Wielomski: Środek sceny politycznej w kryzysie

Przez trzydzieści ostatnich lat, od 1989 roku, karmiono nas przekonaniem, że konserwatyzm to zło, iż endecja to zło, iż idea państwa narodowego jest całkowicie przebrzmiała, staroświecka i nie ma dla niej miejsca w nowoczesnym świecie, gdzie wszystko i wszyscy podlegają integracji i procesom globalizacji. Naród i państwo narodowe, tradycja narodowa i religijna wszędzie były relatywizowane.

Przez trzydzieści lat podkreślano, że człowiek ma pełny wybór przynależności i może być tym kim chce: Polakiem lub Niemcem, mężczyzną lub kobietą, katolikiem lub buddystą. Wszystkie tożsamości miałyby być zmienne, chwilowe, wynikając z kaprysu i sympatii. Przede wszystkim równe sobie. Mówiąc językiem filozoficznym, zanegowano byt jako coś stałego, a wszystko nabrało charakteru zmiennego, historycznego, a wręcz chwilowego bycia. To była oficjalna doktryna panującego demoliberalizmu, którego skrótowe podsumowanie wyrażono w słynnym nihilistycznym haśle „Róbta co chceta”. Tak samo nihilistycznym, jak i niepoprawnym stylistycznie. W normalnym świecie ani hasło, ani jego autor nie byliby traktowani z przesadną powagą. Ale w świecie w którym brak norm i zasad wyniesiono do rangi jedynej normy i zasady, hasło to chwyciło, gdyż wyrażało istotę demoliberalnej rzeczywistości.

Dogłębny relatywizm był wizją świata, którą karmiono całe pokolenie młodych ludzi, którzy w dorosłe życie wchodzili od 1989 roku. To było także i moje pokolenie, czyli generacja dzisiejszych 40+. Każdego, kto myślał, kto w coś wierzył i któremu o coś chodziło, traktowano jako wariata i spoglądano na niego z wyższością, dokładnie z wysokości katedry gazeto-wyborczej, wyśmiewając dziwaka cytatami z Adama Michnika. Zresztą jego gazetka leżała wtenczas na każdym liczącym się biurku. Dzisiaj to liberalne pokolenie agnostycyzmu, pozbawione wyraźnych kształtów i konturów – a wychowane przez polityków pochodzących z ex-Solidarności – przeżywa wyraźny i głęboki kryzys. Dla nowego pokolenia stało się oczywiste, że tożsamości nie wybiera się, nie zmienia się jej tak, ot sobie. Z dnia na dzień. Nie jest to niemożliwe i Polak może stać się Niemcem, i na odwrót, ale wymaga to wielu dziesięcioleci, a być może osiągane jest dopiero w drugim czy trzecim pokoleniu imigrantów, czasami nigdy. Słowem, demoliberalny agnostycyzm nie mógł nikomu dać trwałeś samoświadomości kim jest. Stąd mamy dzisiaj dwa kierunki rozwojowe tożsamości obywateli polskich.

Z jednej strony mamy dziś ludzi „wiosennych”, czyli tych, którzy postanowili kontynuować demoliberalną tradycję fundującą III RP, ale już bez całego tego liberalnego agnostycyzmu, bez elementu wyboru. Człowiek roku 1989 był trochę katolikiem, trochę ateistą; trochę Polakiem, trochę Europejczykiem. Symbolizuje ten relatywizm, zaproponowana przez Tadeusza Mazowieckiego, preambuła do obecnie obowiązującej konstytucji. Ci, którzy projekt ten zradykalizowali, są już tylko wojującymi ateistami i wojującymi wrogami polskości. Z relatywizmu przeszli do fanatyzmu. Swoją tożsamość kształtują na – jak to mawiano i pisano w XIX wieku – „lżeniu dogmatu katolickiego”. To ludzie zapierający się polskości i tradycji. Mogą nazywać się liberałami, lecz nimi nie są. Ich złotoustny liberalizm ma posmak totalitarny, bowiem myślących „nieliberalnie” chcą penalizować jako homofobię, mowę nienawiści, etc. Już zapowiadają penalizację tych, co myślą i mówią inaczej. Ludzie z tych środowisk profanują Matkę Boską, uważają wszystkich naszych księży za nałogowych gwałcicieli dzieci, dokonując uproszczenia ksiądz = pedofil. Ich celem jest dopełnienie demoliberalizmu poprzez przekształcenie go w system totalitarny, gdzie wolność będzie maską zniewolenia i ideologicznego panowania. Mają swoje oparcie w Zachodniej Europie, żywią się ideologią i pieniędzmi płynącymi z zagranicznych fundacji. Gdy prześledzimy sieć powiązań, to zwykle są to pieniądze niemieckie.

Z drugiej strony zaczyna rodzić się reakcja na ten postliberalny totalitaryzm. Powstaje kontra w stosunku do tej grupy wycierającej sobie europejskością pyszczki, dla której naród, państwo narodowe, tradycja katolicka nie są tylko jednymi z wielu wartości i cnót. Są wartościami najwyższymi politycznie (państwo narodowe) i najwyższymi w porządku duchowym (katolicyzm). To kontr-pokolenie całymi garściami czerpie z myśli przedwojennej Narodowej Demokracji, z tradycji katolickiej i konserwatywnej. Oczywiście, to pokolenie dobrze wie, że pewne stare idee dziś trzeba inaczej opowiedzieć, a inne zrewidować, gdyż nie zawsze i wszystkie przystają do wymogów XXI wieku. Przesłanie tradycyjne należy rozróżnić od tradycyjnej narracji. Ludzie ci rozumieją jednak, że pewne wartości i cnoty albo są uznawane za wieczne i konstytuujące wspólnotę polityczną, albo naród przemienia się w tłum nihilistycznych jednostek kierowanych przez stacje telewizyjne, loże i opresyjne państwo, wykonujące „wolność” tak, jak ustalili je ideolodzy postliberalni. Postmodernizm to grób ludzkiej kultury.

Słowem, mamy w Polsce, ale i w całej Europie, kryzys środka sceny politycznej. Kryzys formacji, która nigdy nie wiedziała czym jest prawda i czym jest fałsz, ale unikała skrajności, negocjowała i lawirowała, aby tylko kosztować rozkosze życia w socjalnym państwie dobrobytu. Wielki kryzys gospodarczy postawił w wątpliwość wydolność państwa dobrobytu zbudowanego na kredyt. Dotychczasowe liberalne i chadeckie centrum sceny politycznej – w Polsce symbolizowane przez Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego – kruszy się i pęka. Do gry wchodzą nowe siły i czeka nas, jak się zdaje, wielka walka pomiędzy tymi, co wierzą w Cywilizację Łacińską z tymi, którzy niewiarę podnieśli do rangi dogmatu. Polem walki jest zarówno sfera duchowa (wiara religijna i tożsamość narodowa), jak i instytucje państwa narodowego. Tak, państwo narodowe jest nosicielem tradycyjnych idei, podczas gdy globalizacja wehikułem wykorzenionego kosmopolityzmu.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 21 Average: 4]
Facebook

8 thoughts on “Wielomski: Środek sceny politycznej w kryzysie”

  1. Używając dawnego systemu określeń – mamy kryzys bagna 🙂 No ale to bagno doprowadziło do tego bagna jakie mamy, zatem ujawnienie bagna prowadzące do kryzysu bagna… jest raczej logiczne 🙂

  2. Co nieco ideologiczny tekst. Będziemy mówili o kryzysie środka sceny politycznej (le marais, n’est-ce pas ?) kiedy Konfederacja i Wiosna będą mały po 35% poparcia, na co się nie zanosi, gdyż wobec centrum są to ugrupowania radykalne. Choć zanosi się, że te nowe twory staną się koalicjantami jednej lub drugiej strony w przyszłym sejmie.
    Współcześni Narodowcy rozczarowują. Stara endecja wybrała – decyzją Dmowskiego – opcję na Rosję w 1905 r. kierując się wyłącznie względami geopolityki (trzeba było wygrać wojnę z Niemcami, aby im odebrać zabór pruski, a można to było zrobić tylko idąc przeciwko Niemcom z Rosją, aliantką Francji, a potem Anglii). Wypowiadając się przeciw Unii (eo ipso Zachodowi) Narodowcy dążą w istocie do umieszczenia Polski w próżni między Niemcami i Rosją, czyli powtórki z 17/09/1939 r. Dmowski się raczej w grobie przewraca, gdyż nawet Kaczyński ostatnio dostrzegł, że UE to nie ideologia tylko geopolityka – i tę konstatację do przemyślenia dedykuję Panu Profesorowi.

    1. „UE to nie ideologia tylko geopolityka”
      Unia to nie jest ani to ani to. Unia to jeden, wielki bajzel. Przodownicy Unii nie mają pomysłu co dalej robić, a jedyną koncepcją jest hasło „pogłębianie integracji”. Zamiast merytorycznej analizy „co jest dobrze a co źle” jest tylko krąg wzajemnej adoracji oraz propagandowa radość. Przypomina to ideę „Państwa Uniwersalnego” z teorii Toynbee’a dot. cywilizacji (IMO – Toynbee jest lepszy niż Koneczny). W dużym skrócie – jeżeli państwa danej cywilizacji tracą energię witalną i koncepcję „co dalej” to rodzi się pomysł w stylu „zjednoczmy (pokojowo lub militarnie) kraje naszej cywilizacji a potem zobaczymy co dalej”. Nie musi to oznaczać upadku danej cywilizacji (sam autor wskazywał Chiny czy Rosję za przypadki, gdzie dokonano utworzenia „Państwa Uniwersalnego” a cywilizacja trwała i miała swe rozkwity), ale jest świadectwem kryzysu.

      Na sosnierztv na YT jest nagranie, pokazujące patologie zw. z głosowaniem w Parlamencie Europejskim. Do tego jeszcze jest masa lobbystów czy czystej polityki z klapkami na oczach. Instytucje unijne to jest jedno wielkie marnotrawstwo czasu, pieniędzy, wysiłku, energii i innych surowców. Stopień marnotrawstwa jest chyba największy od czasów późnego Ancien Regime, a jedyny powód dlaczego to wszystko nie padło, to skumulowany kapitał państw Europy oraz supremacja wielkich koncernów.

      Unia nijak nie przypomina wielkich koncepcji geopolitycznych jak np. koncepcje Napoleona czy Cesarstwa Niemieckiego. Formy „przed-unijne” miały tylko jeden cel – spacyfikowanie konfliktu niemiecko-francuskiego by nie utworzyć kolejnej wojny paneuropejskiej (w którą wejść musiałyby USA). I to jest jedyna rzecz zw. z UE, jakiej można nadać jakikolwiek element geopolityczny. Wszystko inne co jest wymyślone przez pseudointeligentów, należy traktować jako propagandową papkę.

      BASF czy Bayer w UE ma więcej realnego do gadania niż taka Malta czy Polska. I to warto sobie zakuć i nie wierzyć że różowe kucyki, które wraz z jednorożcami i pegazami chcą utworzyć „nowy, wspaniały świat”. Ten świat idzie w stronę supremacji wielkich korporacji a twory tj. UE będą tylko przybudówkami do legalizacji swoich planów.

      1. @Cogito, pańska mapa UE jest zbitką wydumanych poglądów, do których każdy myśliciel oczywiście ma prawo. Jednak UE to także, a może przede wszystkim, konstelacja geopolityczna zapewniająca Polsce bezpieczeństwo i nienaruszalność granic, także granicy zachodniej. Jeśli nie Unia to jako alternatywa Europa rosyjsko-niemiecka. Tertium non datur. Jeśli uważamy inaczej jesteśmy politycznymi naiwniakami. Można się ekscytować faktami, że gospodarka niemiecka jest 6 razy silniejsza od polskiej, liczba urzędników w Brukseli jest trzy razy niższa niż urzędników skarbowych w UK, a parlament europejski jest pod wpływem lobbystów, itp. itd. Unia to konstrukcja także geopolityczna jak np. Święte Przymierze w l. 1815-1914. Jakie było miejsce Polski w Świętym Przymierzu ?
        Czy Unią rządzą durnie, czy durniami są jej nieżyczliwi krytycy ? Bo propaganda rosyjska pracuje oczywiście na rzecz rosyjsko-niemieckiej Europy. Niemcy dzisiaj wolą iść razem z Polakami (link poniżej), nie zmarnujmy tego, chyba że wolimy nowy pakt Ribbentrop-Mołotow…
        https://nowakonfederacja.pl/europa-pomiedzy-supermocarstwami/

        1. Proszę Pana, wpierw prosiłbym o wskazanie błędów w moim rozumowaniu przed nadaniem im miana „wydumanych”. Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego „wydumany” znaczy tyle co „mało prawdopodobny”. A zatem zobaczmy…

          1) Czy pod względem geopolitycznym UE służy głównie pacyfikacji konfliktu francusko-niemieckiemu? Tak. W deklaracji z 9 maja 1950 Robert Schuman napisał o konflikcie niemiecko-francuskim, który należy zwalczyć za pomocą zintegrowania gospodarek tych dwóch państw.
          2). Czy w UE panują nastroje wzajemnej adoracji, radości oraz parcie ku „pogłębianiu integracji”, bez wizji „co dalej”? Tak. Odpowiednie środowiska „prounijne” wzajemnie sobie klaszczą, gratulują pustosłowie, z optymizmem patrzą na wzajemne dokonania, często nawet nie czytając i myśląc tylko reagując jak pies Pawłowa (np. rzucanie oskarżeń o łamanie praworządności, kiedy ktoś robi coś co nam się nie podoba niezależnie od realnego stanu sytuacji lub pochwała demokracji w państwie które „dobrze się integruje” kiedy równolegle pacyfikuje się demonstrantów) itd. Jest też parcie ku „pogłębianiu integracji”, nawet jeżeli miałoby to nie być symetryczne (idea „Unii dwóch prędkości”). Nie ma też Unia konceptów dalej idących poza utworzenia paneuropejskiego państwa. A przynajmniej ja do nich nie dotarłem. Jest też tutaj zgodność z teoriami Toynbee’a dot. „Państwa Uniwersalnego” („zjednoczmy się a potem zobaczymy co dalej”).
          3) Czy w UE panuje wielkie marnotrawstwo, korupcja (ukryta lobbingiem), biurokracja itd.? Tak. Są dziesiątki (jak nie setki) nagrań pokazujących jak notable unijni ignorują obowiązujące procedury (np. liczenie głosów bez patrzenia na salę kiedy nie ma miejsce liczenie elektroniczne). Jest masa przykładów, kiedy Unia tworzy dokumenty chyba tylko dla samego tworzenia (np. rozporządzenie dot. oznakowania stopnia ekologiczności toalet i pisuarów, omówienie sytuacji goryli w Kongu). Europarlamentarzyści przychodzą, podpisują listę obecności, i od razu wyjeżdżają. Dostają pieniądze na prowadzenia biura w momencie, kiedy takiego biura realnie nie prowadzą. Ilość patologii w unijnej administracji jest przerażająca, jeżeli ktoś będzie chciał tam się realnie zagłębić.
          4) Czy kraje Europy w UE są bogate dzięki skumulowanemu kapitałowi? Tak. Ekonomiczna supremacja Europy Zachodniej rozpoczęła się w okolicach XVII-XVIII wieku, w wieku XIX i początku XX była już nie do ruszenia przez resztę świata (z wyjątkiem USA). Po IIWŚ dalej Europa Zachodnia miała skumulowane duże bogactwo oraz olbrzymi kapitał intelektualny. Inne regiony były w tyle, nie mając wystarczającego bogactwa materialnego, intelektualnego, organizacyjnego i instytucjonalnego („instytucja” w pojęciu bardziej anglosaskim) by móc podejmować równorzędną rywalizację. Dzięki wielu czynnikom krajom Dalekiego Wschodu udało się wybić znacząco na plus, nadal jednak ich perspektywy długoterminowe nie są najlepsze (widmo kryzysu demograficznego, społecznego, ekologicznego, gospodarczego itd mocniej nad nimi ciąży niż nad krajami Europy Zachodniej). Pozostałe regiony świata zaś rozwijając się jeszcze nie uzyskały podobnego pułapu (i za mojego życia pewnie nie dostąpią) lub wręcz cofają się w rozwoju (np. Rosja, Afryka Subsaharyjska). W efekcie czego dalej istnieje zachodnioeuropejska potęga gospodarcza, dzięki której ww. czynniki nie doprowadziły jeszcze do kolapsu.
          5) Czy istnieją potężne korporacje w UE, które mają sporą władzę, wpływy? Tak. Przemysł, od atomowego do zbrojeniowego, posiada gigantyczne zasoby ludzkie, know-how, ilość patentów, powiązania itd. BASF w 2009 wygenerował sprzedaż ok. 50mld € podczas gdy PKB Malty wynosi ok. 12mld €. Już samo to mówi, że zdolności lobbowania interesów BASF są wyższe niż zdolności lobbowania interesów Malty.

          Proszę te obalić…

          Co do pozostałych pańskich słów. Gwarantem bezpieczeństwa i granic nie jest UE, ale NATO. Niemcy nie są zainteresowanie rewizją granic, gdy „przejechały się” na aneksji NRD. Do tej pory Niemcy nie potrafią podnieść poziomu w dawnym NRD, by zatrzymać migrację wewnętrzną. Niemcy sobie uświadomiły, że to nie jest już epoka gdzie ważna była przestrzeń oraz masy a reszta samo się zrobi. Znacznie trudniej jest przywiązać człowieka do danego regionu – po co człowiek z Saksonii ma w Dreźnie pracować skoro może w ciągu dnia przeprowadzić się do Kolonii i zarabiać za podobną pracę wyższą stawkę przy niższych kosztach życia? A kapitału w dawne NRD Federacja wpompowała niemało. A ileż to trzeba byłoby wpompować w rozwój np. Warmińsko-Mazurskiego lub Wielkopolskiego, by były to regiony dochodowe a jednocześnie nie „spamowały biedoty” do ziem zachodnich? Ten problem został rozpoznany przez dawne potęgi kolonialne znacznie wcześniej (od pewnego momentu do kolonii się dopłacało), dlatego wypuszczały kolonie wolno. Utworzono jednak sieć powiązań i relacji, dzięki czemu dawne metropolie potrafiły czerpać duże zyski przy mniejszych kosztach (m.in. neokolonializm). To samo ma miejsce z Polską, której gospodarka jest mocno z niemiecką związana (ok. 1/3 polskiej produkcji nastawiona jest na rynek niemiecki; udział polskiego importu w gospodarce niemieckiej jest zaś znacznie mniejszy). Dlatego Niemcy Polski nie napadną ani jej nie zjedzą. Bo to się nie opłaca…

          Uważa Pan, że „Jeśli nie Unia to jako alternatywa Europa rosyjsko-niemiecka. Tertium non datur.” Chciałbym powiedzieć, że opcji jest naprawdę wiele (korpopaństwa, islamizacja i kalifaty, globalna wojna atomowa tworząca renesans społeczności neotrybalistycznych, defekt ewolucyjny tworzący nowy gatunek, agresywny, śmiertelny i łatwo przenoszący sie wirus niszczący więzi ekonomiczno-polityczne, gigantyczne katastrofy naturalne prowadzące do niemocy oraz izolujące kraje, paruzja etc.), zaś grożenie „Europą rosyjsko-niemiecką” jest jednak niepoważne. Rosja przez najbliższe pokolenie nie będzie zdolna do równorzędnej rywalizacji z indywidualnymi głównymi krajami Europy Zachodniej (tak w sferze idei jak i sferze materialnej). Rosja jest w głębokiej defensywie i bardziej szykuje się do wojny obronnej niż do wojowania świata. Niemcy zaś i tak już są powiązani ekonomicznie z krajami UE, że nie muszą się tym z nikim się dzielić. Jaki interes miałby niemiecki biznes, by przekazać Rosji udział w przemyśle stalowym w Polsce i krajach nadbałtyckich? Thyssen-Krupp nie pozwoliłby Siewierstalowi na przejęcie klientów w Polsce w imię… no właśnie w imię czego? Bo do tej pory nie pojmuję tego całego straszenia dzieleniem Europy przez Niemcy i Rosję. W międzywojniu dzielenie było, ponieważ oba kraje były osłabione, izolowane, z licznymi problemami które można było załatwić przez kooperację. Teraz tak nie jest. Nie ma czynników, mogących powtórzyć cykl. Skoro jest taki quasi-historyczne podejście, to czemu nie straszy Pan wizją nowego Napoleona lub nowego Karola Wielkiego? Europa pod supremacją Francji, jakaś nowa wizja blokady kontynentalnej itd. mają podobną wartość jak właśnie straszenie podziałem Europy przez Rosję i Niemcy.

          „Jakie było miejsce Polski w Świętym Przymierzu ?”
          A jakie było miejsce Polski w czasach Oktawiana Augusta czy Dioklecjana? I co to ma do rzeczy? We wspomnianych czasach Świętego Przymierza relacje gospodarcze nie były tak mocno powiązane jak aktualnie. Kiedy miała miejsce Wojna Secesyjna to Południe liczyło, że nakłoni Europę do interwencji bo byli mocno powiązani z plantacjami na Południu USA zaś ichni upadek byłby nieopłacalny dla europejskich potęg. Mylili się – pomimo powiązań europejskie potęgi machnęły na to ręka. Gdyby coś podobnego miałoby miejsce dzisiaj (ale zamiast tej ikonicznej bawełny byłoby coś zupełnie innego) – interwencja by uniknąć zniszczeń wojennych, przekształceń własnościowych itd miałaby miejsce.

          A gdzie jest miejsce Polski? Tam gdzie zawsze – w dorzeczu Wisły. Polska winna skupić się na tworzeniu bogactwa, kapitału intelektualnego, restauracji kulturowej itd. Bo jeżeli teraz Polacy uciekają z Polski i nie mają zbytnio zamiaru wracać czy służyć starej ojczyźnie – to taki kraj chyba nie jest zdolny do jakichkolwiek gierek…

  3. Panie profesorze w związku z tym co Pan pisze czy zechciałby Pan skomentować działanie Romana Giertycha bądź co bądź wnuka wybitnego endeka. To że zwalcza PiSanancję to naturalne, ale że wspiera przeciwko nim KE – środowisko biegunowo odległe od tradycji endeckiej to trudne do zrozumienia.

    1. Działa przeciwko PiS i wspiera KE z pobudek osobistych. W dodatku, pod pewnymi względami, środowisko KE (zwłaszcza PO) jest bardziej ND-ckie niż PiS. Głównie za sprawą polityki zagranicznej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *