Szlęzak: Polexit. Plusy dodatnie i plusy ujemne

Miałem zamiar potraktować wybory do parlamentu europejskiego z umiarkowanym zainteresowaniem. Tymczasem sprawdziło się przekleństwo, że lepiej interesować się polityką zanim polityka zainteresuje się tobą. Dostałem trzy propozycje kandydowania w tych wyborach. Wszystkie odrzuciłem i pewnie mam kilku wrogów więcej i być może jakieś komplikacje w przyszłej działalności. Póki co nie widzę się w parlamencie europejskim. Mogę zrozumieć, że w moim przypadku chodziło o zyskanie większej liczby głosów na listę, bo na zdobycie mandaty europosła szans nie mam. Tak samo nie mam pieniędzy na kampanię, a ta jest w przypadku tych wyborów droga. Zachęcano mnie do kandydowania, przekonując, że udział w tych wyborach wzmocni moją polityczną pozycję. Być może. Jestem jednak przekonany, że osoby kandydujące w każdych wyborach nie umacniają swojej pozycji, ale w opinii społecznej stają się takimi za wszelką cenę pchającymi się do władzy, a zwłaszcza finansowych korzyści, która ona daje. Zatem nie nadaję się do europarlamentu, nie widzę tam siebie i nie mam dobrego zdania o realnych możliwościach tej instytucji.

Na tym tle myśl druga, dotycząca tego czy Polska powinna z Unii Europejskiej wystąpić, czy też pozostać. Wiele środowisk odwołujących się do tradycji Narodowej Demokracji głosi, że Polska powinna czym prędzej z UE wystąpić. Mam inne zdanie. Póki co Polska powinna w Unii pozostać. Należę do tych, którzy nie mają złudzeń, że wejście Polski do Unii było złapaniem pana Boga za nogi i mamy z tego same korzyści. Jednocześnie uważam, że członkostwo w Unii nie jest dopustem bożym, a Polska odnosi z tego również wymierne korzyści. Będąc prezydentem Stalowej Woli starałem się pozyskać jak najwięcej pieniędzy z Unii. Będę bronił poglądu, że dzięki tym środkom dokonał się drugi skok jakościowy w rozwoju polskiej prowincji. Pierwszy nastąpił po 1991 roku, czyli po wprowadzeniu samorządów na poziomie gmin. Na podstawie tych doświadczeń wiem również, że moglibyśmy sobie poradzić bez tych pieniędzy, ale dochodzenie do obecnego poziomu trwałoby dłużej, a przede wszystkim potrzebne byłoby do tego dobrze funkcjonujące państwo czego nie było i nie ma. Niepokoi mnie, że Unia z organizacji rozwiązującej problemy, przekształca się w organizację, która problemy tworzy, głównie poprzez narzucanie prawa, będącego efektem niszczenia chrześcijańskich fundamentów, na których przez wieki budowano europejską filozofię, kulturę i prawo. To rzeczywiście w dość niedługim czasie może być powód opuszczenia tej organizacji.

I na koniec trochę przewrotna myśl. Uważam, że najbardziej za członkostwem Polski w UE są te partie, które od 2004 roku rządziły i rządzą w Polsce. Dla nich najważniejszą korzyścią z tego jest fakt, że Unia stała się wentylem bezpieczeństwa politycznego. Gdyby młodzi, niezadowoleni, ale przedsiębiorczy i nie bojący się ryzyka, nie mieli możliwości emigracji do krajów Unii, by tam urządzać sobie lepsze życie, to kilka rządów dużo wcześniej wyleciałoby w powietrze po ulicznych protestach. Po co tłuc się z policją na ulicach, organizować się i odsuwać od władzy różnych nieudaczników, skoro można się spakować i wyjechać, a po kilku latach pracy mieć poziom życia nieosiągalny w tym czasie w Polsce.

A Państwa zdaniem dobrze zrobiłem nie startując w tych wyborach?

Andrzej Szlęzak

za: FB

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 5]
Facebook

7 thoughts on “Szlęzak: Polexit. Plusy dodatnie i plusy ujemne”

  1. UE to mimo wszystko kapitalizm, liberalizm i wolny rynek. Szkoda, że nie taki jak w USA, ale nr 2 na świecie. Ciekawą obserwacją jest fakt, że Index od Economic Freedom Polski najbardziej rósł kilka lat przed wstąpieniem do UE. Po prostu Unia nie chciała czerwonych w swoich szeregach. Po 2004 roku ta motywacja spadła. Najlepsze jest jednak to, że w latach 2001-2005 rządził SLD, w którym panowały socjalistyczne sentymenty. Tak, SLD był socjalistyczny a nie socjaldemokratyczny i odwoływał się do PRL a nie do modelu państwa opiekuńczego. Mimo wszystko, parcie na zachód pacyfikowało tendencje socjalistyczne. Po wstąpieniu do UE, presja ta zmalała. Szkoda, bo pod rządami PiS Index od Economic Freedom malał.

    1. @Hans Asperger – żeby pisać takie rzeczy na temat wolnorynkowego charakteru UE czy tego, że parcie na zachód pacyfikowało tendencje socjalistyczne w Polsce to trzeba naprawdę chyba być czytającym nieodpowiednie książki/strony studentem na garnuszku rodziców. Proszę wybaczyć, ale naprawdę nie jestem w stanie inaczej tego skomentować.

      1. Trzeba trochę poczytać literaturę naukową pisaną przez przeciwników UE, aby wyrobić sobie zdanie czym jest ta organizacja. Przede wszystkim dlaczego UE należy do najwolniej rozwijających się regionów świata? Dlaczego gierkowska Polska była na 12 miejscu na świecie w rankingu państw uprzemysłowionych a teraz po 25 latach unijnej pomocy zajmuje 24 miejsce? Statystyki można mnożyć. Odnośnie pomocy dla samorządów z funduszy unijnych – Saryusz-Wolski powiedział, że należy nam się to jako wynagrodzenie za szoki asymetryczne, czyli za zniszczenie polskiej gospodarki w latach 90 XX w., co można porównać tylko ze zniszczeniami wojennymi (pogląd naukowca z Zachodu).

        1. UE należy do najwolniej rozwijających się regionów świata, gdyż jest to organizacja krajów o w miarę wysokim PKB per capita. Jednym z powszechnie rozpowszechnianych mitów jest „zabobon maltuzjański” mówiący, że zarówno państwa biedne (jak Chiny) oraz bogate (jak Niemcy) mogą utrzymywać tą samą maksymalną, roczną stopę wzrostu PKB pc. To nie prawda. Z tego, że Chiny mogą pędzić w tempie +8% rocznie nie wynika, że taki sam wzrost będzie miała Polska, Niemcy, albo USA. W praktyce nie ma czegoś takiego, jak stale utrzymująca się stopa wzrostu PKB – nie będzie tego samego +5% rocznie bez względu na to, czy mamy rok 2000, czy 2100. Wzrost wykładniczy (w postępie geometrycznym, podczas gdy czas leci w postępie arytmetycznym) to mit. W rzeczywistości obowiązuje raczej model wzrostu logistycznego Verhulsta. Dlatego też taka Rosja, przy podobnych rozwiązaniach i poziomie wolności gospodarczej jak Chiny, nie wyciśnie tak wysokiej stopy wzrostu, co Chińczycy, bo ma wyższe PKB per capita i w pewnym sensie natrafiła na mur, który można jedynie przebić zwiększając jakość rozwiązań systemowych, czyli de facto liberalizując rynek. Poza tym proszę pamiętać, że rozwój chiński, to rozwój oparty – póki co – głównie na wykorzystaniu rezerw prostych + ewentualnych zdobyczy zachodu, które niejako „leżą na ulicy”. Gdyby jakimś cudem Chiny dobiły do tych 60 tys. $ na głowę (jak w USA), nagle okazałoby się, że ich system gospodarczy jest na tyle dziadowski, że jedyne co gwarantuje, to stagnację. Tak już jest, że we wczesnych stadiach rozwoju gospodarek przewaga wolnego rynku nad socjalizmem, protekcjonizmem, czy autarkią, nie jest aż tak mocno widoczna, bo rozwój opiera się w większości na prostej, powtarzalnej i często ciężkiej robocie oraz na eksploatowaniu złóż surowców naturalnych. Z tego też powodu, we wcześniejszych latach PRL jakiś tam rozwój był, czasem nawet dość pokaźny. Jednak, gdy głębiej w las, tym więcej drzew. Wtedy, aby utrzymać konkurencyjność, w gospodarce bazującej głównie na usługach, trzeba zadbać o wyższą jakość prawa, jego egzekucji oraz o wolność gospodarczą. Oczywiście, najlepiej zrobić to na początku, bo później pojawią się bariery rozwojowe.
          Szczęść Boże!

      2. Powiedzmy tak – UE jest drugą pod względem „wolnościowości”, znaczącą strefą na świecie. Oczywiście, poza chlubnymi wyjątkami (Dania, Wielka Brytania, Irlandia), UE ustępuje USA. Jednak „na bezrybiu i rak ryba”, więc jeśli mamy wybierać pomiędzy RWPG 2.0 a UE, to zdecydowanie lepsza jest UE. Osobiście nie narzekałbym za bardzo na Niemców, bo to drugie (po Zjednoczonym Królestwie) z dużych państw UE, które jest jeszcze stosunkowo wolnorynkowe. Francja, a tym bardziej Włochy to chore człowieki Europy i najlepiej trzymać się od nich z daleka, bo „z kim przystajesz, takim się stajesz”. Chyba nikt nie chce zarazić się socjal-etatyzmem, nieprawda-ż?

        Co do pacyfikowania tendencji socjalistycznych w ostatnich latach przed wejściem do UE – to są fakty. Wielcy decydenci UE nie chcieli w swoich szeregach kolejnych Francyj, Włoch i Grecyj, bo z tymi maruderami to same problemy. Gdyby nie widmo wstąpienia do UE, sojusz SLD z Samoobroną znacznie bardziej zdewastowałby Polskę, a tak, mieli przynajmniej jakiś hamulec.

        1. Ależ oczywiście, że Niemcy chciały w szeregach Unii tych „chorych człowieków” jak Grecja. Właściwie to nie tyle w samej Unii, co w strefie euro. W jakiś sposób trzeba przecież było osłabić tę walutę na tyle, aby wzmocnić konkurencyjność swojej gospodarki opartej na eksporcie. Nie bez powodu Niemcy są jedynym prawdziwym beneficjentem euro i bardzo tego pilnują. Grecja jak była w strefie euro tak jest – choć na tym cierpi – bo Niemcy tego chcą.

  2. ja mam uprzejmą prośbę aby zejść na ziemię>>EU a także wszystko co było przedtem w ruropie było strukturami założoną przez 'służby specjalne’ mocarstwa zza Oceanu czyli naszego NAJLEPSZEGO SOJUSZNIKA, który przyniósł Polsce i Polakom „wolność-niepodległość+ble, ble’ a dzisiaj „broni nas przed Putinem”.
    Ostatnio francuski expolityk – z wysokiej półki we Francji – Philippe de Villiers>>coś o korzeniach 'wspólnot europejskich’>>EU only stepping stone for future global governance>>http://freewestmedia.com/2019/03/10/eu-only-stepping-stone-for-future-global-governance/ plus>>> w języku polskim: https://www.youtube.com/watch?v=CZy56YScbu0 (Radio WNet-miłośnicy wielkiej zmiany za to BEZ ŻADNEJ refleksji w 'przedmiocie sprawy’).
    Ale wcześniej, bo w 2000>bezpośrednia z Brukseli>> Euro-federalists financed by US spy chiefs>>https://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/europe/1356047/Euro-federalists-financed-by-US-spy-chiefs.html
    ALE wcześniej, bo w 1997>>znowu Angol, Richard Aldrich>University of Warwick>>OSS, CIA and European unity; The American Committee on United Europe 1948-1960>>>https://warwick.ac.uk/fac/soc/pais/people/aldrich/publications/oss_cia_united_europe_eec_eu.pdf
    czyli EU jest ekonomicznym uzupełnieniem NATO a jak zacytowałem prezydenta Adamsa: naród (narody) można podbić długiem (EU) lub mieczem (NATO).
    Aha, jeszcze jedno: Niemcy po 1945 ROBIŁY i ROBIĄ i BĘÐĄ ROBIĆ TYLKO I WYŁĄCZNIE TO na co im pozwolił 'organ założycielski” czyli DEEP STATE>CIA+MIME.
    Dzisiaj prez. Trump tylko chce aby NIEMCY zapłaciły za 'opiekę” post1945 (bo jednak USA wyszły kiepsko na post1945 interesie). I Niemcy zapłacą.
    .
    A sama EU jest – jak RPjakiśtamnumer – organem nieracjonalnym w każdym aspekcie i tylko biurokracja ma się świetnie (jak każdy biurokracja będąca 'wasalem’
    a to, że między Bugiem a Odrą kochamy się w symbolach zamiast w realiach toteż wszelka dyskusja nie wykracza poza symbole/hasła.
    BTW: Chiny, Korea Płd czy Tajwan czy Turcja czy nawet Korea PŁn (idea „dżudże”-samowystarczalności>>te rakiety nie zbudowali artyści-dziennikarze-czy profesorowie ekonomii czy politolodzy) zbudowały swoją 'potęgę’ bez udziału EU.
    .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *