Bachmura: Nie tylko socjalizm…

 

Przy okazji sporów pomiędzy częściami składowymi Konfederacji, a mianowicie frakcją liberalną a narodowo-konserwatywną po raz kolejny wypływa spór o podejście do kwestii społeczno-gospodarczych. Analizując tę kwestię nie sposób nie odnieść się do źródła problemu, które do tej pory infekuje polską myśl prawicową, części z niezrozumiałych względów zwaną konserwatywną.

Co najmniej od 1989 roku w wyniku zachłyśnięcia się domniemaną wyższością cywilizacyjną współczesnych państw zachodnich mamy do czynienia z przenikaniem obcych idei do światopoglądu polskiej prawicy, a najbardziej transparentnym tego przykładem jest kwestia tzw. liberalizmu gospodarczego. Nawet nie sama koncepcja jest tutaj problemem, ale przeszczepienie na grunt polski anglosaskiego myślenia o wyznawanym „światopoglądzie gospodarczym” jako wyznaczniku „prawicowości” bądź „lewicowości”, co ani nie oddaje stanu rzeczy, ani nie ma nic wspólnego z faktycznym podziałem.

 

Z pewnością taki punkt widzenia ma sens na gruncie amerykańskim, gdzie u samych fundamentów państwa leży odcięcie się od Starego Ładu i kompletne wymazanie go ze swojej tożsamości (kto dziś słyszał o amerykańskich lojalistach?), niemniej nie ma nic wspólnego z realiami europejskimi, gdzie ruchy konserwatywne i tradycjonalistyczne wciąż funkcjonują, choćby nawet miały stanowić promil całego społeczeństwa.

Niestety, wieloletnia dominacja Janusza Korwin-Mikkego na polskiej prawicy, mimo wielu niepodważalnych zasług stworzyła również poważny problem w postaci myślenia o polityce z perspektywy gospodarczej, obkładając swoistą ekskomuniką wszystkie inne koncepcje gospodarcze inne niż skrajnie liberalne teorie ekonomiczne oparte na koncepcjach materialistycznych i indywidualistycznych.

 

Stworzyło to na prawicy sporą grupę ludzi myślących w kategoriach lewicowych, na wzór obecnych partii pokroju Platformy Obywatelskiej czy Nowoczesnej, których zwolennicy (a czasem również politycy) niejednokrotnie dehumanizowali ludzi, którym materialnie w okrągłostołowej republice się nie powiodło i nie znaleźli się wśród beneficjentów procesów kolonizacyjnych. Zresztą jeszcze dwie kadencje parlamentarne wcześniej przy okazji wyborów media dostrzegały przepływ elektoratu między partiami Janusza Korwin-Mikkego a Janusza Palikota – będzie to dziwić tylko wtedy, jeśli będziemy ślepi na absolutyzowanie wolności w środowiskach liberalnej prawicy, usiłującej mienić się obyczajowo konserwatywną. Chcąc zestawić ze sobą chrześcijańskie normy moralne i liberalne pojęcie wolności jednostki zawsze uzyskamy dominację tej drugiej strony, ponieważ chcąc uzyskać odwrotny efekt musielibyśmy odrzucić liberalizm, jako sprzeczny z chrześcijaństwem, a to znaczy, że cały ten ideologiczny mariaż nie miałby podstaw.

 

Dlatego niezmiernie cieszy mnie fakt, że coraz gęściej (choć niestety głównie w ramach aktywności internetowej) powstają kolejne formy promocji alternatywnych koncepcji społeczno-gospodarczych, które nie czynią bożka z wolności oraz uznają fakt, iż człowiek jest istotną społeczną. Odejście od sposobu myślenia, według którego potrzeby jednostki stanowią wartość najwyższą to krok w kierunku prawicy propaństwowej, bez anarchistycznych akcentów libertariańskich i bez tworzenia pomostów, po których mniej uformowani światopoglądowo (zwłaszcza na początku swej przygody z polityką) zwolennicy prawicy będą uciekać na lewą stronę, gdzie liberałowie nie bawią się w rozdzielanie na liberałów „konserwatywnych” i „liberalnych w pełnym zakresie”.

 

Jedyna obawa, jaka mi chodzi po głowie, to ryzyko przeważenia szali na drugą stronę i  zdominowanie jej w przyszłości przez koncepcje skrajnie kolektywistyczne, grożące przekształceniem w rozwiązania totalistyczne. Trudno będzie temu zapobiec bez odpowiednio silnego zaplecza intelektualnego, a ciężko będzie je wykreować w dobie internetu, gdzie popularność zdobywa ten kto lepiej i głośniej mówi, a nie koniecznie reprezentuje sobą wysoką wartość merytoryczną. I optymistyczną wiarą w pełne odrodzenie polskiej myśli narodowej i konserwatywnej pozwolę sobie zakończyć ten tekst.

Sebastian Bachmura

Click to rate this post!
[Total: 20 Average: 3.7]
Facebook

9 thoughts on “Bachmura: Nie tylko socjalizm…”

  1. Wolnorynkowy kapitalizm w Wielkiej Brytanii zaczął się od zakazu produkcji przemysłowej w koloniach oraz nakazu zniesienia ceł na eksport przemysłu brytyjskiego do kolonii. Potem wymuszano otwarcie kolejnych rynków np. poprzez wojny opiumowe z Chinami. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone same nie stosowały zasad wolnorynkowych u siebie a wymuszały ich stosowanie na słabszych państwach. Podobnie jest z neoliberalnym kapitalizmem. Kto tego nie wie jest po prostu ignorantem a takich ludzi na prawicy nie brakowało. Sam miałem z nimi do czynienia.

    1. Dzisiejsi kapitaliści – jak najbardziej, produkują w koloniach, bo często koszta pracy w ich ojczyznach są horrendalne. Jeśli chcieliby produkować u siebie, to musieliby naściągać biedaków zza granicy.

    2. Chiny tak otworzono na świat, że gdyby I Sekretarz oszalał i postanowił natychmiast pozamykać wszystkie zagraniczne firmy lub/i wystawić na sprzedaż wszystkie długi zagranicy albo Trump oszalał i obłożył sankcjami wszystkie podmioty współpracujące z chińskimi to mielibyśmy kryzys, że hoho… obrazowo mówiąc jeśli od kaszlnięcia USA świat dostaje grypy, to od kaszlnięcia Chin dostanie SARS.

  2. „(…)których zwolennicy (a czasem również politycy) niejednokrotnie dehumanizowali ludzi, którym materialnie w okrągłostołowej republice się nie powiodło i nie znaleźli się wśród beneficjentów procesów kolonizacyjnych”.

    Niestety, ale obserwuję dziwną skłonność wszelkiej maści narodowców do bratania się z plebsem. Kiedyś prawica była elitarystyczna, dziś coraz częściej bazuje na pospólstwie i motłochu, lumpenproletariacie i chłopach w gumofilcach. Role się odwróciły. Idee narodowe znajdują poklask raczej wśród meneli spod budki z piwem, czy biedaków ledwo wiążących koniec z końcem niż wśród profesorów, czy kapitalistów. Jest to zapewne dość wstydliwy fakt, że na tego typu idee dają się złapać członkowie klas niższych oraz spauperyzowana, dolna warstwa klasy średniej.

    1. Ta „dziwna skłonność” też jest made in USA. Takie czasy, taki mamy dziś klimat. Czekać tylko, aż bolszewicy staną się inteligentniejsi od nacjonalistów.

    2. A teraz można sobie zadać pytanie, z czego utrzymuje się autor tego komentarza. Większość zwolenników darwinizmu społecznego pozostaje nimi do czasu, gdy przestają utrzymywać ich rodzice…

    3. „Obserwuję dziwną skłonność wszelkiecj maści narodowców do bratania się z plebsem”. Co w tym dziwnego? Nacjonalizm na tym polega. I nie jest on prawicowy. Nacjonalizm w swej istocie jest egalitarystyczny.

      1. Otóż to, nie należy mylić nacjonalizmu z inteligenckim, arystokratycznym konserwatyzmem monarchistycznym, gdzie mamy wypindrzone paniusie mdlejące na widok pająka, czy dżentelmenów z laseczką, binoklem i melonikiem. Nacjonalizm to dziecko nowożytności, więc nie obcy są mu trybuni ludu, swojskie warcholstwo klas niższych, czy buczące masy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *