Wielomski: Węgierski Fidesz

Moje zainteresowania naukowe zmusiły mnie ostatnio do przestudiowania węgierskiego Fideszu. Partia ta jest dziś uznawana za najbardziej skłóconą z Komisją Europejską i elitami unijnymi. Co radykalniejsi eurofederaliści co jakiś czas nawołują, aby Węgry pozbawić głosu w Radzie UE.

 

Spór Fideszu z UE związany jest z węgierską koncepcją państwa, którą w 2014 roku Orbán określił w swoim przemówieniu w Tüsnádfürdő mianem „demokracji nieliberalnej”. To koncepcja państwa narodowego i odwołującego się do chrześcijańskiej tradycji. Ma to być państwo nieliberalne także i w tym znaczeniu, że aktywne ekonomicznie tam, gdzie wymaga tego interes narodowy, szczególnie dbałe o węgierski charakter mediów i sektora bankowego. To państwo chroniące swoje interesy przed NGO-sami finansowanymi z zagranicy, czytaj, przez fundację Open Society Goerge’a Sorosa, kolonizującą politycznie kraj i finansującą rozmaite przedsięwzięcia w duchu kosmopolitycznym. Dodatkowo przeciwnicy zarzucają Fideszowi, że w skład demokracji nieliberalnej miałyby wchodzić: 1/ podporządkowanie rządowi sądownictwa konstytucyjnego; 2/ podporządkowanie mediów; 3/ „populistyczny” światopogląd. W konsekwencji, z programowego terminu demokracja nieliberalna przeciwnicy Fideszu zrobili synonim państwa o chylącej się ku upadku demokracji.

Orbán jest świadomy, że będąc członkiem UE nie sposób jest zbudować nieliberalnej demokracji w pełnym rozumieniu tego terminu. Dlatego wymieniając państwa na których Fidesz wzoruje się, polityk ten wymienia wyłącznie państwa nienależące do UE: USA za Donalda Trumpa, Singapur, Chiny, Indie, Rosję i Turcję. Realizowany przez jego kolejne rządy program należy odczytać jako „program minimum”, reformatorski, lecz nierewolucyjny, mieszczący się w standardach UE.

W swoim exposé przed powołaniem piątego rządu Fideszu pod swoim kierownictwem, Viktor Orbán ogłosił kontynuację polityki, którą realizował w poprzednich latach, co oznacza dalszy konflikt z Komisją Europejską, czego nie ukrywał. Polityk ten podkreślił, że obecnie UE próbuje siłą i szantażem narzucić Węgrom obce im wartości, poczynając od koncepcji społeczeństwa wielokulturowego, aż po rozwiązania w sprawie możliwości zmiany płci: „Nie zrezygnujemy z ochrony granic, nie zburzymy płotów granicznych i nie wpuścimy imigrantów, będziemy chronić nasze rodziny, nie wpuścimy aktywistów genderowych do naszych szkół. U nas ojcem jest mężczyzna, a matka jest kobietą, a nasze dzieci zostaną tym, kim są”. W dalszej części wystąpienia sprzeciwił się unijnemu projektowi powołania „nowego europejskiego imperium, czyli Stanów Zjednoczonych Europy”, kosztem suwerenności państw członkowskich, które wstępowały do UE jako konfederacji państw, a nie do państwa federalnego. Jest to dlań nie tylko kwestia niepodległości – ważnej sama w sobie – lecz także coraz to powiększającej się przepaści kulturowej między państwami starej i nowej UE: „o ile Węgry wierzą w chrześcijańskie fundamenty cywilizacyjne Europy, o tyle państwa narodowe w Brukseli już z nich zrezygnowały”. Węgry, podkreślił, liczą na „błogosławieństwo Boże”, czyli na moc, w której istnienie nie wierzy „liberalny, globalistyczny mainstream”.

Zaraz po sformowaniu nowego rządu Viktora Orbána, minister spraw zagranicznych z Fideszu Péter Szijjártó przed parlamentem węgierskim oświadczył, że Budapeszt w żadnym razie nie jest zainteresowany budową „czegoś w rodzaju Stanów Zjednoczonych Europy, ale przede wszystkim silnych państw członkowskich”, odrzucając tym samym federalną koncepcję UE i uznając ten pomysł za „skrajny, wadliwy i całkowicie osłabiający Europę i narody europejskie”.  Następnie Szijjártó stwierdził: „Unia Europejska może być silna, jeśli jej państwa członkowskie są również silne. A naród może być silny, jeśli przestrzega swoich tradycji, wartości narodowych, kulturowych, religijnych i historycznych. Jeśli ta więź zostanie osłabiona, a niestety w ostatnich latach w Brukseli były dość silne starania w tym kierunku, to państwa członkowskie zostaną osłabione i UE zostanie osłabiona. (…) Jest to pogląd, którego międzynarodowy liberalny mainstream, który jest również reprezentowany przez Brukselę lub którego Bruksela jest jednym z centrów, po prostu nie może zaakceptować, nie może tego znieść, stąd znaczna część kontrowersji. (…) w Brukseli demokracja definiowana jest w ten sposób, że demokracje jest wtedy, gdy rządzą liberałowie”.

Stanowiska dwóch najważniejszych dla formułowania polityki zagranicznej Węgier polityków są jasne i stanowcze. Także wywodząca się z Fideszu minister sprawiedliwości Varga Judit przypomniała politykom unijnym, że „wraz z przystąpieniem do Unii Węgry nie zrzekły się suwerenności, a jedynie pozwoliły na wspólne wykonywanie pewnych uprawnień” . Minister edukacji Gulyás Gergely stwierdził, że Węgry są zbyt małym państwem, aby wyjść z UE i odgrywać poważną rolę w świecie. Trzeba przeto pozostać w UE, ale nie można zgodzić się, aby ta narzucała Węgrom ideologię genderową i LGBT. W innym wystąpieniu polityk ten wskazał, że pod wieloma względami UE i NATO okazały się dla Węgier zawodem, szczególnie w kwestiach aksjologicznych, ponieważ Zachód uznał za swoją misję narzucanie wszystkim naokoło, także i nowo przyjętym państwom z Europy wschodniej, swojego permisywnego światopoglądu. To zaś wymaga wstrzymania procesów integracyjnych UE, aby Komisja Europejska, Parlament Europejski i prawo unijne nie mogły stać się narzędziem rewolucji kulturowej. Stąd konkluzja Gergely’ego: „Myślę, że istnieje złoty środek. Zachowajmy Europę razem pod względem instytucjonalnym i politycznym, ale akceptujemy i szanujemy różnice. Dziś największym problemem z Brukselą i większością krajów Europy Zachodniej jest to, że chociaż dużo mówią o tolerancji, są zasadniczo nietolerancyjni. Nie są w stanie zaakceptować porządku społecznego innego niż ich własny”. Według tego polityka, państwa Grupy Wyszehradzkiej powinny przeciw tej wizji współdziałać, gdyż są „ofiarami ukradkowej zmiany traktatów” unijnych, mającej na celu ograniczenie uprawnień państw narodowych.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 48 Average: 4.6]
Facebook

9 thoughts on “Wielomski: Węgierski Fidesz”

  1. Jasne, że lepiej, aby zamiast długu, inflacji, deficycie, a zwłaszcza korupcji, debata polityczna w kraju dotyczyła wartości narodowych, kulturowych, religijnych i historycznych, gender i LGBT.

    W tej pierwszej Fidesz (w Polsce PIS) nie ma żadnych szans. W tej drugiej zawsze coś tam mu wyjdzie, bo przecież nawet nikt nie wie, co to konkretnie są te „wartości”

    1. Tylko osoba bez wiedzy i kręgosłupa moralnego nie wie co to konkretnie są te wartości. I sądzę, że gdyby pilaster miał syna, który w imię chorej ideologii zamierzałby odciąć sobie męskość to też błyskawicznie dowiedziałby się co to za wartości 😉

    2. Poza tym, powoływanie się na Rosję, a zaraz potem Singapur, to istne nieporozumienie. Singapur to jedno z najbardziej praworządnych i transparentnych państw świata, gdzie panuje daleko posunięty wolny rynek oraz dobrobyt. Jaka jest Rosja – każdy widzi.

      1. Otóż to. Singapur jest po prostu istnym przeciwieństwem Rosji. Zestawiać te dwa kraje razem mogą tylko ci, którzy nie mają pojęcia co to jest praworządność, wolny rynek, etc..

  2. Tu po ludzku chyba nie ma wyjścia jak opuścić to towarzystwo. Nasze bezmyślne rusofoby coraz bardziej nas zniewalają

  3. „Jasne, że lepiej, aby zamiast długu, inflacji, deficycie, a zwłaszcza korupcji…”

    A jak się narodowi obiecuje korzyści materialne z nieograniczonej wymiany handlowej z państwami, które w zamian za ten dostęp do rynku domagają się ustawodawstwa sprzyjającego albo przynajmniej neutralnego względem sodomii czy mordowania nienarodzonych – to nie jest to korumpowanie własnych obywateli?

    A czy strumień pieniędzy ciągnący z Polski na pomoc Ukrainie nie sprzyja wzrostowi długu, inflacji i deficytowi?

  4. No właśnie. Jak napisał pilaster – skoro gadają o LGBT i „wartościach”, to nie gadają o długu, deficycie inflacji i o tym, ile się czeka na prawomocny wyrok sądowy…

    1. W warunkach członkostwa w UE gadanie o „długu, deficycie i inflacji” nie ma żadnego sensu, bo unijna „zielona transformacja” zaorze własność jako taką. Przetrwanie będzie oparte na spoistości narodowej wynikającej z tradycyjnej kultury, religii i utrzymaniu homogeniczności etnicznej. Każda tyrania kiedyś słabnie, a następnie upada i z tyranią UE będzie tak samo – tylko trzeba wytrwać do tego momentu (prawdopodobnie kilkadziesiąt lat).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *