Do napisania tego tekstu skłonił mnie artykuł na stronie nczas.com, podpisany przez „PA”, pod tytułem Putin ma NAS w garści! Kreml dzięki superbroni przejmuje kontrolę nad polskim niebem. Jest to jeden z serii tekstów, które możemy znaleźć na stronach nczas.com i wolnosc24.pl, które straszą naszych Czytelników Rosją, zagrożeniem militarnym z Rosji i Putinem.
Wbrew histerycznemu tytułowi, z artykułu dowiadujemy się, że Putin wcale nie ma nas w garści. W tekście czytamy: „Kreml kilka dni temu ogłosił rozpoczęcie produkcji systemów przeciwrakietowych S-500 Prometeusz, a to oznacza, że wszystkie pociski wystrzelone z terenu naszego kraju zostaną zneutralizowane. Nowa broń będzie mogła też skutecznie zwalczać samoloty”. Czyli, wbrew tytułowi, dowiadujemy się, że armia Federacji Rosyjskiej posiada systemy obrony przeciwlotniczej, zdolne do zniszczenia lotnictwa i rakiet ziemia-ziemia startujących z terytorium Polski w celu ataku na Rosję. Najnowsza rosyjska broń przeciwlotnicza, jak każda broń przeciwlotnicza, nie ma charakteru ofensywnego, lecz defensywny. Dodajmy teraz to, co logicznie wynika z tej informacji, a czego w cytowanym tekście nie ma: Polska posiada 48 sztuk F16, z czego zdolnych do lotu jest kilkanaście; Polska dopiero zakupiła 40 sztuk najnowszych (i kontrowersyjnych) F35. Dodatkowo ma kilkadziesiąt starych samolotów, jeszcze produkcji radzieckiej, o małej wartości bojowej. Na ile się orientuję, WP nie dysponuje systemami rakietowymi ziemia-ziemia zdolnymi zagrozić Rosji. Gdy sobie te fakty uświadomimy, to spytajmy kogo i co rosyjskie systemy S-500 mają przechwytywać? Z terytorium polskiego mogą startować albo nieistniejące nasze samoloty i rakiety, albo amerykańskie. Armia Stanów Zjednoczonych posiada i odpowiednie samoloty, i odpowiednie rakiety, stanowiące godnego przeciwnika dla systemów S-500. Czyli dopiszmy to, czego nie znajdziemy w tekście Putin ma NAS w garści! Kreml dzięki superbroni przejmuje kontrolę nad polskim niebem: systemy S-500 nie stanowią zagrożenia dla polskiego wojska, lecz dla armii amerykańskiej. Rosjanie spodziewają się, że bazy amerykańskie na terenie naszego kraju docelowo nie będą miały charakteru defensywnego, lecz jak najbardziej ofensywny, a terytorium Polski („wschodniej flanki NATO”) stanie się miejscem z którego może wyjść uderzenie wojsk USA na Kaliningrad i na Białoruś.
Piszę to wszystko nie tylko z chęci polemiki z manipulacją i niedopowiedzeniami, które znalazły się we wspomnianym tekście, lecz i dla szerszej refleksji o charakterze politycznym. Przyznam szczerze, że mój umysł nie obejmuje powodu dla którego w mediach sympatyzujących z Konfederacją trwa straszenie Polaków Putinem i rosyjską agresją. Zupełnie nie wierzę w tę agresję i to z kilku powodów: 1/ w doktrynie Putina-Miedwiediewa nie ma nic, co wskazywałoby na chęć podboju militarnego Polski; 2/ atak na Polskę to atak na państwo należące do NATO i UE, co oznaczałoby jeśli nie wojnę światową, to obłożenie Rosji sankcjami, w wyniku których zablokowane zostałyby podstawowe rynki dla rosyjskiego gazu i ropy, co byłoby dla Moskwy skrajnie dotkliwe; 3/ dostrzegam potencjał militarny Rosji aby szybko zająć Polskę, ale nie dostrzegam potencjału ekonomicznego, aby było ją stać na niezwykle kosztowną okupację, szczególnie biorąc pod uwagę punkt 2. Słowem, groźba rosyjskiego ataku militarnego na Polskę to fatamorgana.
Mimo to rozmaitym siłom od dawna zależy na tym, aby wpoić w Polaków silne przekonanie, że Rosja stanowi dla nas poważne zagrożenie, a wręcz wyrobić w nas rusofobię działającą na zasadzie odruchów Pawłowa, wykorzystując do tego realnie istniejące resentymenty historyczne, od Konfederacji Barskiej, przez powstania w XIX wieku, aż po Katyń. Wyliczmy sobie kto i dlaczego wzmacnia te fobie i irracjonalne lęki: 1/ po pierwsze, są to Amerykanie, ich agentura i kanały wpływu w Polsce. Jest w Stanach Zjednoczonych cały segment polityczno-biznesowy pchający ten kraj do konfrontacji z Moskwą. To kompleks przemysłu militarnego i generalicji. Przemysł chce wielkich zamówień publicznych na broń, a armia pieniędzy na wojsko. Propaganda antyrosyjska w Polsce odpowiada obydwu tym ośrodkom, gdyż wielkie koncerny będą nam sprzedawać broń, a generałowie będą mieli nowe placówki we „wschodniej flance NATO”; 2/ po drugie, to agentura i ośrodki wpływu niemieckie, zainteresowane rusofobią, ponieważ celem Niemiec jest emancypacja od parasola obronnego USA i stworzenie Armii Europejskiej. Aby namówić państwa członkowskie UE do integracji armii, konieczne jest poczucie zagrożenia. Niemcy podsycają to zagrożenie, co nie przeszkadza im mieć dobrych stosunków z Rosją i robić z nią gigantycznych interesów. Rusofobia to propaganda dla innych; 3/ po trzecie, partie postsolidarnościowe w Polsce, które legitymizują swoją władzę jako gwarancję, że Polska ponownie nie wpadnie w rosyjską sferę wpływów i stygmatyzujące pozasolidarnościowe środowiska mianem „rosyjskiej agentury”. Jak działa ten mechanizm łatwo zaobserwować było w ostatnich dniach przed ostatnimi wyborami do Parlamentu Europejskiego, gdy medialny atak na Konfederację jako na rosyjską agenturę stał się, w mojej ocenie, głównym powodem nieprzekroczenia progu wyborczego.
I teraz, po całym tym wywodzie, mam na koniec jedno pytanie: jaki jest sens podgrzewania poczucia zagrożenia ze strony Rosji przez środowiska znajdujące się na prawo od PiS i obozu solidarnościowego? Ten, kto dziś straszy Rosją i fabrykuje fake newsy o putinowskim zagrożeniu dla Polski, ten wpisuje się w narrację ośrodków wpływów amerykańskich i niemieckich. Ten, kto powiela te sensacje, ten umacnia hegemonię doktrynalną obozu solidarnościowego w Polsce, szczególnie zaś władzę PiS-u, który z walki z Putinem uczynił swój główny postulat w polityce zagranicznej. Czy można tworzyć środowisko alternatywne dla establiszmentu powtarzając jego zlepki propagandowe?
Adam Wielomski
Tekst ukazał się w tygodniku „Najwyższy Czas!”
Zgadzając się z większością wniosków autora dodam, że na dziś brak jest jakiegokolwiek uzasadnienia dla rosyjskiej agresji na Polskę, w tym brak sporów czy wzajemnych żądań terytorialnych. Poza tym z rosyjskim potencjałem wojskowym też nie jest tak dobrze. Federacji Rosyjskiej daleko w tym względzie do ZSRR, a większość wojsk musi i tak utrzymywać na wchodzie swego olbrzymiego terytorium.