Wielomski: Katechon, Dugin i ja

W ostatnim numerze „Myśli Polskiej” kol. Przemysław Piasta – skądinąd prywatnie przesympatyczny – napisał tekst „Kto jest prawdziwym endekiem?”, w założeniu mającym być polemiką z tekstem mojej Żony Magdaleny i jej krytyki „duginizacji” czasopisma, a który przy okazji stał się także polemiką ze mną.

Otóż, kol. Przemysław Piasta sugeruje, że trudno jest odciąć moje imię i nazwisko od postaci Aleksandra Dugina, ponieważ – jeśli dobrze rozumiem – miałem zapożyczyć odeń pojęcie Katechona, aby obdarzać nim Władimira Putina. Otóż, zdecydowanie nie! Nie jest ono od Dugina! Pojęcie Katechon i ja i Dugin zaczerpnęliśmy od tego samego autora, a mianowicie od Carla Schmitta. Problem ten opisałem już dość dawno, a mianowicie w mojej książce pod tytułem – nomen omen – „W poszukiwaniu Katechona. Teologia polityczna Carla Schmitta” (Radzymin 2017) i dopiero później dowiedziałem się, że rosyjski ideolog także się nim posługuje. Na ile zresztą znam myśl rosyjskiego ideologa imperializmu, to nasze pojęcie Katechona nie jest także identyczne. Wychowany w tradycji prawosławnej Dugin czerpie je nie tylko od Schmitta, lecz także z tradycji bizantyjskiej, gdzie jako Katechona przedstawiano cesarza broniącego Bizancjum przez Arabami, a następnie Turkami. W tradycji tej jest to więc postać jednoznacznie pozytywna i tak też zdaje się ten termin rozumieć ten Rosjanin. W bliskiej mi tradycji zachodniej, opartej na interpretacji Proroctwa Daniela i wspomnieniu o cesarstwie rzymskim, Katechon także jest obrońcą świata przed Antychrystem – identyfikowanym z rewolucją lub upadkiem państwa – jest jednak zarazem mało sympatycznym autorytarnym przywódcą, krwawym dyktatorem. Nie jest przypadkiem, że Schmitt za Katechona Niemiec w latach drugiej wojny światowej uznał Adolfa Hitlera, który przelewając oceany krwi i dopuszczając się licznych zbrodni wojennych i na ludności cywilnej miał obronić swój naród przed Stalinem, Armią Czerwoną i nadejściem apokalipsy bolszewizmu. Kiedy więc pisałem, że Putin jest Katechonem to widziałem w nim i obrońcę tradycyjnych wartości przed agendą LGBT (nie wycofuję się z tego poglądu) i autorytarnego przywódcę, który nie cofa się przed przelewem krwi, gdy wymaga tego interes imperium, a co możemy dość dobrze obserwować od lutego 2022 roku na Ukrainie.

Przede wszystkim jednak dla Aleksandra Dugina Katechon jest przywódcą imperialnym i sakralnym równocześnie. I to jest mój główny zarzut wobec linii „Myśli Polskiej”, cierpiącej ostatnio na chorobę „duginizacji”. Tradycja endecka, o której kol. Piasta wspomina choćby w tytule swojego tekstu, jest ściśle związana z ideą państwa narodowego, a nie z ideą imperium. To nasi przeciwnicy – Rosjanie i Niemcy – mieli zawsze skłonności imperialne i próbowali Polskę lub jej części przyłączać do swoich imperiów. Zgadzając się z kol. Piastą, że nie należy niewolniczo trzymać się każdego cytatu z Romana Dmowskiego po prawie stu latach od jego śmierci, uważam, iż trzeba trzymać się fundamentu jego doktryny, a tym jest idea suwerennego państwa narodowego, a nie Polski jako części cudzego imperium. Tymczasem „Myśl Polska” od dłuższego już czasu forsuje niemiecko-rosyjską wizję imperialną, mającą być remedium na ciążący nad Warszawą imperializm amerykański. Dugin jest znakomitym reprezentantem tej koncepcji. Jakkolwiek jest Rosjaninem i rosyjskim imperialistą do szpiku kości, to cała jego edukacja oparta jest na myślicielach niemieckich, także imperialnych. Jego mistrzowie to Carl Schmitt, Friedrich Ratzel, Karl Haushofer, Oswald Spengler i Martin Heidegger. Od tego ostatniego Rosjanin zapożyczył także całą ontologię, jakże sprzeczną z ontologią katolicką, a z tomizmem w szczególności. Stąd raz jeszcze powtórzę moje pytanie, od którego zaczęła się cała dyskusja na łamach „Myśli Polskiej”: co Dugin ma wspólnego z endecką tradycją, która jest: 1/ ściśle związana z państwem narodowym; 2/ katolicka w religii i łacińska cywilizacyjnie? Dlatego pytanie o „prawdziwych endeków” jest pytaniem jak najbardziej zasadnym: czy są nimi Magdalena i Adam Wielomscy – zwolennicy państwa narodowego i cywilizacji łacińskiej, czy też reprezentuje ją dominujący w „Myśli Polskiej” kierunek imperialny politycznie i germańsko-bizantyjski cywilizacyjnie?

Niestety, nie jest to tylko moja osobista wątpliwość, ponieważ od dłuższego czasu słyszę od tradycyjnych i wieloletnich czytelników „Myśli Polskiej” narzekania na duginistyczny i nadmiernie lewicowy równocześnie kierunek dominujący na łamach pisma. Złośliwcy nazywają pismo mianem „Myśli Piskorskiej”, sugerując, że wejście dra Mateusza Piskorskiego na jej łamy spowodowało zmianę linii w kierunku z jednej strony imperialnym, a z drugiej strony lewicowym. Nie wdając się w takie szczegółowe analizy przyczyn personalnych tej metamorfozy – bo nie chodzi mi o to, aby sprowadzać sprawy ideowe do personalnych – wystarczy, że potwierdzę, iż także ją dostrzegam. I jej nie akceptuję. Jestem także zmęczony pytaniami czytelników co się stało i dlaczego tak się dzieje? Nie umiem na nie odpowiedzieć, bo nie wiem. Znudziło mi się także zapewnianie różnych osób, że mimo iż publikuję na łamach „Myśli Polskiej”, to nie jestem duginistą, nie popieram agresji na Ukrainę, którą Dugin zachwala, etc. Prawdę mówiąc – powiem zupełnie szczerze – uważam Aleksandra Dugina za politycznego radykała, za ekstremistę i nie bardzo chcę być z nim kojarzony, szczególnie, że kompletnie się z nim nie zgadzam prawie we wszystkim, poza krytyką ideologii globalizmu, ale którą rozwijam z zupełnie innych pozycji (narodowych, katolickich i łacińskich). Z tego też powodu, pozostając życzliwym w stosunku do samego pisma, podjąłem decyzję, aby od Nowego Roku 2023 przestać prowadzić na jego łamach stałą rubrykę, którą prowadziłem od wielu lat.

Z narodowym pozdrowieniem

Adam Wielomski

P.S.

Niestety, redakcja „Myśli Polskiej” odmówiła opublikowania mojego pożegnania z Czytelnikami po ok. 10 latach współpracy. Dlatego publikuję je na naszym portalu.

Click to rate this post!
[Total: 101 Average: 4.2]
Facebook

6 thoughts on “Wielomski: Katechon, Dugin i ja”

  1. Cybernetycy lubią czarne skrzynki. Można więc zadać pytanie analogiczne do tej skrzynki. Jakie znaczenie mają stany mentalne rosyjskiego ideologa i jego „zapożyczenia ontologiczne” . To są sprawy wewnętrzne Rosjan. Ważne jakie działania Rosja generuje, a nie co ma w środku. I może do tego bardziej warto się ustosunkowywać i to rozpracowywać. Wszak nie zlewać w małżeństwie chcą się ze sobą cybernetycy autonomiczni z drugim narodem tylko wrecz odwrotnie. Czy Myśl Polska ma w programie zostanie czescia imperium rosyjskiego? Czy chce analogiczne imperium stworzyć polskie oparte na myśli rosyjskiej? Nie sadze. Wiec dyskusja o wspolnocie gustów jest jałowa z każdej strony. Lepiej porozmawiac o pieniadzach które nie smierdzą niż szukać wspólnych wzruszeń ontologicznych.

  2. Wrzucanie filozofów w spory ideologiczne jest jałowe. Nieraz mówią to samo tylko z całkiem innych pozycji rozpoczynają swoją myśl i wydaje się to różne diametralnie. Filozof nie jest od tego by pisać nową biblię i rozpoczynać nową wojnę religijną tylko od rozjaśnienia momentu w którym się znajduje jego czytelnik.

  3. Istotnie może to być wpływ dr Mateusza Piskorskiego. Z drugiej strony ani red. Engelgard ani kol. Piasta ani kol. Śmiech nie mają nic wspólnego z rzekomą duginizacja

  4. Napiszę jak czuję, bez wdawania się w sympatie/antypatie/analizy takiej czy innej, myśli/nurtu/koncepcji. Pan prezentuje swoje przemyślenia, swoje wizje. Ktoś inny i jeszcze ktoś prezentują swoje. Każdy w oparciu o analizy dzieł czyichś i swoje do nich odniesienia, wynikające z własnych poglądów. I to jest dobre, bo przybliża odbiorcom myśli, nie jedynie własne czynnych autorów, ale także tych autorów, których myśli odbiorcy wnikliwie sami nie zgłębiali, ale jakieś pojęcie mają. I dobre to jest do momentu – prezentuje/prezentują. Od momentu, w którym zamiast prezentuje wkracza autorytarnie przekonuje zaczyna to skręcać w stronę indoktrynacji, a co za tym idzie hermetyzmu. Nie na tym polega natomiast myśl/myślenie by ograniczało odbiorcę do przysłowiowego „kopiuj-wklej”=moje przyjmij za swoje, cytuj, nie dyskutuj. Myśl, znaczy wysil się, wybierz z wielu prezentowanych racji (upieram się przy prezentowanych nie narzucanych- a tym przekonywanie) to co ci bliższe, przeanalizuj, sięgnij do lektur etc. Myśl to znaczy otwórz się na samodzielność wnioskowania. Myślisz o Polsce, szukasz koncepcji, znaczy jesteś zaangażowany, a dalej znaczy poznawaj jak najwięcej myśli innych ludzi i zobacz jak w zderzeniu z nimi wyglądają twoje koncepcje. Nie miałeś/aś własnego zdania, analiza myśli innych pozwoliła ci wyrobić je sobie, z czymś się zgodzić, z czymś nie, to super, znaczy uruchomiłeś/aś w sobie proces myślenia, własnego myślenia. Do tego powinno aspirować czasopismo, każde, by na swoich łamach prezentować myśli jak największej liczby autorów, a czym więcej z tychże prezentuje diametralnie różne poglądy tym większa szansa na to, że odbiorcy coś z dyskusji poglądowej uznają za jednak zbieżne, że z czyjąś racją zgodzą się bardziej, z czyjąś mniej, ale nie odniosą wrażenia, że chodzi o czyjąś : moją Polskę i tylko moją, bo moje jest kolokwialnie mojsze. To nie tak. Myśl Polska niech więc zatem będzie myślą polską, o Polsce, dla Polski. Myśl Polska niech więc będzie (co czyni) otwartą przestrzenią dla myśli, różnych myśli, byle o tym samym=o Polsce . Tylko na drodze ścierania się myśli, modnej w nazwie „burzy mózgów” można wypracować jakiś konsensus. Jeśli natomiast chcemy zamiast prezentować i czekać efekty przekonywać do słuszności jedynie naszych racji, nie mówmy o myśli swobodnej, bo takie podejście to ograniczanie się do hermetycznie zamkniętej bańki, a w konsekwencji do indoktrynacji. Nie o to chodzi by indoktrynować, to robią media specjalizujące się właśnie w indoktrynacji. Jeśli chcemy Polski ludzi myślących to pozwólmy na to prezentując swoje wizje wszędzie tam gdzie wydawca chce je zamieszczać. Odbiorcy sami wybiorą i to ich święte prawo. Ucieczka tylko dlatego, że na łamach jakiegoś czasopisma prezentowane są przemyślenia odmienne od moich poglądów to nie jest metoda na docieranie do ludzi, to samoograniczenie się, powiem wprost to zwyczajny foch. I nie, nie przekonał mnie Pan do tego, że są powody odejścia inne niż hermetyzm, przeciwnie w tym mnie Pan utwierdził. I szkoda, że decyzję podjął Pan taką, a nie inną, bo prezentuje Pan głębokie myśli, z których z wieloma (nie ze wszystkimi) się w pełni zgadzam, części (ze względu na własne poglądy) nie jestem w stanie uznać za swoje, co nie znaczy, że skoro gdzieś w pół drogi się zgadzam/nie zgadzam powinnam uznać, iż przekreślam Pana wizje. Po prostu myślę, a Myśl Polska pozwala myśleć intensywnie, właśnie dlatego, że wizji, koncepcji, prezentacji jest w niej coraz więcej. Z sekowaniem, z doborem gości/autorów/publicystów (jedynie słusznych) mamy do czynienia w wiodących (opiniotwórczych) w przestrzeni mediach w tym telewizji. I przecież nie podoba się nam ograniczanie odbiorcy, widza, czytelnika, w dostępie do poglądów naukowców, publicystów, które odmienne są od polit-poprawnych. Oburzamy się, że nie są zapraszani do programów publicystycznych przedstawiciele jakichś opcji politycznych. Gdy natomiast jakieś medium otwarte jest na otwarcie przestrzeni dla myślących (różnie) okazuje się, że cenzura to jednak to co powinno być wykładnią? Dlaczego?

  5. Poszukiwanie katechona, skończyło się na poszukiwaniu straconego czasu : dyskusję zwekslowano na akademickie tory, nic nie wnoszące do politycznej praktyki. A ja radbym słyszeć propozycje krótkiej i trafnej diagnozy problemu oraz propozycje rozwiązań, które zwykłem nazywać „konstruktywną destrukcją”. Jak np w przypadku wybitnie nieudanego, tragicznego powstania styczniowego, które Kraszewski – poniekąd redaktor kronenbergowskiej “Gazety Polskiej” – w powieści „Żyd” – opisał następującymi słowami : „W powietrzu czuć proch, ale dla nas to nic złego. Naturalnie, ofiary będą, ale trzeba się będzie wyślizgiwać, aby nas koła tej wielkiej machiny, druzgocącej wszystko, nie pochwyciły. Ostatecznie jednak dla nas wygrana, ktokolwiek z nich wygra. Albo jeden, albo drugi da nam po skończonej awanturze równouprawnienie. Choćby potrzeba było z naszej strony jakichś ofiar pieniężnych, my się zawsze najmniej zrujnujemy, ocalejemy majątkowo, bo nasze kapitały ukryte dobrze, są mniej dostępne od mienia szlacheckiego, od ziemi, widocznej dla każdego. Byliśmy długo w pogardzie i poniewierce; korzystajmy z dobrej okazji. Zamiast bawić się w patriotyzm, asymilację itp. mrzonki, myślmy przede wszystkim o sobie. Chłop polski nie lubi nas, wiemy o tym, ale chłop jest głupi — nie boimy się go. O szlachtę nam głównie idzie. Wmiesza się ona przez sam punkt honoru w awanturę, pójdzie do lasu, na krwawe pola, za co ją rząd ukarze, zniszczy, wytępi, wydusi, wywłaszczy, a wówczas dla nas droga otwarta”. Czasy mamy równie newralgiczne jak podówczas, na wroga jest niezmiennie kreowana Rosja, a ja słyszę paranaukową dyskusję o „kancie i niczem”. Czyli o filarach marksistowskiej filozofii Kant i Nietsche jak zwykliśmy mawiać na studiach. I to na łamach „Myśli Polskiej”. Z taką myślą, zapewne skończymy jak powstańcy : w piachu….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *