Wielomski: Hierarchia tożsamości

Kiedy przypominam sobie moje polityczne lata „szczenięce” – a były to dla mnie lata dziewięćdziesiąte – to w stosunku do nich widzę zasadniczą zmianę w hierarchii tożsamości między moim pokoleniem, a młodą generacją współczesną, mimo że i wtedy i teraz chodzi mi tylko o ideową prawicę. Mówiąc wprost, dzisiaj na prawicy poddawane są w wątpliwość najświętsze dogmaty moich lat młodości, a siła ich rewizji jest tak wielka, że często zastanawiam się czy pomiędzy mną a młodszą generacją przepaść nie jest już tak znacząca, że trudno mówić o wspólnocie poglądów?

Gdyby w latach mojego „szczenięctwa” zadać w naszym środowisku pytanie o wzorzec zachodnioeuropejskiego polityka prawicy, to zapewne wszyscy, lub prawie wszyscy, wskazaliby na Jeana-Marie Le Pena. Oto polityk wywodzący się z tradycji katolickiej, narodowej i konserwatywnej i mistrz obrony państwa narodowego. Dziś Le Pena, lub jego córki, nikt w Polsce nie wskazuje, gdyż francuska idea państwa narodowego (Etat-Nation) nie ma już wielu entuzjastów. Mamy w to miejsce tłum libertarian marzących o anihilacji państwa narodowego jako matecznika dla „socjalizmu” i rosnący w siłę tłum „imperialistów”, wierzących w stworzenie europejskiego super-państwa, opartego nie na narodach, lecz na grupach etnograficznych i narodowościach, takich jak Szkoci i Katalończycy. Miejsce katolików zajmują jacyś pogańscy „Lechici” lub zwolennicy protestantyzmu, płaczący, że Polski nie dopadła Reformacja, rzekomo gwarantująca szybszą modernizację.

Każdy człowiek ma wiele tożsamości, wiążących się z uczestnictwem i samoidentyfikacją z rozmaitymi grupami. Problem tkwi w ich hierarchii, bowiem niektóre tożsamości bywają ze sobą w konflikcie i wtedy musimy wybierać, które są istotniejsze, a które mniej. Nigdy nie miałem problemu z własnym ustaleniem tej hierarchii. Najpierw jestem katolikiem rzymskim, potem Polakiem, dopiero później konserwatystą. Tożsamość regionalna ma dla mnie znaczenie marginalne, w odróżnieniu od zawodowej. Hierarchia tożsamościowa katolik-Polak-konserwatysta dla pokolenia prawicy z lat dziewięćdziesiątych była oczywista, stanowiąc antytezę dla tożsamości „postępowych” czytelników Adama Michnika.

Dziś tożsamość ta jest wywracana do góry nogami, także na prawicy. Najwyżej stawiana zaczyna być samoidentyfikacja ideologiczna. Znam spory tłumek ludzi, którzy najpierw są wyznawcami jakiejś ideologii lub doktryny politycznej. Są więc przede wszystkim konserwatystami, libertarianami, nacjonalistami lub antykomunistami.

Usytuowanie samoidentyfikacji ideologicznej na samej górze prowadzi do radykalnych skutków politycznych natury jak najbardziej praktycznej. Dam bardzo prosty przykład, który dobrze widać w ostatnim czasie w przypadku prymatu tożsamości patriotyczno-antykomunistycznej nad polskością. Tzw. dekomunizacja nazw ulic w Warszawie lub Lublinie jest tylko zmianą nazw, dość żenującą, biorąc pod uwagę, że wiele zmian polega na wymianie komunistów na KOR-owców i piłsudczyków, ale ten sam proceder na Ziemiach Odzyskanych ma już głębszy sens polityczny. Jeśli z ulic Szczecina, Gorzowa Wielkopolskiego, Jeleniej Góry, Kołobrzegu lub Olsztyna znikają nazwy związane ze zdobyciem ich, na Niemcach, przez wojska radzieckie lub 1 Armię Wojska Polskiego, to nie jest to tylko „dekomunizacja przestrzeni miejskiej”. Delegalizując LWP, delegalizujemy także jej dzieło pożyteczne, jakim było zdobycie i przyłączenie tych ziem do Polski. Skoro bowiem żołnierze, którzy walczyli o Kołobrzeg i dokonali zaślubin z Bałtykiem w 1945 roku byli „nielegalni”, to czy zdobycie Kołobrzegu nie było także czynem nielegalnym? Jeśli podporządkowujemy polskość antykomunizmowi, to zdobycze zachodnie stają się „darem Stalina” i natychmiast powinniśmy je zwrócić Niemcom, jako „ukradzione”.

Drugie podważanie hierarchii tożsamości wiąże się z ideą neo-imperialną. Gdy lata temu kol. Tomasz Gabiś pisywał swoje sążniste teksty na temat „imperium europejskiego”, to czytywaliśmy je jako rozrywkowe, głowiąc się czy to jest na poważnie czy też chodzi o karykaturalną próbę przelicytowania Róży Thun w zawodach na europejskość? Było bowiem dla nas oczywiste, że jesteśmy Polakami, a nie jakimiś tam obywatelami imperium europejskiego, które nic dla nas nie znaczyło. Dziś już wiem, że to nie były żarty. Otacza mnie, znowu na prawicy, spory tłumek ludzi, którzy naprawdę chcieliby zdemontować Państwo Polskie i zastąpić je Europą, Tysiącem Liechtensteinów lub innym tworem Wielkiego Obszaru. Ponieważ zaś w kreacji narodu europejskiego bardzo przeszkadza istnienie narodu polskiego (innych zresztą także), to radzi byliby pokasować wszystkie narody i podzielić kontynent na dziesiątki i setki regionów o charakterze narodowościowym lub etnograficznym. Ludzi tego kierunku łatwo rozpoznać, gdyż zachwycają się niepodległością dla „narodu” katalońskiego. Taki pomysł 20 lat temu byłby czymś nie do zrozumienia. Dlaczego? Dlatego, że w latach dziewięćdziesiątych niepodległe i suwerenne Państwo Polskie było dla nas wielką wartością. Najpierw nie było go przez 123 lata zaborów; potem mieliśmy je tylko 20 lat, z których 13 ukradli nam piłsudczycy; potem 6 lat wojny; a potem 40 lat państwa wasalnego wobec ZSRR. No i minęło 28 lat, gdy mogliśmy cieszyć się krajem autentycznie suwerennym i dziś przestało mieć dla większości ludzi jakąkolwiek wartość. Wokół wszyscy chcą imperium europejskiego i odrzucają Etat-Nation Le Pena, chyba nie do końca rozumiejąc, że nie będzie już nigdy więcej żadnego cesarza, a co najwyżej Angela Merkel.

Tak jak pisałem, mam kłopot z utożsamieniem się z tą nową prawicą. Jej cechą specyficzną jest zawstydzenie państwem narodowym, które dla mnie było zawsze polityczną osią konserwatyzmu, było, jak je nazwał Carl Schmitt, „arcydziełem rozumu ludzkiego”. Jeśli jest atakowane, to jest mi prawie obojętnie czy robią to europosłowie z demolibernych stronnictw czy rodzima „prawica”. Z jednymi i z drugimi nie mam nic wspólnego.

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Click to rate this post!
[Total: 29 Average: 4.1]
Facebook

1 thought on “Wielomski: Hierarchia tożsamości”

  1. W sumie to zazdroszczę autorowi jago „lat szczenięcych”, moje lata szczenięce ideologicznie przypadają chyba na ten moment, i nie potrafię sam w sobie ułożyć takiej hierarchii wartość. Co do pierwszego miejsca nie ma wątpliwości, ale potem pojawia się problem. Patriotą jestem bardziej z rozumu niż z serca, a obecna narracja historyczna jest dla mnie tak nie zrozumiała, że czasami wolę się dystansować od tak pojętej polskości, (romantycznej, bezmyślnej). Co do moich skłonności regionalnych, są silne, ale nie stawiam ich ponad lojalność wobec państwa, (pytanie, czy to podejście patrioty, czy konserwatysty).
    Co do ruchów narodowych, to mam wobec nich zawsze jakiś subiektywny wstręt. Nie wiem czemu, ale z nacjonalizmem nigdy nie było mi po drodze, choć powiedzmy sobie szczerze, dziś nie ma już chyba alternatywy dla ruchów liberalnych. To jednak w mym dziecięcym duchu zawsze pozostanie miejsce dla monarchizmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *