Skalski: Bosak, Mentzen – wyWiplerzać!

Zwalić wszystko na Korwina – mogłaby brzmieć uaktualniona wersja powiedzenia, iż „tonący brzytwy się chwyta”. Tak przynajmniej próbuje przedstawiać przyczyny klęski wyborczej Konfederacji część aktywu tego ugrupowania. Ale nie tak szybko, chłopcy i dziewczęta. Pan Prezes po raz kolejny ma rację, a próby ignorowania mądrzejszego od siebie polityka-seniora zostały surowo ukarane.

Zacznijmy od przypomnienia – gdyby nie Korwin i jego kilkudziesięcioletnia działalność publicystyczno-polityczna, to nikt by dzisiaj nie słyszał o żadnym Wiplerze, Mentzenie i Bosaku. Każde ugrupowanie, które Korwin opuszczał, by samemu założyć nowe, odchodziło w niebyt. Nie udała się też żadna, choćby jedna próba stworzenia partii „zdroworozsądkowej i wolnorynkowej”. Dla ludzi liczył się Korwin i jego charyzma – Korwin z „miękką pedofilią”, z brakiem dowodów na wiedzę Sami Wiecie Kogo o Sami Wiecie Czym, z „igrzyskami dla debili”, z „mniej inteligentnymi kobietami”. Ludzie do tego przywykli, ale zarazem nie brali tego wszystkiego serio – niemniej Korwin dzięki kontrowersji ustawiał się w pozycji on vs reszta świata. Dzięki temu nikt nie miał wątpliwości, że JKM nie jest politykiem takim jak wszyscy inni.

Młodzi i pyszniący się „liderzy” myśleli przy tym, że będą mądrzejsi od Korwina z jego wieloletnim doświadczeniem i konsekwencją, że oszukają przy tym przeznaczenie, a na dodatek wyślą starego dziwaka na emeryturę. Wówczas przestaną odczuwać dyskomfort z powodu konieczności tłumaczenia się z korwinowych kontrowersji i znajdą się na autostradzie ku łagodzeniu przekazu.

Problem w tym, że Konfederacja znalazła się na autostradzie, ale na tej prowadzącej ku progowi wyborczemu, pod który nie zjechała głównie z powodu istnienia betonowego elektoratu zapewniającego poparcie rzędu 6-7%. Zagłosowali na nią wyłącznie ci ludzie, którzy poprą Konfederację, cokolwiek by się działo, na dobre i na złe i to mimo sugestii ze strony nowych „liderów”, że tak naprawdę partia ich nie potrzebuje, bo idzie ku wyborcom centrowym.

W efekcie zgodnie z przewidywaniami żadnego centrum nie udało się zawojować, znaczna część obrażanych wcześniej „szurów”, „foliarzy” i „onuc” uniosła się zaś honorem i została w domach. Wyszło na to, że w ostatniej chwili hamulec udało się zaciągnąć głównie dzięki przebywaniu na pokładzie Brauna i Korwina, z których obydwu nowe kierownictwo Konfederacji upokarzało marginalizowaniem, odbieraniem głosu i odeń się odcinaniem. To nie za Wiplerem, Mentzenem i Bosakiem ktokolwiek skoczy w ogień mimo wszystkich przeciwności, tylko za konsekwentnymi i nieprzekupnymi Braunem i Korwinem.

Zauważmy przy tym, że Konfederacja jest właściwie jedyną siłą, która się odcina, przeprasza i bez przerwy za coś kaja, przez co rzeczywiście odróżnia się od pozostałych partii, ale odróżnia in minus. Taktyka udowadniania, że nie jest się radykalnym, to celowanie w elektorat, który w rzeczywistości nie istnieje. Zjazd sondażowy zaczął się zresztą w momencie ogłaszania list wyborczych, na których chociażby na „1” w Toruniu znalazł się Wipler, który sam z kolei jest odwrotnością króla Midasa, bo czego się w polityce dotknie, to zamienia w g**no. Zamiast zresztą przyznać to otwarcie, to oczywiście wygodniej jest zrzucić winę na od zawsze tego samego Korwina, który teraz akurat może zacytować Wiplerowi i Mentzenowi jedną z kwestii wypowiadanych przez Bogusława Lindę w filmie „Czas surferów”. – K*rwa mać, jak można zrobić coś takiego? – pyta filmowa postać kilku młodych żółtodziobów, którzy zdążyli wcześniej zepsuć prosty plan działania.

Nawiasem mówiąc, niejasne pozostaje, czemu w tak prosty sposób dał się uciszyć Grzegorz Braun. Na jego bierność nie ma racjonalnego wytłumaczenia, chyba że ktoś trzymał w piwnicy jego rodzinę i go tym szantażował, ale jest to mało prawdopodobna wersja. Grzegorz Braun mógł „wywrócić stolik” Wiplerowi, Mentzenowi i Bosakowi, miał swoje atuty i ich nie wykorzystał, a to w polityce gorzej niż zbrodnia. Plus jest jeden – Braun ostatecznie udowodnił, że stępianie słusznego radykalizmu powoduje jedynie wytracanie wiernego elektoratu i nie mający nic wspólnego z rzeczywistością miraż sięgania po elektorat umiarkowany. Ceną za to jest osamotnienie Grzegorza Brauna przez kolejną kadencję, który najprawdopodobniej znów będzie jedynym posłem Konfederacji Korony Polskiej. Chcącemu jednak nie dzieje się krzywda, gdyż to nie Brauna schowano do szafy, ale to on sam pozwolił się schować. Skutek widzimy w formie matematycznej w postaci wyniku wyborczego.

Cała kampania Konfederacji i tak przypominała jedno wielkie bieda-show, w którym Mentzen próbował udowadniać, że jest królem życia i nic nie musi, bo sukces przyjdzie do niego sam. Sprawiał on przy tym wrażenie kogoś przekonanego o tym, że przeciętny człowiek nie marzy o niczym innym, niż napicie się piwa w jego towarzystwie. To już nie błąd, to skrajna głupota. Ktoś, kto wpoił mu takie przekonanie, ewidentnie zrobił mu krzywdę. Główny podejrzanym jest tutaj Przemysław Wipler, faktyczny sternik Mentzena i od jakiegoś czasu samej Konfederacji.

Sekundantem tej idiotycznej strategii był prezes podobno wciąż istniejącej partii Ruch Narodowy Krzysztof Bosak, który nadaje się głównie do tego, by w debacie nie przykleił się do niego żaden „kontrowersyjny” pogląd. Nie od dziś przecież wiadomo, iż Krzyś ma emocjonalny problem z tym, że mógłby uchodzić za radykała i głównie na umiejętności unikania tej osobistej przykrości polega jego fenomen medialny. Jak na „współprzewodniczącego” ugrupowania to wyjątkowo skromny aport, jaki może wnosić polityk, ale nic innego Bosak do zaoferowania nie ma.

We wspomnianym filmie „Czas surferów” postać grana przez Bogusława Lindę ostatecznie robi porządek po zastanym pożaru w burdelu, jednak nie obyło się bez strat, choć akurat nie w ludziach. Po tym jednak, co zobaczyliśmy w kampanii Konfederacji, liderom można zacytować kwestię wypowiadaną filmie „Psy” przez Franza Maurera przeganiającego ruską mafię. Nie chcemy jednak Menzentowi i Bosakowi mówić tak brzydko jak Maurer. Dlatego wystarczy równie mocne „wyWiplerzać”. Raz na zawsze i z dala od naszych oczu.

Marcin Skalski

Click to rate this post!
[Total: 77 Average: 4.1]
Facebook

27 thoughts on “Skalski: Bosak, Mentzen – wyWiplerzać!”

    1. Moim zdaniem porażka JKM w procesie demokratycznym świadczy tylko o słabości demokracji. Co istotnego może wnieść do polityki Pani Bosak ? Kobiecy punkt widzenia ?

  1. Są tacy którzy twierdzą, że nad Wisłą nie ma już narodu polskiego, pozostali sami polskojęzyczni. Wg. tego rozumowania naród skutecznie unicestwiła pierwsza komuna. Ale jakieś rodzynki chyba zostały. W ogólności Polacy (?) wybrali globalizm, Wielki Reset i Agendę 2030. Cyfrowy łagier. Orwellowski „miękki” terror. Konsekwentne wygaszanie resztek „cywilizacji łacińskiej” a’la Koneczny. Chyba niewielu sobie zdaje z tego sprawę, przeciwnie, mnóstwo jest zadowolonego z siebie fajnopolactwa poklepywanego przez media po pleckach.

  2. Schowanie Brauna było dla mnie szokiem, ale kiedy na spotkaniu z Mentzenem zadałem mu pytanie, czy nieobecność Brauna to jest celowa marginalizacja tego polityka, to on odpowiedział, że nie, że to tylko taka taktyka. Z tego zrozumiałem, że Braun musiał się na taką taktykę zgodzić, bo jakby się nie godził, to już nie byłaby taktyka, ale marginalizacja właśnie.

    Ale może zgodził się wskutek perswazji dlatego, że nie chciał wywoływać przed wyborami na łonie partii wojny. Też uważam, że schowanie najbardziej wyrazistego polityka Konfederacji walnie przyczyniło się do porażki.

    Ale jest jeszcze gorzej – zaraz się okaże, że z tych wyborów wyciągną opaczne wnioski, i znów kozłami ofiarnymi będą Braun i Korwin. Albo uznają, że nie warto mówić pryncypialnie o ochronie życia, albo zwalą na media. Tak na marginesie, jeśli tak się stanie, to zacznie to mocno przypominać wrogie przejęcia poprzednich partii Korwina.

    No i co wtedy? Braun ma iść sam przeciw wszystkim?

  3. „…stępianie słusznego radykalizmu powoduje jedynie wytracanie wiernego elektoratu i nie mający nic wspólnego z rzeczywistością miraż sięgania po elektorat umiarkowany”

    „My thoughts exactly” — jak mawiają w takich sytuacjach Angliczanie. Powoduje jeszcze jedno, o czym Autor nie napisał: że dla elektoratu patriotycznego Konfederacja prezentuje się jako ugrupowanie lawirantów, a nie propolskich narodowców. Że kombinują i cwaniakują, aby utrzymać się w Sejmie — a nie po to, aby działać na rzecz Polski i Polaków. Po prostu kompromitują się w ten sposób, a „elektoratu środka” i tak do siebie nie przekonają, albo bardzo niewielu.

    „Mentzen próbował udowadniać, że jest królem życia i nic nie musi, bo sukces przyjdzie do niego sam. Sprawiał on przy tym wrażenie kogoś przekonanego o tym, że przeciętny człowiek nie marzy o niczym innym, niż napicie się piwa w jego towarzystwie”

    Niestety, p. Mentzen, mający rozmaite „zalety fizjologiczne i inne” (pojechałem Wałęsą), sprawia wrażenie coraz bardziej kabotyńskie.

    Co do oceny p. Bosaka też wypada się zgodzić; wprawdzie podoba mi się jego opanowanie, że np. żaden napastliwy rozmówca nie potrafi wyprowadzić go z równowagi — ale jego widoczna dążność do unikania budzenia jakichkolwiek (ogólnie mówiąc) „kontrowersji”, jego chęć bycia „grzecznym chłopcem możliwym do polubienia przez każdego” pomału zaczyna robić wrażenie jakby chorobliwe. Każą mu założyć bzdurną „maseczkę” — chętnie założy i jeszcze publicznie zareklamuje, że „to nic takiego”, każą mu popierać ściąganie ukraińskich „uchodźców” do Polski — chętnie poprze i sam znajdzie na to jakieś uzasadnienie itd.

    Co do Brauna mam duże, poważne zastrzeżenie: człowiek z niewiadomego mi powodu jest przeciwko wprowadzeniu w Polsce JOW w ordynacji wyborczej do Sejmu, bez czego nie nastąpi odrzucenie obecnej „selekcji negatywnej”, jeśli chodzi o jakość tzw. „klasy politycznej” w Polsce. JOW oczywiście nie jest „panaceum” — z czego co poniektórzy usiłują robić zarzut postulatorom tej zmiany — ale jeśli ktoś szuka „panaceum”, to pewnie długo będzie szukał, z ostatecznym rezultatem takich poszukiwań raczej wątpliwym.

    1. Jak realnie działa JOW, pokazują wybory do Senatu – betonowanie układu PiS-PO (ta z druga z partami sojuszniczymi). Paradoksalnie to właśnie w wyborach proporcjonalnych startującemu z dalszego miejsca popularnemu lokalnemu działaczowi łatwiej pokonać zużytego lidera listy.

    2. Przecież JOW do sejmu zabetonują scenę polityczną dokładnie tak, jak zabetonowały w senacie – a czy ludzie obierani do tej izby są na jakimś wyższym poziomie niż ci w sejmie? I ostatecznie główne partie mogłyby w JOW i małpę wystawić, a przejdzie bo ludzie w Polsce głosują na szyldy, nie na człowieka

  4. Niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego mandaty z ramienia Konfederacji zdobyli Wipler i Tyszka? Co oni robili na pierwszych miejscach list? Kiedy się zapisali do Konfederacji?

    Spodziewałem się pewnych sprawdzonych ludzi, a akurat oni chyba byli w innych partiach?

  5. Pan Skalski typowo dla siebie ma problem z analizą faktów i szacunkiem doń, przez co dalej trwa w bzdurach.

    Wynik Konfederacji jest słaby. To prawda i słusznie sami działacze tej partii mówią o porażce. Jednakże trwanie przy twierdzeniu, że wynik byłby lepszy, gdyby Korwina nie schowano do szafy jest nie tylko idiotyczne ale i nie jest poparte żadnymi faktami. A te są bardzo proste. Niemniej a contrario – czy gdyby Korwin dalej opowiadał, że zawsze się trochę gwałci, o pedofilii, Hitlerze, inwalidach etc. to zapewne Konfederacja zrobiłaby wynik na poziomie kilkunastu procent? Oczywiście, że nie – właśnie dlatego przez lata był na marginesie polityki i weryfikował go próg wyborczy. Nie trzeba specjalnych zdolności intelektualnych, żeby połączyć te kropki. Ale ad meritum.

    Po pierwsze, Konfederacji zaszkodziła frekwencja. Jest oczywiste, że przy tak wysokiej frekwencji będzie o wiele więcej elektoratu neutralnego, który jest za a nawet przeciw. Struktura poparcia dla poszczególnych partii doskonale to oddaje. PiS i PO zmobilizowały swój żelazny elektorat. Oni nie mogli liczyć na wiele więcej. Właśnie dlatego powstał twór w postaci Trzeciej Drogi – idealny dla tych, którzy niby mają dość duopolu POPiS, ale nie mają jednocześnie dość rozeznania, by zauważyć, że TD to przystawka dla PO. To nie byli ludzie, których Konfederacja byłaby w stanie przyciągnąć. Lewica podobnie. Postulat radykalizacji i popuszczenia cugli Korwinowi miałby być receptą na odebranie głosu którejkolwiek z tych partii? Niby dlaczego? To już wie tylko Pan Skalski w swoim wesołym świecie rojeń.

    Po drugie, Konfederacji zaszkodził kompletny brak przygotowania struktur. Przez poprzednią kadencję Sejmu Konfa nie zrobiła nic, by pracować oddolnie na rzecz wystawienia sensownych kandydatów na listy. Wipler jako koniunkturalista i zwyczajny cwaniak to jeden z większych grzechów Konfederacji, bo gość jest fachowcem od topienia inicjatyw. Tyle tylko, że to wiedzą ci, którzy nieco bardziej interesują się polityką. Cała reszta ma to gdzieś a do nich dotarł efekt drugiego grzechu Konfederacji, czyli branie na listy jakichś kompletnych wariatów w postaci płaskoziemców, ludzi propagujących picie moczu jako praktykę antynowotworową etc. Pan Skalski jak zwykle nie zrobił kwerendy i nie zdaje sobie sprawy, ile wypowiedzi czy postów tych kandydatów wypłynęło w social mediach. Nikt normalny nie chce być utożsamiany z idiotą, który wierzy w płaską Ziemię i nie ma w tym niczego dziwnego – mnie osobiście zbulwersowało to podobnie jak obecność Wiplera. Niemniej to potwierdza, że ludzie nie chcą aż takiego radykalizmu (stąd geniuszu Skalski taki wynik TD), bo od radykalizmu do wariactwa jest jeden krok. Za to ludzie na twitterze pisali po wynikach exit poll na koncie Konfederacji, że oddawali na nich głos za to, co Konfederacja robiła w trakcie COVID. Czyli dokładnie to, co mówiłem w poprzednim komentarzu a co Pan Skalski ignoruje, bo nie pasuje pod tezę. W efekcie Pan Skalski uznaje, że ludzie zagłosowaliby na Konfederację, gdyby Korwin więcej pogadał o pedofilii niż przez to, że Konfederacja wspierała ich konkretnymi działaniami. Tylko Pan Skalski wie, jak dochodzi się do takich wniosków, ale osobiście widzę tu rozumowanie na poziomie two + two equals potato.

    Po trzecie, Konfederacja nie udźwignęła zmasowanego ataku medialnego, jaki uruchomiły zarówno TVP jak i TVN. Taśmy Banasia na finiszu też nie pomogły. A ten atak był możliwy w dużej mierze przez Korwina i jego kretynizmy. Odpalenie się w sprawie pedofilii przy „pandora gate” pokazało, że w Konfederacji akceptuje się kretynów, którzy marginalizują problem w imię wydumanych refleksji.

    I teraz przejdźmy do twardych danych – Korwin dostał czerwoną kartkę OD SWOJEGO WŁASNEGO ELEKTORATU! Startował w okręgu m.in. z Panią Bosak, która nie była w ogóle aktywna w kampanii wyborczej oraz z Panem Wilkiem, którego główną cechą jest nijakość. I co? I ten radykalny Korwin ze swoimi bzdetami zdobył mniej głosów od nijakiego Pana Wilka a nieznana nikomu Pani Bosak zmiotła Korwina z planszy. Mając takie nazwisko i „fanbase” Korwin nie był w stanie nawet przekroczyć 10 tysięcy głosów w okręgu, w którym głosów oddano 730 tysięcy – dostał dokładnie 1,36% głosów. Super poparcie i faktycznie moc żelaznego elektoratu, który można upchnąć na gminnym „stadionie”. Może Pan Skalski nie zauważa faktów, gdy te nawet potrącą go na przejściu dla pieszych, ale liczby mówią same za siebie – Korwina już nikt nie chce. Jest balastem i przeszłością. Do tego niezbyt udaną, bo oczywiście można sobie poopowiadać pod tezę jak to każda inicjatywa, z której odchodził upadała. Tyle tylko, że to jest nieprawdziwa optyka – Korwin sam doprowadzał do upadku każdą inicjatywę szorując poniżej progu wyborczego swoim wariactwem, brakiem merytoryki, wypowiedziami, do których trzeba było robić przypisy dłuższe niż same wypowiedzi. I co robił po klęskach? Dokładnie to, co podobno powiedział Einstein o idiotach, którzy robią ciągle to samo oczekując innych wyników. Zakładał nową partię, opowiadał historie o tym, że to już teraz albo za chwileczkę Polacy znudzą się „bandą czworga”, która upadła a Korwin do władzy się jednak nie dostał albo o duopolu, który jak widać ma się nadal dobrze a Korwin… nie dostał się do Sejmu. Słuchałem tego bełkotu „jak już Polacy zrozumieją, że trzeba odstawić bandę czworga to zagłosują „na tego w muszce”” na spotkaniu na WPiA bodaj w 2009 roku z nim. I takim cudem Korwin zrobił kilka kółeczek pod kolejnymi szyldami, które radośnie topił nie przekraczając progu wyborczego obwiniając wszystkich dookoła poza samym sobą. Jeśli dla Pana Skalskiego ten fakt nie jest wystarczający, by uznać Korwina za po prostu fatalnego polityka i uznaje go za wzór, to pocieszające jest kolejny raz to, że jesteśmy bezpieczni, bo z takimi wzorcami i podejściem Pan Skalski nigdy nie będzie miał na nic publicznego realnego wpływu.

    Rzućmy też okiem na wyśmiewanych przez naszą wyrocznię Pana Skalskiego, Mentzena i Bosaka jako fatalnych polityków, którzy powinni się uczyć od Korwina. Oprzyjmy to na liczbach, bo one nie kłamią i bardzo dobrze pokazują, że interpretacja Pana Skalskiego to dyrdymały wyssane z palca. Mentzen startował w okręgu 19, w którym oddano 1,7 MILIONA ważnych głosów. Wykręcił wynik ponad 100 tysięcy, co przełożyło się na 5,91%. Chyba nie muszę mówić, że o wiele trudniej jest wykręcić tak dobry wynik w większym okręgu niż mniejszym. Do tego to jest trzeci wynik w okręgu po Donaldzie Tusku i Piotrze Glińskim. Trzeba mieć iloczyn zamiast ilorazu, by nie łączyć kropek i nie zorientować się, że Mentzen mając o wiele trudniejsze zadanie poradził sobie o wiele lepiej i że jedyny prawidłowy wniosek jest taki, że to takich ludzi jak on ludzie preferują a nie Korwina.
    A jak poradził sobie „wypacykowany goguś” Bosak, jak to znów nasz wybitny analityk polityczny stwierdził? W okręgu, w którym oddano 609 tysięcy ważnych głosów zdobył prawie 45 tysięcy głosów, czyli 7,37%.

    Kierując się logiką Pana Skalskiego, wybory wygrywa się mając ludzi, którzy zdobywają 1,36% głosów we własnym okręgu a nie prawie 6 czy ponad 7 procent. Znamienne, że osoby słabo rozumujące są tak pokraczne w matematyce.

    A może Pan Skalski uznaje, że Korwin uzyskał tak słaby wynik właśnie przez to, że go „schowano do szafy”? Czyżby tym samym żelazny elektorat zapomniał o Korwinie po 2-3 miesiącach chowania go? Doprawdy, miałbym w to uwierzyć, gdy Korwin od ponad 30 lat jest aktywny? Wystarczy tak krótki okres, by o nim zapomnieć? Ciekawe. Ale w takim razie zobaczmy jak poradził sobie Braun, który też został schowany. Na 673 tysiące głosów Braun uzyskał prawie 27 tysięcy, co dało mu 3,99% i miejsce w Sejmie. Dało się? Dało i to w bastionie PiS. Bo musi nasz genialny analityk zauważyć, że istnieje istotna różnica między rozwaleniem mikrofonu na konferencji lżącego Polskę „naukowca” a odpałami w sprawie pedofilii. I ludzie tę różnicę dostrzegają w przeciwieństwie do tych przeświadczonych o swojej racji wbrew faktom jak Pan Skalski.

    Podsumowując – liczby nie kłamią. Ludzie mają dość Korwina, bo nie ma niczego ani dobrego ani sensownego w trwaniu przy kimś, kto ciągle rzuca kłody pod nogi. Kilka lat temu zastanawiałem się nawet na łamach tego portalu czy Korwin jest „na sznurku” i dlatego praktykuje swoją nieudolność, by zabijać każdą inicjatywę po względnie prawej stronie, co odpowiada systemowi czy po prostu jest tak głupi. Dzisiaj przychylam się do stwierdzenia, że jednak to drugie. Gdyby był na sznurku, to po prostu po kolejnej kompromitacji i utrudnianiu osiągania celów własnego środowiska zamknąłby się, bo fakty przeczą jego narracji a i tak nie odnosi żadnych korzyści z tych bajań. Po prawdzie tylko się pogrąża a milcząc mógłby od środka próbować jeszcze coś zepsuć (zakładając, że jest to człowiek sterowany). Ale tego nie zrobił i parafrazując Millera – nie wykorzystał, że dla niego milczenie jest szansą. Odezwał się i tym samym najprawdopodobniej skazał się na polityczną emeryturę, bo wątpię, że Konfederacja będzie trzymała kogoś, kto jest kulą u nogi. To miało sens, gdy za Korwinem szły głosy w sensownej liczbie. Wyszło jednak na to, że wystarczy wystawić kogokolwiek, by zrobić lepszy wynik niż z nim. Bo Korwin jest już na tym samym poziomie co foliarze – fajnie się z nich pośmiać w Internecie, ale jak przychodzi co do czego, to każdy z krztyną trzyma się od nich z dala.

    1. Jak na historycznie wysoką frekwencję Konfederacja osiągnęła sukces. Obiektywnie patrząc powiększyła bazę wyborców, więc strategia centrowa była słuszna. Do tego zwiększyła listę mandatów o z 11 do 18. Choć wprowadzenia do Sejmu Tyszki i Wiplera nie uważałbym za sukces.

      JKM odzywając się po koniec kampanii pewnie przypomniał paru niezdecydowanym „obciachową” twarz Konfy, lecz nie sprowadzałbym tego do jednej wypowiedzi Korwina. Być może bardziej zaszkodził Sośnierz, zniechęcając elektorat psiarzy. Lecz znowu rzecz w szerszym wizerunku Konfederacji jako partii szurowskiej. Bosak i Mentzen starali się odkleić ten wizerunek, ale Konfederacja nie ma masowych mediów (nie tylko tradycyjnych, ale też internetowych), aby umocnić taką pozycję.

      P. Sułkowski znakomicie wskazał żelazne (około) półtora procenta Korwina. Moim jednak zdaniem, przyczyną nie jest tyle skandalizowanie Korwina, bo on zawsze był niepoprawnym atencjuszem, lecz jego wiek i wejście do realnej polityki. Wcześniej Korwin mógł dla swoich fanów tworzyć fantazję, jak obalałby stolik, gdy mu się udało wygrać. Rzeczywistość sprowadziła JKM-a z roli mniemanego bohatera dziejów do zwykłego posła (co najwyżej ekscentrycznego). A ważniejsze jest to, że JKM się fizycznie zestarzał, co uwidoczniły masom memy z jego sejmowymi drzemkami.

      Ja akurat lubię Jacka Wilka, a wystawienie jego, Mikkego i pani Bosakowej w jednym okręgu to błędna decyzja taktyczna. Chyba, że ktoś serio wierzył w 2 (lub więcej) mandaty.

    2. Skoro cały czas pokazywano w konfederackim przekazie Mentzena i Bosaka — a Korwina w ogóle (a jeszcze w tv opluskwiano go, podając CUDZE wypowiedzi jako rzekomo jego) — to co w tym dziwnego, że Mentzen ma dobry wynik, a Korwin zły?

      „A może Pan Skalski uznaje, że Korwin uzyskał tak słaby wynik właśnie przez to, że go „schowano do szafy”? Czyżby tym samym żelazny elektorat zapomniał o Korwinie po 2-3 miesiącach chowania go?”

      A kto, gdzie i kiedy wyliczył, ile też ma Korwin jakiegoś „żelaznego elektoratu”? Ja o takich wyliczeniach dotąd nie słyszałem, zatem poproszę o ich wskazanie.

      1. Ad pierwszy akapit – to dziwnego, że Brauna też schowano i jakoś potrafił osiągnąć przyzwoity wynik. To jest punkt odniesienia. To, że p. Skalski nieudolnie próbował wskazać, że Mentzen i Bosak to zło, tragedia i żenada to inne buty, co chyba dość jasno pokazałem w komentarzu.

        Ad pytanie – prawdopodobnie nikt nigdzie. Natomiast coś takiego jak „żelazny elektorat” czy grupa zagorzałych fanów (kuce) istniało i istnieje. Tyle tylko, że w czasach tej świetlistej kariery politycznej Korwina, jego głównym sukcesem było oscylowanie nieco poniżej progu wyborczego, co zawdzięczał (tak zakładam) w dużej mierze właśnie temuż elektoratowi, bo nie było go w mass-mediach, na co zawsze psioczył ani w Sejmie, więc trzeba się było samemu wysilić, by go poznać i nań zagłosować.

  6. Zamiast ideowego, bezkompromisowego Brauna postawili na gejowatego bosego żelusia. Szczerze mówiąc życzyłem im poniżej 5%. Po Konfie nie można się już niczego dobrego spodziewać.

  7. Ta analiza byłaby cenna gdyby była stworzona przed wyborami. Po wyborach mądrowanie się nie jest trudne. JKM mówi, że układ stworzony przez Kiszczaka znów wygrał. Patrząc zimną logiką na historię wyborczą środowiska JKM można wysnuć wniosek, że JKM jest agentem Kiszczaka. Historia z „Korwin coś palną przed wyborami ” co wybory się powtarza , tak jakby to robił celowo. Jednak nie sądzę, żeby zimna logika miała w tym przypadku rację. Po prostu JKM taki jest , myśli że wypowiedzi medialne to klub dyskusyjny i może gwiazdorzyć zimną logiką. Z drugiej strony trzeba też stwierdzić, że media przekręcają jego wypowiedzi , ale JKM sam daje im amunicję do tego więc nie potrafi na tym polu prowadzić walki. To czy ostatnie wypowiedzi JKM mają skutek opiniotwórczy można sprawdzić po komentarzach pod filmikami na portalach społecznościowych , 90 % to „idiota”, „stary głupi dziadyga” itp. Mamy demokrację i trzeba dostosować się do zasad demokratycznych w których miarą skuteczności jest wpływ na świadomość wyborcy. Wyborcy nie kierują się ekonomicznym, politycznym , socjologicznym, prawnym racjonalizmem bo stolarz, piekarz, sprzątaczka nie znają się na tym to nie ich fach. Ich decyzyjność wyborcza to splot różnych czynników w dużej mierze emocjonalnych. Przekaz JKM „Niedzielskiego trzeba powiesić”, „wyborcy to idioci”, ” „, „kobiety nie powinny głosować” i inne jest przekazem negatywnej emocji i podrasowany przez media moim zdaniem mógł mieć wpływ na wyborczą decyzyjność lemingów. Z czym osobiście się spotkałem, kolega zagłosował na „Trzecia ściemę” a bo Korwin ……

  8. @Michał Sułkowski

    Właściwie to co było takiego oburzającego w wypowiedział Korwina o pedofilii? Gdzie nie miał racji, gdzie niby bagatelizował pedofilię?

    I czy to Korwin zataczał się publicznie po pijanemu? To Korwin zbłaźnił się w debacie z Petru? To Korwin wstawił na listy anty-Midasa Wiplera? To Korwin kazał łagodzić przekaz? Sławek Mentzen zresztą przyznał, że wynik to jego OSOBISTA (podkr. – M.S.) porażka. A więc – nie wina Korwina, tylko osobista wina Sławka.

    PS. Mam wrażenie, że ma Pan na moim punkcie lekką obsesję. Proszę zluzować, po co się tak nakręcać? 😉

    1. Zapraszam do komentarza pod kolejnym tekstem odnośnie do kwestii pedofilii.

      Nie, Korwin nie zataczał się publicznie po pijanemu. Mentzen po całej nocy został złapany gdy nie był pijany jak szpadel, tylko zwyczajnie zamroczony. Nie robił burd, nie zachowywał się nieobyczajnie, po prostu chwiał się po paru głębszych – wielkie halo. Faktycznie dramat. To ja wolę gościa, który raz na jakiś czas sobie golnie i nic głupiego nie robi niż kogoś, kto na trzeźwo bredzi, że człowiek bez nóg i jednej ręki nadaje się do pracy. Widocznie mamy inne standardy.
      Co do zbłaźnienia w debacie z Petru – już o tym pisałem, nie odniósł się Pan do argumentów, więc dlaczego ja mam powtarzać swoje zdanie, gdy już raz Pan to zlekceważył w tym aspekcie?

      Tak, błędem było wystawienie Wiplera. Tak samo jak foliarzy. I już poprzednio pisałem, że właśnie w to trzeba uderzać, bo to są całkowicie błędne decyzje.

      Nie, Korwin nie kazał łagodzić przekazu. Bo Korwin zawsze robi to samo. I zawsze kończy pod progiem. Wygląda jak odwrócony Midas trzymając się Pana słów 😉

      Tak, Mentzen przyznał, że „WYNIK to jego OSOBISTA porażka”. Nie wszystkie PRZYCZYNY wyniku. Jeśli wszystko czyta Pan z takim zrozumieniem jak to zdanie, jak i wyciąga Pan w taki sposób wnioski, to ja naprawdę zachęcam, by jednak wrócił Pan na kurs logiki.

      P.S. Nie mam obsesji na Pana punkcie. Mam obsesję na punkcie rzetelności i prawidłowego rozumowania. Dlatego się Panu dostaje i nie jest Pan w niczym wyjątkowy. Od miesięcy bombarduję w komentarzach pilastra, bo też robi chochoły logiczne, ignoruje fakty i pisze pod tezę. Mam pewną dozę sentymentu do tego portalu, bo kiedyś tutaj publikowałem i byłoby mi po prostu miło, gdyby choć tutaj nie serwowano biegunki intelektualnej.

    2. O Buddo czy Allahu! Gdybyż to szanowny pan Marcin Skalski miał ledwie taką samą obsesję na punkcie Bosaka czy Mentzena jaką względem niego ma rzekomo p. Sułkowski…

  9. Przerażają mnie życzeniowe „analizy”, motywowane pewnie dobrymi chęciami walki o prawdę, rzekomej klęski czy porażki Konfederacji na prawicy i antysystemie, które to środowiska podobno stoją na wyższym poziomie intelektualnym niż główny nurt vel ściek. Niech ci wielcy znawcy przedstawią jakieś naukowe dowody swych racji, w innym zaś przypadku przedstawiają własne przemyślenia w nieco pokorniejszej formie, bowiem ja na takiej samej zasadzie mogę głosić, iż Konfederacja była właśnie zbyt „radykalna” przez pojawiające się czasami , zdaniem krytyków za rzadko, ostre wypowiedzi i odstraszyła cześć niezdecydowanych wyborców albo po prostu straciła jakieś procenty w wyniku zmiany retoryki na bardziej „radykalną” ze strony konkurencji politycznej i ma mniej więcej taki wynik, jaki realnie mogła uzyskać przy niezwykle wysokiej frekwencji, co, moim zdaniem, jest dość prawdopodobne.

    1. Przedstawiam dowód naukowy: AfD w Niemczech się nie sili na bycie „partią środka”, nie umizguje się do „wyborcy centrowego” — i ma (już chyba ponad?) 20%.
      Jest to dowód jak najbardziej naukowy — bowiem praktyczny, a nie wykoncypowany. To jest FAKT.

  10. Niesamowite, ale żaden z tutejszych zacnych komentatorów (a przenikliwi prof. Wielomski i prof. RAST taktownie milczą) nie przytoczył jedynej i prawdziwej przyczyny Wielkiej Wyborczej Klęski Konfederacji!! A przecież fakty bardzo łatwo sprawdzić. Wielki Sondażowy Zjazd Konfederacji zapoczątkował artykuł wielowarstwowego myśliciela, posiadającego szerokie wpływy pośród pracującego ludu miast i wsi, zamieszczony na najbardziej opiniotwórczym, polskojęzycznym portalu Konserwatyzm.pl. Chodzi oczywiście o p. Marcina Skalskiego. Jego kolejne teksty demaskujące niecne praktyki tudzież miałkość liderów Konfederacji powiększały tylko sondażową degrengoladę, zakończoną spektakularną klęską, po której to po Konfederacji nie pozostał kamień na kamieniu. Ciekawe, czy ten arcydoskonały teoretyk polityki pójdzie za ciosem (który sam tak celnie wymierzył) i wykorzysta lukę, jaka wytworzyła się po anihilacji zdradzieckiej ”Konfy” zakładając wreszcie prawdziwie narodową tudzież antysystemową formację? Kadry już są i właściwie tylko czekają w blokach startowych na takiego przywódcę: Pitoń, Justyna Socha, p. Maciak, Wojciech Jabłonowski vel Olszański, itd., itp. Zaplecze intelektualne powinien dać sam Ronald Lasecki i Fundacja Patriarchat, a może dołączyłby i Janusz Mikke na białym koniu, świeżo spostponowany w Konfederacji?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *