Wielomski: Katechoniczna Konfederacja

Katechon, wedle św. Pawła piszącego w Liście do Tessaloniczan, to osoba/siła podtrzymująca istnienie świata, gdyż powstrzymująca nadejście Antychrysta. W rozumieniu politologicznym, przenośnym, Katechon to siła polityczna powstrzymująca upadek lub rewolucję, słowem, przeciwstawiająca się politycznej klęsce i anihilacji. Dla człowieka prawicy, Katechonem tak rozumianym jest dzisiaj Konfederacja, oparta na sojuszu narodowców i konserwatywnych liberałów. To ostatnia reduta obrony polskiej polityki przed jej całkowitym przywłaszczeniem przez partie post-solidarnościowe.

Ktoś powie, że prawica niejedne już wybory w Polsce przegrała i jedne mniej lub więcej nie czynią różnicy. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Dla polskiej prawicy są to ostatnie wybory, a więc wybory o wszystko. Nie chcę przez to wpisać się w narrację KOD-u i twierdzić, że PiS do kolejnych nie dopuści lub je sfałszuje. Nie, wybory będą, ale bez prawicy z realnymi szansami na sukces. Otóż, o ile mnie pamięć nie myli, nigdy jeszcze prawica polska nie startowała zjednoczona. Nawet w czasach, gdy Liga Polskich Rodzin dostawała dwucyfrowe wyniki, to były to wyniki prawicy katolickiej, a nie prawicy jako całości, gdyż środowiska konserwatywno-liberalne startowały oddzielnie. W wyborach do Parlamentu Europejskiego 2019, po raz pierwszy w historii po 1989 roku, prawica idzie zjednoczona. W skład Konfederacji wchodzą narodowcy, konserwatywni liberałowie, środowiska katolickie i pro-lajferskie, kresowe. Dlaczego te wybory są tak ważne? Dlatego, że jeśli Konfederacja nie przekroczy progu 5% i nie wejdzie do Europarlamentu, to po prostu rozpadnie się. Po klęsce zawsze zaczyna się poszukiwanie winnych, spychanie odpowiedzialności, etc. Jeśli teraz próg 5% nie zostanie przekroczony to w bliskich wyborach do Sejmu będziemy po raz kolejny mieli pięć prawicowych komitetów ogłaszających się „centrum budowy polskiej prawicy na prawo od PiS”.

Jestem przekonany, że Konfederacja próg 5% przekroczy. W chwili, gdy to piszę sondaże dają jej mniej więcej 4,6-5,4% poparcia. Te które dają jej mniej są efektem manipulacji, gdyż respondenci nie mają nazwy „Konfederacja” lecz Ruch Narodowy, a obok Wolność, więc ich głosy rozchodzą się na dwie partie i obydwie znajdują się „na granicy błędu statystycznego”. Co więcej, tendencja w sondażach jest wyraźnie wzrostowa, co jest wynikiem znaczącej mobilizacji zwolenników w mediach społecznościowych, a to owocuje poparciem tej bardziej zainteresowanej polityką i zorientowanej części społeczeństwa, dotąd głosującej na PiS, który kompletnie rozczarował. Konfederacja ma jeszcze i ten atut, że ma nadmiar liderów w stosunku do wyborców. Często rodzi to problemy, ale jest pomocne przy obstawianiu „lokomotyw” wyborczych. Aby obstawić jedynki PiS musi sięgać po ministrów. Konfederacja ma nazwiska niezagospodarowane przed administrację rządową. Wreszcie sprzyja fakt, że czekają nas eurowybory, gdzie frekwencja zawsze jest niska. Tym razem też nie będzie wyższa niż 25%. Elektorat kupowany na demagogiczne programy „500 plus” i „krowa plus”, jak i „lemingowy” na te wybory nie pójdzie. Pójdzie elektorat ideowy, politycznie świadomy. W Polsce jest to elektorat eurosceptyczny. Dlatego sondażowe 4,6-5,4% poparcia to 7-9% głosów 26 maja. Wtedy wyborcy dostaną silny impuls, że „głos na nich nie jest stracony” i zagłosują w wyborach sejmowych. Obstawiam, że wynik procentowy przy niskiej frekwencji do PE jest do powtórzenia w wyborach do Sejmu. No i będzie prawicowa alternatywa dla solidarnościowej klasy politycznej.

Pisząc ten tekst mam przed oczami kilka osób z którymi ostatnio debatuję za pomocą mediów społecznościowych na temat Konfederacji (tak, tak, wiem, że czytasz te słowa i wiesz, że myślę o Tobie…), a które zarzekają się, że absolutnie, nigdy, przenigdy nie oddadzą na nią głosu. Są to osoby ideowe, o światopoglądzie politycznie sekciarskim, które uznają zasadą „albo wszystko, albo nic”. Część z nich to ortodoksyjni „wolnościowcy”. Określiłbym ich mianem „purytanów korwinizmu”, dla których wolność jest wartością tak absolutną, że zarzekają się, że na Konfederację nie zagłosują, gdyż „Braun to wariat”, który „chce penalizować za homoseksualizm”, a „Winnicki jest przeciw paradom homoseksualnym”, a to przecież „narusza wolność”. Koalicjanci z Ruchu Narodowego to dla nich „socjaliści” w najlepszym przypadku, a w najgorszym „narodowi socjaliści” i „bolszewicy”. Pośród narodowców też są takie osoby (acz mniej ich spotykam), dla których Konfederacja to sojusz z „libertynami”, czyli zdrada ideałów narodowych.

Są to przykłady myślenia sekciarskiego, gdzie jedna wartość ideowa ulega absolutyzacji i z jej punktu widzenia krytykowany jest cały świat, który wydaje się być gigantyczną otchłanią socjalizmu, którą zbrukali się „wolnościowcy” (dla jednych) lub gigantyczną czeluścią „kosmopolityzmu”, która bruka dziś polski nacjonalizm. Oczywiście, ci którzy tak myślą mogą na wybory nie iść, traktując to jako sprzeciw wobec „zdrady ideałów”. Tyle, że ten, kto na wybory nie idzie, gdyż jest obrażony na rzeczywistość polityczną, ten de facto akceptuje istniejące status quo. Jesteś „wolnościowcem” i nie głosujesz na Konfederację? To akceptujesz, że polski liberalizm wyraża dziś PO. Jesteś nacjonalistą i nie głosujesz na Konfederację? To akceptujesz, że polski patriotyzm zawłaszczył i zmonopolizował sanacyjny PiS. Absencja wyborcza jest cichą, ale jak najbardziej realną, akceptacją zastanych stosunków. Tak samo socjalista w XIX wieku nie idący do wyborczej urny de facto uznawał rządy kapitalistów. Absencja jest realnym głosem za status quo!

Nigdy nie uznawałem w polityce formuły „wszystko, albo nic”. Na listach Konfederacji jest kilka osób, na których głosów bym nie oddał. To naturalne. Ale zawsze są nazwiska na drugich i trzecich miejscach. I żaden z tych kandydatów nie nazywa się ani Donald Tusk, ani Jarosław Kaczyński. Oto mniejsze zło.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 27 Average: 4.7]
Facebook

7 thoughts on “Wielomski: Katechoniczna Konfederacja”

  1. Na Konfederację można spojrzeć jak na alternatywną scenę polityczną. Gdyby rozszerzyć ją o komunistów i chłopów z Samoobrony, to mielibyśmy pełne spektrum polityczne opozycyjne do mainstreamu.

  2. Panie Profesorze – zbytni optymizm. PiS straszy, bo to ruska agentura. PO-KO straszy, bo to faszyści. Wyłamywać się będą z poparcia powoli liberałowie, narodowcy, „katole” i inni, bo ktoś krzyknie hasło przeciwko konfederacji. W telewizyjnych sondażach się już pomija Konfederację, nie pokazując chociażby że są na granicy progu wyborczego, co ma dawać podświadomości że głos na nich to głos stracony. A ludzie w Polsce są generalnie głupi, oj strasznie głupi i na takie rzeczy dają się łapać. I jak zwykle zagłosują na tych, na których przez całą kadencję psioczą…

    1. Wynik marginalizowanego i demonizowanego Brauna w wyborach w Gdańsku pokazał, że wcale nie musi być tak, jak Pan pisze. I akurat kwestia tego, że nie startował tam kandydat PiS nie do końca wyjaśnia wynik kandydata Konfederacji. Zresztą od lat zarówno wolnorynkowcy jak i narodowcy czy katolicy są przyzwyczajeni, że PiS robi ze swoich przeciwników agentów a opozycja faszystów – nic nowego. Tym samym angażując się w tę inicjatywę pisali się na takie zarzuty i podejrzewam, że spora część robiła to w pełni świadomie. Dodatkowo póki co całkiem nieźle sobie radzą z tymi zarzutami, co widać na różnych prawicowych portalach, więc chyba w Pana przypadku można powiedzieć – zbytni pesymizm (bez złośliwości).

      1. Pamiętam parę innych optymistycznych wizji co miały miejsce wcześniej. Począwszy od Euromajdanu czy elekcji Trumpa. Optymiści się przez lata się zawodzą. Ostatnio to Korwinowi zabrakło parę promili a ludzie przed elekcją jarali się. Ja korwinistą nie jestem, ale przynajmniej coś realnie myślącego i działającego inaczej niż aktualny mainstream (kukizowcy zgnuśnieli jakoś, stając się dodatkową podpórką PiSu, a przynajmniej tak to wygląda). Cóż, może tutaj będzie inaczej (o ile teoria spiskowa o „Protokole 1%” nie jest prawdziwa)

        1. Akurat Euromajdanu nie traktowałbym w takich kategoriach jak potencjalnego wejścia Konfederacji do sejmu. Co do Trumpa, to należy przyznać, że przed wyborami wielu wróżyło mu klęskę a jednak wyszło inaczej. Efekt jego prezydentury jest nieco inny niż byśmy oczekiwali, ale to temat na inną dyskusję. Na naszym polu jednak faktycznie optymiści są zawiedzeni od lat. Duża w tym rola nieudolności Korwina, który faktycznie gdy tylko sondażowo zbliża się do 5% to zaraz powie coś, co powoduje spadek poparcia. Środowiska katolickie również nie mają wyraźnej reprezentacji i wchodziły w ciągłe „romanse” z nieodpowiednimi ugrupowaniami. Mam nadzieję, że w Konfederacji będą potrafili nieco przyhamować zapędy JKM i to ugrupowanie osiągnie wynik pozwalający na wejście do Sejmu. Zresztą osobiście uważam, że prawica powinna sobie stawiać długofalowe cele i nie żyć marzeniem o świetnym wyniku w nadchodzących wyborach. Samo wejście do Sejmu powinno być pierwszym krokiem, bo przez 4 lata wiele może się wydarzyć a do tego będą środki do osiągania kolejnych celów (np. uzyskaniu 10% w wyborach za kolejne 4 lata). Musimy działać małymi krokami i wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję aby umacniać pozycję.

          1. Tu mi bardziej chodziło o to, jak Polacy nagle się radowali i wróżyli różowe szczęście.

            Był Euromajdan to Polacy się radowali że Ukraina wyrwała się spod neo-sowieckiego imperium, że teraz na Ukrainie będzie dobrobyt, demokracja, prawa człowieka, poszanowanie polskości itd.

            Jak wygrał Trump wybory też. Że to już koniec amerykańskiego panoszenia się po świecie. Że będzie to kres kolorowych rewolucji i akcji pokojowych. Że Europa będzie mogła wybić się w końcu na pozycję mocarstwową. Że skończy się zimna wojna z Rosja i Chinami. Że z tego wszystkiego w Polsce przy okazji też będzie dobrze.

            Na razie to wszelkiej maści nadzieje kończą w ruinach…

            1. Może przez fakt, że momentami żyję pod kamieniem i nie oglądam TV to nie odbierałem tak Euromajdanu. Jeśli chodzi o Trumpa to faktycznie takie życzeniowe myślenie przewijało się w prasie i serwisach. Ogólnie się zgadzamy – ja jednak nie chciałbym popadać w pesymizm i wolę być ostrożnym ale z nadzieją na stopniowe zmiany na lepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *