Sułkowski: Dziki wrzask szaleńców

Szum wokół rzekomej eksterminacji dzików, nazywanej w mediach społecznościowych, przez niektórych szalonych lewicowców, nawet holokaustem dzików, stał się ostatnimi czasy absolutnie nieznośny. Jestem od wielu lat przyzwyczajony, że wszelkiej maści histeria oparta o ignorowanie rozumu jest domeną tej formacji ideowej a przyklaskujące im media podchwycą każdą głupotę byle tylko zarobić na kolejnym „newsie”. Nie spodziewałem się jednak, że takową histerię (bo trudno nazwać tekst p. Daleckiego rzetelnym podejściem do problemu) będzie mi dane ujrzeć na portalu konserwatywnym. Nie mam żadnych pretensji do redakcji – doskonale pamiętam, że na portalu konserwatyzm.pl pojawiały się teksty przeciwników ideowych, lecz były one opatrzone odpowiednim wstępem redakcyjnym. W tym przypadku tak się nie stało – czy to przez nieuwagę czy też przez fakt, że redakcja zgadza się z tezami stawianymi w tekście, które zaprezentował p. Tomasz Dalecki – nie mam pojęcia i nie to jest istotne. Ważne wydaje mi się sprostowanie oparte na faktach i jako osoba bezpośrednio zainteresowana problemem (choć myśliwym nie jestem, ale to raczej z powodu nadmiaru innych obowiązków), która już od kilku lat nie mieszka w mieście a właśnie w środku lasu, w głównej mierze przez fakt umiłowania ciszy, spokoju i przyrody poczułem się wywołany do tablicy.

Pan Tomasz Dalecki pozwala sobie na stwierdzenie jakoby prawica oddała walkowerem kwestię ochrony środowiska i co więcej – rzekomo wręcz popiera niszczenie środowiska. Oczywiście żadnych dowodów na poparcie tej tezy w tekście p. Daleckiego nie znajdziemy – są jedynie mgliste sugestie jakoby to właśnie ekologiczne (wg mnie ekoterrorystyczne) podejście było jedynym właściwym. Niegdysiejszy poseł – Janusz Palikot, gdy był jeszcze w parlamencie stwierdził publicznie, że nowoczesny patriotyzm to segregowanie śmieci. Ta „myśl” bardzo dobrze oddaje jakie jest podejście osób rozumiejących ochronę środowiska właśnie w taki sposób (pamiętam, że ekolodzy przyklasnęli Palikotowi). Czy p. Tomasz Dalecki oczekuje, że prawica powinna podjąć temat proponowany w takiej formie? Dla mnie osobiście byłoby to intelektualnie uwłaczające. Wciskanie na siłę kilku koszy na śmieci, za które oczywiście podatnik musi zapłacić i robienie z własnego mieszkania sortowni nie jest żadną formą patriotyzmu czy wyrazem moralnej wyższości nad stereotypowymi Januszami z Podkarpacia (prawicowymi katolikami, którzy oczywiście piją bimber, zagryzają cebulą i biją żonę) tylko zwyczajną stratą czasu i pieniędzy. Dlaczego? Ano dlatego, że wszystkie posortowane śmieci z kolorowych kubełków wędrują najczęściej do jednej śmieciarki, gdzie to wszystko zostaje zmieszane a jeśli nawet przyjeżdża kilka śmieciarek, to i tak odpady trafiają do… sortowni! Zgadza się – nikt nie zainwestuje dużych pieniędzy w maszyny do utylizacji śmieci danego rodzaju po to by zdać się na sumienność obcych osób, które przez zwykły przypadek mogą wrzucić aluminiową puszkę czy plastikową butelkę do kosza z papierami. Te śmieci są dokładnie sortowane dopiero w sortowni, co ma uchronić maszynę przed usterką. W tym miejscu należy nadmienić, że zakładamy tutaj, że każde wysypisko dysponuje takim sprzętem, co jest nieprawdą – duża część ma np. zwykłe spalarnie, gdzie wrzuca się wszystko „jak leci”. Podobnie rzetelnie ekolodzy podchodzą właśnie do tematu dzików i ich rzekomej hekatomby. Pozwolę odnieść się do argumentów p. Daleckiego w kolejności przez niego zaproponowanej.

Na początku wypadałoby zaznaczyć, że jeśli autor próbuje operować faktami, to absolutnie w tekście nie powinno być miejsca na emocjonalne frazesy. Jakże inaczej bowiem skwitować stwierdzenie mające podkreślić troskę o zwierzątka, że „tylko nieliczne psy nie boją się wystrzałów”? Nie zamierzam pastwić się nad moim interlokutorem i wymagać podania rzetelnych danych na ten temat, ale jako obrońca zwierząt powinien on mieć świadomość, że strach przed wystrzałem nie tylko można, ale i należy opanować odpowiednim szkoleniem – to cechuje odpowiedzialnego właściciela. Pretensje należy więc kierować nie do ludzi, którzy słusznie życzą sobie pokazu fajerwerków w trakcie sylwestrowej zabawy lecz do nieodpowiedzialnych i zwyczajnie durnych ekologów, którzy wmawiają ludziom, że nie wolno straszyć biednych piesków. To winą właściciela jest nieodpowiednie zachowanie czworonoga i gdyby łaskawie zaznajomił się p. Tomasz Dalecki z tematyką szkolenia psa to miałby o tym odrobinę pojęcia. Warto podkreślić, że skrajnym brakiem odpowiedzialności i narażaniem własnego oraz innych bezpieczeństwa jest wychodzenie z psem, który boi się głośnych dźwięków – w mieście wystarczy, że głośniej zahamuje tramwaj czy nastąpi stłuczka i taki pies może stać się nieobliczalny, bo panikuje. Czy w imię tego mamy zakazać tramwajów i wzorem p. Kononowicza – „niech nie będzie niczego” – w tym także wypadków samochodowych?

Kolejną kwestią jest nadużywanie przez autora wspomnianych – histerycznych i bełkotliwych wtrąceń. Mówienie o humanitarnym uśmiercaniu karpia (humanitaryzm dotyczy, jak sama nazwa wskazuje człowieka!) gdy przecież nikt nie postulował aby w marketach czy hodowlach dawać upust sadystycznym praktykom jest po prostu odwracaniem kota ogonem (i to przez osobę, która sama powołuje się na logikę!). Podobnie jak z kwestią rzekomego sukcesu protestu – żadnego sukcesu nie ma, ponieważ wbrew nawet temu co niezbyt rozeznane w temacie osoby u władzy planowały i twierdziły, nie było technicznej możliwości wybicia takiej ilości dzików w tak krótkim czasie. Protest był więc nie przeciwko realnemu problemowi a zmyślonemu. I o ile nie dziwię się histerii aktorów czy innych celebrytów, których od czasów Platona nie uważa się za autorytet w innej sprawie niż aktorstwo, śpiewanie czy czymkolwiek się zajmują, o tyle dziwi mnie, że p. Tomasz Dalecki, który ma dostęp do sieci nie zastanowił się nad elementarnymi kwestiami. Powtarzam – osoba tak chętnie powołująca się na logikę ma obowiązek stawiania sobie podstawowych pytań przy rozpatrywaniu danego problemu. Co mam na myśli? Ano chociażby to, że (po troszę inspirując się postem członka PZŁ z facebooka oraz wiedzą z mojego okręgu) członków PZŁ jest raptem 120 tysięcy z czego aktywnych i polujących jest na oko połowa. Jak świat światem – uparte twierdzenie, że 60 tysięcy chłopa ustrzeli w weekend 200 tysięcy dzików to  efekt zupełnego braku rozeznania w myślistwie! Ponad 3 sztuki upolowane „na głowę” w weekend, nawet zakładając brak snu kwalifikowałoby się raczej jako cud. Toteż p. Tomasz Dalecki chyba twierdzi, że takich cudów mielibyśmy 60 tysięcy i żywo należało protestować aby coś takiego nie miało miejsca. Doprawdy logiczne myślenie na najwyższym poziomie! Na wszelki wypadek uspokajam – nikt rzetelnie nie policzył ile dzików jest w Polsce, więc liczba podawana przez rządzących wcale nie musiała stanowić o „eksterminacji” dzika w naszym kraju. Myśliwych nagle nie przybyło, a do tego oni sami nie są urodzonymi mordercami tylko czyhającymi na pozwolenie od wstrętnego Kaczyńskiego na sygnał do rzezi. Doba również nadal będzie miała 24 godziny i nie zanosi się na to aby w trakcie tej doby myśliwi nagle zaczęli notować cudowne wyniki swoich polowań.

Warto również pochylić się nad manipulacjami, których dopuścił się w swoim tekście p. Tomasz Dalecki. Pozwolę sobie zachować kolejność mojego interlokutora (z pominięciem punktu 6 – czytelnik znajdzie argumenty przeciwne w innych częściach tego tekstu) dla większej klarowności tekstu polemicznego.

  • Nikt nie twierdzi, że dziki są szkodnikami. Jedyne rzetelne opinie jakie padły odnośnie szkód wyrządzanych przez dziki dotyczą upraw, co jest faktem. Nadmiar dzików w lesie nie spowoduje, wbrew twierdzeniom p. Daleckiego, zniknięcia kleszczy, ale z całą pewnością spowoduje straty na polach prywatnych rolników, którzy mają związane ręce. Ustrzelić dzika nie mogą, na skuteczne przeciw dzikom ogrodzenie terenu (czyli takie z podmurówką bądź fundamentem) pod uprawę żadnego rolnika zwyczajnie nie stać a i ubezpieczyciele nie są aż tak skorzy do ubezpieczania pól od tego typu przypadków za znośne pieniądze. To są fakty, a nie jakieś bzdury o kleszczach, które, jak wiedzą nawet dzieci w szkole podstawowej, wykorzystują zwierzęta jako żywicieli i nie jest tak, że ciągle żerują na jednym zwierzęciu. Kleszcze dzięki zwierzętom – w tym dzikom, przemieszczają się i rozmnażają. I dla ścisłości – nie mamy w Polsce żadnej niesamowitej plagi kleszczy i na pewno nie można stwierdzać, że takową plagą mamy do czynienia, bo mamy większą liczbę zachorowań na boreliozę. Wystarczy prosty czynnik, który całkowicie falsyfikuje takie rozumowanie – większa liczba grzybów w lasach. Przekłada się to z automatu na większą ilość ludzi w lasach i większą częstotliwość przebywania w lesie w celu grzybobrania. To zwiększa prawdopodobieństwo złapania kleszcza a co za tym idzie boreliozy. Wszystko przy podobnej ilości kleszczy w polskich lasach.
  • Powoływanie się na 1000 naukowców przypomina anegdotę z życia Einsteina. Słynnemu fizykowi powiedziano, że 100 naukowców III Rzeszy twierdzi, że jego teoria względności jest fałszywa. Szczęśliwie posługujący się logiką Einstein wiedział, że gdyby to była prawda, to wystarczyłby raptem jeden naukowiec. Traktowanie więc ilości naukowców jako argument zamiast zwracanie uwagi na fakty to już nie tylko brak rozeznania w temacie ale najzwyklejsze braki metodologiczne.
  • Pan Tomasz Dalecki stawia pytanie – dlaczego hodowla świń jest ważniejsza niż ochrona przyrody (rozumiana oczywiście w pokraczny sposób)? Ano dlatego, że ten rynek jest bardzo istotny dla polskiego konsumenta i w dużej części zaspokaja zapotrzebowanie na mięso w Polsce. Dziczyzny w Polsce jada się bardzo mało, bo jest bardzo droga (głównie przez licznych pośredników), więc tutaj pytanie jest źle postawione przez p. Daleckiego. Poprawne powinno brzmieć – dlaczego urojony problem odstrzału dzików ma być ważniejszy niż człowiek?
  • Zgadzam się z p. Daleckim, że naukowcy zgodnie twierdzą, że odstrzał dzików nie zatrzyma ASF. I nikt, kto zna się na rzeczy nie opowiadał takich głupstw. Kwestią istotną jest jednak, że odstrzał dzików zminimalizuje ryzyko ASF. Twierdzenie, że tak nie jest jest po prostu gwałtem na… logice! Jeśli zwierząt chorych na ASF będzie mniej to logiczne, że z automatu zmniejsza się szansa na rozprzestrzenianie choroby przez te zwierzęta (oczywiście zakładamy, że myśliwi zbierają zabitego zwierza i odwożą do punktu, gdzie zwierze jest badane, co jest standardową procedurą po upolowaniu). Podawanie przykładu Hiszpanii, gdzie za ASF odpowiedzialne były nie tylko dziki, ale podobnie jak w Polsce również tzw. wektory, czyli zwierzęta nosiciele, które nie chorują – np. ptaki, o czym p. Tomasz Dalecki ma obowiązek wiedzieć, jeśli bierze się nie tylko za protestowanie, ale próbę pouczania innych swoim tekstem, jest zupełnie bezmyślne! Tym bardziej kuriozalne jest zrzucanie winy na polskiego chłopa za rzekomy brak higieny poprzez „brak zmiany gumiaków przed wejściem do obory” w sytuacji, gdzie na wsi trąbi się o bioasekuracji a weterynarze dwoją się i troją żeby do wszystkich dotrzeć z odpowiednimi wskazówkami. Co więcej – czy naprawdę p. Dalecki chce nam wmówić, że polski chłop jest tak głupi, że celowo nie posłucha rad weterynarza i zaniedba trzodę, z której żyje? Nie twierdzę, że nie ma takich pojedynczych przypadków, ale p. Tomasz Dalecki wyraźnie napisał, że „do chlewa zakradają się tylko ludzie”, czym jasno daje do zrozumienia, że to człowiek jest główną przyczyną ASF. Śmiechu warte. Może p. Tomasz Dalecki nigdy nie był na wsi i nie ma pojęcia, że w budynkach gospodarczych poza świniami trzyma się również krowy, kozy, kury czy gęsi (choć w oddzielnych kojcach, czasami nawet za murowaną ścianą, ale pomieszczenia, w których są świnie wietrzy się), a te przebywają na zewnątrz, gdzie się pasą i mają do czynienia nie tylko z ludźmi, ale i z wektorami – np. ptakami! Taki kontakt wystarczy, żeby w jednym budynku doszło do zarażenia ASF. Warto również podkreślić, że przypadki ASF w Polsce odnotowuje się najczęściej na wschodzie – na terenach, których migrują dziki od naszych sąsiadów. To zapewne też jest przypadek a wszystkiemu winne są nieszczęsne gumofilce złego polskiego chłopa (tu zapewne znów katolika-alkoholika itd.).
  • Argument o Niemcach i ich doświadczeniach w eksterminacji jest nie tylko pokroju argumentum ad Hitlerum, ale jest też zwyczajnie obrzydliwy. Należy jednak zaznaczyć, że nie wolno doszukiwać się analogii między naszymi zachodnimi sąsiadami a Polską bez względu na to czy liczba dzików jest tam większa czy mniejsza oraz czy nasze terytoria są porównywalne. Lasy w Niemczech są zarządzane w zupełnie inny sposób – do wielu osoba prywatna nie ma nawet wstępu, są też wydzielane i odpowiednio dla przeznaczenia grodzone, czego w Polsce na szczęście nie ma, bo nie wyobrażam sobie spaceru po lesie w obrębie ogrodzonego terenu przeznaczonego przez leśnictwo na rekreację. To ma niewiele wspólnego z naturą i przypomina raczej miejski park. Ponadto nikt w Niemczech, tak jak i w Polsce dzików nie policzył, więc wartości są mocno orientacyjne (same szacunki p. Daleckiego dają margines błędu rzędu ćwierć miliona sztuk!). Twierdzenie natomiast, że przy takim podejściu do gospodarowania lasami jakie jest w Polsce dzików mogłoby być kilka razy więcej jest już zupełnym oderwaniem od rzeczywistości. Mniej więcej od 2011 roku, kiedy to szaleństwo ekoterrorystów przybrało na sile, w Łodzi, w której podówczas mieszkałem, dziki potrafiły stadami biegać po takich osiedlach jak Stoki, Lumumbowo (dziki na ulicy Pomorskiej przy akademikach oddalonych od ścisłego centrum 10 minut jazdy tramwajem), Radogoszczu Zachodzie czy Sikawie. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że dzikie zwierze w mieście powoduje ogromne zagrożenie dla człowieka. Panikuje, bo nie jest w swoim środowisku i może zachowywać się agresywnie. Narażanie dzieci czy osób starszych na konfrontacje z takim zwierzakiem w imię eko-głupoty jest zwyczajnym brakiem troski o człowieka a taki jest właśnie skutek narzucania przez ekologów swojego sposobu postrzegania „troski” o środowisko. Dodam tylko, że w Polsce w 2017 roku miało miejsce ponad 24 tysiące kolizji z udziałem dzikich zwierząt. Proszę wziąć pod rozwagę ile takich kolizji byłoby, gdyby dzików było np. 3 razy więcej.
  • Argumentu dotyczącego Platformy większość używa nie na zasadzie „a u was biją murzynów” tylko aby podkreślić, że opozycja, z którą mamy do czynienia za rządów PiS jest najgłupszą od początku III RP. Gdyby PO była u władzy, to media zapewne nawet nie zająknęłyby się na temat dzików, ale że u władzy jest PiS, to sytuacja jest zgoła odmienna. I ja akurat bardzo pochwalam uwypuklanie tej stronniczości bez względu na to kto jest u władzy, bo zadaniem mediów powinno być informowanie a nie koloryzowanie rzeczywistości, co od lat ku obrzydzeniu przyzwoitych ludzi robi TVN czy GW.
  • Nie wiem czy p. Tomasz Dalecki przeleżał ostatnie kilkaset lat pod kamieniem i nie zorientował się, że miasta w Europie istnieją naprawdę długo, więc dziki raczej nie wchodzą do nich, bo „to był ich dom”. Dziki wchodzą do miast gdy jest ich za dużo i nie wystarcza im pokarmu oraz terenu w ich naturalnym środowisku! Jasne, zdarza się, że przestraszony czy chory dzik wejdzie do miasta z innego powodu, ale to są pojedyncze przypadki. A trudno o takich mówić, jeśli co wyjście na spacer z psem napotyka się dziki i to w tych samych miejscach! Dodatkowo – kilka sekund kwerendy w google pozwala sprawdzić, że przypadki ataku dzika na człowieka miały w Polsce miejsce. I nie ma w tym nic dziwnego, bo przestraszony dzik, a taki przeważnie jest w mieście, potrafi zrobić ogromną krzywdę. Nie mówiąc już o losze z małymi.
  • Równie entuzjastycznie co w punkcie 7 chwalę podawanie argumentu dotyczącego Komisji Europejskiej, bo wyraźnie pokazuje to, że opozycja używa kija KE wtedy, gdy jest jej wygodnie, choć w przypadku konstytucji i jej rzekomego łamania zarzekała się, jaką to świetną i rzetelną instytucją jest Komisja. Skoro tak, to gdzie tu konsekwencja?
  • Wyśmiewanie opozycji przez pokazywanie jej hipokryzji nie jest niczym głupim. Skoro opozycja wymyśla durne argumenty na rzecz obrony dzików, to starą i dobrą metodą na takich gagatków jest właśnie reductio ad absurdum. Ani opozycji ani celebrytom to zapewne nie pomoże, ale niezdecydowanych i obserwujących z boku jak najbardziej, więc warto wyśmiewać hipokryzję i głupotę np. p. Ostaszewskiej.
  • Twierdzenie, szczególnie po aferach FOZZ, Rywina czy machlojkach Bagsika albo podpisaniu tak niekorzystnych dla Polaków cen gazu czy wykonaniu tak drogich autostrad (mógłbym wyliczać tak jeszcze długo), że PiS to najbardziej złodziejska partia nakazuje mi sądzić, że mam do czynienia z antypisowskim fanatykiem, jakich wielu obecnie i którym należy zwyczajnie współczuć, bo zamiast kierować się rozumem, kierują się emocjami i dają sobą manipulować. A na to tylko czekają mainstreamowe media i wrogowie interesu Polski. Zgadzam się, że PiS należy krytykować i jest to dla Polski partia bardzo niekorzystna. Wg mnie jednak nie bardziej niż PO czy SLD, bo jak to jest już w naszym politycznym grajdołku – te partie prawie niczym się nie różnią, bo są tym samym pookrągłostołowym bagnem. Niemniej jednak, PiS już tyle razy dał możliwość rzetelnej krytyki (chociażby jeśli chodzi o tragiczną politykę zagraniczną, jak np. w sprawie ambasador Mosbacher czy ustawy 447), że naprawdę można bez problemu ich punktować nie ujadając niczym intelektualne miernoty z PO, TVN czy GW.

         

Podsumowując – nie ma mowy o żadnym sukcesie eko-szaleńców. Dziki ocaleją, bo nie było absolutnie żadnego zagrożenia, że będzie inaczej. Co więcej – twierdzenie, że ocalał gatunek jest naprawdę kuriozalne – dla informacji p. Daleckiego – nawet gdyby wybito wszystkie dziki w Polsce, to gatunek nadal by istniał. Na przykład w Niemczech, co sam Pan zauważył. Wracając jednak do meritum – środowiska ekologiczne poniosły całkowitą porażkę. Nie tylko wymyśliły problem, ale zwyczajnie w Internecie zostali wyśmiani jako banda zmyślaczy, histeryków i pajaców. Zalew postów, memów i dowcipów pokazał jak Polacy podeszli do sprawy, więc trąbienie o sukcesie jest li tylko dowodem na całkowite oderwanie od rzeczywistości. Niestety jednak ta garstka szaleńców bardzo głośno krzyczy i powoduje ogromne szkody dla ludzi, którzy naprawdę kochają przyrodę i nie są tylko jej weekendowymi zwolennikami w trakcie protestu w centrum dużego miasta. Jak zwykle po uszach dostają ci, którzy mieszkają na wsi czy w lesie i sam jestem tego dobitnym przykładem. Otóż przez akcje szalonych ekologów związanych z odstrzałem zwierząt – w szczególności wilków, doszło do sytuacji bardzo niebezpiecznej dla ludzi. Wilki rozmnożyły się i pojawiły na terenach, na których ostatnio widziane były w czasach prezydenta Mościckiego, czyli np. w lasach spalskich, które zamieszkuję (podobnie ma się rzecz w okolicach Grójca czy Wejherowa). Masa ludzi, w tym ja, odwozi przez to dzieci do szkoły czy na szkolny autobus samochodami, gdy wcześniej dzieci same lub z rodzicami szły pieszo. Zwyczajnie obawiamy się o bezpieczeństwo naszych dzieci i swoje. Dzięki tej genialnej aktywności eko-szaleńców, co najmniej kilkadziesiąt samochodów w mojej gminie od poniedziałku do piątku smrodzi rano i po południu dojeżdżając zaledwie kilkaset metrów. Podejrzewam, że nie jest to przypadek odosobniony a efekt skali pokazuje jaką głupotą kierują się ekolodzy.

Marcin Sułkowski

Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 4]
Facebook

2 thoughts on “Sułkowski: Dziki wrzask szaleńców”

  1. Pan Sułkowski nie zrozumiał, więc wyjaśniam: tekst był pisanym na szybko wpisem fejsbókowym. Nie był planowanym artykułem, ani w żadnym razie żadną analizą. Stąd m.in. „histeria”. Gdyby był to artykuł planowany na portal, to byłby znacznie mniej emocjonalny i w ogóle inny.
    Pan Sułkowski przede wszystkim nie zrozumiał, do czego się odnosi – choć chyba jasno to napisałem że do fejsbókowych reakcji i komentarzy. I jest odpowiedzią właśnie na fejsbókowe komentarze i wpisy znajomych z fejsbóka. Tak więc n przykład stwierdzenie p. Sułkowskiego, że „Nikt nie twierdzi, że dziki są szkodnikami” być może jest prawdziwe w środowisku myśliwych, ale zupełnie fałszywe w środowisku fejsbókowym.
    Tak twierdzi co najmniej 50 moich „prawicowych” znajomych z FB, w co najmniej dwóch setkach komentarzy jakie przeczytałem. I to do nich się własnie to odnoszę.
    O tym, że wymordowanie dzików w trzy weekendy jest fizycznie niemożliwe jest wyraźnie napisane w przytoczonym linku. We wpisie fejsbókowym nie muszę tego powtarzać. Tyle, ze to bez wiekszego znaczenia, bo proceder byłby po prostu kontynuowany. W kilku przypadkach p.Sułkowski zupełnie się myli – bo akurat kleszczy naprawdę jest więcej, zachorowań na boreliozę też i wbrew temu co twierdzi grzybów i grzybiarzy wcale więcej nie jest. Przeciwnie, jest mniej. Dane dotyczące liczby dzików są z GUS, jasne, że nie są dokładne, ale dywagacje, ze „może ich być nawet milion” to już wyobraźnia p.Sułkowskiego.
    Część zarzutów jest zwyczajnie głupia i groteskowa – jasne, że można wytresować psa. Nie chodzi wszakże o rozważanie pożytków z ogólnopolskiej tresury wszystkich psów (pomijając, że to niemożliwe), lecz po prostu o postawy aprobujące krzywdzenie zwierząt. Definicję słowa „humanitarny” można łatwo sprawdzić w słowniku i szkoda, że p.Sułkowski tego nie zrobił przed przystąpieniem do pouczania.
    Że prawica odpuściła tematykę ochrony środowiska jest faktem, i to nie tylko w Polsce, tak jest na całym świecie. Że prawica w Polsce sprawia wrażenie, jakoby chciała środowisko wręcz dewastować – wystarczy poczytać fejsbukowe komentarze.. Piszę co widzę, odnoszę się do dominującej w internecie postawy osób deklarujących poglądy prawicowe. Tych samych osób, które radzą Adam Wielomskiemu zabicie łopatą psa-przybłędy, bo rzekomo śmierdzi. Nie prowadzę badań socjologicznych i nie zamierzam, więc nie wiem jaki to procent – wiem tylko, że na FB to postawa dominująca.
    Co do przekrętów i skali nieudolności PiS to nie chce mi się licytować, wystarczy wspomnieć SKOK-i, przekręt o skali 15-krotnie większej niż FOZZ i co najmniej sześciokrotnie większej niż AmderGold, albo rujnującą w sposób bezprecedensowy wizerunek Polski na świecie aferę z ustawą o IPN.
    Ale ponieważ jak juz zaznaczyłem – był to wpis fejsbókowy a nie żadna analiza, przeto polemiki nie będzie. Jeśli tekst skłonił kogokolwiek do przemyślenia swojej postawy i wykazania empatii odrobinę większej niż korwinowska – to się cieszę. Jeśli nie to trudno.

  2. Szanowny Panie,

    na początku – domyślam się, że jest Pan autorem tekstu, z którym polemizowałem – miło mi poznać. Teraz jednak ad rem – nie posiadam facebooka, więc zarzucanie mi braku zrozumienia czegokolwiek jest z Pana strony mało eleganckie. Szczególnie, że to Pan uparcie powoływał się w swoim facebookowym komentarzu/poście na logikę, toteż zasłanianie się konwencją w zestawieniu z Pana tezami wychodzi zwyczajnie kuriozalnie. Redakcja nie napisała, że tekst jest wklejonym postem, więc nie miałem prawa tego wiedzieć.
    Szanowny Pan w swoim poście, który został przeze mnie skomentowany, odnosił się przede wszystkim do faktów, które opisał Pan w punktach. Część z nich oczywiście dotyczyła reakcji w szeroko rozumianych social media, ale tezą główna Pana tekstu był rzekomy sukces i rzekome wielkie planowane morderstwo. Do tych kwestii się odniosłem. Sprostowałem również kwestie, które były w moim odczuciu efektem braku zrozumienia przez Pana reakcji ludzi w sieci. To, że nie posiadam konta na fb nie oznacza, że żyję pod kamieniem i nie obserwuję co się dzieje. Obserwuję i właśnie to skomentowałem.
    Nie znam postów Pana znajomych i tak jak mało interesują mnie szaleńcy na lewicy tak samo mało interesują mnie szaleńcy, którzy uważają siebie za prawicowych (bo z prawicą z tego, co Pan pisze nie mają nic wspólnego). Odniosłem się do faktu – dzik szkodzi uprawom, ale szkodnikiem nie jest. Nie zamierzam dyskutować z urojeniami Pana znajomych. Pan natomiast zamiast pokazać w swoim tekście, że jest inaczej, to dziwnym trafem stara się Pan wmówić, że ogólną narracją szeroko pojmowanej prawicy jest właśnie „dzik = szkodnik”, co jest zwyczajnym kłamstwem z Pana strony.
    Skoro Pan wie, że wymordowanie dzików w trzy weekendy (teraz jednak nie w jeden, jak histerycznie twierdzili protestujący?) nie jest możliwe, to po jakiego diabła Pan pisał swój komentarz i chwalił sukces protestu? Przecież sam się Pan „zaorał”, bo zwyczajnie potwierdził Pan, że problem jest urojony! Czy Pan w ogóle zastanawia się nad tym, co napisał? A to, że proceder byłby kontynuowany – tak jest od lat, bo generalnie odstrzały planowane są i będą, jeśli ekoterroryści nic nie popsują w tej materii. I nadal dzików by nie eksterminowano, co kłamliwie Pan i Panu podobni sugerują i wbrew temu, co może nawet ktoś z rządu powiedział.
    Twierdzi Pan, że się mylę w kilku kwestiach. Proszę więc to udowodnić, a nie rzucać ogólnikami. Proszę o dane dotyczące liczby kleszczy w Polsce (powodzenia!). Zachorowań jest więcej, bo właśnie grzybów jest więcej – mówię to nie tylko z ogólnych lektur prasy, ale z własnego doświadczenia jako mieszkaniec lasu. Proszę sobie wygooglować jakie rekordy bito w lato 2017 roku jeśli chodzi o grzyby. Podobnie rzecz miała się we wrześniu 2018 roku. Oczywiście może Pan mi wmawiać, że te torby grzybów, które zbierałem z własnego terenu co 4 dni to mój wymysł, ale sam się Pan naraża na śmieszność w tym przypadku. Przepraszam za złośliwość, ale odnoszę wrażenie, że to typowe dla dużej części ekologów – pokrzyczeć w dużym mieście podczas protestu, na który oczywiście przyjechało się samochodem, pójść na kawkę do „starbunia” i pomądrować się w social media nie mając żadnej prawdziwej styczności z przyrodą.
    Co do danych dotyczących dzików – jeśli wie Pan sam, że dane z GUS są niedokładne, to próba obalenia mojego argumentu twierdzeniem, że ja sobie wyobrażam jakąś liczbę ładnie pokazuje jak sam Pan miesza się w swoich tezach. W samych statystykach z Niemiec, gdzie jak pisałem, jest inny sposób zarządzania lasami a co za tym idzie o wiele większa kontrola nad zwierzętami, margines błędu wynosi ćwierć miliona, toteż w polskich lasach może ten margines wynosić o wiele więcej. Nie bronię żadnej liczby – mówię tylko wprost, że rzucanie danymi z GUS, które samemu się uważa za niedokładne jest niepoważne.
    Nie wiem o jakiej ogólnopolskiej tresurze Pan mówi – ma Pan chyba dziwne wyobrażenie rzeczywistości społecznej. To nie żadne państwo czy stowarzyszenie ma szkolić Panu psa! Jak Pan kupuje/znajduje/bierze ze schroniska psa, to Pana obowiązkiem jest go wyszkolić a nie państwa czy jakiejś organizacji. Tylko wtedy jest Pan odpowiedzialnym właścicielem i jest to jak najbardziej możliwe. Mówię to również jako właściciel dwóch psów, które nie mają żadnych problemów z hukiem właśnie dzięki odpowiedniemu szkoleniu. A krzywdzenie zwierząt i postawa aprobująca owo krzywdzenie to wzięcie zwierzęcia, które ma swoje lęki, instynkty i przyzwyczajenia „na żywioł” bez żadnego szkolenia. Niestety eko-szaleńcy tego nie rozumieją, bo swoją wiedzę o przyrodzie czerpią z durnych postów na fb.
    Termin „humanitarny” odnosi się do człowieka i do jego postawy wobec drugiego istnienia przez pryzmat intencji podmiotu myślącego, czyli właśnie człowieka. Sugerując, że o to Panu chodziło w „humanitarnym uśmiercaniu karpia”, gdy jeszcze sam Pan mówił, że zwierze ma być po prostu bezboleśnie zabite jest kpiną. Panu (wedle tego, co Pan pisał) nie chodziło o zmianę nastawienia ludzi przez pracę u podstaw tylko o efekt. A humanitaryzm nie jest konsekwencjalizmem wedle mojej wiedzy. Jeśli tak, to bardzo prosiłbym o wskazanie źródła tego twierdzenia.
    Co do prawicy odpuszczającej tematykę ochrony środowiska (za przypomnienie tej pozycji dziękuję mojemu przyjacielowi – Patrykowi), to znów mija się Pan z prawdą. Naprawdę wystarczyło odrobinę poszukać – jeden z ważniejszych żyjących konserwatywnych filozofów, Roger Scruton napisał książkę „Zielona filozofia. Jak poważnie myśleć o naszej planecie”. Ale pewnie, lepiej opierać się na komentarzach z głupkowatego portalu społecznościowego niż rzetelnie podejść do problemu. Do tego, co jeszcze ciekawsze, uznaje Pan jakichś sadystów czy zwykłych głupków za reprezentatywną dla prawicy grupę. Kto Pana nauczył w taki sposób podchodzić do problemów, które Pan próbuje rozważyć?
    Co do licytowania – nie zamierzam tego robić, bo to nie ma sensu, ale zwyczajnie śmieszne jest demonizowanie PiSu, które ma miejsce od wygranych przez tę partię wyborów. Ja tylko ze względu na umiłowanie prawdy przypominam, że problem SKOKów zaczął się grubo przed kadencją PiS o czym np. PO doskonale wie, toteż ruchy tej partii w kwestii wyjaśnienia przyczyn są mocno pozorowane i medialne. Do tego nie jest to problem wyjaśniony, więc jakiekolwiek rzucanie liczbami znów jest puste. Mówi Pan o 15-krotnie większej skali niż afera FOZZ, w której oficjalnie państwo straciło ponad 300 milionów złotych w bodaj niecałe półtora roku i to w latach, w których gospodarkę trzeba było odbudowywać, więc nawet trudno to przeliczyć na obecną wartość złotówki (na ten temat powinien się wypowiedzieć ekonomista, a ja nim nie jestem). Porównuje Pan to do afery w SKOKach, która ciągnie się od wielu lat, SKOKi dalej funkcjonują i nikt za to nie „siedzi” a odpowiedzialne są również złodziejskie rządy PO. O szwindlach w SKOKach mówiło się już w 2008 roku, KNF informowała o możliwych nadużyciach w 2012 roku a pobicie p. Kwaśniaka miało miejsce w 2014 roku – wszystko za kadencji ukochanej w mainstreamie i wśród lemmingów PO. Także proszę przestać histerycznie demonizować PiS tam, gdzie naraża się Pan na śmieszność (choć nie twierdzę, że nie są „umoczeni”, bo moim zdaniem są), bo jak pisałem – PiS daje wystarczająco dużo powodów, aby rzetelnie ich krytykować. Generalnie widzę, że z Panem trudno dojść do porozumienia, bo jest Pan zaślepiony nienawiścią do PiS tak bardzo, że nie widzi Pan, że poprzednie ekipy okradały Polskę przez długie lata, robiły to skutecznie i mało kto poniósł odpowiedzialność. Chyba daje sobie Pan wmówić bzdury mainstreamowych mediów, że PiS to prawica (PiS to sanacyjna lewica), Kaczyński to nazista, faszysta albo bolszewik (jak nisko intelektualnie trzeba być, żeby zrównywać nielubianego polityka z ideologiami, które pochłonęły 100 milionów ofiar) a za PO to Polska była krainą mlekiem i miodem płynącą. A na naszych oczach rozgrywa się stosunkowo prosty teatr – jeden układ przegrał w wyborach i zamiast niego przyszła partia, która od dawna chce ustanowić swój układ i brać „dla siebie”. Żadnym nie chodzi o dobro Polski, ale przestańmy zachowywać się niczym rozwydrzone dzieci i nielubianych polityków zrównywać z Hitlerem czy Stalinem, bo to jest nie tylko nierozumne ale i zwyczajnie nieprzyzwoite ze względu na ofiary tych zbrodniczych systemów. Podpowiem – za kadencji PiS nikt nie został przez tę partię zamordowany, także apeluję o higienę intelektualną.

    Pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *