Obietnice wyborcze, to najbardziej zakłamana formuła w polskiej polityce. Rządy PiS-u po raz kolejny to potwierdzają. Jarosław Kaczyński oficjalnie wbija łopatę w ziemię, rozpoczynając pisowski program budowy mieszkań. Tych mieszkań ma być kilkanaście tysięcy. Ma być, bo ile na prawdę będzie dzisiaj nie wiadomo. Kaczyński przed jedenastu laty obiecywał budowę miliona. Wtedy w ramach realizacji obietnic wyborczych nie powstało chyba ani jedno. Być może tym wbijaniem łopaty PiS chciał przykryć odstąpienie od obietnicy jednolitego podatku. Z gospodarczymi obietnicami PiS-u jest tak, że lepiej dla gospodarki, gdyby PiS tych swoich obietnic nie realizował, bo jak do tej pory, co wicepremier Morawiecki deklarował jako ułatwienie dla przedsiębiorców, okazywało się czymś dokładnie odwrotnym.
Z tej pisowskiej matni na razie wyjścia nie widać i tym bardziej nawet delikatne sugestie Donalda Tuska o powrocie na krajową sceną polityczną nie są żadną dobrą nowiną. Jeżeli chodzi o niedotrzymanie słowa w obietnicach, Tusk ma nie mniejszy dorobek niż Kaczyński. Jako prezydent Stalowej Woli sam to odczułem. Wtedy skomentowałem to, że na wzór PZPR-u, kiedy Tusk mówi, że nie zrobi, to nie zrobi. Ale jak Tusk mówi, że zrobi, to mówi.
Dlatego w przededniu świąt postuluję, żeby zamiast obietnic w polityce składać życzenia. Niech Tusk i Kaczyński nie obiecują, ale życzą mniejszych podatków, sprawniejszej opieki medycznej, mniejszej biurokracji i mądrzejszych przepisów prawa. Każdy w Polsce wie, że jak składa się życzenia, to mało kto wierzy, że się one spełnią. Jak się nie spełnią, to nikt do składającego życzenia nie ma pretensji, ze nie dotrzymał słowa. Składanie politycznych obietnic wzbudza coraz większą nieufność. Składanie życzeń cały czas wzbudza sympatię. Dlatego życzę wszystkim Państwu normalnych świąt, bo jak słyszę, że maja one być magiczne, to mnie mało szlag nie trafi.
A Państwo wolicie życzenia, czy obietnice?
Andrzej Szlęzak
za: facebook