Starzyński: Philip Rieff: „Życie pośród dzieł śmierci”….

Prace Philipa Rieffa znane są w Polsce prawdopodobnie jedynie wąskiej grupie specjalistów zajmujących się zawodowo (naukowo) socjologią, psychoanalizą czy szeroko rozumianym kulturoznawstwem. W języku polskim nie ukazała się żadna z jego książek, pojedyncze prace dotyczące jego dzieł są często zaledwie ogólnymi – i nie zawsze rzetelnymi – omówieniami jego poglądów i myśli.

Czytam właśnie wydany w roku 2006  „My Life Among the Deathworks”,  pierwszy tom jego trzytomowego w sumie dzieła zatytułowanego „Sacred Order/Social Order”, poświęconego teorii społecznej i kulturze współczesnej. Można powiedzieć, że praca ta to podsumowanie przemyśleń i dorobku naukowego Rieffa. Wydana została już po jego śmierci (zmarł w roku 2006 w wieku 83 lat).

Z Rieffem zetknąłem się już wcześniej, kiedy to wiele lat temu przeczytałem jego książkę na temat Freuda: „Freud: The Mind of the Moralist”. Wtedy jeszcze moja niechęć i zastrzeżenia do teorii freudowskich miały bardziej charakter przeczucia, niż ugruntowanej pewności, jaką posiadam dzisiaj. Książka Rieffa, na pierwszy rzut oka gloryfikująca idee freudowskie, tak naprawdę odkrywała ogromne zagrożenia, jakie niesie teoria psychoanalizy dla rozwoju społecznego.  Wtedy jeszcze nie formułował Rieff swojej teorii na temat zagrożeń, które niesie za sobą myśl freudowska, ale ta książka jest dobrą podstawą dla zrozumienia, jak ewoluowała myśl Rieffa w ciągu następnych 50 lat i jak doskonałe podsumowanie i potwierdzenie swojej prawdziwości znalazła właśnie w trylogii „Sacred Order/Social Order”.  
Pracował on nad tą trylogią  przez wiele lat – niemal trzydzieści, bo od końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku  – od kiedy to w zasadzie nie publikował żadnych swoich większych prac.


Po dwóch cieszących się dużym uznaniem książkach na początku swojej kariery — wspomniany „Freud: The Mind of the Moralist” (1959) i „The Triumph of the Therapeutic: Uses of Faith after Freud” (1966) — w latach siedemdziesiątych Rieff w dużej mierze zaprzestał publikowania. To, co wyszło wtedy spod jego pióra, to drobne prace przedstawiane w postaci rozbudowanych, wieloznacznych bon-motów jak np. „Fellow Teachers: Of Culture and Its Second Death” (1985), refleksję na temat wypaczeń pedagogiki w wyłaniającej się postmodernistycznej kulturze akademickiej, którą określił jako „pośmiertny list do zmarłych, wśród których adresatów sam się znajduję”.

Philip Rieff urodził się w roku 1922 w Chicago i był synem litewskich, żydowskich emigrantów, którzy przypłynęli do Ameryki w roku 1921 w poszukiwaniu lepszego życia. Dorastał w biednej dzielnicy, gdzie jego ojciec pracował jako rzeźnik. Jeszcze przed II wojną światową, dzięki otrzymanemu stypendium, rozpoczął studia na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Chicago. W czasie II wojny światowej jako ochotnik służył w siłach powietrznych. Po wojnie dokończył studia i w swojej pracy naukowej zajął się pracami i poglądami Freuda. W roku 1950 poślubił 17 letnią wówczas Susan Sontag, która była  słuchaczem jego wykładów w Chicago (ich małżeństwo trwało 8 lat).

Jak Rieff wspominał, w latach pięćdziesiątych teorie Freuda był wszechobecne w Stanach Zjednoczonych. Zainteresowanie  Freudem zdeterminowało dwa kolejne etapy jego kariery akademickiej. W 1954 obronił pracę doktorską pt. „Wkład Freuda w filozofię polityczną” na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu im. Chicago. W rezultacie Rieff uzyskał stypendium na badania podoktoranckie, w trakcie których zrewidował swoją pracę i wydał w postaci książkowej w 1959 roku (wspomniana już ” Freud: The Mind of the Moralist). W tej książce przeanalizował tekst Freuda z perspektywy kulturowo-teoretycznej, przedstawiając Freuda jako jednego z ojców założycieli nowej ideologii kulturowej, w której polityczne, ekonomiczne lub religijne sposoby wyjaśniania świata i życia są zastępowane przez sposoby i metody psychologiczne. Ogólny tytuł jego ambitnej tezy, która przyniosła mu sławę w latach 60. w Stanach Zjednoczonych i Europie, to  „pojawienie się człowieka psychologicznego”, który zaczyna dominować w kulturze i społeczeństwie żyjącym  w  „epoce terapeutycznej”.

Rozpoczęta w latach pięćdziesiątych kariera akademicka miała bardzo udany przebieg aż do końca lat siedemdziesiątych . Podczas pisania pracy doktorskiej został adiunktem socjologii na Uniwersytecie Brandeis i redaktorem naczelnym wydawnictwa  Beacon Press. Pełnił oba te stanowiska do 1958 roku, kiedy został profesorem nadzwyczajnym socjologii na Uniwersytecie Kalifornijskim i zastępcą redaktora American Sociological Review. W roku akademickim 1959-60 był profesorem wizytującym na Harvardzie. W 1961 roku Uniwersytet Pennsylwania przyznał Rieffowi tytuł profesora socjologii. Tam zajmował specjalną katedrę jako profesor uniwersytecki od 1963 r. Na tym samym wydziale został mianowany profesorem socjologii w 1967 r. Pełnił te nominacje aż do przejścia na emeryturę w 1992 r. W latach 70tych Rieff był wizytującym wykładowcą w All Souls College w Oksford. Wygłaszał także prestiżowe wykłady, takie jak Terry Lectures w Yale, Gauss Lectures w Princeton oraz President’s Lecture w St Michael’s College na Uniwersytecie w Toronto.

Czytana przez mnie  „My Life Among the Deathworks”,  to książka pasjonująca, podsumowująca myśl Rieffa w sposób znakomity. Nie czyta się jej łatwo, angielski jest dosyć „gęsty”, bogactwo odniesień do dzieł literatury, malarstwa, filozofii, historii jest ogromne i wymagające – ale myśl i przesłanie są bardzo mocne i uderzające.
Rieff pisał  i przepisywał tę książkę wielokrotnie przez ostatnie dziesięciolecia swojego życia. Jest to trudna, złożona i pełna retoryki książka, a czytelnicy niezaznajomieni z wcześniejszymi pracami autora  mogą łatwo się zniechęcić.

Istotą socjologicznych rozważań Rieffa są zagrożenia płynące dla cywilizacji zachodniej w wyniku świadomych prób odarcia jej z tradycji, historii i religii.

Dzisiaj obserwujemy chwianie się zasad, na których powstała nasza cywilizacja. Z różnych pozycji – politycznych, socjologicznych, kulturowych, religijnych – zwraca się uwagę na zgubny rozwój (neo)liberalizmu, na drogę donikąd demokracji liberalnej,  na „odczarowanie” naszego świata z tradycji i historii, które od zawsze były blisko nas i stanowiły podstawy naszego pojmowania świata. Wmawia nam się, że tzw. „postęp” i kształtowanie Nowego Człowieka (Człowieka – Boga) nakazuje wyparcie się naszych korzeni, naszej wiary i mitów. Jak pisała Chantal Delsol : ” Zakorzenienie bierze się z przywiązania do odrębności (rodzina, region, ojczyzna), historycznych wierzeń (religia), do kultury narodowej. A emancypacja oznacza odrzucenie tych odrębności, jest pewną formą uniwersalizmu czy też abstrakcji kulturowej”.

Jako sprawców tej nowej inżynierii społecznej postrzega się „Wielkich Tego Świata”, pomysłodawców Nowego Porządku Światowego i globalnej kontroli społecznej, neomarksistów kulturowych oraz skrajnych neoliberałów głoszących niczym nieograniczoną wolność człowieka.

Teoria socjologiczna zaprezentowana przez Rieffa w trzytomowym  „Sacred Order/Social Order”, a zwłaszcza w „My Life Among the Deathworks„, to jego własna analiza i krytyka współczesnej cywilizacji i jej kultury.

Punktem wyjścia dla Rieffa jest kulturowo-teoretyczna interpretacja poglądów Freuda i jego teorii psychoanalizy. Osoby, które czytały Rieffa pobieżnie , albo ci, którzy czytali, ale nie zrozumieli potrafili nazywać go „freudochwalcą”. To zupełne nieporozumienie. Trafniejsze byłoby określenie „freudokrytyk” albo „freudoodsłaniacz”.
Według Rieffa to Freud i jego teoria uwolnienia człowieka od represyjnych, wywołujących nerwice „Autorytetów” stała się główną strategią kształtowania Nowego Człowieka. Zasadniczym bowiem punktem Freudowskiej diagnozy nerwicy jest, zdaniem Rieffa, idea chwiejnych procesów identyfikacji, gdzie jednostka zmuszona jest kierować siebie na zewnątrz, w kierunku narzuconych wspólnotowych celów, w których „ja” może się urzeczywistnić i zaspokoić.  Współczesny człowiek ma ogromną trudność w określeniu wiarygodnych ideałów i idealnych postaci, które pomagają nadać kierunek życiu . Freud twierdził, że jednostce narzuca się zasady i autorytety, które musi respektować, co z kolei wywołuje napięcia i nerwice.  Psychoanaliza służyć miałaby uwolnieniu człowieka od ograniczeń i autorytetów, uwolnić jego zablokowaną przez kulturę podświadomość.
Głęboko spleciony z psychoterapeutycznymi ideami Freuda był jego głęboko ateistyczny pogląd na współczesną kulturę, stąd zasadnicze znaczenie w jego analizie współczesnej kultury pełnił „Boski Autorytet” i wszystkie związane z nim tradycje, wierzenia i zasady.
Rieff argumentował, że eksploracja nerwicy przez Freuda była w rzeczywistości eksploracją autorytetu, ponieważ człowiek Zachodu zaczął postrzegać pojęcie boskiego autorytetu jako iluzję. Według Freuda, jeśli Bóg nie istnieje, odwoływanie się do boskiego autorytetu jest bezprawne. Freud uważał, że w miarę jak słabnie wiara w Boga, mnożą się nerwice psychiczne. Zakładał związek przyczynowo-skutkowy między tymi dwoma zjawiskami, ale zamiast leczyć nerwicę poprzez odsyłanie ludzi z powrotem do Boga,  starał się ją wyleczyć, ucząc swoich pacjentów akceptowania utraty autorytetu jako pozytywnego rozwoju.

Philip Rieff stawia sprawę bardzo mocno : to psychoterapeutyczne spojrzenie na współczesnego człowieka stało się jednolitą teorią współczesnego społeczeństwa. To „ideologia terapeutyczna”, a nie paradoksalnie komunizm, poczyniła największe spustoszenie w kulturze XX wieku !
Rieff postrzega Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią (a nie Związek Radziecki) jako epicentrum zachodniej deformacji kulturowej.  W porównaniu z Freudem neomarksiści byli kulturowymi konserwatystami, którzy nadal wierzyli w pojęcie władzy i ideę kodu kulturowego. Teorie Freuda ten kod kulturowy niszczyły. To miało być to „wyswobodzenie człowieka”, które w rzeczywistości pozostawia człowieka samego sobie, bez żadnych drogowskazów. W kulturze terapeutycznej wszelki autorytet znika, zwłaszcza autorytet boski. Zamiast teologii i etyki pozostaje nam estetyka i nauki społeczne.Zamiast rozmowy z  Bogiem – rozmowa z  psychoanalitykiem.

Tak narodziła się nihilistyczna „kultura terapeutyczna”. Tak narodził się  „człowiek psychologiczny” zamiast „człowieka religijnego” – „człowiek psychologiczny”, który  nie potrzebuje już autorytetu Boga i świętości, ponieważ sam staje się bogiem i tworzy narracje sam o sobie bez żadnych ograniczeń. Według nowego, (post)modernistycznego porządku, człowiek współczesny poprzez odrzucenie sacrum  i autorytetu Boga ma przestać zadawać pytania o zbawienie duszy i własną śmierć.
Postęp i nauka mają wyzwolić człowieka od wszelkich „boleści duszy” i znaleźć odpowiedź na wszystkie problemy, łącznie z problemem śmierci. W „epoce terapeutycznej” najważniejsze jest dobre samopoczucie, emocjonalne wyciszenie, nie stawianie trudnych, stresujących pytań.

Zgodnie z teorią Freuda, psychoanaliza ma wyzwolić podświadomość jednostki i wzmocnić jej niezależność  przez  wyzwolenie  spod  władzy autorytetów  religijnych. Religia staje się tutaj objawem chorobowym, z którego należy się wyzwolić.
Takie podejście powoduje jednocześnie zerwanie jakichkolwiek zobowiązań i powiązań jednostki ze społeczeństwem, de facto wyobcowuje ją i uczy egoistycznego życia. Warto zauważyć, że odejście od klasycznego liberalizmu i przekształcenie jego zasad w duchu neoliberalnym powoduje bardzo zbieżne spustoszenie w naszej kulturze.

Według Rieffa, ostatecznym  skutkiem  psychoanalizy,  uwalniającej człowieka od nakazów religijnych, będzie zatrata człowieczeństwa i nastanie epoki barbarzyństwa.

W  „My Life Among the Deathworks”,  Philip Rieff dokonuje druzgocącej krytyki współczesnej kultury, skupiającej się na  próżnych  próbach zbudowania społeczeństwa bez świętego centrum. Według niego jawnie niereligijny pogląd na społeczeństwo – którego pragnie wielu ludzi Zachodu – jest nie tylko głupi i destrukcyjny, ale wręcz niemożliwy. Nie możemy żyć bez „ram religijnych”, tak samo jak nie możemy komunikować się bez „ram językowych” ani oddychać bez „ram płucnych”. Religię mamy we krwi, a im bardziej jej zaprzeczamy, tym bardziej chore staje się nasze społeczeństwo. Początek XXI wieku wskazuje, jak pisze Rieff, że choroba stała się prawie śmiertelna.

Rieff nazywa swoją teorię „świętą socjologią” i trzyma się klasycznego stanowiska socjologicznego, które przyznaje religii centralne miejsce w rozwoju społecznym. Sacrum jest główną kategorią socjologicznej tej teorii kultury. Każda kultura wywodzi się z ideałów należących do świętego porządku istnienia. Dlatego socjologiczna teoria kultury musi być w stanie pojęciowo objąć transcendentalne aspekty egzystencji, w przeciwnym razie nie uda jej się uchwycić dynamiki kultury.  Rieff zauważa, ze klasyczne teorie socjologiczne, chociaż nie mogły lekceważyć religii, to starały się redukować jej znaczenie. Jak zauważał Bryan Wilson, analizując systemy socjologiczne stworzone przez tak wielkie nazwiska jak Durkheim, Weber czy Comte (nie mówiąc o Marksie), dzisiejsza  nauka czyni wszystko, aby odrzucić znaczenie religii i wiary dla budowy współczesnej kultury:  „Niezależnie od różnic, jakie istniały między klasycznymi socjologami, założeniem wspólnym dla prawie wszystkich z nich było to, że społeczeństwo nie może już opierać się na podstawach dostarczanych przez odczucia transcendentne”.

Rieff zajmuje jednoznaczne stanowisko : żadna kultura nie może istnieć bez transcendentalnej podstawy. Tymczasem istota nowoczesności polega na oderwaniu się od tej idei. Nowoczesna kultura próbuje ukształtować się bez żadnego odniesienia do transcendentalnego porządku istnienia, a socjologia – jako nauka – jest postrzegana za część tego przedsięwzięcia. Teza Rieffa jest jasna – każdą kulturę, która próbuje ustanowić swój porządek społeczny bez odniesienia do świętego porządku, należy nazwać „Antykulturą.”

Aby zobrazować problemy współczesnego społeczeństwa, Rieff porządkuje chronologicznie historię Zachodu według trzech kulturowych epok, które nazywa „światami”.
Kultury pierwszego świata były  pogańskie, z wieloma panteonami dziwacznych i kapryśnych bogów. Społeczeństwa te i ich instytucje kulturalne koncentrowały się na „losie” (fatum), jako wyznaczniku funkcjonowania społeczności.
Po tym nastąpił drugi świat kulturowy, którego kultury  są generalnie, choć nie wyłącznie, monoteistyczne. Ich koncepcja świętego porządku to taka, w której Bóg Stwórca objawia się swoim stworzeniom i obdarza stworzony świat życiem i znaczeniem. W naszej, zachodniej cywilizacji to chrześcijaństwo stanowi o tym drugim świecie kulturowym. Chociaż Rieff wcześnie krytycznie odnosił się do chrześcijaństwa, w połowie kariery był oddany monoteizmowi i przyjął pozytywną rolę, jaką chrześcijaństwo powinno odgrywać w społeczeństwie. Chrześcijański monoteizm zapewnił świętą podstawę, na której zbudowano zachodnie społeczeństwo, i dał jednostkom miejsce do życia i sposób życia. Można powiedzieć, że był to Voegelinowski „leap in beeing„. w epoce tej cnoty nie tylko nauczano wprost, ale wręcz wzmacniano poprzez instytucje kulturowe — w taki sposób, że kształtowała ona nawyki i instynktowne pragnienia każdego kolejnego pokolenia. Czyniąc to, leżący u jej podstaw święty porządek dostarczył potężnych środków przeciwstawiania się społecznej i kulturowej dekadencji. Także jednostki uczyły się identyfikować siebie i odnajdywać sens życia poprzez ten teistyczny świat znaczeń.  „Gdziekolwiek jesteśmy, w tym, czym jesteśmy, kim jesteśmy, jest konstytuowane przez to, gdzie jesteśmy w świętym porządku”.

Ta druga epoka ustąpiła miejsca trzeciemu światu kulturowemu – naszej obecnej epoce, w której wielu pragnie całkowicie pozbyć się Boga.
W przeciwieństwie do kultur pierwszego i drugiego świata, w których transcendencja odgrywa zasadniczą role w budowaniu porządku społecznego, kultura naszego, zachodniego świata  zrywa związek między świętym porządkiem a porządkiem społecznym, ograniczając „prawdziwy świat” do tego, co widzialne i doświadczane na Ziemi. Odrzuca wszelki transcendentny porządek i autorytet, umiejscawiając autorytet moralny w samym człowieku. Podobnie, podczas gdy każdy z pierwszych dwóch światów starał się konstruować tożsamość hierarchicznie, pionowo z góry, nasz trzeci świat odrzuca pion na rzecz konstruowania tożsamości poziomo od dołu. Rieff wiedział, że rezultatem tego odrzucenia będzie nihilizm: „Gdzie nie ma nic świętego, nie ma nic”.

Te 3 opisane światy kulturowe można także opisać, posługując się ich głównymi przesłaniami- to światy : fatum (losu), wiary i odrzucenia. Nasz obecny to świat odrzucenia świętości, świat bez transcendencji, jak wspomniałem, to tak naprawdę świat Antykultury.

Co więcej, Rieff zwraca uwagę, że także z historycznego punktu widzenia święty porządek zawsze przekładał swoje prawdy na namacalne realia porządku społecznego. Rieff pisze: „Stworzenie świata obejmuje historyczne zadanie kultury, a mianowicie transliterację niewidzialnych w inny sposób świętych porządków na ich widzialne modalności – porządki społeczne. Jako transliterujące instytucje świętego porządku na społeczne, kultury są tym, co reprezentują: „symbolami” lub, jednym słowem, które reprezentuje to, czym one są –  „światami””.
W ten sposób sakralny porządek historycznie kształtował porządek społeczny, angażując twórców kultury i instytucje kulturalne jako pośredników między religią a społeczeństwem. Jednak duch naszego  świata kulturowego – świata fikcji, antykultury – stara się to wszystko cofnąć.

Rieff nie owija w bawełnę, opisując kulturowe owoce tego projektu Antykultury, nazywając je właśnie tytułowymi „dziełami śmierci” (Deathworks). W swojej książce pokazuje proces niszczenia naszej kultury na przykładzie dzieł  artystów, naukowców, pisarzy, malarzy, którzy zamiast przyczyniać się do rozkwitu społeczeństwa (poprzez dzieła życia), tak naprawdę funkcjonują jako wywrotowi agenci zniszczenia (dzieła śmierci), podważając kulturę, z której wyrosły. W tym dziele zniszczenia sprawdza się Freudowska „teoria sublimacji”, akceptująca artystyczną działalność jako przeniesienie pożądań, popędów i pragnień tłumionych przez normy i nakazy istniejące w świecie. Praca Rieffa jest przebogata w analizy przykładów książek, wierszy obrazów, które zamiast budować naszą kulturę, tak naprawdę ją niszczą. Rieff oskarża szereg elit kulturowych i twórców  – ale zwłaszcza Freuda, Joyce’a, Picassa i Mapplethorpe’a – o ich rolę w zatruwaniu społeczeństwa.  „Elity przewodnie naszego trzeciego świata”, zauważa, „są wirtuozami dekreacji, fikcji tam, gdzie kiedyś były dominujące prawdy”…..” Pragnąc zapomnieć o religii i odbudować społeczeństwo (bezreligijnie) od podstaw, elity te pracują, aby zbudować współczesną wieżę Babel.”

Omawiana książka ukazała się w roku 2006. Rieff jest  proroczy w wyciąganiu wniosków, które dotykają sedna problemu: Zachód jest w trakcie bezprecedensowego zamachu na jego podstawy kulturowe, niszczenia świętych fundamentów porządku społecznego, przekształcenia porządku społecznego tak, by rozwijał się sam, bez żadnych autorytetów, powoli, ale pewnie ku śmierci.

Ostatnie lata pokazują tylko przyśpieszenie tych destrukcyjnych procesów oraz pozwalają łatwo potwierdzić tezy Rieffa i rozpoznać wiele wytworów kultury naszych czasów jako „dzieła śmierci”, a autorów tych wytworów jako tak naprawdę niszczycieli podważających tradycyjny porządek społeczny. W swojej analizie dzieł śmierci Rieff skupił się na filozofach, naukach społecznych, artystach i pisarzach jako najbardziej wywrotowych twórcach i dostawcach „dzieł śmierci”, krytykuje różne elity kulturowe za ich niszczący wpływ na społeczeństwo. Nietrudno jednak dzisiaj dostrzec także niszczycielską i trującą rolę  innych, mniej uznanych twórców kształtujących naszą kulturę, których można znaleźć w środowisku prawniczym, w mediach głównego nurtu czy w środowisku edukacyjnym. Naukowy redukcjonizm jest wszak bardzo atrakcyjny np.  w środowisku akademickim tak, że  wykładowcy na wielu uczelniach z utęsknieniem oczekują czasów, gdy religia „obumrze”.- wszak będąc „intelektualistami”, naukowcy ci wierzą, że pewnego dnia logiczny racjonalizm zawładnie światem i wszyscy będziemy żyć w Niebie stworzonym przez samego człowieka na Ziemi.

Sławomir Starzyński

Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 4.9]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *