Piętka: Polonobanderowcy

 

 

8 stycznia 2017 roku „nieznani sprawcy” zniszczyli pomnik upamiętniający Polaków zamordowanych w Hucie Pieniackiej. Duży marmurowy krzyż – stanowiący centralną część pomnika – został najprawdopodobniej wysadzony przy pomocy materiału wybuchowego (strona ukraińska twierdzi, że rozbity kilofami), natomiast na tablicach z nazwiskami ofiar wymalowano barwy Ukrainy i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów-Banderowców oraz symbol niemieckiej formacji nazistowskiej SS[1].

Pomnik w Hucie Pieniackiej upamiętniał około 1000 ofiar zbrodni dokonanej 28 lutego 1944 roku przez ukraińskich esesmanów z 4. pułku policyjnego 1. ukraińskiej dywizji SS „Galizien” („Hałyczyna”) przy współudziale lokalnych struktur UPA. Spalenie Huty Pieniackiej i wymordowanie jej mieszkańców bez względu na wiek i płeć było największą zbrodnią popełnioną przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w Małopolsce Wschodniej – i jedną z największych obok Janowej Doliny, Ostrówek i Woli Ostrowieckiej – podczas całego ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego (1943-1944).

Upamiętniający tę zbrodnię pomnik powstał jesienią 2005 roku, a inicjatorem jego wzniesienia był Andrzej Przewoźnik (1963-2010) – ówczesny sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, zasłużony w upamiętnianiu martyrologii Polaków na Wschodzie. W 65. rocznicę zbrodni – 28 lutego 2009 roku – pomnik w Hucie Pieniackiej został uroczyście odsłonięty przez Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenkę. Wydarzenie to nagłośniono wówczas jako symboliczny akt pojednania polsko-ukraińskiego. Jednak właśnie to co działo się wokół tego pomnika przez następne lata dobitnie świadczy o tym, że to pojednanie jest całkowitą fikcją. Pomnik w Hucie Pieniackiej od początku był solą w oku neobanderowców z partii „Swoboda”, sprawujących władzę na dawnych polskich ziemiach południowo-wschodnich, czyli dzisiejszej zachodniej Ukrainie. Uroczystości rocznicowe z udziałem potomków pomordowanych Polaków były regularnie zakłócane przez członków partii „Swoboda”. Organizowali oni podczas polskich uroczystości wiece, na których wygłaszali nienawistne przemówienia i wznosili antypolskie hasła. Próbowali też nie dopuścić do składania przez polskie delegacje kwiatów pod pomnikiem oraz agresywnie zaczepiali i słownie atakowali uczestników polskich uroczystości.

Najczęściej organizatorem tych wystąpień był Rostysław Nowożeniec (ur. 1956) – ukraiński polityk nacjonalistyczny i deputowany lwowskiej rady obwodowej z ramienia Bloku Julii Tymoszenko, a także działacz partii Batkiwszczyna – a więc partii, z którą Prawo i Sprawiedliwość podpisało przed laty umowę o współpracy partnerskiej. Nowożeniec był m.in. pomysłodawcą nadania stadionowi zbudowanemu we Lwowie na Euro 2012 imienia Stepana Bandery. Kierowana przez niego fundacja „Ukraina-Ruś” wydała w 2010 roku przewodnik pt. „Ukraińskie miejsca w Polsce”, gdzie stwierdzono m.in., że plemię Polan było plemieniem ukraińskim, Zygmunt II August, Stanisław August Poniatowski oraz Juliusz Słowacki byli Ukraińcami, a Kraków jest staroukraińskim grodem, który dostał się pod okupację Polaków. Na manifestacji z okazji Dnia Jedności Ukrainy 22 stycznia 2011 roku (święto obchodzone w rocznicę zjednoczenia URL i ZURL w 1919 roku) Nowożeniec razem z Jurijem Szuchewyczem żądał przyłączenia do Ukrainy Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny i Podlasia, a także Naddniestrza, południowej Bukowiny oraz ziem wchodzących w skład Białorusi i Rosji (m.in. Kubania)[2].

Żądał też odszkodowania od Rosji w wysokości 10,5 trylionów hrywien za śmierć milionów Ukraińców z rąk „rosyjskich oprawców”. Tuż przed uroczystością odsłonięcia pomnika w Hucie Pieniackiej Nowożeniec zażądał jego demontażu[3]. Z inicjatywy Nowożeńca obok pomnika zainstalowano, wkrótce po jego oficjalnym odsłonięciu, „tablicę informacyjną” o treści negującej ukraińskie sprawstwo zbrodni z 28 lutego 1944 roku.

W lutym 2014 roku, w 70. rocznicę zbrodni, polskie uroczystości pod pomnikiem w Hucie Pieniackiej nie odbyły się. Oficjalnie z powodu mającego wówczas miejsce krwawego przewrotu politycznego w Kijowie, który był aktywnie wspierany przez polskich polityków i polskie media. Nieoficjalnie dlatego, że władze obwodu lwowskiego nie wyraziły na nie zgody, a nacjonaliści ukraińscy grozili polskim uczestnikom uroczystości fizyczną agresją.

Neobanderowcy wielokrotnie nawoływali, m.in. w mediach społecznościowych, do zniszczenia pomnika w Hucie Pieniackiej. Barbarzyński akt z 8 stycznia br. miał miejsce po kolejnej fali publicznej gloryfikacji banderyzmu na Ukrainie. Zapoczątkowały ją już tradycyjnie 1 stycznia – w rocznicę urodzin Stepana Bandery – marsze szowinistów ukraińskich we wszystkich większych miastach Ukrainy, nawiązujące formą do marszów SA i NSDAP z lat 20. i 30. XX wieku[4]. Ponownie w ukraińskiej przestrzeni publicznej wylało się morze słów nienawiści, m.in. pod adresem Polski. Padły też propozycje zbudowania w Kijowie wielkiego pomnika Stepana Bandery, który będzie budził „grozę wśród wrogów Ukrainy”.

W kontekście takiej właśnie atmosfery publicznej i nasilającej się od przewrotu w 2014 roku heroizacji banderyzmu miało miejsce zniszczenie pomnika w Hucie Pieniackiej. Na zachodniej Ukrainie zbudowano kilkadziesiąt pomników, odsłonięto wiele tablic pamiątkowych i otwarto co najmniej kilka muzeów ku czci sprawców ludobójstwa na Polakach – Stepana Bandery, Romana Szuchewycza i Dmytro Kłaczkiwskiego. W tej sytuacji i w tej atmosferze pomnik w Hucie Pieniackiej po prostu przeszkadzał naobanderowcom i najzwyczajniej nie pasował do panującej na pomajdanowej Ukrainie polityki historycznej i ideologii państwowej, które gloryfikują OUN i UPA jako rzekomy „ruch wyzwoleńczy”. Sprawstwo tego czynu ze strony pogrobowców ideologii Stepana Bandery nie ulega dla mnie wątpliwości i nie powinno ulegać wątpliwości dla każdego myślącego człowieka. Tym bardziej dziwią więc reakcje osób i środowisk uchodzących w Polsce za opiniotwórcze. Reakcje te nie pozostawiają wątpliwości, że w głównym nurcie życia politycznego i medialnego w Polsce dominuje coś, co po imieniu nazwać trzeba polonobanderyzmem.

Zwraca uwagę przede wszystkim zepchnięcie w polskich mediach informacji o zniszczeniu pomnika w Hucie Pieniackiej na odległy plan i ważenie każdego słowa. Np. w informacji podanej przez Wirtualną Polskę jest mowa, że pomnik został „zdewastowany”, a krzyż – stanowiący jego główny element – „rozbity”, ale broń Boże nie wysadzony w powietrze[5]. Podobną wstrzemięźliwość wykazały polskie media po zabiciu przez pijanego ukraińskiego kierowcę w noc sylwestrową dwóch nastolatek w Jeleniej Górze. Przez wiele godzin po tej tragedii media nie chciały podać narodowości sprawcy. Najwyraźniej w wiodących mediach polskich obowiązuje instrukcja nakazująca pisać o Ukrainie i Ukraińcach tylko pozytywnie.

Następnie zwraca uwagę wstrzemięźliwość polskiej dyplomacji. Ambasador Jan Piekło dopiero po dwóch dniach od zniszczenia pomnika poinformował, że MSZ przygotowuje notę w tej sprawie do władz Ukrainy[6]. Sam nie zdobył się na żadne oświadczenie, co jeszcze raz potwierdza, że Ukraina ma w relacjach z Polską dwóch ambasadorów – Andrija Deszczycię w Warszawie i Jana Piekłę w Kijowie. W nocie MSZ, zamiast zażądać od Ukrainy definitywnego wyrzeczenia się kultu OUN-UPA, minister Waszczykowski wezwał jedynie do ustalenia sprawców dewastacji pomnika i ich ukarania[7]. Na koniec zwraca uwagę milczenie prezydenta Andrzeja Dudy – wielkiego orędownika „strategicznego sojuszu” z Ukrainą i nieugiętego bojownika o powrót Krymu do Ukrainy. Wyraźnie zatem widać, że zniszczenie pomnika w Hucie Pieniackiej w niczym temu strategicznemu sojuszowi, podtrzymywanemu jednostronnie przez Warszawę, nie zaszkodziło.

To zdumiewa najbardziej. Pomnik w Hucie Pieniackiej był bowiem pomnikiem szczególnym. Podobnie jak inne pomniki polskich ofiar OUN-UPA na Ukrainie nie zawierał informacji o sprawcach zbrodni, ponieważ władze ukraińskie nie pozwalają tego napisać. Jednakże na tle pozostałych upamiętnień – nielicznych i skromnych (przeważnie w formie krzyża) – pełnił nieoficjalnie funkcję pomnika wszystkich ofiar ludobójstwa dokonanego na Polakach przez OUN-UPA i formację SS-Galizien. Jego zniszczenie ma zatem zupełnie inną rangę. To tak jakby wysadzono w powietrze pomnik ofiar w Katyniu. Czy wtedy prezydent Duda też by milczał?

Nie można nie zauważyć, że kilka tygodni wcześniej jeden okrzyk (prawdopodobnie prowokatora) podczas Marszu ku czci Orląt Przemyskich i Lwowskich został nagłośniony do niespotykanych rozmiarów przez ukraińskie władze i media. Ambasador Ukrainy natychmiast reagował, wystosowując ostrą notę do polskiego rządu i domagając się publicznie wyjaśnień. Z apelem do władz o przeciwstawienie się rzekomej wrogości wobec ludności ukraińskiej wystąpił też Związek Ukraińców w Polsce. W przeciwieństwie do tego polskie reakcje na dewastację w Hucie Pieniackiej są bojaźliwe i żenujące.

Najbardziej zdumiewa i przeraża jednak postawa zajęta przez polski mainstream polityczno-medialny wobec wyjaśnienia sprawy zniszczenia pomnika. Sprawcę znaleziono natychmiast i jest nim oczywiście Władimir Putin. Wkrótce po pojawieniu się pierwszych informacji o dewastacji w Hucie Pieniackiej szef ukraińskiego IPN – negacjonista wołyński Wołodymyr Wiatrowycz – oraz Związek Ukraińców w Polsce oświadczyli, że to rosyjska prowokacja i narrację tę natychmiast przyjął świat polskiej polityki i mediów. To wygląda tak jakby po prostu polski mainstream polityczno-medialny otrzymał instrukcję od panów Wiatrowycza i Tymy. Gdyby jej nie otrzymał, to pewnie by nie wiedział co myśli.

Najdalej poszedł po tej linii red. Tomasz Sakiewicz – lider mediów rządzącej partii – który powołał się nie na Wiatrowycza i Tymę, ale od razu na rzecznika Prawego Sektora Artioma Skoropadskiego. „Strefa Wolnego Słowa” zacytowała swojego współpracownika, obecnie korespondenta TVP Info w Kijowie, Pawła Bobołowicza: „Rzecznik Prawego Sektora Artiom Skoropadski wyklucza możliwość, że pomnik mogli zniszczyć jego działacze. Prawy Sektor uznaje Polskę za strategicznego sojusznika. Według rzecznika akcja może być prowokacją rosyjskich służb specjalnych, które chcą poróżnić Polskę i Ukrainę[8] I to w zupełności wystarczy red. Sakiewiczowi, który – co należy przypomnieć – został przed ponad dwoma laty kawalerem odznaczenia nadanego mu przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy oraz jest częstym gościem różnych „paneli dyskusyjnych” na Ukrainie, gdzie wspólnie z pogrobowcami Stepana Bandery rozwija wizję tzw. Międzymorza.

Czołowy miłośnik nacjonalizmu ukraińskiego z „Gazety Wyborczej” – Paweł Smoleński –usprawiedliwił dewastację w Hucie Pieniackiej tym, że „po polskiej stronie Bugu zdewastowano kilka ukraińskich cmentarzy z II wojny światowej (…), zaatakowano procesję grekokatolicką w Przemyślu maszerującą na miejsce pochówku Strzelców Siczowych, krzyczano do przemyskich Ukraińców „Śmierć Ukrainie!” (…). W ubiegłym roku w Sejmie przyjęto poniżającą Ukraińców uchwałę dotyczącą zbrodni wołyńskiej i niemal równolegle wyszydzono gest prezydenta Petra Poroszenki, klękającego przed pomnikiem polskich ofiar Wołynia. Film „Wołyń”, operujący najprostszymi stereotypami w opisie powikłanej polsko-ukraińskiej historii, nazwano „gestem pojednania” między oboma narodami. W polskiej polityce wschodniej powoli zwycięża endecka, nacjonalistyczna narracja (…)”[9].

A zatem zdaniem Smoleńskiego winny dewastacji w Hucie Pieniackiej jest tradycyjny wróg „Gazety Wyborczej” – endecy, którzy podobno opanowali polską politykę, przyjęli w Sejmie uchwałę w sprawie upamiętnienia ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, nakręcili film „Wołyń”, dewastowali nielegalne pomniki UPA i krzyczeli „Śmierć Ukraińcom” w Przemyślu. Smoleński sugeruje też – powołując się na „ukraińskich badaczy” – że ukraińskie formacje SS i UPA nie brały udziału w zbrodni w Hucie Pieniackiej. Któż zatem wymordował tamtejszych Polaków? Pewnie zamordowali się sami.

Z kolei czołowy architekt polityki wschodniej PiS – doradca MSZ Przemysław Żurawski vel Grajewski – w rozmowie z ukraińską agencją informacyjną Ukrinform powiedział, iż pewne okoliczności „jednoznacznie wskazują, że źródłem tego wszystkiego jest Moskwa”. Te okoliczności to fakt, że jako pierwsza o dewastacji w Hucie Pieniackiej poinformowała rosyjska agencja informacyjna Regnum oraz pomyłki językowe w opisie nagrania zamieszczonego w internecie[10].

Inny znany ukrainofil – Łukasz Adamski (m.in. gloryfikator postaci nestora ukraińskiej historiografii nacjonalistycznej, Mychajło Hruszewskiego), nomen omen pracownik Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia – w wypowiedzi dla Polskiego Radia stwierdził, że podobnie jak Wiatrowycz uważa dewastację w Hucie Pieniackiej za prowokację rosyjskich służb specjalnych, a dowodzą tego błędy ortograficzne i rusycyzmy w ukraińskich napisach pozostawionym przez sprawców[11].

Obaj panowie – posiadający tytuły doktorów nauk humanistycznych (Żurawski vel Grajewski nawet doktora habilitowanego) – udają że nie wiedzą, albo rzeczywiście nie wiedzą, że język ukraiński jest sztucznym tworem XIX-wiecznych lingwistów niemieckich, którzy stworzyli go na zamówienie polityczne w oparciu o lokalne gwary małorusińskie z dodatkiem polonizmów i germanizmów. Większość Ukraińców posługuje się językiem rosyjskim, a tzw. czystym językiem ukraińskim nie mówi nikt – nawet na zachodniej Ukrainie – ponieważ nic takiego nie istnieje. Ponadto ze względów politycznych współczesny „język ukraiński” podlega ciągłym zmianom i udziwnieniom sprowadzającym się do jego „odruszczania”. Argument o niepoprawnym posługiwaniu się językiem ukraińskim przez sprawców dewastacji w Hucie Pieniackiej – co ma dowodzić ich rosyjskiego pochodzenia – jest zatem więcej niż niepoważny.

W przeciwieństwie do zacytowanych powyżej osób wątpię czy rzeczywiście w Hucie Pieniackiej miała miejsce prowokacja rosyjska celem zepsucia stosunków polsko-ukraińskich. Zacytowane wypowiedzi jasno dowodzą bowiem, że stosunków tych zepsuć się nie da, a autorzy tych wypowiedzi nawet z banderowską siekierą w głowie będą krzyczeć, że to prowokacja Putina. Skoro ja to wiem, to rosyjskie służby specjalne też to wiedzą.

Poza tym pomajdanowa Ukraina – mając takich adwokatów jak zacytowani powyżej – może sobie pozwolić w stosunkach z Polską na wszystko. Jestem pewien, że gdyby np. epigoni Stepana Bandery i Romana Szuchewycza, którzy mogą łatwo przeniknąć do Polski w masie co najmniej miliona emigrantów ekonomicznych z Ukrainy, zorganizowali ataki terrorystyczne na Polaków – chór polonobanderowców krzyczałby, że to rosyjska prowokacja. Tym określeniem-wytrychem można wyjaśnić wszystko i rozgrzeszyć wszystko. Czynią to z upodobaniem przede wszystkim władze pomajdanowej Ukrainy. Np. ambasador Ukrainy w Izraelu – ustosunkowując się publicznie do haseł antysemickich wznoszonych przez uczestników marszów banderowskich na Ukrainie 1 stycznia 2017 roku – stwierdził, że była to prowokacja sił, które nie chcą dopuścić do „zbudowania na Ukrainie demokratycznego i tolerancyjnego społeczeństwa”, czyli w domyśle prowokacja Rosji[12].

O tym jak daleko sięga sympatia polskiego mainstreamu polityczno-medialnego dla nacjonalizmu ukraińskiego świadczy m.in. skandaliczny artykuł niejakiego Piotra Kaszuwary pt. „Ukraińscy Spartanie z pułku Azow. Żadnych prezentów dla Putina”, opublikowany w połowie grudnia 2016 roku na portalu onet.pl[13]. Już samo nazwanie „Spartanami” formacji militarnej, która jawnie (m.in. w symbolice) odwołuje się do nazizmu i którą m.in. Amnesty International oskarża o zbrodnie wojenne mówi wszystko o autorze tego tekstu. Stanowi on wielką gloryfikacją jednej z najgroźniejszych formacji neonazistowskich na Ukrainie, które wyrosły z puczu na Majdanie i zostały użyte przez reżim Poroszenki do pacyfikacji Donbasu. Autor tego panegiryku nie zauważa, że pułk „Azow” jest typowym „szwadronem śmierci”, nie zauważa nazistowskiej symboliki i ideologii oraz zbrodni wojennych. Nie przeszkadza mu, że jego rozmówca z pułku „Azow” nosi pseudonim „Szuchewycz”. Warto nadmienić, że na szkolenie „Azowa” przez armię amerykańską nie wyraziła zgody Izba Reprezentantów USA, uzasadniając swoją odmowę właśnie neonazistowskim obliczem tej formacji. To oblicze nie przeszkadza jednak panu Kaszuwarze, więc jak można określić jego postawę? Jako polonobanderyzm, nie inaczej. „Dziś pułk ma swoich ludzi w ukraińskim parlamencie, rządzie i policji” – cieszy się Kaszuwara. Skoro tak, to znaczy, że wbrew twierdzeniom polskiego mainstreamu polityczno-medialnego jednak siły neonazistowskie nie są marginesem na pomajdanowej Ukrainie. Czy zatem dewastacja w Hucie Pieniackiej nie mogła być ich dziełem?

Czy media i politycy w Polsce nie wiedzą o obłędnym kulcie OUN-UPA i ukraińskiej dywizji SS, który na pomajdanowej Ukrainie został podniesiony do rangi ideologii państwowej? O indoktrynacji szowinizmem młodzieży ukraińskiej? Nie wiedzą o tym, że nie dalej jak pod koniec sierpnia ubiegłego roku minister rządu ukraińskiego – znany z antypolonizmu nacjonalista Światosław Szeremeta – zorganizował uroczysty pogrzeb państwowy właśnie esesmanom z dywizji „Hałyczyna” („Galizien”)[14]? Czy polscy politycy i ich media nie wiedzą, że ten uroczysty pogrzeb miał miejsce w mauzoleum dywizji SS-Galizien i że to mauzoleum znajduje się na górze Żbyr koło miejscowości Jaseniw, pięć kilometrów od Huty Pieniackiej? Mauzoleum katów sąsiaduje z pomnikiem ich ofiar (a właściwie nad nim góruje). Epigoni dywizji SS-Galizien, którzy na zachodniej Ukrainie sprawują władzę polityczną, sąsiedztwa pomnika ofiar od początku nie chcieli i dawali temu wyraz publicznie.

Polityka historyczna pomajdanowego reżimu musiała przynieść tragiczne konsekwencje. Bo wbrew temu, co twierdzi np. pani Ewa Stankiewicz nacjonalizm ukraiński nie jest wyłącznie antyrosyjski. Ideologia banderowska była zawsze przede wszystkim antypolska, a wbrew temu co twierdzą np. panie Agnieszka Romaszewska-Guzy czy Maria Przełomiec jest ona groźna nie dla Rosji – mocarstwa atomowego bądź co bądź – ale dla Polski właśnie. To realne niebezpieczeństwo potęguje nieodpowiedzialna polityka wspierania, obłaskawiania i kokietowania nacjonalizmu ukraińskiego. Incydent w Hucie Pieniackiej jest ostatnim dzwonkiem ostrzegawczym. Na razie zniszczony został pomnik, ale kto może zaręczyć czy jutro nie padną polskie ofiary w Przemyślu, Rzeszowie czy Lublinie.

Na koniec zdumiewa, że do chóru polonobanderowców dołączyła zasłużona dla walki o pamięć ofiar OUN-UPA Ewa Siemaszko. Ona też dostrzegła „rosyjskie łapki” w dewastacji pomnika w Hucie Pieniackiej, powtarzając słowo w słowo tezy wygłoszone przez Żurawskiego vel Grajewskiego i Bobołowicza[15]. To niestety daje broń polonobanderowom i ich sojusznikom na Ukrainie. Czy stanowisko pani Siemaszko jest spowodowane strachem części środowisk kresowych przed nazywaniem ich „rosyjską agenturą” czy jeszcze czymś innym – nie wiem.

W tę samą nutę uderzył też Związek Polaków na Ukrainie. W opublikowanym w języku ukraińskim oświadczeniu organizacja ta stwierdziła, że dewastacji nie dokonali Ukraińcy, ponieważ rzekomo żadna z sił politycznych na zachodniej Ukrainie nie identyfikuje się z nazistowskim symbolem SS, a Ukraińcy nie mają w zwyczaju niszczenia krzyży[16]. Treść i forma tego oświadczenia skłania mnie do wątpliwości czy to jest rzeczywiście Związek Polaków czy też Związek p.o. Polaków na Ukrainie.

Ruiny pomnika w Hucie Pieniackiej są ruinami polskiej polityki wschodniej. To jest ostatni dzwonek, żeby wyciągnąć z tego wniosek i zrewidować tę politykę zanim poleje się polska krew, zanim sfrustrowani klęską na Krymie i w Donbasie szowiniści ukraińscy skierują swoją agresję ponownie przeciw Polsce. Nikt przecież nie kontroluje znaczącej liczebnie migracji ukraińskiej do Polski oraz tych mas broni, które w następstwie kryzysu politycznego na Ukrainie trafiły w ręce m.in. neobanderowców. Niestety nie mam złudzeń, że dojdzie do takiego otrzeźwienia i rewizji szkodliwej polityki wobec Ukrainy, ponieważ polityka ta jest z jednej strony kreowana przez jawnych wrogów i zdrajców Polski, a z drugiej strony przez polityków, którzy mają krótką smycz. A właściwie trzy krótkie smycze założone im przez Waszyngton, Berlin i Kijów.

Bohdan Piętka

[1] „На Украине злодеи осквернили памятник убитым СС «Галичина» и УПА полякам. Неизвестные лица взорвали мемориал в память мирных жителей села Гута Пеняцкая”, www.regnum.ru, 9.01.2017; „Wysadzono pomnik ofiar SS Galizien w Hucie Pieniackiej”, www.studiowschod.pl, 9.01.2017.

[2] „Ukraina: nacjonaliści chcą zwrotu ziem od Polski”, www.newsweek.pl, 22.01.2011.

[3] Ukraińscy nacjonaliści chcą uczcić pamięć ofiar „polskich szowinistów”, www.wiadomosci.gazeta.pl, 26.02.2009.

[4] W. Tokarczuk, „Faszystowskie i antysemickie hasła na marszu banderowców w Kijowie”, www.isakowicz.pl, 4.01.2017.

[5] „Ukraina: zdewastowano pomnik Polaków z Huty Pieniackiej”, www.wiadomosci.wp.pl, 10.01.2017.

[6] „Польша решила направить Украине ноту протеста из-за уничтожения памятника”, www.vz.ru, 10.01.2017.

[7] A. Wiejak, „MSZ Polski nadal nie domaga się od Ukraińców odejścia od banderyzmu”, www.prawy.pl, 10.01.2017.

[8] „Zniszczono pomnik w Hucie Pieniackiej. Prowokacja Rosjan?!”, www.niezalezna.pl, 10.01.2017.

[9] P. Smoleński, „Zniszczono cmentarz w Hucie Pieniackiej. Gdzie dwóch się kłóci, tam Rosja korzysta”, www.wyborcza.pl, 10.01.2017.

[10] „Doradca Waszczykowskiego obwinia Moskwę o zniszczenie pomnika w Hucie Pieniackiej”, www.kresy.pl, 10.01.2017.

[11] Dewastacja pomnika w Hucie Pieniackiej. „Celem tej prowokacji jest zepsucie stosunków polsko-ukraińskich”, www.polskieradio.pl, 10.01.2017.

[12] „Заява Посольства з приводу проявів антисемітизму у ході маршу на честь С. Бандери”, www.israel.mfa.gov.ua, 5.01.2017.

[13] P. Kaszuwara, „Ukraińscy Spartanie z pułku Azow. Żadnych prezentów dla Putina”, www.wiadomosci.onet.pl, 15.12.2016.

[14] A. Szycht, „Ukraiński minister oddaje hołd poległym esesmanom!”, www.prawy.pl, 30.08.2016.

[15] „Ewa Siemaszko o zniszczeniu pomnika w Hucie Pieniackiej: Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na „łapki” rosyjskie”, www.wpolityce.pl, 10.01.2017.

[16] „Władze Ukrainy zapowiedziały odbudowę pomnika w Hucie Pieniackiej”, www.kresy.pl, 11.01.2017.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

1 thought on “Piętka: Polonobanderowcy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *