Rocznica zakończenia obrony Westerplatte – pozwala przeprowadzić doskonałe rozróżnienie między FAKTEM, a jego INTERPRETACJĄ. A jest to różnica kluczowa tak dla zrozumienia przyczyn, przebiegu i następstw wydarzeń z września 1939 r. – jak i dzisiejszych do nich nawiązań oraz wniosków wyciąganych, a częściej jeszcze nie wyciąganych z tego epizodu historii Polski.
Bić się czy nie bić
Jak wiemy, 2. września 1939 r., wobec wykonania zadania postawionego przez dowództwo oraz beznadziejności położenia – mjr Henryk Sucharski zadecydował o kapitulacji dowodzonej przez siebie Wojskowej Składnicy Tranzytowej, którego to rozkazu zbuntowani podwładni nie posłuchali. To FAKT. Natomiast często dziś powtarzane, a nawet zapisywane zdanie „Sucharski załamał się nerwowo” – to nie fakt, tylko jego INTERPRETACJA. A ściślej – nieuzasadniona manipulacja, wynikająca zapewne z niezrozumienia, że ktoś (zwłaszcza wojskowy i nawet podczas tamtego tragicznego września) potrafił myśleć i decydować racjonalnie. A przynajmniej próbował…
Niestety, cała kampania wrześniowa to właśnie takie zmultiplikowane Westerplatte – beznadziejna walka tam, gdzie należało bezwzględnie kapitulować, ofiary ponoszone na próżno, a nad tym wszystkim INTERPRETACJE, że w sumie, to przecież byczo wyszło!
Jest to zresztą podwójnie tragiczne. Bo z jednej strony patriotycznie jest np. oburzać się na scenę z „Lotnej” z uderzeniem szablą w lufę czołgu (choć w tym przestylizowanym filmie gest ten miał tylko symbolizować beznadziejność walki i dysproporcję sił Polski i Niemiec) – ale jeszcze patriotyczniej jest lansować choćby kult Wizny, czyli niewykonania rozkazu odwrotowego i bohaterskiej wprawdzie, ale jednak i tak ostatecznie pozbawionej znaczenia strategicznego, a samobójczej obrony pobocznego odcinka walk. Walk, których w ogóle – a już na pewno po przegraniu bitwy granicznej – być już nie powinno. Oczywiście, takie patriotyczne kawałki jak Wizna są potrzebne, ma je każdy kraj i każda wojna – ale OBOK, a nie ZAMIAST dojrzałej refleksji na temat celów danej wojny, zarówno tych zakładanych, jak zwłaszcza osiągniętych, no i drogi dojścia do nich, udanej lub nie. Tylko wtedy pamięć i świadomość historyczna narodu jest pełna.
Umiastowski redivivus
Niestety bowiem, ale upór w kontynuowaniu oporu we wrześniu 1939 r. wynikał z fundamentalnego niezrozumienia przez władze polskie co to była za wojna, o co wybuchła i o czyje interesy w niej chodzi. Nie dość, że ekipa rządząca II RP dała się Brytyjczykom użyć jako zapalnik kolejnego etapu walki o panowanie nad światem i przemianę cywilizacyjną, to jeszcze posłużywszy za pierwszą ofiarę – uparliśmy się kontynuować ponoszenie strat, żeby się broń Boże nasi kochani alianci nie wycofali ze swej filantropijnej dla nas pomocy! Czyż trzeba lepszego dowodu kto naprawdę stracił rozum we wrześniu 1939 r.?
Ha, widać trzeba, bowiem rehabilitacja tragicznego trójkąta Beck-Rydz-Mościcki – trwa w najlepsze nie tylko w publikacjach piłsudczyków niepoprawnych, a sentymentalnych (jak ci zbierający się na Jasnej Górze co do jednego neo-leguna poprzebierani za Piłsudskiego), ale także w ramach oficjalnej, rządowej polityki historycznej. A to znowu musi zapalać lampki ostrzegawcze, bo czym innym jest np. naukowe czy nawet ideowe dociekanie choćby co Śmigły zrozumiał z własnych błędów podczas internowania i z jak dobrymi intencjami przybył do Warszawy o dwa lata za późno, by – no właśnie, co, konspirować, czy… Czym innym zaś opowiadanie z powagą (?) państwa polskiego, że polityka przedwrześniowa była słuszna, sojusze zachodnie jedynie możliwe, a kampania wrześniowa właściwie prawie wygrana. Bo taka kompilacja antyhistorycznych kłamstw każe zapytać – kto u licha jest dziś kierownikiem polityki historycznej Polski, zmartwychwstały płk. Umiastowski, współautor niesławnej propagandy zwycięstwa z tamtego tragicznego Września?!
Nasi ułani biorą Prusy Wschodnie…
Wrażenie to potęguje lektura gazet z tamtego okresu czy choćby samych ich tytułów – tych niszczonych masowo niemieckich samolotów, buntów w Berlinie, aliantów w Zagłębiu Ruhry i polskich ułanów idących zwycięskim pochodem na Królewiec. Przecież to żywcem i jak dzisiejsza polithistoryczne oficjalne spojrzenie na tamtą wojnę, i całokształt obecnej polityki informacyjnej rządu! Do licha, jest wręcz jeszcze bardziej byczo, niż wtedy, gdy niemieckie czołgi podjeżdżały pod rogatki Warszawy, a radio i gazety nadal przekonywały, że to rozpaczliwy krok najeźdźcy, któremu zaraz zabraknie paliwa…
W dodatku tamta wrześniowa propaganda zwycięstwa odrodziła się w ramach współczesnej polityki historycznej także w postaci dogmatu „Już, już prawie wygrywaliśmy [w wersji nieco mniej stukniętej -„nasza obrona tężała na przedmościu rumuńskim„], gdy to Sowieci swym ciosem w plecy zniweczyli naszą zwycięską kampanię!„. Ergo – w ogóle cała kampania wrześniowa jest zupełnie wtórna i dalszorzędna wobec wkroczenia Armii Czerwonej, a 1 września już definitywnie blednie wobec września 17. Ale już broń nas Beck nie 12. września, bo konferencja w Abbeville, konstatująca zresztą nie żadną „zdradę aliantów”, tylko prosty FAKT – że Wojsko Polskie jest rozbite i nie stanowiło już zorganizowanej wartości operacyjnej – jakoś w dalszym ciągu elementem szerszej świadomości historycznej Polaków nie jest. A nawet jeśli się przebija – to nawet z zachwiania wiary w zachodnie sojusze współcześni propagandyści starają się wyjść mistrzowsko, rozróżniając, że może tamte układy, w wersji ’39 nie wypadły najlepiej – no, ale teraz gwarantami naszej niepodległości nie są jakieś tam Francja i Anglia, ale same wszechpotężne Stany Zjednoczone! Oklaski, kwiaty, pochód i wiwaty pod ambasadą wskazane! Zupełnie, jak 3. września. Tamtego Września…
Zresztą – podobieństw do zwycięskich pochodów Rydza, Umiastowskiego, Grażyńskiego, Kostek-Biernackiego (jakoś dziwnym trafem dla wszystkich tych propagandystów prowadzących do… Rumunii) – III RP też nieustannie wygrywa trwającą już od kilku lat wojnę z Rosją Putina. Wszak nie ma niemal tygodnia, by ta nas nie najeżdżała, nie bombardowała, a przynajmniej nie grzała silników, no i nie robiła tego czegoś hybrydowego, co to nikt nie wie na czym polega, ale wszyscy są pewni, że istnieje. Na szczęście za każdym razem te hordy „byłego KGB-isty” odpieramy z równą łatwością, jak tchórzliwe zastępy austriackiego malarza. Niczym w ’39 – wygrywamy bez przerwy tylko tym razem nasze samoloty bombardują Moskwę, a nie Berlin, ale kawaleria po staremu zajmuje Prusy Wschodnie… Niestety jednak – tamta agresja była naprawdę, a traktowaliśmy ją jak żart. Obecna jest w każdym swym aspekcie i co do litery wymyślona – a narzuca się ją Polakom ze śmiertelną powagą.
To także skutek fatalnych, szkodliwych – i od początku do końca kłamliwych INTERPRETACJI Września 1939 r…
Tak, należało nie walczyć bez mądrych sojuszy
A jakie są prawdziwe lekcje, jakie powinniśmy odebrać z tamtych strasznych wydarzeń sprzed 81 lat? Najlepiej to podsumować udzielając odpowiedzi na pytania, które tylko udają, że są retorycznymi:
Tak, należało przyjąć żądania niemieckie, by za wszelką cenę nie przystępować w tym momencie do wojny, skoro już nie udało nam się zbudować/przystąpić do jedynych możliwych NIEEGZOTYCZNYCH układów sojuszniczych, zabezpieczających nas przed wojną bez ustępstw (tzn. układu z Czechosłowacją, póki istniała i chciała oraz Związkiem Sowieckim, który chciał tego do ostatnich chwil, bynajmniej w niczym nie zagrażając ani całości terytorialnej, ani nawet ustrojowi Rzeczypospolitej – o ile ta by się z ZSSR w porę sprzymierzyła).
Tak, gdy już niestety do wojny doszło – należało jak najszybciej kapitulować, by zmniejszyć liczbę ofiar i skalę zniszczeń. Najlepszym momentem była porażka w bitwie granicznej dotkliwa, ale jeszcze nie upokarzająca, zachowująca ogólny zrąb sił polskich (oczywiście przy całkowitym upadku pierwotnie zakładanego planu wojny). Od początku (a jeszcze lepiej – zamiast przystępowania do wojny) należało widzieć, że chodzi o starcie mocarstw, a nawet sił stojących ponad i poza mocarstwami o panowanie nad światem. A zatem dla narodów i państw rozmiaru i położenia Polski – rozsądniej było się nie wtrącać albo przynajmniej możliwie szybko opuścić zabawę, zamiast obiecywać jak dzieciak przed pierwszym kieliszkiem i młodzian-prawiczek, że się wytrzyma 6 miesięcy ostrego zwarcia, by ostatecznie paść, ale czołgać się jeszcze 6, ale lat.
Dalej – tak, nie należało kontynuować walki zbrojnej, hubalszczyzna zaczęła się błędem, a stała nieodpowiedzialnym szkodnictwem przeciw sprawie polskiej, podobnie jak i zwłaszcza pierwsze, potem gówniarzerskie, a zwłaszcza komunistyczne próby konspiracyjne, nieodmiennie kończące się szafowaniem polskim życiem. Bo zdradą albo gorszą od zdrady głupotą – jest działanie przeciw narodowej ekonomii krwi.
Tak, należało unikać wyskoków konspiracji, Akcja pod Arsenałem jest zrozumiała jako gest przyjaźni, ale jest całkowicie nie do zaakceptowania ze względu na skalę odwetu, zamach na Kutscherę – argumentem za nim było dążenie do przerwania zbrodniczej działalności konkretnej osoby, stanowiącej istotne zagrożenie, koszt jednak również był ogromny. Nie było też większej potrzeby sensu wysadzania pociągów, strzelania do pojedynczych Niemców itd. – tę wojnę rozpętały mocarstwa i należało czekać, aż ją między sobą rozstrzygną, siły oszczędzając WYŁĄCZNIE na przypadki obrony koniecznej, jak Zamojszczyzna i Wołyń.
I nie, nie jest tak, że „teraz to łatwo pisać”. Nie ma większej obrazy dla postaci z przeszłości niż upierać się, że na pewno byli wyraźnie głupsi niż ludzie teraz. Zwłaszcza, że i przed Wrześniem, i podczas wojny nie brakowało wbrew pozorom przynajmniej jednostek jasno widzących jak straszne, tragiczne w skutkach błędy są popełniane na narodzie polskim przez jego samozwańczych politycznych i duchowych przywódców. I, dla jasności – także i teraz, mimo Waszych krzyków i tupania, że nie chcecie tego znowu słuchać – ostrzegamy czym to się może znowu skończyć…
Przeżyć by zwyciężyć
Dlatego właśnie czas skończyć z wiarą w durną propagandę, niby to mającą nas pocieszyć? Że albo „prawie wygraliśmy” – ale to to prawie zrobiło różnicę… Albo, że „nie mieliśmy wyjścia”, więc w sumie i tak nieźle wyszło… Takich „i tak…” jest zresztą więcej: „I tak by wojna wybuchła…” – więc koniecznie musieliśmy do niej przystąpić jako pierwsi. „I tak nas Niemcy chcieli zabić…” – więc należało im to ułatwić, najlepiej rzucając się przy każdej okazji na wroga z gołymi rękoma. I tak dalej… Przepraszam, ale czy naprawdę trzeba tłumaczyć dlaczego tak nie wolno (nie)rozumować?
Zasadą udziału w wojnie w takim przypadku, jak polski – nie jest wszak zabicie jak największej liczby wrogów bez oglądania się na koszty, ale zachowanie przy życiu jak największej liczby własnych obywateli. I o tym tak rządzący we wrześniu 1939 r., jak i kierownictwo walki podziemnej zapomnieli/nie wiedzieli. Kto w niekorzystnych warunkach unika walki – zachowuje siły, by ją wygrać w bardziej sprzyjających okolicznościach. I to jest zawsze FAKT.
Niestety, rządzący Polską uparli się, by przegrać w 1939 r. I zapewne ci dzisiejsi zrobiliby wszystko, by ten wyczyn powtórzyć – najlepiej jeszcze huczniej. Na przykład na początek zastępując twarde, historyczne fakty – własnymi, śliskimi interpretacjami…
Konrad Rękas
Wishful thinking pana Rękasa. Propaganda sanacyjna przygotowywała naród do zwycięskiej wojny więc kapitulacja nie wchodziła w grę. Dlaczego ?
1. Jej ceną byłby zwrot ziem zaboru pruskiego.
2. Niemcy miały plan dla Polski (podobnie jak mieli plan względem Żydów) i tym planem było Generalne Gubernatorstwo, gdyż Niemcy raz na zawsze chcieli skończyć z polskim zagrożeniem zabierającym im w przyszłości Pomorze Gdańskie, Poznańskie i Śląsk.
3. W 1939 r. Niemcy byli już na tyle silni, że mogli sobie poradzić z głównym skupiskiem ludności Polski na zachód od Bugu.
Błąd strategiczny Becka polegał na tym, że odmówił udziału w rokowaniach brytyjsko-francusko-sowieckich w Moskwie latem 1939 r., a pretekstem do tego było żądanie Sowietów do wejścia na terytorium polskie celem podjęcia walki z Niemcami. Beck tego nie chciał, ale i tak Sowietów do Polski sprowadził, tylko że weszli z Niemcami, a nie z … zachodnimi aliantami.
Zasadniczy problem z Piłsudskim i sanacją jest taki, że prowadzili oni politykę zagraniczną jakby Rosja sowiecka nie istniała albo miała przestać istnieć, wszak taki był cel wiekopomnej koncepcji Federacyjnej pierwszego marszałka Polski Piłsudskiego.
No tak, oczywiście. Biedny miłujący pokój Związek Radziecki. Miało być o faktach a wyszło jak zawsze. A taki był ładny początek.
Oczywiście traktuję ten tekst jako publicystykę polityczna ubraną w szaty historyczne, co niestety, jest zazwyczaj złą publicystyką, gdyż wieloznaczną i aluzyjną. A sprawy są w istocie proste. W aspekcie publicystycznym autor się gruntownie myli. Współczesne władze są antyrosyjskie, nawiązują do retoryki przedwojennej (nie oddamy guzika) prowadzą wojnę z Rosją na papierze, tylko że, nikt poważnie tej „wojny” nie bierze pod uwagę, nawet twórcy tej propagandy. Otóż zapewniam pana redaktora, że gdyby Rosja ruszyła na Polskę przekraczając wschodnie granice Białorusi, to gdyby czołgi rosyjskie dojechały do Brześcia armia polska by się poddała wraz z całym współczesnym społeczeństwem Polskim. Kto dziś, po 30 latach pedagogiki wstydu i demontażu polskiej armii chciałby się bić za kraj. Przecież bodajże w 2014 r. r. gdy wybuchły zamieszki na Ukrainie, przeprowadzono sondaż wśród polskiej młodzieży (do l. 35) z którego wynikało, że 70% odpowiedziało, że nie poświęci życia dla ojczyzny. Nie warto. Niech pan więc wprost napisze, że polityka zagraniczna rządów pisowskich, jest zła gdyż jest antyrosyjska, a pan chciałby by była prorosyjska, a nie straszy współczesnym wrześniem, gdyż nigdy go nie będzie. Natomiast gdy chodzi o wrzesień 1939 r. to są Pana ahistoryczne konfabulacje. Nie rozumie pan jednego: polska elita polityczna owego czasu, której przypadł zaszczyt odzyskanie niepodległości Polski (jako dopiero piątemu pokoleniu polskiemu ) stała tylko i wyłącznie na gruncie pełnej niepodległości i całości Rzeczypospolitej. Dlatego też, jej dwa największe obozy polityczne: narodowodemokratyczny i sanacyjny, które sprawowały rząd dusz nad narodem polskim, nad jego myślą polityczną, w żadnym momencie nie zeszły z tej idei pełnej niepodległości Polski. Tak wychowały ówczesny naród polski (prasa endecka i sanacyjna), że przez całe dwudziestolecie międzywojenne nie było realnej siły politycznej, która wypracowałaby odmienną, realistyczną wizję polskiej polityki, czytaj: wizję Polski wasalnej, czy satelickiej, w której godzonoby się na oddanie zachodniej Polski Niemcom, czy Wschodnich Kresów ZSRS. To wszystko co Pan pisze to gdybanie. Polityka endecka w taktyce różniła się od piłsudczykowskiej, ale nie w strategii. To właśnie piłsudczycy, po śmierci Piłsudskiego, porzucili tułającą się na obrzeżach ich obozu koncepcję sojuszu z Niemcami (wyeliminowany po 1935 r. W. Sławek), gdyż bali się rosnącego w siłę w tym czasie antyniemieckiego i hurraniepodległościowego obozu narodowego. On w żadnym wypadku nie pozwoliłby na jakikolwiek sojusz z Niemcami, ani Rosją Sowiecką, a zanim wychowany w duchu narodowo – patriotycznym ówczesny naród polski. Wiosną 1939 r. poza W. Studnickim i kilkoma konserwatystami, którzy zmieściliby się na jednej kanapie, nikt nie chciał sojuszu z Niemcami. Konsekwencją wyboru walki o pełną całość i suwerenność Rzeczypospolitej był sojusz z mocarstwami zachodnimi, gdyż tylko oni gwarantowali jednoznacznie utrzymanie polskiej niepodległości. Jak to w praktyce było ukazała dopiero wojna. Ale nawet wtedy, mimo jawnych zawodów, społeczeństwo (gdyż nie tylko przywódcy Polski Podziemnej) stało przy koncepcji walki o pełną suwerenność kraju. Stąd poważna koncepcja sojuszu z Niemcami nigdy podczas wojny nie powstała, nie mówiąc już o sile politycznej, która by ją propagowała. Polacy stali „murem” za aliantami gdyż uważali, i co do założeń strategicznych nie zawiedli się, że w starciu mocarstw wygrają państwa zachodnie, niestety, przy wydatnej pomocy ZSRR, czego nikt do 1939 r. a nawet do Stalingradu (luty 1943) w Polsce i na świecie nie zakładał. Uważano, że powtórzy się koniec I wojny światowej (Niemcy pokonają Rosję Sowiecką, a Niemców Zachód). Natomiast prawdą jest, że kampania wrześniowa przez dowództwo sanacyjne była źle przygotowana i źle przeprowadzona, za co powinno być ono – i faktycznie jest – surowo osądzone przez historię i społeczeństwo polskie.
(…)Polskim. Kto dziś, po 30 latach pedagogiki wstydu i demontażu polskiej armii chciałby się bić za kraj.(…)
A tak narodowcy kreowali się na patriotycznych twardzieli…
„Uważano, że powtórzy się koniec I wojny światowej (Niemcy pokonają Rosję Sowiecką, a Niemców Zachód).”
Trochę się Wrocławski zagalopował (a jaka dzielnica ? Ja lubię Borek). Niemcy nie pokonały Rosji Sowieckiej tylko podpisały z nią traktat brzeski w marcu 1918 r. wyłączający Rosję z wojny po stronie Ententy i z podpisania traktatu wersalskiego…
„Konsekwencją wyboru walki o pełną całość i suwerenność Rzeczypospolitej był sojusz z mocarstwami zachodnimi, gdyż tylko oni gwarantowali jednoznacznie utrzymanie polskiej niepodległości. Jak to w praktyce było ukazała dopiero wojna.”
Nie sądzi pan, panie Wrocławski,, że wrzesień zawdzięczamy temu, że nie rządziła wtedy endecja, konsekwentnie antyniemiecka i z własną historią współpracy z Rosją (Duma, I WS – Dmowski na Zachodzie, uznanie ZSRR przez szefa MSZ Dmowskiego). Gdyby rządził Dmowski, a nie Piłsudski, Polska nigdy by nie zajęła Zaolzia, gdyż Monachium niszczyło Traktat Wersalski. Moim zdaniem Dmowski doprowadziłby do NOWEJ ENTENTY podczas rokowań moskiewskich brytyjsko-francusko-sowieckich latem 1939 r., gdyż po Wersalu w 1919 r. powiedział: „Czeka nas jeszcze ciężka wojna z Niemcami” i robiłby wszystko, aby się do tej wojny przygotować mając po swojej stronie nawet takie państwo jak ZSRR (wcześniej dobrze radził sobie z carską Rosją). Nie zrozumie się głupoty sanacji jak nie przeczyta się o początkach i źródłach ich polityki, skrytykowanej przez Dmowskiego w „Polityce polskiej i odbudowaniu państwa”.
Ca pan sądzi, panie Wrocławski, że Polska endecji byłaby obecna podczas rokowań w Moskwie latem 1939 r. i nie straszyłaby społeczeństwa polskiego, że Sowieci chcą wejść do Polski, aby podjąć walkę z Niemcami ?
Jarek – historia to fakty a nie własne wymysły. Otóż, w wyniku traktatu brzeskiego Rosja została wyeliminowana (a więc pokonana) z I wojny światowej i to w sposób wyjątkowo upokarzający: oddała niemal całą swoją europejską część Niemcom (Ukraina z Donbasem, Białoruś, Kraje nadbałtyckie). Dalej: „Moim zdaniem Dmowski doprowadziłby do NOWEJ ENTENTY podczas rokowań moskiewskich brytyjsko-francusko-sowieckich latem 1939 r.”. Otóż R. Dmowski zmarł w styczniu 1939 r. a więc nie mógł doprowadzić latem 1939 r. do Nowej Ententy. I najgorsze, kompletnie pan nie zna historii ruchu narodowego po 1926 r. , a zwłaszcza 1934 r. kiedy to R. Dmowski oddał władzę w SN „młodym”: Bielecki, Kowalski, Giertych. Nie mówiąc już o dziejach ONR „Falanga i ONR „ABC”. Właśnie SN było wyjątkowo antyniemieckie i zarazem wyjątkowo antysowieckie (stąd tak silnie antysowieckie było NSZ po 1944 r., gdyż to byli narodowcy z II poł. lat 30. XX w. – żołnierze wyklęci). Ruch narodowy parł do sojuszu z państwami zachodnimi, obrony za wszelką cenę całości i niepodległości Polski, a w konsekwencji do wojny z Niemcami, właśnie przyjmując, że II wojna zakończy się podobnie jak I, a Polska wyjdzie z niej wzmocniona kosztem Niemiec i Rosji. Po tej wojnie miała być ona dopiero mocarstwem środkowoeuropejskim organizującym obszar między morzami: Adriatyckim, Bałtyckim, Czarnym (ABC). Stąd już w 1934 r. jeden z odłamów ruchu narodowego nazwał się ONR – ABC. Natomiast prorosyjsko myśleli przegrani w SN tzw. starzy, którzy nie mieli już żadnego wpływu na politykę bieżącą ruchu narodowego, a często odchodzili z ruchu narodowego do ruchu chadeckiego (S. Grabski, J. Haller, W. Korfanty). Zalecam naprzód czytanie, a potem pisanie.
„w wyniku traktatu brzeskiego Rosja została wyeliminowana (a więc pokonana) z I wojny światowej i to w sposób wyjątkowo upokarzający: oddała niemal całą swoją europejską część Niemcom (Ukraina z Donbasem, Białoruś, Kraje nadbałtyckie)”.
Interpretacja zbyt daleko idąca, kiedyś dyskutowaliśmy, żeby być dobrym historykiem trzeba rozumieć politykę okresu, którym się zajmuje. To nie Rosja w traktacie brzeskim „została wyeliminowana (a więc pokonana)” tylko bolszewicy przyjęli niemiecką propozycję zamknięcia wschodniego frontu, aby Niemcy mogły przerzucić siły na Zachód (w ten sposób polityka niemiecka politycznie dyskontowała przerzucenie Lenina z towarzyszami pociągiem specjalnym ze Szwajcarii do Szwecji, a potem do Petersburga), a bolszewicy pokój zawarli w Brześciu i zamknęli front zachodni, aby uporać się z „białą” Rosją w wojnie domowej. Według Dmowskiego i aliantów, tylko Polska i Finlandia miały odpaść od Rosji (Prybałtyka miała zostać przy Rosji) w powojennym traktacie pokojowym i tak by się stało, gdyby wygrali „biali”. To, że Niemcy „podarowali” Rosji rewolucję, nie oznacza, że Rosja formalnie przegrała pierwszą wojnę światową. Rosja bolszewików wyłączyła się sama separatystycznym traktatem brzeskim z obozu aliantów i skutkiem tego było wyłączenie Rosji przez aliantów z podpisania traktatów pokojowych po stronie zwycięzców (inne zdanie miał Lloyd George, który domagał się zaproszenia Rosji bolszewickiej do Paryża, ale jego głos był odosobniony.)
„Ruch narodowy parł do sojuszu z państwami zachodnimi, obrony za wszelką cenę całości i niepodległości Polski, a w konsekwencji do wojny z Niemcami, właśnie przyjmując, że II wojna zakończy się podobnie jak I, a Polska wyjdzie z niej wzmocniona kosztem Niemiec i Rosji. Po tej wojnie miała być ona dopiero mocarstwem środkowoeuropejskim organizującym obszar między morzami: Adriatyckim, Bałtyckim, Czarnym (ABC)”
Tadeusz Wasilewski, syn Zygmunta, powiedział, że gdyby Piłsudski żył, pojechałby latem 1939 r. do Stalina zawrzeć sojusz obronny przeciwko Niemcom. I takie były przed wojną nastroje wśród doświadczonych polityków ruchu narodowego, w odróżnieniu od zatrutej czadem mocarstwowym młodzieży endeckiej. Dyskutujemy tutaj co Polska mogła w ówczesnych okolicznościach zrobić, a czego nie zrobiła, chyba że przyjmuje się typowo historyczną postawę prof. Kornata, że w 1939 r. nic już nie dało się zrobić (klasyczna bezradność historyka nie rozumiejącego polityki). Proszę odpowiedzieć nam na poważne pytania, na które odpowiedzi nie znajdzie Wrocławski w dokumentach:
1. dlaczego sanacyjnej Polski nie było w Moskwie podczas rokowań sowiecko-brytyjsko-francuskich latem 1939 ?
2. Dlaczego Beck zabiegał o przyjazd do Moskwy w sierpniu ’39, kiedy się dowiedział, że jedzie tam Ribbentrop ? (lecz Rosjanie odmówili).
A ja myślałem, że na tzw. prawicy jest więcej zwolenników sojuszu z Hitlerem.
Przed wojną prawica to zasadniczo narodowi demokraci i konserwatyści. Narodowi demokraci byli konsekwentnie antyniemieccy, gdy ich priorytetem było odzyskanie ziem zaboru pruskiego. Dlatego od I Dumy szli z Rosją – sojuszniczką Francji , przeciwko Niemcom. Ta droga zaprowadziła Dmowskiego do Wersalu. Konserwatyści przeciwnie, najsilniejsi byli w Galicji i współrządzili Austro-Węgrami, dlatego w czasie I wojny byli proaustriaccy, a kiedy zorientowali się, że Austria jest marionetką Berlina – stali się proniemieccy i dużo ich było w Królestwie 5 listopada (Lubomirski, Korzuchowski, Studnicki).
(…)Przed wojną prawica to zasadniczo narodowi demokraci i konserwatyści.(…)
Użyłem słowa jest, a nie było.
JSC – ważne, że na lewicy był jeden zwolennik sojuszu z Hitlerem, wybitny socjalista – J. Stalin o czym sowieciarze regularnie zapominają. Taka przypadłość.
Czy studentów takich mądrości uczysz, Wrocławski ?
Stalin poszedł na pakt z Hitlerem, gdyż zdał sobie sprawę , że na Anglię i Francję nie może liczyć w rozgrywce z Hitlerem, co pokazały rokowania moskiewskie latem 1939 r., a Beck bał się reakcji Hitlera i dlatego odmówił udziału w tych rokowaniach (trzymając się konsekwentnie niemądrej, gdyż nierealnej zasady izolowania Rosji na arenie międzynarodowej). Hitler wiedział, że atakując Zachód zaatakuje go Polska od wschodu i będzie miał wojnę na dwóch frontach. Zlikwidował zatem potencjalny front wschodni rozbierając Polskę do spółki ze Stalinem. Ochoczo poinformował poufnie Zachód o pakcie z 23 sierpnia 1939 r. i w ten sposób Zachód dowiedział się, że Polska jest stracona. Dlatego francusko-brytyjska drole de guerre i naiwne czekanie Zachodu na pochód Hitlera na wschód, podczas gdy Hitler skorzystał z okazji posiadania zabezpieczonego Wschodu przez Sowiety i uderzył na Zachód. Pakt 23 sierpnia 1939 r. to czysta geopolityka. Zajęcie połowy Polski to 1). uniemożliwienie, aby cały zasób pokonanego państwa polskiego dostał się w ręce Hitlera i 2). utworzenie ze wschodniej Polski głębi strategicznej i obszaru buforowego do obrony obszaru rdzennego Rosji.
Naprawdę Wrocławski uczysz studentów, że Hitler nigdy nie chciał uderzyć na Rosję a Stalin bardzo ucieszył paktem Ribbentrop – Mołotow ?
Jarek – ileż razy mam pewne kwestie tłumaczyć. Są granice. Ty i tak będziesz cytował sowiecko – rosyjską wersję historii powszechnej XX. A studentów takiej wersji najpełniej uczono w latach 1948 – 1956. Dobrze, że to już przeszłość.
Lepiej cytować bajki Instytutu Propagowania Nienawiści(czy też pamięci narodowej, jakoś tak to szło) czy też różnych przegranych frustratów z emigracji.
Wrocławski, jestem rozczarowany. Ten wpis jest poniżej akceptowanego przeze mnie poziomu. Studiuj dalej historię i albo w końcu uznasz, głównym twórcą granic II RP był Dmowski (linia Dmowskiego) i dokonał tego w związku z ówczesną Rosją, albo będziesz dalej błądził jak dziecko we mgle myślał, że granice II RP były dziełem Piłsudskiego… Tacy jak Ty (historycy) nigdy nie zrozumieją, że faktycznym „dziełem” Piłsudskiego był Katyń, Starobielsk i Ostaszków. Gdyż to była „Klątwa generała Denikina”. Przyjemnej lektury poszerzającej polityczne horyzonty.
Zychowicz to lewica?
Jarek – Na te pytania odpowie student I roku historii. Proszę go spytać.
Typowa odpowiedź historyka, żenująca. Uciekasz Wrocławski od odpowiedzi dlaczego w II wojnie zginęło 6 mln Polaków i kto jest za to odpowiedzialny. Powstanie warszawskie też zapewne akceptujesz jako fakt polityczny ?