Lewicki: Czy posiadanie wysokiego cenzusu naukowego uwalnia od głupoty?

Jan Hartman, profesor zwyczajny, były członek Komitetu Nauk Filozoficznych PAN i członek Zespołu ds. Etyki w Nauce przy Ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego jak też wiceprezes B’nai B’rith Polska, ponadto członek wielu gremiów doradczych i programowych najróżniejszych lewicowych partii w Polsce oraz autor całego mnóstwa książek i publikacji, znowu ostatnio zwrócił na siebie uwagę stwierdzeniem, że Polska napadła na bolszewików w roku 1920. To odważne twierdzenie znanego naukowego i lewicowego autorytetu nie znalazło zrozumienia, a sam autor tłumaczył się z tego i wyjaśniał w rosyjskiej agencji Sputnik. Żalił się przy tym, że ktoś chce go wrobić w sympatię do stalinizmu czy bolszewizmu. Taki biedny ten pan profesor, ciągle chcą go w coś wrobić i źle pojmują jego intencje. Kiedyś popełnił on artykuł na temat kazirodztwa, po którym nawet partia Twój Ruch Palikota podziękowała mu za współpracę.

Ten przypadek skłania mnie do zadania sobie pytania jak w tytule: czy posiadanie wysokiego cenzusu naukowego uwalnia od głupoty? Moim zdaniem, zdecydowanie nie. Głupców wśród profesorów jest tak samo dużo jak i wśród pozostałych ludzi. Jest wszak jedna istotna różnica. Głupiec z tytułem profesora jest o wiele bardziej szkodliwy od zwykłego głupca, gdyż posiadany tytuł stwarza pozór mądrości i kompetencji przez co głoszone przez niego głupoty maja szerszy zasięg i bardziej działają na innych ludzi, którzy łatwiej mogą przyjmować podsuwane im, przez takich osobników, absurdalne i czasami szkodliwe treści. I to jest zapewne przyczyną tego, że lewica postanowiła opanować uniwersytety by łatwiej szerzyć swoją ideologię.

Jest to też taka moja uwaga do prawdy przypisywanej Bismarckowi, który miał stwierdzić: Acht und achtzig Professoren und Vaterland, du bist verloren. (Osiemdziesięciu ośmiu profesorów i Ojczyzno, jesteś zgubiona.) Wszystkich mądrych, znajomych profesorów upraszam by, w żadnym wypadku, nie brali tego do siebie. Zresztą nie należy traktować głupoty jako coś złego, samo przez się, gdyż już Erazm z Rotterdamu zauważył, że głupota może być podstawą szczęścia. Dlatego też lewicowi profesorowie wydają się być dziś bardziej szczęśliwi i pewni swoich racji. Nawet takich, że w parach homoseksualnych rodzi się więcej dzieci.

Stanisław Lewicki

za: FB

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 4.5]
Facebook

5 thoughts on “Lewicki: Czy posiadanie wysokiego cenzusu naukowego uwalnia od głupoty?”

  1. Profesor Wielomski napisał w facebookowym komentarzu (a odniosę się tutaj, ponieważ nie mam konta na fb): „Jeśli wypowiada się na temat swojej dyscypliny naukowej, to głoszone przezeń głupstwa zauważają wyłącznie inni fachowcy z tejże dyscypliny.” – niestety tak nie jest. Głupstwa z zakresu nauk humanistycznych mają bardzo podatny grunt wśród społeczeństwa. Dzieje się tak z prostego powodu i bodaj na łamach konserwatyzmu kiedyś o tym pisałem – w filozofii, historii czy innych tego typu naukach nie ma np. wzorów czy obliczeń. Do tego wiedza o metodologii jest praktycznie żadna. Dlatego też każdy, nawet za przeproszeniem największy matoł bez krztyny wiedzy wypowiada się na tematy etyczne, historyczne czy polityczne żyjąc w błogim przeświadczeniu, że wypowie sąd równie wartościowy sądowi kogoś, kto ma wypracowany warsztat i mówiąc kolokwialnie „zna się na rzeczy”.

    1. niejaka pani prof. Monika Płatek tak stwierdziła. Z tą jednak różnicą, że nie że rodzi się więcej, a dokładnie tyle samo, co w sumie na jedno wychodzi co do zgodności z rzeczywistością…

  2. Pojawiły się kolejne autorytatywne wypowiedzi profesury na tematy nie obejmujące ich wąskich specjalizacji naukowych, a nawet tematy w których są zupełnie zieloni. To jedna z bolączek polskiej nauki. Po habilitacji stajesz się źródłem wszechwiedzy. Zatytułowanie kogoś prof. upoważnia go do pogawędek na każdy temat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *