Ziętek-Wielomska: Niemiecka pułapka?

26 grudnia 1991 r. Związek Radziecki ogłosił samorozwiązanie. Kilka miesięcy później, w 1992 r., Francis Fukuyama publikuje swoją słynną książkę Koniec historii, w której ogłasza wieczne zwycięstwo wartości i ideologii świata zachodniego. Miliony obywateli byłego już Bloku Wschodniego wierzą, że oto wchodzą do Raju, gdzie czeka ich beztroskie życie w dobrobycie. Tak w końcu Zachód prezentował się w swojej własnej propagandzie, która w znacznym stopniu przyczyniła się do upadku państw tzw. realnego socjalizmu.

Co się potem działo, wszyscy wiemy – a przynajmniej ci, którzy odróżniają informacje od propagandy. Gospodarka byłych państw komunistycznych została dosłownie rozgrabiona przez zachodnie korporacje, na spółkę z lokalnymi ekskomunistami i częścią działaczy „opozycji demokratycznej”. W najbardziej skrajnej formie proces ten został przeprowadzony w samej Rosji, gdzie w krótkim czasie powstała kasta oligarchów skupiających w swoich rękach bajeczne fortuny, podczas gdy większość Rosjan żyła w prawdziwej nędzy, bo państwo nie było w stanie wypłacać regularnie pensji czy emerytur.

Także i w Polsce zamykano fabryki, a działające zakłady „prywatyzowano”, ludzie wyrzucani byli na bruk, poziom życia dużej części Polaków gwałtownie się obniżył. Problem rosnącego bezrobocia polscy decydenci rozwiązali poprzez przystąpienie Polski do UE, gdyż dzięki temu miliony polskich pracowników mogły wyjechać na Zachód, gdzie też większość została, przez co Polska trwale straciła kolejnych obywateli. Jednocześnie została podpięta pod niemiecki system gospodarczy i stała się taśmą produkcyjną dla Niemców, co także przyczyniło się do rozwiązania problemu bezrobocia. Ta część Polaków, która np. poprzez własne firmy produkujące dla Niemców została włączona w niemiecką gospodarkę, zaczęła się bogacić, odczuwając powstały układ jako pozytywny. Jednocześnie Polska została zalana różnymi niemieckimi produktami, co także przez Polaków, wygłodniałych tych dóbr materialnych, których w PRL brakowało, zostało odebrane pozytywnie. Koszt tej zmiany, w postaci utraty suwerenności gospodarczej i posiadania własnego przemysłu o znaczeniu strategicznym, jak również totalnego spadku innowacyjności i zaniku własnej myśli technicznej, przez większość Polaków nie został nawet zauważony, a jeśli nawet, to zignorowany. W końcu nastąpił „koniec historii” i jesteśmy jedną wielką ogólnoludzką i kochającą się rodziną.

Ostatnie miesiące to początek „końca historii”. Świat zachodni już zrozumiał, że stracił kontrolę nad Chinami, które wcale nie zamierzają być marionetką w jego rękach i narzędziem do budowy systemu „globalnego zarządzania”. Elity zachodnie, zaślepione wiarą w swoją ideologię, jak również błędnie przypisujące swoje własne – niskie i cyniczne – motywacje chińskim decydentom, obudziły się z przysłowiową ręką w nocniku.

Największym przegranym ostatnich miesięcy są Stany Zjednoczone, które dosłownie rozsypują się jak domek z kart. Dopiero co amerykańskim parlamentarzystom udało się dogadać w sprawie podniesienia pułapu zadłużenia o 480 mld dol., bez czego rząd amerykański nie byłby w stanie obsługiwać swojego długu już od 18 października1. Bezrobocie rujnuje gospodarkę, ludzie nie mają za co płacić czynszu i są wyrzucani na bruk. W wielu miastach pojawiły się namioty, w których po prostu mieszkają bezdomni. Innymi słowy: bańka prysła.

Warto wskazać także, że drugie byłe imperium anglosaskie, czyli Wielka Brytania, nękane jest licznymi problemami spowodowanymi przez Brexit, którego nawet nie było w stanie przeprowadzić w sposób gładki, sprawny i zgodnie ze swoim interesem.

Klaus Schwab: agent niemieckiej agendy „kapitalizmu interesariuszy”

Klaus Schwab, założyciel Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, w swojej komentowanej na całym świecie książce z lipca 2020 roku (którą napisał z pomocą francuskiego dziennikarza Thierry’ego Mallereta) Covid-19: Wielki Reset (Covid-19: The Great Reset)2, z zadowoleniem stwierdził, że czas dominacji Anglosasów się skończył. Natomiast w ostatniej pracy (tym razem napisanej wspólnie z Peterem Vanhamem), ze stycznia 2021 r., Kapitalizm interesariuszy: Globalna ekonomia, która pracuje na rzecz postępu, ludzi i planety (Stakeholder Capitalism: A Global Economy that Works for Progress, People and Planet)3 otwarcie mówi, że po Wielkim Resecie czas panowania anglosaskiego neoliberalizmu się skończył i będzie obowiązywał nas „kapitalizm interesariuszy” (stakeholder capitalism), który jest wzorowany na modelu niemieckim i skandynawskim. Na czym ma polegać ta zmiana? Zasadniczo chodzi o to, że firmy mają uwzględniać interesy wszystkich swoich „interesariuszy” (stakeholder), czyli podmiotów, które w jakimś stopniu są dotknięte przez ich działalność. Należą więc do nich nie tylko właściciele czy udziałowcy (shareholder), ale także pracownicy, klienci, dostawcy, konsumenci, rządy, gminy, organizacje pozarządowe i planeta, czyli Matka Ziemia. Nie będziemy tutaj dalej opisywać tego modelu, gdyż zrobimy to w innym miejscu i tam dokładnie wytłumaczymy, na czym polega jego problematyczność – na pierwszy rzut oka idea wygląda przecież szlachetnie. Zasadniczo chodzi o to, że globalne korporacje już się zorientowały, że ludzie mają dość i że w każdej chwili może wybuchnąć globalna rewolucja społeczna. Postanowiły więc zastosować manewr Bismarcka i rzucić motłochowi socjalne ochłapy, żeby siedział cicho i się nie buntował. Ideologia neoliberalizmu – czyli zły „kapitalizm udziałowców” (shareholder capitalism) – która posłużyła do wywłaszczenia milionów ludzi, już się bowiem zużyła i teraz trzeba ją zamienić w nową ideologię, w postaci dobrego „kapitalizmu interesariuszy” czy też „kapitalizmu inkluzywnego”.

Klaus w swojej książce wprost pisze o tym, że to JEST model niemiecki i skandynawski, czym wpisuje się w ponad 150-letnią niemiecką krytykę Anglosasów. To, co w połowie XIX w. w Niemczech krytykowane było jako „kapitalizm manchesterski” (od angielskiego miasta Manchester, symbolu „pierwszej rewolucji przemysłowej”), przez Schwaba nazywane jest wspomnianym już złym „kapitalizmem udziałowców” (shareholder capitalism). To Niemcy mają więc być twórcami nowej globalistycznej ideologii, pod sztandarami której przeprowadzana będzie „czwarta rewolucja przemysłowa”, jak również realizowana tzw. Agenda 2030. „Kapitalizm interesariuszy” ma po prostu stanowić nową ideologię globalistycznych elit, które będą teraz krytykować niepohamowaną żądzę zysku, nieokiełznany indywidualizm i konsumpcjonizm, i które wszystkimi siłami będą promować agendę tzw. zrównoważonego rozwoju.

Sprawa ma olbrzymie znaczenie, gdyż Niemcy widzą wreszcie na horyzoncie ten moment, na który tak długo czekały. Upadek Anglosasów ma bowiem stanowić dla nich szansę na globalne wybicie się. A własna ideologia jest podstawą do tego, by takie wybicie przeprowadzić.

Chiny i Niemcy

Nie ma żadnych wątpliwości, że globaliści liczyli na to, że Chiny – choćby ze względu na swój „antyanglosasizm” – podłączą się do nowej globalistycznej agendy i dadzą jej potężne wsparcie. Nie bez powodu Klaus Schwab przed laty wysłał do Chin własnego syna, który został dyrektorem przedstawicielstwa Światowego Forum Ekonomicznego w Państwie Środka. Podobno nawet ożenił się z Chinką.

Wszystko jednak wskazuje na to, że się przeliczyli. Chiny nie potrzebują już Schwaba, który potrzebny był im w latach 70. i z którego wsparcia dużo korzystali, żeby rozwinąć swój własny przemysł. Już wiedzą, że za kilka lat będą hegemonem i że nikt już ich nie powstrzyma przed osiągnięciem tego statusu. Tym samym interesy Niemiec i Chin stają się coraz bardziej rozbieżne.

Jednym słowem: Niemcy liczyły na to, że za pomocą Chin będą mogły zrealizować swoją wizję utworzenia bloku euroazjatyckiego, którego byłyby ideologicznym gospodarzem i z którego czerpałyby olbrzymie korzyści ekonomiczne. Pod swoją kontrolą utrzymywałyby całą Europę, w postaci Unii Europejskiej, której byłyby „małym hegemonem” i przedstawicielem w Państwie Środka. To Niemcy miały Chinom dostarczać technologii, rozwiązań finansowych, administracyjnych itp. A Chiny miały tanio produkować dla niemieckich firm, by te mogły sprzedawać swoje towary na całym świecie.

Rzecz w tym, że układ ten miał zawierać jakże charakterystyczny dla niemieckiego myślenia rys asymetrii – to Niemcy miały być tym bardziej rozwiniętym technologicznie partnerem i to Niemcy miały narzucić Chinom swoje własne wartości, choćby w postaci ideologii „kapitalizmu interesariuszy”. Wpadły jednak w pułapkę swoich własnych koncepcji, które w zasadniczo niezmienionej formie realizują od czasów powstania II Rzeszy w 1871 r. Udało im się „oszwabić” Europę, udało im się przetrwać Anglosasów, ale Chińczyków nie doceniły.

W tym kontekście rok 2020 był zupełnie przełomowy, gdyż właśnie wtedy Niemcy straciły zaszczytny tytuł „mistrza światowego eksportu” (Exportweltmeister) w dziedzinie maszyn i bardziej skomplikowanych urządzeń na rzecz Chin4. Sytuacja dla nich powoli staje się trudna, żeby nie powiedzieć – krytyczna. Stąd też Bertelsmann Stiftung pod koniec sierpnia opublikowała opracowanie Scenariusze globalizacji – Wyzwania i opcje działania z punktu widzenia niemieckiej gospodarki (Globalisierungsszenarien – Herausforderungen und Handlungsoptionen aus Sicht der deutschen Wirtschaft)5, przedstawiające pięć możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji geopolitycznej, ze wskazaniem na ich skutki dla sytuacji niemieckiego przemysłu6. Tłem dla zmieniających się okoliczności jest oczywiście walka o władzę między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Przyjrzyjmy się krótko tym scenariuszom, gdyż dobrze pokazują niemiecki punkt widzenia.

Tylko dwie opcje przedstawione w ekspertyzie zakładają bliższą współpracę między Waszyngtonem a Pekinem. Scenariusz nazwany jako „zreformowany multilateralizm” polega na tym, że Stany Zjednoczone, Chiny i UE pozostają w łagodnym, nieagresywnym konflikcie systemowym, w którym wszyscy aktorzy dążą do współpracy i rozwiązań na poziomie multilateralnym. Jest to wymarzony scenariusz dla niemieckiej gospodarki. Znacznie mniej korzystny, ale nadal akceptowalny dla niej, jest scenariusz „G2”, zakładający bardziej kooperatywne relacje między USA a ChRL przy równoczesnej utracie wpływów ze strony UE, która nie ma statusu niezależnego aktora politycznego. Firmy niemieckie mimo wszystko byłyby w stanie nadal bez problemu działać na obu rynkach – i chińskim, i amerykańskim.

Te „kooperatywne” scenariusze ekspertyza uważa za mniej prawdopodobne niż te zakładające ostrzejszy konflikt między USA i Chinami, który niemieckim firmom może bardzo utrudnić życie. Najkorzystniejszy z nich to scenariusz nazwany jako „zimny pokój”, według którego napięcia między obydwoma państwami nie słabną, a USA zachowuje swoją pozycję hegemona świata zachodniego, natomiast UE – pozycję „młodszego partnera”7. Wszyscy się zbroją, świat zachodni próbuje uniezależnić się od chińskich produktów high-tech, jak również rosyjskiego gazu. Zachód podtrzymuje swoją ideologiczną narrację, która propagowana jest w mediach społecznościowych, przez co całe społeczeństwo patrzy na Chiny jako wrogi obóz. Przedsiębiorstwa z UE muszą zdecydować się na współpracę z jedną ze stron, ale zawsze istnieje jakieś pole do lawirowania między obydwoma obozami (przypomnijmy, że Niemcy z dużym sukcesem praktykowali to w czasie Zimnej Wojny).

Czwarty scenariusz to „świat podzielony na kilka bloków”. W tym scenariuszu UE zdołała zapewnić sobie pozycję niezależnego, silnego aktora między dwoma wielkimi mocarstwami: USA i Chinami. Jej spójność polityczna sprawia, że ​​jest globalnie bardziej istotna. Poszczególne bloki rywalizują między sobą, a takie organizacje jak ONZ czy Światowa Organizacja Handlu utraciły wpływy. UE jest oddalona od konfliktu amerykańsko-chińskiego w regionie Pacyfiku, ale musi przejąć większą odpowiedzialność za konflikty w swoim bezpośrednim otoczeniu regionalnym. W tym scenariuszu jednolity rynek UE odgrywa znaczącą rolę dla firm niemieckich, gdyż nie mogą już swobodnie działać jednocześnie na rynkach chińskich i amerykańskich, i zmuszone są do wyboru między USA a Chinami.

Najgorszy scenariusz to „świat w wiecznym kryzysie”. Stany Zjednoczone i Chiny otwarcie uważają się za przeciwników i walczą wszelkimi sposobami, aby przeciągnąć inne państwa na swoją stronę. Świat intensywnie się zbroi, szczególnie w dziedzinie cyberwojny. Dominują sankcje, kontrola eksportu i zakazy inwestycyjne dla zagranicznych korporacji. UE nie ugruntowała swojej pozycji światowego mocarstwa, nie powstały żadne gospodarcze „europejskie czempiony”, które mogłyby zająć czołowe pozycje w skali globalnej. Co więcej, UE coraz bardziej ulega dezintegracji, poszczególne państwa okazują się zbyt małe do tego, by sprostać konkurencji z Chin czy USA. Rynek europejski kurczy się i traci na znaczeniu, poziom życia w Europie spada.

Nie będziemy dokładnie opisywać tej ekspertyzy, ale jednym z możliwych rozwiązań dla niemieckiego przemysłu byłby podział niemieckich firm na różne regionalne firmy, które po prostu działałyby na poszczególnych rynkach – amerykańskim, chińskim i europejskim; czyli już nie jako filie spółki z główną siedzibą w Niemczech, ale jako firmy „lokalne”. Tymczasem niemieckie firmy zakładają, że nie będą musiały dokonywać wyboru typu albo-albo.

Już z tego pobieżnego opisu wynika, że Niemcy poważnie boją się o przyszłość swojego przemysłu, który w olbrzymim stopniu skorzystał na układzie geopolitycznym, z którym mieliśmy do czynienia w ostatnich dekadach. Neoliberalizm zawsze chętnie krytykowały, ale to właśnie w czasie jego panowania stały się wielokrotnym mistrzem światowego eksportu. Bez wątpienia najbliższa ich sercu opcja polegałaby na tym, by UE stała się nowym mocarstwem, które będzie balansować między USA i Chinami. Narzędziem spajającym „jedność europejską” miałby być właśnie „kapitalizm interesariuszy” i agenda zrównoważonego rozwoju. Jednocześnie UE krytykowałaby dalej Anglosasów za ich model „kapitalizmu udziałowców”. Jednocześnie, UE także miałaby powód do krytyki Chin. Nieprzypadkowo w swojej ostatniej książce Klaus Schwab pisze, że Chiny reprezentują także zły wariant kapitalizmu, a konkretnie „kapitalizm państwowy”.

Co ciekawe, z badania przeprowadzonego przez Fundację Róży Luksemburg wynika, że niemieckie główne media prezentują bardzo negatywny obraz Chin8. Narracja jest w nich niezwykle uproszczona i podporządkowana perspektywie interesów niemieckich. Cały czas porównuje się Chiny z niemieckimi, europejskimi czy zachodnimi wartościami, i podkreśla kontrast między „my” a „Chinami” jako „innymi”, przy czym w wielu przypadkach „oni” przedstawiani są jako ktoś gorszy. Badanie mówi wręcz o używaniu stereotypów jeszcze z czasów kolonialnych, przy czym otwarte rasistowskie resentymenty są odrzucane, ale subtelnie wkomponowywane w inne obrazy, jak choćby przedstawianie jedzenia dzikich zwierząt jako czegoś prymitywnego. Jego autorzy mówią wprost o tym, że obrazy Chin prezentowane w niemieckich mediach podporządkowane są propagowaniu wizji zagrożeń, które wywodzą się z kontekstów kolonialnych i antykomunistycznych. Nie jest sprawą przypadkową, że ekspertyzę sporządziła fundacja lewicowej partii Die Linke, która jest najbardziej antyamerykańską siłą w niemieckim parlamencie i która chętnie widziałaby Niemcy w ścisłym sojuszu z Rosją i Chinami. Rzecz w tym, że niemieccy przedsiębiorcy wcale tego nie chcą, gdyż USA ciągle są najważniejszym partnerem handlowym Niemiec…

Podsumowując, wszystko wskazuje na to, że Niemcy podejmą próbę utworzenia z UE swego własnego europejskiego imperium, które będzie balansować między USA i Chinami, tak by niemieckie firmy mogły jak najdłużej korzystać z możliwości w miarę swobodnego działania na wszystkich rynkach.

Dziejowa szansa dla Polski

Realizacja planu niemieckiego zakłada konieczność narzucenia Europie ideologii „kapitalizmu interesariuszy” i agendy tzw. zrównoważonego rozwoju. Jednocześnie Unię Europejską będzie mógł uratować tylko prawdziwy zamordyzm, do którego Niemcy jak wiadomo, są zdolni. Europejczycy zostaną poddani odziaływaniu propagandowemu, zgodnie z którym Chiny mają stanowić dla Europy cywilizacyjne i egzystencjalne zagrożenie, dlatego Europa musi „mówić jednym głosem”, żeby je odeprzeć. Europejczycy będą straszeni tym, że po upadku UE nasz kontynent zostanie gospodarczo przejęty przez Chińczyków i ewentualnie Amerykanów, i zostaniemy zdegradowani do drugiego świata. Jednocześnie Niemcy oczywiście będą robić z Chinami interesy.

Jak już nie raz o tym pisaliśmy, z obliczeń przeprowadzonych przez Instytut Cybernetycznych Analiz Strategicznych9 wynika, że około roku 2025 Chiny uzyskają tak dużą przewagę nad USA, że te zejdą ostatecznie ze sceny jako mocarstwo światowe. Jednocześnie stracą także swoją przewagę w stosunku do pozostałych członków NATO, tak więc i ta organizacja się rozpadnie. Co z UE? Ponieważ Chiny nie będą w żadnym stopniu zainteresowane przetrwaniem UE, która miałaby być „bazą” dla niemieckich firm, będą więc grać na jej rozpad.

Rzecz w tym, że wbrew temu, co twierdzi ekspertyza Bertelsmanna, rozpad UE wcale nie musi oznaczać degradacji ekonomicznej Europy. Wręcz przeciwnie! Przez ostatnie lata Niemcy, marząc o tym, by wybić swoje firmy na pozycje globalnych czempionów, wysysały wszystkie soki z Europy. Chińska inicjatywa Jednego Pasa, Jednej Drogi to wielka szansa dla tych państw europejskich, które musiały ponieść największe ofiary na ołtarzu „integracji europejskiej”. Musiałyby tylko – przy czym to „tylko” tak naprawdę jest największym problemem – zacząć na nowo myśleć kategoriami swoich suwerennych interesów… Przykładowo Polska mogłaby w oparciu o licencje chińskie rozwijać swój własny przemysł, a nie być tylko taśmą produkcyjną dla Niemiec.

Dlaczego to jest możliwe? Dlatego, że chiński pomysł na świat jest zupełnie inny niż anglosaski czy niemiecki! Chiny nie forsują żadnej globalistycznej ideologii, a ich pomysł opiera się na współpracy suwerennych państw, które muszą we współpracy z Chinami dostrzegać dla siebie konkretne korzyści. Nie przymus, wyzysk, dominacja i asymetria, a współpraca i wzajemność jest ideową podstawą chińskiego pomysłu. Dzięki takiej współpracy na nogi mogłoby stanąć europejskie południe, brutalnie „wydojone” przez europejską północ. Dzięki takiej współpracy moglibyśmy odzyskać gospodarczą i polityczną suwerenność. W końcu jak słusznie pisał Schwab, Chiny reprezentują „kapitalizm państwowy”, który jest dobrym modelem do tego, żeby i Polska stanęła na nogi.

Co należałoby robić w najbliższych latach? Grać z unijnymi instytucjami w kwestiach agendy „kapitalizmu interesariuszy” i tzw. zrównoważonego rozwoju, a jednocześnie rozmawiać z Chińczykami. Musimy bowiem przygotować się na przestawienie profilu działalności tych polskich firm, które w tej chwili stanowią podsystem niemieckiej gospodarki. Należałoby się zastanowić, w jaki sposób „oderwać” je od niemieckiej taśmy produkcyjnej i przestawić na produkcję, która służyłaby polskim interesom gospodarczym. W ten sposób należy doczekać do momentu rozpadu UE i gładko spaść na cztery łapy.

Współpraca z Chinami stanowi dla Polski dziejową szansę. Chińczycy są bowiem w stanie zneutralizować dwa państwa, które w największym stopniu doprowadziły nas do stanu, w którym się znaleźliśmy – Niemcy i Rosję. Rolę taką miały odegrać Anglia i Stany Zjednoczone, ale te państwa wspierały nas tak długo, jak długo miały w tym interes, a zazwyczaj długo go nie miały. Świadczy o tym zachowanie Anglii na konferencji w Wersalu, gdzie Anglicy byli głównymi adwokatami pokonanych Niemiec przeciwko Polsce, świadczą o tym porozumienia zawierane w Teheranie, Jałcie, Poczdamie w czasie II wojny światowej, jak również sytuacja po 1989 r., kiedy Amerykanie dali Niemcom zielone światło do budowania swojej Mitteleuropy. Chiny będą pewnym sojusznikiem, bo ich interesy są stałe.

Wielka szansa – ale musimy stoczyć walkę

Chiny są śmiertelnym wrogiem „niemieckiej Europy”, stąd też Niemcy będą robić wszystko, żeby Europa – w znaczeniu Europy suwerennych państw – nie została włączona do inicjatywy Jednego Pasa, Jednej Drogi. A kiedy UE się rozpadnie, będą destabilizować region, żeby utrudnić życie Chińczykom.

Przypadek Polski jest tu szczególnie dramatyczny. Nie od dziś wiadomo, że Polska jest państwem wyjątkowo zasobnym w różne surowce naturalne – Niemcy od dawna planują położyć na nich łapę. Planowały zrobić to poprzez UE, ale po jej rozpadzie, będą próbowały osiągnąć swoje cele innymi sposobami. Musimy być więc niezwykle czujni i ostrożni! Stąd też mamy absolutną pewność, że staniemy się obiektem zmasowanego ataku propagandowego, którego celem będzie zatrzymanie nas – albo strategicznych obszarów Polski – w niemieckich szponach.

Torpedowane będą wszelkie próby wykształcenia się polskiej inteligencji i polskiego gospodarza, który pokierowałby odpowiednio naszymi sprawami. Społeczeństwo będzie dzielone. A przede wszystkim, karmione intensywną antychińską propagandą. Propaganda ta będzie miała pewien wspólny rdzeń, ale zasadniczo będzie robiona w kilku wariantach, dla różnych grup ideowych polskiego społeczeństwa.

Wspólnym rdzeniem tej antychińskiej akcji dyfamacyjnej będzie kwestia „zamordyzmu” i „totalitaryzmu”. Pomijana będzie kwestia tego, że taki zamordyzm i totalitaryzm od lat wprowadzany jest właśnie na Zachodzie, a agenda „kapitalizmu interesariuszy”, ściśle związana z wizją Schwabowej czwartej rewolucji przemysłowej, proces ten doskonale domknie. Uwaga ludzi od tego właśnie procesu będzie odwracana właśnie poprzez straszenie Chińczykami. Jednocześnie pomijana będzie kwestia tego, że zamordyzm Schwabowej agendy służy globalistom i dużym korporacjom, a obywatele europejscy w coraz większym stopniu traktowani są wyłącznie jako przedmiot, który ma siedzieć cicho i słuchać się elit. W przeciwieństwie do tego autorytaryzm chińskiej partii komunistycznej służy interesom ludzi, co nieraz zostało udowodnione, jak choćby podczas ostatniego kryzysu chińskich firm developerskich, którym państwo chińskie pozwoliło upaść, gdyż ich działalność nabierała coraz bardziej pasożytniczego dla społeczeństwa charakteru10. Jednocześnie różne działania podejmowane przez władze Chin służą zachowaniu integralności swojego państwa, zagrożonej przez wrogie działania podejmowane przez świat Zachodu, czego przykładem były ostatnie wydarzenia wokół Hongkongu. Może gdyby Zachód zostawił Chiny w spokoju i nie próbował podminowywać tego państwa swoją własną propagandą, to zakres wolności politycznej w Chinach byłby ciut większy? Warto też zwrócić uwagę na to, że dla cywilizacji chińskiej charakterystyczny jest dualizm prawa publicznego i prywatnego, dzięki czemu Chińczycy mogą cieszyć się sporym zakresem wolności w sferze rodzinnej11. Na Zachodzie przeżywamy regres do monizmu prawa publicznego, przez co także rodzina i prywatność znajdują się pod coraz większą kontrolą państwa, co przejawia się choćby poprzez odbieranie dzieci rodzicom, którzy nie spełniają wymogów ustalanych dla nich przez biurokratów.

Ze względu na dużą podatność Europejczyków, w tym Polaków, na propagandę, taka antychińska narracja będzie niezwykle skuteczna. Oprócz tego będziemy mieli do czynienia z „subnarracjami” dla poszczególnych grup światopoglądowych. Skoncentruję się na dwóch głównych.

Dla postępowych „Europejczyków narracja będzie krążyć wokół kwestii zrównoważonego rozwoju, demokracji, praw LGBT itd. Chiny będą przedstawiane jako globalny truciciel, który grozi przeludnieniem związanym z wycofaniem się przez to państwo z polityki jednego dziecka. Chiny będą wrogiem postępowej części ludzkości. Sprawa jest oczywista.

Zatrzymajmy się dłużej na kwestii narracji skierowanej dla szeroko rozumianej polskiej prawicy. Tutaj dominować oczywiście będzie narracja antykomunistyczna, antymarksistowska. Ze względu na to, że na razie przy władzy znajduje się partia uznawana za prawicową i od jej decyzji zależy to, co będzie działo się w Polsce w najbliższych latach, sprawa ma fundamentalne znaczenie.

Sytuacja jest bardzo poważna, bo Niemcy są mistrzami w odpowiednim używaniu negatywnego stereotypu antykomunizmu. Ojcem tej strategii socjotechnicznej jest oczywiście Józef Goebbels, który w czasie wojny budował pozytywny wizerunek Niemiec jako państwa, które walczy z bolszewizmem. Atak na ZSRR przedstawiany był jako ogólnoeuropejska krucjata przeciw bolszewikom, którzy mieli przedstawiać absolutne zło i zagrożenie. Działo się to dokładnie w czasie, kiedy Niemcy przeprowadzali Holokaust Żydów, w barbarzyński sposób traktowali Rosjan, grabili całą Europę i miliony Europejczyków zniewolili jako robotników przymusowych. A czyż nie obserwujemy w ostatnich latach prawdziwej mody na literaturę z gatunku „wspomnienia z Ostfrontu”? Tak, obserwujemy, jak również to, że młoda polska prawica w dużym stopniu kupiła tę propagandę i naprawdę wierzy, że powinniśmy byli iść z Hitlerem na Moskwę, bo przecież to Niemcy stali na straży „cywilizacji zachodniej”. Propaganda Józefa Goebbelsa odnosi spektakularne sukcesy i zostanie bezpardonowo wykorzystana przeciwko Chinom.

Jej sukces bierze się w dużej mierze z tego, że po wojnie wielu zbrodniarzy nazistowskich użyło – niestety z powodzeniem – Kościoła katolickiego do swoich własnych celów i spreparowało zabójczego infowirusa, że esencją katolicyzmu jest właśnie antykomunizm. A ponieważ rzekomo esencją nazizmu był antykomunizm – co jest nieprawdą – to wychodzi na to, że nazizm był zgodny z katolicyzmem, a nawet stał w forpoczcie obrony katolicyzmu… Miliony katolików na całym świecie kupiły tę propagandę, dzięki której taki choćby zbrodniarz jak Josef Mengele mógł spokojnie żyć po wojnie w Ameryce Południowej. A ilu z nich zakładało i działało w różnych organizacjach katolickich, czy też szerzej, chrześcijańskich? Nie wierzycie Państwo? Wpiszcie sobie w wyszukiwarkę hasło: Kolonia Godności i poczytajcie, jak to wyglądało w praktyce.

Teraz dokładnie to samo instrumentarium zostanie przeniesione na Chiny, a polscy katolicy bez zawahania je kupią. I uwierzą, że to Chiny są największym cywilizacyjnym zagrożeniem.

Żeby uniknąć nieporozumień, zaznaczymy, że oczywiście nie tylko Niemcy mają interes w kolportowaniu takiej propagandy. W tej kwestii cały Zachód mówi jednym głosem. Stąd też, kiedy napotykamy tę właśnie propagandę, musimy mieć świadomość, że może ona pochodzić z różnych źródeł. Ale ostatecznie to Niemcy mają największy interes w tym, żebyśmy zostali w ich drużynie.

Prawdziwy popis tej narracji dała Małgorzata Wołczyk w artykule, który 1 lutego 2021 r. ukazał się na stronie magazynu „Do Rzeczy”. Czytamy w nim:

„29 stycznia skończyły się wirtualne obrady Światowego Forum Ekonomicznego, którego honorowym gościem był Xi Jinping – prezydent Chińskiej Republiki Ludowej i sekretarz Komunistycznej Partii Chin. To on zainaugurował Davos, mimochodem pochwalił się także, że jego kraj jest jedyną gospodarką, która rozwinęła się w środku pandemii i był tak miły, że ostrzegł nas lojalnie: »Świat nie będzie już taki jak wcześniej«. Byłoby nietaktem oczekiwać od przywódcy mocarstwa, że wspomni coś o Wuhan czy nieprzerwanych podróżach Chińczyków jeszcze niemal przez 3 miesiące, zanim świat zrozumiał, jaki prezent importował sobie z Państwa Środka i to pomimo ostrzeżeń płynących z Tajwanu już w grudniu 2019. I tym razem przywódcy światowi złożyli potulnie wirtualne ręce do oklasków, choć chiński wirus w międzyczasie zabija ich rodaków i zatapia gospodarki. Ale co tam! Przecież jeszcze wiosną prezes i założyciel Davos – Klaus Schwab ucieszył się w jednym z tweetów, że pandemia nas zdziesiątkuje i jakoś nikogo to nie obeszło z wyjątkiem paru rozgarniętych dziennikarzy i demografów wstrząśniętych niefrasobliwością światowego przywódcy. Gdyby ktoś nie był w stanie uwierzyć, zamieszczam cytat oryginalny: »As the global population is currently not #sustainable and birth rates need to fall, this can be viewed as a very positive outcome of the #Covid_19 pandemic«. Podczas ostatnich obrad Klaus Schwab składał najserdeczniejsze wyrazy przyjaźni i szacunku wobec przywódcy komunistycznych Chin, ciesząc się jednocześnie, że razem rozpoczynamy »nową globalną erę«, w której możemy liczyć na współpracę z Chinami”12.

Pani Wołczyk bez wątpienia można pogratulować niezwykłego talentu propagandowego – gdyby ustanowiono nagrodę im. Józefa Goebbelsa, przypuszczam, że jej kandydatura zostałaby poważnie rozważona… Dokonała bowiem tutaj zabiegu niezwykle sprytnego – połączenia Schwaba, „chińskiego wirusa”, planów depopulacyjnych globalistów i chińskiego komunizmu. Nie ma wątpliwości, że zdecydowana większość polskiej prawicy taką narrację kupi i właściwie już kupuje.

Ze względu na to, że od początku lat 80. polskie społeczeństwo znajduje się pod wpływem propagandy zachodniej, i że od 1989 r. zagraniczne kanały wpływu przejęły bez reszty kontrolę nad naszym państwem, Polska nie wykształciła inteligencji, która potrafi odróżniać informacje od propagandy, pojęcia od stereotypów13. Wśród polskich dziennikarzy czy też „influencerów” dramatycznie brakuje osób, które rzeczywiście próbują dotrzeć do prawdy – większość z nich to nieświadome swojej roli pudła rezonansowe propagandy robionej przez specjalistów. Mało kto naprawdę zadał sobie trud, żeby dokładnie zbadać, co robi Klaus Schwab albo żeby dowiedzieć się czegoś prawdziwego na temat Chin. Ostatecznie wystarczy, że padnie magiczne słowo „komunizm” i polska prawica już wszystko „wie”… Stąd bardzo niepokoi mnie taka możliwość, że to właśnie polscy prawicowi dziennikarze i „influencerzy”, z dobrymi chęciami, ale urobieni propagandowo i z głowami pełnymi odpowiednich stereotypów, będą główną tubą niemieckich – i szerzej zachodnich – działań operacyjnych… Jednocześnie z ich pomocą będzie podsycany konflikt między tymi od „zrównoważonego rozwoju” a „obrońcami chrześcijańskich wartości”, przez co uwaga Polaków zostanie skoncentrowana wyłącznie na tematach zastępczych i niemożliwe stanie się wypracowanie jakiejkolwiek konstruktywnej strategii działania.

Tematem takim może też stać się Polexit, gdyż kwestią oczywistą jest, że naciski ideologiczne z Brukseli będą coraz silniejsze. Dyskusjom na temat Polexitu nie będzie jednak towarzyszył żaden głębszy namysł nad tym, co dalej. A antychińska propaganda pewnie będzie nadal rządzić polskimi głowami, więc żadne kroki nie zostaną podjęte w kierunku nawiązania współpracy z Chinami. Polska znajdzie się w totalnej izolacji i można liczyć się nawet z tym, że straci regiony powiązane gospodarczo z Niemcami, gdyż wynarodowieni Polacy będą woleli stać się na zawsze „przydupasami” Niemców niż powalczyć o godne nam miejsce wśród narodów świata. A prawica będzie w stanie ogłosić wyłącznie „zwycięstwo moralne”…

A co z Międzymorzem? – niejeden Czytelnik zada pewnie takie pytanie. Tak, zdajemy sobie sprawę z tego, że duża część polskiej prawicy, z Markiem Jurkiem na czele, który już od dawna intensywnie straszy Polaków chińskim komunizmem14, forsuje właśnie taki pomysł rozwiązania naszego problemu. W niedawno opublikowanym tekście Strategia, czyli narodowa odpowiedzialność Jurek twierdzi:

„Europa polityczna będzie bowiem wspólnotą losu, wspólnotą mimo różnic albo nie będzie jej w ogóle. Natrętnych ingerencji pod pretekstem »wspólnoty wartości« nie powstrzymamy ani w pojedynkę, ani odwołując się do »suwerenności absolutnej«. Jeśli nie sformułujemy wprost wspólnego stanowiska państw Europy Środkowej, afirmującego wartości cywilizacji chrześcijańskiej, kultywującego pamięć o walce z komunizmem i konieczność historycznego potępienia marksizmu, potwierdzającego wolę zachowania suwerenności naszych państw, jeśli nie przedstawimy tego stanowiska nie jako retorycznego suplementu do zabsolutyzowanych »wartości unijnych«, ale jako zbioru praw podstawowych naszych narodów – nie zbudujemy płaszczyzny partnerskiej współpracy z państwami zachodniej części Unii”15.

Marek Jurek opisuje tutaj główne założenia idei Intermarium, które ma nas obronić jednocześnie przed Brukselą, Niemcami, Rosją i oczywiście Chinami. Pomysł ten to czyste mrzonki, które mają wpędzić nas w ślepy kanał. Po pierwsze, cały ten region jest gospodarczo całkowicie uzależniony od Niemiec, a suwerenność energomaterialna jest kluczowa do tego, by móc bronić własnych wartości. Ani Węgry, ani Czechy nie są zainteresowane konfliktem z Niemcami, bo za dużo by na tym straciły. Polsce grozi cofnięcie dotacji unijnych, za które partia rządząca chciała sfinansować swój Nowy Ład. Można sobie wymachiwać szabelką, ale nic to nie da. Po drugie, państwa te mają wiele sprzecznych interesów, choćby w kwestii Rosji. Zarówno Węgry, jak i Czechy obawiają się polskiej ślepej rusofobii, gdyż same uprawiają politykę wielowektorową. Także stosunek poszczególnych państw do Chin jest bardzo zróżnicowany. Po trzecie, patronem tego projektu osobiście był Donald Trump, a od czasu zmiany warty na Kapitolu, Amerykanie w ograniczonym zakresie są zainteresowani jego kontynuacją. Zwolennikom Intermarium zostaje już chyba tylko Izrael jako sojusznik…

Nie jest dobrze

Nasza konkluzja jest optymistyczno-pesymistyczna. Oto otwiera się przed nami niezwykła szansa, żeby autentycznie wstać z kolan i odzyskać pełną suwerenność. Jednakże nadzieja na to, że Polska w ciągu najbliższych kilku lat stworzy inteligencję narodową, która bardzie CAŁKOWICIE odporna na niemieckie – i szerzej, zachodnie – akcje dezinformacyjne, jest bardzo nikła. Polska została mentalnie spenetrowana przez państwa zachodnie i środowisk odróżniających prawdę od propagandy jest tyle, co kot napłakał. Trzeba przyznać, że obce kanały wpływu wykonały olbrzymią pracę, żeby podporządkować sobie mentalnie liczne środowiska w Polsce, i to o przeciwstawnych poglądach.

W najbliższych latach nacisk ideologiczny na Polskę i Europę będzie rósł. Nie po to Klaus Schwab i jego ludzie przez 50 lat budowali swoje imperium, żeby teraz Polacy im się stawiali. Nowi Ludzie będą wierzyć w zrównoważony rozwój, „kapitalizm interesariuszy”, kult Matki Natury i nauki. A polska prawica, jeśli nie zacznie używać swojej inteligencji, nadal będzie tylko dreptać za ludźmi z Davos, będąc przy tym używaną do tego, by być straszakiem dla tych „postępowych”.

Przetrwanie naszego narodu zależy tylko i wyłącznie od tego, czy Polacy – a przede wszystkim polska prawica, bo lewica chce być rządzona przez Brukselę – zrozumieją, że tylko Chiny mogą zdusić agendę Klausa Schwaba. Tylko przystępując do inicjatywy Jednego Pasa, Jednej Drogi obronimy się przed Schwabową agendą depopulacji i repoganizacji, która kryje się za ideą „zrównoważonego rozwoju”. Szczególna odpowiedzialność ciąży tutaj na wszystkich osobach kształtujących przekonania polskich patriotów. Najwyższy czas, żeby odzyska

mentalną suwerenność, bo ona jest początkiem suwerenności politycznej i gospodarczej.

Magdalena Ziętek-Wielomska – Instytut Badawczy Pro vita bona

Pierwodruk: „Nowoczesna Myśl Narodowa”

Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można nas również wpierać materialnie.

Dane do przelewów:
Instytut Badawczy Pro Vita Bona
BGŻ BNP PARIBAS, Warszawa
Nr konta: 79160014621841495000000001

Dane do przelewów zagranicznych:
PL79160014621841495000000001
SWIFT: PPABPLPK

1 Stany Zjednoczone unikną bankructwa. Senatorowie się dogadali. Tymczasowo, 7.10.2021, https://www.money.pl/gospodarka/stany-zjednoczone-unikna-bankructwa-senatorowie-sie-dogadali-tymczasowo-6691350373034624a.html [dostęp: 22.10.2021].

2 K. Schwab, T. Malleret, Covid-19: The Great Reset, Cologny/Geneva 2020.

3 K. Schwab, P. Vanham, Stakeholder Capitalism: A Global Economy that Works for Progress, People and Planet, Hoboken 2021.

4 C. Dierig, Neuer Exportweltmeister – Deutschland verliert die Vormacht im Maschinenbau, 6.07.2021, https://www.welt.de/wirtschaft/article232336193/Neuer-Exportweltmeister-China-ueberholt-Deutschland-im-Maschinenbau.html [dostęp: 22.10.2021].

5 Globalisierungsszenarien – Herausforderungen und Handlungsoptionen aus Sicht der deutschen Wirtschafthttps://www.bertelsmann-stiftung.de/de/publikationen/publikation/did/globalisierungsszenarien-herausforderungen-und-handlungsoptionen-aus-sicht-der-deutschen-wirtschaft-all [dostęp: 22.10.2021].

6 Cf. Die Geschäftsgrundlage der deutschen Industrie (I), 18.10.2021, https://www.german-foreign-policy.com/news/detail/8735/ [dostęp: 22.10.2021].

7 Die Geschäftsgrundlage der deutschen Industrie (II), 19.10.2021, https://www.german-foreign-policy.com/news/detail/8737/ [dostęp: 22.10.2021].

8 Die China-Berichterstattung in deutschen Medien, wrzesień 2021, https://www.rosalux.de/publikation/id/44908/die-china-berichterstattung-in-deutschen-medien?cHash=57acbf6bd6857c842b1784cfffca6e60, cf. Feindbild China, 22.10.2021, https://www.german-foreign-policy.com/news/detail/8741/ [dostęp: 22.10.2021].

9 Cybernetyczna analiza procesów sterowania międzynarodowego (cz. 2 – Koncert mocarstw w XXI wieku – Chiny), https://instytuticas.wordpress.com/2018/10/01/cybernetyczna-analiza-procesow-sterowania-miedzynarodowego-cz-2-koncert-mocarstw-w-xxi-wieku-chiny/ [dostęp: 22.10.2021].

10 „Tymczasem podejście Chin znacząco różni się od tego, co robią zachodnie rządy i największe banki centralne. Państwo Środka myśli w perspektywie dekad, a nie lat. Dlatego też stara się przekierować kapitał w bardziej produktywne sektory gospodarki, nawet jeśli będzie to oznaczało upadek deweloperów i chwilowe perturbacje. Taka polityka pozwoli Chinom rozwijać się w obszarze nowoczesnych technologii. W tym czasie Stany Zjednoczone dalej będą płacić ludziom za to, że nic nie robią. Ewentualnie wyślą trochę pieniędzy do jakiegoś laboratorium na stworzenie groźniejszych odmian wirusów bądź też po prostu wyrzucą kolejne miliardy na utrzymanie baz wojskowych na całym świecie. Oczywiście jest to sarkazm, ale doskonale wiecie, co mamy na myśli. W zależności od tego, gdzie skierujemy kapitał, gospodarka może albo fantastycznie się rozwijać, na czym skorzysta większość obywateli, albo jej rozwój będzie blokowany, ale mała część będzie mogła się bogacić bez jakiegokolwiek ryzyka”. Upadek Evergrande – czy jest się czego bać?, 22.09.2021, https://independenttrader.pl/upadek-evergrande-czy-jest-sie-czego-bac.html [dostęp: 22.10.2021].

11 Cf. M. Hagmajer, Wspólne wartości oraz synergia dystrybucjonizmu i konfucjanizmu w myśli ekonomicznej, „Nowoczesna Myśl Narodowa” 2021, nr 8-9, s. 46-48, https://www.nowoczesnamysl.pl/wp-content/uploads/2021/06/NMN-8-9-kwiecien-maj.pdf.

12 M. Wołczyk, „Wielki Reset” w Davos – czyli znów o tym, o czym milczą inni, 1.02.2021, https://dorzeczy.pl/swiat/170943/wielki-reset-w-davos-czyli-znow-o-tym-o-czym-milcza-inni.html [dostęp: 23.10.2021].

13 Cf. Myślenie pojęciowe a myślenie stereotypowe – Andrzej Wronka, Kazimierz Ajdukiewicz, doc. Józef Kossecki, 14.03.2016, https://pubmedinfo.org/2016/03/14/myslenie-pojeciowe-a-myslenie-stereotypowe/ [dostęp: 23.10.2021].

14 Swego czasu Marek Jurek miał nawet żądać wydania przez Chiny „małego Buddy”, co pamiętają starsi Czytelnicy. Niestety, nie udało mi się znaleźć żadnych internetowych źródeł na ten temat, pozostaje polegać nam na relacjach ustnych.

15 M. Jurek, Strategia, czyli narodowa odpowiedzialność, 20.07.2021, https://teologiapolityczna.pl/marek-jurek-strategia-czyli-narodowa-odpowiedzialnosc [dostęp: 23.10.2021].


Click to rate this post!
[Total: 10 Average: 4.4]
Facebook

57 thoughts on “Ziętek-Wielomska: Niemiecka pułapka?”

  1. 1. W czasach PRL, kiedy Polska była „suwerenna gospodarczo” i posiadał własny przemysł o znaczeniu strategicznym, rozwijała się średnio w tempie 2,1% rocznie i był to NAJWOLNIEJSZY rozwój w całej Europie. Kraje Europy Zachodniej i tak już znacznie bogatsze, również rozwijały się szybciej od Polski i powiększały dystans. W 1989 roku suwerenna gospodarczo Polska była już krajem III świata, a Polaków, którzy zdołali wyrwać się na Zachód, nie stać było nawet na zapłacenie 50 fenigów za skorzystanie z toalety na stacji kolejowej.

    Tymczasem w latach 1989-2015 Polska rozwijała się w tempie 3% rocznie i był to TRZECI wynik w całej Europie zachodniej i wschodniej liczonej łącznie.

    Co do innowacyjności i myśli technicznej w czasach PRL, to jak wiadomo polskie wyroby o wysokiej technologii święciły triumfy eksportowe na całym świecie wypierając ze wszystkich rynków produkty japońskie, czy zachodnioniemieckie. 😉

    W rzeczywistości polski eksport to były wtedy głównie surowce bo niesłychanie innowacyjna i suwerenna gospodarka PRL nie była w stanie wyprodukować nawet butów, tak, żeby się nie rozlatywały od razu po wyjęciu z opakowania.

    Jak widać zdecydowanie bardziej opłaca się jednak być niesuwerennym gospodarczo.

    2. Zasoby surowcowe w Polsce nie są większe niż przeciętnie w jakimkolwiek kraju o zbliżonej do Polski wielkości. Zresztą rola surowców w rozwoju gospodarczym już od dwustu lat systematycznie maleje. Japonia nie ma żadnych surowców i jest światowym mocarstwem. Kongo ma mnóstwo surowców i wygląda jak …Kongo właśnie.

    3. ChRL ani nie przegoni, ani nawet nie dogoni USA ani w 2025, ani nigdy. Nie z tym rządem i z tym ustrojem. Przypomina pilaster, że, nie tylko wydajność gospodarki ChRL wynosi zaledwie 15% wydajności gospodarki amerykańskiej (nawet Rosja jest tu lepsza od Chin), ale i ten dystans w ogóle przestał się już zmniejszać. Wkrótce też zatem przestanie się zmniejszać dystans w PKB per capita i ChRL na dobre ugrzęźnie w pułapce średniego (bardzo średniego bo niższego znacznie nawet od polskiego) dochodu.

    4. Goebbels może i próbował zbudować pozytywny wizerunek III Rzeszy, ale przecież zdecydowanie się to mu nie udało i do dzisiaj III Rzesza jest wręcz synonimem Imperium Zła.

      1. A nie minus 400%? Większa wartość sprawia większe wrażenie. 😉

        Wg danych np. Conference board, łączny spadek polskiego PKB w latach 1989-1991 wynosił 16%. Są zresztą badacze, (np. Orłowski w „Pogoni za straconym czasem” – poleca pilaster) przekonani, że nawet takiego spadku wówczas nie było. Tylko po prostu aparat statystyczny nie był wtedy przygotowany do mierzenia sektora małych prywatnych przedsiębiorstw i dalece nie doszacowywał ich ówczesnego wzrostu.

        Spadek PKB, jeżeli w ogóle nastąpił, wynikał zaś z urealnienia „narodowej”, „suwerennej” gospodarki, która „suwerennie” zajmowała się np wożeniem węgla ze Śląska do składu w Bydgoszczy, a potem prosto do pieców we Wrocławiu. Te i podobne licznie opisywane nawet przez ocenzurowaną prlowską prasę, bezsensowne działania były zaś wliczane do PKB.

        1. Czy pamięta Pan te czasy czy tylko o nich czytał? Gazety o 40% wprost pisały i nikt tego wtedy nie negował.

          1. Sugerowałby pilaster nie polegać za bardzo, tym co „pisały gazety”, a raczej zapoznać się z jakimiś miarodajnymi seriami danych, których można sporo znaleźć nawet w internecie. Żaden nie pokazuje 40% spadku. Chyba żeby policzyć wyłącznie sektor „narodowych, suwerennych zakładów pracy”, bez uwzględniania równoległego wzrostu w sektorze prywatnym. Wtedy może by tyle było.

            I tak, pamięta pilaster. Jak nagle, w ciągu dosłownie tygodni, stragany rozkwitły towarem, który wcześniej w narodowych, patriotycznych sklepach był absolutnie niedostępny. Symbolem tej transformacji powinien być …banan, w czasach PRL absolutnie niedosiężny symbol luksusu.

            Tak czy owak jednak, ten spadek PKB w Polsce (16% wg Conference board) był i tak NAJNIŻSZY ze WSZYSTKICH krajów postkomunistycznych. Polska wybrała optymalny model transformacji, a przynajmniej nikomu nie udało się znaleźć lepszego.

          2. Nie spadek o 40%, tylko urealnienie. Gospodarka PRL funkcjonowała niejako „pod kloszem”, czyli niespecjalnie liczono się z realiami. Po 1989 roku nastąpiła diametralna zmiana struktury popytu, przez co struktura podażowa gospodarki okazała się niedostosowana do nowych potrzeb i musiało nastąpić tąpnięcie. To trochę tak, jakby w Skandynawii uprawiać w szklarni pomidory. Mogłoby to nawet jakoś działać, ale w momencie gdy ktoś stłucze tą szklarnię, pomidory zmarnieją. Lepiej wtedy sprowadzić z Hiszpanii a zająć się czymś, co Skandynawom wychodzi na prawdę lepiej – zgodnie z teorią przewagi komparatywnej.

      2. To było raczej ujawnienie tragicznego stanu między innymi przemysłu… bo gdy produkt jest gniotem to jego kupowanie nie można w żadnym razie rozpatrywać w kategoriach patriotyzmu gospodarczego… jeśli ktoś karze to raczej w kategoriach zdrady.

    1. „3. ChRL ani nie przegoni, ani nawet nie dogoni USA ani w 2025, ani nigdy. Nie z tym rządem i z tym ustrojem. Przypomina pilaster, że, nie tylko wydajność gospodarki ChRL wynosi zaledwie 15% wydajności gospodarki amerykańskiej (nawet Rosja jest tu lepsza od Chin), ale i ten dystans w ogóle przestał się już zmniejszać. Wkrótce też zatem przestanie się zmniejszać dystans w PKB per capita i ChRL na dobre ugrzęźnie w pułapce średniego (bardzo średniego bo niższego znacznie nawet od polskiego) dochodu.” – zawsze tak samo bawi mnie ten argument. Powtarzany jak mantra szaleńca i wyjęty z kapelusza przez pilastra, który ucieka przed argumentami dziwnie podobnie jak FatBantha. Oczywiście zero refleksji nad tym, że czego się nie weźmie w ręce jest produkowane w Chinach i nie robią już bubli jak w latach 90-tych, tylko tanie i w miarę dobre produkty. Zero refleksji nad tym, że problem w postaci demografii mają poza bodaj Indiami wszystkie kraje na świecie – USA również i to ogromne, bo mają największy kryzys od czasów II wś i ich społeczeństwo zwyczajnie się starzeje. Nie pomoże w tym pomysł ściągania imigrantów, który by nieco udobruchać republikanów, zakłada otwarcie drzwi dla wysoko wykwalifikowanych fachowców. Przy obecnych warunkach rynek amerykański przestał być krainą mlekiem i miodem płynącą – stał się jedną z wielu opcji. Zero refleksji nad tym, że znów wali się sytuacja wewnętrzna przez chorą bańkę spekulacyjną i spotyka się to ze sporymi niepokojami społecznymi w USA, gdzie ludzie zaczynają koczować w namiotach.

      Toteż opowiadanie o tym, że Chiny nigdy nie dogonią USA jest wróżeniem z fusów. Nawet z tym ustrojem. Bo w przeciwieństwie do fikołków, które odstawiają Stany z „ratowaniem” swoich korporacji i banków poprzez dodruk pustego pieniądza, Chiny spokojnie pozwalają upadać takiemu molochowi jak Evergrande. I w perspektywie jest to bardzo zdrowe podejście. Chiny potrafią się bardzo sprawnie przestawić na inne tory gospodarki i myślą nieco dalej niż USA, w których roszczeniowa postawa młodych ludzi jasno pokazuje, że za 10-15 lat socjalizm będzie tam zwyczajnie królował doprowadzając Stany do kompletnej zapaści. Chiny zaś znów znajdą „niszę”, jak z deweloperką, na której zarobią krocie.

      Niemniej nie oczekuję jakiegokolwiek zrozumienia ze strony pilastra – faktoodporność i brak logicznego rozumowania pokazał tutaj nie raz. Szkoda jednak, żeby ktoś postronny przeczytał tylko te wypociny pod tezę bez jakiejkolwiek odpowiedzi wskazującej braki.

      1. Kiedy Marcin Sułkowski przedstawi jakiekolwiek fakty, (miarodajne, ilościowe, mierzalne, obiektywne dane, że ChRL w 2025 będzie dwukrotnie potężniejsza od USA), to wtedy będzie można ocenić, czy pilaster jest faktoodporny. Bo na razie to pilaster jest jedynie opinioodporny. 😉

        Podpowiedź – kiedy więcej Amerykanów (w proporcji do liczby mieszkańców) będzie się starało wyjechać za pracą do ChRL, niż Chińczyków do USA, będzie można głosić takie idee na poważnie. Obecnie raczej nie. 🙂

        1. Stwierdzenie z podpowiedzi doskonale pokazuje, że nie umie Pan nawet czytać ze zrozumieniem. O myśleniu i analizowaniu własnych argumentów nie pomnę. Rozumiem, że skoro do Szwecji wyjeżdża o wiele więcej Polaków niż do Szwajcarii, to to oznacza, że Szwecja>Szwajcaria? Ma Pan świadomość, że liczba emigrantów nie ma większego znaczenia w obecnych czasach? Ma Pan świadomość, że masa amerykańskich fachowców z branży IT pracuje dla chińskich firm, które mają siedziby w największych amerykańskich miastach? Ma Pan świadomość, że pomija Pan te wszystkie czynniki i bredzi tylko na podstawie funta kłaków wartych statystyczek z neta albo tekstów na niszowych blogach?

          „Kiedy Marcin Sułkowski przedstawi jakiekolwiek fakty, (miarodajne, ilościowe, mierzalne, obiektywne dane, że ChRL w 2025 będzie dwukrotnie potężniejsza od USA), to wtedy będzie można ocenić, czy pilaster jest faktoodporny.” – nie muszę tego robić, bo ja w przeciwieństwie do Pana nie rzucam deklaracjami w stylu „do roku X państwo Y będzie przed państwem z”. Ja tylko twierdzę, że bredzi Pan pisząc „nigdy” – ot taka klasyczna pułapka wielkich kwantyfikatorów wśród przeświadczonych o swej doskonałości ignorantów.

          Podsumowując – ciężar dowodu leży na Pana barkach. I dawno pod tym ciężarem Pan się pokracznie wywrócił, zrobił kilka fikołków i przyprawił o rozbawienie niczym postaci z kreskówek 🙂

        2. „(…) ChRL w 2025 będzie dwukrotnie potężniejsza od USA”

          A to gdzieś jest napisane w tekście M.Sułkowskiego?

          1. Proszę się przyzwyczaić do tego, że pilaster dyskutuje sam ze sobą, bo z faktami niezbyt sobie radzi 😉

          2. Jest napisane w artykule powyżej, z którym to pilaster polemizuje.

            Z opiniami Marcina Sułkowskiego nie ma sensu polemizować, ponieważ są to tylko Jego subiektywne opinie, nie poparte żadnymi argumentami merytorycznymi.

            1. Z tego też powodu odpowiedział Pan na nie i gdy ktoś Panu wytknął brak rzetelności i wciskanie mi w usta słów, których nie powiedziałem, robi Pan z siebie jeszcze większego głupka i twierdzi, że nie ma sensu ze mną polemizować. Nie ma to jak wewnętrzne sprzeczności 😉 co w sumie wyjaśnia dlaczego ma Pan taki problem w sensownej dyskusji.

      2. Akurat pilaster i FatBantha, to ten sam człowiek – Marcin Adamczyk (ur. w 1970 r.), absolwent Politechniki Warszawskiej. Od przeszło 20 lat publikuje artykuły na łamach „Najwyższego CZAS!”-u. Z zawodu inżynier oraz analityk biznesowy, z zamiłowania ekolog i astrofizyk. Pasjonuje się badaniem cywilizacji jako fenomenu ekologicznego i termodynamicznego. Jest autorem, opartego o ten model, rozwiązania tzw. Paradoksu Fermiego – braku we Wszechświecie jakichkolwiek innych, poza naszą, cywilizacji naukowo-technicznych. W 2019 roku wydał książkę „Mity globalnego ocieplenia”. Prywatnie ojciec dwójki dzieci. Od dobrych kilkunastu lat intensywnie udziela się na forach politycznych oraz religijnych – raz jako FatBantha, innym razem jako pilaster. Jego poglądy polityczne, to coś w rodzaju neokonserwatywnego korwino-balceryzmu, zorientowanego na UE, NATO, demokrację i wolnorynkowy kapitalizm.

      1. Za komuny? W żadnym razie. Albania i Rumunia rozwijały się szybciej od PRL. Niewiele szybciej, ale jednak. Natomiast w latach 1989-2015 tylko dwa kraje w Europie rozwijały się szybciej od Polski. Albania, tyle że ona startowała ze znacznie niższego poziomu, oraz Irlandia.

            1. Albania częścią Jugosławii? A to dobre!

              Podpowiadam: to, że w Kosowie większość ludności stanowią Albańczycy, to jeszcze nie oznacza, by Kosowo – teraz czy wówczas – było tożsame z Albanią.

          1. Problem nazywał się Edward Gierek. Gomułka dość sprawnie zarządzał PRLowską nędzą i zdawał sobie sprawę że wyżej d… nie podskoczy. Za jego czasów PRL na tle innych demoludów radził sobie całkiem dobrze, choć w porównaniu z krajami normalnymi oczywiście bardzo źle. Ostateczna katastrofa przyszła za Gierka właśnie. Który na serio chyba uważał, że da się stworzyć dobrobyt w ramach „suwerenności narodowej”.

            Trzeba jednak pamiętać że w kryzys popadły wtedy (przełom lat 70/80) wszystkie kraje „narodowosuwerenne”, bo komunizm zwyczajnie wyczerpał zasoby proste, na których do tej pory jakoś ciągnął. Ale w Polsce kryzys ten był najgłębszy.

              1. Do roku 1970 Polska, chociaż oczywiście coraz bardziej zostawała w tyle za krajami normalnymi, niepatriotycznymi, niesuwerennymi i nienarodowymi, to jednak w ramach bloku komunistycznego radziła sobie w miarę nieźle. Za Gierka przepaść oddzielająca Polskę od Zachodu wzrosła skokowo, a w dodatku PRL doznał zapaści nawet na tle innych krajów narodowych, suwerennych i patriotycznych.

    2. Panie pilster, absolutnie nie ma pan racji.
      I tak dla przykładu weźmy przemysł lotniczy w PRL: polskie samolot rolnicze były jedne z najlepszych na świecie a polskie szybowce bodaj najlepsze na świecie.
      Przemysł maszynowy: polskie obrabiarki do metalu były jedne z najlepszych na świecie.
      Na skutek embarga krajów zachodnich brakowało im elektroniki, niemniej jednak polskie obrabiarki były używane na całym świecie, w krajach zachodnich często wymieniano polskie motory wstawiając w ich miejsce motory krokowe czyniące je obrabiarkami numerycznie sterowanymi. Wyroby przemysłu narzędziowego skutecznie konkurowały z najlepszymi na świecie. Wyroby przemysłu spożywczego były dostępne w najlepszych delikatesach krajów zachodnich. Gorąco polecam zapoznać się z tekstem starego pisiorka „https://naszeblogi.pl/38608-upadek-edukacji-tym-razem-pisze-jako-fachowiec” i nie ulegać prymitywnej propagandzie wtedy wszystko stanie się bardziej jasne..

      1. (…)Na skutek embarga krajów zachodnich brakowało im elektroniki, niemniej jednak polskie obrabiarki były używane na całym świecie, w krajach zachodnich często wymieniano polskie motory wstawiając w ich miejsce motory krokowe czyniące je obrabiarkami numerycznie sterowanymi.(…)
        Skoro to był taki dobry sprzęt to zakończeniu Zimnej Wojny to powinni wnet znaleźć się zachodni inwestorzy, którzy z planami połączeniu tych niesamowitych motorów z topową elektroniką…

      2. Nie powiem, takie farelki czy lampki z lat ’80 są zdecydowanie solidniejsze od tych obecnie spotykanych. Nawet stara pralka polar służy u dziadków prawie 35 lat i jest OK. Niemniej, z państwami socrealistycznymi to trochę tak, jak z sawantami – mają pewne wąskie, wyspowe zdolności, w których nie mają sobie równych. Poza tym – dno. Tym się różni geniusz od sawanta, że jest w stanie uzyskiwać przewagę niemalże w każdej dziedzinie, o ile zostanie do tego odpowiednio zmotywowany. Tak jest z USA, które nie tylko są w stanie zdominować świat w większości dziedzin, ale gwarantują obywatelom powszechny dobrobyt. W porównaniu do USA, Rosja może uzyskać przewagę tylko w nielicznych dziedzinach i to kosztem strasznych wyrzeczeń, jak chociażby powszechna bieda.

        1. (…)Tym się różni geniusz od sawanta, że jest w stanie uzyskiwać przewagę niemalże w każdej dziedzinie, o ile zostanie do tego odpowiednio zmotywowany.(…)
          Coś tu nie gra… słyszałem, że czasami u geniuszy trafia się (…)syndrom Einsteina(…), który to Einstein z szkolnej nauki niemieckiego miał dwóje.

          (…)Tak jest z USA, które nie tylko są w stanie zdominować świat w większości dziedzin, ale gwarantują obywatelom powszechny dobrobyt. W porównaniu do USA, Rosja może uzyskać przewagę tylko w nielicznych dziedzinach i to kosztem strasznych wyrzeczeń, jak chociażby powszechna bieda.(…)
          Powiedzmy, że starożytną Rosją było plemię Wandali, a Rzym współczesnymi USA… i czego to ma dowodzić? A co do biedy to przypominam, że mianem Miasta Bezdomnych okrzyknięto nie miasto rosyjskie tylko amerykański Los Angeles.

        2. To jest paradoks dostępu. Z wyrobów PRLowskiego przemysłu do czasów obecnych przetrwały tylko te (bardzo nieliczne), które się w międzyczasie nie zepsuły. I dlatego sprawiają mylne wrażenie doskonale wykonanych, podczas gdy naprawdę to ekstremalnie rzadkie przypadki.

          W rzeczywistości jednak były to buble niesłychanie praco i materiałochłonne i wielce awaryjne. Samochód syrena nie mógł przejechać stu kilometrów, żeby się nie zepsuć, a kierowca musiał wozić ze sobą cały warsztat naprawczy i posiadać wysoce rozwinięte kompetencje mechaniczne.

          Natomiast prawdą jest, że kraje komunistyczne posiadły niedostępną krajom normalnym możliwość maksymalnej koncentracji swoich skąpych zasobów na jakiejś jednej wybranej hołubionej przez władze dziedzinie (kosztem naturalnie całkowitego wydrenowania innych dziedzin, nie tak hołubionych) i dzięki temu mogły – na krótko- w tej właśnie dziedzinie osiągnąć poziom światowy.

          W zbrojeniach (najczęściej), sporcie, a nawet – jak Kuba swego czasu – na medycynie.

          Odbywało się to jednak kosztem upadku wszystkich innych dziedzin, a potem z braku zasobów, także tej jednej hołubionej, która upadała na samym końcu.

          1. O potędze USA świadczy fakt, że program budowy rakiet kosmicznych są w stanie rozwijać bardzo zamożni prywaciarze. W dziadolandach takich super-hiper-prywaciarzy nie ma, więc nie pozostaje im nic innego, jak wzięcie danej dziedziny życia za pysk przez państwo. U biedaków tak jest, że nie ma bogatych farmerów czy bauerów, więc ich rolę pełnią PGR-y i kołchozy. Nie ma Auchanów, Carrefourów, MediaMarktów – są za to swojskie, chłopsko-robotnicze sklepy GS i popularne, państwowe blaszaki.

            1. (…)O potędze USA świadczy fakt, że program budowy rakiet kosmicznych są w stanie rozwijać bardzo zamożni prywaciarze.(…)
              Za to cała potęga NASA poległa w zderzeniu z SLS…

      3. O, naprawdę? W takim razie z ilu rynków zagranicznych polskie samoloty rolnicze produkowane w PRL wyparły bezpośrednio samoloty innych marek?

        Jeżeli jakiś produkt jest lepszy od innych poznajemy ten fakt nie z propagandowych frazesów, ale z dynamiki rynkowej.

        1. „Jeżeli jakiś produkt jest lepszy od innych poznajemy ten fakt nie z propagandowych frazesów, ale z dynamiki rynkowej.” – bzdura. Ciągniki Ursus, elektronarzędzia Celma były jak na tamte czasy sprzętami porównywalnie dobre albo nawet lepsze (szczególnie ciągniki) niż zachodnie odpowiedniki. Specyfika izolacji politycznej i gospodarczej powoduje, że po prostu te produkty nie wypływają za granicę i nie biorą udziału w konkurowaniu. Dość powiedzieć, że owe ciągniki i elektronarzędzia do tej pory służą i bez problemu przeżyły ówczesne zachodnie odpowiedniki i przeżyją niejeden dzisiejszy zachodni odpowiednik. Sam mam elektronarzędzia Boscha i Makity i wiem ile razy przy majsterkowaniu wysiadła mi młotowiertarka Boscha (model z wyższej półki, ze świetnymi opiniami w Internecie) z powodu pierdół i musiałem się ratować ponad 40-letnią Celmą od sąsiada. A oczekiwanie aby w tamtych latach Wilga wyparła Cessnę, Ursus ciągniki Renault czy John Deere’a jest po prostu debilizmem i nieuwzględnianiem elementarnych faktów związanych z kształtem ówczesnej gospodarki. Nijak się ma natomiast to do jakości i trwałości tych sprzętów. Podpowiem Panu, że jak odejdzie od komputera, przestanie głupio teoretyzować i zacznie robić coś praktycznego, to sam się Pan przekona ile sprzętów z czasów PRL nadal działa i jaki miały potencjał. Co za tym idzie – Pana opinie są bezpodstawne i wynikają z zaczadzenia ideologicznego, nie zaś z analizy rzeczywistości. A wystarczy dzieciom huśtawkę zbudować czy altankę na działce, żeby zwyczajnie przestać się błaźnić i spędzić czas nieco bardziej pożytecznie niż przy lekturze Rothbarda 😉

          1. (…)Specyfika izolacji politycznej i gospodarczej powoduje, że po prostu te produkty nie wypływają za granicę i nie biorą udziału w konkurowaniu.(…)
            Bez przesady… Afryka, Bliski Wschód za komuny była w bloku wschodnim, a Ameryka Latynoska jakoś do dzisiaj nie weszła do amerykańskiej stredy wpływów… jedyne co ociągnęli to zrobienie takiego cyrku z Guido takiego jak my z Cichanouską, a trzeba przyznać, że Maduro to nieudacznik jakich mało (Łukaszenka do niego się nawet nie zbliża).

  2. (…)Koszt tej zmiany, w postaci utraty suwerenności gospodarczej i posiadania własnego przemysłu o znaczeniu strategicznym, jak również totalnego spadku innowacyjności i zaniku własnej myśli technicznej, przez większość Polaków nie został nawet zauważony, a jeśli nawet, to zignorowany. W końcu nastąpił „koniec historii” i jesteśmy jedną wielką ogólnoludzką i kochającą się rodziną.(…)
    Nie mylmy suwerenności gospodarczej z autarkię bidy. A co do polskiej myśli technicznej to z chęcią zapoznam się co takiego udało się w czasie PRL’u skomercjalizowac.

    (…)Mało kto naprawdę zadał sobie trud, żeby dokładnie zbadać, co robi Klaus Schwab albo żeby dowiedzieć się czegoś prawdziwego na temat Chin.(…)
    Po tym jak zaczęła się moda na Schwaba to się skończyła moda na traktat Ventotene… zatem nie mo po co.

  3. a mnie się wydaje, że wystarczyłoby wyjrzeć 'za okno’, żeby stwierdzić, że to co pisze Pani Wielomska – nie trzyma się KUPY i świadczy tylko dowodnie o istniejącym chaosie intelektualnym. Jedyne wytłumaczenie>młoda osoba, wykształcenie zdobywała post1989.
    Drobny przykład>w 1977 w Polsce ukazała się książka Józefa Kozieleckiego 'reformizm szwedzki’>>.https://openlibrary.org/books/OL4667201M/Reformizm_szwedzki (a przy okazji-prof. Tadeusz Kowalik post1989 również optował za tym modelem)
    i stąd 'konotacje’ szwaba do 'modelu szwedzkiego’
    ale wtedy były 2 systemy: kapitalizm „na zachodzie’ i 'komunizm’svensony mają dobrą tradycję walki z Kościołem Katolickim>>>w Anglii po Henryku VIII, za czasów Elżbiety 1, etc. Pani wie skąd się wzięła przysłowiowa szwedzka 'uczciwość”>NIE WOLNO BYŁO zamykać domów, stawiać płotów – ograniczać DOSTĘP aparatu opresji królestwa>znajomy, który zna szwecję b.dobrze twierdzi, że tam jest CZYSTY faszyzm>i stąd konotacje szwabusa.
    I długo by tak można ale na dzień dzisiejszy>
    CHINY>
    XI’s New Communist Manifesto ( 15.11.21)
    .https://www.unz.com/pescobar/xis-new-communist-manifesto/
    a tam opis DECYZJI władz CHRL z odwołaniem do Marxa, Lenina, Mao, Denga no i Przewodniczącego Xi.
    bo CHRL w poczuciu odpowiedzialności za ten 1 miliard z 'hakiem’ ludzi (a ile 'hak’ wynosi>sami jak sądzę nie wiedzą)>naprawiają swoją dziedzinę bo CHRL również zostało dotknięte trądem neoliberalizmu-globalizmu- jaki im wszczepiono pos1985>dzięki USA-IMF-WB etc, etc.
    Co do 'trądu’ neoliberalizmu>powiedział o tym Putin w wywiadzie dla The Financial Times>
    Vladimir Putin says liberalism has ‘become obsolete’ (zdeaktualizował się, przestarzały)
    https://www.ft.com/content/670039ec-98f3-11e9-9573-ee5cbb98ed36
    i paradoksalnie identyczną diagnozę stawia trustee World Economic Forum>Mark Carney>były szef Bank of ENgland i Bank of Canada w swojej książce: Value(s): Building a Better World for All,>: 'Zachodnie społeczeństwo jest moralnie zepsute, ……. zostało skorumpowane przez kapitalizm (!!!), który doprowadził do „zagrożenia klimatycznego”, które zagraża życiu na ziemi. To …… wymaga ścisłej kontroli wolności osobistej, przemysłu i finansowania korporacji.’ (!!!!)”
    i to właśnie mamy>bo great reset, IV rewolucja przemysłowa pod osłoną PLANDEMII>wyszczepiania>lockdownów dla NIEWYSZCZEPIONYCH a przede wszystkim ZADŁUŻANIA SIĘ do rozmiarów NIESPŁACENIA tego zadłużenia>właśnie się 'dzieje’>u nas jako „polski ład’ Kaczyńskiego, Morawera, etc, etc
    i zarówno Rosja jak i CHRL>NIE chcą brać udziału w tej zabawie i jak powiedział FM Chin w skrócie o relacja USA-CHRL>chcecie rozmawiać>będziemy rozmawiać, chcecie walczyć>będziemy walczyć
    ale CHRL kwestionują 'dyktat’ USA
    a ja kwestionuję Pani kwalifikacje tak jak kwestionuję kwalifikacje np Morawera, Dudy, Maciarewicza, etc>
    .
    Że Niemcy 'krytykują’ Chiny>które „niemcy’ i które „chiny”>bo Chiny krytykuje też soros???
    a
    „We Came Here To Learn From You”, First European Parliament Delegation Visits Taiwan-GLUCKSMAN (nowa wersja red danny’ego Cohn-Bendita)
    https://www.zerohedge.com/geopolitical/we-came-here-learn-you-first-european-parliament-delegation-visits-taiwan
    jedzie ABY się uczyć od NACJONALISTÓW chińskich przeciwdziałaniu komunistycznej dezinformacji>bo należy rozumieć 'mają doświadczenie’>taki jajcarz!!!
    BACKLASH is A GIFT>krytyka jest darem
    i jak 'widzę’ to samonapędzanie się młodych adeptów CYBERNETYKI>to nie pozostaje nic innego>
    PUSTY ŚMIECH>>
    i przypomina mi się napomnienie Kanta (z Krytyki Władzy Sądzenia)>>
    MATOŁ. Nauczy się i NAŚLADUJE!!
    podczas gdy Konfucjusz mówił>nauczam tego, który tego CHCE>>>UCZYĆ SIĘ-UCZYĆ SIĘ-UCZYĆ SIĘ
    najlepiej jakiegoś zawodu przydatnego do życia!!!

  4. Bardzo głęboka, ciekawa analiza ( rozsyłam artykuł do przyjaciół), a co do Marka Jurka – on jednak się rozwija, skoro przestał wreszcie paplać o cywilizacji „judeochrześcijańskiej”.
    A co do tego „pilastra” – może to po prostu człowiek ociemniały?

  5. Uważam, że opcja Chińska dla Polski nie byłaby żadną szansą. Byłaby gwoździem do trumny. Złamalibyśmy sojusz z USA, Niemcy i Rosja to te państwa, które będą odczuwać wpływ Chin w najbliższych latach najmocniej, z tego wynika, że Chiny są ich naturalnym wrogiem. Jeśli Polska weszłaby w sojusz z Chinami miałaby znów historycznych wrogów z obu stron granic, którzy robili by wszystko by nam przeszkodzić w tym sojuszu.
    Poza tym – Chiny są państwem, które wymaga bezwzględnej lojalności względem siebie. Wymuszają groźbą siły by państwa nieposłuszne stawały się względem nich posłuszne – a co najwyżej by wycofywały się ze swoich wypowiedzi – tu jako niedawny przykład groźba poważnych konsekwencji względem Litwy za wsparcie Wietnamu.
    Chiny bezwzględnie zadłużają Afrykę i budują tam swoją infrastrukturę. Dodatkowo interesują się środkową Europą (niedawno przecież Białoruś zapożyczyła się w Chinach na wiele miliardów). Chińczycy nie robią tego bezinteresownie, a ich polityka jest planowana na dekady wprzód – w przeciwieństwie do naszego państwa. Narobilibyśmy sobie wrogów na kontynencie, za kontynentem oraz mielibyśmy zawrzeć sojusz z komunistami, którzy przodują w technologiach inwigilacji społeczeństwa? Dla nich taki mały kraj jak nasz, który jest jednym z najlepiej wyposażonych w nowoczesne technologie w społeczeństwie w europie to idealne pole do wprowadzania swoich pomysłów. Wystarczy sobie porównać inne kraje europy z polską – szybkość łącz internetowych, liczba sieci wifi 5G, liczba płatności bezprzewodowych. Będąc we Włoszech płatność kartą była dziwna a co dopiero gdy chciałem zapłacić telefonem zbliżeniowo, w Niemczech płatności kartą od niedawna stały się nieco popularniejsze. Nie mamy bagażu w postaci starych instalacji, które trzeba byłoby utrzymywać i modernizować stąd nasza przewaga.
    Uważam, że Chiny to byłby gwóźdź do trumny dla suwerenności Polski, a przede wszystkim pokazanie naszym wszystkim sojusznikom, że mamy gdzieś traktaty i przyjaźnie.

    1. (…)Złamalibyśmy sojusz z USA, Niemcy i Rosja to te państwa, które będą odczuwać wpływ Chin w najbliższych latach najmocniej, z tego wynika, że Chiny są ich naturalnym wrogiem.(…)
      I co z tego skoro Chiny to jedyny inwestor, który szanuje suwerenność obcych demokracji?

      (…)Chiny bezwzględnie zadłużają Afrykę i budują tam swoją infrastrukturę.(…)
      Rozumiem, że najlepsza jest własna infrastruktura, ale pod warunkiem, że jest za co ją zbudować… innym wypadku lepiej zadłużyć się u samego diabła. Przynajmniej z mojego punktu widzenia… kiedy mam do wyboru wodociąg, a tożsamość narodową czy religijną to wybieram wodociąg.

  6. „Chiny nie potrzebują już Schwaba, który potrzebny był im w latach 70. i z którego wsparcia dużo korzystali, żeby rozwinąć swój własny przemysł. Już wiedzą, że za kilka lat będą hegemonem i że nikt już ich nie powstrzyma przed osiągnięciem tego statusu. Tym samym interesy Niemiec i Chin stają się coraz bardziej rozbieżne.”

    Bynajmniej. Niemcy należą do państw o najbardziej zrównoważonym handlu zagranicznym z Chinami i są na dobrej drodze do zbilansowania obrotów handlu zagranicznego z Państwem Środka. W 2020 r. Niemcy wyeksportowały do Chin towary za 96 mld euro a zaimportowały za 116 mld. Żadna duża gospodarka światowa nie ma z Chinami tak korzystnego jak Niemcy salda obrotów w handlu zagranicznym, co oznacza, że oba kraje gigantycznie wzajemnie się bogacą (to dlatego Trump nie lubił Niemiec, które, poza eksportem do Chin, na sam rynek amerykański eksportowały jeszcze więcej – za 112 mld euro !). Skutek jest taki, że Niemcy nerwowo reagują na rywalizację i wojnę handlową USA z Chinami, której celem jest wyhamowanie mocno wzrostowego trendu gospodarki chińskiej (odczuwają to już nawet polscy konsumenci np. oczekujący dłużej na zamówione samochody ….z chińskimi chipami, które jeszcze „nie dopłynęły”; przykładów podobnych można mnożyć). Niestety naiwna Polska PiS musiała się pożegnać z Trójmorzem, na który nie było szans, gdyż Waszyngton nic realnie nie chciał zainwestować w ten region, mianował na Trump jako pseudo lidera regionu, aby nas trzymać z daleka od Chin (n.b. Jacek Bartosiak w tym czasie jako prezes CPK chciał zainteresować Chiny poważnymi inwestycjami w Polsce, w tym w infrastrukturę kolejową). Biden był bardziej racjonalny od fantasty Trumpa i wybrał Niemcy – prawdziwego gospodarza Środkowej i Południowej Europy, zamiast właśnie „powstałej z kolan” Polski. A w zamian za co ? Za trzymanie geopolitycznego wektora na Waszyngton oraz powstrzymywanie Rosji na Ukrainie i Pribałtyce, słowem za rezygnację przez Niemcy budowy osi Berlin-Moskwa, nie do zaakceptowania przez Waszyngton, gdyż osłabiającej pozycję USA w globalnej rywalizacji z Chinami i Rosją.

    „Chiny są śmiertelnym wrogiem „niemieckiej Europy”, stąd też Niemcy będą robić wszystko, żeby Europa – w znaczeniu Europy suwerennych państw – nie została włączona do inicjatywy Jednego Pasa, Jednej Drogi. A kiedy UE się rozpadnie, będą destabilizować region, żeby utrudnić życie Chińczykom.”

    Raczej nie z wyżej przedstawionych względów. Po pierwsze Niemcy (lecz także Francja, Włochy i inne państwa UE) wolą rozwijać relacje z Chinami jako jeden silny organizm gospodarczy, niż jako poszczególne państwa narodowe mające obiektywnie słabsze pozycje negocjacyjne z chińskim kolosem. I na koniec: upadek projektu UE nie leży w geopolitycznym interesie Polski, gdyż wpadniemy wówczs w układ stosunków międzynarodowych jaki znamy z lat 30. XX w. i bezpośredniego zagrożenia niepodległości Polski z powodu powstania naturalnej w takich warunkach osi Moskwa-Berlin, także w obronie samych Niemiec i Rosji przed Chinami.

  7. No i proszę. Ani Marcin Sułkowski, ani nikt inny, nie potrafi przedstawić żadnych miarodajnych, ilościowych, policzalnych, obiektywnych, merytorycznych argumentów, które by świadczyły, że ChRL w 2025 będzie dwukrotnie bardziej potężna niż USA. Ani że już dzisiaj jest od USA potężniejsza, choć mniej niż dwukrotnie.

    I nic dziwnego. Pilaster też by nie potrafił… 😉

    Jedynym parametrem w którym ChRL wyraźnie wyprzedza USA jest liczba ludności. Powierzchnię terytorium i wysokość PKB kraje te mają bardzo zbliżone, natomiast dokładnie we WSZYSTKICH innych kategoriach ChRL jest daleko za USA, zwykle (jak w wydajności gospodarczej, czy poziomie naukowym), baaardzo daleko.

    A analiza dynamiki tych wskaźników wskazuje, ze ChRL nie ma już żadnych szans na zauważalne skrócenie tego dystansu. Raźnym krokiem zmierza do pułapki średniego rozwoju i stagnacji, takiej jak w Japonii. Tyle że Japonię ta stagnacja dopada na dużo wyższym poziomie niż to się stanie w przypadku ChRL.

    1. „Powierzchnię terytorium i wysokość PKB kraje te mają bardzo zbliżone…”

      Chyba PKB mierzony parytetem siły nabywczej.

      1. Bo Japonia to jest raczej już w tzw. pułapce logistycznej, czyli jak można ją nazwać pułapce wysokiego, a nie średniego rozwoju 😉 ChRL nigdy do tego poziomu nawet się nie zbliży.

    2. Pilaster nie potrafi potwierdzić tego, co sam postuluje, więc nic dziwnego, że jest tutaj grillowany. Szczególnie, że wymaga od rozmówców aby udowadniali coś, czego sami nie powiedzieli a poproszony kilkukrotnie o merytoryczne argumenty nadal odstawia fikołki. Pan przypomina trochę tego chłopca z mema, który sam sobie wkłada kij w szprychy 😉

    3. A co Pilaster sądzi o radyklanym skrzydle demokratów typu AOK czy jak by doszli do włądzy to mogą stępić potęgę USA?

      1. Komuniści mają to do siebie, że jeśli nie potrafią wygrać z przeciwnikiem w otwartej konfrontacji i na zasadach fair play, to próbują właśnie stępić potęgę kapitalistycznego przeciwnika – rozwalając go od środka, siejąc propagandę, czy próbując manipulować wyborami.

    4. W konstruowaniu rakiet Chinole nie mają szans. W USA robią to prywaciarze i dzięki temu jest to znacznie oszczędniejsze i bardziej wydajne. ChRL nie dorównuje nawet Rosji czy UE.

      1. Nie myl SpaceX’a z całym sektorem… bo tak się składa, że Boening poległ ze Starlinerem, a gdzie z tym do rakiety, Bronson z kolei na koncie ma same ofiary śmiertelne.

    1. Jako całość, Chiny zrównały się i lekko przegoniły USA. Niemniej, ten chiński majątek jest rozparcelowany na ponad 1,4 mld ludzi, zaś amerykański – na 330 mln. Zatem statystyczny Amerykanin jest bogatszy od statystycznego Chińczyka – tak samo, jak statystyczny Norweg jest bogatszy od statystycznego Polaka, choć Polska jako całość może być bogatsza od Norwegii. To jest triumf ilości nad jakością – banda osiedlowych zbirów też może spuścić łomot mistrzowi karate, jeśli tylko będzie ich odpowiednio dużo. Teraz proszę pomyśleć co by było, gdyby Chiny rozbić na takie państwa jak USA – po 330 mln mieszkańców. Żadne z tych państw nie miałoby szans w starciu z USA. Ba, wypadałyby blado nawet w porównaniu do Japonii czy Niemiec.

  8. Kiedy w latach 80 używana w krajach „narodowosuwerennych” metodologia liczenia PKB okazała się już jawnie absurdalna (wg niej, pod względem wysokości PKB per capita Bułgaria doganiała już …Szwajcarię), w GUS podjęto próbę zmiany tej metodologii na zbliżoną do zachodniej. W tym celu należało z grubsza wycenić ile wyroby „suwerennego, „strategicznego” przemysłu PRL byłyby warte na wolnym rynku. Profesor Zienkowski wysłał wtedy do swoich znajomych w Austrii parę wyprodukowanych w PRL butów z pytaniem ile by takie buty tam kosztowały. Okazało się że obuwia o tak niskiej jakości nikt by tam nie chciał wziąć nawet …za darmo. A buty przecież, w porównaniu z samolotami, samochodami, czy obrabiarkami, to produkt stosunkowo prosty i nisko przetworzony

    Nie było więc przypadkiem, że żaden z takich wyrobów zagranicznych rynków nie podbił i eksport PRL składał się głównie z surowców i towarów bardzo nisko przetworzonych. Tu brakoróbstwo nie miało znaczenia.

    A legendy o niesłychanym zaawansowaniu technologicznym PRL to właśnie tylko legendy…

    1. Podobno Łady szły do Finlandii, a niektórzy pod koniec lat ’80 chcieli załapać się na „finkę” 2107. Poza tym pewnie nie było tego wiele. Mam jednak wrażenie, że jakość wybranych produktów „made in PRL” przewyższała chińską tandetę, która kilka lat później zalała świat. Oczywiście, jak to u Chińczyków – zależy, ile płacisz.

    2. To jest właśnie rozmowa z kimś, kto jest zaczadzony albo ma problemy intelektualne. Przedstawia się dwa konkretne produkty, które od pół wieku działają, były takiej samej albo nawet lepszej jakości niż odpowiedniki zachodnie, które po pół wieku dawno są na złomie a pilaster wyjeżdża z anegdotką o butach, na koniec obwieszczając swój triumf. Kino. Jak w dowcipie o gołębiu próbującym grać w szachy. Naprawdę czasami lepiej mądrze milczeć, bo póki co rozwiewa Pan wszelkie wątpliwości 😉

      1. M. Adamczyk ma to do siebie, że zamiast analizować konkretne przypadki, dokonuje analizy ogólnej. Tworzy model gospodarki, przy czym rzadko kiedy wychodzi poza modele 2, 3-parametryczne, bo inne są zbyt mało eleganckie, zbyt złożone. Dlatego dał ciała w dyskusji z profesorem Szymonem Malinowskim o globalnym ociepleniu. Malinowski doskonale wie, że żaden model 3-parametryczny nie wystarczy do analizy tego zjawiska, zaś liczba odpowiednich przyczynków i poprawek, które trzeba uwzględnić, wynosi co najmniej kilkanaście. Dla pilastra to już chaos, w którym łatwo się pogubić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *