Skalski: Pożegnanie z Konfederacją

 

Niemcy muszą umrzeć, żebyśmy mogli żyć.

Szczepan Twardoch, „Pokora”

Wyobraźmy sobie, że po wybuchu wojny rok temu to nie jeden jedyny Grzegorz Braun, któremu akompaniował Janusz Korwin-Mikke, ale cała reprezentacja parlamentarna Konfederacji szeroką ławą kontestuje politykę usługiwania Ukrainie i „tymczasowym” uchodźcom. Wyobraźmy sobie jak wyglądałaby obecnie debata publiczna, gdyby hasła „stop ukrainizacji Polski” oraz „nie nasza wojna” były sztandarowymi dla całego ugrupowania, które mieniło się antysystemowym pogromcą poprawności politycznej, „lewactwa” i innych patologii.

24 lutego 2022 roku większość Konfederacji zaczęła się jednak prześcigać w przepraszaniu za to, że ta w ogóle istnieje, a już na pewno wykazała perfekcyjną nadgorliwość w udowadnianiu, że popierają sprawę ukraińską i najuroczyściej potępiają Putina. W ten sposób jeden z głównych bastionów realnie istniejącej poprawności politycznej, jakim jest obowiązek udowadniania, że nie jest się prorosyjskim, stanął na drodze większości Konfederacji, która do tej pory umiała się odróżniać od partii politycznych dotychczasowego głównego nurtu. Od tamtej pory aż po dziś dzień Konfederacja stała się jego częścią. To prawda, że bardziej wolnorynkową, bardziej wyrazistą w krytykowaniu Unii Europejskiej, ale ostatecznie będącą i tak zaprzężoną w rydwan ciągnący Polskę w otchłań szykowaną nam przez waszyngtońskich jastrzębi wojennych i brukselskich komisarzy ludowych.

Po 24 lutego 2022 roku elektorat antywojenny, co należy rozumieć jako sprzeciw wobec uczynienia z Polski strony wojującej, jak i domagający się zachowania spójności etnicznej, pozostał właściwie osamotniony. Gdy Grzegorz Braun mówił o przesiedleńcach – oczywiście, miał rację i dziś rząd nie kryje, że „tymczasowym” uchodźcom chce udzielać pobytu stałego – to był to głos wołającego na puszczy, głos człowieka osamotnionego przez tych, na których nie można liczyć w kluczowych momentach. W zamian mieliśmy wpisy ugruntowujące atmosferę bezkrytycznego świadczenia pomocy Ukrainie, jak ten o „wołyńskich skurwysynach”, było też głupawe i pseudo-ckliwe obnoszenie się z przytuleniem Ukrainki, były wstążki ukraińskie wpięte w klapę marynarki, wzywanie do osądzenia Putina, było licytowanie się kto dobitniej nazwie go zbrodniarzem, było jedno wielkie upodobnianie się do głównego nurtu przez Winnickiego, Bosaka i wreszcie przez Mentzena.

ZOBACZ: Konfederacja nie przyznaje się do hasła „To nie nasza wojna” [TYLKO U NAS]

Oczywiście, rozliczanie z Wołynia uciekających przed wojną kobiet i dzieci rzeczywiście jest „skurwysyństwem”. Symboliczne okazanie solidarności z krajem bądź co bądź zaatakowanym, choćby w postaci przypiętej wstążki, też nie jest samo w sobie niczym nagannym, a Putin, jak to zresztą polityk, nie jest aniołem i być może jakieś zbrodnie ma na sumieniu. Tego ostatniego jednak najpewniej osądzi historia, ale na pewno nie trybunał zainscenizowany przez posłów na polski Sejm.

Tylko co z tego wszystkiego, skoro dla polityka poważnie traktującego swoją posługę wobec społeczeństwa perspektywa się znacząco zmienia. Nie jest on od tego, żeby publicznie okazywać ludzką solidarność czy też osądzać przywódców innych państw, zwłaszcza graniczących z Polską mocarstw atomowych, nie jest także od wyszukiwania sobie marginalnych skrajności, na tle których będzie tym prawym i sprawiedliwym, bo temu służyły „wołyńskie skurwysyny” właśnie – usilnym udowadnianiu, że nie jest się prorosyjskim.

CZYTAJ: Pierwsza rocznica przytulenia Ukrainki przez posła Winnickiego

Rolą polityka realnie traktującego swoje niedawne własne hasła o wielowektorowej polityce międzynarodowej czy o zachowaniu spójności etnicznej jest przełamywanie zgniłego konsensusu co do bezkrytycznego, bezwarunkowego i finalnie bezmyślnego wspierania Ukrainy. Tropiciele „ruskich onuc” przywykli do braku sprzeciwu na tyle, że poczuli się ewidentnie zaskoczeni i w dużej mierze spanikowani, gdy najpierw w Internecie, a potem także poza nim zaczęto wznosić hasła „stop ukrainizacji” czy „nie nasza wojna”. Przy czym Bosak, Mentzen i Winnicki ułatwili tym złym i/lub głupim ludziom robotę w organizowaniu nagonki na Grzegorza Brauna czy dr. Sykulskiego, ponieważ łatwiej jest uderzać punktowo niż w zwartą grupę, w której solidarnie jeden występuje za wszystkich, a wszyscy za jednego. W ten sposób zdradzono Grzegorza Brauna, choć ten wcale  nie sprawia wrażenia, że dał się tym zaskoczyć.

Dość dodać, że sam Ruch Narodowy wyparł się swojego własnego hasła o przeciwdziałaniu ukrainizacji Polski sprzed kilku lat. W lęku przed byciem „ruską onucą” Bosak i Winnicki przestali kwestionować skalę i postać masowej ukraińskiej imigracji do Polski w taki sposób, w jaki należałoby to czynić. Na ich tle nawet libertariański Janusz Korwin-Mikke zaczął mówić jak narodowiec, czego nie można powiedzieć o jego następcy. Dr Sławomir Mentzen deklaruje bowiem, że „nie wydaje mu się”, by ukrainizacja miała w ogóle miejsce, co świadczy o tym, że albo kłamie i udaje niewiedzę, albo jest za mało spostrzegawczy, by takie oczywiste zjawisko dostrzegać. Mentzen standardowo dorzuca jeszcze o „zbrodniarzu Putinie” – zupełnie tak, jakby on bądź ktoś z jego otoczenia miał nie rządzić w przyszłości Rosją i by można teraz o nim mówić cokolwiek ślina na język przyniesie.

W ten sposób Konfederacja nieodwracalnie zmarnowała szansę, by w decydującym momencie opowiedzieć się po właściwej stronie, dlatego sprzeciw wobec ukrainizacji czy wobec prób wciągania Polski w wojnę ma miejsce nie dzięki, ale mimo istnienia Konfederacji jako samozwańczej siły antysystemowej. Jeśli ktoś w obawie przed byciem stygmatyzowanym jako „ruska onuca” boi się wznosić swoje własne poglądy, to nie ma charakterologicznych predyspozycji, by w ogóle aspirować do roli rządzącego Polską, a właśnie tacy są wszyscy Konfederaci z wyjątkiem Korwina i Brauna. Punktów, w których dwaj ostatni mieli rację od początku wojny, jest już cała długa lista, a tych cały czas przybywa. To rzeczywistość przyznaje im rację, a jeśli komuś przeszkadza ekscentryzm Korwina czy Brauna, to niech łamie rusofobiczną poprawność polityczną w lepszy sposób, droga wolna.

Tak się jednak nie stało, a sprzeciwy pozostałej części Konfederacji wobec usługiwania Ukrainie mają charakter co najwyżej incydentalny. W istocie nie narzucono żadnej perspektywy, punktu widzenia czy – jak się teraz modnie mówi – „narracji”, która w swej istocie byłaby od 24 lutego 2022 roku prawdziwie narodowa. Co nam po politykach, którzy nawet na krajowym podwórku boją się ostracyzmu? Jaką mamy pewność, że rządząc Polską wytrzymają trudy sprawowania władzy, stres, naciski z obcych stolic, konieczność podejmowania decyzji pod presją czasu i przy ogromnej odpowiedzialności? Czy ktoś wyobraża sobie Bosaka czy Winnickiego rozmawiających jako przywódcy Polski na przykład z Putinem? No, chyba że ten przegra wojnę z Ukrainą i straci władzę, ale ten scenariusz pozostawmy w sferze mokrych snów sług Ukrainy.

Nawiasem mówiąc, Robert Winnicki niedawno określił Rosję mianem” egzystencjonalnego od 500 lat zagrożenia dla Polski”, a mimo to jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu snuł plany o założeniu polsko-rosyjskiej grupy parlamentarnej, w której skład miał wchodzić nieżyjący dziś Kornel Morawiecki. Tak to już jest, jak chce się puszczać oko do ludzi, którzy i tak będą go mieli za „onucę” – wychodzi się na idiotę, bo przecież nie tworzy się grup parlamentarnych z reprezentantami kraju egzystencjonalnie zagrażającemu Polsce. „Rosja od 500 lat pozostaje egzystencjalnym zagrożeniem dla Polski” – napisał Winnicki, zapominając chyba, że w ciągu tych 500 lat także i Polsce zdarzało się (i dobrze!) egzystencjonalnie zagrażać Rosji. Bez wątpienia drugim Dmowskim to szef Ruchu Narodowego nie będzie, ale może „Gazeta Polska” się wreszcie odczepi i pozwoli mu być patriotą, jeśli tylko odetnie się od Brauna. Zresztą, ta ostatnia operacja sprawia wrażenie bycia w toku, bo przecież sam Grzegorz Braun nie da się uciszyć, wciąż więc przeszkadza on misternym planom lidera Sekty Niskich Podatków czy też Przytulaczom Ukrainek w ich mitycznym marszu ku centrum. Pytanie, jak długo pozwolą oni sobie i samemu Braunowi na to „przeszkadzanie”, pozostaje otwarte, choć termin ważności tego pytania będzie raczej krótki.

Tak czy inaczej, realnie antyukrainizacyjną i antywojenną partią Konfederacja już nie będzie, bo też nie ma tam woli bycia takową. Wielcy Gracze Polityczni noszący się z zamiarem objęcia skrajnego centrum i obnoszenia się z radykalnym umiarem nie chcą przecież „zrażać wyborców”. A cóż pozostanie z Polski, jeśli Bosak, Winnicki czy Mentzen nie będą posłami? Kto będzie wzywał do sądzenia Putina, kto będzie zaprzeczał ukrainizacji i kto będzie mówił o „egzystencjonalnym zagrożeniu”, jeśli nie oni? Nie możemy przecież tych szlachetnych postulatów pozostawić PiS-owi.

Zgiń, Konfederacjo. Przepadnij w otchłani poprawności politycznej, którą współtworzysz. Poddaj się głównemu nurtowi, do którego aspirujesz. Daj się mu skonsumować i wydalić. Zgiń za to, jak potraktowałaś Grzegorza Brauna. Zgiń za to, jak zawiodłaś i zgiń wreszcie dlatego, bo cię nie potrzebujemy.

Zgiń, bo żebyśmy mogli żyć, Konfederacja musi umrzeć.

Marcin Skalski

Click to rate this post!
[Total: 53 Average: 4.4]
Facebook

59 thoughts on “Skalski: Pożegnanie z Konfederacją”

  1. Nie przejmowałabym się tak tymi uchodźcami czy tam przesiedleńcami. Prezydent Zeleński zechce ich zwrotu, bo skądś musi brać rekruta i ktoś musi pracować tam na miejscu, na zapleczu frontu. Polityka imigracyjna PiS-u w Polsce i prowojenna na Ukrainie wydają się być wzajemnie sprzeczne. Nie da się zapraszać uchodźców, obłaskawiać tutaj, a zarazem wzmacniać wysiłku wojennego Ukrainy na dłuższą metę.

    PiS wydaje się potykać o własne nogi w tej sprawie. To jest na prawdę niezwykle ciekawe, jak spróbuje wyjść z tej matni.

    Chyba że czegoś nie dostrzegam.

  2. Niestety, Autor ma rację. „Niestety”, bo chciałoby się, żeby nie miał. Wiązałem pewne nadzieje właśnie z Konfederacją — ale w istocie: w zasadzie jedynym konkretnym gościem tam jest Braun. Reszta okazała się tzw. „miękkimi fajami”. I to nie tylko od roku czasu — ale przecież już wcześniej. w okresie „plandemii”.

  3. Czasem zerkam na TVP PIS i TVP Kultura i podziwiam rzymskie nosy tamtejszej partii wojny, ekspertów wszelakich. Gonią nas na wojnę, a Polacy zwarci i gotowi. Tak jak Ukraińcy. Słowianie giną, interes się kręci. Przecież to jest konflikt rasowy jak Tutsi i Hutu. Tylko ze Tutsi sami wybijają tym razem Tutsi.

  4. Tym razem zgoda, pełna zgoda z p. Skalskim. Bardzo celna diagnoza przypadku. Przyłączam się do życzeń dla Konfy-„zgiń, przepadnij”-bo tacy antysystemowcy funta kłaków nie warci. Co nam z obietnic niskich podatków, gdy ochoczo wpychają nas w wojnę? „Wywiozę bliskich za granicę, żeby byli bezpieczni, i pójdę walczyć”-to cytat z Mentzena. Ci, których nie stać na bycie rezydentami za granicą i ich dorobek może iść do piachu, bo Konfa ma apetyt na bycie „centrum”. Mam nadzieję, że potencjalne mięso armatnie (na jego głosy liczy Mentzen) zastanowi się, zanim zagłosuje za swoim unicestwieniem.

  5. Zresztą cała ta reakcja p. Skalskiego na wyrost.
    Niektórzy członkowie Konfederacji faktycznie mogli się lepiej zachować, ale nikt nie jest idealny. Nacisk medialny i rządowy na ukrofilstwo był w pierwszych tygodniach wojny jeszcze nawet większy, niż w przypadku rzekomej pandemii. W Konfie też są tylko ludzie. Pan myślał, że herosi? Ja np. Dziamborowi nigdy nie ufałem i w ogóle, nic a nic, jego się reakcją nie zdziwiłem.

    Poza tym wojna się skończy i zostaną inne sprawy, w których Konfederacja może odegrać pozytywną rolę. W sprawie terroru pandemicznego na pewno Polsce się przysłużyli.
    To zakończenie „Zgiń, bo żebyśmy mogli żyć, Konfederacja musi umrzeć” zdecydowanie przesadzone, wręcz maniakalne.

    1. Dziambor i Kulesza jeszcze pod koniec 2021 składali nawet interpelację w/s „szybkiej ścieżki wizowej dla Ukraińców”, bo rzekomo „za wolno to idzie” — więc ich akurat poparcie do nasycania Polski Ukraińcami nie dziwi.
      Nie, nie potrzebujemy „tanich pracowników” z Ukrainy ani w ogóle znikąd; dopóki Polak w Polsce nie będzie uczciwie opłacany — bo jego pracodawca wychodzi z założenia „Ukraińca se ściągnę” — to Polacy będą we własnym(?) kraju dziadami. Albo będą dalej emigrować.
      Nie potrzebujemy imigrantów także po to, „aby się rozwijać”; to jest nonsens wmawiany nam przez różne „Lewiatany” i KPP. W historii bywały już momenty, gdy bywało nas mniej — przeważnie zaraz po wojnach rozmaitych — i dawaliśmy sobie radę bez żadnych imigrantów. Więc damy i teraz — byle wyswobodzić się z żelaznego uścisku agentury.

      1. „Nie, nie potrzebujemy „tanich pracowników” z Ukrainy ani w ogóle znikąd; dopóki Polak w Polsce nie będzie uczciwie opłacany — bo jego pracodawca wychodzi z założenia „Ukraińca se ściągnę” — to Polacy będą we własnym(?) kraju dziadami.” – owszem, potrzebujemy. Dosyć „fachowców” od machania szpachelką, którzy za metr układania płytek biorą 150 zł i zarabiają lepiej niż młody neurochirurg. Już dawno doszło do tego, o czym chyba niegdyś tutaj pisałem, że najprostsza czynność – taka, którą się wykonuje w budowlance, gdy nie nadajesz się do niczego innego czyli układanie kostki brukowej, kosztuje tyle, że na czysto w jeden dzień taki „fachowiec” potrafi zarobić dobrze ponad 1000 zł. To są kuriozalne kwoty. Ja wiem, że w dużej mierze spowodowała to wieloletnia nienormalna sytuacja na rynku kredytowym z zerowymi stopami procentowymi i działania lobby deweloperskiego, ale wszelkie osłabianie tej chorej na rynku budowlanym sytuacji tylko przysłuży się Polakom, którzy dzięki niższym cenom usług będą mogli kupić tańsze mieszkania. Szczęśliwie budowlane El Dorado już się skończyło i zamiast chamskiego ignorowania klienta i rzucania narzędziami wróciło stare, dobre „tak, panie kierowniku – zrobi się”.

        1. Dodałbym jeszcze idiotyczne posyłanie wszystkich na studia i faktyczną likwidacje techników i szkół zawodowych. Niewielka liczba osób żyjących z takich prac też podnosi koszty.

          W sumie to postulat odgórnego ograniczenia liczby studentów w kraju do powiedzmy, że do 10% każdego rocznika. Część uczelni trzeba będzie zamknąć, dostaną się tylko najlepsi.

          Mogłoby to wyglądać powiedzmy tak: w roku 2010 urodziło się 413 300 dzieci. Na studia idzie się w wieku 19 lat. W 2019 limit miejsc na studiach wyższych (na pierwszy rok) powinien być w skali kraju ograniczony do 41330 osób.

          Z drugiej strony zapotrzebowanie na inżynierów i lekarzy jest duże więc tu byłbym skłonny rozważyć osobne limity.

          1. Należałoby zlikwidować (prawie) wszystkie te prywatne Wyższe Szkoły Gotowania na Gazie (jak je określa Michalkiewicz). Co to za „wykształcenie” stamtąd „studĘci” wynoszą?
            Otóż tam studiuje się jakieś europeistyki, jakieś politologie, socjologie i psychologie — czyli de facto te „uczelnie” to po prostu takie „przechowalnie dorosłej młodzieży”, żeby sobie spuszczona ze smyczy wyszalała się bez kontroli rodziców, znalazła „partnera życiowego”, a potem… no, właśnie: w praktyce jednak NIEKONIECZNIE WRÓCIŁA w domowe pielesze. Bo z dyplomem licencjatu w jakiejś „europeistyce” wysiedzianej na takiej uczelni, to co właściwie można zrobić? A to nie tylko to — lata temu mocno byłem zaskoczony, dowiedziawszy się, że obecnie przedmiotem „studiów” jest HOTELARSTWO! Tak więc spora ich część zostaje potem w tych miastach, gdzie dobrze się bawiła — i zasila szeregi korpo-szczurów, np. wisząc potem na liniach telefonicznych jako „konsultanci infolinii” (tyle daje uzyskane przez nich wykształcenie).
            Tymczasem ja dzisiaj (mamy pierwszą połowę marca) u lakiernika samochodowego dowiedziałem się, że z niedużą stosunkowo sprawą (jeden element do polakierowania) będę musiał czekać do… połowy lipca! Bo tak ma zapełniony „zeszyt”. A ta cena… a i tak będę musiał zapłacić, bo co zrobię?
            Tak więc wracamy do czasów „pana majstra” ze starego skeczu „Dudka”, bo wszyscy „młodzi ambitni wykształceni” wolą „pracować” w biurze (cudzysłów zamierzony) niż podjąć się jakiejś konkretnej, użytecznej dla innych pracy — ale niekoniecznie kojarzonej z „prestiżem” (dość opacznie pojętym).

        2. Czyżby Pan Sułkowski cierpiał, że „fachowcy od machania szpachelką”, jak się pogardliwie wyraża o pracownikach budowlanych, niedostatecznie cenią jego osobę i nie chcą w związku z tym zrobić mu remontu za darmo?

          1. Czyżby Veritas znów cierpiał na brak umiejętności myślenia i zabiera głos, gdy nie powinien? 😉

            Nie ma w tym niczego pogardliwego. Fachowcy od machania szpachelką to określenie użyte w kontekście horrendalnych cen i chamskiego stosunku do klienta. Bo tak wyglądał rynek przez ostatnie 3 lata. Ja miałem to szczęście, że wstrzeliłem się z większością robót przed tym wariactwem. Ale już wtedy miałem gagatków, którzy upadli na głowę i w 2016 roku chcieli brać 80 zł/m2 klejenia styropianu, czyli ponad 9000 zł za dwa i pół dnia pracy. Normalni fachowcy zrobili to za jeśli dobrze pamiętam 15 albo 16 zł/m2. Więc to nie jest kwestia szanowania mojej osoby czy chęci robienia remontu darmo, co jest głupią próbą docinki tylko dlatego, że w innej dyskusji wyszło się na głupka tylko jest to kwestią szanowania pracy i sensownej kalkulacji.

            Sprawa jest prosta i posłużę się konkretnym przykładem. Łazienka w Łodzi, 12 m2 podłogi do ułożenia i zafugowania formatem 80×80. Dzień roboty. Fachowiec wycenił to na 1900 zł. Jeśli Veritas uważa, że to jest adekwatna cena do usługi to cóż – order uśmiechu dla Pana. Niektórzy nie żyją na kredyt, dzięki czemu znają wartość pieniądza.

        3. Próba naprawy takiej sytuacji ściąganiem „tanich pracowników” to po prostu głupia, bezmyślna łatanina.
          Jeśli faktycznie tak jest, jak to opisuje Marcin Sułkowski, to trzeba zastanowić się, DLACZEGO tak jest — i usunąć PRZYCZYNY takiego stanu rzeczy, a nie walczyć ze skutkami. Proste.

          1. Jeśli ma Pan propozycję jak zrobić to lepiej, to z chęcią się z nią zapoznam. Przyczyny wydaje mi się, że są złożone i zawarte w tym, co napisałem i tym co napisał również Colbert, czyli lata zerowych stóp procentowych, co powodowało łatwy dostęp do kredytów hipotecznych, zapewne lobby deweloperskie też swoje zrobiło i fakt, że ludzie pchają się na studia, nawet na te najbardziej nonsensowne kierunki zamiast zyskać fach w ręku. Mając więc brak siły roboczej, który jest przyczyną, ściągnięcie tanich pracowników jest właśnie usuwaniem jednej z przyczyn a nie walką ze skutkiem.

        4. Nie, nie potrzebujemy „tanich pracowników” z Ukrainy ani w ogóle znikąd liczonych w milionach. Jednorodność etniczna to był atut – jeden z niewielu – jaki posiadała Polska, gdyż eliminował zapalnik narodowościowych konfliktów, który w naszych dziejach dawał o sobie znać raz po raz: od masakr dokonywanych przez kozaczyznę po kulminację ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Wydawać by się mogło, że nie tyle dla konserwatysty, ale nawet dla zwykłego człowieka, dla którego liczy się coś więcej niźli dobrze wypić i zakąsić, czynnik ów warty jest więcej, aniżeli taniej ułożona glazura w kiblu, ale nawet tu dopada nas rozczarowanie. Zresztą fachowcy zza wschodniej granicy specjalizują się głównie w fuszerce, powierzenie im tedy poważnego zadania kaflowania ściany może odbić się czkawką. Nie mówiąc już o tym, że skoro układanie płytek to zwykłe machanie szpachelką, to po cóż wołać tego nieokrzesanego neochirurga – czyż nie prościej wykonać samemu tę tak prostą przecież czynność?…

          Co do samego braku robotników budowlanych – dopada nas ten sam syndrom, który zagnieździł się na Zachodzie od jakichś 20-30 lat. Wysyp absolwentów wyższych uczelni kierunków wszelakich, których podstawową „wiedzą” jest pretensjonalne podejście do świata tudzież rynku pracy (utwierdzanych w swoim mniemaniu przez liczne autorytety polityczne i medialne; jeden tylko „idiota”, Janusz Mikke odważył się powiedzieć jak sprawy te się mają…) plus postępująca zniewieściałość mężczyzn, dla których fizyczna, brudna robota jawi czymś ohydnym…

          1. Ogólnie to potrzebujemy normalizacji na rynku. A ta nastąpi tylko, gdy pojawi się większa liczba fachowców. Albo gdy będzie mniej pracy. Oczywiście mniej pracy będzie w budowlance przez kryzys, ale nie tyle mniej, żeby ceny wróciły do normalnych.

            Oczywiście, że dla mnie liczy się coś więcej niźli dobrze wypić i zakąsić natomiast nie będę udawał, że tą wartość zapewni mi jedność etniczna. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że katolikowi łatwiej dogadać się z faktycznie wierzącym prawosławnym Ukraińcem niż lewicowym Polakiem. Naród jest więc dla mnie kwestią absolutnie drugorzędną wobec wartości i wydawać by się mogło, że nie tyle dla konserwatysty, ale nawet dla zwykłego człowieka, dla którego liczą się wartości, to będzie to czynnik więcej warty, aniżeli pochodzenie.

            „Zresztą fachowcy zza wschodniej granicy specjalizują się głównie w fuszerce, powierzenie im tedy poważnego zadania kaflowania ściany może odbić się czkawką.” – tak jak i nasi – widziałem polskich „fachowców” próbujących kłaść płytki na placki. Przy czym Ukraińcy robią taniej. Jeśli mam mieć odstawioną fuszerkę to wolę tańszą 😉 A stan powinnościowy jest taki, że powinienem mieć zrobione to porządnie i taniej. Jeśli do kogoś nie dociera skala nonsensu, to dam kolejne porównanie. Operacja kręgosłupa (przepuklina) przez neurochirurga z tytułem doktora habilitowanego w prywatnej klinice z 3 dniowym pobytem i obserwacją po operacji to tańsza zabawa niż płytkowanie średniej wielkości łazienki. Ma sens 😉

            „Nie mówiąc już o tym, że skoro układanie płytek to zwykłe machanie szpachelką, to po cóż wołać tego nieokrzesanego neochirurga – czyż nie prościej wykonać samemu tę tak prostą przecież czynność?…” – świetny argument. Czyli ceny niech będą z kosmosu a ludzie po pracy niech sami robią remonty, naprawiają samochody, hydraulikę, elektrykę etc. Właśnie po to się przecież pracuje – żeby urządzać sobie wakacje z remontem. Dodatkowo oczywiście każdy w domu niech ma zestaw wszystkich narzędzi do wszystkich wymienionych robót. Jak powszechnie wiadomo, zdecydowana większość Polaków mieszka w ogromnych domach i ma na to masę miejsca. I pieniędzy na ten sprzęt również. Dziękuję za te fantastyczne porady.

            1. „Ogólnie to potrzebujemy normalizacji na rynku.” Aha, ręcznie będzie go Pan „normalizował”?

              „Stawiam dolary przeciwko orzechom, że katolikowi łatwiej dogadać się z faktycznie wierzącym prawosławnym Ukraińcem niż lewicowym Polakiem. Naród jest więc dla mnie kwestią absolutnie drugorzędną wobec wartości i wydawać by się mogło, że nie tyle dla konserwatysty, ale nawet dla zwykłego człowieka, dla którego liczą się wartości, to będzie to czynnik więcej warty, aniżeli pochodzenie.” Tu nie potrzeba marnować orzechów, tylko zerknąć na karty historii, o czym już pisałem,…

              „Fachowcy” z terenów stepowych biją fuszerką na głowę tych z Polski. Znam to nie tylko z opowiadań, ale i z autopsji.

              „Czyli ceny niech będą z kosmosu a ludzie po pracy niech sami robią remonty, naprawiają samochody, hydraulikę, elektrykę etc. Właśnie po to się przecież pracuje – żeby urządzać sobie wakacje z remontem.” Nie wiem czym zawodowo się Pan zajmuje, zapewne czymś baaardzo ważnym, ale sugeruję Panu przebranżowienie (nie wątpię ani przez moment, że dla tak utalentowanego człowieka to bułka z masłem…) wówczas nie tylko nabędzie Pan sam „zestaw wszystkich narzędzi do wszystkich wymienionych robót”, ale nade wszystko możliwość kapitalnego zarobku żądając „cen z kosmosu”. A jeśli tysiące podobnych Panu paniczyków, co tak samo uważają jakoby „właśnie po to się przecież pracuje – żeby urządzać sobie wakacje z remontem” pójdzie w Pana ślady to wspólnie dokonacie „normalizacji rynku” bez zmian etnicznych, których konsekwencje i tak będą znacznie drastyczniejsze niż wygórowane ceny budowlanych prac…

              1. Niczego takiego nie mówiłem. Właśnie zupełnie autonomiczny jest proces migracji przez co spadają ceny. To Pan chce to ręcznie zatrzymać 😉

                Zerkanie na karty historii ma powodować, że nie istnieją przyzwoici Ukraińcy, z którymi łatwiej będzie się dogadać i zasymilować z niż lewicowym Polakiem? A to ciekawe.

                Nie wiem czym Pan zmierzył tę „fuszerkowość”, natomiast nie ma większej fuszerki w kładzeniu płytek niż robienie tego na placki. A to fachowcy z Polski robią niestety nagminnie. I jeszcze wmawiają, że tak będzie lepiej, bo klient zaoszczędzi na kleju. Ale za robociznę biorą tyle samo co kładący prawidłowo 😉

                Ach, czyli skoro wyszło na to, że nonsensem jest samodzielne robienie wszystkiego, to powinienem się przebranżowić i to będzie rozwiązaniem całego problemu społecznego. Oczywiście bez zauważenia, że sprowadza się to dokładnie do tego samego, czyli wakacji z remontem, bo przecież jeśli będę budowlańcem z chorymi cenami, to żeby tych chorych cen nie ponosić przy remoncie u siebie, to w ramach wypoczynku powinienem w wolnym czasie wykonywać tę samą pracę co zawodowo. MA SENS! 😀

                Teksty o paniczykach od ludzi, którzy uskuteczniają prywatę zamiast sensownie argumentować, bo ewidentnie uderzyłem w czułe tony zupełnie mnie nie ruszają. Nie po to ktoś się uczył i zdobył pracę, żeby w okresie wakacyjnym zamiast jechać z rodziną na urlop i cieszyć się czasem wolnym to zachrzaniać przy remoncie, bo Gierwazy uznał to za idealne rozwiązanie. Tak samo jak za takowe uznał za godziwe żądanie cen z kosmosu po moim przebranżowieniu. Nie wiem jak Pan, ale ja lubię patrzeć w lustro bez obrzydzenia. Niemniej pewnie – ignorujmy, że ktoś, kto wykonuje śmiesznie łatwą pracę na śmiesznie tanim sprzęcie ze śmieszną odpowiedzialnością zawodową w razie niepowodzenia w porównaniu do neurochirurga zarabia więcej od niego. To bardzo fajne realia społeczne a problem jest wydumany przez paniczyków. Niech programiści, lekarze, prawnicy i wszyscy przedstawiciele zawodów, do których by się dostać trzeba ogromnej wiedzy i w których trzeba się ciągle dokształcać a odpowiedzialność zawodowa jest ogromna zarabiają tyle samo albo i mniej niż budowlańcy, którzy nimi są, bo rzucali kamieniami w szkołę. A w wakacje wszyscy programiści, lekarze czy prawnicy niech sobie remontują mieszkania sami. Doskonałe rozwiązanie. W zasadzie niech branża turystyczna będzie oparta o klienta z branży budowlanej. Zapewne bardzo długo się również i ta gałąź gospodarki utrzyma 😉

                Nie wiem co powoduje takie nieracjonalne postrzeganie tej sytuacji przez Pana. Czy prywata czy wyznawanie jakiegoś etosu robotniczego z poprzedniej epoki, kiedy uznawało się, że ten kto nie pracuje fizycznie to nie pracuje w ogóle, ale pociesza mnie jedno. Jest bezsprzecznym faktem, że ta chora sytuacja się nieco normuje i budowlańcy nie będą już mogli lekceważyć klienta i żądać chorych cen. Wystarczy obserwować fora branżowe i zobaczyć, że ci, którzy wyśmiewali propozycje wycen klientów sprzed roku teraz sami proszą o pracę. W efekcie skończą dokładnie tak, jak taksówkarze po upadku PRL.

                1. Jest tak: ja twierdzę, że miliony Ukraińców napływających do Polski to zło, które w przyszłości poskutkuje etnicznymi konfliktami, jak to już w naszej historii drzewiej bywało, p. Sułkowski się z tego cieszy, bo dzięki temu robotnik budowlany położy mu płytki po „rozsądnej” (w jego mniemaniu) cenie. Ale to oczywiście ja wykazuję się prywatą, bo czymże innym?… Wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że p. Sułkowski jest doradcą samego p. premiera Morawieckiego, który niedawno z poważną miną przekonywał lud, iż ustapienie przed naciskiem eurokratów ratuje polską suwerenność. Właściwie po takim zaprezentowaniu sprawy to nawet nie ma się już ochoty na dalszą wymianę myśli, ale odniosę się do niektórych jeszcze passusów z tych pasjonujących elukubracji.

                  „Właśnie zupełnie autonomiczny jest proces migracji przez co spadają ceny. To Pan chce to ręcznie zatrzymać” Naprawdę ten przesiedleńczy proces, gdzie przybysze otrzymują te same przywileje socjalne (a w niektórych przypadkach większe) uważa Pan za autonomiczny?

                  „Zerkanie na karty historii ma powodować, że nie istnieją przyzwoici Ukraińcy, z którymi łatwiej będzie się dogadać i zasymilować z niż lewicowym Polakiem? A to ciekawe.” Zerkanie na karty historii powinno powodować refleksję, że prawosławni czy grekokatoliccy Rusini asymilowali się z Polakami nieszczególnie, za to szczególnie okrutnie ich mordowali: czy to obdzierając ze skóry Andrzeja Bobolę, czy to wydłubując swym katolickim pobratymcom oczy w Małopolsce Wschodniej, albo nabijając noworodki na widły na Wołyniu. Ale po co Polak miałby być przed szkodą zapobiegliwy? Przecież czekają płytki do połozenia…

                  „Nie wiem czym Pan zmierzył tę „fuszerkowość”, natomiast nie ma większej fuszerki w kładzeniu płytek niż robienie tego na placki. A to fachowcy z Polski robią niestety nagminnie. I jeszcze wmawiają, że tak będzie lepiej, bo klient zaoszczędzi na kleju. Ale za robociznę biorą tyle samo co kładący prawidłowo”. Pracując ongiś z nimi na saksach tudzież z dyskusji z przedsiębiorcami ich zatrudniającymi. Nawet nie tyle idzie o fuszerkę, ale o brak pomyślunku w pracy, czym bardzo przypominali mi Murzynów.

                  „Nie po to ktoś się uczył i zdobył pracę, żeby w okresie wakacyjnym zamiast jechać z rodziną na urlop i cieszyć się czasem wolnym to zachrzaniać przy remoncie, bo Gierwazy uznał to za idealne rozwiązanie.” Nie uznałem tego za idealne rozwiązanie, tylko ironizowałem z utyskiwań pretensjonalnego paniczyka, który uważa, że skoro się uczył i zdobył pracę to musi zarabiać więcej niż pracownik branży budowlanej, i że musi tak pozostać na zawsze, niezależnie od fluktuacji na rynku pracy…

                  „Niemniej pewnie – ignorujmy, że ktoś, kto wykonuje śmiesznie łatwą pracę na śmiesznie tanim sprzęcie ze śmieszną odpowiedzialnością zawodową w razie niepowodzenia w porównaniu do neurochirurga zarabia więcej od niego. To bardzo fajne realia społeczne a problem jest wydumany przez paniczyków. Niech programiści, lekarze, prawnicy i wszyscy przedstawiciele zawodów, do których by się dostać trzeba ogromnej wiedzy i w których trzeba się ciągle dokształcać a odpowiedzialność zawodowa jest ogromna zarabiają tyle samo albo i mniej niż budowlańcy, którzy nimi są, bo rzucali kamieniami w szkołę” Nie wydaje mi się, ażeby praca programisty, a zwłaszcza prawnika cechowała się przesadną odpowiedzialnością zawodową (zapotrzebowanie na tych drugich wynika przede wszystkim z powodu biurokratyzacji, przeregulowania i nadmiaru prawodawstwa w Polsce), lecz nade wszystko skoro praca budowlańca jest śmiesznie łatwą pracą na śmiesznie tanim sprzęcie ze śmieszną odpowiedzialnością zawodową, to po co w ogóle zaprzątac sobie głowę wynajmowaniem sobie kogokolwiek do wykonywania takiej śmiesznej roboty? Nie watpię ani przez chwilę, że ktoś tak zdolny, po tylu latach nauki jak p. Sułkowski jest w stanie ogarnąć ją w try miga i wykonać, dajmy na to, po godzinach…

                  „A w wakacje wszyscy programiści, lekarze czy prawnicy niech sobie remontują mieszkania sami. Doskonałe rozwiązanie. W zasadzie niech branża turystyczna będzie oparta o klienta z branży budowlanej. Zapewne bardzo długo się również i ta gałąź gospodarki utrzyma 😉” Branża turystyczna oparta jest na klientach, którzy mają zasobne portfele. Im jest ich więcej, tym lepiej dla branży. Pan zdaje się uważać, że zależna jest od rodzaju wykonywania pracy klienta. Faktycznie „racjonalne” rozumowanie…

                  „Jest bezsprzecznym faktem, że ta chora sytuacja się nieco normuje i budowlańcy nie będą już mogli lekceważyć klienta i żądać chorych cen. Wystarczy obserwować fora branżowe i zobaczyć, że ci, którzy wyśmiewali propozycje wycen klientów sprzed roku teraz sami proszą o pracę” Sytuacja „normuje się”, a budowlańcy mają – i prawdopodobnie będą mieć – pracy coraz mniej z powodu wspólnych wysiłków Unii Europejskiej i tzw. polskiego rządu, w wyniku których ceny artykułów budowlanych poszybowały do kosmosu właśnie, a coraz mniejsza liczba rodzin jest w stanie dokonać remontu o budowie własnego domu nie wspominając. Ale zawistne oko p. Sułkowskiego dostrzegło na forach pracowników branży budowlanej proszących o pracę, a jego serce doznąło rozkoszy zemsty, przeto nawet nie zastanawia się czym zapaść branży jest spowodowana.

                  Ale najważniejsze, że będzie oglądał swoje piękne, lustrzane odbicie bez obrzydzenia…

                2. Mam jeszcze pytanie, gdyż poprzednia nasza wymiana myśli dotyczyła drakońskich środków antyobywatelskich po wykryciu przypadku pewnego wirusa. Było to na samym początku, i zanim wylało się to na cały, przede wszystkim okcydentalny świat, dotyczyło tylko słonecznej Italii. Czy nadal popiera Pan zamykanie całych populacji w domowych aresztach pod pozorem lockdownu, jak miało to miejsce przez 2 lata bez mała? I że jest to w imię łacińskiej cywilizacji, jak Pan argumentował?

                  1. No tak, bo ja wcale nie pisałem, że należy jednocześnie ich polonizować. I wcale nie można zakładać sukcesu tego w dzisiejszych czasach, gdy świadomość narodowościowa jest jednak zupełnie inna niż w połowie ubiegłego wieku. Oczywiście nie pisałem również, że emigracja jest faktem czy tego chcemy czy nie, więc należy ją odpowiednio rozegrać. Jednym z elementów jest zasilenie polskiego chorego rynku budowlanego oraz fakt, że Ukraińcy płacą składki ratując tyłek niewydolnemu systemowi emerytalnemu. Po prawdzie to nie wspomniałem tylko o jednym – o rynku matrymonialnym, który wpływa na koszmarną demografię a Ukrainki są dla Polaków przez fakt zjawiska hipergamii łakomym kąskiem. To wszystko należy ignorować, bo Gierwazy tak powiedział. A że okrasił to erudycją ze słownikiem oraz ironią to już z całą pewnością ma rację!

                    Autonomiczny jest proces uciekania przed wojną. To nie jest tak, że wybuchła wojna i po 5 minutach Ukraińcy dostali benefity. Jeśli Pan w emocjonalnym amoku nie rozgranicza uznania autonomiczności procesu od słuszności czy braku słuszności rozwiązań socjalnych, to może czas na szklankę chłodnej wody i dopiero po niej powrót do dyskusji.

                    Oczywiście w historii Polski nie istniały żadne przykłady pokojowego współistnienia grekokatolickich Rusinów ani tych, których udawało się nawrócić. Istnieje tylko Wołyń i powstanie Chmielnickiego. I stuprocentowe przełożenie tychże na świadomość i światopogląd dzisiejszych Ukraińców.

                    Wie Pan, gdybym miał pisać o tym jakich Polaków zdarzało mi się spotkać za granicą to nie jestem pewien czy przydałby im Pan miano ludzi. Argumenty anegdotyczne są ciekawe, ale wyciąganie na ich podstawie wniosków ogólnych to nic innego jak błąd wnioskowania.

                    Skoro nie uznał Pan tego za idealne rozwiązanie to może przestanie Pan robić pośmiewisko z logiki i uzna, że nie można być trochę w ciąży, więc to rozwiązanie jest po prostu kiepskie a moje oceny to nie utyskiwanie pretensjonalnego paniczyka tylko zauważenie, że jest chore by neurochirurg, którym nie jestem i którego pracę ogromnie szanuję i cenię jednocześnie uważając się za głupiego na tak poważną aktywność zawodową, pracujący na sprzęcie za setki tysięcy złotych i odpowiadający skalpelem za czyjeś zdrowie lub życie zarabiał mniej niż płytkarz pracujący na maszynce rubi za 20 tysięcy i od którego zależy czy klient się nie wkurzy na krzywą fugę. Wszystko może Pan tak ironicznie zredukować, ale bez pretensji, że ktoś zauważy, że ta ironia jest bezmyślna.

                    „Nie wydaje mi się, ażeby praca programisty, a zwłaszcza prawnika cechowała się przesadną odpowiedzialnością zawodową” – proszę to powiedzieć ludziom, którzy walczą o swoje dzieci czy bezpieczeństwo w sądach albo tym, którym właśnie wywalił się zasięg w telefonie w trakcie kluczowej rozmowy, bo ktoś źle zaprogramował nadajnik. Albo pilotowi w Dreamlinerze, któremu przez błąd może wywalić sterowanie z ludźmi na pokładzie. Śmieszą mnie takie argumenty, bo widzę tutaj kult Akademii Chłopskiego Rozumu.

                    „skoro praca budowlańca jest śmiesznie łatwą pracą na śmiesznie tanim sprzęcie ze śmieszną odpowiedzialnością zawodową, to po co w ogóle zaprzątac sobie głowę wynajmowaniem sobie kogokolwiek do wykonywania takiej śmiesznej roboty?” – bo jest. Dlatego wykonują ją raczej ci mniej bystrzy. I sprzęt też jest śmiesznie tani w porównaniu do sprzętu medycznego. Nie jest to sprzęt tani w ogóle – dałem wyraźny punkt odniesienia, który oczywiście można zignorować i później wyjść na sofistę.

                    „Nie watpię ani przez chwilę, że ktoś tak zdolny, po tylu latach nauki jak p. Sułkowski jest w stanie ogarnąć ją w try miga i wykonać, dajmy na to, po godzinach…” – kurczę tak się złożyło, że lubię hobbystycznie pewne tego typu rzeczy porobić i robię. Ale to nie oznacza, że każdy ma tak funkcjonować, bo ludziom od wywijania szpachelką coś się odkleiło i rzucają ceny z kosmosu. Nie oczekuję jednak, że zrozumie to ktoś, kto ignoruje fakty lub punkty odniesienia w przykładach.

                    „Branża turystyczna oparta jest na klientach, którzy mają zasobne portfele. Im jest ich więcej, tym lepiej dla branży. Pan zdaje się uważać, że zależna jest od rodzaju wykonywania pracy klienta. Faktycznie „racjonalne” rozumowanie…” – znów niewiele Pan zrozumiał. Idąc Pana tokiem rozumowania wszyscy pracujący intelektualnie, czyli ci dobrze zarabiający, by uniknąć płacenia kroci za prace remontowo-budowlane powinni wykonywać je sami w czasie wolnym. Toteż jedynymi potencjalnymi klientami branży turystycznej staliby się budowlańcy, bo tylko oni mieliby realne urlopy i finanse na to. Choć niedługo, gdyby ci, których stać przestali korzystać z ich usług 😉

                    „pracy coraz mniej z powodu wspólnych wysiłków Unii Europejskiej i tzw. polskiego rządu, w wyniku których ceny artykułów budowlanych poszybowały do kosmosu właśnie, a coraz mniejsza liczba rodzin jest w stanie dokonać remontu o budowie własnego domu nie wspominając.” – niechże się Pan nie ośmiesza i cokolwiek zbuduje – wtedy porozmawiamy o realiach rynku na przestrzeni kilku lat. Materiały budowlane właśnie tanieją. Chore były przed wszelkimi interwencjami UE czy rządu – wystarczy spojrzeć choćby na płyty OSB czy tarcicę. To było spowodowane zerowymi stopami procentowymi i współpracą polityki z deweloperami. Jakoś podówczas Gierwazy nie utyskiwał na rząd gdy machacze szpachelką mieli swoje El Dorado. Czyżby jednak prywata?

                    „Ale zawistne oko p. Sułkowskiego dostrzegło na forach pracowników branży budowlanej proszących o pracę, a jego serce doznąło rozkoszy zemsty, przeto nawet nie zastanawia się czym zapaść branży jest spowodowana.” – tak bardzo zawistne, że sam napisałem, że udało mi się wstrzelić w normalny moment i widać wyraźnie, że po prostu szkoda mi ludzi, którzy musieli się budować w chorych realiach i tych, którzy realnie zasługują na wynagrodzenie budowlańców z tamtych czasów. Może gdyby Pan porozmawiał z młodymi neurochirurgami po dobowych dyżurach, zobaczył właśnie jak oni traktują człowieka, pacjenta, klienta i porównał do osób z branży budowlanej to zapaliłaby się Panu pewna lampka.

                    „Czy nadal popiera Pan zamykanie całych populacji w domowych aresztach pod pozorem lockdownu, jak miało to miejsce przez 2 lata bez mała? I że jest to w imię łacińskiej cywilizacji, jak Pan argumentował?” – tak jak i wtedy, tak i dzisiaj widzę, że niewiele Pan zrozumiał. Byłem i nadal jestem za tym, by w POCZĄTKOWEJ fazie, gdy nie jest znane zagrożenie, zachowywać środki ostrożności. Jednocześnie muszę zakładać, że fachowcy nie podają fałszywego zestawu informacji. Gdybym bowiem przyjął odwrotnie, to w żadnej dziedzinie, na której się nie znam, nie mógłbym działać sensownie tylko na zasadzie rzutu monetą czy kaprysu. Przypominam zresztą dodatkowo, że wyraźnie krytykowałem idiotyzmy pokroju zamykania kościołów czy lasów. Ale oczywiście to też Pan skrzętnie pominie, bo nie pasuje do ironizowania i docinek, prawda? Zachęcam do dyskusji w innym tonie – sam się podówczas dostosuję. Ja przecież od lat tutaj nie ukrywam, że w dyskusji folguję zasadzie „co jest dane jest oddane”. Gdyby Pan nie zaczął w pewnym tonie to nie uzyskałby Pan kąśliwej odpowiedzi 😉

                    1. Folgowanie w bredniach – „Jeśli Pan w emocjonalnym amoku nie rozgranicza uznania autonomiczności procesu od słuszności czy braku słuszności rozwiązań socjalnych, to może czas na szklankę chłodnej wody i dopiero po niej powrót do dyskusji.” – gdzie ten emocjonalny amok dostrzegł imć Sułkowski on jeden sam raczy wiedzieć; tudzież w konfabulacjach – „Byłem i nadal jestem za tym, by w POCZĄTKOWEJ fazie, gdy nie jest znane zagrożenie, zachowywać środki ostrożności. Jednocześnie muszę zakładać, że fachowcy nie podają fałszywego zestawu informacji. Gdybym bowiem przyjął odwrotnie, to w żadnej dziedzinie, na której się nie znam, nie mógłbym działać sensownie tylko na zasadzie rzutu monetą czy kaprysu. Przypominam zresztą dodatkowo, że wyraźnie krytykowałem idiotyzmy pokroju zamykania kościołów czy lasów. Ale oczywiście to też Pan skrzętnie pominie, bo nie pasuje do ironizowania i docinek, prawda?” – jasne, że pomijam, bo w tym temacie dyskusję z p. Sułkowskim zakończyłem w początkowej fazie kowidowego amoku – zdecydowanie przed zamknięciem lasów i kościołów – gdzie on pryncypialnie stał na stanowisku twardego lockdownu, jakim potem obdarzyli nas nasi decydenci, ja zaś stałem w opozycji. To co potem miał na ten temat do powiedzenia średnio mnie interesowało i interesuje, a życie samo dopowiedziało, kto miał rację… Oczywiście podobnie będzie w kwestii paromilionowej ukraińskiej imigracji: powstaną getta niezasymilowanej mniejszości narodowej, która z czasem zacznie sprawiać problemy, ale wówczas p. Sułkowski odpowie wyniosłym tonem malkontentom przypominającym mu jego wcześniejsze stanowisko : „No tak, bo ja wcale nie pisałem, że należy jednocześnie ich polonizować” I furda, że jakoś decydenci bezczelnie go nie słuchają i nie polonizują, zresztą spolonizowanie takiej masy w tak krótkim czasie zakrawa na mission impossible. Cóż, może chociaż p. Sułkowski jakąś Ukrainkę spolonizuje… Podsumowując: dyskusja z kimś takim ma tyle samo sensu, co dyskusja z nieocenionym p. RASTEM…

                      Na koniec będzie jeszcze o cenach materiałów budowlanych, o których to błyskotliwy inaczej p. Sułkowski tak oto „kąśliwie odpowiada”: „niechże się Pan nie ośmiesza i cokolwiek zbuduje – wtedy porozmawiamy o realiach rynku na przestrzeni kilku lat. Materiały budowlane właśnie tanieją. Chore były przed wszelkimi interwencjami UE czy rządu – wystarczy spojrzeć choćby na płyty OSB czy tarcicę.”
                      Poniżej podaję dwa odnośniki na ten temat z branżowych portali na lata 2021-2022 oraz 2022-2023. Przypominam, że ceny rosły także i poprzednich latach.

                      https://blog.ongeo.pl/ceny-materialow-budowalnych-2022 ; https://www.muratorplus.pl/biznes/raporty-i-prognozy/ceny-materialow-budowlanych-2023-cement-i-wapno-najbardziej-w-gore-prognozy-2024-aa-BpMb-Zs56-X6ie.html Może kiedyś jakaś ciekawska dusza zajrzy na te dane i sama oceni, kto tutaj się ośmiesza czy, mówiąc bez ogródek, łże w żywe oczy.

                    2. Już trzykrotnie próbowałem wkleić swój komentarz, lecz ani nie jest publikowany ani nawet nie wyświetla się w oczekujących na moderację. Są w nim linki, więc nasuwa mi się – czy portal zaczął stosować jakieś zabezpieczenia antyspamowe po komentarzu Gierwazego z 2 kwietnia?

                    3. Swiadomie nie, ale mogło się coś samo zainstalować przy aktualizacji 🙂

    2. Nieprawdą, w sprawie terroru pandemicznego przysłużył się tylko Braun i Korwin. Reszta ochoczo wspierała „narrację”pandemiczną.

  6. Podzielam zdanie autora oprócz jednej kwestii: nie podzielam Jego pozytywnego zdania na temat G. Brauna, bo tenże poseł Braun podczas jednej z konferencji prasowych w Sejmie gardłował za Nuclear Sharing na obszarze Polski, co jeszcze bardziej pogłębiłoby neokolonialny status Polski wobec USA. Tym samym G. Braun również wszedł w buty anglosasko/proukraińskie. Co do reszty, to pełna zgoda z Autorem powyższego artykułu.

  7. Standard na prawicy. W zasadzie w komentarzu pod tekstem red. Lewickiego odrobinę nakreśliłem o co chodzi, jeśli chodzi o mechanikę działania jednego z elementów zjawiska, dla którego największym wrogiem prawicy jest jej wewnętrzne środowisko. Gnostycy, egocentrycy, karierowicze, pożyteczni idioci i pewnie też kilku agentów wpływu. Powyżej mamy klasyczny tego przykład – gdy jest jakakolwiek szansa przemeblowania na scenie politycznej, to odpalają się wszelkiej maści zawistnicy czy inni najprawdziwsi prawdziwi prawicowcy, którzy uzurpują sobie monopol na jedyną sensowną interpretację rzeczywistości tym samym próbując rozbić to, co udało się wielkim kosztem zbudować. Konfederacja dostała się do sejmu? To nie prawica, bo jest Korwin! To nie konserwatyści, bo jest RN! To nie wolnorynkowcy, bo jest Bosak! Do tego okraszone narracją, że zapewne wygrali, bo to jest prawica koncesjonowana, pod płaszczykiem i tylko czekać aż wejdą w sojusz z PiSem. A tu klops – minęły lata i wszystkie mądrości odwróconych Midasów zamieniły się w g… Trzeba więc próbować czepiać się czegokolwiek, żeby to rozwalić. Z wewnątrz Konfederacji próbowali Dziambor, który od początku był jednym ze słabszych merytorycznie i Sośnierz, który nie wyrósł z bycia kucem i myśli, że polityka to bon-moty z programu „Młodzież kontra”. Na szczęście trzon Konfederacji zdaje się nadal panować nad tym – zobaczymy jak poradzą sobie z atakami zewnętrznymi. Osobiście choć widzę w Konfederacji wiele wad, to mimo wszystko kibicuje im i życzę lepszego wyniku niż w poprzednich wyborach.

    1. Litości. Mam głosować na Konfederację, bo nie jest PiS-em i uważa się za prawicę? Niby dlaczego mam ulegać szantażowi tego typu? Mnie interesuje sztywna i bezkompromisowa agenda antywojenna i antyukrainizacyjna, która jest w pełni zbieżna z interesem narodowym. Tego w Konfederacji nie widzę, więc czemu należy na nią głosować, skoro nie spełnia oczekiwań?

      1. Tak, trza głosować na Konfę. Mimo że Konfa dała się ponieść ostatnim trendom, to przecież nie cała i nie w tak absolutny, bezwarunkowy sposób, jak funkcjonariusze z bandy czworga.

      2. Szantażem to jest wmawianie wszystkim dookoła swojej narracji jako jedynie słusznej i prawicowej wbrew faktom. Na przykład bardzo łatwo można i należy odbić piłeczkę jeśli chodzi o agendę antyukrainizacyjną – w interesie narodowym leży, by za 20-30 lat ludzie na emeryturach nie przymierali z głodu. A to przez demografię jest już nie tyle realne, co bardziej prawdopodobne niż scenariusz odwrotny. Przyjęcie Ukraińców, ich polonizacja i wcielenie do systemu finansowego jest więc bardziej w interesie narodowym i bardziej sensowne. Szczególnie, że w historii mieliśmy już Rzeczpospolitą, w której skład wchodzili Ukraińcy. Antywojenność? Rozumiem chęć zakończenia sporu, bo wojna osłabia również nas. Natomiast to się nie stanie za naszą decyzją, więc możemy tylko decydować czy osłabiać Rosję czy nie. Odpowiedź negatywna jest sprzeczna z naszym interesem narodowym. Opowiadanie teraz tych wszystkich historii o tym, jak to Stany się przyczyniły do wojny na Ukrainie i jak na tym czerpią zyski – kogo to obchodzi? Już wielokrotnie tutaj powtarzałem, że gdyby Rosja nie była Bantustanem tylko krajem porządnym, transparentnym, dbającym o swoich obywateli, opartym faktycznie na wzorcach cywilizacji łacińskiej a nie bredzącą o swojej kontrze do zachodu przy jednoczesnej totalnej degrengoladzie społeczeństwa tylko po prostu w innych obszarach, to pies z kulawą nogą nie byłby zainteresowany egzotycznym sojuszem z Wujkiem Samem mając pod ręką tak wielkiego sojusznika. Tak jednak nie jest – Rosja to kraj z dykty, w którym funkcjonują zasady państw trzeciego świata. Oligarchia, korupcja, nepotyzm, wszechobecne gangi – to wszystko to realne problemy. Robienie z Rosji obrońcy tradycyjnych wartości czy ostatniego sprawiedliwego to zwyczajna kpina.

  8. Ciekawe jaką wartość wnosi owa mityczna „spójność etniczna”, że warto o nią tak zażarcie walczyć. Ciekawe też jak Marcin Skalski wyobraża sobie potencjalną „obronę” polskiej rzekomej „monoetniczności” przed wielomilionowym tłumem ukraińskich uchodźców, większości kobiet z dziećmi.

    Proszę zwrócić uwagę na ten cytat:

    „Konfederacja nieodwracalnie zmarnowała szansę, by w decydującym momencie opowiedzieć się po właściwej stronie”

    Po WŁAŚCIWEJ stronie. Właściwej, czyli …rosyjskiej. 🙁

    Jednak w rzeczywistości Konfederacja opowiedziała się właśnie po właściwej stronie, nie licząc tylko Brauna i JKM. Jednak i tych dwóch wystarczyło, aby notowania Konfederacji, od połowy 2020 do lutego 2022 roku oscylujące wokół 8% sprowadzić w maju 2022 do progu wyborczego 5%.

    Polacy, jeszcze bardziej nawet niż Ukraińcy, nie mają bowiem ochoty żyć w russkim mirze i każde ugrupowanie postulujące mniej lub bardziej otwarcie takie rozwiązanie, skazane jest na całkowitą marginalizację

    Na szczęście dla KWIN wyborcy w końcu dostrzegli, że Konfederacja to bynajmniej nie tylko Braun z Korwinem i od listopada notowania znów zaczęły rosnąć, choć nadal jeszcze nie osiągnęły przedwojennego poziomu. Gdyby cały KWIN wykorzystał tę szansę Skalskiego i opowiedział się po „właściwej” stronie katechona Putina, to obecnie miałby poparcie na poziomie 0-1%, bo tylu jest ewentualnie amatorów russkiego mira w Polsce.

    1. Spójność etniczna nie jest wcale „mityczna” — nie, nie jest to pojęcie z jakiejkolwiek mitologii — a jaką wartość wnosi? Społeczeństwo, które nie jest skłócone i podzielone, a skupione wokół wspólnie wyznawanych wartości.
      Ja nie widzę możliwości znalezienia „wspólnego języka” z banderowcami — a przypomnijmy, że banderyzm jest OFICJALNĄ IDEOLOGIĄ państwa ukraińskiego, obecną w tamtejszej przestrzeni publicznej, nauczaną w szkołach itd. — zaś z powyższego najwyraźniej należy rozumieć, że jakiś przygłupi „pilaster” widzi? Zapewne na bazie „nienawiści do Rosji”?

    2. Russki mir taki straszny, ale na przykład mieszkańcy Donbasu czy Odessy wolą go od ukraińskich porządków. Na szczęście w Polsce kwestia dołączenia do russkiego miru nie stoi na porządku dziennym, co innego porządku ukraińskie, które wprowadza się tu coraz bardziej bezczelnie. I wreszcie – jak to jest, że Ukraina ma być dla Ukraińców, ale już nie dla rdzennych Rosjan ją zamieszkujących, nie dla Polaków, bo Wołyń zrobił swoje, ale już Polska ma być zarówno dla Polaków, jak i Ukraińców? To są pytania, na które rusofobi nie odpowiedzą, bo wychodzą na idiotów, którymi zresztą są w rzeczywistości.

      1. Ciekawe czy istnieją jakiekolwiek dowody na to, że mieszkańcy Donbasu, a już zwłaszcza Odessy, wolą „ruski mir” od ukraińskich porządków. Bo przebieg wojny wskazuje na coś zupełnie innego. Nigdzie na okupowanych terytoriach wojska katechona Putina nie spotkały się z jakimkolwiek zauważalnym, poważnym poparciem. Kolaboracja z najeźdźcą jest śladowa.

        1. Zachód wysłał podobno bezstronnych obserwatorów z OBWE w 2014 roku żeby zweryfikowali poparcie mieszkańców Krymu dla aneksji i badania jasno pokazały, że większość mieszkańców tamtych terenów chciała przyłączenia do Rosji. To teraz wybiórczo zachód będzie be i fuj, bo nie pasuje pod tezę?

      2. Rozmawiałem z Ukraińcami z Oddessy z Chersonia i z Charkowa wszyscy rosyjskojezyczni żaden z nich nie chce mieć nic wspólnego z Rosją.

        1. A myśli Pan, że ilu z uchodźców odważyłoby się do ujawnienia w Polsce swoich sympatii dla Rosji?

          1. Autorzy publikowani na tym portalu jakoś nie mają najmniejszych problemów z ujawnianiem swoich sympatii dla Rosji. Muszą zatem być, zgodnie z tą regułą nieludzko, heroicznie odważni. 🙂

      3. Ktoś całkiem niegłupio zauważył, że wprawdzie całkiem słuszne były obawy, że w razie ew. dołączenia do Polski jej historycznych terytoriów to „razem z nimi dostaniemy ten najgorszy, banderowski element i co my z nim poczniemy” — ale obecnie okazuje się, że i tak mamy obecnie w Polsce „ten najgorszy, banderowski element” w dużej liczbie, zaś historycznie polskie ziemie i miasta dalej są poza granicami Polski.
        No takiego scenariusza to chyba nikt nie przewidywał.

        1. „okazuje się, że i tak mamy obecnie w Polsce „ten najgorszy, banderowski element” w dużej liczbie”

          Przeciwnie. Mamy głównie niewiasty i dzieci. Niewiasty są niegroźne, a poza tym zmienne. Dzieci zaś się spolonizują, więc „banderowskiego elementu” na świecie ubędzie. I dobrze. No chyba że nasz naród nie będzie w stanie nawet tych dzieci spolonizować. To w takim wypadku naprawdę zasługujemy na marny los.

          Dalej mamy mężczyzn, którzy uciekają od poboru. Takich, którzy „nie mają zamiaru ginąć za Zelenskiego”, jak powiedział jeden z uchodźców z Charkowa, którego osobiście poznałem. Takich to chyba o banderyzm nie sposób posądzać.

          Natomiast miłośnicy UPA zostali na miejscu. Znaczna część z nich leży tam w kawałkach, w plastikowych workach albo porastają trawą.

          Warto na kwestię uchodźców spojrzeć także z tej perspektywy.

          1. Proszę sobie wygooglować „Stanisław Srokowski Hodujemy węża na własnej piersi” i zdać sobie sprawę, że te nadzieje na „polonizację” dzieci — tych, które paradują z czerwono-czarnymi naszywkami na rękawach — mogą być raczej płonne.

            Srokowski widział to już lata temu.

    3. Guzik prawda-gdyby Konfa wykorzystała szansę, miałaby dziś 20%,jej notowania spadły właśnie z powodu dołączenia do partii wojny. Teraz niby rosną-już nie u dotychczasowego elektoratu, ale wsród młodych tik-tokowców (na głosy tych pierwszy raz głosujących liczy Mentzen). Poczekamy-zobaczymy, czy „mięso armatnie” poprze w wyborach partię wojny.

      1. Zgadza się; obecnie byłaby czymś wyjątkowym w „politycznym menu” — ale podejrzewam, że oni sądzą, iż mogą „zająć miejsce PiS”, a w każdym razie mają ochotę „powalczyć o centrowy elektorat”. Czyli o tych „letnich — ani zimnych, ani gorących”.
        Nie pasuje mi taka Konfederacja.

      2. Ciekawe. Notowania KWIN miały spaść w wyniku niedostatecznej rusofilii, podczas gdy notowania wszystkich innych, zdecydowanie bardziej rusofobicznych partii, jakoś nie spadły.

      3. No i notowania Konfederacji, odkąd opowiedziała się po właściwej, antyrosyjskiej, stronie i przestała być kojarzona z rusofilstwem, wróciły już do przedwojennego poziomu.

        Gdyby wielbicieli ruskiego mira było w Polsce faktycznie więcej niż 20%, to już dawno jakaś siła polityczna by ten sentyment zagospodarowała. Przyroda nie znosi próżni, również politycznej

  9. Trzeba sie zastanowic jaki jest margines robienia polityki w warunkach amerykanskiej okupacji. Jesli jest tworzony przez Departament Stanu taki twor jak Konfederacja , to wlasciwie dlaczego. Sama swiadomosc tego faktu powinna pomoc czlonkom konferderacji w zrozumieniu , ze cos moga i ze nie sa tylko na pozycji pariasow ,dla ktorych jedynym ratunkiem przed pojsciem do zwyklej roboty jest wyslugiwanie sie wladzom. Amerykanie dysponuja w Polsce bardzo niewielkim , polskojezycznym aparatem represji. To jest kilkanscie tysiecy policyjnych oddzialow szturmowych zdolnych do sterroryzownia tylko czesci jednego duzego miasta w jednym momencie. Takie sa realne mozliwosci Amerykanow w Polsce w momencie buntu. Dlatego prawdopodobnie potrzebna jest Konfedracja. Grzegorz Braun ma racjonalna, precyzyjnie okreslona koncepcje polityczna , o ile dobrze odczytuje jego dzialania. Przez zamet wprowadzony w kosciele przez Franciszka to troche klapnelo , ale wlasciwie rozlam , ktory chyba jest nieunikniony bylby bardzo sprzyjajaca okolicznoscia. Neutralizacja Brauna przez jego skompromitowanie , albo skorumpowanie jest chyba drugim celem , do ktorego Amerykanom potrzebna jest Konfederacja. Tutaj nie chodzi o osobe Brauna tylko skompromitowanie wizji jaka reprezentuje , chocby na jakis czas. Generalnie ludzie powinni zastanawiac sie na czym polega amerykanski system kolonialny w Polsce , poniewaz droga do odzysakania suwerennosci polega na wykorzystaniu jego slabosci.

  10. Pan Winnicki zaczął trzeźwieć, pan Mentzen zwykle trzeźwy, a pan Bosak najbardziej trzeźwy. Mam na myśli trzeźwość polityczną. Nie można tego powiedzieć o Autorze, p. Korwinie i p. Braunie.Ten ostatni jednak dostanie swoje miejsce na liście dla zgarnięcia dla Konfederacji 0,2% głosów.
    Mentzen natomiast robi nową jakość, przyciągnie libertariańskich przedsiębiorców i ich aspirantów. Młodzi W M B chyba czują, że zaczyna sią tworzyć piąta wielka fala w politycznej historii Polski, która ich wzniesie.
    Pierwsza fala to Solidarność kontra komuna (1989), zakończona podziałami S, wojną na górze (1993) i zwycięstwem (to druga fala) postkomuny z SLD. Trzecia fala to zwycięstwo zjednoczonej Solidarności w formule AWS (1997), zakończone totalną dekompozycją obozu Krzaklewskiego.
    Wnioski wyciągają najpierw Tusk, żegnający UW, Geremka i Mazowieckiego i zakładający Platformę (2001), a 2 tygodnie później Kaczyński zakładający PiS. To czwarta fala, a ponieważ w pamięci wyborców pozostała żałosna AWS, czwarta fala musi być wodzowska. Doskonale to rozumieją Schetyna i Dorn grając sumiennie na swoich wodzów. 4 lata rządów AWS (1997-2001) robi swoje i wybory wygrywa znowu postkomunistyczna Lewica (Miller, Belka). Afera Rywina (2001) zmiata ostatecznie postkomunę w 2005 r. i przymierza się do rządów elokwentny „premier z Krakowa”. Kaczyński postanowił jednak wystrychnąć Platformę na dudka (bo była za silna) i zrobić koalicję z przystawkami, Samoobroną i LPR, które skonsumował na drugie śniadanie. Po konsumpcji posilony prawicowo Kaczyński uznał, że może rozpisać nowe wybory, które w 2007 r. przegrał. Po 7 latach rządów Tusk odchodzi w 2014 r. do Brukseli i zostawia bezradną Kopacz oko oko z Kaczyńskim. Po 25 latach Kaczyński zdobywa upragnioną władzę głosami 19% wyborców uprawnionych do głosowania. Wobec zmarnowania 7% głosów SLD, idącego jako koalicja, jest to większość bezwzględna. Pierwsze co robi Kaczyński, mając w pamięci „imposybilizm prawny” lat 2005-2007, to uwala Trybunał Konstytucyjny i zdobywa przewagę. Bezsilny premier Tusk na niekorzystne dla niego wyroki Trybunału, uwalające mu ustawy sejmowe, mógł tylko zgrzytać zębami. Prezes komfortowo zaprasza Trybunał na herbatkę. I dużo eksperymentuje, np. fuzjuje Orlen z Lotosem i oddaje pakiet kontrolny (tylko 30%) Saudi Aramco, w czasie gdy Saudyjczycy chcą zrobić Amerykanom to samo, co po wojnie zrobili Brytyjczykom, czyli porzucili Londyn dla Waszyngtonu, a teraz mówi się o Moskwie, a jeśli o Moskwie to też o Pekinie. Powrót stacji Lukoila w Polsce całkiem możliwy. Będzie ich tyle co Orlenu ? Ale nadchodzi piąta fala polityczna niosąca Mentzena i kolegów. Pierwszy falochron w osobie Bąkiewicza pokonany. 8% głosów dla Konfederacji realne, może być więcej.
    Czym się charakteryzuje piąta fala ? Na jednej liście wyborczej będzie wielu zgodnych grzecznych liderów, jak obecnie w Konfederacji. Jednak nikt nie przebije PSL-Koalicji Polskiej: od Hołowni, przez Kosiniaka i Pawlaka, po Gawina, Protasiewicza, Zalewskiego i Rasia, czyli PSL z ludźmi Polska 2050, Nowoczesnej, Platformy i PiSu.

    1. Czyli „trzeźwość polityczna” ma polegać na bezideowości jeśli nawet nie w programie, to już na pewno w czynie?

  11. Nieśmiało chciałbym zauważyć, że „stop ukrainizacji” nie oznacza automatycznie zgody na ruSYFikację Polski.

    1. Ruska monarchia + chiński kapitalizm = prawica wolnościowa.
      Amerykańska d***kracja + eurosocjalizm = lewactwo.
      Atomem w nich!

  12. Rozmawiałem z Ukraińcami z Oddessy z Chersonia i z Charkowa wszyscy rosyjskojezyczni żaden z nich nie chce mieć nic wspólnego z Rosją.

  13. O ile zgadzam się z wieloma zarzutami Autora i też uważam, że Winnicki swoim zachowaniem tuż po agresji rosyjskiej na Ukrainę potwierdził docinki pisowskich faryzeuszy, iż jest chłopcem w krótkich spodenkach, to przychylam się do zdania forumowiczów Veritasa i Marcina Sułkowskiego. Mam wrażenie, że aby dogodzić takim ludziom jak p. Skalski nie wystarczy być kryształowym i nieskazitelnym – trzeba jeszcze podejmować takie decyzje, jakie w danym momencie p. Marcin uważa za słuszne. Niestety nikczemna proza życia nie chce się dostosować do podobnych życzeń, a to rodzi potężne frustracje, jakie nasz Autor zademonstrował piorunującą końcówką artykułu, gdzie pogrążył bardziej siebie niż swoich oponentów jako zanarchizowany warchoł i pieniacz a nie poważny analityk. Swoją drogą nic nie stoi na przeszkodzie, by sam spróbował „opowiedzieć się po właściwej stronie” dając jasny „sprzeciw wobec ukrainizacji czy wobec prób wciągania Polski w wojnę” i i z takim przekazem zaistnieć w polskiej polityce. Wcale nie jest jeszcze za pózno. Życzę powodzenia… Szczerze.

    1. „Mam wrażenie, że aby dogodzić takim ludziom jak p. Skalski nie wystarczy być kryształowym i nieskazitelnym – trzeba jeszcze podejmować takie decyzje, jakie w danym momencie p. Marcin uważa za słuszne.”

      Ale co to właściwie za cudaczny „zarzut”, że mianowicie p. Skalski nie popiera tych, którzy podejmują decyzje uważane przez niego za niesłuszne? Co w tym takiego dziwnego bądź niestosownego? Ja też nie popieram tych, którzy podejmują akurat takie decyzje, z którymi się nie zgadzam. A niby czemu miałbym takich popierać?

      Ale rozumiem, że „Gierwazy” popiera „wszystkich, jak leci” — zarówno tych, którzy podejmują takie decyzje, jakie „Gierwazy” uważa za słuszne, jak i tych, którzy podejmują decyzje, z punktu widzenia „Gierwazego”, najzupełniej niesłuszne. Czyli w sumie „Gierwazy” nie ma żadnego skrystalizowanego poglądu na nic — i zapewne sam nie bardzo wie, czego właściwie chce i dokąd zmierza. Ot, kręci się jak bąk — w kółko.

      1. Wcale nie cudaczny zarzut, lecz prozaiczny. Cudacznymi są wywijasy zademonstrowane powyżej. W demokratycznej rzeczywistości albo kogoś popieramy oddając na niego głos na przykład, albo stawiamy się poza nawias życia publicznego. Liczących się partii politycznych nie ma nieskończenie wiele, przeto nie sposób zgadzać się z każdym posunięciem, każdego członka danej partii. Zniesmaczony źle rozumie, Gierwazy nie popiera wszystkich jak leci i ma skrystalizowane poglądy, ale też nie obrusza się jak atrakcyjna panienka, której odmówiono faworu i w związku z tym winnego najchętniej wtrąciła by do piekła, jak zrobił to p. Skalski na koniec swego tekstu z Konfederacją i o czym piszę dobitnie w moim wpisie, a co Zniesmaczony taktycznie pomija. Ale rozumiem, iż Zniesmaczony nie popiera nikogo – wszystko jest mu niesmaczne rzecz jasna, wszystko mu cuchnie przykrym zapachem puszczanego bąka – i tak w kółko…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *