Robert Winnicki vs Przemysław Piasta o „Myśli Polskiej” i sprawie polskiej na Białorusi

Od Redakcji: W dniu 09.04.2021 dostaliśmy od posła na Sejm i lidera Ruchu Narodowego Roberta Winnickiego link do jego wpisu na FB, z sugestią, aby opublikować zamieszczony tam tekst, bardzo mocno i dosadnie krytykujący dwutygodnik „Myśl Polska”, na łamach naszego portalu. Zanim to jeszcze nastąpiło, na łamach strony internetowej „Myśli Polskiej” pojawiła się odpowiedź Przemysława Piasty. Nasz redakcja, znana ze swojego pluralizmu i otwartości na dyskusje polityczne, podjęła więc decyzję, aby obydwa teksty opublikować razem, w jednym wpisie. Zapraszamy do zapoznania się z obydwoma tekstami i wyrażenia swojego zdania (w sposób kulturalny) w komentarzach.

Najpierw publikujemy, wcześniejszy tekst Roberta Winnickiego, a pod nim odpowiedź Przemysława Piasty:

Robert Winnicki: Miłośnicy Łukaszenki i demokratyczni imperialiści kontra polski interes narodowy na Białorusi
Łukaszenkowski antypolonizm
Co robi niszowa gazeta, Myśl Polska, słusznie, jak widać, przezywana przez niektórych „Myślą Priwislańską” w sytuacji największej od lat fali represji wobec Polaków na Białorusi? Publikuje obrzydliwie tendencyjny i antypolski wywiad przeprowadzony przez znanego ze skrajnie rusofilskich poglądów Mateusza Piskorskiego. Wywiad z białoruskim parlamentarzystą, w którym społeczność Polska na Białorusi i państwo polskie są przedstawiane w najczarniejszych barwach. Gdy idzie atak na Polskę i Polaków na Kresach, Myśl publikuje tekst wspierający tę nagonkę. Trzeba odnotować ten obrzydliwy, antypolski akt.
Trzeba też po raz kolejny podkreślić, że bardzo nieliczne środowisko tej gazety, okraszone byłymi współpracownikami komunistycznych służb specjalnych, nie miało i nie ma nic wspólnego z głównym nurtem polskiej idei narodowej i największymi organizacjami odwołującymi się do dziedzictwa Narodowej Demokracji.
Fakty o prześladowaniach Polaków
Uporządkujmy jednak fakty i rozprawmy się raz na zawsze z propagandą jaką w temacie Polaków na Białorusi uprawiają niektóre kręgi. Po pierwsze, obecne prześladowania spadły nie tylko, a nawet nie w pierwszym rzędzie, na nieuznawaną przez władze w Mińsku organizację pani Andżeliki Borys. Związek Polaków na Białorusi, któremu ona szefuje, został zaatakowany niejako „w drugim rzucie”.
Na początek Łukaszenka uderzył w organizację, która od ZPB kilka lat temu się odłączyła i starała się prowadzić absolutnie niekonfrontacyjną wobec białoruskich władz działalność. Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych w Brześciu, pod przewodnictwem Anny Paniszewej, było oficjalnie uznawane i honorowane przez białoruską administrację. Jakiekolwiek oskarżenia o nielojalność względem państwa białoruskiego wobec tych ludzi są czystym, propagandowym kłamstwem.
Zresztą, również nieuznawany i systemowo prześladowany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi od dekad w białoruską politykę się nie angażuje i np. nie zajmował stanowiska również ws. ubiegłorocznych, masowych protestów w całym kraju. Które, swoją drogą, pokazały, że Łukaszenka po raz pierwszy od ćwierćwiecza stracił poparcie olbrzymiej większości obywateli Białorusi.
Polska i Polacy „sami sobie winni”
Rozprawmy się też z drugim mitem, pojawiającym się często w różnych internetowych komentarzach i przejawiającym się też w omawianym, obrzydliwym wywiadzie. Brzmi ten fałszywy mit mniej więcej tak: „Polacy na Białorusi cierpią i są prześladowani ze względu na wrogą politykę Polski wobec Łukaszenki, gdyby ta polityka była przyjazna to Łukaszenka białoruskim Polakom pozwalałby żyć i działać w spokoju”. Jest to w niektórych kręgach popularne a fundamentalne kłamstwo.
Neosowietyzm
Ideologia państwowa jaką zaprowadził w drugiej połowie lat 90. na Białorusi Łukaszenka, tożsamość jaką nadał tej nowej republice to nic innego jak po prostu neosowietyzm. Znajdziemy tam proporcjonalnie najwięcej pomników sowieckich, „Leninów”, białoruskie służby specjalne nawet nie zmieniły nazwy (to wciąż KGB choć nawet Rosja zmieniła nazwę na FSB), największymi świętami są te sławiące Armię Czerwoną.
Ma to swoje proste przełożenie na narrację wobec Polski i Polaków. Przedwojenna Polska to wróg i okupant a żołnierze Armii Krajowej i innych polskich formacji zbrojnych okresu II wojny światowej to mordercy i bandyci. Przy każdej możliwej okazji taka właśnie narracja jest prezentowana a polscy kombatanci zestawiani nierzadko wręcz z niemieckimi nazistami.
Prześladowania
Co za tym idzie, wszelkie formy polskiej pamięci historycznej, fundamentalne dla utrzymania tożsamości Polaków na Białorusi, są z miejsca narażone i klasyfikowane jako „antypaństwowe” (bo antysowieckie a sowiecka historia i tożsamość są podstawami funkcjonowania państwa Łukaszenki). Wiedząc o tym kontekście łatwiej pewne rzeczy zrozumieć.
Co więcej, represjonowane są nie tylko polskie szkoły, organizacje, polscy księża, nauczyciele i działacze. Nawet grupy kibicowskie, jeśli tylko mają polski charakter, są prześladowane, inwigilowane i rozbijane. Taki stan rzeczy trwa ciągle, NIEZALEŻNIE OD TEGO JAKIE SĄ RELACJE MIĘDZY WARSZAWĄ A MIŃSKIEM. Represje trwają, ze zmiennym natężeniem, już 20 lat!
Próby „dogadania się z Łukaszenką”
Pamiętacie jak na początku rządów PiSu nastąpiła odwilż między Warszawą a Mińskiem? Ożywiły się kontakty, marszałek Senatu Karczewski pojechał do Mińska, mówił o Łukaszence per „ciepły człowiek”. Były rozważania o zamknięciu działalności Biełsatu, czyli telewizji wspierającej białoruską opozycję. W Sejmie po raz pierwszy od 10 lat powstała parlamentarna grupa polsko-białoruska. Wszedłem w jej skład licząc, że uda się być może wywalczyć jakieś polepszenie losu dla Polaków na Białorusi.
Łukaszenka żadnym konstruktywnym dialogiem ani współpracą nie był zainteresowany. W odpowiedzi na serię pozytywnych gestów z polskiej strony wprowadził do swojego parlamentu… ustawę de facto likwidującą ostatnie dwie polskie szkoły publiczne na Białorusi. Ostatnie dwie! Na Litwie, gdzie Polaków jest dwa-trzy razy mniej niż na Białorusi i gdzie również nasi rodacy muszą się zmagać z dyskryminacją państwa litewskiego, mają jednak do dyspozycji około sześćdziesięciu szkół, dla porównania.
Walczyć o Polaków, minimalizować straty
Łukaszence nie zależało i nie zależy na żadnym porozumieniu ani partnerstwie z Polską. Już w 2015 roku jego zależność od Moskwy była tak duża, że jedyne co zrobił to użył „odmrożenia” relacji z rządem w Warszawie żeby wynegocjować u Putina korzystniejsze warunki współpracy. A potem wrócił do swojej starej, antypolskiej polityki, a właściwie nigdy z niej nie zrezygnował.
Myśmy w Konfederacji oczywiście o tym wszystkim wiedzieli w ubiegłym roku. Wiedzieliśmy po pierwsze, że Łukaszenka trzyma Polaków na Białorusi jako zakładników a po drugie, że państwo polskie ma bardzo ograniczone możliwości wpływania na sytuację w tym kraju. Tam po prostu od dłuższego czasu, z zewnątrz, karty rozdaje już tylko Moskwa a co więcej, Zachód tę sytuację zaakceptował.
Dlatego postulowaliśmy ostrożność i minimalizowanie ewentualnych strat dla Polski i Polaków na Białorusi. Nikt nie powinien jednak wyciągać z tego wniosku, że jesteśmy naiwni wobec Łukaszenki albo wierzymy w jego dobrą wolę wobec Polski i Polaków w tym kraju. Nigdy, w żadnym momencie jego trwających ponad 25 lat rządów, takiej dobrej woli nie było.
Bezdroża demokratycznego mesjanizmu
W tym miejscu rozprawmy się też z drugim, obok „łukaszenkofilskiego”, typem myślenia o Białorusi, jaki dominuje u większości polityków i elit nad Wisłą, które deklarują i realizują bezkrytyczne wsparcie dla tamtejszej opozycji i uważają to za cel ważniejszy niż walkę o prawa Polaków za Bugiem. Nie będę się zajmował tymi fantastami, którzy twierdzą, że misją polskiego państwa jest „walka o demokrację liberalną” i w imię tej walki powinniśmy poświęcać nasze interesy narodowe. To są zwykli, utopijni szkodnicy, których niestety nadmiar jest w Polsce zwłaszcza wśród elit.
Odniosę się jedynie do tych, którzy mówią mniej więcej tak: „skoro z Łukaszenką nie można się dogadać i porozumieć (co jest prawdą, jak opisałem powyżej) to nie pozostaje nic innego niż wspierać opozycję i liczyć, że gdy kiedyś będzie ona rządzić a zainwestowane w nią poparcie „zwróci się” w postaci dobrej współpracy Warszawy i Mińska”. Otóż relacje z opozycją warto zawsze mieć, jak i kanały komunikacji z samym Łukaszenką, niezależnie od sytuacji, bo polityka międzynarodowa to gra, w której nie należy wykluczać z góry żadnych opcji, ale to podejście ma dwa, fundamentalne błędy.
Po pierwsze, nie jest wcale powiedziane, że Łukaszenka zostanie zastąpiony ekipą wywodzącą się z dzisiejszej opozycji. Pamiętajmy, że kluczowa jest tu rola Moskwy na Białorusi, która w coraz większym stopniu kontroluje wszystkie resorty siłowe, zwłaszcza armię i dostawy surowców. Po drugie, inwestowanie w dobre relacje z ludźmi, którzy kiedyś mogą rządzić innym państwem jest oczywiście co do zasady słuszne, ale zupełnie nie przesądza o charakterze przyszłych relacji.
Liczy się siła a nie przyjaźń
O tym czy Polska będzie liczącym się graczem w tej części Europy zdecyduje nasz potencjał gospodarczy, polityczny, kulturowy, militarny. Jeśli będziemy silni, jeśli będziemy mieli niepodważalne argumenty w postaci pozytywnej oferty ale i instrumenty nacisku, wtedy nawet nieżyczliwi będą się musieli z nami liczyć i współpracować. Jeśli będziemy słabi i całkowicie zależni od polityki obcych stolic, nawet życzliwi będą nasze interesy, opinie i współpracę z nami olewać.
Dlatego polityka państwa polskiego, zamiast miotać się między bezkrytycznym popieraniem opozycji a próbami obłaskawienia Łukaszenki, powinna po prostu zawsze stawiać prawa kulturowe, oświatowe i językowe Polaków na Białorusi jako najważniejszy temat w relacjach dwustronnych. Jesteśmy to po prostu winni setkom tysięcy rodaków mieszkających na ziemi przodków i chcących Polakami pozostać. Bez aktywnej solidarności z rodakami na Kresach kwestionujemy w ogóle istnienie kategorii dobra wspólnego w naszym życiu publicznym, a co za tym idzie – de facto uderzamy w rdzeń istnienia naszego narodu i państwa.
Cele skromne ale realne
Co więcej – wywalczenie Polakom na Kresach znośnych warunków fukcjonowania jest dosyć skromnym, ale możliwym do osiągnięcia celem. Tymczasem naszą debatę o Białorusi zdominowali utopiści. Jedni wbrew oczywistym faktom będą sławić rzekome cnoty Łukaszenki i możliwość głębokiej współpracy. Drudzy – głosić demokratyczny imperializm i mesjanizm, którego nikt poza Polską w Europie nie rozumie i nie czuje, a na którego skuteczne prowadzenie nasze państwo nie miało ani sił, ani środków.
Tak jak w ubiegłym roku apelowaliśmy o ostrożność by nie pogorszyć losu Polaków, tak z tych samych powodów dziś domagamy się od rządu w Warszawie wyciagnięcia wobec Łukaszenki najdalej idących konsekwencji w związku z jego polityką represji. Blokada gospodarcza, uderzająca przede wszystkim w białoruski transport (my poradzimy sobie dużo łatwiej przez państwa bałtyckie i Ukrainę), zabieganie o sankcje wobec wszystkich urzędników każdego szczebla, którzy w prześladowania są zaangażowani, wreszcie – nieograniczona pomoc dla wszystkich organizacji i środowisk polskich na Białorusi.
Podkreślmy – pole manewru państwa polskiego na Białorusi jest radykalnie ograniczone a próby rozmów „po dobroci” z Łukaszenką straciły sens. Trzeba po prostu wykorzystywać posiadane przez Polskę narzędzia nacisku w tej priorytetowej sprawie jakim jest możliwość życia i działania naszych rodaków w tym państwie. W perspektywie najdalej kilku lat jest zresztą prawdopodobne, że nawet dla Moskwy koszty utrzymywania obecnego prezydenta Białorusi u władzy, po jego gwałtownej i wciąż trwającej konfrontacji z większością obywateli, okażą się zbyt duże.
Łukaszenka musi tymczasem bardzo namacalnie odczuć, że prześladowanie Polaków ma swoją bardzo wysoką cenę a na dłuższą metę, wobec trudnej sytuacji ekonomicznej i politycznej na Białorusi – po prostu mu się nie opłaca. Musimy w tym temacie oczekiwać i wymagać od wszystkich partnerów naszego państwa na arenie międzynarodowej, którym Polska świadczy różne przysługi, solidarnej i aktywnej postawy. Taka agenda musi stać się celem, sednem polityki państwa polskiego wobec Białorusi.
Robert Winnicki
Poseł Konfederacji
Prezes Ruchu Narodowego
za: Facebook
=============================
A teraz odpowiedź Przemysława Piasty w imieniu Redakcji „Myśli Polskiej”:
Przemysław Piasta: Piątkowy Winnicki

Nie lubię polemik. Przede wszystkim dlatego, że mało kto je czyta. W końcu piszemy dla czytelników, nie dla samych siebie. Najmniejszą estymą darzę zaś polemiki piątkowe. Bo jak tutaj na poważnie odnieść się do weekendowych argumentów? A nuż adwersarz przewietrzy się nieco i rzuciwszy świeżym okiem na tekst, który jeszcze wczoraj wydawał mu się inteligentny i zabawny, spłonie ze wstydu niczym dziewica. Tymczasem wypowiedziane słowa pozostaną na wieki, ciężkie jak kamienie…

Nie lubię też publicznie oceniać kolegów „po mieczyku”. Nie dlatego, że na takie oceny nie zasługują, ale dlatego, że przynajmniej część z nich rokuje nadzieje na resocjalizację. W końcu sam kiedyś należałem do generacji, która jak wszystkie przed nią i wszystkie po niej uważała się za jedyną, wyjątkową i namaszczoną przez samą Opatrzność. Z pewnych rzeczy zwyczajnie się wyrasta. Zazwyczaj.

Od czasu do czasu zdarza się jednak moment, kiedy trzeba przełamać wewnętrzny niesmak i w polemikę się wdać. Choćby po to, by banialuki naplecione przez adwersarza w przestrzeni publicznej nie zaczęły żyć własnym życiem. W ten oto pokrętny sposób dochodzimy do tematu niniejszego tekstu. Jest nim rzecz jasna piątkowy wpis Roberta Winnickiego na temat „Myśli Polskiej”.

Streszczając, Winnickiemu nie podoba się to, że nie zgadzamy się z nim w zakresie oceny ostatnich wydarzeń na Białorusi. Rzecz jasna ma on prawo do takiej oceny, natomiast my mamy prawo mieć tą ocenę w głębokim poważaniu. W końcu nie jesteśmy tutaj po to by wszyscy nas lubili, ale po to by przekonywać do własnych racji. Osób przeświadczonych o własnej nieomylności rzecz jasna nie przekonamy, nawet nie próbujemy. Gdyby na wyrażeniu opinii, jak to bardzo w ocenie Winnickiego się mylimy zakończyło się, w ogóle nie byłoby przesłanek do wdawania się w dyskusję. Jedak przy okazji poseł chadecko-libertariańskiej Konfederacji postanowił zdyskredytować nasze pismo w oczach swoich fanów, używając do tego argumentów tak kuriozalnych, że aż zabawnych. By zatem zachować wzajemność w stosunkach bilateralnych postaram się odpowiedzieć posłowi Winnickiemu na wybranym przez niego (zatem zapewne dla niego zrozumiałym) poziomie.

Pierwszy zarzut Winnickiego dotyczy tego, że Myśl Polska opublikowała wywiad Mateusza Piskorskiego z Olegiem Gajdukiewiczem, wiceprzewodniczącym komisji spraw zagranicznych białoruskiego parlamentu. Czyli powiedzmy sobie otwarcie z nie byle kim. Jak to w wywiadach bywa Gajdukiewicz przedstawił swój pogląd na inkryminowaną kwestię. Tak zresztą zwykle wyglądają wywiady. Gdybyśmy uznali na przykład, że Robert Winnicki ma coś ciekawego do powiedzenia w interesującym nas temacie, zaprosilibyśmy go do udzielenia nam wywiadu. Następnie po uzyskaniu autoryzacji opublikowalibyśmy taki tekst, rzecz jasna nie ingerując w wypowiedzi naszego rozmówcy. To dziennikarski elementarz, z pewnością znany każdemu absolwentowi dowolnego kierunku nauk społecznych. Nie wiem czy Robert Winnicki w czasie nieukończonych studiów politologicznych na Uniwersytecie Wrocławskim uważał na zajęciach, jednak już sam staż polityczny obliguje go do posiadania tej elementarnej wiedzy.

Następnie Winnicki stosuje tak prosty, że wręcz prostacki chwyt retoryczny, przypisując opinie naszego rozmówcy całej redakcji. Nikt inteligentny nie da się na taki „numer” nabrać, widać jednak poseł uznał, że część czytelników jego wpisu postąpi inaczej. Przypomnę zatem dla porządku. W ostatnim numerze Myśli Polskiej w ramach bloku artykułów dotyczących spraw białoruskich poza wspomnianym wywiadem ukazały się cztery inne teksty, z czego dwa (red. Engelgarda i mój) można uznać za definiujące linię redakcji w tej kwestii. Rzecz jasna jest to linia całkiem odmienna od prezentowanej przez Winnickiego. W przeciwieństwie do niej logicznie spójna i podparta argumentacją. Reasumując, w prostych żołnierskich słowach wskazaliśmy, że Winnicki nie ma w tej sprawie racji. Wiemy to my, wiedzą to nasi czytelnicy, podejrzewam, że wie to i sam zainteresowany. Stąd ta niezbyt mądra, histeryczna reakcja.

W ramach obrzydzania Myśli Polskiej Winnicki pisze dalej, że nasze środowisko jest „okraszone byłymi współpracownikami komunistycznych służb specjalnych”. W tym zakresie będziemy żądać do Roberta Winnickiego sprostowania, i zapewne wkrótce po utracie immunitetu będzie musiał je wykonać. Nie będzie tutaj taryfy ulgowej ze względu na „mieczyk”. Bynajmniej nie dlatego, że uważam, by współpraca z służbami specjalnymi legalnego polskiego państwa była powodem do wstydu. Zwyczajnie nie mam zamiaru pozwalać na rozsiewanie kłamstw na temat tego zasłużonego tytułu, nawet, a może zwłaszcza osobom przedstawiającym się jako narodowcy. Na marginesie polecam panu Winnickiemu, tak dzielnie tropiącemu współpracowników służb PRL, rozejrzeć się w pierwszej kolejności po własnym podwórku.

Na koniec Robert Winnicki był uprzejmy napisać, że nasze pismo „nie miało i nie ma nic wspólnego z głównym nurtem polskiej idei narodowej i największymi organizacjami odwołującymi się do dziedzictwa Narodowej Demokracji.”. Nie chce mi się wierzyć, że bądź co bądź Poseł na Sejm RP, posunął się do tak ordynarnego kłamstwa, zrzucam więc tą wypowiedź na karb jego nieuctwa. No chyba, że uznamy, że Stronnictwo Narodowe, którego organem prasowym była początkowo Myśl Polska, znajdowało się poza głównym nurtem ruchu narodowego. Swoją drogą ciekawe kto zatem zdaniem Winnickiego znajdował się wówczas w głównym nurcie. Może „Bury”, może ktoś jeszcze inny?

Nawiasem mówiąc gdyby poseł Winnicki zamiast wygłaszać z radosną ignorancją swoje duby smalone poświęcił kilka minut na poszerzanie swojej wiedzy odkryłby, że Myśl Polska nie jest bynajmniej tytułem nowym. Ukazywała się na długo nim w głowie Winnickiego zaświtała myśl o przystąpieniu do Młodzieży Wszechpolskiej, a nawet na długo przed tym nim w głowie jego dziadka zrodził się koncept przystąpienia do PZPR-u (z czego bynajmniej nie czynię dziadkowi zarzutu). Morał z tego taki: jeśli już planujesz komuś dopiec, odrób najpierw zadanie domowe, lub choćby zleć to któremuś ze swoich asystentów.

Nie dziwie się, że Robert Winnicki broni usilnie własnej narracji. Zdecydowanie potrzebuje ona obrony, gdyż jest zwyczajnie niespójna. Natomiast przyjęta przez posła forma agresywnego, prostackiego ataku jest w kręgach ludzi kulturalnych absolutnie niedopuszczalna.

W swoim wywodzie pan Winnicki użył „błyskotliwego” żartu nazywając nasz tygodnik „Myślą Priwislańską”. Boki zrywać. Rozumiem, że miało to podkreślić antyrosyjskość samego Winnickiego. To bardzo dobra ścieżka, jeśli nawet nie prowadząca wprost na salony, to przynajmniej na przedpokoje. Zresztą wcześniej przetarli już ją inni byli prezesi Młodzieży Wszechpolskiej. Teraz pozostaje rozstawić pod ambasadą Białorusi namiotowe miasteczko, tak jak swego czasu uczynił znany obecnie mecenas. I czekać.

Przemysław Piasta

PS. Mateusza Piskorskiego tutaj nie bronię, gdyż już znakomicie uczynił to sam. Polecam Państwa uwadze jego tekst zmieszczony na portalu myslpolska.info

za: https://myslpolska.info/2021/04/10/piatkowy-winnicki/

Wywiad ze wspominanym w polemice białoruskim parlamentarzystą Olegiem Gajdukiewiczem znajduje się tutaj

Click to rate this post!
[Total: 28 Average: 4.7]
Facebook

10 thoughts on “Robert Winnicki vs Przemysław Piasta o „Myśli Polskiej” i sprawie polskiej na Białorusi”

  1. Szkoda, że p. Piasta nie odniósł się do wszystkich argumentów posła Winnickiego. Mnie szczególnie interesował kontrargument przeciwko tezie posła: „Brzmi ten fałszywy mit mniej więcej tak: „Polacy na Białorusi cierpią i są prześladowani ze względu na wrogą politykę Polski wobec Łukaszenki, gdyby ta polityka była przyjazna to Łukaszenka białoruskim Polakom pozwalałby żyć i działać w spokoju”. Teza nie jest w tekście niczym poparta poza stwierdzeniem „jest to kłamstwo”, więc tym łatwiej było ją obalić.

    Na marginesie: „Bynajmniej nie dlatego, że uważam, by współpraca z służbami specjalnymi legalnego polskiego państwa była powodem do wstydu.” – już Platon zaznaczał różnicę między tym, co legalne a tym co moralne, choć uznawał, że te dwa zbiory powinny się pokrywać (ale tak nie jest). Zatem to, że coś jest legalne nie oznacza, że jest moralne. Toteż brak wstydu za współpracę ze służbami PRL czy innego tego typu obrzydliwego systemu świadczy tylko o niskich moralnych standardach tego, który się nie wstydzi. Nawet w obrębie realizmu politycznego współpraca z legalnym, lecz niemoralnym państwem, choć może nieść za sobą dobre konsekwencje, powinna być powodem do wstydu mimo konieczności dalszego działania. Brak tego wstydu na podstawie legalizmu czy konsekwencjalizmu jest postawą obrzydliwą. Analogicznie – jeśli zdrada małżeńska będzie legalna a do tego współmałżonek się o niej nie dowie i nie będzie złych konsekwencji, to nie ma się czego wstydzić. Ja rozumiem, że nie żyjemy w idealnej rzeczywistości politycznej i trzeba czasami brodzić w fekaliach aby zrobić coś dobrego, ale na Boga, miejmy na tyle godności i kręgosłupa moralnego, żeby robić to z należytym obrzydzeniem.

    1. Fale prześladowań Polaków(czy też „Polaków”, bo ciężko o uczucia narodowe podejrzewać dziennikarza Gazety Wyborczej) na Białorusi pokrywają się z falami protestów przeciwko Łukaszence, otwarcie wspieranych m.in przez Polskę, i zapewne nie ma to żadnego związku. Jak na razie, wszelkie próby organizowania się białoruskich Polaków są wykorzystywane przez władze naszego państwa do działalności antyłukaszenkowskiej, a tych Polaków którzy postanowili się organizować w zgodzie z białoruskimi władzami(czyli legalny Związek Polaków na Białorusi) traktuje się jako intruzów. Wymierzone w Polaków w ogóle odruchy państwa białoruskiego są całkowicie zrozumiałe wobec antypaństwowej działalności ludzi mieniących się tych Polaków reprezentantami. O tym co by było gdyby Polska przestała za pomocą białoruskich Polaków podsycać rozruchy przeciwko Łukaszence można jedynie pogdybać, a to dlatego bo nigdy nie próbowano sprawdzić tego w praktyce. A jedno jest pewne, a mianowicie że każde państwo realne zwalcza działalność osobników pokroju Borysowej czy Poczobuta na swoim terytorium i nie można mieć nikomu obrony własnej suwerenności za złe.

    2. Pan Piasta nie odniósł się merytorycznie chyba do żadnego argumentu p. Winnickego, ale uczciwie też przyznał na wstępie swojej polemiki, iż nie ma zamiaru tego czynić… Coś zaś się tyczy wzmiankowanego cytatu – “Brzmi ten fałszywy mit mniej więcej tak: „Polacy na Białorusi cierpią i są prześladowani ze względu na wrogą politykę Polski wobec Łukaszenki, gdyby ta polityka była przyjazna to Łukaszenka białoruskim Polakom pozwalałby żyć i działać w spokoju” – to jednak pan poseł poparł to stwierdzenie argumentem, ale że jego wypisy nie mają charakteru uporządkowanego (p. Piasta „literacko” wypadł tu o wiele lepiej…), to trzeba go szukać znacznie poniżej rzeczonego cytatu, mianowicie w podtytule: „Próby „dogadania się z Łukaszenką””. Oto on: „Pamiętacie jak na początku rządów PiSu nastąpiła odwilż między Warszawą a Mińskiem? Ożywiły się kontakty, marszałek Senatu Karczewski pojechał do Mińska, mówił o Łukaszence per „ciepły człowiek”. Były rozważania o zamknięciu działalności Biełsatu, czyli telewizji wspierającej białoruską opozycję. W Sejmie po raz pierwszy od 10 lat powstała parlamentarna grupa polsko-białoruska. Wszedłem w jej skład licząc, że uda się być może wywalczyć jakieś polepszenie losu dla Polaków na Białorusi.
      Łukaszenka żadnym konstruktywnym dialogiem ani współpracą nie był zainteresowany. W odpowiedzi na serię pozytywnych gestów z polskiej strony wprowadził do swojego parlamentu… ustawę de facto likwidującą ostatnie dwie polskie szkoły publiczne na Białorusi. Ostatnie dwie! Na Litwie, gdzie Polaków jest dwa-trzy razy mniej niż na Białorusi i gdzie również nasi rodacy muszą się zmagać z dyskryminacją państwa litewskiego, mają jednak do dyspozycji około sześćdziesięciu szkół, dla porównania.”
      Natomiast w całej tej hecy najistotniejsze jest to, że poseł Konfederacji, nie wiedzieć czemu, postanowił pogrzebać kijem w politycznym lamusie, co nie mogło skończyć się inaczej niż ujadaniem dotkniętych do żywego przebywających tam istot. Aha, dostaliśmy jeszcze garść wartościowych informacji. A to o tym, że środowisko „Myśli Polskiej” jest siedliskiem byłych współpracowników komunistycznych służb specjalnych, a z drugiej strony, że dziadek Winnickiego był w Wehrmach… stój! Co ja tu piszę, w PZPR oczywiście…

  2. Zamień mieczyk Chrobrego na szabelkę Piłsudskiego !!

    Prawda jest taka, że dla Polski optymalnym rozwiązaniem jest mariaż neosanacja + neokonserwatyzm. Piłsudski na kasztance z szablą w ręku i Bush z JASSM-ami i tomahawkami w końcu nauczą moskali szacunku dla Wolności, Własności i Sprawiedliwości.

  3. (…)Blokada gospodarcza, uderzająca przede wszystkim w białoruski transport (my poradzimy sobie dużo łatwiej przez państwa bałtyckie i Ukrainę), zabieganie o sankcje wobec wszystkich urzędników każdego szczebla, którzy w prześladowania są zaangażowani, wreszcie – nieograniczona pomoc dla wszystkich organizacji i środowisk polskich na Białorusi.(…)
    Już Kuba pokazała, że sankcje nie działają…

  4. „Nasz redakcja, znana ze swojego pluralizmu i otwartości na dyskusje polityczne, podjęła więc decyzję, aby obydwa teksty opublikować razem, w jednym wpisie. Zapraszamy do zapoznania się z obydwoma tekstami i wyrażenia swojego zdania (w sposób kulturalny) w komentarzach.” Taki pluralizm bardzo się chwali. Niestety do jego pełni zabrakło wypowiedzi jeszcze jednej opcji, przywołanej w gwałtownej serii wpisów posła Winnickiego. Mianowicie tej: „W tym miejscu rozprawmy się też z drugim, obok „łukaszenkofilskiego”, typem myślenia o Białorusi, jaki dominuje u większości polityków i elit nad Wisłą, które deklarują i realizują bezkrytyczne wsparcie dla tamtejszej opozycji i uważają to za cel ważniejszy niż walkę o prawa Polaków za Bugiem.” Konstatuję z żalem, że nawet pan RAST nie wypełnił tej luki swoim niezawodnym komentarzem… Za to z satysfakcją zauważam, iż apel Szanownej Redakcji o wyrażanie zdania w kulturalny sposób przyniósł nadspodziewany odzew. Najlepiej prośbie tej wyraz dał pan John McCarter (Hamerykanin jakiś?) wymyślając posłowi od „handlarzy polskimi złożami i miłośników jankesów”… Chyba jednak nie Hamerykanin…

  5. jak nie mam złudzeń co do 'konfederacji’ czy 'zjednoczonej prawicy aka patrioci’ nie mówiąc 'totalnej opozycji”+’lewicy’ tzn. całej tej bandzie post1989 jaką zawdzięczamy US+NATO+IMF+EU>’dekomunizacja’>przedmurze chrześcijaństwa >wschodnia flanka NATO>dekomunizacja>qwertylgbt>cancel culture+roznące zadłużenie>
    ALE
    w rozmowie na myslpolska.pl 'redakcji’ wyszło szydło z worka>to kłótnia w 'rodzinie’ bo się okazuje że część 'redakcji’>>MŁODA (jak winnicki, bosak, etc) to exkumple i stąd taka a nie inna tonacja odpowiedzi p. Piasty i moja teoria jest następująca:
    red. Engelgard, który prowadzi Myśl Polską 'od zawsze’ ma 'gazetowe’ odruchy redagowania i kiedy była dawna strona internetowa>znacznie skromniejsza to miał czas na kontrolowanie tego co się pisze
    ale kiedy wprowadzono nową stronę myslpolska.info
    redaktor Engelgard STRACIŁ KONTROLĘ nad tym co się tam publikuje!! Pomijając to, że myli się pojęcia redaktora i kontrybutora, czy brak jest możliwości postowania (jak na konserwatyzm.pl) czyli ZERO kontaktu z 'czytelnikami’ czy techniczne niedostatki
    ALE teksty 'publikowane’ teraz – wskazują na delikatnie mówiąc eklektyzm połączony z synkretyzmem>czyli briefly>chaos.
    Piszący te słowa ma swoją metodę>nie biorę poważnie tekstów pisanych przez gostków, którzy w 1989 trzymali koszule w zębach a dzisiaj są doktorami nauk politycznych czy 'profesorami’, historykami czy nieudanymi przedsiębiorcami z branży horeca czy jeszcze lepiej>miłośnikami libertarianizmu spod znaku korwin vel mikke czy michalkiewicz i p. Piasta jest tu najlepszym przykładem, kiedy zachwycał się koszmarem w Stobnicy>.https://gloswielkopolski.pl/zamek-w-stobnicy-tak-ma-wygladac-gotowa-budowla-powstajaca-w-puszczy-noteckiej/ar/13330455 co tylko świadczy o nieuctwie ekonomicznym identycznym z nieuctwem POSŁA winnickiego>
    podczas gdy mamy 2021 i Polska jest krajem upadłym w każdym aspekcie cywilizacyjnym i żadnych szans zgodnie z traktatami i prawem międzynarodowym>neoliberalizmem-globalizmem+great reset+plandemia no i oczywiście 'bronimy’ Ukrainy przed Putinem czy dbamy o Polaków na Białorusi (bo łukaszenka) nawet jak myśliciele spod znaku nowoczesna myśl narodowa czyli nieudane klony doc. Kosseckiego+prof. Mazura z cymesem prof. informatyki piszącym o 'kwantowych komputerach’ czy red. Piskorski rozpisujący się o 'niezależnych nurtach w muzyce w Europie’, etc, etc.
    Obawiam się, że w redakcji myslpolska.info zaszło zjawisko identyczne z tym jak kiedyś sakiewicz 'wykopał’ red. Wierzbickiego z 'gazety polskiej’
    i stąd 'odwaga’ winnickiego.
    Pan Kluska udzielił ostatnio wywiadu na jutubie gdzie rzetelnie opisał stan rzeczy w Polsce/europie i sceptycznie wypowiedział się o zdolności intelektualnej 'młodego pokolenia’ >zero wiedzy i zero chęci do ciężkiej pracy. To samo prof. Grottem w wywiadzie z pp. Wielomskimi.
    Albert Einsten miał powiedzieć
    szaleństwem jest powtarzać to samo i oczekiwać innych wyników
    i czyj to jest problem>Winnickiego czy red. Engelgarda w rąsiach synków w krótkich spodenkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *