Szlęzak: Konfederacja jako katechon przed magiczną liczbą 447

Zacznę od tego, że odnośnie „Konfederacji” co do joty sprawdza się mój tekst sprzed około miesiąca. Sytuacja polityczna posuwa się nawet dalej. „Konfederacja” będąca politycznym konglomeratem albo używając modniejszego określenia, patchworkową formacją polityczną, nabiera coraz większego znaczenia. Moim zdaniem może obronić nasze życie polityczne nie tylko przed systemem dwupartyjnym, a ten system może oznaczać albo rozpłynięcie się w Unii Europejskiej, albo zostanie eksponentem amerykańsko – żydowskich interesów. W jednym i drugim przypadku nie będzie miejsca na realizowanie polskich interesów narodowych. Nawet ograniczony sukces „Konfederacji” daje szansę chociaż na artykułowanie tych narodowych interesów.

Tak jest w przypadku osławionego już aktu 447, dotyczącego pomocy rządu USA w wyegzekwowaniu żydowskich roszczeń od Polski. Stosunek do tej sprawy pokazuje, które ugrupowania polityczne w Polsce gotowe są bronić polskiego interesu narodowego. Niestety większość z nich milczy, a PiS nieudolnie kłamie, że nie zapłaci, ale nikt przytomny nie powinien mieć wątpliwości, że im głośniej różni politycy PiS-u zapewniają, że „nie oddadzą ani guzika”, tym bardziej trzeba być przekonanym, że będzie inaczej.

Nie znam większości liderów „Konfederacji”, a dotychczasowa działalność części z nich raczej nie budzi mojego zaufania. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy kto chciałby, żeby życie polityczne w Polsce było w miarę normalne, powinien życzyć „Konfederacji” sukcesu. To jest gwarancją, że PiS w wypadku wyborczego sukcesu nie będzie mógł całkowicie zawłaszczyć państwa, zlikwidować opozycji i wprowadzić swojej odmiany bolszewizmu. W przypadku wygranej PO nie ma aż takiego zagrożenia. „Platforma” raczej samodzielnie rządzić nie będzie mogła i będzie musiała liczyć się z interesami koalicjantów. Przez to dążenie widoczne u wielu polityków PO, żeby rozpuścić Polskę w Unii Europejskiej, będzie musiało być choć czasowo ograniczane. Żaden koalicjant PiS-u – nawet jeżeli będzie nim Kukiz15 – nie będzie wstanie w niczym powstrzymać partii Jarosława Kaczyńskiego.

W obecnej sytuacji, jeśli „Konfederacja” przegra, to raczej nic nie powstrzyma PiS-u w całkowitym opanowaniu państwa i doprowadzeniu go do katastrofy.

Postrzegam „Konfederację” jako bardzo podatną na możliwości wywoływania wewnętrznych konfliktów, rozłamów i tym podobnych działań. Co więcej, sądzę że ewentualny sukces tę podatność zwiększy. Czy jej liderzy potrafią obronić się przed takimi działaniami, a i przed pokusami, które zapewne już teraz są im podsuwane? Tego nie wiem. Mam jednak nadzieję, że chociaż rozumieją historyczną szansę, jaka stanęła przed nimi.

A Państwo uważają, że rozumieją?

Andrzej Szlęzak

za: FB

Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 5]
Facebook

2 thoughts on “Szlęzak: Konfederacja jako katechon przed magiczną liczbą 447”

  1. Odpowiadając na Pana pytanie – sądzę, że niektórzy rozumieją. Co więcej – podejrzewam, że mają świadomość, że przez uśmiech losu mają realną szansę na zaistnienie, bo siła przeciwników jest nieco osłabiona. Przeciwne PiSowi media nie będą biły w Konfederację mówiąc o kato-oszołomach czy innych faszystach tak jak miałoby to miejsce, gdyby PiS nie był u władzy. Doskonale zdają sobie sprawę, że Konfederacja może odebrać głosy właśnie partii Kaczyńskiego, toteż jeden przeciwnik będzie nieco mniej aktywny, co pozwala odrobinę zwiększyć szanse.

  2. Sprawa restytucji jest szersza. Moja rodzina zostawiła na kresach wschodnich znaczny majątek ziemski. Został on znacjonalizowany przez ZSRR już w okresie wojny a kresy mogły zostać w sensie prawnomiędzynarodowym częścią ZSRR dopiero w 1945 r. Dziadkowie dostali w Polsce kilka proc. tego co zostawili. Ponadto w Polsce ma miejsce restytucja mienia organizacji religijnych a na Ukrainie nie. Gdzie tu konsekwencja?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *