Niestety, ale kolejne dni przynoszą tylko potwierdzenie smutnej prawdy – co dzieje się i jak postępują niektórzy mundurowi, gdy działają bez świadków i groźby nagrania. Rzucanie na glebę spacerujących wieczorami to nie przenośnia, to przykład postępującego rozwydrzenia służb, oczywiście wynikającego z poczucia bezpieczeństwa wywołanego rozkazami przełożonych. Umówmy się bowiem – nie kwalifikuje się ludzi do służby patrolowej dla ich inicjatywy i zdolności do samodzielnego myślenia. Przeciwnie, cechy te często eliminuje się już na etapie werbunku, a potem szkolenia. Ktoś więc wydał instrukcje, by ludzi gnoić, a że niektórym sprawia to większą frajdę – to tym gorsze świadectwo wystawiają całej służbie.

Policja – słaby punkt III RP

Po 30 latach III RP wciąż relatywnie niski poziom uposażeń (wśród policyjnych dołów, rzecz jasna i to mimo prób kupowania życzliwości funkcjonariuszy przez poszczególne ekipy polityczne, pieniądze te bowiem były i są tradycyjnie przeżerane przez szarże i kliki w obrębie służby) i marny prestiż zawodowy policji powodują, że przynajmniej pewna część zatrudnionych w niej reprezentuje stosunkowo niski poziom intelektualny, za to przejawia nadmierną agresję. W dodatku służby siłowe w naturalny sposób przyciągają określony typ emocjonalny, niekoniecznie zrównoważony, co powinno być minimalizowane np. w drodze testów psychologicznych, ale często… nie jest. Wywołuje to dysonanse między niektórymi policjantami, a wieloma obywatelami. Tym dotkliwsze, gdy w obecnej sytuacji działania policji objęły szerokie kręgi społeczne dotąd nieświadome jak czynności policyjne mogą wyglądać. Dopiero taki obraz pozwala zrozumieć co i dlaczego zachodzi podczas omawianych tu sytuacji. Wniosek ogólny prowadzi zaś oczywiście do podniesienia przynajmniej poziomu materialnego służby. Co do jej prestiżu jednak – właśnie są mu zadawane kolejne, bardzo dotkliwe ciosy. A to źle – bo niski szacunek dla policji (nawet zasłużony) przekłada się na złą opinię o całym państwie.

Chociaż bowiem wciąż większość jest zapewne wdzięczna politykom za zamknięcie nas w domach, a policjantom za ściganie sąsiadów – to jednak coraz widoczna staje się mniejszość mająca dość całego tego absurdu. I wylewająca to swoje zniecierpliwienia akurat na policjantów, co nie powinno nikogo dziwić, skoro władza sama wymyśliła, że jej drugą twarzą oprócz tęskniących za świetlikiem oczu męczennika Szumowskiego – będzie zacięte oblicze wypisującego „karę administracyjną” funkcjonariusza.

Stan epidemiczny ma twarz policjanta

 

Jednym z symboli stanu epidemicznego pozostaną więc policjanci odprowadzających ludzi do sklepu, żeby sprawdzić czy naprawdę tam idą i inne przejawy nadgorliwości w wykonywaniu (skądinąd w ogromnej większości bezprawnych) zarządzeń, okraszone często agresywną, niegrzeczną forma zwracania się do obywateli. I nie, nie przekonuje mnie, że zaczepiani bezsensownie przez mundurowych zwykli ludzie „sami są sobie winni”. Bo obywatelowi, w granicach prawa – mogą puścić nerwy. A funkcjonariusz do komfortu okazywania emocji prawa nie ma, bo jest w służbie.

 

I nie, wobec wielu patrolujących nie wystarczy być grzecznym – bo istnieje kategoria ludzi, którzy uprzejmość odbierają jako słabość, więc stają się tym agresywniejsi. Tymczasem to policja winna nie ulegać prowokacjom (będącym zresztą najczęściej dziecinnym przekomarzeniem się bezsensownie nagabywanych) i być w tym kierunku edukowana. Obywatele mają już dość innych pouczeń na każdym kroku.

I jeszcze raz nie – nie ma to nic wspólnego z rzekomą „pogardą dla policjantów”, którą imputują nie dającym się zgnoić obywatelom przełożeni panów mundurowych. Przecież jeśli kelner usiłuje oszukać cię na rachunku, to (niczego nie tracąc z szacunku dla tej trudnej profesji ani ze zrozumienia dla niskich dochodów branży) zwracasz mu uwagę. Jeśli urzędnik nie chce wykonać czynności, do której jest prawnie zobowiązany, to (nadal w pełni rozumiejąc, że stanowi jedynie trybik opresyjnej, biurokratycznej machiny) wytykasz mu błąd i dążysz do egzekucji swego prawa jako obywatela. Jeśli funkcjonariusz dokonuje interwencji z naruszeniem prawa, to (pamiętając o wielu chwalebnych tradycjach służb mundurowych i ich zasługach dla państwa polskiego, a także kochając porucznika Borewicza i kapitana Sowę)– bronisz swoich cholernych praw!

Bo zatrzymanie auta do kontroli bez uzasadnionej prawnie przyczyny – jest nadużyciem. Nakładanie kar tam, gdzie możliwe i wystarczające jest pouczenie – jest woluntaryzmem władzy w celu opresyjnym i/lub budżetowym. Agresja, nawet słowna ze strony policjanta – jest nadużyciem. Stosowanie przymusu bezpośredniego w przypadkach inne niż określone prawem – jest przestępstwem. I to panowie w mundurach powinni wiedzieć to lepiej.

Psucie państwa i wrażliwość funkcjonariuszy

A swoją drogą ciekawe, że jeszcze przez startem obecnego szaleństwa, w listopadzie 2019 r. – rozporządzeniem MSW zmieniono podstawowe zasady prowadzenia kontroli drogowej. Dotąd to policjant przedstawiał się pierwszy, nazwiskiem stopniem i numerem, blachy nie miał prawa mieć wsadzonej w kieszonkę (co było zresztą nagminnie łamane) i musiał podać KONKRETNY, a nie ogólny powód i cel interwencji – co po zmianie rozmyto na rodzaj fakultatywu dla chętnych, jeśli jakiś obywatel pamięta jakie ma prawa. Pewnie, że to zbieg okoliczności – ale pokazujący, że psucie prawa i praktyki jego stosowania odbywa się w III RP w ciągłości.

Nie mamy bowiem do czynienia (tylko) z wypadkami przy pracy i pojedynczymi nadużyciami – ale z systemowym problem. Żyjemy w bezprawnym (pozakonstytucyjnym) stanie nadzwyczajnym, w ramach którego wydawane, a następnie stosowane są regulacje bez legalnej podstawy prawnej, egzekwowane często w sposób urągający praworządności. A zamiast ratować się przed tym niebezpieczeństwem – wdajemy się w dyskusje czy pan Janusz w SUV-ie wystarczająco pokornie odpowiadał panu policjantowi. Ze strony aparatu państwowego mamy zaś kuriozum jeszcze większe – mianowicie… skargę na obywateli. Że się wyśmiewają, są niemili i opryskliwi i panu rzecznikowi policji zrobiło się od tego przykro!

Cóż, w przeciwieństwie do niego uważam jednak, że znacznie poważniejszym problemem jest nadużywanie władzy przez policjantów niż niemiłe dla policji komentarze w internecie czy zgryźliwość legitymowanych. Jeśli bowiem mamy na jednej szali położyć delikatne ego pana policjanta, a na drugiej czyjeś podbite oko, bo się w porę nie ukłonił a nie miał komórki – to zdecydowanie doradzam poświęcenie wrażliwości funkcjonariusza. Nawet bowiem upierający się przy winie po stronie panów Januszy, dziadków na ławkach, rowerzystów i nocnych spacerowiczów – powinni przynajmniej przyjąć do wiadomości, że to na policjantach spoczywa większa odpowiedzialność, a zatem to oni powinni udźwignąć ciężar ludzkiej frustracji i gniewu. Sorry, taką mają pracę – ciężką służbę dla państwa mającego głupie władze. A że cierpi na tym także prestiż i dobra opinia formacji, że ona sama jest ofiarą szalonych pomysłów polityków? Jasne, no ale skoro już pracujesz w burdelu, to się przynajmniej nie wystawiaj do całowania…

Odstąpić od kar – budować wspólnotę

W istocie bowiem ostatnią rzeczą, jakiej ludzie teraz potrzebują – to mandaty i „kary administracyjne” nakładane przez nieuprzejmych, nadgorliwych policjantów. Rozsądna władza powinna więc właśnie w tym szczególnym okresie zawiesić egzekwowanie nawet mniej idiotycznych i bardziej legalnych przepisów, np. nie ścigać kierowców za parkowanie czy prędkość albo babć za sprzedaż pietruszki. To byłby prawdziwy objaw troski, empatii i solidarności. Niestety, zamiast tego i nadprodukcją zarządzeń, i wysyłaniem policjantów na niepotrzebne chandryczenie się z ludźmi – rządzący podążają w dokładnie przeciwnym kierunku.

Tymczasem prawdziwy problem nie w tym jak nauczyć ludzi ślepego posłuszeństwa wobec poleceń władz i działań policji podczas pandemii. Najważniejsze jest jak ich tego później ODUCZYĆ, a władzy i policji odebrać nowe uprawnienia i nawyki. Bo te mogą nas dręczyć o wiele dłużej niż jakikolwiek inny wirus…

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 28 Average: 4.7]
Facebook

9 thoughts on “Rękas: „Mundur niebieski, orzeł żelazny…””

  1. Niski poziom uposażeń dla dołów? Serio? 3,6k netto + 13-stka (de facto 8,5% do comiesięcznej pensji) + dodatki + wczesna emerytura to wciąż „mało” dla osoby zaledwie po szkole średniej i kursie policyjnym? Nie mówimy tutaj o wykształconych specjalistach, który w korpo zarabią 5 razy tyle.

    Podstawowym problemem, który warunkuje całą resztę policyjnych patologii, jest nieozusowany socjal. To sprawia, że policyjni przestępcy kryją się nawzajem, bo wydalenie ze służby (=utrata praw emerytalnych) byłoby dla nich końcem świata. Dopóki tego nie zlikwidujemy, dopóty policja pozostanie przytułkiem dla roszczeniowych i sfrustrowanych dorobkiewiczów bez manier i wykształcenia. To samo dotyczy wszystkich innych uprzywilejowanych służb.

    1. W Polsce prowincjonalnej tylko dzięki znajomościom dostaniesz się do tego słabo opłacanego zawodu. Konkurencja jest ogromna a to oznacza, że praca jest bardzo atrakcyjna w porównaniu z tym co oferuje mały biznes maturzyście (płaca minimalna).

    2. Angielscy policjanci byli bardzo zdziwieni, że w Polsce policjant dostaje nagrodę za wykrycie sprawcy(ów) poważnych przestępstw. Przecież to właśnie leży w zakresie jego obowiązków. Więc jaka nagroda. Ale angielski policjant za swoją pracę otrzymuje godziwą płacę, więc nagrody nie są dla niego. Są natomiast dla informatorów, którzy przyczynili się do wyłapania groźnej grupy przestępczej dokonującej napadów na banki z bronią w ręku. Np. kilkanaście tysięcy funtów, ufundowanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe, dostał informator za pomoc policji.

      1. Szkoda, że takich nagród nie oferują wielkie firmy programistyczne takie jak Microsoft czy Google za namierzenie grup hakerskich kontrolujące między innymi botnety.

  2. Problemem nie są policyjne doły, a góra i władza cywilna wydająca policji polecenia. Problemem w policji jest to, że policjant nie może nic zrobić. Za dawnych czasów gówniarz stawiający się Policji/MO dostałby pałą po plecach i zaraz byłby grzeczny. Teraz gówniarz ma komórkę i może sobie nagrywać policjanta, przedstawiając oczywiście interwencję, a nie jej przyczynę. I nie ma się co dziwić, że potem taki jeden z drugim policjant wyładowuje sobie to na Bogu ducha winnych ludziach w kolejce. Policja musi wzbudzać strach aby skutecznie utrzymywać porządek, a typowy patrol w składzie pani i pana wzbudza jedynie śmieszność. To zresztą jest kolejny problem, dopuszczenie kobiet do służby jako krawężników. Możnaby tak dalej wymieniać, ale to są wszystko problemy wykraczające ponad zwykłych policjantów, powodowane przez górę, a funkcjonariusze na dole są tu ofiarami.

    1. (…)Policja musi wzbudzać strach aby skutecznie utrzymywać porządek, a typowy patrol w składzie pani i pana wzbudza jedynie śmieszność.(…)
      Złe podejście do sprawy… kto się boi ten nie ufa.

      1. Niestety, głównym zagrożeniem dla bieżącego porządku społecznego są osobnicy, dla których „zaufanie” do organów państwa przekracza ich zdolności umysłowe. Na taką nieletnią gówniarzerię dewastującą po alkoholu i ćpaniu park, dresów malujących po murach, „kibiców” atakujących losowych ludzi na ulicach i resztę podobnego towarzystwa bynajmniej najbardziej godny zaufania policjant, wzór cnót wszelakich nie zadziała. Za to w tzw. dawnych czasach gumowa pałka działała

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *