Czy dobry polski film musi przygnębiać? Zadaję to pytanie po wczorajszym obejrzeniu filmu „Cicha noc”. O czym jest ten film? Jest o polskiej beznadziei i konieczności ucieczki z tej Polski, żeby cokolwiek w życiu miało sens. Mimo tego nie jest to film z cyklu zohydzić wszystko co polskie, najlepiej poprzez pokazanie zwierzęcego antysemityzmu z nadzieją na dostrzeżenie przez zachodnioeuropejską i hollywoodzką krytykę i oczywiście dostanie za to nagrody. Wymowa „Cichej nocy” od razu skojarzyła mi się z filmem z czasów PRL-u, pokazującym beznadzieję życia w tamtej Polsce. Ten film, to „300 mil do nieba”. W tym filmie dwóch chłopców ucieka z „najweselszego baraku” za lepszym, kolorowym życiem. Rodzice, to tak zwani prywaciarze, czyli prywatni przedsiębiorcy, zmagający się na co dzień z tępą i pazerną biurokracją i szarym, pełnym ograniczeń życiem w PRL-u lat stanu wojennego. W „Cichej nocy” młody chłopak wraca z Zachodu do Polski, ale tylko po to, żeby wyrwać z rodzinnego majątku tyle, by mieć na samodzielny start w biznesie tam, gdzie życie ma sens. Wokół rodzina, czyli nieudacznicy, rozbici przez życie, drobni cwaniacy, osadzeni w klimacie bożonarodzeniowego katolicyzmu. Ten katolicyzm ani nie uszlachetnia, ani nikogo nie czyni lepszym. Przy wigilii czyta się biblię byle szybciej odklepać niezrozumiały obyczaj, a wódka leje się rzeką. Po obejrzeniu takich scen można przestać lubić Boże Narodzenie. Ucieczka z PRL-u była zrozumiała. Jednak to, przed czym wtedy uciekano, miało się skończyć w 1989 roku. Okazało się, że wolna Polska również zmusza do ucieczki. Kiedy przestaniemy uciekać? Dawanie politycznych recept jako odpowiedź na to pytanie jest banalne i w tym kontekście nie wiele wyjaśnia. Z resztą próbami takiego wyjaśniania i ja, i wielu innych zajmują się bardzo często. W tym przypadku staram się zrozumieć dlaczego artystyczny sukces odnoszą głównie filmy pokazujące to nasze nieudacznictwo, szarość życia i dosłowne taplanie się w błocie (to dominujące tło w obu filmach). Zawsze jest to metafora losów przynajmniej większości społeczeństwa, a nie – jak w filmach na Zachodzi – skupienie się na losach indywidualnych bohaterów. Na sali w kinie dominowali młodzi ludzie. Panowała kompletna cisza. Czy ci młodzi też tęsknią za wyjazdem albo może po obejrzeniu filmu zaczęli tęsknić?
A Państwu jak się wydaje?
Andrzej Szlęzak
za: facebook