Prezydent Putin znowu wszystkich zaskoczy. Jest wielce prawdopodobne, że podczas najbliższej jego wizyty w Japonii nastąpi ogłoszenie, że zostanie podpisany traktat pokojowy miedzy Rosją a Japonią, regulujący ostatecznie wszystkie sprawy wynikłe w rezultacie II wojny światowej między tymi państwami.[1] Wskazują na to wielce intensywne spotkania dwustronne między politykami tych krajów. Premier Japonii Shinzo Abe spotkał się z Putinem w ciągu ostatnich czterech lat ponad tuzin razy.
Widać, że Japonia chce robić z Rosją interesy i chce się wyrwać z pozycji pata strategicznego, który nie tylko uniemożliwia polityczny manewr, skazując Japonię na uzależnienie od USA, ale i blokuje rozwój japońskiej gospodarki. Od dawna Abe dawał sygnały, że chce przełamać lody z Rosją. W marcu tego roku chłodno odpowiedział na propozycję Angeli Merkel by wstąpić do NATO. [2] Były premier Japonii Yukio Hatoyama, członek rządzących Japonią elit, odbył w czerwcu tego roku wizytę na Krymie, gdzie poparł referendum, które potwierdziło przyłączenie Krymu do Rosji, jako konstytucyjne. Niby japoński rząd zdystansował się od jego działań i oświadczeń, ale to niewiele znaczy, bo japońskie elity w sprawach ważnych dla kraju działają bardzo zgodnie. Zachowanie byłego premiera, samo w sobie było policzkiem dla amerykańskiej i natowskiej polityki.[3]
Mam też swoje przewidywania, co do tego, jak może zostać rozwiązana główna kwestia sporna, czyli sprawa przynależności państwowej wysp kurylskich. To da się załatwić następująco: wyspy wrócą do Japonii, ale rosyjskie bazy wojskowe zostaną, zapewne na określony w traktacie, odpowiednio długi, czas. A co Rosja będzie miała z tego, że odda te wyspy? Za traktatem pójdą olbrzymie japońskie inwestycje w obszar Syberii. Rosja nie będzie już polegać na tym obszarze prawie wyłącznie na współpracy z Chinami, i w ten sposób także uzyska większą swobodę manewru. Dla Japonii to także sprawa życia, bo w ten sposób zniknie widmo przeciwstawiania się rosyjsko-chińskiemu sojuszowi u swoich granic. A co to znaczyć będzie dla nas? Niestety nic dobrego. Po unormowaniu sytuacji z Japonią, Rosja może zaproponować podobny traktat także Niemcom. I w takim traktacie może na przykład zaproponować, by obwód kaliningradzki pozostał przy Rosji, ale jednocześnie był też tak trochę stowarzyszony z Niemcami. Niemcy w swojej historii miały mnóstwo tego rodzaju niejasnych rozwiązań prawno-politycznych i terytorialnych już od czasów Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, więc mogą na to się chętnie zgodzić. A dla Rosji też takie rozwiązanie by pasowało, bo wtedy mieliby taki swój Hongkong.
Co może nastąpić dalej? Wtedy być może Niemcy i nam zaproponują traktat pokojowy, a w nim szczególny status ziem przyłączonych do Polski w wyniku traktatu poczdamskiego. Generalnie te ziemie należałyby nadal do Polski, ale już tak nie do końca, bo powołano by, na przykład, jakąś strukturę w ramach państwa niemieckiego, do której te nasze obecnie ziemie zachodnie także by należały. Coś może podobnego do Związku Niemieckiego po 1815 roku, do którego Śląsk należał, a Poznańskie już nie, choć obie te prowincje należały przecież razem do Prus.
Tylko, że problem polega na tym, że o ile takie rozwiązanie dla Rosji jest do przyjęcia, bo obwód kaliningradzki to dla Rosji jest tylko jeden promil powierzchni, czyli tyle, co dla nas jedna gmina, zaś nasze „ziemie odzyskane” to jedna trzecia powierzchni Polski i zmiana ich statusu faktycznie zlikwiduje Polskę jako, już nie tylko suwerenne, ale nawet niepodległe państwo. Status takiego tworu parapaństwowego byłby zdecydowanie niższy niż PRL, choć i dziś nie jest już chyba wiele wyższy.
Tak przedstawiony scenariusz wydaje się i tak nie najgorszy, bo można sobie wyobrazić też o wiele gorsze. Gdy w roku 1990 odbywała się konferencja dwa plus cztery, stanowiąca także o uznaniu granicy na Odrze i Nysie, to po naszej stronie opowiadały się solidarnie wszystkie cztery mocarstwa, czyli ZSRR, USA, Wielka Brytania i Francja. Dziś polityka zagraniczna obecnego rządu doprowadziła do stanu „półwojny” (jak to określił chyba red. Skwieciński) z Rosją, do wielkiego pogorszenia stosunków z Francją. Wielka Brytania wychodzi z Unii, a USA zwracają się stronę własnych problemów. Kto dziś, zatem stanie po stronie naszych interesów? Najpewniej nikt! A czym zajmują się dziś pisowscy politycy? Ekshumacjami. I to jest najlepszy opis ich politycznych wizji oraz zdolności analitycznych i prognostycznych.
Stanisław Lewicki
[1] http://foreignpolicy.com/2016/12/08/abe-and-putin-may-finally-end-world-war-ii-next-week/?utm_content=bufferfeee3&utm_medium=social&utm_source=facebook.com&utm_campaign=buffer
[2] http://www.rp.pl/Swiat/305039953-Kuryle-wazniejsze-od-NATO.html?template=restricted
[3] http://www.japantimes.co.jp/news/2015/03/12/national/politics-diplomacy/ex-prime-minister-hatoyama-defends-referendum-crimea-constitutional/