Śmiech: 40 lat „Solidarności”

W kolejną rocznicę gdańskich strajków z 1980 r., które doprowadziły do powstania i zarejestrowania NSZZ „Solidarność”, w najbardziej obiektywnych w historii „Wiadomościach” rządowej Jedynki usłyszałem, że „31 sierpnia 1980 r. władza komunistyczna wreszcie ugięła się i podpisała 21 postulatów”.

Zapewne był to skrót myślowy, jednak zabrzmiało to z jednej strony zabawnie, z drugiej, typowo dla obowiązującej od lat propagandy, która nie opowiada historii tamtych wydarzeń, ale tworzy bajeczki na poziomie przedszkola, w których wszystko jest proste jak drut.

Swoją drogą, mając w pamięci, że pierwsze postulaty strajkujących w stoczni (zanim zjawili się tam zawodowi już wówczas opozycjoniści z KOR), dotyczyły braku pasty BHP w stoczniowych WC, warto przypomnieć sobie niektóre postulaty owych legendarnych 21:

– Podnieść wynagrodzenie zasadnicze każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc jako rekompensatę dotychczasowego wzrostu cen.
– Zagwarantować automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku wartości pieniądza.
– Wprowadzić na mięso i przetwory kartki (…)
– Wprowadzić zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej, (…)
– Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55.
– Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka.
– Wprowadzić wszystkie soboty wolne od pracy.(…)

Bardzo ciekawe, że pomimo tego, iż obok prawa do strajku, ww. postulaty zawierały w sobie zalążek katastrofy gospodarczej kraju, władza się na nie zgodziła, postępując wyjątkowo lekkomyślnie, zresztą podobnie jak tzw. doradcy przyszłej „Solidarności”, których w odróżnieniu od zwykłych robotników, trudno posądzać aż o tak daleko idący brak przewidywania konsekwencji tych zabójczych dla gospodarki postulatów. Władza się przestraszyła, okazała słabość, a doradcy? Bez wątpienia zaszczepili w samo zaranie „Solidarności” wirusa rozkładu państwa w myśl idei „im gorzej tym lepiej”.

Z perspektywy czterdziestu lat, trzeba powiedzieć, że główną przyczyną katastrofy gospodarczej Polski w 1981 r. były jednak nie niepoczytalne żądania ekonomiczne, jak niektóre z powyższych i inne (na jednym z filmów z epoki, znany łódzki działacz „S” żąda w grudniu 1981 r. podniesienia pensji o 50% i obniżenia cen także o 50%), ale nieszczęsne prawo do strajku, które oczywiście stosowane w cywilizowany sposób przez związkowców i w słusznych sprawach, jest istotnym narzędziem walki o prawa pracownicze, jednak pamiętajmy, że bardzo szybko „Solidarność” doprowadziła to prawo do kompletnej degeneracji – strajki wybuchały o wszystko, mieszano postulaty polityczne z socjalnymi, ogólnopolskie z partykularnymi, często o ostrzu personalnym. Ludzie przestali pracować, „Solidarność” powoli zamieniała się w zbiorowisko anarchizujących sejmików i żądań coraz bardziej oderwanych od rzeczywistości.

Mimo wszystko, „Solidarność” to nie był pomysł, który musiał skończyć się 13 grudnia 1981 r. Realizacja niektórych postulatów doprowadziła przecież do autentycznego poszerzenia zakresu wolności słowa i przekonań, do pobudzenia inicjatywy ludzkiej, do rozpoczęcia prac nad demokratyzującymi ustrój PRL instytucjami itd. Niestety, zaprzepaszczono te pozytywy nieposkromioną chęcią dokonania przewrotu politycznego, który był w tamtym czasie utopią. Przywódcy „Solidarności”, jak niedojrzali młodzieńcy uwierzyli we własną wszechmoc. Pamiętam swojego Ojca, kiedy gdzieś w połowie 1981 r. wrócił z jakiegoś zebrania czy zjazdu lokalnej „S” i powiedział, on, który tak się zaangażował w ruch i w niego wierzył, że to już koniec.

Dlaczego? Bo zamiast dyskusji obecnej wcześniej, zaczęto tworzyć utopijne plany przejęcia władzy, zaś na uwagę poddającą w wątpliwość możliwości „S” realizacji tych planów, zacietrzewiony lokalny lider rzekł: „Solidarność gdy zechce, przesunie Księżyc”. Ojciec był realistą politycznym i w realizmie syna wychował, i jako w realiście właśnie, wtedy coś w nim pękło, przestał być przekonany do „S”, stał się obserwatorem jej klęski. Nie posłuchano w „S” mądrych rad prymasa Wyszyńskiego i później prymasa Glempa.

A jednak propaganda nazywa ten okres festiwalem bądź karnawałem „Solidarności”. Okres rozpadu gospodarki, a z czasem i rozpadu więzi społecznych, bez wątpienia zawiązanych w okresie sierpnia i po sierpniu 1980 r., w oparciu o wielki ładunek nadziei na zmianę. Nazywanie tej równi pochyłej 1981 r. karnawałem wystawia „najlepsze” świadectwo współczesnym propagandystom. Ich dzisiejsza zabawowa wizja „S” kojarzy się z radosną piosenką Tadeusza Rossa z tamtego czasu o tytule „Wejdą, nie wejdą” (śpiewana dla okpienia zdaje się Kazimierza Barcikowskiego w formie „wejdo, nie wejdo”), gdzie ku uciesze gawiedzi z satyryczną swadą prorokował wejście lub nie Brata ze Wschodu do Polski. Sprowadzanie tego – w pewnych momentach realnego – zagrożenia do zabawy z roześmianą publiką świadczy o owym festiwalu najdobitniej.

Adam Śmiech

za: http://www.mysl-polska.pl

Click to rate this post!
[Total: 12 Average: 5]
Facebook

3 thoughts on “Śmiech: 40 lat „Solidarności””

  1. Tak się właśnie kończy stosowanie uproszczonych szablonów myślowych. że widzimy tylko to co było na powierzchni, a nie dostrzegamy ukrytych przyczyn. Już od lata 1981 roku władze partyjne PRL i służby (SB) zaczęły stosować taktykę „im gorzej tym lepiej”, załamywać dostawy rynkowe oraz prowokować lokalne strajki (o kiełbasę) po to właśnie, aby zniechęcić ludzi do „ekstremy Solidarności” oraz do całego związku. Już wtedy zaczęło się obwinianie związku o kryzys rynkowy. Po stronie rządowej wysiłki te prowadził ówczesny wicepremier Mieczysław Rakowski (np. jego negocjacje z Wałęsą w sprawie samorządów pracowniczych, kóre prowokowały działaczy związku do bardziej agresywnych akcji). Z drugiej strony nagrane przez SB lokalne strajki i konflikty wewnątrz samego związku. Wszystko to miało osłabić związek wewnetrznie i odwrócić poparcie społeczne jakim się początkowo cieszył.

    Co jednak widać w porozumieniu gdańskim to brak postulatów politycznych. Prócz wolności słowa i postulatu aby media poinformowały społeczeństwo o strajkach, nie ma tam żadnej wzmianki o ustroju politycznym ani o zmianie rządu lub zmianie sojuszy – to są już dodane legendy późniejszych beneficjentów Magdalenki i Okrągłego Stołu. Wałęsa sam wówczas mówił „Nie walczymy z socjalizmem, tylko z jego wypaczeniami”. Wałęsa też apelował w ogólnopolskim komunikacie o zaprzestanie lokalnych strajków i skupienie całych sił związku na centralnym poparciu postulatów dotyczących samorządu pracowniczego.

    Właśnie wtedy nasiliły się organizowane przez esbeckie wtyki strajki lokalne, prowokacje i wewnętrzne konflikty w „S”. Efektem były akcje „odwetowe” lokalnych związkowców (np. afera alkoholowa w woj. suwalskim). Apogeum tzw. „reakcji związku” nastąpiło podczas ostatniego posiedzenia Komisji Krajowej (Gdańsk, 12-13 grudnia 1981 r.), gdzie eksperci i doradcy „S” przepchnęli uchwały wzywające związek do bojkotu rządu oraz do zorganizowania własnymi siłami wyborów do krajowych i lokalnych władz administracyjnych. Było to oczywistą prowokacją mającą na celu zmuszenie rządu do konfrontacji i zlikwidowania „Solidarności”.

    Kilka godzin po zakończeniu tych obrad rozpoczął się stan wojenny. Później, spotkania Reagana z Gorbaczowem oraz ustalenie, że ZSRR wycofa się z Europy Wschodniej. Dalej, „negocjacje opozycji z władzami” (np. rozmowy Kuronia z Lisiakiem), Magdalenka i Okrągły Stół. Kto z tego skorzystał już dziś wiemy. Pamiętajcie, że w tym czasie „Solidarność” już nie istniała, ani ta pierwsza, ani jej późniejsza nielegalna atrapa. Pierwsza „Solidarność” nie miała z tym nic wspólnego.

    1. A czym innym, jak nie „uproszczonym szablonem myślowym” jest wniosek, że w zasadzie to wszystkiemu winne były władze PRL i jej aparat gdy jednocześnie pomija się idiotyczne od strony ekonomicznej i społecznej postulaty Solidarności (a było ich sporo) oraz koterie, które się weń tworzyły powodując degenerację ruchu?

  2. Solidarnosc byla oparta na klamstwie i mitologii, ze zachodnia, a glownie amerykanska, demokracja jest spelnieniem marzen. KOR klamal, ze robotnik a USA ma tak dobrze, ze niepotrzebuje zadnych swiadczen socjalnych bo go stac na wszystko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *