Wielomski: Projekt Europy federalnej

W dniu 22 sierpnia 2023 roku pięciu europosłów – Guy Verhofstadt (belgijski lewicowy liberał), Sven Simon (niemiecki chadek), Gabriele Bischoff (niemiecka socjaldemokratka), Daniel Freund (niemiecki lewicowy ekolog) i Helmut Scholz (niemiecki postkomunista) – przedstawiło projekt rewizji traktatów europejskich, wokół którego w najbliższym czasie (być może nawet przez kilka lat) koncentrować będzie się dyskusja o przyszłości Unii Europejskiej jako konfederacji państw narodowych lub federalnego „superpaństwa”. Z tej racji, że mało kto w Polsce zainteresował się tą propozycję, należy ją omówić, gdyż wokół niej zaczęła się koncentrować debata o przyszłości UE.

Dokument wylicza kilka źródeł prawa przyświecających jego autorom, pośród których – poza aktami europejskimi wcześniejszymi – wymieniono imiennie dwa dokumenty ideologiczno-polityczne, a mianowicie marksistowski Manifest Ventotene (1941) i chadecką Deklarację Schumana (1950). Wzmiankę obok siebie tak różnych dokumentów należy odczytywać jako próbę przedstawienia projektu jako wynikłego wspólnie z lewicowych i chadeckich korzeni powojennych koncepcji zjednoczenia Europy. Następnie projektodawcy uznają konieczność rewizji traktatów unijnych w 42 kwestiach. W miejscu tym wyliczymy tylko sfery najważniejsze, ściśle wiążące się z problemem sporu o konfederacyjny lub federalny charakter Unii Europejskiej. Ta zdominowana przez niemieckich polityków różnych opcji komisja zaproponowała następujące radykalne reformy ustrojowe UE:

1/ Przeniesienie centrum władzy z Rady UE do PE. Autorzy wniosku wprost deklarują, że chodzi im o całościową zmianę zasad „procesu decyzyjnego w Unii w celu dokładniejszego odzwierciedlenia systemu dwuizbowego dzięki wzmocnieniu pozycji Parlamentu Europejskiego oraz zmianie mechanizmu głosowania w Radzie” (pkt 3). Przypomnijmy, że Rada Unii Europejskiej to ciało skupiające przedstawicieli suwerennych państw tworzących UE. Zmiana ma na celu zmniejszenie jej znaczenia, a zabrane Radzie UE kompetencje miałyby zostać przekazane Parlamentowi Europejskiemu, który ex definitione nie stanowi reprezentacji suwerennych państw, lecz wybranych z tychże państwo eurodeputowanych podzielonych na eurofrakcje, którym nie wolno mieć charakter narodowego. Czyli najważniejszym celem całego projektu jest przeniesienie kompetencji z suwerennych państw na kolektywne europejskie ciało, które nie jest podporządkowane suwerennym państwom, lecz działa niezależnie od nich. Oznacza to, że centrum suwerenności miałoby zostać przeniesione do Parlamentu Europejskiego, gdzie zapadałyby najważniejsze decyzje dotyczące Unii Europejskiej. Konsekwentnie, autorzy projektu apelują, „aby nadać Parlamentowi (Europejskiemu – A.W.) prawo inicjatywy ustawodawczej” (pkt 5). To apel logiczny, gdyż trudno, aby ciało mające dominować w Unii Europejskiej i stanowiące przy tym prawo, nie posiadało inicjatywy ustawodawczej. Następnie komisja „wzywa do odwrócenia ról Rady i Parlamentu w zakresie mianowania i zatwierdzania przewodniczącego Komisji, aby dokładniej odzwierciedlić wyniki wyborów europejskich” (pkt 6). De facto oznacza to chęć podporządkowania Komisji Europejskiej Parlamentowi Europejskiemu, tak jak w normalnym europejskim państwie rządy również podporządkowane są krajowym parlamentom. Następnie mamy postulat, aby ordynację wyborczą do PE ustalał sobie sam parlament, a nie parlamenty narodowe (każdy dla własnego państwa) (art. 9). Inicjatorzy proponują także „wprowadzenie referendum unijnego dotyczącego kwestii istotnych dla działań i polityki UE” (pkt 11).

2/ Zwiększenie kompetencji przyszłej federacji względem państw. Następnie, w punkcie 4 czytamy, że zwiększenie zdolności UE do działania wymaga „znacznego zwiększenie liczby obszarów, w których decyzje dotyczące działań są podejmowane większością kwalifikowaną i w drodze zwykłej procedury ustawodawczej”. Projekt wylicza rozmaite obszary, głównie gospodarcze, co byłoby jeszcze zrozumiałe ze względu na istnienie i funkcjonowanie paneuropejskiego wolnego rynku. Zdecydowanie bardziej kontrowersyjny jest już pkt 22, gdzie pojawia się propozycja, „aby decyzje w sprawie podatków bezpośrednich i pośrednich były podejmowane w drodze zwykłej procedury ustawodawczej i głosowania większością kwalifikowaną”. Następnie mamy dość ogólny punkt 14, gdzie czytamy, że komisja „proponuje dalszy rozwój kompetencji dzielonych Unii w obszarach związanych z energetyką, sprawami zagranicznymi, bezpieczeństwem zewnętrznym i obronnością, polityką granic zewnętrznych w przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości oraz infrastrukturą transgraniczną”.

Ze względu na doświadczenia ostatnich lat rządów Zjednoczonej Prawicy, szczególnie istotny dla Polski wydaje się być pkt 17, gdzie projektodawcy „proponują wzmocnienie i zreformowanie procedury przewidzianej w art. 7 TUE w odniesieniu do ochrony praworządności poprzez zniesienie jednomyślności i uczynienie Trybunału Sprawiedliwości arbitrem w przypadku naruszeń”. W praktyce oznacza to, że państwo odstające od zasad praworządności w unijnym rozumieniu tego terminu, byłoby sądzone przez TSUE i mogłoby być karane decyzją większości innych państw. W praktyce nie miałby racji bytu istniejący w ostatnich latach tandem wzajemnie blokujący podobne decyzje odnośnie Polski i Węgier, gdyż pojedyncze państwo wetujące nie mogłoby już wstrzymać ukarania innego. W praktyce oznaczałoby to narzucenie wszystkim członkom UE jednego standardu praworządności, który nota bene nie został nigdzie opisany w traktatach, będąc tylko woluntarystyczną interpretacją traktatów unijnych przez Komisję Europejską i TSUE. Byłaby to negacja tradycji prawnej poszczególnych państw na rzec paneuropejskiego wzorca, narzucanego odgórnie i poza wszelką kontrolą, a zarazem pozbawienie najwyższej władzy orzekającej sądownictwa konstytucyjnego poszczególnych państw.

 

3/ Wspólna polityka zagraniczna UE. W pkt 20 czytamy, że komisja „ponawia wezwanie do podejmowania decyzji w sprawie sankcji, etapów pośrednich w procesie rozszerzenia i innych decyzji dotyczących polityki zagranicznej w drodze głosowania większością kwalifikowaną”. Akceptacja tego punktu oznaczałaby przekazanie prowadzenia polityki zagranicznej przez państwa członkowskie Komisji Europejskiej, podporządkowanej Parlamentowi Europejskiemu. Ministerstwa spraw zagranicznych państw członkowskich można byłoby w ogóle znieść lub zajmowałyby się jedynie sprawami drugorzędnymi, związanymi głównie z wtórnymi interesami państw lub ich obywateli. Propozycja ta stanowi zerwanie z całą dotychczasową tradycją unijną, gdzie jakkolwiek dużo mówi się o wspólnej linii europejskiej w stosunkach międzynarodowych, to jednak z traktatów wynika dość jasno, że ta wspólna europejska polityka zagraniczna ma charakter międzyrządowy (międzypaństwowy), co czyniło ją fikcją, istniejącą wyłącznie dzięki dobrej woli i zgodności stanowisk państw członkowskich. Teraz, odwrotnie, fikcją miałaby stać się polityka zagraniczna państw narodowych.

4/ Wspólna polityka obronna UE. W pkt 21 czytamy: „(Komisja – A.W.) wzywa do ustanowienia Unii Obrony obejmującej stale stacjonujące wspólne europejskie jednostki wojskowe i stałą zdolność do szybkiego rozmieszczenia, pod dowództwem operacyjnym Unii; proponuje, aby wspólne zamówienia i rozwój uzbrojenia były finansowane przez Unię ze specjalnego budżetu podlegającego współdecyzji i kontroli parlamentarnej oraz proponuje odpowiednie dostosowanie kompetencji Europejskiej Agencji Obrony”. Innymi słowy, UE miałaby posiadać wspólną armię, acz autorzy propozycji nie piszą czy miałyby być zniesione dotychczasowe armie narodowe czy też armia europejska miałaby się składać z kontyngentów narodowych, jedynie wspólnie zarządzanych i dowodzonych oraz wyposażonych w tę samą broń. Do wspólnej polityki bezpieczeństwa zaliczyć należy także wezwanie do stworzenia wspólnej i centralnie koordynowanej polityki energetycznej UE (pkt 32).

5/ Uznanie postmodernizmu za oficjalną ideologię UE. Projekt ostatecznie zrywa z wizją UE jako organizacji neutralnej światopoglądowo, która w kwestiach światopoglądowych nie zabiera głosu, ponieważ przewiduje podniesienie do rangi ideologii federalnej dwóch modnych obecnie koncepcji światopoglądowych wynikłych z filozofii postmodernizmu:

5A/ Klimatyzm. Autorzy dokumentu proponują „ustanowienie wyłącznych kompetencji Unii w zakresie środowiska i różnorodności biologicznej, a także w zakresie negocjacji w sprawie zmiany klimatu” (pkt 12). Oznacza to immunizowanie problematyki klimatycznej i ochrony środowiska spod jurysdykcji państw narodowych i przekazanie jej wprost do wyłącznych kompetencji UE. W takiej sytuacji nie tylko sam Zielony Ład (Fit for 55), lecz i programy rozwojowe tej koncepcji, zostałyby poza kontrolą państw członkowskich. Nie należy tego punktu traktować wyłącznie jako postulatu ekonomicznego, związanego z rozrostem kompetencji centrum unijnego kosztem państw członkowskich (i dlatego nie umieściliśmy go w punkcie 2). Elity polityczne UE traktują zagadnienia ekologiczne i klimatyczne skrajnie rozciągliwie, a zarazem ideologicznie i dogmatycznie. Nie jest to już dziś projekt ekonomiczny czy ekologiczny, lecz stricte ideologiczny, wiążący się z wizją miejsca człowieka w świecie, a tym samym konkurencyjny wobec chrześcijaństwa. Jest to zarazem ideologia niezwykle nietolerancyjna, dążąca do zakneblowania ust wszystkim jej krytykom, włącznie z penalizacją wypowiedzi zaliczanych do „denializmu klimatycznego”.

5B/ Genderyzm. Zgodnie z postmodernistyczną modą na podkreślanie praw rozmaitych mniejszości i wzmacniania ich praw „tożsamościowych”, komisja proponuje wzrost penalizmu za rozmaite przewinienia w stosunku do tychże mniejszości (pkt 29). Zapewne chodzi o penalizację na poziomie europejskim tzw. mowy nienawiści. Co znaczące, do rangi oficjalnej ideologii miałby zostać podniesiony genderyzm, czyli postmodernistyczna formuła płynnej i uznaniowej tożsamości płciowej. Otóż czytamy, że proponuje się „zastąpienie wyrażenia „równość kobiet i mężczyzn” zwrotem „równouprawnienie płci w całym tekście traktatów”. Oznaczałoby to, że poza kobietami i mężczyznami uznaje się istnienie jeszcze innych płci. W praktyce chodzi o paneuropejskie prawne usankcjonowanie istnienia 22 czy 56 „płci”, z nieuniknioną tendencją wzrostową. Co więcej, w tymże pkt 29 czytamy, że „skład instytucji Unii oraz ich organów zarządzających i konsultacyjnych musi być niedyskryminacyjny i musi odzwierciedlać równouprawnienie płci oraz różnorodność społeczeństwa”. Z zapisu tego logicznie wynika konieczność prawnego wprowadzenia rozmaitych parytetów nie tylko dla dwóch, ale dla wielu płynnych tożsamości płciowych, a także dla mniejszości homoseksualnych, rasowych, etc.

Reasumując 42 propozycje komisji, które zebraliśmy w pięć głównych postulatów, to sprowadzają się one do rewolucyjnej transformacji konfederacyjnego modelu UE w państwo federalne. Miałoby ono wspólny parlament (PE), gdzie nie mogłyby funkcjonować frakcje narodowe, który nakładałby federalne podatki i wybierałby federalny rząd (KE). W rękach tego rządu znajdowałyby się rozmaite kompetencje federalne nie tylko gospodarcze, lecz także polityka zagraniczna i obronność. Wreszcie, federalnej UE miałaby przyświecać postmodernistyczna agenda w postaci klimatyzmu i genderyzmu, co czyniłoby przyszłą UE państwem oficjalnie nieliberalnym, gdyż głoszącym, że pewne tezy postmodernistyczne są oficjalną ideologią federacji. W sumie omawiany projekt nie mówi o 27 państwach tworzących UE, lecz o jednym państwie unijnym złożonym z 27 elementów federalnych. To projekt Stanów Zjednoczonych Europy.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 29 Average: 4.7]
Facebook

3 thoughts on “Wielomski: Projekt Europy federalnej”

  1. Z tymi zmianami traktatowymi, to będzie tak, jak z covidem i wojną. Najpierw nakręcenie tematu, a później wszystko to się ludziom przeje i po prostu mało komu będzie się to chciało śledzić. Tak, jak obecnie z kolejnymi wariantami koronawurisa, albo aktualnymi doniesieniami z linii frontu. Po prostu ciągnący się bez końca natłok podobnych informacji, z których nic przełomowego nie wynika, powoduje przebodźcowanie. Iśmieciowe informacje ulegają inflacji.

  2. zapewniam Pana Profesora, to że jesteśmy – UkroPolin i EU – w amerykańskiej strefie okupacyjnej to nie trzeba Pana przekonywać
    i te pierdy o jakich pan piszesz krytycznie (a ukropolińskiego czyli zjednoczeniowoprawicowego aka patriotycznie punktu widzenia)
    są in-line w 100% z wymaganiami Jankesów: szabesgoje są zarówno w EU ale także w w Ukropolin a nawet w Citta Vaticano, u Bregoglio.
    I na koniec – nienaukowo – sugeruję Panu aby spróbował Pan dociec kto – z etnicznego punktu widzenia – jest właścicielem 'aktywów’ na całym 'wolnym-demokratycznym’ świecie.
    Zbrodniarz wojenny Kissinger miał powiedzieć:
    Who controls the food supply controls the people;
    who controls the energy can control whole continents;
    who controls money can control the world.
    ale ten zbrodniarz wojenny też powiedział:
    To be an enemy of the US is dangerous, but to be a friend is fatal.

  3. I bardzo dobrze, niech powstanie superpaństwo UE. Jeśli coś takiego zajdzie, to Europa weźmie rozbrat z USA. Taki obrót spraw oznacza praktycznie sromotną klęskę Waszyngtonu w geostrategicznej rywalizacji z Pekinem. Tak im dopomóż Bóg!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *