Rękas: Państwowa Agencja Pietruszka Plus

Ja też jestem za polskim handlem! A nawet bardziej, jeszcze w ramach Stronnictwa Narodowego wspierałem ostatnie bodaj próby organizowania się polskich sklepów, asystowaliśmy w oporze przeciw jednostronnemu uprzywilejowaniu (zwłaszcza podatkowemu) zagranicznych sieci handlowych, gdy ze swymi marketami wchodziły na nasz rynek przed 20 laty. Także od drugiej strony, od 27 lat należąc i doradzając rolniczym związkom zawodowym przechodziłem wraz z producentami rolnymi całą żmudną procedurę wydłużającą, obustronnie obciążającą i podrożającą dystans dzielący polską żywność od polskiego rolnika do polskiego konsumenta. Mogę się więc wylegitymować takim świadectwem handlowego patriotyzmu, że nawet banany wolałbym polskie! I właśnie dlatego jestem bardziej niż sceptyczny wobec hasełka utworzenia sieci państwowych warzywniaków. Więcej nawet – jestem pewien, że nie tylko nic pożytecznego z tego nie wyjdzie, ale będzie jeszcze drożej, gorzej i trudniej. Dlaczego? Bo to III RP. I co może pójść źle, to przecież pójdzie.

Porzucona polska spółdzielczość

Już pomińmy, że mamy przecież do czynienia z typowym bytem medialnym, witzem na potrzeby kampanii wyborczej, która nie wiadomo wprawdzie czy trwa i dokąd nas doprowadzi, ale przecież w realiach demokracji medialno-partyjnej jest w sumie permanentna. Reasumując jednak nawet i to, co zostało oficjalnie zapowiedziane – można od razu zauważyć, że:

Po pierwsze – inicjatywa pojawia się o 30 lat za późno. A dokładniej – wystarczyło przecież w porę pomóc „Społem”, zamiast opowiadać, że oddanie polskiego handlu Francuzom i Niemcom to rodzaj… dekomunizacji (bo i tak to tłumaczono w latach 90-tych…). Zamiast ahistorycznie i idiotycznie opowiadać jakie to socjalistycznym reliktem jest spółdzielczość w ogóle – można było stymulować powstawanie nowych spółdzielni handlowo-produkcyjnych, które działają z powodzeniem choćby w UK (zrzeszający 5 milionów członków brytyjski CO-OP jest największą spółdzielnią na świecie, ponad 237 tysięcy szkockich spółdzielców występuje w ramach SCOTMID-u, a ich pozycja rynkowa jest oparta przede wszystkim na silnych związkach ze społecznościami lokalnymi).

Po drugie – takie państwowe i spółdzielcze przedsiębiorstwa działają efektywnie także np. na Białorusi, ale nie w oderwaniu od reszty gospodarki, ale jako uzupełnienie systemu społecznej własności środków produkcji. A tego przecież w Polsce się nie przewiduje.

Po trzecie – gdyby od pięciu lat działały obiecywane przy wyborach 2015 r. przepisy zabraniające transferu zysków przez zachodnie sieci handlowe i nie przestraszono się KE w sprawie podatku hipermarketowego, jednocześnie osłaniając resztki polskiego handlu – państwo nie musiałoby się już dziś tym zajmować.

A po czwarte, o wszelkich z zewnątrz sympatycznych pomysłach PiS-u kierowanych jednak do realizacji – myślę to samo, co endecy o nazistach: Że nawet tak piękną ideę, jak antysemityzm potrafili sp…ć.

Dlaczego nieudacznicy mają handlować pietruszką?

Zresztą, skąd w ogóle to przekonanie, że nie umiejąc rządzić państwem, nie potrafiąc napisać jednej ustawy, której nie trzeba byłoby od razu poprawiać – a akurat sklepy z pietruszką poprowadzą z powodzeniem? Czy niczyjej uwagi nie zwróciło też, że na odcinek rzeczonej pietruszki został skierowany akurat spec od obietnic bez pokrycia, osobiście miły, poczciwy i przesympatyczny, ale do tego nieporadny i niewładny wiceminister Artur Soboń, pechowy budowniczy niedoszłych Mieszkań + (czyt.: Program „Postaw Krzyżyk na Własnym Mieszkaniu”)? Powtórzmy jeszcze raz – przecież to jest PiS: jedną kulę bilardową zgubią, drugą zepsują, na intencję obu nałożą trzy podatki i sześć razy znowelizują własną ustawę o kulach i bilardzie, następnie odwołaną ze strachu przed KE.

Nadto zaś czy wiecie Państwo na czym konkretnie polega jak dotad tworzenie „narodowego holdingu spożywczego” przez PiS? Na transferze budżetowych pieniędzy do globalnej, szwajcarsko-holenderskiej korporacji KPMG, która „wygrała przetarg” na consulting i doradztwo przy tworzeniu nowego państwowego podmiotu. Kurczę, oni nawet polskiego rolnika i handlowca tak bronią, żeby to Szwajcar, Holender czy inny z wyznania… doradczego na tym zarobił!

Przede wszystkim, zaś, co najważniejsze – pomysł państwowych warzywniaków jest ostatecznym dowodem bezradności III RP wobec problemów które w jej imieniu stworzono. Nie ma bowiem żadnych przeciwwskazań, by państwo handlowało pietruszką albo prowadziło piekarnie. Pytanie brzmi tylko PO CO MIAŁOBY TO ROBIĆ?

Otóż koncepcja państwowej dystrybucji warzyw i lepienia bułek wynika z przyznania się do PORAŻKI W TWORZENIU PRAWA, które umożliwia m.in. wielostronnie korzystny handel spożywczy, czy to prywatny, czy spółdzielczy, gwarantujący godziwe dochody producentów żywności, racjonalną marżę handlową i zadowolenie klientów.

Upadek III RP jako państwa prawnego nie dotyczy bowiem li tylko abstraktów takich jak Sąd Najwyższy – ale właśnie codziennej wyprawy po bułki i szczypiorek. I takie pomysły tylko to potwierdzają.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 18 Average: 4.9]
Facebook

1 thoughts on “Rękas: Państwowa Agencja Pietruszka Plus”

  1. (…)Także od drugiej strony, od 27 lat należąc i doradzając rolniczym związkom zawodowym przechodziłem wraz z producentami rolnymi całą żmudną procedurę wydłużającą, obustronnie obciążającą i podrożającą dystans dzielący polską żywność od polskiego rolnika do polskiego konsumenta. Mogę się więc wylegitymować takim świadectwem handlowego patriotyzmu, że nawet banany wolałbym polskie! I właśnie dlatego jestem bardziej niż sceptyczny wobec hasełka utworzenia sieci państwowych warzywniaków.(…)
    Nie tędy droga… Najlepszą formą organizowania handlu spożywczego to pożenienie lokalnych grup producenckich z kooperywatami zakupowymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *