Modzelewski: Nasza niezależność energetyczna będzie polegać na tym, że będziemy kupować od Niemców rosyjski gaz

Po ostatecznym wycofaniu się naszego „strategicznego sojusznika” z prób blokowania Nord Stream 2 nasza polityka zagraniczna znalazła się w impasie a sposoby reakcji na ten stan rzeczy są niekiedy wręcz żałosne. Widać wyraźnie, że zaplecze merytoryczne całej klasy politycznej (jeśli takie oczywiście jest) nie miało żadnego alternatywnego wariantu odpowiedzi na tę porażkę. Jeśli ktoś przeczytał choć jeden podręcznik podstaw politologii to wie, że trzeba mieć zawsze co najmniej dwa warianty reakcji na wydarzenia przyszłe: jeden ma być reakcją na osiągnięty sukces prowadzonej polityki, drugi na wypadek braku powodzenia. Polską klasę polityczną zupełnie niepotrzebnie wmanewrowano w jałowe oprotestowywanie tej inwestycji być może w przekonaniu, że komuś uda się ją zablokować. Kto miałby to zrobić? Zapewne w wyobraźni autorów tej polityki miałyby to zrobić Stany Zjednoczone, które to państwo w ich mniemaniu jest w stanie narzucać innym swoją wolę, w tym Rosji i Niemcom. Jeśli naprawdę ktoś wierzył w tak wielką hegemonię tego państwa i był przekonany, że skuteczna blokada byłaby w interesie Stanów Zjednoczonych, to nie ma wręcz minimalnych kwalifikacji w tym zakresie. Dlaczego? Już odpowiadam: Stany Zjednoczone nie są w stanie wygrać wojny nie tylko z afgańskimi plemionami, lecz również z własnym społeczeństwem, które jest w stanie wrzenia, a powszechna cenzura nałożona na relacje z dziejącej się w tym kraju rewolucji nie zmieni tego faktu. Władza obecnego prezydenta jest zapewne najsłabsza od czasów wojny secesyjnej, jego zwycięstwo wyborcze ogłosiły cztery stacje telewizyjne, pokonany przez te stacje kontrkandydat do dziś nie uznaje swojej porażki, a główny rywal ekonomiczny tego państwa – Chińska Republika Ludowa wypowiedziała Stanom Zjednoczonym zimną wojnę, co jest największą katastrofą strategii władz w Waszyngtonie. To przecież nie kto inny jak Sekretarz Stanu Henry Kissinger zaczął wspierać to najbardziej komunistyczne państwo licząc na to, że wyhoduje w ten sposób wroga dla Związku Radzieckiego. Hów się udał, lecz ten niedouczony polityk, który nawet napisał niezłą książkę o Metternichu,  widać nie wiedział, jaki sens historyczny ma Chiński Mur: Chiny nie patrzą na północ (tam jest obecnie Rosja), lecz na południe i wschód: tam muru nie postawiono. Chiny skrzętnie profitowały amerykańskie otwarcie i późniejszą globalizację będąca również wymysłem Waszyngtonu, lecz nie wykorzystały wrogo dla Rosji samorozwiązania się Związku Radzieckiego, ani jelcynowskiej smuty ostatniego dziesięciolecia zeszłego wieku, budując w tym czasie swoje imperium ekonomiczne w Azji i Afryce. Teraz postanowiły (prawdopodobnie) wyrugować z Azji południowo-wschodniej amerykańską obecność wojskową i prędzej czy później to zrobią. Stany Zjednoczone mogą teraz przygotować swoją rejteradę z tamtego regionu w taki sposób, aby nie było to zbyt upokarzające. Drugiej klęski wietnamskiej być przecież nie może. W tych okolicznościach sprawa zwalczania Nord Stream 2 była niewątpliwie konfliktem w drugorzędnym teatrze działań.

Ważniejsze jest jednak drugie błędne założenie naszej (?) polityki: skuteczna blokada tej inwestycji – jeśli byłaby możliwa (a była niemożliwa bez rozpoczęcia wojny nuklearnej) – godziłaby w najżywotniejsze interesy tego kraju. W jaki sposób? To przecież elementarna wiedza polityczno-historyczna: nastąpiłoby nieobliczalne dla Waszyngtonu w skutkach zbliżenie dwóch poszkodowanych tą polityką państw, czyli Niemiec i Rosji, które po raz pierwszy od ponad stu lat miałyby wspólnego wroga, który bez sensu szkodzi ich stabilizacyjnym interesom. Byłby to początek końca nie tylko NATO, gdyż Niemcy mogłyby wtedy wyprosić okupacyjne wojska amerykańskie (wyprosiły wcześniej wojska radzieckie), lecz również Unii Europejskiej jako potencjalnego sojusznika Stanów Zjednoczonych. Raczej wiadomo, że ta organizacja powoli przeistacza się w niemiecki protektorat, który jak dotąd szanuje interesy amerykańskie, ale raczej nie musi. Mówiąc po prostu: gdyby nawet doszło do skutecznego zablokowania tej inwestycji w wyniku interwencji amerykańskiej (bombardowanie?), działania te godziłyby w podstawowe interesy amerykańskie.

Dlaczego wzywane na wstępie analityczne zaplecze polskiej klasy politycznej nie jest zdolne do tak prostych działań? Czy jest aż tak niekompetentne czy też działa na szkodę naszego kraju? Być może jestem aż tak naiwny, że wierzę, że są jakieś zespoły lub „sztaby”, które zajmują się prognozowaniem przyszłości. Być może ich nie ma. Jeżeli jednak są, to należy ich jak najszybciej wymienić na ludzi o pewnych umiejętnościach. Mogą trzymać się obowiązującej poprawności amerykańskiej, ale nie mogą wprowadzać w błąd klasy politycznej. Przecież nasz kolejny blamaż szkodzi naszemu krajowi. Niemcy przecież zablokowały budowy gazociągu z Norwegii (na przeszkodzie stały tam siedliska myszy), czyli prędzej czy później będziemy kupować rosyjski gaz od Niemców. Przecież od początku taki był plan naszych przeciwników, a jak widzę nie mamy przyjaciół.

Witold Modzelewski

Click to rate this post!
[Total: 12 Average: 5]
Facebook

11 thoughts on “Modzelewski: Nasza niezależność energetyczna będzie polegać na tym, że będziemy kupować od Niemców rosyjski gaz”

  1. Nieustannie pilastra zdumiewa to irracjonalne uwielbienie dla Chin połączone z pogardą i deprecjonowaniem USA. Proporcja potencjału między tymi krajami jest bowiem dokładnie odwrotna, niż tu się podaje do wierzenia. Rozwój Chin w minionych dekadach, chociaż szybki, to był jednak prawie wyłącznie ekstensywny. Wydajność gospodarki ChRL liczona w PKB na godzinę roboczą wynosi zaledwie …15% wydajności amerykańskiej, 25% japońskiej i 30% polskiej. Ba! Chińska wydajność jest niższa nawet od …rosyjskiej (40%).

    Co gorsza dla ChRL, chociaż w samym poziomie PKB ciągle jeszcze, chociaż coraz wolniej, Chiny nadrabiają w stosunku do USA i innych krajów bardziej od ChRL cywilizowanych, to w kwestii wydajności …już nie 🙂 Czyli, kiedy tylko ostatecznie wyczerpią się proste ekstensywne rezerwy, co nastąpi lada rok, rozwój Chin zatrzyma się całkowicie na poziomie dużo niższym nawet od polskiego i ChRL ostatecznie ugrzęzną w pułapce średniego rozwoju, podobnie jak Japonia, tylko na dużo niższym od japońskiego poziomie

    1. Czy uśrednianie wydajności dla całego państwa ma sens? Obciążeniem dla średniej chińskiej jest i będzie masa wieśniaków w interiorze, ale nie oni ciągną rywalizację z USA.
      Czy nie należałoby określać wydajności dla poszczególnych branż? Szczególnie tych eksportowych.

      1. Owszem, uśrednianie dla krajów ma sens, jeżeli porównujemy kraje między sobą. Ale można też oczywiście porównywac poszczególne branże, ale pilaster obstawiałby, że wyniki Chin branżami wcale nie byłyby wyraźnie lepsze. Problemem ChRL nie jest zresztą sama niska wydajność jako taka, ale to, że już od dekady przestała ona rosnąć w proporcji do innych krajów (choć sam PKB per capita jeszcze rośnie). To oznacza, że istniejący jeszcze wzrost ChRL ma charakter wyłącznie ekstensywny, tak samo jak było w ZSRR w połowie XX wieku. Więcej ludzi robi więcej tego samego, a brakuje jakichś zauważalnych innowacji.

        Zatem ChRL skończy zapewne tak samo jak skończył ZSRR. Dzisiejsze znaczenie Chiń wynika prawie wyłącznie z ich wielkości. Za to wydajność gospodarki USA jest niesłychanie wysoka i na całym świecie tylko kilka krajów (np. Szwajcaria, Irlandia , czy Dania) ma większą.

        Za to

        1. Pilaster, jak przystało na kapłana religii libertariańskiej, żyje w odległym od rzeczywistości świecie dogmatów i przykazań. Deprecjonowanie znaczenia ChRL zawsze pomija przynajmniej trzy niezwykle istotne obszary. Mianowicie:

          1. Punkt wyjścia – z jakiego poziomu startowała ChRL? Jakie duże było jej zacofanie w stosunku do gospodarek kapitalistycznego centrum w chwili powstania i jak duże jest ono obecnie? O ile „lepiej” w stosunku do ChRL wypadają np. kapitalistyczne Indie (niepodległość uzyskana 2 lata przed ChRL, bez zniszczeń wojennych i z odziedziczoną po Brytyjczykach infrastrukturą), które libertarianie zbywają wymownym milczeniem?

          2. Fetyszyzacja PKB i charakterystyka gospodarki – Czym charakteryzują się porównywane gospodarki? Jak duży ich % stanowi sfera „niestabilna” (np. zagraniczne koncerny uciekające w obliczu kryzysu lub po znalezieniu lepszej centrali oraz sztucznie napompowany kapitał spekulacyjny)? Jak duży ich % stanowi realna, nieobecna nigdzie indziej i niemożliwa lub trudna do relokacji, produkcja?

          3. O znaczeniu państwa w świecie nie decyduje tylko PKB per capita, lecz, w pewnym uproszczeniu, iloczyn parametrów ekstensywnych i intensywnych.

          1. Punkt wyjścia nie jest istotny. Liczy się punkt dojścia, a do pewnego stopnia również stan obecny. W przypadku ChRL zarówno efekt końcowy, jak i stan obecny znajdują się dużo poniżej poziomu amerykańskiego, a nawet polskiego.

            W przypadku Indii ich Index of Economic Freedom, IEF, jest praktycznie na tym samym poziomie co chiński, chociaż ma nieco inną wewnętrzną strukturę. Zatem twierdzenie o „kapitalistycznych” Indiach jest dużo na wyrost. 🙂

            Chiny nie ma co porównywać z Indiami, tylko z Tajwanem, Japonią i Koreą płd.

            I oczywiście porównywanie gospodarek tylko poprzez poziom PKB i PKB per capita jest dużym uproszczeniem. Dlatego liczy się również IEF, potencjał naukowy, CPI, a nawet w jakimś stopniu powierzchnia i liczba ludności.

            Ze wszystkich tych parametrów tylko w liczbie ludności ChRL górują nad USA. W całkowitym PKB i powierzchni są na tym samym poziomie, a we wszystkich innych są z tyłu, nieraz bardzo daleko z tyłu.

            1. @pilaster

              „Punkt wyjścia nie jest istotny. Liczy się punkt dojścia, a do pewnego stopnia również stan obecny. W przypadku ChRL zarówno efekt końcowy, jak i stan obecny znajdują się dużo poniżej poziomu amerykańskiego, a nawet polskiego.”

              Kontynuując tę „złotą” myśl z libertariańskiego katechizmu trzeba stwierdzić, że urodzenie się w rodzinie prezesa banku lub samotnej sprzątaczki nie robi żadnej różnicy, bo przecież „punkt wyjścia nie jest istotny”. Identycznie w przypadku państw, które na pstryk mogą nadrobić nawet kilkusetletnie opóźnienie. Oczywiście, jeśli staną się modelowym libertariańskim klechistanem 😀 Jednak w rzeczywistości pieniądz tworzy pieniądz i powyżej pewnego poziomu (pozwalającego na inwestycje) jest się skazanym na rozwój. Tym bardziej w czasach, gdy wojny nie pustoszą Europy i Ameryki.

              „W przypadku Indii ich Index of Economic Freedom, IEF, jest praktycznie na tym samym poziomie co chiński, chociaż ma nieco inną wewnętrzną strukturę. Zatem twierdzenie o “kapitalistycznych” Indiach jest dużo na wyrost. ”

              Wyznacznikiem systemu gospodarczego jest tylko i wyłącznie własność, a nie żadne wyssane z palca economic freedom czy ease of doing business 😉 Zwłaszcza z tego drugiego możemy dowiedzieć się, że socjalistyczne Chiny #31 z państwową własnością strategicznych sektorów gospodarki, w których obcokrajowiec nie może samodzielnie otworzyć firmy, są lepsze dla prowadzenia biznesu niż m.in. będące rajami podatkowymi Luksemburg #72 i Malta #88 😀 Również wspomniane Indie #63 wypadają od nich lepiej.

              „Chiny nie ma co porównywać z Indiami”

              Dlaczego? Bo wtedy religia libertariańska nie wytrzymuje starcia z rzeczywistością? 😀 Za ChRL i Indiami przemawia szereg wzajemnych podobieństw, a zwłaszcza uzyskanie niepodległości niemal w tym samym czasie, podnoszenie się po tragicznych zdarzeniach (japońska okupacja i wojna domowa vs. klęski głodu cyklicznie wywoływane przez Brytyjczyków) i kilkusetletnim zacofaniu oraz liczba ludności.

              „tylko z Tajwanem (…) i Koreą płd.”

              A może z Singapurem, Norwegią albo Monako, bo czemu nie? Co tam, że gospodarka Chin przez kilkadziesiąt razy większą od Tajwanu i Korei populację i powierzchnię ma zupełnie inny charakter i ograniczenia. Tym bardziej nie ma co wymagać wiedzy o tym, że Tajwanowi i Korei pozwolono na ograniczony (to żadna światowa czołówka PKB PSN per capita) rozwój w obliczu zagrożenia socjalizmem, co z kolei nie było dane wielu innym kapitalistycznym państwom Azji.

              „Japonią ”

              Czapki z głów za porównanie spadkobiercy imperium kolonialnego z krajem, który z kolonialnej zależności wyzwolił się dopiero w 1949 roku po tragicznych doświadczeniach i bezpowrotnie straconych latach japońskiej okupacji i wojny domowej. Nędza intelektualna religii libertariańskiej jest chyba bezgraniczna 😀

              „Ze wszystkich tych parametrów tylko w liczbie ludności ChRL górują nad USA. W całkowitym PKB i powierzchni są na tym samym poziomie, a we wszystkich innych są z tyłu, nieraz bardzo daleko z tyłu.”

              W poprzednim komentarzu pisałem, że siła danego państwa jest w przybliżeniu równa iloczynowi parametrów intensywnych i ekstensywnych, więc o czym mowa?

  2. „Pilaster”>>ja się CECHUJĘ irracjonalnym uwielbieniem dla Chin połączone z dogłęobną pogardą i deprecjonowaniem USA.’ i moja pogarda rozciąga się na Polnische wirtschaft >jesteśmy świadkami-TFURCAMI-UDZIAŁOWCAMI post1989.
    i powołam się na słynne powiedzenie Oscara Wild’a>
    amerykanie to jedyny naród, który przeszedł drogę od barbarzyństwa do dekadencji bez przejścia przez CYWILIZACJĘ.
    Ale do rzeczy>jaką to misiu ptysiu szkoły kończyłeś? bo bełkot jaki prezentujesz >zerowej jakości i język wskazuje na bliskość grupy zwanej NAI gdyby nie detal, że 'wyliczenia’ i opinie tych ludzi (i to dość dawno) są dokładnie kontra tego co piszesz piszesz>Chinole 'prześcigną’ szap (stany zjednoczone ameryki północnej).
    Najbardziej debilną kategorią 'ekonomiczną’ jest GDP a już np. definiowanie wydatków państwa na cokolwiek jako 'procent GDP” jest równie debilny jak 'wydajność gospodarki w GDP na godzinę roboczą’!!!!!!!
    Misiu ptysiu>jesteśmy – jako część 'wolnego, demokratycznego, zdekomunizowanego, świata’ w ekonomii określanej skrótowo>
    FIRE>finance-insurence-real estate i nie ma MANUFACTURING!!
    Chinole mają jedną fajną myśl>
    wszyscy jedzą-wszyscy pracują
    i ubawię cię robaczku>w ubiegłym roku władze CHRL wypracowały plan na następne pięć-dziesięć-LECIA
    i nie zakreśliły horyzontów czasów tylko zadania do zrobienia.
    oraz
    wyeliminowały kategorię 'GDP’ ze swojego języka jako nieprzydatną do celów zarządzania państwem!!! w INTERESIE swoich obywateli (a ile ich jest>dopiero się dowiedzą >pracują na tym).
    Nasze też nie wiedzą od tego jest 'spis narodowy’ wersja 'zjednoczonych prawiczków’ i w ŻYCIU się nie BĘDĄ wiedzieć.

  3. W ciągu ostatnich 100 lat, jedynie kilkanaście krajów przeszło barierę od gospodarki agrarnej do przemysłowej.
    W tym zaledwie pięć krajów azjatyckich.
    I nie zawdzięczaja tego demokracji, tylko dyktaturze.

    500 lat przewagi technologicznej, militarnej, umożliwiło krajom europejskim kolonizację i wyzysk krajów mniej rozwiniętych.
    To zaś, akumulację bogactw umożliwiających przyspieszenie rozwoju technologicznego.
    Wszelkie próby rozwoju krajów podbitych, były krwawo tłumione do XX wieku.
    Paciorki i opium- tak.
    Technologie, absolutnie nie…..

    Z tego poziomu startowały Chiny.
    Jaki wynik w porównaniu z pozostającymi w sferze wpływów zachodu Brazylią, Meksykiem, czy Egiptem?

    Demokracja wsparta kanonierkami, czy lotniskowcami, odchodzi w przeszłość.
    Tak jak i przewaga konkurencyjna.
    To zachód jest dłuznikiem netto, nie wschód.
    A opium i paciorków już nie można wmusić.
    Czym zachód będzie więc płacić?

    Obawiam się że jedynym płacidłem będą bomby.

    1. Dokładnie odwrotnie. Obecnie na świecie jest zaledwie kilka krajów, które nie przeszły jeszcze rewolucji przemysłowej – głównie w Afryce. Są też ciekawe przypadki krajów, w których zaszła remisja i powrót do gospodarki maltuzjańskiej – Wenezuela, Kuba, Korea płn.

      Wszystkie pozostałe kraje na świecie już przeszły industrializację, lub są w trakcie.

      A Meksykiem, owszem, można Chiny porównywać

      PKB per capita:

      Chiny – 14 620 $ (ceny z 2021)
      Meksyk – 20 182 $

      Wskaźnik wolności gospodarczej, IEF

      ChRL – 58,5
      Meksyk – 65,4

      PKB na przepracowaną godzinę.

      ChRL – 12$
      Meksyk – 31$

      Czyli Meksyk jest o wiele bardziej rozwinięty i cywilizowany niż ChRL 🙂

      Gwoli prawdy, są też dziedziny, w których Meksyk ustępuje Chinom, np pod względem poziomu korupcji, czy poziomu naukowego. ALe plusy i tak przeważają nad minusami.

      1. (…)Czyli Meksyk jest o wiele bardziej rozwinięty i cywilizowany niż ChRL ?(…)
        Nie jestem z tych co Chiny kochają, ale twierdzenie, że kraj rządzony przez kartele narkotykowe i które na pokładzie Ciudad Juarez, czyli niesławne Miasto Śmierci, jest bardziej rozwiniętym i cywilizowanym sprawia mnie na prawdę w wielkie zdumienie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *