Wielomski: Metapolityczne nabzdyczenie

W dwa dni po II turze wyborów prezydenckich (14 VII 2020) na swoim FB prof. Jacek Bartyzel napisał: „Najsmutniejszym rezultatem II tury wyborów jest kompromitacja Konfederacji. Jeżeli nie jest się środowiskiem metapolitycznym, które może sobie pozwolić na luksus dystansu i patrzenia na rzeczy tylko sub specie aeternitatis, tylko partią polityczną, to nie można w takich chwilach nie zająć wyraźnego stanowiska, rozpoznając uprzednio fundamentalne zagrożenie. Tymczasem Konfederacja zachowała się jak posażna panna na wydaniu (którą nie jest), która ogranicza się do kapryszenia wobec absztyfikantów traktowanych z równym dystansem, jakby chodziło tylko o to, który z nich ma zeza, a który za stary. Przede wszystkim pozostawiła samopas swój elektorat zapominając, że nawet wchodząc w demokrację lud należy prowadzić, a nie iść za nim, jak uczył papież Gelazy. Stała się Konfederacją Owsiaków, mówiących swoim sympatykom „róbta, co chceta”, toteż pozwoliła, że elektorat rozdarł się jej na pół, jak znoszone gacie. Czy coś jeszcze może ją uratować przed rozpadem i zniknięciem? Nie wiem”.

Wszystko to prof. Bartyzel napisał w kilka dni po tym, gdy sam poparł Andrzeja Dudę, podpisując groteskowy „Apel środowisk niepodległościowych, narodowych i chrześcijańskich przed II turą wyborów prezydenckich”, zaczynający się cytatem z Romana Dmowskiego „Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie”. Warto dodać, że Jacek Bartyzel dość długo milczał w sprawie poparcia w I turze Krzysztofa Bosaka, a gdy wreszcie to zrobił, to po krótkim czasie – i z dużym przytupem – poparcie to cofnął z powodu czwartorzędnego proceduralnego głosowania w Sejmie posłów Konfederacji wraz z posłami PO.

Dlatego zacząłem zastanawiać się nad taktyką polityczną prof. Jacka Bartyzela i zakładając, że miała ona charakter racjonalny, to ułożyła mi się w pewien sens, który chcę tutaj odkryć.

Od wielu lat śledzę wypowiedzi prof. Bartyzela i układają się one w pewną logiczną opcję polityczną. Otóż, Profesor marzy, aby w Polsce powstało stronnictwo „metapolityczne” (wedle jego własnego wokabularza), czyli tkwiące w krainie utopii. Byłoby to środowisko celebrujące problemy legitymizmu, rozważające zagadnienia karlizmu, studiujące książki o odbudowie Sacrum Imperium, ewentualnie jeszcze czczące miejsca i rocznice przedwojennej sanacji. To miałaby być partia-sekta, odrealniona i z obrzydzeniem patrząca na wybory, bieżącą politykę, ignorująca problemy normalnych ludzi. Stronnictwo to, jeśli miałoby startować w wyborach, to nie dla zwycięstwa i zmiany naszego kraju, ale w celu manifestacji „metapolitycznych” zasad, przy języku pełnym patosu, zadęcia, wielkich haseł, wzniosłych idei, cytatów z kontrrewolucyjnych klasyków. Jak się zdaje, w wyobrażeniu Jacka Bartyzela, to on sam narzucałby tej „metapolitycznej” partii tematy, pisał manifesty i oświadczenia językiem pełnym patosu, zadęcia, wielkich haseł, wzniosłych idei i cytatów z kontrrewolucyjnych klasyków – słowem, za pomocą narracji, którą określam mianem „metapolitycznego nabzdyczenia”.

Niestety, w realnej polityce byłaby to partia skupiająca max. kilkuset członków i uzyskująca max. kilka tysięcy głosów. Zapewne 95% członków stronnictw tworzących Konfederację w ogóle nie byłaby zainteresowana taką formacją i poświęcaniem jej czasu, gdyż nie miałoby to żadnego politycznego sensu. Sam też nie żywiłbym takim stronnictwem zainteresowania. Partia polityczna ma cel jakim jest udział w realnym życiu państwa, walka o władzę i jej sprawowanie lub wpływanie na tych, którzy ją sprawują. Od celów, jakie szkicuje prof. Bartyzel, są stowarzyszenia, niszowe czasopisma i strony internetowe. Niewykluczone też, że z tych 5% Konfederatów, którzy byliby zainteresowani taką partią-sektą, 70% i tak musiałoby odejść, ponieważ nie spełnialiby „metapolitycznych” kryteriów członkostwa. Innymi słowy, tak rozumiana partia nie miałaby żadnego sensu istnienia, stając się zorganizowanym audytorium dla prof. Bartyzela, nie wiadomo po co wciągniętym w rejestr partii politycznych.

Mimo to nie odmawiam autorowi tej koncepcji pewnego rysu „realistycznego”, a wręcz makiawelicznego. Otóż, w związku z podpisaniem przez Jacka Bartyzela „Apelu środowisk niepodległościowych, narodowych i chrześcijańskich przed II turą wyborów prezydenckich” należy domniemywać, że „metapolityczna” partia-sekta w decydujących momentach winna wspierać PiS. Czyli „metapolitycy” z Konfederacji na swoich zebraniach i grupach facebookowych mogą sobie rozważać problemu „metapolityczne”, ale gdy przychodzi do podejmowania decyzji politycznych, to winni stawać się skrajnie prawicową grupą wsparcia Kaczyńskiego.

Pomysł ten sprowadza się w sumie do jednej jedynej myśli: polska prawica winna odlecieć w transcendentny świat „metapolitycznych” dyskusji, propagować idee legitymizmu, sakralnej monarchii, rozważać pisma Vázqueza de Melli i najnowsze manifesty „Ludwika XX”, aby w rzeczywistej polityce stanowić zaplecze dla Jarosława Kaczyńskiego. Plan jest iście makiaweliczny, gdyż angażując czas i wysiłek w rozważania „metapolityczne”, tym samym zabiera się go na tworzenie realnej politycznej alternatywy dla Prawa i Sprawiedliwości. Słowem, prawicowcy zajęci problemami „metapolitycznymi” nie stanowią żadnego niebezpieczeństwa dla obozu rządzącego, gdyż dokonują samo-wyoutowania się z realnej polityki.

Trudno mi powiedzieć na ile prof. Bartyzel jest świadomy praktycznego skutku swojego marzenia o przyszłości polskiej prawicy. Nigdy nie napisał – i zapewne nigdy nie napisze – że jego celem realnym jest likwidacja Konfederacji, zamknięcie jej działaczy w partii-sekcie, gdzie będą mogli się swobodnie „metapolitycznie nabzdyczać”, przy jednoczesnym oddaniu całej prawej części sceny politycznej Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie chciałbym tutaj kpić z Jacka Bartyzela, którego znam od lat i szanuję, ale czy Pan Profesor zdaje sobie sprawę, że ten sam cel – nieco prymitywniejszymi metodami – realizuje Marian Kowalski?

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 67 Average: 4.1]
Facebook

8 thoughts on “Wielomski: Metapolityczne nabzdyczenie”

  1. (…)Partia polityczna ma cel jakim jest udział w realnym życiu państwa, walka o władzę i jej sprawowanie lub wpływanie na tych, którzy ją sprawują.(…)
    To jest partia władzy… a takie z kolei nie interesują mnie.

  2. Prof. Bartyzel jest jak ci przedwojenni konserwatyści, którzy popierali Sanację przeciwko „postępowym” endekom.

  3. Panie Wielomski, pamietam czasy kiedy razem z p. Bartyzelem deliscie w ta sama tube. Cos miedzy Wami zaszlo, ale na milosc Boga, kogo to interesuje ? Szuka Pan kibicow na tej stronie ? Konserwatysci, ci prawdziwi, czyli rozumiejacy co to znaczy ,nie bawia sie w osobiste wojenki. A przynajmniej nie upubliczniaja takich osobistych sporow. Jest tyle innych, duzo ciekawszych spraw do omawiania. Pozdrawiam serdecznie wszystkich.

  4. No, ale czy propozycja Bartyzela wiele różni się od rzeczywistości?
    Konserwatyzm w współczesnym świecie już chyba tylko na tym polega. Tyle, że różne grupki wybierają sobie innego Kaczyńskiego.

  5. Przecież jeszcze w listopadzie prof. Bartyzel pisał: „(…) PiS to nie tylko (co było wiadomo od dawna) łże-prawica, ale po prostu partia antypolska i antykatolicka, która patriotyzm, religię i moralność ma tylko na ustach, żeby oszukać katolików i zapędzić rodaków do urn i oddania na nią głosów (…) A każdy wyborca, który w dobrej wierze i naiwności głosował na tę partię, powinien dokonać rachunku sumienia, uznać, że ciężko zgrzeszył, wyspowiadać się z tego i obiecać, że nigdy już tego grzechu się nie dopuści”.
    https://www.nacjonalista.pl/2019/11/17/jacek-bartyzel-pis-to-partia-antypolska-i-antykatolicka/
    Co się stało z Panem Profesorem między listopadem a lipcem?

    1. Może dostał granty badawcze? Polski personel szkolnictwa wyższego (bo po ilości wartościowych patentów i odkryć ciężko nazwać ich jako np. Ludzie nauki) łatwo przekupić…

  6. A jeszcze nie tak dawno, prof. Bartyzel, w antypisowskim radykalizmie przebił prof. Wielomskiego. Oto cytat: „„Głosami posłów PiS stary komuch Czarzasty został wicemarszałkiem sejmu, na urząd ministra finansów zostaje desygnowany człowiek kosmopolitycznej banksterki, który chce zlikwidować obieg gotówkowy, czyli uczynić z nas niewolników, którym w każdej chwili można będzie zablokować z dowolnych powodów – np. niepoprawnych poglądów politycznych – dostęp do transakcji, a więc skazać na brak podstawowych środków do przeżycia. Najprawdopodobniej ów jegomość, niemający nawet wyższego wykształcenia i kaleczący mowę polską, został postawiony na to stanowisko po to, aby wyegzekwować i nadzorować wypłacenie przez Polskę gigantycznego haraczu za tzw. mienie bezspadkowe pożydowskie”. „Głosami posłów PiS funkcję przewodniczącej komisji polityki społecznej i rodziny objęła przedstawicielka partii neobolszewickiej i proaborcjonistka, która z pewnością zrobi wszystko, aby zablokować próbę pełniejszej ochrony życia dzieci nienarodzonych. Również głosami posłów PiS wiceprzewodniczącą komisji kultury (sic!) została ultralewaczka, na domiar niezrównoważona, którą z kulturą ma mniej wspólnego niż Hunowie”. „To wszystko pokazuje, że PiS to nie tylko (co było wiadomo od dawna) łże-prawica, ale po prostu partia antypolska i antykatolicka, która patriotyzm, religię i moralność ma tylko na ustach, żeby oszukać katolików i zapędzić rodaków do urn i oddania na nią głosów, lecz w rzeczywistości interes narodowy sprzedaje za miskę soczewicy, a w obliczu pełzającej rewolucji przeciwko naturze ludzkiej, od jawnego lewactwa różni się tylko tym, że przyzwala po cichu na to, co inni robią jawnie i hałaśliwie, jedynie rozkładając ten proces destrukcji na raty, żeby „pacjenci” się nie zorientowali i nie buntowali”. „W tej sytuacji każdy uczciwy (bo przecież są tacy) i mający Boga w sercu, a nie tylko na ustach, członek PiS powinien bezzwłocznie rzucić oszustom i obłudnikom swoją legitymację partyjną pod nogi, a jeśli jest posłem lub senatorem, wystąpić z pisowskiego klubu parlamentarnego. A każdy wyborca, który w dobrej wierze i naiwności głosował na tę partię, powinien dokonać rachunku sumienia, uznać, że ciężko zgrzeszył, wyspowiadać się z tego i obiecać, że nigdy już tego grzechu się nie dopuści”…

  7. jeśli ktoś jest nabzdyczony, to chyba pan Wielomski; popełnił tekst pełen niegrzeczności, złośliwości, szyderstw i kwasów. Na internetowym portalu nie oczekuję naukowej analizy, ale można chyba mieć nadzieję na zwykłą i zrównoważoną wypowiedź. Czytając trudno oprzeć się wrażeniu, że w tle są jakieś osobiste pretensje.

    Co do meritum to ja również sądzę, że pan Bartyzel za podstawowe zadanie uważa budowę świadomego, tradycjonalistycznego elektoratu, a popieranie tych czy innych partyjnych emanacji przyznających się do konserwatyzmu ma za kwestię mniejszej wagi. Co więcej, myślę że to logiczne. Skutki stosowania kolejności odwrotnej pokazuje nam właśnie zachowanie wyborców Konfederacji w II. turze wyborów, którzy w połowie zagłosowali na hungwejbina lewackiego totalitaryzmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *