Piętka: Polskie zbrodnie wobec Ukrainy (o „ukraińskich ofiarach” polskiej przemocy)

 

 

Osoby przedstawiające się jako „grupa ukraińskich intelektualistów i polityków” zwróciły się do parlamentu Ukrainy z apelem o ustanowienie dni pamięci – jak to określono – „ofiar polskich zbrodni przeciwko Ukraińcom” [1]. Ma to być odpowiedź na uchwałę polskiego Sejmu z 22 lipca w sprawie ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego. Pod dokumentem podpisało się ponad 80 osób, w tym m.in. byli dysydenci z okresu ZSRR – Iwan Dziuba i Mychajło Horyń, były ambasador Ukrainy w Polsce – nacjonalista Dmytro Pawłyczko oraz wielu sowieckich komunistów nawróconych na nacjonalizm ukraiński, jak były prezydent Leonid Krawczuk i byli ministrowie spraw zagranicznych, Borys Tarasiuk i Wołodymyr Ohryzko, czy były sowiecki i ukraiński dyplomata Wołodymyr Wasyłenko.

Po enuncjacjach pana Jurija Szuchewycza na łamach „Gazety Wyborczej” oraz propozycji deputowanego Ołeha Musija uchwalenia rezolucji upamiętniającej „ofiary ludobójstwa dokonanego przez państwo polskie na Ukraińcach w latach 1919-1951” jest to kolejny przejaw skrajnie nerwowej reakcji pomajdanowej Ukrainy na przypomnienie przez polski Sejm prawdziwego oblicza OUN i UPA.

„Ta uchwała narusza wszystkie wcześniejsze dwustronne ustalenia i oceny konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1943-45” – powiedział o uchwale Sejmu z 22 lipca jeden z sygnatariuszy apelu, Wołodymyr Wasyłenko.

On i inni sygnatariusze owego apelu uznali, że uchwała Sejmu „zniekształca prawdę historyczną”, „manipuluje faktami” i podobno zawiera „politycznie nieodpowiedzialne i niepoprawne z prawnego punktu widzenia oskarżenia wobec ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego o dokonanie zbrodni ludobójstwa na obywatelach II Rzeczypospolitej”.

Autorzy ukraińskiej petycji chcą, by w odpowiedzi Werchowna Rada Ukrainy „uznała za zbrodnicze działania strony polskiej na ukraińskich terytoriach etnicznych przed, w czasie i po drugiej wojnie światowej”.

Zaproponowali trzy daty upamiętniające ofiary – jak to nazywają – „konfliktu ukraińsko-polskiego”: 23 września jako „dzień pamięci polskich represji wobec autochtonicznej ludności ukraińskiej Galicji”, 25 grudnia jako „dzień pamięci ludobójczego wyniszczenia przez polskie podziemie autochtonicznie ukraińskiej ludności na odwiecznie ukraińskich ziemiach” oraz 25 kwietnia jako „dzień pamięci Ukraińców, którzy padli ofiarą przymusowej deportacji, dokonanej przez państwo polskie”.

Wyjaśnili, że pierwsza data odnosi się do podjętej podobno 23 września 1930 roku decyzji władz II RP o – jak to nazwali – „szerokich antyukraińskich działaniach represyjnych” (chodzi o pacyfikację Małopolski Wschodniej). Druga data ma upamiętniać dzień 25 grudnia 1942 roku, kiedy to podobno „polskie formacje zbrojne rozpoczęły masowe zabijanie Ukraińców” (sic!), a trzecia – 28 kwietnia – odnosi się do 1947 roku, gdy w ramach operacji „Wisła” rozpoczęło się przesiedlenie Ukraińców z południowo-wschodniej Polski na Ziemie Odzyskane.

Należy zwrócić uwagę, że pacyfikacja Małopolski Wschodniej rozpoczęła się 16, a nie 23 września 1930 roku. Datę tę podaje nawet ukraińska Wikipedia. Tak samo jak operacja „Wisła” z 1947 roku była to akcja antyterrorystyczna, mająca na celu powstrzymanie terrorystycznej działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Podczas pacyfikacji Małopolski Wschodniej nie zanotowano ani jednej ofiary śmiertelnej. Potwierdziła to Liga Narodów, która 30 stycznia 1932 roku – po zbadaniu sprawy na żądanie strony ukraińskiej – powzięła uchwałę stwierdzającą, że „Polska nie prowadzi przeciwko Ukraińcom polityki prześladowań i gwałtów”, a pacyfikację wywołali sami Ukraińcy swoją „akcją rewolucyjną” przeciw II RP. Autorzy apelu wzięli z sufitu także drugą proponowaną przez siebie datę, którą skojarzyli z całkowicie fikcyjnym – funkcjonującym jedynie w pseudohistorycznym piśmiennictwie banderowskim – „masowym zabijaniem Ukraińców” przez polskie podziemie.

Inicjatorzy apelu zwrócili się na koniec do „zdrowych sił polskiego życia politycznego i społeczeństwa o przeciwdziałanie obecnej w Polsce, przepełnionej fobią antyukraińską i rewanżyzmem histerii”, zachęcając do wspólnej pracy nad wznowieniem dialogu ukraińsko-polskiego i prosząc o powstrzymanie się „od jednostronnych działań, które szkodzą budowaniu przyjaznych stosunków między Ukrainą i Polską”.

„Polityka porozumienia zagwarantuje naturalny sojusz Ukrainy i Polski w walce z odwiecznym wspólnym wrogiem – Rosją. Wzmocnienie strategicznego partnerstwa Ukrainy i Polski w tych trudnych czasach wzmocni bezpieczeństwo naszych krajów i całej Europy” – czytamy w apelu jakże znajomo brzmiące słowa, znane z publicystyki „Gazety Wyborczej” i „Gazety Polskiej”.

Zanim jeszcze byli sowieccy komuniści i nacjonaliści ukraińscy opublikowali swój apel, w imieniu „zdrowych sił polskiego życia politycznego” przemówił Adam Michnik.

„Nie wnikając w spór, czy było to ludobójstwo, czy wyjątkowo krwawa czystka etniczna – napisał Michnik – przyjęcie uchwały to ze strony polskich parlamentarzystów demonstracja głupoty, szowinizmu i podłości. Było to splunięcie w twarz ukraińskiej demokracji, ukraińskim – często propolskim – patriotom”[2]. Ci propolscy patrioci ukraińscy, to w pierwszej kolejności Jurij Szuchewycz, którego skandaliczny wywiad opublikowała „Gazeta Wyborcza” równolegle z artykułem Michnika. Dla Michnika nestor banderyzmu jest nie tylko „ukraińskim patriotą”, ale też „autorytetem moralnym”. Odnosząc się do skandalicznego wywiadu z Szuchewyczem Michnik stwierdził, że jest to głos „dość typowy dla ukraińskiego tradycjonalizmu”, a ponadto „głos ukraińskiego patrioty-nacjonalisty, który poczuł się zraniony w swoich najświętszych uczuciach”. Michnik straszy również, że „my – demokraci polscy i ukraińscy – uparcie będziemy budować mosty porozumienia i pojednania”.

Muszę całkiem poważnie zadać pytanie czy mamy tu do czynienia ze skrajną podłością i jawnym antypolonizmem Michnika, czy ze skrajną aberracją jego myślenia. Miarą upadku „Gazety Wyborczej” – swego czasu okrzykniętej organem „polskiej inteligencji” – jest uznanie starego banderowskiego szowinisty i syna ludobójcy za „autorytet moralny”. Jak by się w tej sytuacji czuły inne „autorytety moralne” lansowane przez „Wyborczą”, np. Władysław Bartoszewski i Marek Edelman? Ich szczęście, że już nie żyją.

Dla Michnika każdy kto w Polsce podkreśla swoją tożsamość narodową lub nawet umiarkowanie identyfikuje się z szeroko rozumianą tradycją narodową jest zaściankowym nacjonalistą i faszystą. Natomiast jawni faszyści ukraińscy są dla niego „patriotami-nacjonalistami”, których uczuć nie wolno razić. Co więcej – są dla niego „demokratami”, z którymi będzie budował „mosty porozumienia i pojednania”. Ich ideologia to nie jest ukraińska wersja hitlerowskiego narodowego socjalizmu, ale „ukraiński tradycjonalizm”. Oligarchiczne i na wpół kryminalne państwo, bazujące na ideologii banderowskiej, to dla Michnika „ukraińska demokracja”, której Sejm splunął w twarz przypominając ludobójstwo wołyńsko-małopolskie.

Michnik uważa, że w Polsce demokracja upadła, natomiast na oligarchiczno-banderowskiej Ukrainie rozkwita. Niedawnego pogromu Romów w Łoszczyniwce koło Odessy[3] nie zauważył. Pogromy są tylko w Polsce. O raportach Amensty International i Human Right Watch na temat zbrodni neobanderowskich formacji ochotniczych, zabójstw politycznych i wielorakich prześladowań opozycji na Ukrainie Michnik nigdy nie słyszał. W Kijowie i Lwowie kwitnie demokracja oraz „ukraiński tradycjonalizm”, dawny i obecny. Nic złego tam się nie dzieje. Obchodów ku czci dywizji SS „Galizien” („Hałyczyna”) z udziałem ministra Światosława Szeremety i „rekonstruktorów” w mundurach SS Michnik też nie zauważył i też mu to nie przeszkadza. Jego postawa – afirmująca epigonów Bandery – jest wyjątkowo podła również dlatego, że banderowcy oprócz ludobójstwa na Polakach mają na swoim koncie aktywny współudział w ludobójstwie Żydów. O tym dyskretnie milczy Michnik i jego środowisko, które od kilkunastu lat promuje publicystykę Grossa i innych paszkwilantów piszących o rzekomym polskim udziale w holokauście.

Na koniec chciałbym zauważyć, że Polska rzeczywiście popełniła wobec Ukrainy liczne zbrodnie, aczkolwiek nie te, które wymienili sygnatariusze wspomnianego apelu. Polską zbrodnią wobec Ukrainy był antyrosyjski sojusz w 1920 roku z watażką Symonem Petlurą, ponieważ m.in. z tego sojuszu wykiełkował tzw. integralny nacjonalizm ukraiński, który od 70 lat stanowi największą przeszkodę dla narodu ukraińskiego w ułożeniu sobie normalnej egzystencji. Polską zbrodnią wobec Ukrainy była ideologia prometeizmu i wynikające z niej szkolenie byłych petlurowców w Wojsku Polskim, z których wielu (np. Petro Diaczenko) zasiliło potem ukraińskie formacje kolaboracyjne u boku III Rzeszy. Polską zbrodnią wobec Ukrainy było tolerowanie przez II RP działalności ukraińskich stowarzyszeń i organizacji (Płast, Proświta i in.) oraz cerkwi grekokatolickiej, będących przykrywką dla szowinistycznej i terrorystycznej działalności OUN. Polską zbrodnią wobec Ukrainy było utrzymywanie przez II RP ukraińskiego szkolnictwa powszechnego i średniego, które wykształciło kadry dowódcze UPA. Polską zbrodnią wobec Ukrainy było uratowanie przez gen. Andersa w 1945 roku ukraińskich esesmanów z dywizji „Hałyczyna” przed wydaniem ich w ręce ZSRR. Razem z banderowską emigracją w RFN i Kanadzie stali się oni zarzewiem nowotworu, który dał śmiertelne przerzuty do młodego ukraińskiego państwa po 1991 roku. Polską zbrodnią wobec Ukrainy była ideologia giedroycizmu i wynikająca z niej cała polska polityka wschodnia po 1989 roku, w tym współudział polskiego establishmentu politycznego w zorganizowaniu przewrotów politycznych w Kijowie w 2004 i 2014 roku. Polską zbrodnią wobec Ukrainy jest wspieranie obecnego reżimu w Kijowie dostawami broni, pieniędzy i ekspertów w rodzaju pana Balcerowicza i pana Nowaka. Polską zbrodnią wobec Ukrainy jest nieustanna zabawa z demonem ukraińskiego szowinizmu. Już raz ta zabawa zakończyła się wielką tragedią, o której jest mowa w wyklinanej przez epigonów banderyzmu i pana Michnika uchwale Sejmu.

Bohdan Piętka

[1] Ukraina: apel o ustanowienie dni pamięci „polskich zbrodni”, www.wiadomosci.onet.pl, 30.08.2016.

[2] A. Michnik, Klątwa Wołynia. Powrót upiorów przeszłości, www.wyborcza.pl/magazyn, 27.08.2016; Michnik: przyjęcie uchwały wołyńskiej to demonstracja głupoty, podłości i szowinizmu, www.kresy.pl, 30.08.2016.

[3] Pogrom pod Odessą. „Cyganie won!”, www.reporters.pl, 29.08.2016.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *