Luma: Naród a społeczeństwo

Zastanawiam się czy obecny spór cywilizacyjny, który niewątpliwie ujawnił się z pełną premedytacją w wywołanym sztucznie kryzysie,  nie wynika z powojennego systemu edukacji i nastawienia mediów, zwalczających zawzięcie wszystko, co miało jakikolwiek ślad nacjonalizmu. To społeczeństwo, jako mieszkańcy danego kraju[1], miało stanowić kwintesencję demokracji. Wszystkie decyzje, podejmowane przez gremia polityczne, przynajmniej z pozoru, miały służyć dobru aktualnie żyjących obywateli. Społeczeństwo jednak zawsze odbieramy jako obecne, żyjące pokolenie, co w demokracji ma istotne znaczenie. Głos społeczeństwa jest głosem ludzi (nie Polaków, bo to miało zabarwienie narodowe) aktualnie żyjących. Jest to po części zrozumiałe w demokracji liberalnej, bo czymże są wybory, jeżeli nie głosem dorosłych członków społeczeństwa. Jeżeli partie polityczne prowadzą kampanie wyborcze, to siłą rzeczy odwołują się do ,,teraz”, a przyszłość traktują tylko i wyłącznie instrumentalnie, jako schlebianie najniższym ludzkim instynktom. Nie ma odwołania do budowania ponadczasowej wspólnoty międzypokoleniowej, nie ma przeszłych, obecnych i przyszłych pokoleń. Lepsze jest ,,tu i teraz”, a wspaniała przyszłość będzie ale oczywiście za cenę wygodnego życia obecnie żyjących Polaków. To nie wada demokracji ale jej istota, reguła.

Z pojmowaniem społeczeństwa, jako obecnej ,,masy ludzkiej”, zamieszkującej dany kraj, wiążą się też inne antycywilizacyjne, sprzeczne z prawami naturalnymi, działania. Weźmy choćby spore poparcie, nawet w teoretycznie katolickiej Polsce, dla prawa do zabijania dzieci nienarodzonych. Wynika to zapewne z wielu czynników. Na ten temat napisano już pewnie wszystko ale jest jeden powód, który wynika z pomijania czynnika narodowego w myśleniu o Polsce. Jeżeli społeczeństwo czyli my, obecni mieszkańcy, mamy żyć wygodnie, to musimy coś zrobić z tymi nienarodzonymi, niechcianymi, bo oni są zagrożeniem dla naszego obecnego życia, dla naszego ,,tu i teraz”. Zapewne niedługo pojawi się problem eutanazji, bo to tak naprawdę inna gałąź tego samego myślenia. Ktoś nam odbierze szczęście, a życie przecież mamy jedno i nie ma sensu zastanawiać się nad przyszłością narodu.

Potężne zadłużenie naszego państwa to wynik tymczasowości działania, to hedonizm, który też ma swoje źródło w braku narodowego myślenia. Rząd kumuluje pieniądze, by potem za pomocą rozdawnictwa socjalnego sporych rozmiarów, powodowanego chęcią utrzymania władzy, przekupywać wyborców. I, o dziwo, Polakom to się podobało. Nie zastanawiają się nad tym, że wyprzedajemy majątek narodowy (przemysł – praca przeszłych pokoleń), że hamujemy obecną aktywność naszych przedsiębiorców (podatki) i że zadłużamy następne pokolenia.

To, czego obawiali się monarchiści i tradycjonaliści, że nacjonalizm ,,rozbije’ dawne struktury państwowe Europy chrześcijańskiej, doprowadzając do upadku naszej cywilizacji i nie zaproponuje nic trwałego i dobrego, sprawdziło się tylko częściowo. Otóż tak było na początku, po rewolucji we Francji, kiedy wydawało się, że zapanował chaos, a zdziczały lud (naród) zdolny jest tylko do niszczenia. Wiemy jednak, że nacjonalizm zmieniał się, jakby dojrzewał i już pod koniec XIX wieku staje się powoli ostoją konserwatyzmu i nośnikiem cywilizacji łacińskiej. To, co zapewniały monarchie, ze strukturą arystokratyczno-feudalną, czyli łączenie przeszłości i przyszłości, dbanie o państwo/naród w kontekście wielu pokoleń, stało się ideą przewodnią nacjonalizmu. To nacjonaliści istnienie narodu silnie wiązali z historią i chcieli mieć swój wkład w budowę przyszłości. Nie ma chyba nacjonalisty-sybaryty, który by podchodził hedonistycznie do życia, biorąc ,,tu i teraz” za wyraz swojej woli politycznej. Dlatego uważam, że prawdziwy wyznawca tej doktryny zawsze będzie bronił Kościoła katolickiego, tradycyjnej rodziny i małżeństwa, nie poprze tzw. aborcji i eutanazji, a historia będzie dla niego nauczycielką życia, z której wyciągnie wnioski do działania na przyszłość. Nacjonalizm to nie bezkrytyczny stosunek do własnego narodu, to świadomość wielkich czynów ale i błędów, zdrady czy porażek. Jak pisał R. Dmowski: ,,Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to, co jest w nim marne”. Nie mają więc racji współcześni kosmopolici, oskarżając narodowców o bezkrytyczny stosunek do własnego narodu.

Wszystko, co napisałem wyżej, to moje rozumienie nacjonalizmu i jego podobieństwa do monarchizmu, oczywiście w kwestii budowy ponadczasowego państwa/narodu. Monarchom (oczywiście nie tym obecnym, parlamentarnym i konstytucyjnym ,,celebrytom”) wydawało się, że tylko oni łączą przeszłość i przyszłość dzięki dziedziczności tronu i są jednocześnie obrońcami wiary i tradycji. Okazało się, że nacjonalizm stał się takim ,,zbiorowym” monarchą, gdzie przekazanie władzy to sztafeta pokoleń, a chcąc zachować to, co trwałe, co najlepsze, musi być konserwatywne. To socjaliści, liberałowie, chadecy działają tylko i wyłącznie dla obecnego społeczeństwa, dla dobra swojego elektoratu i mas partyjnych. Oni nie myślą ponadczasowo. Oni są demokratami z krwi i kości. I w tym przypadku mało mnie interesuje, że liberałowie robią wszystko, by każda nawet tzw. idiotyczna mniejszość miała swoje prawa, a wolność czyli poszukiwanie przyjemności (liberałowie społeczni) była prawnie zalegalizowana, że socjaliści kierując się egalitaryzmem okradają podatników, by sfinansować rozbudowaną opiekę socjalną, że chadecy łącząc demokrację z socjalizmem i chrześcijaństwem przyczynili się do upadku obyczajów i kryzysu w Kościele. W dużym stopniu są cynikami, chociaż pewnie niektórzy są szczerze przywiązani do swoich idei. Bardziej jest niebezpieczne to, że rozrywają w ten sposób więzi międzypokoleniowe i trochę upodabniają nas do zwierząt, bo pełen brzuch, czerpanie z życia garściami i folgowanie swoim popędom, to nie jest istota człowieczeństwa.

I na koniec kwestia różnicy w rozumieniu sensu istnienia narodu i społeczeństwa. Naród ma swój interes narodowy, który w przypadku posiadania własnego państwa, jest też racją stanu. Naród chce istnieć, chce trwać i budować ponadczasową wspólnotę. A jakie interesy ma społeczeństwo i jak one są wyrażane? Jeżeli w demokracji, to pewnie w referendach czy wyborach. Tyle, że wola społeczeństwa jest zmienna i najczęściej kieruje się w stronę schlebiania wyborcom. Stąd te wszelkie absurdalne socjalistyczne i etatystyczne pomysły. W ten sposób społeczeństwo może popełnić nawet zbiorowe samobójstwo, bo nie ma granicy błędów czyli samounicestwienia się.

A monarchiści niech życzliwiej spoglądają na więzi narodowe, bo innych trwałych, ponadczasowych, niosących tradycję, obecnie nie ma. Stąd pewnie tak silne uderzenie w tożsamość narodową wszelkich kosmopolitów, masonów, korporacji, etc.

Jarosław Luma

[1]Wg Encyklopedii PWN ,,społeczeństwo, jedna z podstawowych i najszersza z kategorii socjologicznych pozbawiona wszakże jednolitego i ściśle określonego znaczenia; termin używany w publicystyce i mowie potocznej najczęściej w znaczeniu ogółu mieszkańców danego kraju lub jego wyróżnionego obszaru.”

Click to rate this post!
[Total: 8 Average: 4.4]
Facebook

2 thoughts on “Luma: Naród a społeczeństwo”

  1. „To socjaliści, liberałowie, chadecy działają tylko i wyłącznie dla obecnego społeczeństwa, dla dobra swojego elektoratu i mas partyjnych. Oni nie myślą ponadczasowo”.

    To po groma walczą z globciepem ?

  2. (…)Jeżeli w demokracji, to pewnie w referendach czy wyborach.(…)
    Tzw. demokracja przedstawicielska to nie demokracja tylko oligarchia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *