Rękas: Ruch Narodawy – Białe Michniki

 

Zaangażowanie Ruchu Narodowego w kampanię antybiałoruską wygląda na wkupne liderów tej partii do koalicji z Solidarną Polską, a szerzej – na staranie się o akceptację na salonach namiestników III RP. W ten sam sposób swoje przejście na pozycje establishmentowe zapowiedział wszak już Roman Giertych, a jego następcy w RN wciąż są z niego, choćby teraz woleli Z. Ziobro od Radka Sikorskiego. Kontynuowanie zupełnie niepotrzebnych ataków na środowisko realistyczne, które uparli się prowadzić mniej świadomi członkowie RN – ujawnia jednak poważniejsze niż tylko sprzedajność kierownictwa problemy współczesnego ruchu narodawego.

A, bywam pytany dlaczego narodawego – nie, to nie jedna z tak częstych w moich tekstach literówek. RN jest naroDAWY właśnie, bo beztrosko chce rozDAWAĆ polski interes narodowy obcym. I nie ma się co o to w sumie złościć, bo w połowie czyni to z naiwności, a dopiero w pozostałej części z głupoty.

Kto jest swój?

Postawę zaperzonych RN-owców ujawnioną przy okazji kryzysu białoruskiego – najlepiej charakteryzują trzy elementy. Pierwszym jest traktowanie wrogów Polski jako „swoich”. Tak, wiem – pochody młodych narodawców przechodząc koło redakcji GW skandują zawsze „Adam Michnik, gdzie twój brat – tu na niego czeka kat!”. Ale co z tego, gdy w prostej rozmowie samozwańczy rzecznik tegoż środowiska samego Michnika jeszcze radośniej… rozgrzesza! Zdaniem (skądinąd sympatycznego) red. Marcina Skalskiego, wyrażonym podczas jednego z jego licznych napadów trollerskich – Michnik siedział w więzieniu za Polskę, za walkę z komunizmem i broniąc Polski przed Sowietami. Nie za trockizm, nie w imię podporządkowania narodu polskiego rządom swoich pobratymców i ich zachodnim mocodawcom. Nie, dla p. Skalskiego Michnik – to polski patriota!

Tak, to nas faktycznie dzieli i będzie dzielić, bo dla mnie i mam nadzieję dla każdego myślącego szczerze po polsku – Michnik to wróg i tylko wróg. I bez znaczenia jest, czy sadzali go akurat partyjni – bo niczego innego nie powinni z nim uczynić i polscy narodowcy. Zwłaszcza polscy narodowcy. No, ale kiedy p. Skalski wyprowadza następnie porównanie, że tak, jego zdaniem agenci Zachodu na Białorusi, p.p. Borys i Poczobut to „tacy sami patrioci” jak Michnik – to już zostaje się z tym sympatycznym narodawcą tylko zgodzić…

 

 

 

Narodawcy chcą zdepolonizować Kresy

Co jeszcze pokazuje, że koledzy z RN nie widzą na jakim świecie żyją? Ich całkowita ślepota geopolityczna, właściwie zupełnie niezrozumiała, jeśli szczera. Kiedy bowiem zachodniej inwazji na Białoruś domagają się środowiska od tegoż Zachodu wprost uzależnione – to przynajmniej wiadomo, że odpracowują rzucane im kompradorskie pensje. O co jednak u licha chodzi tym, którzy chodzą w Polsce za patriotów? Przecież wiadomo, że wchłonięcie Białorusi przez system zachodni oznaczać może tylko powtórkę scenariusza środkowoeuropejskiego i ukraińskiego: zniszczenie przemysłu, bezrobocie, pauperyzację, służbę zdrowia przez telefon, trujące leki, szkoły kształcące tanią siłę roboczą, zastopowanie budownictwa mieszkaniowego i w rezultacie masową emigrację zarobkową. Rozumiem jeszcze nienawiść do Białorusinów – ale przecież tam żyją Polacy! Jaką trzeba być antypolską kanalią, by życzyć naszym na Wschodzie takiej samej gehenny, jaka była naszym udziałem w latach 90-tych III RP?!

A właśnie to czynią koledzy narodawcy. Opowiadają, że najpierw się obali Łukaszenkę, a potem się zobaczy – jakby w ogóle jeszcze mieszkańcom Białorusi w takiej sytuacji zostawiono jakieś „potem”… Obalenie jedynego gwaranta bezpieczeństwa politycznego i socjalnego kraju, w którym mieszka 1,2 mln Polaków – jest działaniem antypolskim. Bo poza krzywdą wyrządzaną naszym na Grodzieńszczyźnie – czy panowie z RN chcą zobaczyć tę ziemię pustą, bez polskich mieszkańców, których sytuacja socjalna wygoni sprzątać w Niemczech i zbierać winogrona we Francji? Polityka popierana przez RN, a realizowana przez agenturę Zachodu – to najkrótsza droga do depolonizacji Kresów. I jak się wtedy będzie nazywał portal p. Skalskiego, Gastarbajternia.pl?

Wyklętyzm zamiast polskości

I ostatnia w tym wszystkim już nie tyle głupota – co słabość. Inna rzecz, że również intelektualna… Dla takich jak p. Skalski i tak możemy sobie gadać i pisać, może być Łukaszenko najlepszym geopolitycznym sojusznikiem Polaków, mogą sobie Polska i Białoruś mieć zbieżne interesy gospodarcze – to wszystko furda. Bo najważniejsi przecież są Wyklęci!

Niestety, ostrzegaliśmy, kiedy koledzy zaczynali maszerować – że zupełnie nie wiedzą dokąd. I co gorsza, że wybrany przez nich jako motyw marszu nawet nie epizod historii prawdziwego ruchu narodowego – tylko pomoże zaprowadzić ich na manowce. Tymczasem przez te wszystkie lata, zwłaszcza wraz z upaństwowieniem – wyklętyzm zastąpił wszelkie priorytety polskiego ruchu narodowego: nadrzędność interesu narodowego polskiego, obowiązek obrony polskiej racji stanu, racjonalizm, krytycyzm wobec wad narodowych, nieufność wobec ideologii i celów serwowanych przez obcych Koledzy zapętlili się w dekoracyjnym postkombatanctwie, ba – są z niego dumni! I teraz faktycznie najważniejsze dla nich jest co taki Łukaszenko myśli o „leśnych braciach” albo czy Warszawa drukuje i rozsyła więcej broszur i ulotek niż kiedykolwiek było ludzi pod bronią w całym podziemiu antykomunistycznym. Narodawcy gotowi są poświęcić polskość dla wyklętyzmu i to właśnie przekreśla ich jako użytecznych dla Polski.

Wyklętyzm ponad polskim patriotyzmem. Dążenie do zniszczenia i depolonizacji polskich Kresów. Bratanie się z Michnikami tego świata. Nie mogę ani polemizować, ani krytykować takich postaw. Białe Michniki dostatecznie obnażyły się same.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 59 Average: 3.7]
Facebook

41 thoughts on “Rękas: Ruch Narodawy – Białe Michniki”

  1. Ten spór jest coraz bardziej personalny między panami, zwłaszcza jak już następuje artykuł jak wyżej – który nie dodaje nic nowego poza inwektywami. Albo chodzi o inwektywy w sferze publicznej albo o „niech moje słowo będzie ostatnie” co jest dziecinne.
    Nie możecie Panowie spotkać się gdzieś na ustroniu i dać sobie po prostu po gębach?

  2. Uważam, że Konrad napisał znakomitą, celną ripostę. Nie sądziłam, że p. Skalski jest postacią aż tak naiwną ( i chyba niewiele w gruncie rzeczy rozumiejącym człowiekiem, uważającym się … za polityka) – takim na poziomie ogromnej rzeszy omamionego naszego narodu – w 1989 r., którego doświadczenia naszego kraju niczego nie nauczyły… Mam nadzieję, że kiedyś w końcu dojrzeje. Nie zgadzam się absolutnie z twierdzeniem, że spór między Panami ma charakter absolutny. Tu – chodzi o… „powszechniki:

  3. Ostatnie wydarzenia pokazują mentalne skolonizowanie narodowców „postgiertychowskich” przez „pobożny” odłam dawnej Solidarności. Pomieszanie najbardziej sprymitywizowanej wersji ludowego „antykomunizmu” z sanacyjnym kultem czynu. Takie hasła to bardziej pasują do fabrycznych krzykaczy z lat 80tych, którym Wolna Europa weszła za mocno niż do ludzi kreujących się na intelektualistów. A intelektualista powinien był przemyśleć sprawę i zastanowić się nad ewentualnymi skutkami swoich działań. Po pierwsze, co zrobiłby Winnicki będąc u władzy, a co napisałby o tym portal Skalskiego gdyby dajmy na to państwo Ukraina wsparło znacznymi kwotami organizację zadym ulicznych mających na celu obalenie władzy w Polsce, prowadziło nieustanne propagandowe audycje radiowe i telewizyjne dla Polaków, przyjęło z honorami ludzi twierdzących że to im należy się w Polsce władza, a chwilę później Ukraińcy w Polsce zorganizowaliby huczną fetę ku czci UPA z udziałem ukraińskiego konsula? Pewnie zrobiłby coś, czego żąda dziś od Łukaszenki, a więc poleciałby złożyć wieńce na pomniku upowców, wygłosiłby pochwalne przemówienie na ich cześć i wybudował jeszcze za państwowe pieniądze kilkanaście ukraińskich szkół, a portal pana Skalskiego zamieściłby parę artykułów o tym że UPA jednak nic złego nie zrobiła, a byli to nasi sojusznicy w walce ze złym Putinem czy też innym Stalinem… Niestety, tak to wygląda z punktu widzenia przeciętnego Białorusina, czy nam się to podoba czy nie. Przeciętny Białorusin wyznaje radziecką wykładnię historii, bo czy nam się to podoba czy nie, faktem historycznym jest że to dzięki władzy radzieckiej tereny dzisiejszej Białorusi posunęły się cywilizacyjnie do przodu o kilka stuleci. Z tym trzeba nauczyć się żyć, a nie dziwić się że po 25 latach opłacania przez Polskę wszelakiej działalności wywrotowej przeciwko władzom Łukaszenki ten ma o Polakach zdanie takie a nie inne, a ludność Białorusi w znacznej części ten pogląd podziela. Niestety, zarówno Winnicki jak i Skalski ciągle mylą skutki z przyczynami. A jak też słusznie zauważył pan Rękas, nadzieje na to że obalenie Łukaszenki przyniesie coś pozytywnego Polakom na Białorusi są naiwne. Czemu ludzie idący pod flagą hitlerowskich kolaborantów mieliby mieć wobec Polaków lepsze intencje niż postkomunista Łukaszenko? Jeśli ktoś liczy na ich wdzięczność za wieloletnie finansowanie, to może się mocno przeliczyć, co widzimy na przykładzie Ukrainy. A rzeczą pewną jest, że rzucenie białoruskiej gospodarki w wir „wolnorynkowych” reform skończy się katastrofą na skalę stalinowskiego Wielkiego Głodu. Tam 70% ludzi żyje z pracy w państwowych zakładach przemysłowych lub kombinatach rolnych. Jest rzeczą pewną, że te zakłady sprywatyzowane czy to zachodnim koncernom czy to rosyjskim oligarchom zostaną natychmiast upadnięte, dla likwidacji potencjalnej lub rzeczywistej konkurencji, a te resztki które pozostaną zredukują zatrudnienie i płace do minimum. Zakładowe mieszkania w których mieszkają pracownicy też zostaną upłynnione, więc czynsze wzrosną kilkukrotnie. Ta katastrofa ekonomiczna dotknie wszystkich mieszkańców, tych narodowości Polskiej też. Nawet sojusznik Korwina nie powinien być tak ślepy, żeby tego nie widzieć. No ale cóż, ciężko wymagać od ludzi którzy stali się rozpoznawalni dzięki corocznemu wiecowaniu, żeby przestali głosić rzeczy łatwe do podchwycenia na wiecach i nie wymagające od chłopaków w dresach większego wysiłku umysłowego…

  4. Przede wszystkim zupełnie fałszywy i całkowicie dyskwalifikujący jest użyty przez p. kolegę (Michnika) Skalskiego zwrot:

    „Michnik siedział za Polskę”.

    Jest to oczywista nieprawda. Wszystko, co przez swoje życie czynił Adam Michnik – było wyłącznie PRZECIWKO Polsce.

    Ponadto zaś nie widzę żadnego sensu w czytaniu wywodów p. kolegi (Michnika) Skalskiego na temat kiedy to Michnika lubił bardziej, a kiedy mniej, ani analizowaniu poczucia wspólnoty między obu panami na gruncie ich stosunku do Sowietów.

    Nie ma potrzeby się w to wdawać, gdy to sam p. kolega Michnika Skalski postawił znak równości między Michnikiem – a Poczobutem i innymi antypolskimi działaczami na Białorusi. To naprawdę zamyka sprawę.

    Kolega Michnika pozostaje tylko… kolegą Michnika.

  5. Konrad Rękas pozostaje i już zawsze pozostanie osobą prawomocnie skazaną wyrokiem sądowym za fałszerstwa, co zresztą ma ciąg dalszy i tutaj, fałszując moje nigdy nie wypowiedziane słowa. Argumentów o Polakach na Białorusi obalających moje własne ów kłamczuszek nie napisał żadnych. A fałszerz pozostanie fałszerzem. Przykre i smutne.

      1. To, że Konrad Rękas został w przeszłości skazany prawomocnym wyrokiem za fałszerstwa, jest prawdą i już zawsze tą prawdą będzie, Szanowna Redakcjo. Tego już nie zmieni zatarcie wyroku – stało się i zawsze będzie to fakt. Ja bym się wstydził, gdyby był fałszerzem, niektórzy być może nie mają z tym problemu, ale fałszerstwa i konserwatyzm jakoś średnio mi do siebie pasują 😉

        1. No właśnie to jest zdanie fałszywe. To, co się zatarło przestało być faktem. Wypominanie tego jest karalne. W świetle prawa to pomówienie.

          1. Nie jest to pomówienie i nawet specjalnie konsultowałem tę wypowiedź z prawnikiem (lada dzień doktor nauk prawnych, aktualnie aplikant na aplikacji sędziowskiej, więc dość kompetenta osoba). Stwierdzenie faktu, że ktoś został w przeszłości skazany prawomocnym wyrokiem, nie jest sprzeczne z prawdą. My tu nie rekrutujemy pana Rękasa do pracy i nie prosimy o świadectwo o niekaralności, tylko stwierdzamy konkretny fakt. Fałszerstwa nie dzielą się zresztą na „konserwatywne” (wyrok za które uległ zatarciu) i na „niekonserwatywne”, nie spotkałem się z taką klasyfikacją. Zresztą, odwoływanie się przez konserwatystę do tego, czy wyrok się zatarł czy nie, jest… ekhm, dość kontrowersyjne.

            Pomówieniem byłoby, gdyby ktoś chciał określać pana Rękasa mianem przestępcy czy kryminalisty. I w świetle zatarcia wyroku faktycznie byłoby to nie do obrony. Ale że ktoś został w przeszłości prawomocnie skazany, jest faktem – w przypadku pana Rękasa jest to fakt publicznie znany, można o tym przeczytać w internecie i stąd biorę informacje.

            1. (…)Pomówieniem byłoby, gdyby ktoś chciał określać pana Rękasa mianem przestępcy czy kryminalisty. I w świetle zatarcia wyroku faktycznie byłoby to nie do obrony.(…)
              Zawsze można jeszcze powiedzieć niewinny jak Nixon.

            2. PS. W jednym z postów, chyba jeszcze niezatwierdzonych przez administratora, napisałem mylnie o zniesławieniu jako pojęciu precyzowanym przez Kodeks Cywilny, tymczasem jest to faktycznie przestępstwo przewidziane przez art. 212 Kodeksu Karnego. Szczęśliwie jednak nie popełnia przestępstwa ten, kto napisze prawdę (kontratyp), więc spokojnie, są źródła publicznie dostępne potwierdzające moje słowa 🙂

          2. Oczywiście, dla uczciwości dodam, że Konrad Rękas kryminalistą nigdy nie był. Został po prostu skazany prawomocnym wyrokiem sądu za fałszerstwa. Ot, cała filozofia. Pozostałe fakty nie mają zresztą znaczenia o tyle, że Konrad Rękas był publicystą tego portalu nawet z nie zatartym wyrokiem.

            Szanowna Redakcja nie wykazała się zresztą wystarczającą wiedzą o prawie, gdyż wspominanie o wydaniu zatartego wyroku nie jest „karalne” (na mocy którego artykułu Kodeksu Karnego niby?) ani nie jest wspominanie tego faktu pomówieniem (właściwie to zniesławieniem, jak określa to Kodeks Cywilny). Również orzecznictwo sądów wskazuje na to, że pisanie o informacjach powszechnie dostępnych nie spełnia znamion zniesławienia, a takim właśnie publicznie dostępnym faktem jest zapadły w przeszłości prawomocny wyrok sądu na Konrada Rękasa za fałszerstwa.

            Nie wnikam, jak ktoś na podstawie tego wyroku określi Konrada Rękasa. W kręgach moich znajomych osoba taka byłaby uznana za fałszerza i za kogoś skompromitowanego. Oczywiście, ktoś może uznać inaczej. Ale wyrok zapadł, a stwierdzenie, że go „nie było” jest wyłącznie tzw. fikcją prawną. Jednak jak najbardziej można o tym wyroku przypominać..

            Ale dość już marnowania czasu na pisanie o zapadłym w przeszłości prawomocnym wyroku sądu za fałszerstwa Konrada Rękasa. Koń, jaki jest, każdy widzi. Jednak warto było wyjaśnić kwestie prawne, skoro już je poruszyliśmy.

            Pozdrawiam

          3. Nie chce nikogo pouczać, jednakże nieco lekkomyślne jest w tym przypadku straszenie(?), no powiedzmy – żonglowanie paragrafami z tytułu: „pomówienie” (nie pisząc o pewnej komiczności samego zabiegu), kiedy na tym samym portalu p. Rękas dopuszcza się (i to w formie recydywy) ewidentnych zniesławień. A to z jednej strony zarzucając RN „sprzedajność”, to z drugiej że niby aresztowani przez Aleksandra Ryharowicza Łukaszenkę Polacy to „OBCY agenci działający przeciw interesom polskim”. Gdyby ktoś chciał uderzyć w „konserwatyzm.pl” kij mu podsunęliście.

  6. W ciągu 30 lat 1989-2019 PKB per capita według danych Conference board w Polsce wzrósł (w cenach stałych) 2,6 raza. Na Białorusi 2,1 raza. W Rosji 1,2 raza.

    Ten globalizm i neoliberalizm jest zatem jednak lepszy niż nacjonalizm…

    1. Tylko co mi z tego wzrostu jako zwykłemu człowiekowi, skoro na to per capita liczy się zarabiający 3000 PLN robotnik i 300 000 PLN prezes? Jakoś nie widzę żeby ten mój dobrobyt jakoś kolosalnie przewyższał dobrobyt Białorusina, któremu prawo zapewnia dużo bardziej cywilizowane warunki pracy…

      1. „Jakoś nie widzę żeby ten mój dobrobyt jakoś kolosalnie przewyższał dobrobyt Białorusina, któremu prawo zapewnia dużo bardziej cywilizowane warunki pracy…” – a jakież to niecywilizowane warunki pracy są w Polsce?

        1. A chociażby sam fakt praktycznego braku przywilejów wiążących się z pracą w warunkach szkodliwych: kiedyś za to była wcześniejsza emerytura, posiłek regeneracyjny itd., a dzisiaj taki pan Mittal może sobie swojego polskiego hutnika zatrudnić przy wielkim piecu na dokładnie takich samych warunkach co pracownika w czystym i cichym biurze(choć i tak ostatecznie ten w biurze zarabia więcej za obiektywnie lżejszą pracę…). Do tego dochodzi casus małych i średnich przedsiębiorstw, gdzie takie pojęcia jak 8 godzinny dzień pracy, nadgodziny, urlop i tak dalej są czysto teoretyczne, za to oszczędności wynikające z okradania pracownika z jego ubezpieczenia i składki emerytalnej(minimalna na umowie a reszta wynagrodzenia z kamizelki) są dla pana Janusza jak najbardziej wymierne. Na Białorusi uprawnienia pracowników pozostały w zasadzie niezmienione od czasów radzieckich, i są to regulacje podobne do naszych obowiązujących w tamtym okresie. Pomijając że mają tam obecnie inne, obiektywne problemy ekonomiczne ze stagnacji, a co za tym idzie brakiem miejsc pracy, praca w ichnim zakładzie przemysłowym jest jednak lepsza dla pracownika fizycznego niż w naszym typowym Januszexie.

          1. Jest to oczywista bzdura. Przepisy BHP obecnie w Polsce są dużo ostrzejsze niż były w czasach PRL i są dużo od tamtych bardziej skutecznie egzekwowane.

            A skoro pracownik w biurze zarabia więcej niż pracownik przy wielkim piecu to znaczy, że praca pracownika biurowego jest bardziej wydajna. „Ciężkość” pracy, jako pojęcie subiektywne w ogóle nie powinno być rozważane. Taki pilaster, na ten przykład, pracownik jak najbardziej biurowy, mogłby po krótkim przeszkoleniu pracować przy wielkim piecu, po dłuższym przeszkoleniu jako operator np koparki. Ale żaden operator koparki, czy wielkiego pieca, nie potrafiłby wykonywać pracy pilastra, ani choćby profesora Wielomskiego, niezależnie od dlugości szkolenia.

            1. Tak? Bardzo ciekawie. W takim razie pasowałoby szanownego komentatora wysłać, dajmy na to na tydzień do prawdziwej pracy, chociażby przy tym wielkim piecu i zobaczylibyśmy jak się zmienia punkt widzenia. A zaświadczam, że żaden zadufany w sobie biurwa nawet po długim szkoleniu nie będzie w stanie sprawnie wykonywać pracy fizycznej bardziej skomplikowanej niż kopanie rowów łopatą w miękkiej, niezakamienionej ziemi. Prędzej fizyczny sobie poradzi w biurze, bo dzięki wymysłom biurw sam ma masę papierów do wypełnienia. A co do tych przepisów i ich egzekwowania, to można by pominąć śmiechem, całe tylko szczęście dla was liberastów, że zgnojeni i podzieleni robotnicy nawet nie wpadną na pomysł nagłośnienia tego co się dzieje w różnych „Januszexach”…

              1. Proszę zwrócić uwagę, że „prawdziwa praca” to wyłącznie praca fizyczna i to tylko w sektorze produkcyjnym. Już nawet praca ekspedientki w „biedronce” to praca „nieprawdziwa” 🙂

                Ciekawe co z lekarzem? Niby nie „biurwa”, ale przecież fizycznie też nie pracuje (chyba że chirurg). Też pewnie praca „nieprawdziwa”. Z kolei architekt to już na pewno prawdziwa „biurwa”. 🙂

          2. „A chociażby sam fakt praktycznego braku przywilejów wiążących się z pracą w warunkach szkodliwych:” – nadal istnieją sektory, w których dostaje się dodatek emerytalny za tzw. szkodliwe. Widocznie praca hutnika przy wielkim piecu nie jest na tyle szkodliwa, żeby taki dodatek dostać. Ostatecznie to nie jest praca przy azbeście.

            „choć i tak ostatecznie ten w biurze zarabia więcej za obiektywnie lżejszą pracę…” – trzeba było się uczyć i iść do pracy w biurze. Już tak długo żyjemy w cieplarnianych warunkach z państwowymi uczelniami, dodatkami socjalnymi dla studentów z ubogich rodzin, że nikt się nie nabierze na śmieszny argument, że kogoś nie było stać na studiowanie. Większość tych, którzy pracują fizycznie i opowiadają, że nie mieli możliwości to po prostu ludzie, którym nie chciało się uczyć.

            ” Do tego dochodzi casus małych i średnich przedsiębiorstw, gdzie takie pojęcia jak 8 godzinny dzień pracy, nadgodziny, urlop i tak dalej są czysto teoretyczne, za to oszczędności wynikające z okradania pracownika z jego ubezpieczenia i składki emerytalnej(minimalna na umowie a reszta wynagrodzenia z kamizelki) są dla pana Janusza jak najbardziej wymierne.” – pisze Pan, jakby to była tendencja a nie jest. W małych i średnich przedsiębiorstwach jak najbardziej istnieje 8 godzinny czas pracy. Nadgodzin jeśli nie ma, to dlatego, że nie ma aż tyle pracy. Urlopy jak najbardziej przysługują i są realizowane. Coś takiego jak „okradanie z ubezpieczenia i składki” to bełkot – podpisuje się umowę i widzi się, co się podpisuje. Jak ktoś się godzi na minimalną na umowie i resztę pod stołem, to sam się na to zdecydował i sam do kieszeni co miesiąc wkłada więcej. To, że później nie będzie miał emerytury to jego wybór. Tak robi większość kierowców TIRów w Polsce, bo sami wolą mieć w kieszeni.

            „praca w ichnim zakładzie przemysłowym jest jednak lepsza dla pracownika fizycznego niż w naszym typowym Januszexie.” – właśnie dlatego to pracujący fizycznie Białorusini uciekają z Białorusi a nie Polacy uciekają na Białoruś.

            1. Z emigrantami z Białorusi to jest sytuacja taka, że ichnie fabryki nie mają wystarczających etatów żeby zapewnić pracę wszystkim chętnym, więc wielu Białorusinów ma do wyboru albo ichniego prywaciarza, albo Polskę. Z oczywistych względów lepszy polski prywaciarz od białoruskiego. Spotkałem wielu pracujących u nas Białorusinów, i żaden z nich nie zwolnił się z MTZ, BiełAZ czy innego poważnego zakładu, tylko po prostu nie mogli znaleźć pracy. A co do naszego rynku pracy, to niestety, co by nie mówić, to dla pracownika fizycznego jest on patologiczny, a większość z nich po prostu uważa że „tak ma być” i się na to godzi. Masowy import Ukraińców wcale nam nie pomaga. A prawda jest taka, że żeby posiąść fachową wiedzę do wykonywania chociażby zawodu elektryka czy mechanika w przemyśle to trzeba się uczyć wcale nie mniej niż uczyć się musi biurokrata. Odpowiedzialność też się ma większą: jeden błąd i mogą zginąć ludzie. Tymczasem „pracodawca” płaci takiemu najmniej jak się da. Dlaczego? Bo może, bo ma „10 innych” na miejsce i tak można wymieniać w nieskończoność. Szkoda, bo w ten sposób nowoczesnej gospodarki Polska nigdy nie zbuduje, dopóki pan Janusz będzie wolał opierać swój biznes na taniej sile roboczej niż na mniejszej ilości dobrze opłacanych wykwalifikowanych pracowników i nowoczesnych maszynach.

              1. Gdyby taki Biełaz czy inny MTZ płaciły pracownikom powyżej płac rynkowych, to w normalnym ustroju, mając koszty wyższe od konkurencji, by zbankrutowały. Ustrój na Białorusi jednak nie jest normalny i Biełazy są sztucznie utrzymywane na rynku przez jakiś system państwowych ulg/dotacji/monopoli kosztem reszty gospodarki. Białoruscy prywaciarze (jeżeli w ogóle tacy są) muszą utrzymywać nie tylko siebie, ale i pośrednio Biełazy. Dlatego poza Biełazem pracę trudno na Białorusi znaleźć.

                Strategia inwestycyjna firmy nie zależy od kaprysów prezesa/właściciela tylko od warunków rynkowych i ustrojowych – zewnętrznych. Janusz biznesu który, zamiast rachunkiem ekonomicznym, będzie się kierował własnym widzimisiem, szybko zbankrutuje. Dopóki cena pracy jest niższa od ceny kapitału, Januszexy będzą się opierać na taniej sile roboczej. W miarę jednak akumulacji kapitału i spadku stóp dyskontowych z jednej strony, a zmniejszaniu przyrostu naturalnego z drugiej, te relacje się zmieniają i rynek wymusza substytucję pracy kapitałem i wzrost płac.

                Masowa imigracja zarobkowa Ukraińców wskazuje, że ten proces jest już w Polsce bardzo zaawansowany.

                1. (…)Gdyby taki Biełaz czy inny MTZ płaciły pracownikom powyżej płac rynkowych, to w normalnym ustroju, mając koszty wyższe od konkurencji, by zbankrutowały. Ustrój na Białorusi jednak nie jest normalny i Biełazy są sztucznie utrzymywane na rynku przez jakiś system państwowych ulg/dotacji/monopoli kosztem reszty gospodarki. Białoruscy prywaciarze (jeżeli w ogóle tacy są) muszą utrzymywać nie tylko siebie, ale i pośrednio Biełazy. Dlatego poza Biełazem pracę trudno na Białorusi znaleźć.(…)
                  To dlaczego Orlen zamiast bankrutować to odnosi takie sukcesy, że stać na wykupowanie Niemców (przynajmniej ich gazet)?

              2. Prawda – robociarze zarabiają mniej nie dlatego, że im prywaciarz kiepsko płaci, tylko z powodu masowej konkurencji ze strony innych roboli, którzy są skłonni zachrzaniać za mniejszą kasę i rzucają tym bardziej wymagającym rękawicę. Wystarczy, że konkurencyjny robociarz nie ma rodziny na utrzymaniu, albo jest ateistą i może spokojnie zachrzaniać w niedzielę i święta. Wtedy bogobojny ojciec rodziny nie ma po prostu szans, bo żąda więcej, chce wolnych niedziel, jest mało mobilny, nie może zostawać po godzinach w robocie. W ten sposób wolny rynek promuje bezbożników i singli.

      2. W Rosji i Białorusi robotnicy zarabiają tyle co oligarchowie. Wszyscy to wiedzą, zatem to prawda. 🙂 Zresztą w ogóle żadnych oligarchów nie ma. Wszyscy są równi. 🙂

        Współczynnik Giniego w Polsce, jest, co prawda, nieco wyższy niż na Białorusi, ale niższy niż w Rosji. Zresztą fetysz „nierówności” jest absurdalny. Nie liczy się „nierówność” tylko to co się realnie zarabia. Robotnik w Polsce zarabia dużo więcej niż taki sam robotnik białoruski, czy rosyjski.

        1. Nie liczy się ile kto zarabia, tylko ile kto może za to kupić. W latach 80tych amerykański cieć za swoją wypłatę w USA ledwo miał co jeść, a Polak w Polsce za tę kwotę mógł postawić dom i kupić nowego Poloneza…

          1. W latach 80-tych moja babcia, nielegalna imigrantka z Polski bez znajomości języka i jakichkolwiek kompetencji, pracując na czarno była w stanie w USA wynająć mieszkanie, normalnie funkcjonować i pomagać swojej córce wysyłając paczki czy pieniądze. W tych samych latach 80-tych mój dziadek, mistrz tokarski będący podówczas już wyżej w hierarchii w swoim zakładzie pracy, osiągnął meblościankę na wysoki połysk w przydzielonym mieszkaniu, które wykupił dopiero pod koniec lat 90-tych. Także bzdury Pan opowiada.

    2. Zaraz Towarzysz dowie się, że bieda w Rosji wynika z neoliberalnej, rabunkowej polityki Jelcyna w latach ’90. Pewnie gdyby IEF Rosji był wtedy na poziomie 40, to udałoby się uratować wilczą część rosyjskiej gospodarki, a tak przejęli ją prywaciarze-złodzieje.

      1. A nie wynika z tego, że bandy oligarchów rozkradły państwowe fabryki, doprowadzając je do upadku z przyczyn pozaekonomicznych? Gdyby zachodnie przedsiębiorstwa kapitalistyczne zostały z dnia na dzień przejęte przez takich właścicieli, to w Niemczech czy we Francji do dziś nie mieliby co jeść.

        1. (…)Gdyby zachodnie przedsiębiorstwa kapitalistyczne zostały z dnia na dzień przejęte przez takich właścicieli, to w Niemczech czy we Francji do dziś nie mieliby co jeść.(…)
          Interesująca teza…

    3. „W ciągu 30 lat 1989-2019 PKB per capita według danych Conference board w Polsce wzrósł (w cenach stałych) 2,6 raza. Na Białorusi 2,1 raza. W Rosji 1,2 raza.

      Ten globalizm i neoliberalizm jest zatem jednak lepszy niż nacjonalizm…”

      Powyższe jest klasycznym przykładem cherry picking’u dla gorliwych wyznawców religii libertariańskiej. Jak w ogóle można wzrost PKB Rosji zamknąć w jednym przedziale czasowym, jeżeli epoka libertariańska lat ’90 była czasem nieustannej destrukcji gospodarki i dopiero po zmianie władzy nastąpiło odbicie?!

      Rosyjskie PKB u kresu prezydentury Jelcyna spadło do poziomu odpowiadającego połowie lat 70′, czyli w dekadę kraj ten cofnął się w rozwoju o ćwierć wieku! Zaliczył regres właściwy dla strat wojennych, chociaż nie toczył się żaden konflikt zbrojny. W 2006 rosyjskie PKB wróciło do „punktu wyjścia” z 1990, kiedy 16 lat było już stracone.

      1. „Jak w ogóle można wzrost PKB Rosji zamknąć w jednym przedziale czasowym, jeżeli epoka libertariańska lat ’90 była czasem nieustannej destrukcji gospodarki i dopiero po zmianie władzy nastąpiło odbicie?! ”

        Rozumiem, że to jakiś żart? Libertarianizm mierzony według Index of Economic Freedom zaczyna się powyżej 90 punktów, czyli więcej niż ma Hong Kong, Singapur, Szwajcaria, Australia czy Irlandia. ZSRR miał mniej niż Wenezuela, czyli coś poniżej 20. Za Jelcyna było to coś pomiędzy 50 a 60, czyli nędznie. Jak to określają w Heritage Foundation – „Mostly Unfree”.

      2. „Jak w ogóle można wzrost PKB Rosji zamknąć w jednym przedziale czasowym,”

        Normalnie. Bierze się PKB w roku 2019, dzieli się przez PKB z roku 1989, i wychodzi wzrost PKB w tym okresie.

        „Rosyjskie PKB u kresu prezydentury Jelcyna spadło do poziomu odpowiadającego połowie lat 70′, czyli w dekadę kraj ten cofnął się w rozwoju o ćwierć wieku! ”

        Nic podobnego. To nie było cofnięcie się , tylko urealnienie komunistycznej „gospodraki”. W PRL nawet cenzurowana prasa komunistyczna opisywała jak to bohatersko patriotyczni kolejarze wożą węgiel ze śląskich kopalni do centralnego składu w Bydgoszczy, a potem już prosto jak strzelił do pieców we Wrocławiu. Narodowe fabryki produkowały obuwie, ktore rozpadalo się już w momencie pakowania do pudełek. Takich bezsensownych ekonomicznie czynności, które jednak były wliczane w PKB, w ZSRR było znacznie więcej niż w PRL. Kiedy w końcu ich zaniechano, PKB musiał się urealnić.

  7. Panie kolego (Michnika) Skalski – zablokował mnie Pan na FB obiecując, że więcej komentować żadnych moich tekstów nie będzie, ale jak widzę nerwy wciąż w strzępach.

    Pańskie, kolego (Michnika) Skalski komentarze – zostały dołączone do tekstów. Wyprzeć się ich Pan nie może, a krzyki i histeria prawdy nie ukryją.

    Pańska, kolego (Michnika) Skalski propaganda jest zaś przede wszystkim szkodliwa właśnie dla Polaków na Białorusi, jak i dla całokształtu polskiego interesu narodowego.

    Czego zresztą po obrońcy Michnika można się było spodziewać.

    1. (…)Panie kolego (Michnika) Skalski – zablokował mnie Pan na FB obiecując, że więcej komentować żadnych moich tekstów nie będzie, ale jak widzę nerwy wciąż w strzępach. (…)
      A to ładne mi obrazki… sami siebie banujecie!

  8. Ten tekst chyba najlepiej unaocznia, skąd bierze się nieutulona nostalgia p. Rękasa za pierwszą komuną. Albowiem obecna, co by o niej nie powiedzieć, propagandę ma na znacznie wyższym poziomie finezji niż prostacka politgramota z kwiatkami w rodzaju: „Kontynuowanie zupełnie niepotrzebnych ataków na środowisko realistyczne, które uparli się prowadzić mniej świadomi członkowie RN”. Otóż to! Trzeba nam świadomości klasowej towarzysze! W tym właśnie przejawiają się „wszelkie priorytety polskiego ruchu narodowego: nadrzędność interesu narodowego polskiego, obowiązek obrony polskiej racji stanu, racjonalizm…” itd., itp., czyli mowa trawa, której tajniki jak też i kto „jest użyteczny dla Polski” zdefiniować jest w stanie „myślący szczerze po polsku” pono sympatyczny p. Konrad… Który na tym nie kończy, gdyż szczyty nowomowy osiąga dopiero krzycząc („Jaką trzeba być antypolską kanalią, by życzyć naszym na Wschodzie takiej samej gehenny, jaka była naszym udziałem w latach 90-tych III RP?!”) niczym „bezpieczniacki poeta Fekalian.
    Nie zwiódł klasowy go nos,
    rymowany niósł donos,
    że się kułak buntuje — kanalia.” -))
    I cóż się potem dziwić, iż ów prominentny przedstawiciel „środowiska realistycznego” znajduje się w lamusie polskiej polityki i pozostaje mu jedynie spalać energię w walce o szkocką niepodległość; co, rzecz jasna, wynika z „wszelkich priorytetów polskiego ruchu narodowego”, a jakże! Tym bardziej, że p. Konrad – jako przeciwnik Unii Europejskiej – dąży do oderwania Szkocji od Wielkiej Brytanii po to, by już samodzielna, mogła przystąpić do Wielkiej Rodziny Europejskiej -))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *