Rękas: Prowokacje przeciw polskiemu prawosławiu

Przyznam, że jakoś nie zdarzyło mi się widywać komentatorów głównych mediów III RP podczas Boskiej Liturgii w naszej cerkwi – a tymczasem to właśnie dziennikarze Gazety Wyborczej, TVP, podobnie jak i politycy sejmowych partii mają dziś najwięcej do powiedzenia na temat tego jak polskie prawosławie powinno, a jak zdecydowanie nie wolno mu w żaden sposób wyglądać.

Byle w interesie Zachodu…

Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny od pierwszych chwil konfliktu na Ukrainie stara się nieść pomoc potrzebującym. Od pierwszych – czyli nie półtora miesiąca, ale prawie osiem lat temu pomoc polskich wiernych trafiła do Donbasu, wówczas niszczonego pierwszą kijowską agresją. Również i obecnie PAKP jest zdeterminowany w dążeniu do pokoju – i w tym duchu JE abp Sawa, metropolita Warszawy i całej Polski wystosował braterski list do Jego Świątobliwości Patriarchy Cyryla, poparty następnie przez cały Święty Sobór Biskupów PAKP – i zgodnie potępiony przez głównonurtowe media, w których patriarchat moskiewski budzi nie mniejszą nienawiść niż prezydent Federacji Rosyjskiej i rosyjskie Siły Zbrojne. Proxy-war Zachodu nie ogranicza się bowiem wyłącznie do geopolityki i geoekonomii, ale jest wymierzona w prawosławne podstawy słowiańskiej tożsamości. Wywołanie agresji przeciw wschodniemu chrześcijaństwu wydaje się więc jednym z głównych geokulturowych celów tej wojny.

Akcje antyprawosławne nie są niczym nowym w III RP – taki charakter mają coroczne „Marsze na Hajnówkę”, organizowane przez związane z obozem rządzącym formacje etnonacjonalistyczne, upierające się świętować kolejne rocznice czystek etnicznych dokonywanych na pograniczu polsko-białoruskim przez oddziały antykomunistycznego podziemia zbrojnego po II wojnie światowej. Państwo polskie przestało traktować te zbrodnie, których ofiarami padały prawosławne kobiety i dzieci jako ludobójstwo, niedwuznacznie uzasadniając to „wyższą racją”, a więc takimi samymi względami, na jakie władze w Kijowie powołują się usprawiedliwiając i wręcz chwaląc masowe mordy na Polakach, których dopuszczali się ukraińscy naziści podczas II wojny światowej. Powszechna tolerancja dla morderstw, byle ginęli Słowianie, a zabijano w interesie mocarstw zachodnich, wszystko jedno nazistowskiej Rzeszy czy anglosaskiego NATO – staje się stałym elementem polityki historycznej nie tylko w Polsce. I nie jest to zagadnienie wyłącznie historyczne.

Modlić się za nazistów?

Przyjazd do Polski już blisko 3 milionów imigrantów z Ukrainy otworzył kwestię opieki duszpasterskiej nad przybyszami. Oczywiście, zdecydowania większość po prostu poszukuje pracy i szansy dalszego wyjazdu na Zachód. Cerkiew jest ostatnim miejscem, do którego tacy przybysze trafiają, skoro państwo polskie rozdaje hojnie i na koszt własnych obywateli więcej niż z serca mogliby oferować prawosławni wierni. Sam jednak fakt opuszczenia domów rodzinnych, poniewierki w złym, obcym świecie w wielu rodzinach potęguje potrzebę powrotu do Boga, wiary, wspólnoty. Sęk w tym, że i na to świadomościowi okupanci Ukrainy są przecież przygotowani – stąd rosnąca aktywność w Polsce sieci „Kościoła Prawosławnego Ukrainy”, sekty Poroszenki praktycznie obumierającej przed wojną i nagle wskrzeszonej do walki z wiarą prawosławną zwłaszcza wśród imigrantów.

Nie tylko wśród przyjeżdżających do Polski, Mołdawii i Rumunii są emisariusze niekanonicznego, prywatnego „Kościoła” oligarchów, ale podejmują też oni konkretne działania przeciw lokalnym Cerkwiom. Wsparcie – co charakterystyczne – znajdują jednak nie wśród przybyszów, ale w szeregach aktywu organizacji ukraińskich oraz oczywiście w kręgach politycznych III RP. Przejawem takich akcji był atak Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie, coraz jawniej banderowskiego – przeciw proboszczowi lubelskiej parafii św. Piotra Mohyły, ks. mitratowi Mirosławowi Wiszniewskiemu. Cerkiew ta zlokalizowana przy Prawosławnym Domu Opieki Społecznej została celowo ukierunkowana na współpracę z wiernymi ukraińskimi, z taką wymową prowadzona jest Boska Liturgia i po ukraińsku głoszone są kazania. A mimo to aktyw ukraiński w Polsce zaatakował ks. mitrata Wiszniewskiego, gdy ten skrytykował zapiskę (intencję modlitewną) za walczących na Ukrainie przeciw rosyjskiej agresji. Konflikt momentalnie podchwyciły rządowe media w Polsce, domagając się w polskich cerkwiach modlitw za azowców i im podobnych.

 

Bezbożnicy najlepiej wiedzą jak się modlić

Równolegle akcja antyprawosławna rozlała się na główną część kanoniczną PAKP – Podlasie. W szczególności media związane z tzw. opozycją europejską zaatakowały Cerkiew za używanie języka rosyjskiego, a nawet cerkiewnosłowiańskiego. Siły zwyczajowo ekstremalnie ateistyczne i liberalne – nagle zaczęły dyktować polskim prawosławnym jak się mają modlić! Cel polityczny wydaje się jasny – III RP zapewne będzie chciała wyjąć prawosławnych imigrantów/przesiedleńców w Polsce spod kanonicznej jurysdykcji polskiego prawosławia. W tym celu chciano zorganizować i wykorzystać wizytę Jego Świątobliwości Bartłomieja, patriarchy ekumenicznego. Gdy ten jednak (tym razem…) nie dał wciągnąć się w (geo)polityczne gierki – pozostał atak wprost. Związana z liberalną opozycją, zawsze programowo niechętna lustracji „Gazeta Wyborcza” atakuje JE abp Sawę za rzekomą współpracę z SB, zaś w mediach prorządowych pojawiają komentarze domagające się pacyfikacji polskiego prawosławia i przekazania jego aktywów sekciarskiej „Cerkwi” z Ukrainy tak, by mogła ona wspólnie z grekokatolickim Kościołem uniackim nadal indoktrynować imigrantów/przesiedleńców.

Har-Magedon

Nie można mieć wątpliwości. Zachodnia liberalna demokracja i pozory tolerancji są ostatecznie zwijane – a prawosławie ma być jedną z pierwszych ofiar tego procesu. Dla ortodoksyjnego chrześcijaństwa nie ma miejsca w strefie wpływów USA – i ma to być odczuwalne jak najbrutalniej. Paradoks polega na tym, że może to być szok także dla wielu wyjeżdżających z Ukrainy – szukających w Polsce i na Zachodzie po prostu lepszego życia, a nagle pozbawianych duchowych podstaw egzystencji. Zachód chce zniszczyć wschodnie chrześcijaństwo, także w Polsce, w okresie przejściowym zastępując je uniacką i poroszenkowską szopką – wszystko zaś rozpaczliwie dla obrony własnej pustki i bezbożności.  Zapomina jednak, że takiej wojny wygrać po prostu nie może.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 34 Average: 3.9]
Facebook

3 thoughts on “Rękas: Prowokacje przeciw polskiemu prawosławiu”

  1. „Cerkiew ta zlokalizowana przy Prawosławnym Domu Opieki Społecznej została celowo ukierunkowana na współpracę z wiernymi ukraińskimi, z taką wymową prowadzona jest Boska Liturgia i po ukraińsku głoszone są kazania.”

    Prawosławni Polacy od długiego czasu zwracają uwagę na wybitnie niepolskojęzyczny charakter wielu parafii PAKP. O ile jest to zrozumiałe na terenach zdominowanych przez białoruskich, ukraińskich czy łemkowskich autochtonów, o tyle trudno czymkolwiek wytłumaczyć to, że językiem czytań i kazań w parafiach położonych w głębi kraju pozostaje rosyjski, ukraiński lub białoruski… (Ale prośby o pieniądze wygłaszane są po polsku, ot priorytety zrozumienia 😀 ) Teraz, kiedy otwartość na wiernych z Ukrainy przybrała jeszcze głębszą postać, doskonale widzimy, że działania te okazały się daremne. Znaczna część przybyłych Ukraińców oczekuje zerwania ze skądinąd słuszną neutralnością polityczną i przerobienia PAKP na prawosławny klon skrajnie nacjonalistycznego UKGK. Jeżeli nie postawi się odpowiednich granic i nie nastąpi zwrot ku polszczyźnie, PAKP prawdopodobnie zostanie wkrótce przejęty przez stale rosnącą ukraińską większość. Spis z 2011, a więc sprzed okresu masowej imigracji, wykazał, że PAKP liczy 156 tys. wiernych, gdy Ukraińców są obecnie miliony. Stanowi to olbrzymie zagrożenie dla utrzymania integralności i dotychczasowej linii polskiego prawosławia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *