Szlęzak: Jurgielt z Unii Europejskiej

Jednym z najbardziej haniebnych terminów w historii Polski był i jest jurgielt. Zwłaszcza w XVIII wieku jurgielt był symbolem upadku Polski. Chodziło o to, że obce mocarstwa opłacały polskie elity polityczne, by te podejmowały decyzje korzystne dla tych mocarstw. Była to wręcz zinstytucjonalizowana forma uzależnienia Polski, prowadząca ostatecznie do rozbiorów. Mimo powszechnego upadku przyzwoitości w życiu politycznym tamtych czasów, określenie kogoś jurgieltnikiem miało wielką siłę hańbiącą. Śladem tego jest mogiła z XIX wieku w lesie koło Zbydniowa, opodal Stalowej Woli. Według tradycji leży w niej jeden z członków rodu Ponińskich. W XVIII wieku nazwisko Ponińskich stało się w Polsce symbolem jurgieltu. Tenże Poniński, będąc gościem w dworze w Zbydniowie, miał popełnić samobójstwo, ponieważ nie mógł znieść hańby, jaka ciążyła na jego nazwisku.
Pod tym kątem wiele się w Polsce zmieniło. I tak jednym z głównych problemów politycznych tych dni stały się decyzje Sejmu, które mają sprawić, że urzędnicy Unii Europejskiej pozwolą na przekazanie Polsce iluś tam miliardów euro. Do tych pieniędzy palą się dwie główne siły polityczne. Platforma Obywatelska i jej sojusznicy uważają, że bez tych pieniędzy gospodarka pogrąży się w stagnacji, a polska prowincja nie będzie mieć środków na inwestycje. Z kolei PiS-owi te pieniądze potrzebne są do utrzymania władzy. Bez nich nie będą w stanie przekupić wyborców w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Obie strony zarzucają sobie, że to przez ich działania unijni urzędnicy wstrzymują wypłatę – no właśnie – czego? Biorąc pod uwagę różne okoliczności, w jakich unijni urzędnicy stawiają warunki, których spełnienie, ma spowodować wypłacenie tych miliardów, dochodzę do wniosku, że to jest po prostu jurgielt. Ten jurgielt ma dwa upokarzające i hańbiące aspekty.
Pierwszy sprowadza się do pytania o to, jak to się stało, że państwo o potencjale Polski, tak się uzależniło od pieniędzy z zewnątrz, iż bez nich nie jest w stanie normalnie funkcjonować? Zatem w jakim stanie jest polska gospodarka, jej system finansowy i międzypaństwowe położenie i kto do takiego upadku doprowadził? Czy we współczesnej Polsce już całkowicie zanikła świadomość, że normalne, niepodległe państwo powinno funkcjonować na co dzień i się rozwijać, przede wszystkim za swoje? Wypracowanie własnych pieniędzy na to codzienne funkcjonowanie i rozwój, to najmocniejsze potwierdzenie, że dany kraj jest niepodległy. Przy czym na pewno jest tak, że Polska ma potencjał ludzki i gospodarczy, który spokojnie powinien wystarczyć do co najmniej życia za swoje. Niestety Polska ma tak fatalne rządy, że doprowadziły one do tego, iż bez unijnego jurgieltu nie jest w stanie przetrwać. I podobnie jak w XVIII wieku pieniądze z zewnątrz mają zdecydować kto i jak będzie rządził Polską. Jednak w odróżnieniu od XVIII wieku ten jurgielt nie jest traktowany, jak hańba i zdrada, ale jak wybawienie. I to jest ten drugi aspekt kłótni o miliardy z Unii Europejskiej.
W efekcie dochodzi do kuriozalnej sytuacji. Polacy za normalne i niemal oczywiste zaczynają przyjmować, że Polska nie może normalnie funkcjonować bez pieniędzy z zewnątrz. Dali sobie wmówić, że to te pieniądze zapewniają rozwój i jakie takie perspektywy na przyszłość. Przestaje ich nawet interesować czy Polska ma szansę żyć i rozwijać się za swoje. Uznaje się, że władza polityczna po prostu musi być nieudolna i kraść. Dobrze, jak kradnie i się dzieli. Ratunek na normalność ma być w Unii i pieniądzach stamtąd. Stąd w samorządach rosnące przekonanie, że najskuteczniejszą metodą na rozwój jest zadłużanie się, a wójt, burmistrz i prezydent są tyle warci, ile potrafią ściągnąć do budżetu pieniędzy z Unii, głównie poprzez polityczne układy z aktualnie rządzącą partią. To dewastuje istotę samorządu i na którymś poziomie zależności politycznych pokazuje, że niepodległa Polska jest bardziej przeszkodą w rozwoju niż jego gwarancją.
Po klęsce w wojnie w1939 roku, wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski na konferencji prasowej z niejaką dumą stwierdził, że złotówka nadal trzyma się mocno. Wtedy ktoś gorzko skomentował wypowiedź Kwiatkowskiego, mówiąc; panie premierze, złotówka trzyma się mocno, ale Polski już nie ma. To wydarzenie można odnieść do sytuacji, którą opisuję. Czy już można, czy potrzeba jeszcze trochę czasu, żeby wyciągnąć wniosek, iż unijne pieniądze są i nadal płyną, ale Polski już nie ma. Unijny jurgielt jednym potrzebny jest, by pokazać, że bez Unii Polska nie może istnieć i się choć trochę samodzielnie rozwijać. Innym potrzebny jest by kupić sobie przedłużenie władzy i zapewnić bezkarność. W obu przypadkach paradoksalnie zwalnia z takiego kształtowania instytucji w państwie, by mogło ono funkcjonować i rozwijać się za swoje. Tym samym, przy patriotycznej tromtadracji, niszczą jeszcze istniejące resztki niepodległego państwa. W związku z tym pewnie zmieni się stosunek do jurgieltników. Nie będą popełniać samobójstw z poczuciem hańby, ale być może będzie się im stawiać pomniki. No bo po co komu złodziejskie i nieudolnie rządzona niepodległa Polska, skoro jurgielt z Unii Europejskiej daje pewność spokojnego życia?
A Państwo macie świadomość, że toczący się spór o unijne pieniądze, to jurgielt?
Andrzej Szlęzak
za: FB
Click to rate this post!
[Total: 37 Average: 4.5]
Facebook

7 thoughts on “Szlęzak: Jurgielt z Unii Europejskiej”

  1. Instytucje globalistyczne to zalegalizowana korupcja. Marchewka, którą mają przed oczami politycy poszczególnych narodów w postaci posad z wysokimi pensjami przed emeryturą. Podobnie jak nagrody literackie , stołki profesorskie na Oxfordzie itd itp

    Każdy handluje tym co ma. A politycy mają tylko Ojczyznę na sercu. A jak jeszcze nie swoją to najlepszy geszeft.

  2. panie autorze>NIE RŹNIJ pan głupa (z łaski swojej): to, że Polska (obecnie ukroplin) wdepnęła w bagno zależności 'od zewnętrznych środków’ tzn. braku możliwości życia z 'wypracowanych’ środków to EFEKT post1989 wydarzeń:
    'obalenia komuny’ -’odzyskania niepodległości’ – budowy kapitalizamu’ (tzn. sprywatyzowania wszystkiego włącznie z zasobami naturalnymi)- a przy okazji w ramach 'przedmurza chrześcijaństwa’ czyli naszej rusofobii – budowy wschodniej flanki NATO…….
    to była i jest klasyczna OPUS OPERANDI post1944
    'kapitalizmu’ pod nadzorem USA i agend czyli WB, IMF, EU, UN, WTO, WHO, WIPO (żaden kretyn nie zwraca uwagi na tą 'instytucję’) i pierwowzorem był …….tzw. plan Marshalla (se wegugla) dla Europy post1944 czyli ZADŁUŻANIE państwa (oczywiście kosztem podatnika)- dlatego z rozczuleniem słuchałem bredni moravera że 'te KPO (jurgielt wg autora) to drugi plan Marshalla dla EU!! – palce lizać
    i dzisiaj bez przemysłu, nie mogąc korzystać z własnych złóż i mając na łbie USA/EU-NATO-Ukrainę – działamu w systemi FIRE:-finance-insurance-real estates (finanse-ubezpiecznia-nieruchości/budowlanka) a nie MA PRODUKCJI
    i ten kapitalizm 'wyrżnął mordą’ o beton – ogólnoświatowo
    ze szczególnym uwzględnieniem USA, EU, etc, etc,
    a co nie dotyczy FR i CHRL (bo te robaczki się wcześniej zorientowały), że ten 'kapitalizm’ – tak jak post1944 ZSRR 'zrezygnowało’ z „planu Marshalla’ (ostrzeżone przez Kima Philbiego, którego ostrzegł niejaki Angleton z us służb) a CHRL – wtedy 'nie istniały’ (dla USA-UN-WB-IMF) to o kant dupy patent o czym piszą publicyści na świecie!!
    Pisze pan autor o BZDETACH pomijając realne konteksty i poniekąd rozumiem: tak to jest w sytuacji 'złapanego z opuszczonymi gaciami’

    1. U nas tzw. samorządy — dlaczego „tak zwane” o tym właśnie dalej — nie potrafią obejść się bez „dofinansowania unijnego”. Owoż „dofinansowanie” zakłada, że jakąś połowę kosztów jednak trzeba opłacić z własnej kieski. Ale skoro „unia się dorzuca”, powoduje to inwestycyjne rozpasanie. I żeby to jeszcze fabryki za to budowano — jak to Gierek robił — to jeszcze „pół biedy” by było, ale tu chodzi o te wszystkie „aquaparki” w co większej mieścinie czy „lotnisko w każdym powiecie”. Bo głównie o to chodzi, żeby sobie zarobił jakiś zaprzyjaźniony wykonawca; jakiś cholerny „deweloper” czy inna menda.
      Efekt jest taki, że większość chyba polskich miast — z tymi największymi na czele — jest poważnie zadłużona. A skoro jest zadłużona, to tym bardziej liczy na następne „dofinansowania”, bo zamiast pieniędzy miasta mają kupę długów. I tutaj wreszcie dochodzimy do owej rzekomej „samorządności”: władze miast muszą być coraz bardziej grzeczne wobec wymagań stawianych przez wielkie korporacje i unijnych urzędników (np. trzeba dopieszczać wszelkie „mniejszości seksualne”, jak również popierać imigrację WBREW woli większości Polaków), bo jak nie — to nie tylko (coraz mniejszych) „dofinansowań” nie będzie, ale nawet pożyczek niezbędnych do „rolowania długów”! I co wtedy? Ano wtedy to np. taki Kraków chyba będzie musiał sprzedać Wawel, przy jego długu już ponad 4 mld zł.
      Można byłoby tego wszystkiego uniknąć, po prostu rozsądnie gospodarząc własnymi pieniędzmi, nie licząc na „dofinansowania” (albo korzystając z nich rozsądnie i sporadycznie). Ale krajowi tzw. „włodarze” miast — jest to stanowczo zbyt uprzejme określenie, jak na te kanalie — nie potrafią (zresztą: po prostu nie chcą) oprzeć się pokusie dorwania do „wielkiej forsy”.

  3. Oczywiście. Jakiekolwiek wykorzystanie zagranicznego kapitału do rozwoju to …jurgielt. A jedynie kraje, które nie korzystają ze środków zagranicznych są w pełni suwerenne. Korea płn, Kuba, Wenezuela. To jest wzorzec który PIS chciałby zaprowadzić w Polsce. 🙁

    Ostatnio suwerenna stała się też Rosja, z której zagraniczny jurgielt w panice się wycofał, zatem Rosja teraz rozkwita i rozwija się w oszałamiającym tempie.

  4. „A Państwo macie świadomość, że toczący się spór o unijne pieniądze, to jurgielt?”
    MAJĄ, nie „macie”; nie wiem, czemu upiera się Pan przy prostackich formach językowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *