Agencja Associated Press opublikowała analizę działań i zamierzeń prezydenta Donalda Trumpa w polityce zagranicznej. Jej autorzy napisali, że doradcy amerykańskiego prezydenta pytali instytucje odpowiedzialne z bezpieczeństwo narodowe jak można poprawić relacje z Rosją. AP twierdzi, że prosili również o informacje na temat rzekomych ingerencji Polski na Białorusi.
No to Warszawa ma problem. Administracja amerykańska interesuje się, czy czasem nasze działania na Wschodzie nie będą utrudniać porozumienia z Rosją. I ma rację, bo od lat polska polityka wschodnia polega na antyrosyjskiej dywersji na terenach na wschód od Bugu, przy czym wcale nie oznacza to, że dbamy o polską mniejszość na Litwie, Białorusi czy Ukrainie. Wręcz przeciwnie, polska mniejszość ma służyć polityce antyrosyjskiej, co nie udało się na Litwie (tam mamy sojusz Polaków i Rosjan przeciwko władzom w Wilnie), także na Białorusi, gdzie od wielu lat „pompuje” się (dosłownie) niejaką Andżelikę Borys i jej sztuczny twór, jakim jest Związek Polaków na Białorusi, sekując lojalny wobec białoruskiego państwa o wiele większy związek pod tą samą nazwą.
Minister Krzysztof Szczerski, zły duch prezydenta Andrzeja Dudy, dogmatyk Międzymorza i innych bzdurnych teorii – udaje tymczasem, że nie wie o co chodzi: „My tę informację sprawdzaliśmy i należy uznać ją za post-prawdę” – oświadczył sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Krzysztof Szczerski, komentując doniesienia mediów o tym, że współpracownicy Donalda Trumpa poszukiwali informacji o rzekomych ingerencjach Polski na Białorusi. „To rodzaj informacji, które pojawiają się w przestrzeni publicznej bez realnej weryfikacji ich prawdziwości” – powiedział Krzysztof Szczerski. W wywiadzie dla Polskiego Radia sekretarz stanu w kancelarii prezydenta zaznaczył, że zapewnienie takie uzyskał od strony amerykańskiej. W opinii ministra Polska oczywiście nie ingeruje w wewnętrzne sprawy Białorusi.
Pewnie nawet pan minister jest o tym przekonany, bo przecież „eksport demokracji” to nie jest ingerencja. Tymczasem wszyscy wiedzą, że jeszcze za czasów Busha juniora, amerykańska administracja, ustami Condoleezy Rice, nakazała nam ostre zaangażowanie się na Białorusi przeciwko „reżimowi Łukaszenki”. I taki był początek kryzysu wokół ZPB. Takie są też źródła dywersyjnej stacji „Biełsat”, na czele z „niezatapialną” Agnieszką Romaszewską.
Panu ministrowi dedykujemy opinię jednego z internautów na ten temat, bo wydaje się, że wie on znaczenie lepiej co się dzieje, niż on:
„AP twierdzi, że prosili również o informacje na temat rzekomych ingerencji Polski na Białorusi”. To nie jest zainteresowanie bezpodstawne. Przecież do dziś większość czołowych działaczy Związku Polaków na Białorusi (na czele Prezesem Mieczysławem Łysym) ma zakaz wjazdu do Polski. Przedstawiciele Ambasady i Konsulatów w Grodnie i Brześciu nie uczestniczą w imprezach organizowanych przez ten Związek. Nie finansują nawet w najmniejszym stopniu będących jego własnością Domów Polaka. Od lat nie dofinansowują kiedyś dobrej polonijnej gazety „Głos znad Niemna”. Finansują natomiast w wysokości 17 milionów antyłukaszenkowską telewizję „Biełsat” kierowaną przez Agnieszkę Romaszewską, która ponad 10 lat temu została uznana na Białorusi za personę non grata. Polska finansuje również drukowaną w Polsce i nielegalnie wwożoną na Białoruś gazetę opozycjonistów białoruskich „Głos znad Niemna na uchodźstwie”. W budynku polskiego Konsulatu Generalnego w Grodnie rezyduje nielegalnie działający Związek Polaków pod nazwą „Kresovia” na czele z Andżeliką Borys, wieloletnią opozycjonistką zwalczającą legalny Związek Polaków na Białorusi. To z jej inicjatywy stworzono listę działających w nim Polaków, których pozbawiono prawa wjazdu do Polski. Finansowanie nielegalnego związku Polaków „Kresovii”, co zauważyli nawet Amerykanie, jest de facto finansowaniem białoruskiej opozycji. A więc jest to ingerencja w wewnętrzne sprawy Białorusi, czy „przyjazna pomoc”?
Tyle internauta. Krzysztof Szczerski zamiast myśleć o zmianie wektorów polskiej polityki wschodniej – jedzie do Waszyngtonu, żeby ciągnąć za rękawy tamtejszych urzędników i szukać zapewnienia, że na pewno NATO nadal istnieje i nas nie opuści. Jest to żenujące, przecież wiadomo, że w układzie sił nie zmieni się wiele, że Polska jest w strefie zachodniej, problem w tym, że USA uznają najprawdopodobniej dawny obszar ZSRR (poza krajami bałtyckimi) za strefę wpływów Rosji – dlatego nasza mesjanistyczna polityka Don Kichota musi odejść do lamusa, łącznie ze sztandarowym pomysłem ministra Szczerskiego, czyli Międzymorzem.
Jan Engelgard
http://www.mysl-polska.pl/1155