W związku z bliskimi wyborami do Parlamentu Europejskiego coraz więcej obserwatorów i komentatorów politycznych zaczęło zwracać uwagę, że startuje w nich także Konfederacja. Uwaga ta bierze się stąd, że wedle coraz to nowych sondaży lista ta systematycznie idzie w górę, regularnie zaczyna przekraczać 5% próg wyborczy, a niektórzy wieszczą jej nawet wynik dwucyfrowy. Jednym z pytań zasadniczych jest następujące: skąd bierze się elektorat deklarujący głosowanie na tę listę?
Początkowo uważano, że wzrost notowań Konfederacji jest organicznie powiązany ze spadkiem notowań Kukiz’15. Słowem, uważano, że Konfederacja „pożera” partię Kukiza, wypiera ją ze sceny politycznej. Prowadzone pośpiesznie badania socjologicznie różnego typu nie potwierdziły tego przypuszczenia, któremu poglądowi ulegli chyba wszyscy, włącznie z politykami samej Konfederacji. Dostępne badania pokazują, że przepływ wygląda inaczej: Konfederacja zjada PiS, a PiS zjada Kukiz’15. Badania dowodzą, że głos na Konfederację zamierza oddać część najbardziej ideowego elektoratu, który dotychczas głosował na partię Jarosława Kaczyńskiego. Te same badania pokazują, że elektoraty Kukiz’15 i PiS są do siebie bardzo podobne, mają identyczne poglądy na podstawowe sprawy. Dlatego słabnięcie Kukiz’15 oznacza wzmocnienie PiS-u.
Spadek notowań Kukiz’15 wytłumaczyć jest łatwo: nie widać zasadniczych różnic między tą partią a PiS-em, a skoro Kukiz’15 balansuje na granicy progu wyborczego i nie wiadomo czy przejdzie go, to lepiej od razu zagłosować na PiS. Logiczne: po co głosować na mniejszą podróbkę, gdy można na większy oryginał?
Ciekawszy jest odpływ elektoratu PiS-u w stronę Konfederacji. Na Nowogrodzkiej muszą mieć podobne badania, bo tylko tak można wytłumaczyć nagły i gwałtowny atak TVPiS i mediów Sakiewicza na Konfederację, która nagle wyrosła na wylęgarnię agentów Putina, produkowanych w jej szeregach w ilościach hurtowych (i słusznie: Putin to poważny polityk i w detalu nie robi). Wydaje się, że kluczowy jest tutaj totalny zawód PiS-em przez jego ideowy elektorat, który bardzo na serio potraktował zapowiedzi o „wstawaniu z kolan”.
Tymczasem mamy, jak to ujął Robert Winnicki, „pełzanie” pisowskiego rządu przez Stanami Zjednoczonymi i środowiskami żydowskimi. Polska od pewnego czasu jest regularnie upokarzana i tresowana przez polityków, dziennikarzy i lobbystów zza Wielkiej Wody, którzy usiłują wymusić na nas rekompensaty za tzw. mienie bezspadkowe. W oczach swojego ideowego elektoratu PiS zawodzi na całej linii w sprawie ustawy 447, co jest związane z antyrosyjską obsesją rządzącej partii: dla powstrzymania rzekomej agresji Putina nie ma ceny zbyt wielkiej, którą trzeba zapłacić Amerykanom.
Obserwację tę potwierdza forum na którym jestem dość aktywny, a mianowicie Facebook. Gdy PiS zmierzał do władzy, a potem ją obejmował, bez ogródek pisałem co sądzę o tej partii i jej „rewolucji”. Przestrzegałem, że to tylko wielkie słowa i totalna blaga. Moi znajomi z FB odsądzali mnie wtenczas od czci i wiary. Wylewano na mnie całe wiadra pomyj i inwektyw, wyzywano od „ruskich agentów”, „sowieciarzy”, „platformiarzy”, „endokomuny”, kazano „kłaść na stół papiery z IPN”, etc. Przez ostatnich kilka lat znajomych na FB mi oczywiście przybyło, ale ze 2.000 starszych pozostało.
No i co? Teraz te kubły z pomyjami wylewają na Kaczyńskiego, który zdradził, zawiódł rozbudzone nadzieje, oszukał. Zamiast „wstać z kolan” uczynił z Polski amerykańskie popychadło, a w dodatku ulega amerykańskim Żydom. Panuje powszechny pogląd, niezależny do notatki ujawnionej przez red. Stanisława Michalkiewicza, że pisowski rząd ulegnie i wypłacićżydowskim lobbystom miliardowe odszkodowania w tej czy w innej formie.
Czy nie mam już w ogóle zwolenników PiS-u na FB? Garść jeszcze została, ale są to ludzie specyficznie motywujący swoje poparcie dla rządów Kaczyńskiego. Typowa argumentacja brzmi: „To jest pierwszy rząd, który coś ludziom daje”. To „coś” to oczywiście 500+ i inne programy socjalne. Słowem, przy Kaczyńskim pozostał elektorat roszczeniowy i socjalny, ten mniej zorientowany, który wierzy, że „rząd daje”, nie rozumiejąc, iż rząd pożycza pieniądze za granicą, uzależniając Polskę od zagranicy, i które to pożyczki ktoś kiedyś będzie musiał spłacić. Słowem, przy Kaczyńskim został słabo zorientowany politycznie elektorat socjalny, a partia ta coraz bardziej upodabnia się do partii socjaldemokratycznych. To, co było w niej prawicowego przeszło pod sztandary Konfederacji.
Adam Wielomski
Myśl Polska, nr 21-22 (19-26.05.2019)
Dr Rafał Brzeski w wykładzie do NAI powiedział, że jak ktoś dobrowolnie udziela wywiadu dla sputnika/RT to musi być albo agentem wpływu (dom. ruskim) albo durny. Pan profesor Adam Wielomski wielokrotnie udzielał wywiadu dla sputnika. Skoro ostatnio posiada Pan profesor taki optymizm wobec Konfederacji, która też jest przedstawiana jako ruska agentura, to może rzeczywiście tym ruskim agentem Pan jest?
Taki drobny żarcik 😉 Ale zaraz pewnie PiSowcy (i im podobni) będą to wyciągać powołując się na autorytet doktora.
Z tymi ruskimi agentami to jest świetna ilustracja niedorozwoju polskiego społeczeństwa. Gdy koalicja europejska wprost chce uzależnienia Polski od unii, Biedroń przyznaje się do brania pieniędzy od Niemców, a PiS całkiem jawnie robi laskę Amerykanom i Izraelowi to nikt oskarżeń o bycie agentem nie wysuwa, ani nawet nikt nie uważa że to coś niewłaściwego. A ruscy agenci? To już jest be. Oczywiście, bycie agentem kogokolwiek jest niestosowne, delikatnie ujmując.
Jeżeli już nie ma racjonalnych przesłanek, aby kogoś oskarżyć o agenturę na rzecz Rosji to pisze się o mimowolnym agencie lub nieświadomym agencie wpływu.
(…)Oczywiście, bycie agentem kogokolwiek jest niestosowne, delikatnie ujmując.(…)
Nawet agentowanie Polsce przez członka Polonii?
A tym to najgorzej! Agentowanie na rzecz Polski to zatajony faszyzm, antysemityzm, homofobia oraz płaskostopie! Dopuszczalne jest jedynie agentowanie na rzecz mitycznego „Zachodu” – takiemu to i medal dadzą, i film i godność wojskową a potem to i może nawet pomnik.
Polska od zawsze aspiruje do świata Zachodu, więc jedno nie przeczy drugiemu… Zwłaszcza, że działanie na szkodę kraju gospodarza ma krótkie nogi, więc najlepiej nim nie szermować.
Nie zrozumiał Pan… było to nawiązanie do płk. Kuklińskiego. Za zdradę, czego efektem mógłby być genocyd Polaków oraz zrujnowanie Polski, gdyby doszło do „wojny gorącej”. Ale dla Polaków jest on przedstawiany jako bohater i wzór. Zatem promowana jest promocja, że można zdradzić Polskę, jeżeli uznasz że jest tu coś nie tak. Sprzedanie informacji nt. poznańskiego węzła kolejowego dla eko-terrorystów może być słuszne, jeżeli twoje sumienie reaguje na politykę ekologiczną tak, jak sumienie Kuklińskiego na działalność partii.
Jest historia z czasów panowania Temudżyna. Podczas walk z jednym z królów ów król został zdradzony przez swoje sługi, dzięki temu Temudżyn mógł wygrać. Król zginął. Zdrajcy liczyli, że zostaną nagrodzeni. Lojalni ludzie (będący już jeńcami) myśleli że zostaną straceni. Temudżyn jednak nakazał zdrajców wrzucić do gara z wrzącym olejem a lojalnych przeprosił, uwolnił i zaoferował współpracę. Potem swoim elitom wyjaśnił, że gdyby nagrodził zdrajców, to jego podwładni mogliby uznać zdradę za coś pozytywnego a lojalność – za coś złego.
Warto zestawić „dzikiego Mongoła” z podejściem Polaków. Zastanowić się i wyciągnąć wnioski.
Co więcej, robienie z oficera-zdrajcy bohatera to pewność, że każdemu kolejnemu zdrajcy będzie łatwiej. Na szczęście biorąc pod uwagę rozkład WP to oficer sztabu chcący obecnie sprzedać się np. do Rosji nie ma tyle do zaoferowania co szer. Kukliński
Zawsze można jeszcze sprzedać plotki, konfabulacje czy dezinformację… to ostatnią produkować najlepiej z kontrwywiadem.