Rozmowy małżeńskie Wielomskich: Manuel Ochsenreiter

Adam Wielomski: Z dużym zaskoczeniem przeczytałem w dwóch ostatnich numerach „Myśli Polskiej” wywiad z Manuelem Ochsenreiterem, redaktorem naczelnym niemieckiego czasopisma „Zuerst!”, który przeprowadził Mateusz Piskorski.

Aby nie było nieporozumień: uważam, że gazeta zainteresowana światem i rzeczywistością empiryczną może przeprowadzić wywiad z każdym. Sam kiedyś zrobiłem (wraz z red. Janem Engelgardem) wywiad z gen. Wojciechem Jaruzelskim, a gdyby ktoś mi zaproponował wywołanie ducha Stalina, Hitlera czy Robespierre’a, to także skorzystałbym z okazji, aby porozmawiać z tzw. świadkiem historii. O ile jednak wszyscy Czytelnicy wiedzą kim był Jaruzelski, Stalin, Hitler i Robespierre, i nie trzeba im tego wyjaśniać, to sytuacja komplikuje się w przypadku kogoś takiego jak Manuel Ochsenreiter i jego czasopismo „Zuerst!”. Gdy wywiad ten przeczyta ktoś, kto nie zna dobrze niemieckiej sceny politycznej – czyli 99,9% Czytelników – to nabierze przekonania, że to jakiś fajny narodowo-konserwatywny gość, który chce wyzwolić Niemcy od panowania globalistów i Amerykanów. Wreszcie jakiś prawicowiec bez uwikłania w niemiecki imperializm, który nie domaga się rewindykacji Szczecina i Wrocławia, etc.! Stąd uważam, że Czytelnicy powinni dowiedzieć się, skąd wziął się „Zuerst!” i poglądy wyznawane przez jego Redaktora.

Zasadniczo zamierzamy napisać obszerniejszą polemikę z tezami prezentowanymi w tym wywiadzie, co uczynimy po ukazaniu się jego kolejnej części. W tym miejscu tylko zasygnalizujemy wybrane kwestie. Zacznijmy od tego, że pismo powstało w 2010 roku jako sukcesor czasopisma „Nation Europa”, które ukazywało się w l. 1951-2009. Pismo to założył były Sturmbannführer SS Arthur Ehrhardt i publikowała w nim pierwsza liga niemieckich neonazistów. Będąc kiedyś w Staatsbibliothek w Berlinie miałem kilka numerów w ręku. Roiło się w nich od reklam nazistowskich książek i płyt – rzuciły mi się w oczy szczególnie mowy Adolfa Hitlera z września 1939 roku uzasadniające napad na nasz kraj – jak i zamieszczane w prawie każdym numerze relacje ze spotkać jakiegoś koła (czy kół) miłośników Rudolfa Hessa.

Magdalena Ziętek-Wielomska: Sporo godzin spędziliśmy na wertowaniu roczników czasopisma „Nation Europa” i nie wykluczam, że może poza Tomaszem Gabisiem, żaden polski intelektualista nie miał tego pisma w ręku. Dlatego można powiedzieć, że Manuel Ochsenreiter ma w pewnym sensie pecha, bo nie jest w stanie wcisnąć nam propagandy, która po II WŚ została starannie spreparowana przez nazistów, którzy nie mogli już otwarcie głosić swoich poglądów. Propaganda ta zawiera radykalny antykomunizm, zgodnie z którym, to bolszewizm był największym zagrożeniem dla Europy a niemieccy Kameraden dzielnie z nim walczyli, za co Europa powinna być im wdzięczna. Warto wskazać, że to dopiero po wojnie powstał mit założycielski eurofaszyzmu w postaci europejskiej Waffen-SS, czyli wojsk wspólnej europejskiej armii, która walczyła z bolszewikami w legendarnej wojnie na wschodzie.

Do kreacji tego mitu walnie przyczyniły się liczne publikacje i tłumaczenia wspomnień wojennych tej formacji, w których weterani podkreślali swój czyn zbrojny i bohaterstwo na polu walki. Liczne takie publikacje znajdziemy oczywiście na łamach „Nation Europa”. Drugim wrogiem wskazanym w tej propagandzie są oczywiście Anglosasi, a wyzwolenie Europy spod ich dominacji ma być najważniejszym zadaniem „zjednoczonej Europy”. I jeśli bliżej przyjrzymy się głoszonej w „Nation Europa” ideologii narodu europejskiego, to szybko przekonamy się, że stanowiła ona de facto uprawomocnienie dla imperialnych planów byłych nazistów. Współcześnie koncepcja ta jest realizowana pod płaszczykiem euroazjatyzmu. A jak donosi prasa, wiosną 2016 roku Piskorski oraz Manuel Ochsenreiter założyli w Berlinie Niemiecki Ośrodek Studiów Euroazjatyckich. Jak istotna jest ta kwestia, pokażemy w obszernym artykule, który nadeślemy do kolejnego wydania „Myśli Polskiej”.

Myśl Polska, nr 19-20 (10-17.05.2010)

Click to rate this post!
[Total: 16 Average: 4]
Facebook

26 thoughts on “Rozmowy małżeńskie Wielomskich: Manuel Ochsenreiter”

  1. Oy Vey, Zuerst wywodzi się z „neonazistowskiego” pisma Nation Europa! Niejeden pejs jeży się na głowie!
    A tak na serio to tropienie postnazistów to chyba jakiś żart. Komedia, na którą stać tylko najbardziej spróchniałą konserwę 🙂

    1. (…)A tak na serio to tropienie postnazistów to chyba jakiś żart. Komedia, na którą stać tylko najbardziej spróchniałą konserwę ?(…)
      Czasami nie trzeba się wysilać… raz na polskim blogu zauważyłem komentatora, który otwarcie przyznawał się do popierania estońskiego Waffen SS.

        1. Złego jest w tym to, że nie masz podstawowego rozeznania. Nazizm chciałby takich jak ty zniszczyć. Jesteś jeleniem i to z wielkimi rogami.

          1. Nie, to ty jesteś jakimś endokomunistycznym downem, nie ja. Zresztą, nawet z perspektywy mojej, rodzinnej nie mam powodu, żebym uważał, że Sowieci byli mojej rodziny „wyzwolicielami”. Nie wierzę w bajki holokaustiańskie i nie przekonasz mnie swoim pieprzeniem. Amen.

            1. Zresztą, nadal nie wiem, co to ma wspólnego z treścią artykułu. Wskazałem, że wypominanie Ochsenreiterowi, że Zuerst jest „postnazistowskie” za idiotyzm. Dzisiaj (a mnie politycznie interesuje współczesność, nie to, co było, a nie jest) ci niemieccy „neonaziści” mają wspólnych przeciwników, co polscy nacjonaliści, chcą Europy dla europejskich narodów i nie widzę powodu, by uważać ich za wrogów. I trzeba być dzbanem, żeby uważać ich za wrogów, bo kiedyś tam z Niemcami walczyliśmy.

              1. „Wskazałem, że wypominanie Ochsenreiterowi, że Zuerst jest “postnazistowskie” za idiotyzm”
                Wskazałem, że wypominanie Ochsenreiterowi, że Zuerst jest “postnazistowskie” *jest idiotyzmem.

            2. Smutne jest to jak imponujący tobie rówieśnicy z Internetu sprali mózg do tego stopnia, że kwestionujesz nawet oczywistości. Nie lubisz tego co dzieje się w Europie i popadasz w inną skrajność, która jest popularna u zachodnich nazistów, bo tak targają tobą emocje. Idea i przygoda stoją wyżej od podstaw polityki. Westerplatte nic dla ciebie nie znaczy, bo ważniejsza jest ideologia antykomunizmu. Tak, ludzie w 1939 walczyli o multikulturalną Europę, chociaż jeszcze sam Churchill był zajadłym rasistą, a estońskie SS już przewidywało przebieranie dzieci w transwestytów. Naucz się podstawowych faktów historycznych to nie będziesz kupować ideologii. Gwarantuję ci, że żołnierz polski nie walczył o seks edukację dla dzieci. To twoja ideologiczna interpretacja ex post.

              1. (…)Westerplatte nic dla ciebie nie znaczy, bo ważniejsza jest ideologia antykomunizmu.(…)
                Westerplatte ma znaczenie czysto symboliczne… a te całe ładowanie się na wybrzeże z wojskowego punktu jest tragicznym błędem porównywalne tylko z Powstaniem Warszawskim.

                1. Ważniejszy jest dla mnie antyliberalizm od antykomunizmu. Wolałbym żyć w nazbolskiej Eurazji niż w kaczystowskiej Polin. Ale nadal uważam, że największymi glistami w tamtym okresie byli bolszewicy i liberalni zachodni alianci.

              2. Nie wiem, o co walczyli żydo-alianci. Wiem tylko tyle, że dzisiejsi multikulturowcy są ich spadkobiercami. I proszę mi tu nie pieprzyć, że mam sprany mózg, bo nie żyję w latach 40, tylko żyję w XXI wieku i mnie interesuje przyszłość narodów europejskich, która jest zagrożona. Uznawanie Ochsenreitera za wroga, bo kiedyś tam walczyliśmy z Niemcami mogę nazwać tylko i wyłącznie przejawem debilizmu, niczym więcej. Żałuję 3 rzeczy:
                1. Że Niemcy w czasie wojny nie przyjęli stricte paneuropejskiej perspektywy, tylko tkwili w pangermańskiej
                2. Że wybuchła wojna polsko-niemiecka
                3. I że z tego powodu żadna ze stron nie była godna poparcia (w optymalnej wersji wydarzeń racja leżałaby po stronie państw Osi).
                Tylko ta perspektywa historyczna mnie interesuje. Ale nadal, jeśli historia ma być przeszkodą do porozumienia między europejskimi nacjonalistami to wolę przynajmniej częściowo bagatelizować znaczenie historii niż pozostawać politycznym cuckoldem, jak konserwy, który zasługuje tylko na to, żeby go pokazywać w cyrku, albo w klatce. Czytasz debilne „najwyższe czasy”, frajerondy i pewnie stąd masz takie żałosne poglądy.
                „chociaż jeszcze sam Churchill był zajadłym rasistą”
                Też jestem rasistą, co nie znaczy, że mam Churchilla uważać za swój symbol polityczny. Wielu PiSowców, czy Konfederatów, zwłaszcza tych korwinowskich też jest przeciwnikami wielu rzeczy promowanych przez lewaków, a nadal mam ich za przeciwników, których w nacjonalistycznym państwie powinno się represjonować. Churchill pozostał demoliberalną gnidą, ja jestem neofaszystą, to zamyka temat Churchilla.

                Moje kryteria są następujące:
                Walił pies, czy Estończyk będzie uważał estońskich legionistów za bohaterów. Interesuje mnie tylko stosunek Estończyka do następujących kwestii:
                – stosunek do demoliberalizmu
                – stosunek do współpracy narodów europejskich w duchu etnopluralistycznego, probiałego nacjonalizmu
                – stosunek do multikulturowości i multirasowości
                Skupianie się na tak trywialnych rzeczach, jak stosunek do Waffen-SS, stosunek do UPA itd jest kabaretowe i śwadczy o:
                1. Oderwaniu od rzeczywistości
                2. Odwróceniu priorytetów do góry nogami
                Dlatego nigdy nie poprę jakiejkolwiek wielomszczyzny, konfederactwa, „narodowców” i reszty zbieraniny będącej pożywką dla gimbo-patridiotów. Oby zostali oni zmarginalizowani, oby zostali zmarginalizowani ich odpowiednicy w innych krajach europejskich i oby ich miejsce zajęły środowiska o obliczu politycznym podobnym do Groupe Union Defense.

                1. Poza tym, gdybym żył w tamtych czasach, w czasie gdy Armia Czerwona zbliżała się do polskich granic i gdyby Niemcy dali Polakom możliwość walki w Waffen-SS przez utworzenie jednostki dla Polaków to, o ile wcześniej pewnie bym walczył w NSZ to potem sam bym dołączył do Waffen-SS. Mówię to z perspektywy zarówno ideologicznej, geopolitycznej, jak i z mojej własnej-rodzinnej.

                  1. Szkoda, że jakieś 90% narodu polskiego w owym czasie miałoby całkowicie odwrotne zapatrywania. Tego narodu, któremu Hitlerowcy mordowali całe wsie bo jeden rolnik nie dał świni na kontyngent, tego narodu, który dla własnej zabawy Hitlerowcy wyłapywali na ulicach i mordowali, tego narodu który miał zostać wyeksterminowany w drugiej kolejności po Żydach. Niestety, dobry Hitler zdołał wymordować jedynie 3 mln polaczków, a zły perfidny Stalin nauczył tych podludzi czytać i pisać

                    1. Może Pan nie mówić za moją rodzinę, ani za jej sąsiadów z całej okolicy. Nikogo stamtąd bolszewicy nie „wyzwalali”, ani nie „ocalali”.

                    2. Ano tak, volksdeutsche zasadniczo z okupacją niemiecką problemów nie mieli…

                    3. Tak się składa, że moja rodzina i jej sąsiedzi bylu wtedy i są obecnie etnicznymi Polakami, tak więc pudło. A na mnie epitem „volksdeutsche” nie działa, bo nie jest dla mnie obraźliwy.

                2. (…)Skupianie się na tak trywialnych rzeczach, jak stosunek do Waffen-SS, stosunek do UPA itd jest kabaretowe i śwadczy o:(…)
                  Sympatyzujesz z Banderowcami… jeszcze lepiej.

                  1. Owszem. Będąc ścisłym z neobanderowcami, głównie z Ruchem Azowskim, z C14, z Białym Młotem i z Karpacką Siczą.

                    1. Fajni idole: tchórze którzy nie tylko nie byli w stanie pokonać początkowo mało liczebnego i kiepsko uzbrojonego powstania, ale po pierwszych porażkach popadli w panikę wszędzie widząc „ruskie czołgi i zielonych ludków”…

                    2. „Mało liczącego powstania”
                      XD
                      Może na początku dominowali tam miejscowi, w fazie protestów i drobnych potyczek. Mnie nie przekonasz do tych pierdoletów sławiących najemników mieszających neobolszewizm z „konserwatyzmem”, będących pod wodzą ludzi z GRU i FSB. Wierzyłem w nie kilka lat temu.

                    3. Swoją drogą, nazywasz weteranów wojny tchórzami, a pewnie sam byś się skaleczył przy przeładowywaniu broni.

                3. O oderwaniu od rzeczywistości pisze człowiek, który w tym samym komentarzu pisze „jestem rasistą”. Paradne i obrzydliwe intelektualnie zarazem.

                  1. Obrzydliwi to są wszelkie polityczne konserwy, zwłaszcza te koliberalne, które w sprawach etnicznych mogą sobie podać rękę z lewackimi entuzjastami Franza Boasa, albo Trofima Łysenki.

                    1. Nie. Obrzydliwe są Pana intelektualne szpagaty i powyższe zestawienie, czego nie zmienią ani żonglowanie nazwiskami ani nazwami organizacji ani inna forma „erudycji ze słownikiem”, którą można zaimponować co najwyżej cioci na imieninach a nie w miejscu, w którym wielu komentujących ma solidny warsztat. Te Pana emocjonalne bzdurki o rasizmie, zarzuty w stosunku do konserwatystów etc. adekwatne są dla gimnazjalisty w glanach z „białymi belkami”, słuchającego Honoru czy Konkwisty i uznającego śmierć „Szczerego” za „żydowski spisek” a nie do poważnego traktowania w towarzystwie dorosłych, myślących mężczyzn. Mężczyzn myślących, którzy mają świadomość, że w życiu istotne są intelektualne predyspozycje i światopoglądowa spójność oparta na prawdzie by mówić o budowaniu dobrego państwa/społeczeństwa a nie brednie o haplogrupach czy kolorze skóry.

  2. (…)Wreszcie jakiś prawicowiec bez uwikłania w niemiecki imperializm, który nie domaga się rewindykacji Szczecina i Wrocławia, etc.!(…)
    Tylko naiwni mogli nie wiedzieć co się kryje za hasłem (…)Niemcy dla Niemców(…)!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *