Samorząd na poziomie gmin to bodaj największe osiągnięcie III RP. Dzięki samorządom polska prowincja dokonała cywilizacyjnego skoku. Oczywiście nie obeszło się przy tym beż różnych mniejszych i większych wynaturzeń. Obecnie ścierają się dwie koncepcje samorządu. Pierwsza traktuje samorząd jako największe osiągnięcie demokracji, więc chce, by w samorządach było jak najwięcej debat, konsultacji i „uobywatelnienia” mieszkańców. Jej efektem są na przykład budżety obywatelskie. W drugiej koncepcji samorząd jest szansą i instrumentem dogonienia w cywilizacyjnym rozwoju lepiej funkcjonujących i bogatszych krajów. Dlatego nacisk kładzie się na skuteczne zarządzanie i osiąganie wymiernych efektów w rozwoju infrastruktury i gospodarki.
Z mojego doświadczenia jako radnego, którym byłem lat dziesięć i prezydenta miasta przechodzącego trudną transformację gospodarczą i społeczną, którym byłem lat dwanaście, wynika, że nie da się tych koncepcji pogodzić i połączyć. To trochę jak w tej anegdocie, gdy za PRL-u, rządząca partia komunistyczna chciała i socjalizmu, i sprawnie działających usług. Wtedy jakiś przytomny minister powiedział krótko; towarzysze – albo socjalizm, albo usługi. Byłem i jestem zwolennikiem tej drugiej koncepcji. Różnicę między tymi koncepcjami jeszcze wyraźniej widać na takim przykładzie. Istniejące uwarunkowania prawne w których działają samorządy sprawiają, że na pięć samorządów w trzech wójt, burmistrz i prezydent stworzyli patologiczny układ władzy, a w pozostałych dwóch zarządzający gminą korzystają z tych uwarunkowań prawnych, by ją dynamicznie rozwijać. Zwolennicy pierwszej koncepcji będą zmieniać prawo tak, by przede wszystkim nie dopuścić do powstawania patologii, a więc ograniczenia, kontrole, inwigilacja i w efekcie strach, paraliż i stagnacja. Zwolennicy drugiej będą zmieniać prawo tak, żeby ci, którzy dynamicznie się rozwijają, rozwijali się jeszcze szybciej. Patologie są i tak nieuchronne, bo system, który walczy z jednymi patologiami, tym samym wywołuje inne. Ważniejsze, żeby ci, którzy chcą i potrafią rozwijać i bogacić swoje wsie i miasta mogli to robić jak najlepiej i jak najszybciej. Na dobrą sprawę nie było jeszcze rządu, który w pełni rozumiałby tę drugą koncepcję. Tym, który najmniej rozumie samorząd i jego rolę, jest obecny rząd PiS-u. Widać to po zamiarze ograniczenia ilości kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów. Koncepcja w istocie słuszna, ale to, co w tej mierze zapowiada Jarosław Kaczyński prowadzi do dewastacji funkcjonowania samorządów. Jeżeli ktoś chce poprawić funkcjonowanie samorządu w Polsce powinien raczej mówić o likwidacji powiatów niż głupim ograniczeniu ilości kadencji. O jednym i drugim więcej następnym razem. A Państwu, która koncepcja samorządu bardziej się podoba?
Andrzej Szlęzak
za: facebook