Wielomski: Koniec eonu?

Znalazłem dziś w Internecie wykres, wedle którego PKB grupy BRICS przerósł PKB grupy G7. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że coś tam jest źle i tendencyjnie podliczone, iż dochód PKB na głowę na Zachodzie jest znacznie wyższy niż w BRICS, które zamieszkuje znacznie więcej ludzi, etc. Prawda jest jednak taka, że – bez względu na to czy PKB BRICS już przerósł PKB G7, czy tylko je dogania – to przewaga Zachodu nad światem, jego supremacja, kurczy się i to dosłownie każdego dnia, a tabele pokazujące tendencje wieloletnie są dla niego wprost miażdżące. To koniec pewnego eonu.

Przypomnijmy, że eon (gr. aion) to dość wieloznaczne pojęcie ze starożytnej filozofii i religii epoki hellenistycznej, oznaczające istotę duchową żyjącą w długim okresie – coś w rodzaju anioła, który ma swój początek i będzie mieć swój kres – lub też epokę historyczną, trwającą na przykład kilkaset lat, czyli bez wątpienia przekraczającą długość życia człowieka. Pisząc o „końcu eonu” mam tutaj na myśli właśnie epokę, epokę, która zaczęła się tak między 1517 a 1534 rokiem. Lata nie są przypadkowe: w 1517 roku rozpoczął się bunt religijny Marcina Lutra, czyli zaczął kształtować się protestantyzm, podczas gdy 1534 rok to ogłoszenie w Anglii tzw. Aktu Supremacji, czyli oderwania się Anglii od Rzymu. Bunt z 1517 roku oznacza początek świata protestanckiego, a bunt z 1534 rok początek świata anglosaskiego. Nasz eon rozpoczęły te dwa wydarzenia, a w ich wyniku powstał świat protestancko-anglosaski. Tenże świat przełamał trwającą 2.000 lat dominację łacińskiego Południa, świata śródziemnomorskiego, symbolizowanego przez porządek Rzymu, następnie Kościół katolicki i narody romańskie, używające języków opartych o łacinę. Eon protestancko-anglosaski nigdy nie cieszył się moją wielką sympatią, gdyż jest antykatolicki i nastawiony skrajnie wrogo do tradycji romańskiej. W dodatku, w oczach jego przedstawicieli i związanych z nim polityków my, Polacy – jako Słowianie i katolicy – byliśmy, jesteśmy i będziemy na samym dnie hierarchii narodów. Nie jesteśmy ani Anglosasami, ani nawet narodem romańskim, lecz barbarzyńcami ze Wschodu, którzy w dodatku są „papistami”.

Oblicza się, że około roku 1700 Europa była przy Azji ekonomicznym karzełkiem. Prawdopodobnie w 1700 roku Azja wytwarzała jeszcze 2/3 światowego PKB, szczególnie Chiny i Indie. I tutaj tkwił sukces eonu protestancko-anglosaskiego, który porzucił tradycyjną gospodarkę opartą o ziemię. Zaczęto nie tylko wytwarzać, lecz przede wszystkim przetwarzać, a wyrobami przetworzonymi handlować. Produktów rolnych dostarczała w znacznej mierze Rzeczypospolita Szlachecka jako „spichlerz Europy”, co pozwalało rzucić ludzi do pracy nakładczej i rzemieślniczej, czyli ku raczkującemu wtenczas kapitalizmowi. Powstawał kapitał, rozwijała się przedsiębiorczość, powstawały banki, wymyślono maszyny, ruchome przęsła, maszynę parową, wykorzystano chiński wynalazek prochu do wyprodukowania broni. Tymczasem Azja stała w miejscu i w XIX wieku znalazła się za Europą, pomimo swojej olbrzymiej przewagi demograficznej i ilości rąk do pracy. W XIX wieku Zachód podzielił więc świat, podzielił ziemię między siebie na kolonie i strefy wpływów. Indie zostały skolonizowane, a Chiny stały się strefą zależną, gdzie prowadzi się „politykę kanonierek”.

Wielu ludziom w Polsce i na Zachodzie wydaje się, że eon protestancko-anglosaski nadal trwa, a Azja jest – jak to nazywa Immanuel Wallerstein – „peryferiami”, a co najwyżej „półperyferiami” zachodniego centrum. To złudzenie! Tenże Wallerstein, choć zagorzały marksista, już dwadzieścia lat temu dokonał niezwykle trafnej obserwacji: Zachód przestaje pracować i produkować, przechodząc na tzw. kapitalizm finansowy, gdzie PKB coraz mniej staje się pochodny pracy, a coraz bardziej spekulacjom, odsetkom od udzielanych kredytów, dodrukowi pieniądza (pozycja dolara w świecie), etc. Produkcja przenosi się do państw „półperyferyjnych”, gdzie jest tania siła robocza. Czyli przenosi się do Azji, gdy Afryka zostaje na samym dnie jako „peryferia” z których przewozi się wyłącznie surowce.

Rzeczywistość przerosła oczekiwania Wallersteina. On coś tam sobie gaworzył o rewolucji na Zachodzie z hippisami czy alterglobalistami. W rzeczywistości realny przeciwnik supremacji Zachodu rodził się w Azji. Były to Chiny i inne państwa tego kontynentu, które teraz – w wyniku sankcji nałożonych na Rosję – dostały tanie syberyjskie surowce. Stąd wystrzał ekonomiczny krajów BRICS, które przestały być „półperyferiami”, konstytuując nowe centrum, przeciwstawne centrum zachodniemu. Zglobalizowany świat na naszych oczach dzieli się na dwie „podglobalizacje”, czyli zachodnią i azjatycką.

Co gorsza dla świata protestancko-anglosaskiego, główne państwa tego eonu nie tylko coraz mniej realnie produkują, przestawiając się na kapitalizm finansowy. Są one dodatkowo w potwornym kryzysie światopoglądowym i moralnym. Nie będę tego kryzysu opisywał i ograniczę się wymienienia tzw. agendy LGBT, wojującego feminizmu. Zachód nie chce pracować, nie chce rodzić dzieci i wychowywać ludzi odpowiedzialnych. Nie reprodukuje się liczebnie, chce pracować coraz krócej (cztery dni w tygodniu), pobierać programy „plusowe”, mieć „dochód gwarantowany” i wierzy, że państwo socjalne rozwiąże wszystkie problemy. W tym czasie będzie trwał karnawał w barwach gejowskich, ostentacyjna konsumpcja i wieczna zabawa. Ale to mega-zabawa na Tytaniku! Azja, BRICS, „globalne południe” – nazwy do wyboru i koloru – zjada nas na naszych oczach!

W sumie nie szkoda mi zmierzchającego Zachodu. Obecne pokolenie ma to, czego chce, a pokolenia przyszłe albo się nie urodzą, albo będą biegały na parady równości, albo siedziały przed Tik-Tokiem, a w tym czasie zgaśnie eon protestancko-anglosaski i narodzi się eon chiński, czy też chińsko-azjatycki. Paradoksalnie, rozumie problem Rosja, która przerzuca się na Azję, aby załapać się do nowego eonu. A my? Czy naprawdę jesteśmy ostatnimi pokoleniami Polaków?

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 55 Average: 4.9]
Facebook

39 thoughts on “Wielomski: Koniec eonu?”

  1. To nie takie proste. PKB BRICS może i jest porównywalny z PKB G7, ale tylko dlatego, że BRICS na znaczącą przewagę w liczbie ludności – biedniejszej zresztą. To trochę tak, jakby zebrać bandę 100 lumpów, którzy wspólnymi zarobkami przeskoczą programistę z korporacji. Mało ambitne osiągnięcie. Na tej zasadzie, to grupka osiedlowych oprychów może spuścić łomot mistrzowi karate. Triumf ilości nad jakością.

    Co więcej, takie Indie grają niby w BRICS, ale boją się Chin, więc są w QUAD – z USA i Japonią. To jeszcze nie wszystko. Jeśli kraje BRICS będą chciały gonić i wyprzedzić G7, to będą musiały rozwiązaniami ustrojowymi zbliżyć się do G7, przez co zamiast G7, będzie po prostu G20. Na dobrą sprawę to BRICS urosło właśnie dlatego, że po części systemowo zbliżyło się do G7. Gdyby nie reformy Denga, czy transformacja Indii i Rosji z początku lat ’90, to BRICS nic by nie znaczył.

    1. „To trochę tak, jakby zebrać bandę 100 lumpów, którzy wspólnymi zarobkami przeskoczą programistę z korporacji.”
      Jeśli te lumpy pracują na dochód jednego przywódcy, to nie widzę problemu. Lumpy będą miało mało pieniędzy, a przywódca dużą kasę i ten programista będzie mógł mu jedynie podskoczyć. Generalnie miara PKB/capita nie ma zastosowania do krajów, które akceptują wyraźne hierarchie i nierówności. W Holandii miara PKB/capita ma sens, w Rosji albo Chinach nikt się tym nie przejmuje, bo ludzie akceptują nierówności majątkowe. W Chinach panują potworne nierówności majątkowe, ale co z tego, skoro Chiny będą w tym roku produkować więcej samochodów niż Japonia.

      1. Może wydawać się, że przy odpowiednich dochodach – zarówno cała gospodarka złożona ze 100 lumpów, jak i ta złożona z 1 programisty – będą miały ten sam, całkowity PKB. Lumpy będą 100 razy biedniejsze, ale jak zrobią ściepę, to ich przywódca stanie naprzeciw informatyka z korporacji jak równy z równym. Zarówno informatyk, jak i duce, przeznaczą tę samą kwotę na zbrojenia. Programista wyda na to NATO-wskie 2,0% ze swojej 20k pensji (400zł), zaś duce ściągnie 2% podatek ze swoich poddanych 100 lumpów, z których każdy miesięcznie wyciąga po 200 zł. Wspólnymi siłami też osiągną 400-złotowy budżet obronny.

        Na chłopski rozum wszystko się zgadza, liniowo skaluje, więc powinno być OK. W praktyce tak być nie musi. Informatyk dużo chętniej odda swoje 400zł z 20-tysięcznej pensji, niż lump 4zł z trudem uciułanych dwóch stówek – o 100 lumpach nie wspominając, bo mogą zrobić oni rewolucję. Cały pic polega na tym, że dyskomfort związany z oddaniem 2% dochodu wcale nie skaluje się liniowo. Zachodzi raczej pewnego rodzaju progresja. W praktyce oddanie 4zł z 200zł przez lumpa to wyczyn, jak oddanie tysiąca przez programistę – z 20-tysięcznej pensji. Dlatego też w niektórych krajach mają miejsce dyskusje, czy mandaty płacone przez kierowców powinny być jakoś skalowane przez pewien czynnik związany z zarobkami – a nawet jeśli, to czy liniowo?

        Druga sprawa dotyczy tego, czy ów duce będzie w stanie nabyć odpowiednio zaawansowaną technologicznie broń. 100 lumpów może wyposażyć go raczej w widły, bejsbole i kamienie. Informatyk kupi sobie karabin maszynowy. Podejrzewam też, że dysponując tą samą kwotą pieniędzy, będzie w nieco lepszy położeniu, bo znajdzie wielu chętnych i cywilizowanych sojuszników, którzy bez większych oporów sprzedadzą mu broń w ramach pomocy. Duce na taki gest liczyć nie może, bo wszyscy się go boją.

        1. (…)Druga sprawa dotyczy tego, czy ów duce będzie w stanie nabyć odpowiednio zaawansowaną technologicznie broń. 100 lumpów może wyposażyć go raczej w widły, bejsbole i kamienie. Informatyk kupi sobie karabin maszynowy.(…)
          Ehh… historia wiele razy pokazała, że przewaga technologiczna to nie wszystko:
          – rzymska próba inwazji na Brytanię
          – najazdy mongolskie
          – Afganistan
          – Wietnam

  2. Pytanie, czy iwzajemna integracja ekonomiczna państw BRICS jest porównywalna do tej, którą obserwujemy wśród zapadników? Podejrzewam, że wymiana handlowa pomiędzy członkami G7 jest nieporównywalnie większa niż pomiędzy BRICS. Dla takiej Brazylii, USA są istotniejszym partnerem handlowym niż jakieś tam Indie czy Rosja.

  3. BRICS nie stanowi żadnego „nowego centrum” To kraje nadal straszliwie zacofane, biedne i w dodatku bardo źle rządzone, co widać po wskaźniku IEF. Tyle że duże. Ludnościowo i terytorialnie. BRICS nie stanowi poza tym żadnej spójnej całości i sam dzieli się na dwie zupełnie odrębne grupy. Do pierwszej należą ChRL i Rosja, które mają bardzo złe rządy i pogrążają się coraz bardziej w pułapce średniego (u nich niskiego) dochodu. Do drugiej Indie i Brazylia, które mają rządy po prostu złe, ale rozwijają się i mają przed sobą jakieś perspektywy, w tym na polepszenie jakości rządów. BRICS to nic więcej, jak tylko rodzaj klubu dyskusyjnego. Już G7 istnieje bardziej realnie i w przeciwieństwie do BRICS, podejmuje jakieś wspólne inicjatywy.

    Dominacja Zachodu dobiega końca tylko w tym sensie, że coraz więcej krajów niezachodnich również kończy rewolucję przemysłową i wchodzi w gospodarkę postindustrialną. Jednak jeżeli kraj niezachodni staje się krajem bogatym, rozwiniętym i cywilizowanym, (Japonia, Izrael, Tajwan, Korea płd) nie tworzy żadnego „alternatywnego (dla Zachodu) bieguna”, tylko dołącza do „bieguna” zachodniego, bo dla krajów wysokorozwiniętych, współpraca zawsze opłaca się bardziej niż rywalizacja i konflikt.

    Konflikty mogą wywoływać wyłącznie kraje zacofane, biedne i skorumpowane, takie jak Rosja i ChRL.

    Jeżeli któryś z krajów BRICS faktycznie polepszy jakość swoich rządów i rozwinie się do poziomu ekonomicznego i cywilizacyjnego Zachodu, to nie stworzy żadnego „alternatywnego bieguna”, tylko po prostu sam stanie się Zachodem. Obecnie w trakcie tego procesu jest np. Wietnam.

    Rozwój gospodarczy, a już na pewno rozwój gospodarczy krajów wysokorozwiniętych, nie opiera się ani na „tanich surowcach” (Rosja ma „tanie surowce” i jest państwem upadłym, tak samo jak Wenezuela), ani na „taniej sile roboczej” (najtańsza siła robocza jest w Afryce, a jakoś wielkich inwestycji i rozwoju tam nie ma). Rozwój gospodarczy opiera się na inwestycjach kapitałowych – w krajach biedniejszych, oraz na innowacyjności – w krajach bogatszych. Jedne i drugie zaś wymagają pewnego minimalnego poziomu stabilności instytucjonalnej i ustrojowej i pewnego minimalnego poziomu praworządności. Przy czym ten minimalny poziom jest tym wyższy, im wyższy jest poziom nasycenia danego kraju kapitałem, czyli im niższe są stopy zwrotu. Zgodnie z modelem wartości bieżącej netto (tzw. NPV):

    R1>R2/(1-exp(-r*t))

    gdzie

    R1 – wymagana stopa zwrotu z inwestycji w kraju zacofanym, np w BRICS
    R2- alternatywna stopa zwrotu w kraju rozwiniętym (np w Szwajcarii)
    r – tzw stopa dyskonta, albo preferencja czasowa, średnia stopa procentowa w kraju pochodzenia kapitału
    i najważniejszy parametr
    t – czas oczekiwania na zwrot, zależny właśnie od jakości rządów. Im lepsze rządy (wyższy IEF), tym czas t dłuższy, nawet do nieskończoności dla takich krajów jak USA, czy Singapur.
    Natomiast dla krajów BRICS i innych o niskim IEF (Iran, Wenezuela, Argentyna, etc), czas t jest znacząco krótszy od nieskończoności i dlatego ich rozwój jest ściśle ograniczony od góry przez tzw. pułapkę średniego dochodu i NIGDY one poziomu „zachodniego” nie osiągną. Chyba że zmienią rząd i ustrój.

    Hegemonia USA nie jest w tej chwili zagrożona, a na pewno nie jest zagrożona przez ChRL. Tempo rozwoju ChRL już jest niższe od polskiego i zrównało się z amerykańskim a za chwilę w ogóle spadnie do zera. Tymczasem USA, będąc krajem wysokorozwiniętym, nadal potrafi jeszcze wycisnąć wzrost nawet z inwestycji kapitałowych (a np Japonia już nie potrafi), nie mówiąc już o innowacyjności, w których USA też jest liderem. Zatem gospodarka USA nadal będzie rosła w całkiem przyzwoitym tempie, w czasie, gdy ChRL będzie się pogrążać w stagnacji i recesji.

    1. „To kraje nadal straszliwie zacofane, biedne” – ile czasu spędziłeś pilastrze w Chinach, Brazylii lub RPA? Ile transakcji przeprowadziłeś z jakimkolwiek podmiotem w tym kraju przez co masz ogląd płynności finansowej czy ich statusu materialnego? Jakie masz doświadczenia związane z infrastrukturą drogową, szpitalną czy edukacyjną? Podpowiem – okrągłe zero (zamówienie długopisów z aliexpress się nie liczy ;)). Masz tylko zlepek funta kłaków wartych cyferek, których nawet nie potrafisz zinterpretować. Istnieją jednak ludzie, którzy mają nieco doświadczenia i pojęcia, bo wyściubili nos sprzed komputera i niszowych blogów. Te Twoje pierdoły można skwitować tylko uśmiechem politowania. Szczególnie przy uwzględnieniu, że według Twoich komicznych wskaźników nawet Polska stoi wyżej od tych wymienionych państw jeśli chodzi o „zacofanie czy biedę” oraz oczywiście niewymierne „tempo rozwoju”.

      1. Co jak co, ale pilaster (Marcin Adamczyk) jest wybitnym przedstawicielem ludzi, o których Magdalena Ziętek-Wielomska mówi, że zostali wychowani w kulturze analitycznej. Pilaster wielokrotnie wykazywał się biegłością w kwestiach związanych ze znajomością ekonometrii (ekonomii matematycznej), czy też popularnej ostatnio ekonofizyki. To jego adwersarze wiecznie popisują się ignorancją, bo nie byliby w stanie zdać nawet matury z matematyki. Natomiast w kwestii wskaźników – pilaster używa najczęściej PKB per capita mierzonego parytetem siły nabywczej, wydajności pracy, indeksu percepcji korupcji (CPI) oraz indeksu wolności gospodarczej (IEF). Analizy pilastra dotyczące kondycji ekonomicznej państw i bazujące na badaniach wzrostu PKB oraz rozwoju liczebności populacji to istne perełki. Swego czasu ś.p. poseł Rafał Wójcikowski prowadził tego typu dogłębne analizy. W każdym razie nie skreślałbym pilastra, bo bazuje on na metodzie 'szkiełka i oka’, której brakuje wszelkiej maści Bartosiakom, Zychowiczom, Wolskim, Góralczykom, Sykulskim, Pyffelom oraz Wielomskim.

        1. (…)W każdym razie nie skreślałbym pilastra, bo bazuje on na metodzie 'szkiełka i oka’(…)
          Metoda nie jest zła, ale kiedy brakuje pokory wobec zastanej rzeczywistości to, póżniej zdarzają się takie Wietnamy, Afganistany, Somalie czy Sudany, gdzie USA, po której stronie stoją wszystkie statystyki zostaje zmuszone do ucieczki z podkulonym ogonem.

        2. Dziękuje niniejszym pilaster za uznanie. Oczywiście nawet analiza ilościowa, matematyczna, też może prowadzić do błędnych wniosków, bo nigdy nie uwzględnia przecież absolutnie wszystkich parametrów układu. Model uwzględniający wszystkie cechy modelowanego układu byłby po prostu samym tym układem, a nie jego modelem.
          Ale statystycznie prognoza oparta na modelu matematycznym jest jednak znacznie częściej trafiona, niż prognozy oparte na czuciu i wierze, czyli całkowicie losowe.

          Również wnioskowanie przez analogię historyczną (w podobnej sytuacji historycznej wydarzyło się to czy tamto, zatem teraz też się wydarzy) również jest skazane na porażkę, kiedy nie wiadomo DLACZEGO wtedy wydarzyło się to co się wydarzyło, zatem nie wiadomo też, czy współczesna sytuacja na pewno jest analogiczna do historycznej. Najczęściej nie jest, choćby dlatego, że miażdżąca większość historycznego doświadczenia ludzkości przypada na czasy gospodarki maltuzjańskiej, preindustrialnej, a większość pozostałej mniejszości na pierwsze etapy rewolucji przemysłowej. Obecnie zaś cywilizacja wchodzi w etap postindustrialny, który cechuje zupełnie inna dynamika i który opisywany jest zupełnie innym modelem.

          Polityka katechona Putina wobec Ukrainy i całej Europy Wschodniej, 200 lat temu byłaby oczywista i powszechnie akceptowana. Jeszcze 100 lat temu mogła zakończyć się sukcesem. Dzisiaj mogła doprowadzić Moskwę wyłącznie do klęski i katastrofy, co też i nastąpiło.

        3. pilaster nie potrafi prawidłowo ulokować przyczyn zjawisk, regularnie dobiera dane pod tezę lub ignoruje te, które nie są mu wygodne. Nie potrafi przytoczyć cytatu w poprawny sposób – robi to albo wybiórczo albo sugeruje, że coś wynika z jakiegoś fragmentu a wcale nie wynika. To jak kosmicznie zbłaźnił się w dyskusji o Hararim, gdzie dostał na twarz kilkanaście cytatów wraz z analizą, które to cytaty całkowicie skompromitowały go jako człowieka zdolnego do czytania ze zrozumieniem (dyskusja do wyszukania w obrębie tego portalu) powoduje, że osoba myśląca nie ma prawa traktować go poważnie. Identycznie zrobił „dyskutując” na temat licencji Ursusa – gość jest na tyle głupi, że sam podał link, z którego wyciągnął tylko nagłówek a zdanie niżej była falsyfikacja jego twierdzenia XD Przecież on nawet już nie udaje, że czyta wszystko, co linkuje – po prostu bezczelnie liczy, że nikt tego nie sprawdzi. Dyskusja o porównaniu matur to też było złoto – gdy wyszło na jaw, że po chamsku porównuje poziom rozszerzony z matematyki uprawniający do zaklasyfikowania się na studia zamiast poziomu podstawowego do zwykłej matury z dwudziestolecia międzywojennego, to zaczął opowiadać, że przecież to jest to samo xD Zero „przepraszam, wprowadziłem w błąd selekcjonując zadania tak, by wyszło pod moją tezę, że dzisiejsza matura jest trudniejsza” – cały czas pójście w zaparte i robienie z siebie debila. Od dłuższego czasu mam spory ubaw punktując gościa, bo przecież obserwowanie jego wybiegów i szpagatów to darmowy spektakl komediowy.

          1. Potrafi. Pilaster jest świetny, jeśli chodzi o umiejętność abstrahowania – ważenia i pomijania przyczyn mało istotnych. Przykładem może być kryzys z 2008 roku. Pilaster doskonale rozumie, że nie jest on istotny z punktu widzenia długofalowego wzrostu PKB USA i nie zmienia globalnych trendów, a jest jedynie krótkotrwałą fluktuacją. Niestety, ale większość społeczeństwa ma z tym poważny problem i nawet jeśli potrafi wymienić część przyczyn stojących za jakimś zjawiskiem, to gubi się przy szacowaniu znaczenia tych przyczyn. Efekty o promilowym znaczeniu są stawiane na równi z tymi, których wkład jest na poziomie 20-30%.

            1. Nie, nie potrafi. I widać to doskonale np. po tym jak ignoruje znaczenie surowców w gospodarce i rozwoju technologicznym. Nie mówiąc o tym, że regularnie jego wypowiedzi są wewnętrznie sprzeczne.

  4. Nie jest też oczywiście prawdą, że światowa dominacja anglosaska zaczęła się w XVI wieku. Można o niej mówić dopiero od drugiej połowy wieku XVIII, od zwycięstwa Wlk Brytanii w wojnie siedmioletniej, pierwszej prawdziwej wojnie światowej. A nawet jeszcze później, po wojnach napoleońskich.

  5. re: Hans Asperger: twoja narracja brzmi jak narracja zjednoczonych prawiczków aka patriotów pod wodzą jaro 'prezes tysiąclecia’ kaczor realizującego testament lecha 'prezydent tysiąclecia’ – szczególnie dzisiaj ad 05.2023: czyli caught with pants down złapani z opuszczonymi gaciami a polski odpowiednik: złodziej złapany z ręką w twojej kieszeni>>śmieszne to mało powiedziane: to groteska.
    Prof. Wielomskiemu: 'wolny, demokratyczny świat’ jest w stanie rozpierduchy w każdym aspekcie cywilizacyjnym i ten proces trwał od 1949 i nasi drodzy towarzysze chińscy – mając swoje doświadczenia a przede wszystkim wiedzę wpadli na pomysł aby w takiej imprezie – kapitalizm wolnorynkowy i wybrali swoją metodę a Rosjanie się tylko 'podwiązali’ a jaki będą nasze losy MIZERNE bez żadnych szans.

  6. Odnoszę wrażenie, że pan Profesor nie ma zbyt dużego pojęcia o ekonomii. Dziwi to trochę, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że historycznie zawsze obracał się gdzieś w okolicach środowisk postUPR-owskich. Pan Profesor myśli o gospodarce kategoriami XIX-wiecznymi – jak pruscy janczarzy czy komunistyczni przywódcy z b. demoludów. Owszem, wtedy liczyła się przede wszystkim gospodarka surowcowo-materiałowa. Proszę jednak pamiętać, że w latach siedemdziesiątych, w świecie zachodnim nastąpiło coś, co jest porównywalne z przejściem od zbieractwa-łowiectwa do gospodarki agrarnej, czy też z rewolucją przemysłową w Anglii. To właśnie wtedy, gdy my żyliśmy pod gierkowskim butem, świat kapitalistyczny wszedł w okres przejściowy pomiędzy gospodarką przemysłowo-fabryczną a gospodarką opartą na mocno rozwiniętym sektorze usług, mikro, małych i średnich przedsiębiorstw oraz patentach. Nastąpił procentowy spadek udziału proletariatu wśród osób pracujących oraz odejście od wulgarnego materializmu w gospodarce, który jest jeszcze typowy dla krajów pokroju Rosji. Rozwinęło się know-how, nowoczesne metody organizacji i zarządzania firmami – cały ten tzw. kapitalizm menedżerski. Komuniści i socjaliści, zaślepieni prostackim materializmem, nie docenili tego. U nich nadal pokutowało prusacko-żołdackie myślenie kategoriami gospodarki wojennej, surowcowej, materiałowej – typowe dla ekonomów starej daty. Człowiek był traktowany pod kątem wzrostu, wagi czy też grubości tkanki tłuszczowej na brzuchu. Cały ten dorobek niematerialny, który służy efektywnemu zarządzaniu zasobami materialnymi i społecznymi, został zlekceważony. Stąd też fakt, że gospodarka amerykańska opiera się na rozwiniętym sektorze usług, finansach i innowacjach – nie jest bynajmniej oznaką słabości USA. Jest to rodzaj bardzo efektywnej adaptacji do współczesnych realiów i umiejętnego wykorzystania przewag komparatywnych. Japonii i Niemcom nie udało się to w takim stopniu, dzięki czemu PKB per capita w USA nadal mocno rośnie, podczas gdy w Japonii praktycznie stoi w miejscu, zaś w Niemczech jest wyraźnie niższy. A co się tyczy BRICS – JE Luiz Inacio Lula da Silva też jest socjalistą i LGBT-owcem.

    1. Afgański Taliban przed 2021 nie miał żadnej, a spuścił Amerykanom taki łomot, że przykro patrzeć.

      1. Za małe siły mieli. Taliban nie walczył z całą armią USA, bo ta była rozproszona po świecie, zaś tam była jedynie regionalna projekcja.

    2. Mniej więcej, tyle że przejście odbywa się dużo bardziej łagodnie i równomiernie. W epoce maltuzjańskiej panowała gospodarka surowcowa. O bogactwie i potędze decydowały wysokość plonów pszenicy i buraków z łana, ilość tych łanów, oraz urobek kopalni srebra, cyny i soli. W Moskwie nadal zresztą tak myślą.

      W gospodarce postindustrialnej liczy się zaś innowacja, know how, umiejętność zrobienia i wyprodukowania czegoś, czego nikt inny nie potrafi. Udział surowców w produkcji gier komputerowych, albo nawet rakiet Falcon, jest właściwie pomijalny, choć oczywiście nadal niezerowy. Rewolucja przemysłowa to zaś rodzaj przejścia fazowego pomiędzy tymi dwoma stanami.

      Niektórzy publicyści zauważyli nawet, że surowce nie są już decydującym środkiem produkcji, ale utknęli gdzieś na pierwszych etapach rewolucji przemysłowej i np oceniają siłę państw po wielkości wytopu stali, co sprawdzało się jako tako do połowy XX wieku, ale potem już n pewno nie.

      1. ” Udział surowców w produkcji gier komputerowych, albo nawet rakiet Falcon, jest właściwie pomijalny, choć oczywiście nadal niezerowy.” – kolejny chochoł pilastra. Nie dość, że jest to nieprawdą i udowodniła to publikacja naukowa, do której odsyłałem kilka tygodni temu (a nie jakieś niszowe blogi), która potwierdzała, że udział surowców w nowoczesnych gospodarkach rośnie (tylko zmieniły się poszczególne surowce i dlatego pilaster jest już intelektualnie pokonany :D) i widać to na przykładzie np. sposobu pozyskiwania energii to jeszcze pilaster nie widzi, że znów robi pośmiewisko z logiki.

        „Udział surowców jest pomijalny, choć niezerowy” – przecież to są mądrości godne Lecha Wałęsy i jego słynnego „jestem za a nawet przeciw”. Nie dość, że jest to wewnętrznie sprzeczne, bo jeśli udział jest niezerowy to będąc uczciwym merytorycznie nie wolno go pominąć, to jeszcze jest nieprawdziwe, bo sugeruje coś, co się nigdy nie stanie, czyli że technologia może istnieć bez materii xD No to pilasterku śmigaj do kodzenia gry bez komputera, monitora, serwerów utrzymujących biblioteki czy silniki przy życiu i do których produkcji potrzeba złota, srebra, miedzi, krzemu, magnezu czy cyny, o których złoża państwa naparzają się od wieków. I będą to robiły, bo nie są idiotami, żeby wierzyć w zaklęcia pilastra o niematerialnych cudach technologicznych. To będzie zapewne wspaniała produkcja 😉

        Nie wiem czy pilaster zdałby maturę – pewnie tak, bo dzisiaj zdają ją nawet skrajni durnie, natomiast z każdego normalnego egzaminu, na którym wymaga się wiedzy, czyli faktów + umiejętnej ich analizy (więc zgodnie z prawidłami logiki) chłop byłby wywalony na zbity pysk.

      1. Nie wiem jak jest w innych krajach. Wiem tylko jak jest w Afryce i mogę stwierdzić, że wraz ze zbliżającym się upadkiem ANC wpływy rosyjskie w RPA odejdą do przeszłości a cały kraj zacznie się orientować na zachód (co już się dzieje).

  7. Nie ma zadnej „cyfrowej” gospodarki, gospodarki opartej na uslugach lub rewolucji przemyslowej 4.0 . Gospodarka swiata anglosaskiego kierowanego przez Zydow , oddajmy im to, opiera sie na wiecznym rabunku . To jest niekonczacy sie cykl kreowania dlugu nazywanego dla zmylenia kredytem i naglym ograniczaniem ilosci tego kredytowego pieniadza. To stawia zadluzonych pod sciana i wtedy za grosze jest przejmowany ich majatek. W Polsce ta operacj trwa od 34 lat . Czasem to ma postac wiekszego „kryzysu” , ale glownie to sa kryzysy rozproszone . To jest nowe w anglosaskiej gospodarce i kapiatlizmie 4.0. Zobaczmy co sie dzieje na naszych oczach w chwili obecnej w sektorze wlasnosci ziemi rolniczej. Ludzie uprawiajacy ziemie zostali zmuszeni do najbardziej absurdalnych , zwiekszajacych koszty procedur pod grozba zamkniecia dostepu do rynku . Te koszty oznaczaja w duzej mierze koniecznosc zadluzenia sie. Nastepnie rynek wewnetrzny w Polsce jest otwierany na produkty rolne wytwarzane bez narzucanych biurokratycznie kosztow. Robia to wielkie amerykanskie korporacje. Ta produkcja moze byc nawet dotowana , poniewaz celem tej operacji jest przejecie ziemi w Polsce , nie jakis tam groszowy zysk. Te korporacje podrzucily polskiej publicznosci jakiegos ukrainskiego obszarnika , na ktorym ma sie koncentrowac gniew Polakow. Mechanizm tego procesu , ktory mozemy sledzic przy okazji wywlaszczania Polakow z ziemi rolniczej jest dzialaniem gospodarczym znanym od glebokiej starozytnosci . Od czasu kiedy istniala lichwa. Druga rzecza nowa w kapitalizmie 4.0. jest monstrualna kwota wymyslonego , bo nie wydrukowanego , ani nawet nie wykreowanego w postaci kredytu, pieniadza ulokowana w niezliczoncyh bankach spekulacyjnych. Jesli na przyklad ktos twierdzi , ze ma majtki krolowej Wiktorii i one wedlug niego sa warte pol miliona funtow , to to jest jedna z tych baniek spekulacyjnych. W Polsce wymiana wlasnosci za nieistniejace pieniadze udala sie w 100 % . Na swiecie wiekszosc rzadow panstw zdaje sobie sobie sprawe z tego cyrku i nie chce popelnic samobojstwa . Anglosaska, gospodarcza oferta dla swiata polega na tym, ze wszystko na swiecie zostanie ukradzione przez Wallstreet ,a nastepnie byli wlasciciele zostana wymordowani . Teraz juz nie zostawi ich sie dogorywajacych gdzies w nedzy. Pojawila sie realna alternatywa , dlatego wiekszosc swiata korzysta z tego. Plan Wallstreet na zdrowy rozum jest absurdalny. Normalny czlowiek bedacy celem grabiezy i eksterminacji moze to tylko odrzucic, ale jak widzimy wyzej znalazlo sie paru medrkow , ktorzy jadac pociagiem do Auschwitz chwala sobie podroz i jej cel. Po tym widzimy , ze ten plan ma jakies realne zakotwiczenie

  8. Na czym polega fenomen gospodarki opartej na uslugach? To moze istniec tylko dzieki temu , ze ludzie w innych czesciach swiata sa okradani z owocow swojej pracy i surowcow. Wtedy sa pieniadze w metropolii na finasowanie najdziwaczniejszych , niepotrzebnych dzialalnosci gospodarczych nazywanych uslugami. Na pewno gospodarka oparta na uslugach sie nie utrzyma w przypadku emancypacji swiata nieanglosaskiego. Mozna przyjac , ze drastyczny program ekologiczny , ktory sprowadza sie do maksymalnego obnizenia poziomu zycia , jest proba ucieczki do przodu . Przedstawienia swoim spoleczenstwom upadku systemuy anglosaskiego i zwiazanej z tym nedzy jako swiadomego wyboru czemus niby sluzacemu. Dla oslody jest wizja gospodarki k przyszlosci opartej na fenomenalnych pomyslach , ale to to dopiero za wiele lat. Nie wiadom czy wnuki dzisiejszych dzieci dozyja tego szczesliwego czasu

  9. Czytam te posty i trudno uwierzyć że jesteście analitykami. Napisaliście wszystko tylko nie chcecie spojrzeć prawdzie w oczy.
    Kapitalizm finansowy? A na czym opiera się kapitalizm finansowy? Na pracy niewolniczej i tanich surowcach. Zawsze tylko na tym. I oczywiście na pomnażaniu dochodu ludzi zachodu plus pusty lewar fikcyjnego pieniądza, trzeba powiedzieć wprost – dodruku lub realnie zapisu cyfrowego.
    Jeżeli zabraknie niewolniczej pracy (czyli niewolnik będzie domagał się kasy większej lub nie dostarczy towaru dla bogatego zachodu) i zabraknie taniego surowca dla resztek mocy wytwórczych na zachodzie to ten zachód po prostu przegra. Nie istnieje ekonomia oparta o fikcję. Albo inaczej istnieje ale ma ona tylko sens jeśli istnieją niewolnicy i tanie surowce. Kiedy zachód zostanie odcięty od tego to nie pomoże zaklinanie rzeczywistości. Politycy nie będą w stanie zerwać kontraktu społecznego i będą mogli jedynie dodrukowywać pieniądze. Ale z czasem dla zachowania władzy i kontroli pojawi się aparat terroru a liczba wolności zostanie ograniczona. To wszystko oczywiście jest płynne i nawet nie zauważymy w jakim kołchozie czy gułagu będziemy żyć.
    Kto wygra? Trudno powiedzieć. Albo inaczej. Wiemy kto wygra. Wiemy dlaczego. Ale chcemy wierzyć że zachód nie przegra. Ale doskonale czujemy że jedziemy bez trzymanki od lat a jak to wszystko pierdyknie to nas tu już i tak dawno tu nie będzie.

    1. Tak, tak oczywiście. Gospodarka światowa, tak samo jak w Rosji, opiera się na tanich surowcach i pracy niewolniczej.

      Wszyscy to wiedzą, zatem to prawda. 🙂

  10. Warto zauważyć, że np Unia Europejka jest organizacją realnie istniejąca, skoro grubo ponad 50% wymiany handlowej jej członków odbywa się w jej obrębie, tymczasem BRICS jest tworem fantomowym, realnie nie istniejącym. Odsetek obrotów handlowych przypadających na pozostałych członków BRICS wynosi (w roku 2022):

    Brazylia – 29,8%
    Rosja – 20,9%
    Indie – 16,8%
    Chiny – 9,3%
    RPA – 22,1%

    Mogłoby się wydawać, że te procenty, mimo że wyraźnie niższe niż w przypadku UE, są nadal dość wysokie, gdyby nie to, że przypadają one w lwiej części na Chiny. Jeżeli pominiemy handel z Chinami, to na pozostałe kraje BRICS przypada odsetek obrotu w handlu zagranicznym

    Brazylia – 4,7%
    Rosja – 2,8%
    Indie – 6,8%
    Chiny – 9,3%
    RPA – 7,2%

    Chociaż dla członków BRICS najważniejszym partnerem handlowym są Chiny, to pozostałe kraje BRICS są na bardzo dalekich miejscach, a dla samych Chin całe BRICS to raptem mniej niż 10% obrotów w handlu zagranicznym.

    BRICS jest klubem dyskusyjnym krajów źle zarządzanych i niczym więcej nigdy nie będzie, nawet po dołączeniu kolejnych zer (Iranu, Wenezueli, etc)

    1. Najlepiej to wszystko widać, gdy przedstawi się G7 i BRICS w postaci grafu państw, gdzie eksport i import jest prezentowany strzałkami o odpowiedniej grubości. Dla Chin najważniejsze są USA, UE, Japonia, Korea Płd, Tajwan i anglosfera. Może Indie stoją w miarę wysoko, ale Rosja czy Brazylia już nie. Realnymi układami są UE, NAFTA, RCEP. Co ciekawe, ale handel międzynarodowy ma w dużej mierze charakter regionalny, przez co USA więcej handlują z Kanadą czy Meksykiem niż z ChRL. Na podobnej zasadzie dla Niemiec ogromne znaczenie ma Holandia czy Francja – sąsiedzi. Chiny kręcą się w dużej mierze wokół ASEAN, a USA i UE są dla nich ważne o tyle, że są to organizmy duże.

    2. „Jeżeli pominiemy handel z Chinami” – a dlaczego mielibyśmy to robić? Aaaa no tak, po to, żeby udowodnić tezę pilastra. W takim razie musimy ignorować istotną część handlu tych krajów, bo przecież wymiana handlowa z kimkolwiek, kogo nie uznaje pilaster nie jest wymianą i nie przynosi żadnych korzyści xD

        1. Uwielbiam takie bon-moty, które niby brzmią mądrze, ale niczego nie wyjaśniają. Gender studies jest na takim dziadostwie oparte. A sprawa jest prosta. Jeśli mamy do zbadania obrót w handlu zagranicznym jakiegoś bloku, o którym rozmawiamy, to wyciąganie z tego bloku jednego elementu i to tego najbardziej prężnego, na którym zasadza się cały blok musi mieć cel inny niż dobieranie danych pod tezę. Zacznijmy w takim razie robić analogiczne jaja i mierzmy sobie handel UE wyjąwszy arbitralnie Niemcy i Francję. Bo czemu nie?

  11. Pilaster ma rację, Sulkowski najwyraźniej nie rozumie istoty wymiany handlowej. BRICS jest wydmuszką, którą łączy jedynie handel z Chinami, nic ponadto. Proszę dla przykładu zerknąć na bilans handlowy Polski z Chinami. A przecież Polska, uchowaj Panie Boże, do BRICSu nie należy i należeć nigdy nie będzie. Sułkowski powinien wreszcie zrozumieć, że państwa zarządzane przez kleptokrację czy jakichś innych plemiennych kacyków niemal zawsze ciążą w dół. Dołączanie kolejnych cegieł do tego klubu dyskusyjnego niczego nie zmienia. Państwa źle zarządzane, bo przez zbójów i złodziei nie mogą być efektywne gospodarczo. No i jeszcze te wszelakie próby BRICSu walki z globalizacją. Na złość mamie, odmrożę sobie uszy. To próba zawracania kijem rzeki.

    1. @ES

      Właśnie z tego powodu Stany Zjednoczone prowadzą wojnę ekonomiczną przeciwko Chinom a kolejni prezydenci wprost mówią o rosnącej roli tego państwa i zagrożeniu, jakie z tego wynika dla hegemonii USA.

      Opowieści o zarządzaniu przez zbójów i złodziei w kontekście BRICS i udawanie, że Stany są zarządzane przez krystalicznych mężów opatrznościowych to już jest w ogóle komedia.

      Co do gospodarczej efektywności (i będę pisał głównie o Chinach a nie o całym BRICS, bo jest oczywiste, że to Chiny pełnią w tym zestawie wiodącą rolę) – przypominam, że to Chiny a nie Stany napompowały tym razem bańkę nieruchomości (vide Evergrande). No i proszę rzucić okiem na etykietki na sprzęcie, z którego pisał Pan ten komentarz oraz na te, które Pana otaczają – ile produktów ma napis „Made in USA” a ile „Made in China”? Ignorowanie tego faktu bierze się z myślenia życzeniowego, właśnie takiego w stylu „na złość mamie” 🙂 Doskonale obydwaj wiemy, że zdecydowana większość otaczających jest właśnie z Chin. I nie mówimy o jakimś dziadostwie, tylko o flagowych amerykańskich produktach. Do tej pory nadal 90% iPhone’ów jest produkowana w Chinach i Amerykanie dostrzegli, że jest to ogromny problem nie tylko wizerunkowy, ale i ekonomiczny, dlatego teraz naprędce próbują przenosić fabryki m.in. do Indii. Jest na tyle groźnie i Amerykanie w przeciwieństwie do pilastra to widzą, że nawet w kwestii wysokopoziomowych technologii Chiny eksportują do USA ponad 4 razy więcej produktów z tej gałęzi niż USA do Chin. Dość powiedzieć, że: „Według Australian Strategic Policy Institute Chiny są światowym liderem w 37 spośród 44 najbardziej zaawansowanych technologii”, co widać od kilku lat w Polsce np. w zakresie OZE (fotowoltaika) czy pomp ciepła – wszystko są to sprzęty chińskie. I nie bierze się to z kapelusza – Chiny zainwestowały ogromne pieniądze w naukowców szkolonych m.in. właśnie w USA. Tu znów – jest na tyle źle, że tylko w 2021 roku ponad 1400 naukowców pobierających naukę w Stanach wróciło do Chin. Widać to również w liczbach: „w raporcie japońskiego Narodowego Instytutu Nauki i Technologii stwierdzono, że w latach 2018–2020 z 1 proc. najczęściej cytowanych prac naukowych na świecie aż 27,2 proc. stanowiły artykuły Chińczyków, a 24,9 proc. prace Amerykanów”.

      Różnica między mną a pilastrem jest taka, że ja nie twierdzę, że Chiny z całą pewnością prześcigną USA a te upadną i jednocześnie nie jestem zaślepiony potęgą USA i nie twierdzę, że to USA z całą pewnością wygrają tę potyczkę. Sam po wielokroć zadawałem pytanie Pani Wielomskiej kiedyż to w końcu dolar przestanie być walutą dominującą, bo postawiła w ubiegłym roku diagnozę, że to już zaraz, za chwileczkę – czekam, czekam i doczekać się nie mogę (i coś mi się wydaje, że jeszcze długo poczekam). Osobiście kibicuję w tym wyścigu Stanom. Niemniej po prostu dostrzegam rosnącą rolę i zagrożenie ze strony Chin i kładę nacisk na to, że istnieje możliwość, że USA nie utrzymają swojej wiodącej roli i będzie to wynikało z całej masy przyczyn, które pilaster ignoruje, bo nie potrafi rzetelnie analizować rzeczywistości. Bajki o wzrostach gospodarczych i utrzymaniu ich tempa w sytuacji, gdy demograficznie zdychamy (Chiny zresztą też i to jest właśnie ciekawe – porównanie perspektyw obu państw w świetle tego problemu a o tym pilaster nigdy się nie zająknął powtarzając jak mantrę „technologia!!!11one”) są po prostu efektem skrajnego redukcjonizmu. A redukcjonizm zawsze jest błędem metodologicznym. pilaster to taki ekonomiczny odpowiednik fanboya w każdej innej dziedzinie a to nigdy nie ma niczego wspólnego z rzetelnością. To że chcemy, żeby jakoś było nie oznacza, że tak właśnie będzie – to odróżnia rzetelną analizę od opowieści pod tezę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *