W całym szeroko zakrojonym chaosie, z jakim niewątpliwie mieliśmy do czynienia przez ostatni miesiąc, w związku z napaścią Rosji na Ukrainie, można odnieść wrażenie, że powinniśmy wyłącznie na tym skupić swoją uwagę. Włączamy telefon – pierwsza wiadomość jaka wyskakuje nam na tapecie to zwycięstwo Ukraińców w jakieś potyczce z rosyjskim agresorem. Otworzymy laptopa i wejdziemy na pierwszy lepszy portal informacyjny – nasze oczy zwrócą uwagę na zdjęcie z Dworca Kolejowego w Rzeszowie, gdzie Polacy pomagają uchodźcom, którzy musieli opuścić obszar naszego walczącego sąsiada. No to może sięgniemy to starej dobrej telewizji? Zaskoczenie! Wciskamy przycisk pilota, a tutaj – prezydent Joe Biden przyjechał do Polski omawiać temat wojny. Życie jednak obok tej wojny toczy się dalej. Nie jest przecież tak, że nie ma już kryzysu gospodarczego, problemów związanych ze służbą zdrowia a także ofensywy kulturowej, wymierzonej w podstawy naszej chrześcijańskiej kultury. Ale jakoś o tym teraz nie mówimy. W obecnym medialno-informacyjnym bombardowaniu, nie ostaje się już nawet poruszanie kwestii pandemii, która to była tematem numer 1, jeszcze jakiś czas temu. IV władza odgrywa swoją rolę bardzo dobrze. Znowu tłum musi skupić się na ,,dużym ekranie’’ a wszelkiego rodzaju ,,migawki’’ są nie tylko nieistotne, ale nawet zainteresowanie się nimi jest przejawem ,,sprzyjania Putinowi’’. Co prawda Han Solo zdołał zostać odmrożony ze swojej hibernacji w karbonicie, lecz dokonanie takiego ,,odmrożenia’’ mentalnego w przypadku większości społeczeństwa jest bardzo trudne, o ile nie niemożliwie. Przy tej nakierunkowanej powszechne debacie dotyczącej konfliktu ukraińsko-rosyjskiego, pojawiły się ciekawe głosy odrywające trochę tą debatę od tematyki zasadniczej. Taki głos widzimy w wypowiedzi Tomasza Terlikowskiego na kanwach Twittera. Wymienił on cztery postulaty ,,rewizji’’ założeń kierujących działalnością konserwatystów w czasie wojny na wschodzie. I okazało się, że Terlikowski podobnie jak większość mainstreamu wpadł w pułapkę ,,jednego tematu’’ proponując w ramach swoich kierunków ,,reorganizacji’’ aktywności prawicowej, aby konserwatyści przestali być… konserwatystami.
Tak, w tym artykule będę się czepiał. Ale nie czepiam się o byle sprawę, bo pan Terlikowski jest jedną z najważniejszych postaci dla obecnego dyskursu publicznego w naszym kraju. To o czym piszę i co proponuje nie jest ,,tematem drugorzędnym’’ ale czymś, co powinno nas informować o pewnych tendencjach intelektualnych i ideowych, zachodzących na chrześcijańskiej i prawicowej stronie politycznej a przynajmniej na jej części.
Na pierwszy plan Tomasz Terlikowski wysunął postulat ,,otworzenia się na migrantów’’. Do Polski w obecnej sytuacji, różnym drogami trafiło ponad 3,3 mln Ukraińców. To więcej uchodźców niż wszystkich imigrantów, którzy przybyli do Europy na fali kryzysu migracyjnego z 2015 r. co już pokazuje nam skalę tego zjawiska. Nowoprzybyłym oferujemy szybkie procedury, wsparcie humanitarne, specjalną pomoc finansową i socjalną a nawet zakwaterowanie. Otwieramy swoje serca na kobiety i dzieci, które uciekają przed wojną i niebezpieczeństwem. Wszystko wydaje się w tym aspekcie rozsądne, a naszą postawę wobec uchodźców chwalą politycy i dziennikarze na całym świecie. Wszystko pięknie tylko jest jeden problem. A właściwie to wiele problemów. Otóż, słowa vlogerów w USA nie poprawią sytuacji ponad 3 mln ludzi, którzy przebywają w naszym kraju. Żadne ciepłe słowa jej nie poprawią. Pomóc może przede wszystkim działanie a także wsparcie w formie materialnej i finansowej. Na razie sami potrafimy sobie z tym poradzić. Jednak, czy będziemy w stanie wytrzymać, jeśli konflikt na Ukrainie będzie się przeciągać? Niestety, nasze państwo nie dysponuje potencjałem zdolnym do zagospodarowania przebywaniem 3 milionów uchodźców w naszej ojczyźnie. Musimy się w tym momencie zacząć martwić się na przyszłość. Słusznie stwierdził Marcin Kędzierski w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim – nie jesteśmy w stanie przyjąć 5 milionów uchodźców.1 Pewne granice już przekraczamy, a co dopiero będzie, kiedy dojdą nam kolejne dwa milion ludzi. I to nie jest tak, że w tym momencie, w jakiś magiczny sposób, pojawiły się dodatkowe pieniądze w budżecie, że deficyt budżetowy nagle zniknął i że mamy środki, aby tym wszystkim ludziom zapewnić wsparcie socjalne i własne mieszkanie. A wraz z ostudzeniem się emocji, problemy będą coraz bardziej wychodzić na światło dzienne. Wiem, niektórzy teraz powiedzą pewnie, że jestem ,,ruską onucą’’ i że wspieram Putina. Jednakże, trzeba się przejąć tym, że w Polsce mamy słabą jakość usług publicznych. Trzeba przejąć się tym, że napływ uchodźców przyniesie za sobą wzrost kolejek do lekarzy, do których Polakom już i tak było ciężko się dostać. Trzeba przejąć się tym, że szkoły zaczną być coraz bardziej zatłoczone a za prąd i gaz w mieszkaniach dla Ukraińców ktoś będzie musiał zapłacić. Oczywiście, że uchodźcy, którzy przyjadą, znajdą pracę i pozytywnie przyczyną się do rozwoju naszej gospodarki. Ale jaka to będzie ich część? Czy wystarczy miejsc pracy nawet dla rynku, na którym jest niedobór pracowników? ,,Otworzenie się na uchodźców’’ na szeroką skalę jest w takiej sytuacji skrajnie nieodpowiedzialne. Tu naprawdę nie chodzi o ,,ksenofobię’’ czy strach przed uchodźcami, ale o zrozumienie, że obok ponad 3 milionów uchodźców z Ukrainy, w Polsce żyje jeszcze 38 milinów Polaków. Konserwatywne spojrzenie musi być tutaj racjonalne i nie może być ani nieodpowiedzialnie altruistyczne, ani egoistyczne.
W ramach czwartego postulatu, T. Terlikowski głosi, żeby ,,odwołać się do Polski Jagiellońskiej’’. Mamy więc ponownie zwrócić uwagę na historię wielokulturowego i wieloreligijnego społeczeństwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów a także na naszą historyczną aktywność w polityce wschodniej. Przedstawia nam się tu wizję jak z obrazka. Być może czas na nowe ,,Międzymorze’’, odnowienie koncepcji marszałka Piłsudskiego o ,,prometejskiej’’ misji Polaków za naszą wschodnią granicą? Pan Terlikowski, zdaje się, zachorował na klasyczną ,,megalomanię’’, którą już od początku swojej kadencji propagował rząd Prawa I Sprawiedliwości. Choroba ,,wielkości’’ i budowy koncepcji federacji różnych ludów na wzór I Rzeczypospolitej, zawsze wyłaniała się wtedy, kiedy kierowaliśmy swoje oczy na wschód. Jakoś utarło się w naszej mentalności, że Polska musi być na wschodzie bardzo aktywna, i otrzymała misję, jaką jest protektorat nad ludami słowiańskimi, w celu ochrony ich przed Rosją. Takie założenia mają swoje głębokie korzenie w romantyzmie polskim i w jego wpływie na nasz narodowy ,,mental’’. Nie jest pora, żeby się nad tym rozwodzić, problemowi temu poświęciłem już inny artykuł, który możecie państwo znaleźć na tej stronie. Wracając – ta neoromantyczna koncepcja Polski, opiekunki narodów wschodu przez caratem nie przyniosła nigdy oczekiwanych rezultatów, dlatego, że nasz wielopłaszczyznowy konflikt z Ukraińcami, Białorusinami i Litwinami po I wojnie światowej nigdy nie został rozstrzygnięty i rozwiązany. Litwini dalej żywią do nas niechęć a czasy Unii Polsko-Litewskiej wspominają z niezwykłą zawiścią a natura sporu ukraińsko-polskiego w międzywojniu jest tak zawiła, że ciężko go tutaj poruszać. W każdym razie, do tej pory nie było szans na budowę czegoś więcej na wschód od naszej granicy. Wojna zmieniła nasze postrzeganie Ukraińców, ale czy zmieniła postrzeganie nas przez Ukraińców? Na pewno stali się wobec nas bardziej przyjaźni, ale czy będą chcieli wchodzić w coś więcej niż w współpracę w ramach obu państw? Prezydent Zełeński chcę wciągnąć Polskę i NATO do tej wojny, bo ma w tym interes. My tego interesu nie mamy. Bawienie się w koncepcje Jagiellońskie czy post-Jagiellońskie może w tej chwili służyć wciągnięciu nas w konflikt zbrojny w imię jakiś górnolotnych ideałów, w które nikt poza nami samymi, nie wierzy. Być może coś w dalekosiężnej perspektywie się zmieni, ale czy faktycznie koncepcja Jagiellońska jest dla nas taka korzystna? Więcej widać w niej romantycznego irracjonalizmu i apologii ,,gigantyzmu’’ geopolitycznego niż realizmu w polityce zagranicznej reprezentowanego przez konserwatystów w osobach Józefa Mackiewicza, Adolfa Bocheńskiego czy Stanisława Cata-Mackiewicza.
Trzeci postulat Terlikowskiego jest ze wszystkich najciekawszy, jeśli można to tak ująć. Głosi on, żeby konserwatyści ,,zawiesili agendę obyczajową’’. Po krótkiej chwili zastanowienia, stwierdziłem, że faktycznie – zawieśmy nasz program cywilizacyjny. Ale nie róbmy tego tylko w czasie wojny. Czemu mielibyśmy się tylko do tego ograniczać? Przecież jak nie wojna to kryzys gospodarczy, jak nie kryzys to podatek dochodowy za wysoki, a tam inflacja gdzieś się też trafi, w wyniku czego nie ma czasu na takie ,,bzdury’’ jak promowanie konserwatywnego światopoglądu. Myślę, że Polacy pod zaborami też powinni byli ,,zawiesić agendę obyczajową’’, kiedy Niemcy, Rosja i Austro-Węgry walczyły pomiędzy sobą, i nie przejmować się takimi rzeczami jak odnowienie państwa polskiego czy zachowanie naszej tradycji i kultury. Takich rzeczy nie powinno było się poruszać, w tak trudnym okresie! A teraz najlepiej, żeby konserwatywna część dyskursu publicznego siedziała cicho i niemrawo kiwała głową na wszystko co się jej mówi. Oto istota prawicowej polityki według Terlikowskiego
No ale przecież mowa jest tu o zawieszeniu aktywności światopoglądowej tylko na czas wojny. Dobrze, faktycznie jest tak napisane. Ale, czy Lewica nagle w czasie wojny wstrzymała swoją agendę obyczajową? Czy aborcyjne grupki nie oferują Ukrainkom pomocy w oferowaniu ,,zabiegów’’? A może, Bart Staszewski i inni działacze ruchu LGBT się uciszyli? Konserwatyści muszą zrozumieć, że świat w momencie wybuchu wojny nie stanął w miejscu. Być może kwestią etycznym trzeba nadać trochę inne miejsce w obecnej hierarchii najważniejszych spraw, ale całkowite porzucenie tego tematu jest głupotą i oddaniem pola Lewicy. W Polsce dalej normalnie toczy się debata publiczna, w Stanach Zjednoczonych kandydatka do Sądu Najwyższego nie potrafi zdefiniować pojęcia ,,kobieta’’ a my wmawiamy sobie, że jak będziemy cicho to wszystko pójdzie w dobrym kierunku? Nie, nic nie pójdzie w dobrym kierunku, bo jakiś świat wykształci się po tej wojnie, i to od nas zależy jak on będzie wyglądał. A w całym zamieszaniu naszego świata nie ma rzeczy ważniejszej niż ludzka dusza – konserwatyści właśnie jej naprawą muszą się zająć w pierwszej kolejności. W dzisiejszych czasach akcenty są ułożone w trochę inny sposób – ale nie zwalnia nas to z aktywności na polu wojny kulturowej, która nieprzerywanie toczy się wokół nas. Defetyzm Terlikowskiego jest efektem obawy, że komuś utrzymanie trwałego przekazu ideowego ,,może się nie spodobać’’. Ale wycofanie się z tej sfery, większej ilości głosów aprobaty nie przyniesie – a wręcz przeciwnie, może odpychać od sprawy konserwatywnej wielu zdeterminowanych jej bojowników. W głowie muszą nam zawsze brzmieć słowa Russela Kirka: ,,Niezależnie od tego, jak dużo produkuje się stali, naród, który wyrzekł się zasad jest już pokonany’’. Jeśli odpuścimy zasady, to w dalszej perspektywie cywilizacja nie będzie warta naszej walki o nią.
Dominik Majcher
- https://klubjagiellonski.pl/2022/03/23/kedzierski-nie-kazdy-kto-dostrzega-realne-wyzwania-zwiazane-z-uchodzcami-jest-ruska-onuca/
Świetne!!!
Już napisałem gdzie indziej, że konserwatyści pozostali jedyną twierdzą zdrowego rozsądku i racjonalnosci.
Niestety, to margines w porównaniu z ziejącą nienawiścia tłuszczą, w jaka przemieniły się polityczne gremia Polski.
Odkąd Terlikowski zaczął pojawiać się w mediach mainstreamowych, które wcześniej nim gardziły i z niego szydziły, niestety zupełnie odleciał i nie ma już niczego wspólnego z tym, co przez lata reprezentował. Teraz to kolejny miękiszon robiący szpagaty podobne jak Hołownia. Kiedyś w wywiadzie powiedział, że jego dzieci dorastają i coraz ciężej jemu jako rodzicowi i im z łatką, którą przypinają im w szkole rówieśnicy. Albo przez to facet pękł albo po prostu znaleziono na niego haczyk, przez co „zmienił poglądy”. No pozostaje jeszcze opcja, że zwyczajnie zgłupiał.
Nie, to jest raczej prosta konsekwencja. Terlikowski od zawsze to był kościelny lewak, a nie żaden konserwatysta.
Domyślam się, że chodzi Panu o forsowanie przez Terlikowskiego tezy o judaistycznym korzeniu Kościoła? No to mogło dawać pewną intuicję, ale było wiele bardzo dobrych publikacji i przemyśleń spod jego ręki, które może mi to przysłoniły. Po prawdzie to po dziś dzień cenię sobie np. jego ” Nową kulturę życia”, w której bardzo tradycyjnie bronił katolickiej bioetyki.