Wydawnictwo Darczyńcy w Olsztynie wydało dwie książki doktora Feliksa Walichnowskiego, kawalera Medalu Rodła, przyjaciela Karola Małłka, Jerzego Burskiego i Hieronima Skurpskiego z konspiracyjnego Związku Mazurów. Te dwie nowe pozycje to „Utopce” i „Fatalna Trzynastka”. Jest to zbiór artykułów i wywiadów na temat fenomenu socjologicznego w Okręgu Mazurskim w latach 1945–1950 oraz omówienie dokumentacji dotyczącej transformacji społecznej od 1980 roku. Autor książek jest doktorem socjologii, uczniem profesora Dyzmy Gałaja i wywodzi się z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Obie książki można znaleźć tylko w bibliotekach akademickich, z którymi Walichnowski współpracuje od 1999 roku. Poniżej rozmowa z dr. Feliksem Walichnowskim
Panie doktorze, wydał Pan kolejną książkę o fenomenie socjologicznym w Okręgu Mazurskim w latach 1945-1950 i niestrudzenie stara się Pan, aby wiedza o tamtym czasie dotarła do wszystkich Polaków. Jak długo jeszcze będzie Pan kontynuował tę działalność edukacyjną?
– Panie Marcinie. Polacy w Okręgu Mazurskim są gospodarzami od 75 lat, a mało kto zna historię tych ziem, a prawie nikt urodzony tu od 1945 roku nie uświadamia sobie, że jest Mazurem lub Warmiakiem. Mieszkańcy tych ziem oraz spoza Okręgu Mazurskiego mają utrwalony stereotyp, że na początku 1945 r. Rosjanie spalili miasta, zgwałcili kobiety, a potem zaczęli przybywać szabrownicy z Polski. A przecież tu się działy rzeczy istotne – pionierzy z Polski przyjechali na wyludnione tereny, w trudzie i znoju budując Polskę, której tu nie było. Powołali w skrajnie trudnych warunkach Wyższą Szkołę Rolniczą w roku 1950, o czym dziś mało się mówi. Wystarczy poczytać pamiętniki osadników z tamtych lat – a jest ich wielka ilość, aby zrozumieć, że bez ofiarności osadników z lat 1945-1950 w Okręgu Mazurskim nie byłoby Polski.
Pana nowa książka ma tytuł „Utopce”. Co to oznacza, bo trudno to skojarzyć z czymś lub z kimś?
– Od kilku lat moją działalność edukacyjno-wydawniczą prowadzę nie sam. Pracuję wspólnie z członkami Artystycznej Rezerwy Twórczej kierowanej przez profesora Antoniego Jarczyka, istniejącej przy Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. W tej grupie znajduje się między innymi Marta Bulik (olsztyńska malarka, animatorka kultury – przyp. M.H.). Różnimy się płcią i wiekiem, ale w pomysłach twórczych, w zapale do pracy i dbania o swoje warsztaty mamy tożsame wizje. Posiadamy na swoim koncie kilka wspólnych wystaw edukacyjnych o Okręgu Mazurskim. Marta i ja należymy też do Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Po nas dołączyli inni (pani Czaplicka, Bentkowska, Kosman i moja żona Elżbieta). Jest więc nas gromadka spora. W ubiegłym roku ukazała się książka pt. „Felo – pamiętnik nestora”? wywiad z autorem czyli ze mną, przeprowadziła Marta Bulik.
Dziękuję za te informacje, lecz wciąż nie wiem co znaczy słowo „Utopce”?
– Marta w swoim czasie namalowała na deskach postacie rozmaitych zjaw, a wcześniej wykonała rzeźby przedstawiające pogięte konary drzew. Publiczności te wystawy autorki bardzo się spodobały. W tym czasie wspólnie z moją żoną Elżbietą mieliśmy wystawy fotograficzne o lasach w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania, kierowanej przez profesora Adama Sosnowskiego. Wpadłem na pomysł aby wizje artystyczne Marty połączyć z teraźniejszością. I tak to się zaczęło…
Jednak ja wciąż nie wiem co to określenie „Utopce” oznacza?
– Panie Marcinie – w Okręgu Mazurskim od wieków dzieją się dziwne rzeczy. Zagłada plemion pruskich, działalność Krzyżaków, wpływy Watykanu i królów polskich, osadnictwo z Mazowsza, karczowanie lasów, ekspansja Niemców, nazyfikacja ludności, wojny i niewola… Czy za tym wszystkim nie kryją się duszki mazurskie zwane ongiś Utopcami?
I o nich w tej nowej książce rozmawia z Panem Marta Bulik?
– Nie. My rozmawiamy głównie o tym co powiedziałem na początku – dlaczego po 75 latach tylko nieliczni tu urodzeni nazywają siebie Mazurami lub Warmiakami ?
I jakie są wnioski z tych rozmów?
– Takie, że duże spustoszenie uczyniła propaganda kierowana przez ludzi nieuczciwych, manipulując opinię publiczną w kierunku określania tych ziem mianem „reliktu komunizmu” i zachwalania przeważnie ich niemieckiego dziedzictwa. Gardzi się wielkim dorobkiem PRL w Okręgu Mazurskim, co w ich przekonaniu usprawiedliwia jego fizyczną likwidację, tak jak to się stało z choćby Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi i nie tylko.
11 lipca 2020 roku minęło 100 lat od słynnego Plebiscytu na Warmii i Mazurach, który zakończył się dla Polski klęską. Pan twierdzi, że w wyniku wieloletnich prac badawczych jakie przeprowadził, już wówczas polskość na tych terenach była w zaniku. Aż tak źle?
– W zasadzie nie ma o czym mówić. Statystyki, czyli wyniki owego Plebiscytu są bezwzględne. Za dalszą przynależnością do Prus Wschodnich opowiedziało się 363.209 osób, zaś za Polską tylko 7980. Procentowo przełożyło się to 97:3. Nawet jeśli Niemcy robili wiele, aby wynik był dla nich korzystny, to i tak obraz jest jednoznaczny. Prawdziwa polskość przyszła tu po 1945 roku, jeżeli obecnie określone siły starają się to wymazać, to tylko dają tym prezent pewnym środowiskom za Odrą, które bardzo cieszą się z głupoty tzw. antykomunistów. Bo zanegowanie państwa polskiego jakim była Polska Rzeczpospolita Ludowa, zwłaszcza na tych ziemiach – jest im to mocno na rękę.
Wróćmy może jeszcze to tych „Utopców”. Czymże były te okryte przez pana mgłą tajemniczości duszki mazurskie?
– Wśród pogańskich Prusów dominowały różne wierzenia, ale zdawało się dotychczas, że dominowały w nich dwa duszki: Smętek oraz Kłobuk. Marta Bulik odkryła jednak, że tym trzecim w okolicach dzisiejszego Kętrzyna byli Utopce. Według dawnych wierzeń ludów pruskich te duchy, widma krążą ponad jeziorami, bagnami, stawami krainy 1000 jezior. W kontekście metaforycznym dają więc tu symbol tragedii, zniszczeń i niepokoju, jakie rozegrały się na przestrzeni dziejów na tych ziemiach, ostatnio w 1945 roku.
Rozumiem, że także w sensie polityczno-historycznym mogą być jakąś symboliką?
– Zgadza się. Symbolizują różnorodność etniczną, polityczną, kulturową oraz religijną, jaka na tym obszarze przewinęła się przez tyle wieków.
Na koniec muszę zapytać o wyraźnie rzucającą się analogię między tytułem Pana książki i jej wątkiem kluczowym a słynną powieścią reportażową Melchiora Wańkowicza „Na tropach Smętka”. Czy te mityczne postaci, a wśród nich także wspomniany przez Pana w rozmowie Kłobuk, bohater choćby książki dla dzieci Józefa Jacka Rojka pt: „Baśń o Kłobuku psotniku” – dadzą się w końcu oswoić i udomowić?
– Z duszkami nie jest łatwo spierać się tak, jak spierają się politycy. Poglądy duszków są ustabilizowane, czego nie można powiedzieć o politykach.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Hagmajer
Myśl Polska, nr 31-32 (2-9.08.2020)
Tak,tak panie Walichnowski obraz jest jednoznaczny.”Prawdziwa polskosc”przyszla w wyniku czystek etnicznych i wymiany ludnosci.
Prawdziwa polskosc to obrona polskiej racji stanu. Zawsze i wszedzie. Prusowie jako nacja baltycka nie mieli nic wspolnego z Niemcami. Baltowie sa raczej „spokrewnieni” ze Slowianami. Zostali sila zgermanizowani badz wymordowani, czyli tak jak to Niemcy zawsze to robili. Tego samego doswiadczyli Slowianie Polabscy, Pomorzanie i Polacy. Czesciowo Czesi . Ktos kto nie rozumie i nie zna historii nie powinien zabierac glosu w tych sprawach. Rzad RP czy PRL nie dokonywal nigdy zadnych czystek etnicznych. Pozdrawiam.
Tylko krakra zna i rozumie historie.Autochtoni z tzw.ziem odzyskanych to pewnie wyparowali albo zostali wniebowzieci.Potomkowie Slowian Polabskich i Sorbow zyja do dzis zasymilowani w Meklemburgiii na Luzycach.Maja nawet swoje stowarzyszenia.
A kto to będzie autochton? Wandalowie i inni Germanie z rzymskich czasów, Słowianie i Prusowie, migranci z Mazowsza i Niemiec a może inni?
W regionie, gdzie dokonywały się transformacje polityczne i etniczne tak gęste ciężko mówić o autochtonach w 1945+. Tutejsi, tubylcy, lokalni mieszkańcy itd. Ale nie autochtoni.
A sami Mazurzy, Warmiacy i inni w większości woleli łapać okazję i iść na kierunek niemiecki. A tam w pełni się zgermanizować. W mieście którym mieszkam, jeden był tylko Warmiakiem. I opowiadał jak reszta popędziła, bo w Niemczech będzie bogaciej…
A „czystki etniczne”? To brzmi źle, ale jest normalne. Jedni znikają a wchodzą inni. Tam gdzie teraz jest Małopolska kiedyś był jakiś lud celtycki. Na obecnych Węgrzech byli Awarowie. A tam, gdzie teraz Arabowie, była masa ludów innych. Sumerowie, Akadyjczycy itd. I co? I nico. Procesy trwają stale, nie ma status quo. I jedynie miłolubowie i dobroduchy mogą głosić, że jakiś proces jest malum in se… Natura, i naturalne procesy, nie są ani dobre ani złe…
Nie mieszać wszędzie moralności!
Wlacz to co masz w Twoim logo,czyli „cogito”i nie fantazjuj o jakichs Wandalach,Awarach,Celtach i
Sumerach.Autochtoni to byli ci,ktorzy zyli tam do konca wojny.Basta.Kropka.A ci oczywiscie popedzili „dobrowolnie”bo bedzie bogaciej.Moralizowaniem sie brzydze,ale „czyski etniczne to normalne”?.Co powiesz na perspektywe znikniecia narodu polskiego?.
„Autochton” to „rdzenny mieszkaniec danego obszaru”. Wedle jakiego kryterium tutejsi Niemcy mieliby być autochtonami?
Autochtonami mogą być Pigmeje czy Buszmeni. Po tym, jak zostali wygnani przez ludy Bantu, zasiedlili nowe ziemie, jako pierwsi od czasów jakiś prymitywnych hominidów. Głęboką dżunglę oraz busz. I dla tej głębokiej dżungli czy buszu owi Pigmeje i Buszmeni będą autochtonami. Ale czy ludy Bantu będą autochtonami na ziemiach, z których przepędzili Pigmejów i Buszmenów? Oczywiście, że nie.
Czyli rozumiem, że jednak Niemców należy traktować jako Nadludzi, gdyż mogą stawać się autochtonami na każdym terenie? Jak Niemiec usiądzie przez 20 minut w Australii to Niemcy w Australii są autochtonami a Aborygeni są „elementem obcym”, „napływowym”?
„Co powiesz na perspektywe znikniecia narodu polskiego?”
Vea Victis. Śmierć frajerom.
Jeszcze raz, panstwo polskie , wlaczajac w to PRL nie mialo NIGDY w jakiejkolwiek swej polityce czystek etnicznych. Czystki to bylo min. wypedzenie Polakow z Wielkopolski na teren GG, czy wypedzenie Arabow z Palestyny do strefy Gazy , Jordanii, czy do Libanu. Kazdy kto temu zaprzecza wykazuje braki w swoim mysleniu badz wiedzy. Wypedzenie a wysiedlenie to wielka roznica, czesto to roznica miedzy zyciem lub smiercia. Pozdrawiam.
Obaj szanowni interlokutorzy posluguja sie jezuicka sofistyka.Wypedzenie vs.wysiedlenie,albo
dzielenie wlosa na czworo nad pojeciem „autochton”-czy aby by autochtonem trzeba legitymowac sie drzewem genealogicznym az do Piasta kolodzieja?.No ale dosyc dyskusji-przy tym upale to zbyt
wyczerpujace.
PS.Patrzac na sytuacje miedzynarodowa vea victis chyba coraz blizej.
@fredericusrex – zastosował pan tutaj prostą manipulację, ot odmowa podjęcia dyskusji poprzez stwierdzenie sofistyki, nawet bez jej wykazania.
Zgodnie z definicją ONZ – rdzennymi mieszkańcami są ludy, które mają ciągłość historyczną z ludami które istniały na danym miejscu przed inwazjami oraz przed kolonizacją. Zgodnie z definicją SJP Autochtoni nazywa się rdzennym mieszkańcami. Czy Niemcy na terenie historycznych Prus Wschodnich ludami, które maja ciągłość historyczną z ludami, które istniały na terenie historycznych Prus Wschodnich przed inwazjami i przed kolonizacją? Nie. Miała miejsca inwazja Zakonu Krzyżackiego oraz kolonializacja tych ziem.
Czy to sofistyka jezuicka? Nie. Jest to po prostu podejście naukowe. Mamy definicję np. kilograma. I teraz przyjmijmy pańską postawę, że ignorujemy oficjalne definicje i traktujemy wedle własnego widzimisie. Żona wysyła pana po kilogram ziemniaków a przynosi pan dwa takie, co w garści się zmieszczą. „A bo dla sprzedawcy kilogram to jest tylko tyle”. No to, co pan tutaj by proponował, prowadziłoby do absurdu i nieładu. Rozwój cywilizacji i nauki to rozwój standaryzacji, normalizacji, definiowania itd.
Dlatego zajmowanie się definicjami nie jest żadną sofistyką. Zajmowanie się definicjami jest podstawą do czegokolwiek.