Wielomski: Gdzie jest plan B Kijowa?

Głośne powiedzenie lub zasugerowanie półtora czy rok temu, że wojnę rosyjsko-ukraińską Moskwa najprawdopodobniej wygra stanowiło powód do stania się „ruską onucą”. W naszej infantylno-agenturalnej elitce politycznej bywa zresztą takim do dzisiaj, czego doświadczył niedawno Andrzej Duda szczerze przyznając, że nie wierzy, aby Ukraina odzyskała jeszcze Krym. Sprowokowało to powszechne oburzenie naszej elitki, acz całe to sztuczne nabzdyczenie ma dziś już znikomą nośność społeczną. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Putin po prostu tę wojnę wygrywa.

Któryś z rosyjskich polityków rzekł jakiś czas temu, że „Rosja po prostu musi tę wojnę wygrać” i jest „skazana na zwycięstwo”. To prawda i wynika to z porównania sił i potencjału obydwu państw. Pomysł Zachodu na rozstrzygnięcie konfliktu polegał na obłożeniu Moskwy sankcjami i czekaniu, aż rosyjska gospodarka upadnie, co zmusi Putina do poproszenia o pokój. Plan ten zawiódł, gdyż Rosjanie wcześniej przygotowali się na wojnę, znajdując sobie wcześniej azjatyckich odbiorców swoich węglowodorów i podpisując odpowiednie umowy o kooperacji z Chinami i Indiami. Porównanie potencjału sił Rosji i Ukrainy – demograficznego, ekonomicznego i militarnego – wskazywało, że szanse Kijowa są nikłe. Oczywiście, Zachód, zamiast podtrzymywać Ukrainę kroplówką z pieniędzmi i sprzętem teoretycznie mógłby jej dostarczyć wszystko. Wiązałoby się to jednak z gigantycznymi kosztami, na które nie był gotowy. Zresztą okazało się, że na przykład nie jest zdolny, gdyby nawet chciał, wyprodukować odpowiedniej ilości amunicji artyleryjskiej. Piętą achillesową Kijowa od początku były zasoby demograficzne, skazujące go na porażkę w przypadku przedłużającego się konfliktu.

Cały plan Zachodu i Kijowa – uzgodniony przez Żełeńskiego i Borisa Johnsona w Kijowie w marcu 2022 – polegał na przekonaniu, że Rosja ugnie się pod sankcjami, a dostarczana Ukraińcom kroplówka pozwoli im dotrwać do tego czasu. Dlatego Ukraina odrzuciła ostatecznie wynegocjowane już wstępne porozumienie zawarte w Stambule. Dodajmy, porozumienie na mocy którego nie traciła niczego, co posiadała. Miała zgodzić się na aneksję Krymu, Doniecka i Ługańska – które i tak były zajmowane przez Rosjan. Miała ogłosić neutralność i nie wchodzić do NATO – którego i tak nie była członkiem. Generalnie warunki pokojowe były upokarzające, ale znośne, a Rosja zgodziła się na nie, ponieważ niespodziewanie dla siebie napotkała silny opór ukraińskiej armii, poniosła na początku spore straty i wolała zadowolić się mniejszymi osiągnięciami, aby uniknąć wielkiej wojny i zachodnich sankcji. W marcu 2022 był najlepszy dla Kijowa moment zawarcia pokoju, gdyż pokazał, że ma kły i pazury i łatwo nie będzie, a kraj nie był jeszcze zniszczony i posiadał potencjał do dłuższej obrony. Boris Johnson – występując jako delegat tzw. kolektywnego Zachodu – namówił jednak Żełeńskiego do odrzucenia porozumienia, obiecując obfite dostawy broni i przekonując, że rosyjska gospodarka niedługo padnie.

Każdy, kto interesuje się historią hiszpańskiego podboju Ameryki pewnie pamięta słynną decyzję Hernána Cortésa, podjętą gdy Hiszpanie wysiedli w Meksyku i ruszyli na podbój imperium Azteków. Cortés po wysadzeniu na ląd swojej ekspedycji nakazał spalić okręty, aby żołnierze wiedzieli, że nie mogą wrócić i muszą albo wygrać, albo zginąć. Podobną rzecz zrobił po zerwaniu porozumień ze Stambułu Żełeński, podpisując dekret zakazujący jakichkolwiek negocjacji z Putinem i penalizujący każdą taką próbę. Był przekonany, że rosyjska gospodarka padnie wcześniej niż ukraińska linia obrony, obficie wzmacniana zachodnim sprzętem.

I to mamy przełom lutego i marca 2024. Rosyjska gospodarka przędzie całkiem nieźle, rosyjska armia jest znacznie liczniejsza, lepiej uzbrojona i wyszkolona niż w lutym 2022, na froncie Rosjanie mają dwa razy tyle żołnierzy co na początku wojny. Padł Mariupol, Siewierodonieck, Bachmut, Awdijiwka. Coraz więcej i częściej mówi się, że Ukraina słabnie. Brak jej żołnierzy, możliwości poboru kończą się, a jeśli nawet jeszcze są to nie ma już pieniędzy na wyszkolenie i utrzymanie liczniejszych sił. Gospodarka skuliła się o ¼, a Zachód coraz bardziej jest zmęczony wojną, szczególnie jej główny sponsor w postaci Stanów Zjednoczonych. Zachód nie nadąża z produkcją amunicji artyleryjskiej. Front powoli, lecz nieustannie przesuwa się na niekorzyść Kijowa, z groźbą, że w pewnej chwili pęknie. Słowem, każdy kolejny tydzień powoduje, że karty ukraińskie są coraz słabsze.

Największą słabością ekipy Żełeńskiego był i pozostaje brak pomysłu co zrobić jeśli Rosja nie ugnie się pod sankcjami? Oczywiście, możemy nadal wierzyć w propagandę medialną, że Ukraina raz za razem wygrywa, ale mapa pokazuje, że sytuacja jest odwrotna i nie zmienią tego bohaterskie obrony Bachmutu czy Awdijiwki, aby pokazać światu, że te twierdze-symbole są nie do zdobycia. Obiektywnie patrząc, porównując układ sił, Rosja jest w stosunku do Ukrainy coraz silniejsza, a Kijów słabnie. I rząd w Kijowie gdzieś tak z półtora roku temu powinien był opracować plan B, na wypadek, gdy gospodarka rosyjska przetrwa sankcje i zacznie uzyskiwać przewagę na froncie. Niestety, trudno nie dojść do wniosku, że Kijów nie posiada planu B i zamierza walczyć aż do klęski. Pozycyjna wojna na wzajemne wyczerpanie coraz bardziej przypomina I wojnę światową, która zakończyła się wewnętrznym rozpadem na tyłach jednej ze stron. W 1918 były to Niemcy, a w 2024 może to samo powtórzyć się na Ukrainie.

Przyznam, że osobiście nie rozumiem idei prowadzenia walki do ostatniego żołnierza i naboju, ponieważ obiektywnie prowadzi to do klęski poprzedzonej stopniową utratą wszelkich atutów w rozmowach pokojowych. Kijów miał tylko jeden atut: na toczącej się dłużej wojnie zginie więcej rosyjskich żołnierzy. I czym jest słabszy, tym atut ten traci. W marcu 2022 to był mocny atut. Dziś jest on słaby, ale niedługo może go w ogóle nie być. Gdzie jest wasz plan B?

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 131 Average: 4.8]
Facebook

23 thoughts on “Wielomski: Gdzie jest plan B Kijowa?”

  1. Przykład Ukrainy wskazuje, że gdyby kiedyś-tam Rosja miała uderzyć na Polskę — w co nie wierzę, ale załóżmy na moment, że jednak — to lepiej od razu spytać: „no dobrze, to czego właściwie chcecie za zostawienie nas w spokoju?” niż pakować się w wojnę wierząc, że „NATO będzie nas bronić”.

    Nie, NATO nas bronić nie będzie — tylko wykorzysta nas, jak obecnie Ukrainę, „do osłabienia Rosji”. U nas będą budynki walić się w gruzy, ludzie ginąć, infrastruktura będzie niszczona — a oni tam na Zachodzie będą się zastanawiać („panowie w stolicy palili cygara…”), czy nam dać „Taurusy” (czy coś tam innego), czy jeszcze za wcześnie na to.

    Poza tym nie czarujmy się: z mocarstwem atomowym nie mamy szans wygrać wojny; to nie 1920 r. z jego wojnami „na konikach” — to więcej niż cały wiek później, kiedy sytuacja jest zasadniczo odmienna.

    Tak samo, jak niedawno dopiero odezwały się głosy, że „w 1939 lepiej było dogadać się z Hitlerem” (Zychowicz itd.) — tak samo obecnie lepiej jednak dogadać się z Putinem, niż dać się wpuścić w wojnę z Rosją.

  2. Przecież nawet tutaj grasuje pilaster, który jak mantrę powtarza bzdury o niechybnym upadku Rosji i wygranej Ukrainy. Wbrew faktom i ignorując to, że media, na które się powołuje stosują klasyczne dwójmyślenie (on sam zresztą również). Takim pożytecznym idiotom nie przeszkadza nawet to, że publicznie się kompromitują – od dawna znane są ich personalia i oni sami zostawiają w Internecie ślady, które nie giną w postaci słów podpisanych czy to swoim nazwiskiem czy nickiem, przez który łatwo do nich dotrzeć. Jak można być tak bezwstydnym? To jest kompletne wariactwo wspierane hurraoptymistycznymi dyrdymałami a to o strąceniu jakiegoś samolotu a to zatopieniu jakiegoś okrętu, które są bez większego znaczenia w perspektywie osiągania prymarnego celu, czyli wygrania wojny. I to przypomnijmy, że wygrania rozumianego w określony sposób – z odzyskaniem Krymu włącznie, co zapowiadał Żełeński a czemu przyklaskiwała masa ogłupionych. A żadnego odbijania Krymu nie będzie. Tak samo jak nie będzie żadnego triumfu kontrofensywy, co było wieszczone dwa lata z rzędu a jako sukces przedstawiano przesuwanie się o 300-400 metrów, co dowódcy krajów zachodnich określali jako farsę. Jest absolutnie przerażające jak bardzo ogłupieni są ludzie i jak „łykają” wszystko, co podetknie im mainstream wierząc w kolejne bajki i przez to nie mając żadnego rozeznania w rzeczywistości. Efektem tego jest np. to, że ku uciesze gawiedzi marszałkiem sejmu jest pajac i histeryk nie tylko bez studiów, ale i bez żadnego doświadczenia politycznego, który znany jest z tego, że prowadził program typu Zdzichu skacze przez wiadro. Żyjemy w obrzydliwych czasach.

    1. I pilaster już nalazł jakieśtam wykresy i rankingi nazwane ładnie brzmiącymi angielskimi skrótowcami, które mają świadczyć o tym że Rosja upada i jest na skraju rewolucji. Ciekawe czy próbował w nich szukać Ukrainy…

    2. Przecież pilaster, to Marcin Adamczyk – absolwent Politechniki Warszawskiej i wieloletni znajomy Tomasza Sommera. Od czasu do czasu, pilaster coś tam publikuje na łamach „Najwyższego CZAS!”-u, ale dość nieregularnie. Niemniej, wybrane artykuły jego autorstwa są dosyć ciekawe i dałoby się odnaleźć wśród nich istne perełki. Inna sprawa, to fakt, że często, publicznie kompromituje się, co w przypadku osoby na tyle rozpoznawalnej, jest pofunięciem dość nieroztropnym. Facet, 50+, dwoje dzieci, dobrze płatna praca analityka rynkowego w korpo, a takie dyrdymały wypisuje. Nie lepiej pójść z synem ma rolki i trochę kilogramów zrzucić?

  3. Sankcje? Rosyjskie surowce dotrą do UE w postaci tańszych i bardziej konkurencyjnych, chińskich samochodów i paneli fotowoltaicznych, których kupno będzie dotował rząd w Berlinie. Uuurrraaa!

  4. Oczywiście jest dokładnie na odwrót. Rosja jest znacznie bliższa załamania, niż Ukraina. Nie rok 1918, ale 1917. Różnica jest taka, że wtedy Rosja miała poważnych sojuszników, co jednak nie wystarczyło, żeby ją uratować, a dzisiaj ma sojuszników niepoważnych – Koreę płn i Iran.

    Ukraina nie musi nawet toczyć żadnych efektownych, ale i ryzykownych, bitew w polu. Wystarczy że będzie trwać zasilana przez swoich sojuszników, znacznie od sojuszników Moskwy poważniejszych, dla których nie stanowi to żadnego większego obciążenia.

    Pieśń o „rychłym zwycięstwie” katechona Putina rozbrzmiewa zresztą na tym portalu od ponad dwóch lat. W marcu 2022 roku mieliśmy okazję czytać tu o całkowitym zniszczeniu ukraińskiej armii i zamknięciu jej w „kotłach” – ulubionej wówczas frazy wyznawców katechona Putina. Od tamtego czasu Ukraina miała zresztą już wielokrotnie skapitulować. System energetyczny Ukrainy był już co najmniej trzy razy całkowicie zniszczony przez naloty, Armia ukraińska czterokrotnie została całkowicie rozgromiona, sześć razy zdezerterowała, trzy raz przeszła na stronę katechona Putina i dwukrotnie się przeciwko „żydobanderowskiemu reżimowi ukronazistowskiemu” zbuntowała.

    W rzeczywistości armia rosyjska jest dzisiaj słabsza niż wtedy. Ma więcej żołnierzy, ale znacznie gorzej wyposażonych, uzbrojonych i wyszkolonych. Armia ukraińska przeciwnie – jest silniejsza, choć mniej liczna. Militarnie panuje równowaga, która jednak będzie się stopniowo przechylać na korzyść Ukrainy.

    Ważniejsze niż na froncie rzeczy dzieją się na zapleczu. Rosja stopniowo rozpada się, pogrąża w bezprawiu – od roku 2020 wskaźnik „property rights” spadł w Rosji z 56,8 do …20,6 pkt. „judical effectivness” z 44 do 22 pkt – i korupcji – rosyjski CPI wynosi już tylko 26 pkt. Tymczasem Ukraina przeciwnie – korupcję ogranicza. Przestała już być drugim, po Rosji najbardziej skorumpowanym krajem w Europie i różnica pomiędzy Ukraina i Rosją jest dzisiaj największa w historii pomiarów.

    Bardzo popularny wśród wyznawców katechona Putina jest również mit o „rozmowach pokojowych” w Stambule, w których Rosja miała złożyć rzekomo bardzo hojna ofertę, którą Ukraina za namową „żydoanglosaskiej międzynarodówki” miała odrzucić. W rzeczywistosci oczywiście nic podobnego nie miało miejsca i nie mogło mieć, bo wszystkie te mniemane warunki, czyli Krym, oderwane części Donbasu, czy brak Ukrainy w NATO, Rosja już miała bez żadnych wojen, inwazji i sankcji.

    Błędem jest bowiem mniemanie, że celem wojny jest dla Rosji Krym, Donbas i Ukraina poza NATO. To wszystko Moskwa już miała bez wojny. Celem Rosji było utrzymanie Ukrainy, a przynajmniej jej zdecydowanej większości, co najwyżej bez najbardziej zachodnich obszarów, którymi Rosja naiwnie i nieudolnie, także na tym portalu, kusiła Polskę, Węgry i Rumunię – w „ruskim mirze” .

    Nie było zatem i nie jest celem Rosji zajęcie Mariumpola, Siewierodoniecka, Bachmutu i Awdiejewki. Ale Charkowa, Odessy, Kijowa, Zaporoża, Krzywego Rogu, a nawet Żytomierza, Winnicy i Płoskirowa, co najwyżej, ale też tylko w ostateczności i chwilowo, bez Lwowa, Użhorodu i Czerniowiec. Ideałem byłaby naturalnie „trzydniowa operacja specjalna” i ustanowienie w Kijowie jakiegoś miejscowego Łukaszenki, czy Janukowycza, który by natychmiast wszystkie stosowne umowy z Moskwą podpisał. Gdyby to się udało, upojona sukcesem Moskwa przeszłaby do kolejnych „operacji antynazistowskich” w Mołdawii, Litwie, Polsce i pewnie nawet dalej, co najmniej do linii wytyczonej w ultimatum z grudnia 2021. Co najmniej. Właśnie teraz Naddniestrze zwróciło się do Rosji o „pomoc”, czyli najwyraźniej taki właśnie czasowo był oryginalny moskiewski plan „wyzwolenia” Mołdawii od żydonazistowskiego reżimu”, i tylko zwyczajnie zapomniano tego jego fragmentu anulować, kiedy w wyniku klęski katechona Putina na Ukrainie stał się nieaktualny.

    Niezależnie zatem od tako jak dalej jeszcze będą się toczyły operacje militarne, Rosja nigdy tego swojego celu minimum nie osiągnie. Wojnę zatem przegrała – z definicji porażki na wojnie.

    1. Rosja dużo lepiej by przędła, gdyby w pierwszych dniach wojny, wykorzystując brak zachodnich systemów OPL, zbombardowała mosty na Dnieprze. Przez głupotę nie zrobiła tego licząc, że bez problemu podporządkuje sobie większą część Ukrainy. Teraz na Kremlu plują sobie w brodę.

      1. Ówczesny plan Moskwy to była chyba przeskalowana „operacja Dunaj” z 1968 roku i zakładał całkowity brak ukraińskiego oporu – tak jak wtedy czeskiego. Po zajęciu Kijowa, wojska katechona Putina miały założyć klasyczne „podwójne okrążenie”, którego dłuższe ramiona sięgały poza Żytomierz i Winnicę, atakując od północy ze strony Białorusi, oraz od południa, przez Chersoń. Zniszczenie mostów na Dnieprze, tylko utrudniałoby im to zadanie, nie ułatwiało. Zresztą byłoby bardzo trudne, nie tylko ze względu na ukraińska obronę p-lot, ale także na niską celność rosyjskich rakiet, dlatego też nie zrobiono tego do dzisiaj.

        Kiedy jednak neooperacja Dunaj nie wyszła, okazało się, że żadnego planu B Moskwa nie ma. Nie ma go zresztą do dzisiaj, kontynuując nic, poza stratami, nie dające ataki czy to na Siewierodonieck, czy to na Bachmut, a ostatnio Awdijewkę, licząc tylko na jakiś „cud domu petersburskiego”

        Pisowcy i ich odpowiedniki w innych krajach ciągle piszą o „nieuchronnym rosyjskim zwycięstwie”, o tym że „Putin po prostu tę wojnę wygrywa.”, starannie jednak unikając precyzyjnej deklaracji, jakby to mniemane zwycięstwo katechona Putina miało wyglądać, bo przecież nawet dla nich jest oczywiste, że, niezależnie od jakichkolwiek możliwych jeszcze wyników rozstrzygnięć militarnych, Ukraina na zawsze znalazła się poza rosyjskim zasięgiem.

        „Zamrożenie” konfliktu na obecnych pozycjach tylko wydłużyłoby agonię Rosji, nadal obciążonej sankcjami, kosztami zbrojeń i okupacji zajętych i całkowicie spustoszonych ukraińskich prowincji, zżeranej przez korupcję i szalejące bezprawie. „Zamrożenie” w żadnym przypadku nie spowoduje tego, że do Rosji wróci kapitał, choćby tylko chiński, ani wykwalifikowane kadry.

        Zresztą Moskwa doskonale o tym wie i dlatego do żadnego „zamrożenia” nie dąży i o nie nie zabiega. O tym mówią tylko zachodni poputczicy katechona Putina, bo nawet oni żadnego innego „zwycięstwa” nie są w stanie sobie wyobrazić.

    2. A co „pilaster” napisze za parę miesięcy, gdy z obecnej Ukrainy zostanie ogryzek?
      Naprawdę ciekaw jestem.

      1. W takim, zupełnie nieprawdopodobnym przypadku, pilaster przyzna, że nie miał racji. 🙂

        Zresztą, nawet gdyby Rosji faktycznie udało się zająć i podporządkować sobie całą (albo przynajmniej jej większość) Ukrainę, to i tak koszty zbrojeń, okupacji, sankcji, ucieczki kapitału i wykwalifikowanej siły roboczej, by ją powaliły. może kilka lat później.

  5. Pozycja junty kijowskiej zupelnie nie zalezy od stanu kraju i sytuacji na froncie , dopoki ten front jako tako sie trzyma. To zostalo umozliwione dzieki de facto zawieszeniu obowiazywania prawa na Ukrainie i kroplowkom sprzetowej i finansowej. Dla urzednikow kijowskich obecny stan jest jedna wielka okazja do wzbogacenia sie . Rozejm lub rozmowy o nim spowoduja koniecznosc poniesienia odpowiedzialnosci za skutki wojny , byc moze utrate nakradzionego mienia, a moze nawet koniecznosc pojscia do wiezienia. W Polsce mamy analogiczna sytuacje . Oczywiscie bez wojny na naszym terytorium , ale z gigantycznymi problemami gospodarczymi spowodowanymi przez nieowlnicze wykonywanie polecen zachodu przez kolejne ekipy , dla ktorych sens polityki sprowadza sie do nakradzenia sie . Tylko dlatego nie jestesmy w stanie wojny , poniewaz nasz zbyt szybki upadek moglby wywolac niepozadane konsekwencje polityczne dla zachodu w skali calego swiata . Natomiast miejscowe ekipy az rwa sie do wojny widzac w niej nie tylko mozliwosc anulowania wszelkich zlodziejstw dokonanych a conto tzw pandemi i transferowania majatku polskiego na Ukraine, ale takze stworzenia sytaucji takiej jak na Ukrainie , czyli wprowadzenia rzadow terroru zapewniajacych calkowita bezkarnosc przy rozkradaniu panstwowego mienia i pomocy zagranicznej. Sytaucja na Ukrainie stworzona przez Amerykanow juz stala sie dla nich bez wyjscia to znaczy kazde wyjscie jest rownie zle. Byc moze , dlatego oddali wszystko , no moze prawie wszystko , Niemcom w Europie srodkowej. Niemcy przejely interes ukrainski od Amerykanow na warunkach , ktore od nich nie zaleza , a ponadto ze zobowiazaniem do zerwania wszelkich kontaktow z Rosja. To czyni ich pozycje znacznie trudniejsza od pozycji Amerykanow. Jak na razie Francja i Niemcy chca wybrnac z tej sytaucji wrzucajac nas do wojny. Chyba liczac na to , ze naszym zalamaniem uda sie obarczyc Stany Zjednoczone . To mogloby wyrugowac wplywy amerykanskie z naszego regionu i calej Europy i otworzyc droge do resetu z Rosja.

  6. Patrząc na zimno, w tej chwili mamy jeszcze jakieś atuty, które możemy wykorzystać w negocjacjach z Rosją. Nienaruszoną populację, rozwiniętą infrastrukturę, rozwiniętą gospodarkę łatwą do rozruchu po zdjęciu unijnych smyczy, mamy nawet resztówki armii. Ma to znaczenie jako wrogi Rosji potencjał, kiedy oni toczą zwycięską, ale kosztowną wojnę. To wszystko przestanie być kartą przetargową może już może za kilka miesięcy. Teraz jeszcze wystarczy uznać, jakie są fakty i perspektywy. Kilku przywódców w naszej części Europy już to zrobiło. Trzeba kopnąć w dupę wrogich nam Ukraińców i Bałtów i choćby nawet zrewitalizować kilka ruskich cmentarzy. Taki zwrot ma jeszcze tą zaletę, że zmusimy do myślenia Zachód. Teraz w ich planach to Polska ma być zderzakiem i terenem wojny. Jakiś nasz układ z Rosją spowoduje, że terenem frontowym staną się wschodnie Niemcy i Czechy. A to ich zmusi do myślenia.

    1. Popieram. A szczególnie z tym „kopnięciem” — bo już oddychać się nie da od tych nowych, narzucanych nam „przyjaźni”.

  7. ====Pieśń o „rychłym zwycięstwie” katechona Putina rozbrzmiewa zresztą na tym portalu od ponad dwóch lat. W marcu 2022 roku (…) dwukrotnie się przeciwko „żydobanderowskiemu reżimowi ukronazistowskiemu” zbuntowała.====

    Identyczna niespełnione proroctwa idą też z przeciwległej strony – również od Pana.

    1. Pilaster zawsze twierdził, że Ukraina pokona Rosję, ale nigdy nie twierdził, że uczyni to zbrojnie, odnosząc jakieś wielkie zwycięstwa na polach bitew, wysyłając pancerne zagony na Moskwę i Petersburg, etc… W I wojnie światowej Ententa też raczej w polu bitew nie wygrywała. A cała wojnę wygrała zdecydowanie.

      Ukraina też zwycięża bez bitwy, chociaż zwycięska bitwa może ten proces przyśpieszyć, a przegrana opóźnić. Ale jedynie opóźnić.

      1. „Ukraina też zwycięża bez bitwy, chociaż zwycięska bitwa może ten proces przyśpieszyć, a przegrana opóźnić. Ale jedynie opóźnić”

        Spekulacje.

        1. Poniekąd. Są to spekulacje, które jednak czas bardzo łatwo zweryfikuje, tak jak zweryfikował pisowskie spekulacje o rozgromieniu Ukrainy już na wiosnę w 2022 roku. Te dzisiejsze wieści że „Putin po prostu wygrywa” mają dokładnie taką samą wartość merytoryczną. 🙂

      2. To jest dokładnie ta sama sztuczka, którą stosujesz, gdy ktoś udowodni, że nie masz racji – próbujesz wtedy grać kolejną nonsensowną kartą, czyli definiowaniem pojęć na własną modłę, bez żadnego pokrycia w powszechności ich rozumienia. Tak było ostatnio z praworządnością, której nie wolno rozumieć tak, jak sobie wymyśliłeś, ale i tak szedłeś w zaparte. Teraz, gdy coraz więcej źródeł mówi o przegranej Ukrainy, wyciągasz królika z kapelusza w postaci „mnie chodziło o inny rodzaj pokonania Rosji”. I takim cudem będziesz sobie mógł nawet po ostatecznej klęsce Ukrainy, opowiadać o moralnym zwycięstwie albo gdy zmieni się kurs rubla, to to arbitralnie uznać za triumfu Ukrainy xD Do tego jeszcze dodajesz hiperbolizację o tym, że niby ktokolwiek kiedykolwiek zarzucał Ci postulowanie zdobycia Moskwy przez Ukrainę jako punkt konieczny zwycięstwa z Rosją i serio myślisz, że ktoś się na tak prymitywną sofistykę złapie? 😉

  8. Wcześniej pisał Pan, że Rosja nie zaatakuje bo zgromadziła za mało ilości wojska i było uderzanie w tony „no to jest oczywiste, a każdy kto myśli że Rosja zaatakuje to się nie zna” i co Rosja zaatakowała ? Mówienie, teraz że szykowała się na wojnę i miała przyszykowane już plan nowych umów, który miał złagodzić sankcje to raczej czysta publicystyka. Przede wszystkim Rosja nie planowała pełnoskalowej inwazji i wojny trwającej kilka lat, miała w planach szybkie zajęcie Kijowa poprzez desant na lotnisko pod Kijowem, obalenie rządu i postawienie marionetkowego rządu stąd mała liczebność wojska przy granicy, liczyli faktycznie na specjalną operację wojskową trwającą tygodnie, to się wszystko nie udało, nie mielie planu B. Nic im nie wyszło, to że zaczęli improwizować, taka analiza to czyste bajki dla dzieci.

  9. Przypomne , ze na rok lub dwa przed wojna Merkel nagle oswiadczyla , ze nordstreamy to byl zart , poniewaz Niemcy przechodza na 100 % ekologie. W tym momencie zachod skonczyl gre w przyjazn i przeszedl do fazy militarnej rozgrywki z Rosja . Znajac zagrywke Merkel w sprawie nordstreamow mozna juz bez zadnych watpliwosci zrozumiec sens polityki zachodu wobec Rosji od 1989 roku. To wtedy jeszcze przed upadkiem ZSRR zaczely sie przygotowania do obecnej wojny . Te wszystkie przyjaznie miedzy Rosja, Niemcami i Francja byly dezinformacja . Podobnie zachod rozegral Polske odwolujac sie do tutejszych kompleksow , ale w naszym przypadku to odbylo sie z pozycji sily i z czestymi kopniakami nie tylko w tylna czesc ciala. Po blisko 30 latach grania w przyjazn zachod zdecydowal sie na roztrzygniecie militarne liczac na swoja najskuteczniejsza bron , czyli na skorumpowanie decydentow po przeciwnej stronie. Okazalo sie , ze Putin odrobil lekcje i mial na tyle wladzy , zeby zdrajcow usunac nawet w czasie toczacej sie juz wojny. Na dzisiaj widac , ze to Putin ogral zachod. Jedynym wyjsciem z porazki zachodu jest wywolanie wojny atomowej , ale to nie jest po kupiecku , poniewaz to mogloby zmiesc z powierzchni ziemi oligarchie rzadzaca zachodem. Z tego powodu zachod nie zdecyduje sie na ten krok. Warto zdac sobie sprawe , jak wlasciwie zachod toczy wojny . Dobrym przykladem jest wojna w Iraku. Jesli ktos zna smialy manewr przeporwadzenia kilkudziesieciu tysiecy pojazdow przez pustynie , to jest oczywiste , ze na to mozna bylo sie zdecydowac tylko w sytuacji , kiedy najwyzsi dowodzcy iraccy byli po stronie Amerykanow.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *