Śmiech: Ukraina do konstytucji

W piątek 2 grudnia odwiedził Polskie ponownie, i tak naprawdę, nie wiadomo po co, postmajdanowy prezydent Ukrainy, król czekolady Petro Poroszenko. Wizyta posłużyła władzom Polski do kolejnego głośnego wyrażenia bezwarunkowego poparcia dla Ukrainy.

Wygląda na to, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju nowej świeckiej tradycji – co dwa miesiące Polakom bombardowanym nieustannie wzrastającym zagrożeniem rosyjskim, wtłacza się do głów, jakież to głębokie więzy przyjaźni i interesu politycznego łączą bratnie narody polski i ukraiński.
Będę przypominał o tym do znudzenia, ze względu na historyczne – bez wątpienia negatywne – znaczenie tych dokumentów, że w sierpniu Prezydent RP w Kijowie, a październiku Sejm RP podjęli deklaracje o bezalternatywnym sojuszu Polski z Ukrainą, silnie antyrosyjskie w treści i angażujące wprost Polskę, jako samozwańczego gwaranta niepodległości i nienaruszalności terytorialnej Ukrainy, na razie przynajmniej werbalnie, także w „walkę” o odzyskanie przez nią Krymu i Donbasu. Polska stała się de facto gwarantem administracyjnych zmian dokonanych przez bolszewików (Donbas), przez Chruszczowa (Krym) oraz podbojów militarnych i politycznych ZSRR (Kresy Płd-Wsch RP, Ruś Zakarpacka, część ziem należących do Rumunii).

Tylko na pierwszy rzut oka polska państwowa doktryna nienawiści do wszystkiego, co kojarzy się z ZSRR, stoi wobec powyższego, w sprzeczności do tych gwarancji. Wynika to stąd, że dla celu nadrzędnego istnienia Polski – walki z Rosją, można skorzystać ze wszystkiego, także z konsekwencji działań samego ZSRR, których beneficjentem jest dzisiejsza Ukraina. Innymi słowy – dla walki z Rosją gotowi są słodzić herbatę sypiąc cukier widelcem. Grudniowe spotkanie prezydenta Dudy z Poroszenką zostało podane w sprawdzonym wcześniej, sentymentalnym sosie, mającym chwytać za serce miliony Polaków, wyznawców patriotyzmu ofiarnego, patriotyzmu uczuciowego.

Np. zdaniem wPolityce.pl, wystąpienia prezydentów były „poruszające”. Skądinąd wiemy, że Prezydent RP lubuje się w tego typu wystąpieniach, natomiast ukraiński cwaniak po prostu już dobrze zorientował się, na jaką nutę trzeba nacisnąć, aby kupić sobie, jeśli nie wszystkich Polaków, to co najmniej najbardziej zacietrzewionych rusofobów, z władzami RP na czele. Idąc śladem wyznaczonym przez wspomniane deklaracje Prezydent RP powiedział: „Polska cały czas stoi przy Ukrainie, wspiera ją także w walce o suwerenność. (…) część terytorium Ukrainy została bezprawnie, z pogwałceniem prawa międzynarodowego, zajęta przez Rosję. Polska, a mam nadzieję, że także wspólnota międzynarodowa, nigdy się z tym faktem nie pogodzi. Dzisiaj wielkim zadaniem Europy i świata jest to, aby tę sytuację zakończyć, ale nie przez zamrożenie konfliktu, ale sytuację, w której Ukraina odzyska kontrolę nad swymi granicami”.

Pozostaje pytanie, czy nawołując do rozwiązania siłowego (bo przecież inne jest niemożliwe), czyli do wojny z Rosją, prezydent Andrzej Duda mówi, aby „poruszyć” serca słuchaczy, którym łza się zakręci, pięści zewrą, czy co tam jeszcze, czy rzeczywiście wierzy w taki scenariusz, a jeśli tak, czy w imię walki o wolność waszą i naszą gotów jest zaangażować Polskę w taki konflikt siłowy w zgodzie ze swoimi deklaracjami? Co można sądzić o prezydenckiej mantrze o naruszeniu przez Rosję prawa międzynarodowego, podczas gdy w ostatnich 25 latach najwięksi sojusznicy Polski, jak USA, czy Wielka Brytania oraz NATO jako całość, wielokrotnie naruszały to prawo w Jugosławii, w sprawie Kosowa, nie mówiąc już o północnej Afryce, Afganistanie i Iraku. Dalej Prezydent stwierdził również: „Polska jest cały czas zainteresowana i aktywna w tym wymiarze wsparcia Ukrainy praktycznie na każdym polu. Jesteśmy cały czas gotowi świadczyć Ukrainie pomoc zarówno ekspercką, jak i tę finansową, która co roku jest przez polskie władze przekazywana w ramach modernizacji kraju i realizacji reform”.

Jest to deklaracja dalszego pompowania pieniędzy w skorumpowane struktury państwa ukraińskiego, i to w czasie, kiedy media ogłosiły, jakich majątków dorobili się już po „rewolucji godności” główni decydenci Ukrainy z Poroszenką na czele. Zapowiedziano również cztery dodatkowe przejścia graniczne i ułatwienia dla Ukraińców w przekraczaniu granicy z Polską. Zatem utrwalony zostanie proces imigracji z Ukrainy do Polski, który już w chwili obecnej liczony na 1,5-2 miliony prowadzi do najistotniejszej zmiany demograficznej w Polsce po przesiedleniach w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku – do odbudowy potężnej mniejszości ukraińskiej i zmiany oblicza etnicznego naszego kraju.

Ma ona oczywiście inny charakter niż historyczna, ale w nowych czasach i z nowymi możliwościami w postaci nabywania obywatelstwa i prawa do głosowania, może stać się ponownie poważnym problemem politycznym. Każdy z nas już to widzi, w sklepach, na ulicy, na budowach, na uczelni i gdzie indziej. Napływ Ukraińców jest ogromny i podana przeze mnie liczba jest tylko przypuszczeniem. Władze w swej naiwności i w amoku antyrosyjskim, zupełnie lekceważą przyszłą konfliktogenność sytuacji, z jaką mamy do czynienia. A Prezydent RP z uśmiechem zapowiada ułatwienia! Temat historyczny jest przy tym marginalizowany, sprowadzany do jakiejś przyszłej mglistej komisji mieszanej historyków. Co prawda, podobno Jarosław Kaczyński rozmawiał o szkodliwości kultu OUN/UPA przy okazji omawianego spotkania, ale zapytajmy jakie to może mieć znaczenie. Bądź co bądź, z punktu widzenia formalnego J. Kaczyński jest tylko posłem i prezesem partii, a nie prezydentem, premierem, czy ministrem spraw zagranicznych.

Czy w atmosferze ekstatycznej miłości do Ukrainy można cokolwiek uzyskać w sprawie prawdy o Wołyniu i zablokowania współczesnego kultu zbrodniarzy na Ukrainie? Z pewnością nie. Żyjemy w czasach, w których ukrainofilia osiągnęła poziom niespotykany w historii Polski. Prezydent Duda ze swoimi poglądami, bez dwóch zdań, znalazłby się na marginesie polityki przed wojną, nawet na marginesie sanacji. A miejmy świadomość, że sanacja rządziła przed ludobójstwem na Kresach. Aż strach pomyśleć, dokąd jeszcze zaprowadzi Polskę ekipa rusofobów i ukrainofili. Chcąc nie chcąc, do głowy przychodzi rok 1976 i wprowadzenie do Konstytucji PRL zapisów o przyjaźni do ZSRR – art. 6 pkt 2: „Polska Rzeczpospolita Ludowa w swej polityce: nawiązuje do szczytnych tradycji solidarności z siłami wolności i postępu, umacnia przyjaźń i współpracę ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich i innymi państwami socjalistycznymi”.

Idźcie tą drogą! Mam nawet własną propozycję treści nowego artykułu: „Rzeczpospolita Polska w swej polityce: nawiązuje do szczytnych tradycji solidarności z narodami walczącymi o wyzwolenie spod jarzma rosyjskiego, umacnia przyjaźń i współpracę z Ukrainą i innymi państwami zagrożonymi rosyjską agresją”.
Śmiało więc panie i panowie – przed wami jeszcze tyle potencjalnych inicjatyw!

Adam Śmiech

za: http://www.mysl-polska.pl/1093

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *