Wielomski: Polityka mocarstwowa

Czy pamiętacie Państwo sanacyjne hasło „Silni, Zwarci, Gotowi”? A może też zapewnienia marsz. Rydza-Śmigłego, że „nie oddamy ani guzika”? A może też roszczenia sanacyjnej dyplomacji, aby wziąć udział w Konferencji w Monachium i złożyć podpis pod aktem rozbioru Czechosłowacji, obok innych mocarstw europejskich? Mnie ciągle się to przypomina i kojarzy, gdy widzę politykę zagraniczną uprawianą przez epigonów piłsudczyzny, nazwanych przez Grzegorza Brauna mianem „grupy rekonstrukcyjnej sanacji z warszawskiego Żoliborza”.

Teoria stosunków międzynarodowych uczy, że każde państwo w naturalny sposób dąży do tego, aby stać się mocarstwem (great power), przy czym mało któremu się to udaje, ponieważ zasoby ludzkie, ekonomiczne i militarne są ograniczone, a w konkursie na mocarstwowość biorą udział wszyscy. Skoro wszyscy, to także i Polska. Jednak nasza specyfika jest taka, że rządzącym nami „rekonstruktorom sanacji z warszawskiego Żoliborza” wydaje się, że tym mocarstwem jesteśmy i prowadzą oni mocarstwową politykę, nie mając ku temu zasobów ekonomicznych, militarnych i politycznych. Nasi „rekonstruktorzy” są przekonani, że Polska posiada potencjał pozwalający jej podjąć trud walki o przywództwo na wschodzie, walki o przywództwo nad ziemiami położonymi pomiędzy Warszawą a Moskwą. Stąd nasza niezwykle aktywna polityka wschodnia, polegająca na wspieraniu militarnym i finansowym Ukrainy, niezwykle hojna polityka socjalna wobec ukraińskich uchodźców/emigrantów/przesiedleńców (każdy może wybrać pasujący mu termin), niezwykle agresywna i protekcjonalna polityka wobec Białorusi, militarna ochrona nieba państw nadbałtyckich, wspieranie antyputinowskiej opozycji w Rosji, etc. Słowem, jest to recydywa polityki jagiellońskiej, mesjanistycznej, prometejskiej, piłsudczykowskiej i giedroyciowej w jednym. Fakt, że raz już w tę konfrontację o ziemie „ruskie” weszliśmy i ją przegraliśmy, co zakończyło się upadkiem państwowości polskiej w XVIII wieku, jakoś nie trafia naszym „rekonstruktorom” do rozumu, co dowodzi, że jeśli historia czegoś nas uczy, to tylko tego, że jeszcze nigdy nikogo niczego nie nauczyła.

Podstawowy problem z marzeniami naszych „rekonstruktorów” o polskim mocarstwie, zahaczającym o Bramę Smoleńską i rozciągającym się od Tallina po Mariupol jest taki, że na jego budowę nie posiadamy potencjału. Nie posiadamy silnej gospodarki. Nie mieliśmy jej już w okresie międzywojennej II Rzeczpospolitej, która była państwem biednym. Nie pomógł naszej ekonomii PRL, gdyż choć stworzono przemysł ciężki, to cały ten dorobek został w mig zniszczony w latach dziewięćdziesiątych w procesach tzw. prywatyzacji, polegającej na autodestrukcji własnego potencjału i wyprzedaży obcym za bezcen. III Rzeczpospolita stała się neokolonią dla międzynarodowego kapitału i światowej finansjery i fakt, że dziś rządzi nami bankier powiązany z międzynarodowym kapitałem jest samo w sobie symbolem naszej ekonomicznej podrzędności. Jeśli chcesz stworzyć mocarstwo i myśleć o imperium, to musisz mieć zasoby, własne zasoby. A tych nie mamy. Jesteśmy polem eksploatacji dla zachodnich koncernów i podwykonawcą dla gospodarki niemieckiej. Takie są fakty.

Nie mamy także potencjału demograficznego. Polska się starzeje, a rządy solidarnościowe wyeksportowały na Zachód kilka milionów młodych Polaków. Skoro zaś nie posiadamy ani potencjału ekonomicznego, ani demograficznego to żadnych złudzeń: nie będziemy też posiadali znaczącego potencjału militarnego. Jakkolwiek „rekonstruktorzy” twierdzą, że dzięki wielkim zakupom broni staniemy się niedługo mocarstwem, to póki co główkują jakby tutaj tak zachachmęcić, żeby wydatki na zbrojenia nie były dopisywane do długu publicznego, gdyż lada moment przekroczymy konstytucyjne limity tegoż. Słowem, wielki program zbrojeń miałby być programem na kredyt. Zresztą póki co, to rozdaliśmy już większość naszych czołgów – i to nie tylko starszych T-72, ale zaczęliśmy lekką ręką rozdawać i Leopardy-2 – naszych Krabów, etc. Jeśli wojna na Ukrainie potoczy się jeszcze z rok, to naszą główną siłą bojową staną się kosynierzy. Bo Legiony Piłsudskiego lada moment mieć będziemy, skoro minister Mariusz Błaszczak rozpoczął formowanie Dywizji Piechoty Legionowej.

Słowem, nasza „grupa rekonstrukcyjna sanacji z warszawskiego Żoliborza” wydaje się w ogóle nie przejmować, wprost nie dostrzegać coraz większego rozchodzenia się pomiędzy jej mocarstwowymi aspiracjami i prowadzoną przez nią mocarstwową polityką, a naszym rzeczywistym potencjałem ekonomicznym i militarnym. Ale fałszywe idee prowadzą do błędnych idei politycznych. Skoro finansujemy wojną na Ukrainie, kilka milionów ukraińskich uchodźców w Polsce, dajemy walczącej Ukrainie nasze zasoby militarne – przy stosunkowo skromnych możliwościach własnych – to w jakiś sposób za tę neoimperialną politykę trzeba zapłacić. Rząd Mateusza Morawieckiego wyspecjalizował się w ukrywaniu rzeczywistego stanu finansów Państwa Polskiego i możemy jedynie domyślać się jak tragiczna jest nasza sytuacja. Fiskalizm już został doprowadzony do skrajności i trudno byłoby z polskiego podatnika coś wycisnąć, a przecież nasze „kieszonkowe imperium” nie odważy się opodatkować międzynarodowych korporacji działających w Polsce. Neoimperialna polityka wschodnia zmusza naszych „rekonstruktorów” do żebrania na Zachodzie. Tak więc widzimy jak nasi „rekonstruktorzy” opowiadając legendy o „wstawaniu z kolan” w polityce zagranicznej, gną swoje kolana w brukselskich gabinetach i przyjmują podyktowane nam „kamienie milowe”, aby tylko dostać pieniądze z KPO. Ale sam Morawiecki stwierdził, że nasze „kieszonkowe imperium” bez tych pieniędzy może stać się niewypłacalne.

Wygląda to w sumie tak, że polityka mocarstwowa wymaga wielkich pieniędzy i wielkiej armii. Albo się ma na nią zasoby własne, albo pożycza się i żebrze o nie u innych. Jeśli się je pożycza, to „kieszonkowe mocarstwo” przekształca się w petenta i satelitę autentycznych mocarstw.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 113 Average: 4.8]
Facebook

8 thoughts on “Wielomski: Polityka mocarstwowa”

  1. Polityka mocarstwowa jest prowadzona i to nie naiwnie tylko całkowicie świadomie. Narodu tego który jest u władzy. Tak jak na Ukrainie. Jeden naród rządzi a inny naród ginie.

  2. Rzadko zdarza się nagromadzenie tylu fałszów w jednym tekście. A wystko tylko po to, żeby „wykazać” że Rosja katechona Putina ma „naturalne prawo” do rządzenia wschodnią Europą, no bo przecież „jest mocarstwem”

    1. W jaki sposób „dążą do mocarstwowości” takie kraje jak Szwajcaria, Austria, Belgia, Słowenia czy choćby Kanada?

    2. Sanacja nie prowadziła żadnej „polityki mocarstwowej”, choćby z tego powodu, że dobrze zdawano sobie sprawę ze słabości Polski. Wydatki zbrojeniowe II RP wynosiły raptem 5% jej PKB, co dzisiaj robiłoby gigantyczne wrażenie, ale wtedy było wartością znikomą. III Rzesza na zbrojenia wydawała ponad 20% swojego PKB, a stalinowski ZSRR nawet ponad 30%. Tromtadracka propaganda sanacji nie była wyrazem żadnej „mocarstwowej polityki”, ale przyjęciem postawy odstraszającej potencjalnych agresorów. Polska nadymała się, niczym ryba najeżka, żeby wydać się groźniejszą i silniejszą i zniechęcić Hitlera do wszczynania wojny. Dokładnie do tego samego celu służyło też przyjęcie brytyjskich gwarancji. To że ostatecznie to posunięcie zawiodło, nie oznacza, że nie należało tego spróbować.

    3. Wbrew własnym uroszczeniom PIS nie jest „rekonstruktorem sanacji” w żadnym szczególe i prowadzi politykę wysokiego poziomu konsumpcji i niskiego inwestycji – dokładnie na odwrót niż sanacja (osławione zapałki dzielone na czworo). PIS rekonstruuje nie sanację (czy sanacja wprowadzała jakieś 500 plusy, czy 15 emerytury?), ale PRL Gomułki (politycznie) i Gierka (gospodarczo), a to czyni PIS kontynuatorem nie sanacji, jeżeli już musimy się trzymać takich porównań, ale raczej endecji.

    4. Okres PRL, to nie żadna budowa polskiego potencjału, ale przeciwnie – cofanie się. Jeszcze w 1950 roku polska gospodarka nie odstawała np od hiszpańskiej, a od portugalskiej czy greckiej była wyżej rozwinięta. W 1989 roku Polskę od tych krajów oddzielała już przepaść. Obecnie Polska jest znacznie bardziej rozwinięta i bogatsza w proporcji do pozostałych krajów europejskich, niż była w czasach PRL

    5. PIS nie jest partią antyrosyjską i chętnie, gdyby nie, zdecydowanie proukraińska i antyrosyjska, polska opinia publiczna, poszedłby co najmniej śladem Orbana. A tak musi płynąć z prądem, po cichu tylko wsadzając kij w szprychy. Polskie wsparcie dla Ukrainy wcale bowiem nie jest takie duże, jak się o tym wydziera pisowska propaganda (krowa która dużo ryczy, mało mleka daje). W liczbach bezwzględnych większym dobroczyńcą Ukrainy są …Niemcy (nie mówiąc już o UK i USA), jeżeli zaś liczyć pomoc jako odsetek PKB – Estonia, czy Łotwa.

    6. Znacznie bardziej intensywną od polskiej politykę wypychania Rosji z Europy wschodniej prowadzą takie mocarstwa, jak Litwa, Łotwa i Estonia. Czy zdaniem prof. Wielomskiego one prowadzą „politykę mocarstwową” mając potencjał znacznie mniejszy od polskiego? Czy Ukraina broniąc się przed rosyjską agresją robi to w celu budowy jakiegoś imperium? Oczywiście nie. Celem tej polityki nie jest „budowa imperium”, nawet kieszonkowego, ale pozbycie się Rosji z Europy Wschodniej, a najlepiej pozbycie się Rosji w ogóle.

    7. Proszę zauważyć, że krytykując polską pomoc napadniętej Ukrainie, jako wyraz „polityki mocarstwowej”, na którą Polski rzekomo „nie stać” (w rzeczywistości Polski nie stać na tolerowanie odbudowywania przez katechona Putina neo-ZSRR i jego „strefy wpływów”), autor …w ogóle nie zaproponował żadnej alternatywy. No bo przecież jedyną logiczną alternatywą byłoby właśnie przystąpienie do „ruskiego miru” na wzór białoruski (Orbanowi to nie grozi bezpośrednio, bo tereny zakarpackie nie znajdują się (jeszcze nie) w strefie bezpośredniego zainteresowania katechona Putina.)

  3. Nie bedziemy imperium jesli nie sprobujemy. Nikt jeszcze nie wygral konkursu nie stajac do niego. hitler tez sie uzbroil z pozyczonych pieniedzy. Rosja tez niema potencjalu gospodrczego, a jednak…

  4. Trochę mało konkretów – może mogłoby zestawienie pkb i siły żywej Polski i krajów ościennych? Problemy z demografią ma większość państw europejskich, Rosji nie wyłączając.

  5. Bardzo dobry komentarz. Rozumiem też dosyc „kreatwyne” riposty :))) Zaczyna sie Panika przed porównaniami do PRL, ale tego nie da się uniknąc bo doswiadczenie wiekszosci Polaków to te dwa okresy. I teraz po 40latach przychodzi czas na podsumowanie a „imperium” jest na progu wojny z kilkoma milionami Polaków na wygnaniu i z szabelkowymi „rycerzami” u władzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *