Luma: Realpolitik a Unia Europejska

Ze sporów pomiędzy politologami i komentatorami politycznymi możemy się dowiedzieć, że istnieją dwie, sprzeczne ze sobą, tezy. Jedna mówi, że Unia Europejska to twór niemiecki, to kolejna emanacja polityki niemieckiej, dążącej do zdominowania Europy. Pisze się, i słusznie, że  Niemcy już wcześniej, w dwóch wojnach światowych, podjęły próbę podboju Europy za pomocą siły militarnej. Jak wiemy nic z tego nie wyszło i elity naszego zachodniego sąsiada wyciągnęły z  tamtych wydarzeń wnioski, czego owocem jest próba jednoczenia Europy przy pomocy metod już nie militarnych ale politycznych i gospodarczych. Kolejnym celem Niemiec jest zbudowanie europejskiego państwa federalnego, które jako poważna siła stawi czoła na arenie międzynarodowej takim potęgom jak USA, Chiny, Indie czy Rosja, która nota bene jest potęgą polityczną i militarną ale już nie gospodarczą.

Zgodnie z tą teorią polityczną proces tworzenia Unii Europejskiej ma swoje konotacje historyczne: porównuje się tutaj politykę Prus, które zjednoczyły Niemcy w XIX wieku w podobny sposób, też etapami, zaczynając od gospodarki. Prusy zjednoczyły podzielone Niemcy w XIX wieku, a Niemcy po II wojnie światowej usiłują, i to skutecznie, zjednoczyć Europę – oto teza, która ma swoje uzasadnienie.

I pojawiła się druga teza, teoretycznie sprzeczna z pierwszą, zakładająca, że projekt zjednoczonej Europy, to taki gorset czy raczej kajdany, nałożone na Niemcy, by jak najdłużej utrzymać je jako państwo słabe, uwikłane w budowanie wspólnoty europejskiej. Niemcy mają się ,,wypalać” w budowaniu czegoś, co je osłabia, na co zużywają swoją energię. Państwem, które Niemcom wyznaczyło taką rolę czy raczej narzuciło takie cele polityczne, są Stany Zjednoczone, które po części sprowokowały I wojnę światową, a następnie sprzyjały wzrostowi potęgi Niemiec hitlerowskich i ZSRR, co doprowadziło do wybuchu wojny w latach 1939-45. W wyniku tych wojen Europa straciła swoje znaczenie polityczne, a hegemonem na czas tzw. zimnej wojny zostały USA i ZSRR, a następnie pierwsze z tych państw stało się samodzielnym liderem, pełniąc rolę światowego żandarma. Projekt zjednoczonej Europy jest więc projektem antyniemieckim, antyeuropejskim, zgodnym z celami polityki amerykańskiej czy raczej, jak mawiają niektórzy, projektem globalistów.

Zauważmy, że obie te tezy istotnie są od siebie różne ale czy na pewno Niemcy są albo twórcami tego pierwszego hegemonistycznego projektu, albo też ofiarami planu, opracowanego za ,,wielką wodą”? Moim zdaniem jest to niemiecka realpolitik, realizująca maksimum interesu niemieckiego w każdych warunkach, nawet tych skrajnie niekorzystnych, narzuconych przez jakieś mocarstwo. Gdyby nawet projekt Unii Europejskiej był zaplanowany przez Amerykanów, to nic nie stoi na przeszkodzie, by go wykorzystać do własnych długofalowych celów. Bo czyż to uderzenie, ten cios amerykański w przemysł niemiecki, a potem narzucanie ,,zielonego ładu” i zablokowanie współpracy niemiecko-rosyjskiej (wojna ukraińsko-rosyjska), to nie jest odpowiedź Amerykanów na wymykanie się Niemiec z ich strefy wpływów? Czy nawet gdyby USA zaplanowały zjednoczoną Europę jako swoją strefę wpływów, a potem z uwagą śledziły procesy zjednoczeniowe, to Niemcy nie byłyby w stanie wykorzystać całego procesu na swoją korzyść?     Zdajemy sobie pewnie sprawę z tego, że Niemcy są narodem (a czy są narodem, to już inna kwestia) wyjątkowo dobrze zorganizowanym, zdolnym i potrafiącym prowadzić politykę długofalowo. Mają po prostu elity, które potrafią, mimo zmian politycznych na świecie, mimo wojen i przesunięć granic, prowadzić politykę skuteczną, zachowując przy tym zadziwiającą ciągłość. I dlatego mogą, będąc pod butem amerykańskim, z nieswoim projektem, z tym – jak to określiłem – gorsetem, dbać o swój interes, budując jak najlepiej mogą ,,swoją” zjednoczoną Europę i spokojnie czekać na ,,ucieczkę” z Europy Amerykanów. Oczywiście Stany Zjednoczone próbują sterować polityką europejską w pożądanym dla siebie kierunku, najpierw przy pomocy Anglii, czasami Polski, czy teraz Ukrainy ale jako mocarstwo słabną więc… różnie może być.

Historia niekoniecznie jest nauczycielką życia ale warto czasami do niej sięgać. Dla przypomnienia: Prusy zrodziły się z małej i biednej Brandenburgii, z czasem stając się kreatorem zjednoczenia Niemiec. Kariera trochę jak z amerykańskiego snu: od pucybuta do milionera, od mało istotnego fragmentu Europy na obrzeżach Świętego Cesarstwa Rzymskiego (niemieckiego), do mocarstwa, które dwa razy zagroziło całemu światu. A śledząc dzieje Brandenburgii, Prus i Niemiec, to mamy mnóstwo zakrętów historii i działań politycznych potężniejszych przecież państw, które z powodzeniem mogły te sny o potędze pogrzebać. Przykładem tu może być sąsiedztwo z potężną jeszcze wtedy Rzeczpospolitą i w efekcie ,,ogranie” jej w trwającym kilka wieków meczu, czy wyprawy wojowniczych Szwedów, chcących uczynić Bałtyk swoim wewnętrznym morzem. A jednak ten pruski upór, to zginanie elektorskiego karku i powolne zbieranie ziem, przyniosło z czasem wyśmienite efekty.

Czy Niemcy zbudują Europę jako zaplecze swojej potęgi? Czy będą zdolni konkurować z największymi potęgami? Trudno powiedzieć. Mniej mnie jednak interesuje czy Unia Europejska jest projektem amerykańskim czy niemieckim, czy może jeszcze innym. Bardziej radzę obserwować politykę Niemiec, bo to jest doskonały przykład, jak można w każdych warunkach zabiegać o interes własnego państwa. Chociaż ostatnio pojawiły się pęknięcia na tej modelowej i kryształowej niemieckiej realpolitik. Albo wynik działania sił zewnętrznych, albo po prostu należy poczekać z analizami.

Jarosław Luma

Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 4.7]
Facebook

5 thoughts on “Luma: Realpolitik a Unia Europejska”

  1. „Przykładem tu może być sąsiedztwo z potężną jeszcze wtedy Rzeczpospolitą”

    Rzeczpospolita popełniła poważny błąd, wchodząc w unię z prymitywną Litwą — bo to Polskę „ściągnęło w dół” cywilizacyjnie („kto z chłopem pije, ten z nim potem pod płotem leży”). Np. skąd wzięły się te „królewięta kresowe” — bogate i myślące tylko o własnym, najzupełniej prywatnym interesie? Przecież te potężne, magnackie rody wszystkich tych zdrajców — Radziwiłłów, Potockich i innych — to były właśnie „wschodnie nabytki”.
    A wiadomo, że „ryba psuje się od głowy”.
    Nie mamy najmniejszego powodu lubić Prusaków — ale musimy im przyznać, że ich władcy kierowali się ideą państwową: „Prusy, Prusom, w Prusiech” — a nie, jak jacyś Radziwiłlowie, jedynie „ja, mnie, mój”.

  2. Niemcy mają mało do powiedzenia w kontaktach z USA. Stany Zjednoczone właśnie pogrzebały sztandarowy projekt niemiecki polegający na stworzeniu bieguna światowej siły poprzez połączenie niemieckiego przemysłu z tanimi surowcami rosyjskimi (oś Paryż-Berlin-Moskwa). W tym stanie rzeczy Niemcy nie mają perspektyw rozwojowych.

    1. I wszystko przez głupotę Putina. Załatwił Niemców, Rosję i napsuł krwi Chińczykom. Amerykański agent.

  3. misiu ptysiu>swoimi dywagacjami ośmieszasz się co jest rezultatem braku wiedzy czyli niedouczeniem i związanym z tym lenistwem intelektualnym i uprzejma prośba o wbicie sobie do łba:
    Niemcy-BRD od swoich od 1944 były terenem okupowanym przez USA – tak jak ukropolin i eu dzisiaj i stąd prosty wniosek: niemcy cokolwiek robiły i robią dzisiaj jest w całości dyktatem USA>jak to w okupowanym kraju
    i temat 'Niemcy budują europę’ jest groteskowy.

    1. Czyli wszystkim rządzi deep state lub USA i nie ma sensu dyskutować. Połamać klawiaturę i wyjechać w Bieszczady. Niemcy są całkowicie zdominowane i nie ma dla nich szans na suwerenność. Co Amerykanie narzucą, to Niemcy wykonają. Widział Pan tak jednoznacznie poukładany świat, bez piętrowej nadbudowy i niuansów? Bo ja nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *